SENJU
Jestem normalny, a lit to gówno – wybitnie ambitny rozdział, naszpikowany tym, co lubicie (niemożebnie, nieprzeciętnie, niezrównanie #długi)
Styczeń był niesamowitym miesiącem. Chyba najbardziej mnie poruszył twój "prezent". Sam próbowałem już wcześniej rozmawiać z Toru, ale nie wiedziałem, jak zacząć. Ty nie owijałeś w bawełnę. Pewnie ten zachwyt moimi obrazami i ciągłe gadanie o wenie nie były bez powodu. Miałeś plan. Co tam plan – strategię? A może to było na spontanie?
Dobra, nieważne. Ja się teraz zacząłem denerwować, że nie dam rady. Miałem co prawda sporo obrazów, z których byłem dumny (nawet z tego, który nabazgrałem po pijaku dwa lata temu, gdy pogrążałem się w mroku i rozpaczy), ale... trochę się bałem krytyki?
Nie byłem jak Chloe. Ona potrafiła odpowiedzieć na każde pytanie, dyskutowała, wyjaśniała, dawała odpór i była bardzo pewna siebie. Doskonale wiedziała, jak się zachowywać. Może była nieco ostra i czasami wręcz niegrzeczna, ale nikt nie mógł jej podskoczyć. Za to ją podziwiałem, naprawdę.
No i doszła ta sprawa z mieszkaniem. Chloe była wniebowzięta, co mnie wcale nie dziwiło. Przecież cię uwielbiała. Ja wolałem Biancę. Była spokojna, miła i urocza. No i fajnie się z nią gadało. Nie wiem, czemu one były razem. Podobno przyciąganie się przeciwieństw to bajka.
Wiedziałem, że mogliście z Kotem nieźle zarobić na tym mieszkaniu, ale postanowiliście "pomóc" znajomym. Nie wiem, czy Kot dochodził do siebie. Podczas koncertów był wyluzowany i chyba naprawdę szczęśliwy, bo oczy mu lśniły i dawał z siebie wszystko. Naprawdę się wyrobił. Wzruszałem się i po cichu go podziwiałem. Powiedziałeś, że wpadnie do nas w walentynki. To znaczy, on tak powiedział. Ostatnio prawie nie obcowaliśmy.
Podczas kolejnego koncertu trzymałem się z Adrianem i Milesem. Adrian zapraszał mnie na ciekawą imprezę, a Miles jak zwykle był zamyślony i tajemniczy. Ciekawe, czy naprawdę taki był, czy tylko udawał? Tajemniczość była w cenie. Spójrzcie tylko na Rena. Laski sikały z radości na jego widok. Większość kibicowała jego związkowi z Kotem. Nie wiem, co myśleli fani hetero. Podobno należy się skupiać na twórczości, nie na życiu prywatnym. Kogo obchodzi, z kim oni sypiają?
No ale obchodziło. Fanów. Nie wszyscy przyjęli to z entuzjazmem, ale Ren na pewno się tym nie przejmował. Nie wiem, jak Kot.
Miles powiedział, że niedługo ruszy wydanie jego książki. No nareszcie. Obiecałem, że na pewno ją kupię. Co chwila macała mnie jakaś fanka, czasem fan. Cykali zdjęcia, próbowali ze mną gadać, ale starałem się skupić na występie. Mans nie miał lekko. Jego siostrzyczka też była. Trzymała się blisko mnie i piszczała z radości. A potem znikąd pojawiła się Reira z Darenem. A gdy sprawdziłem komórkę, znalazłem chyba dziesięć nieodebranych połączeń. Szukali mnie.
– Cześć, ślicznotko, znowu mnie olewasz? – Zaśmiała się i mocno mnie objęła. – Zlewasz się z tłumem? – krzyknęła mi do ucha, a ja zerknąłem na Darena.
– Nie olewam, wybacz. – Uśmiechnąłem się, a ona klepnęła mnie w pośladek.
– Nie sądziłam, że będziesz się tu tłukł ze wszystkimi.
– Mam Mansa – powiedziałem, a Reira zerknęła na niego i wydęła wargi.
– Twój ochroniarz? Całkiem przystojny. I młody. Brałabym.
– Jezu, dziewczyno, ty masz faceta. – Zaśmiałem się i przewróciłem oczami.
– To do trójkąta. Wiesz, że Kot mnie nie chce? Wpadam przez to w depresję. – Westchnęła, a ja zacząłem rechotać.
Boże, co ja wariatka. Biedny Daren. On był fanem Kota, ale na pewno nie chciałby go bzykać. Ani być bzykanym.
Po koncercie znowu gadaliście z fanami, a my grzecznie czekaliśmy. Zresztą, też nie mogłem narzekać na brak uwagi. Agata udawała, że jest moją najlepszą kumpelą. Kochane dziecko. Pewnie wrzuci potem zdjęcia na Fejsa. Reira pochwaliła się, że pisze magisterkę. Daren podobno wrzucił na YouTube jakiś kawałek, który sam nagrał.
– Stworzyłem – powiedział, drapiąc się w głowę. – Takie tam synth pop cudeńko.
Pamiętałem, że kiedyś bardzo się tym jarał. Adrian i Miles gdzieś zniknęli, a ja starałem się ogarnąć fanów. Wiedziałem, że nie muszę odpowiadać na żadne podchwytliwe pytania. Od tego był Conn. Niektóre laski mnie wkurzały, ale uśmiechałem się i grzecznie pozowałem do zdjęć. Zresztą, każdy z was miał teraz ochroniarza.
A potem Reira wpadła na cudowny pomysł. Ty powiedziałeś, że nie masz ochoty na afterparty, ja w sumie też nie miałem, więc ta wariatka uparła się, że chce jechać do nas. Ty byłeś zachwycony, Daren chciał Kota, a Mans ziewał. Dan już dawno zniknął. On nie uczestniczył w takich imprezach. Przykładny tatuś. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi, zgarnęliśmy Reirę z Darenem i pojechaliśmy do nas. Wolałem domówki niż afterparty. Może to starość.
Reira biegała po mieszkaniu, zachwycała się i piszczała, a potem opadła na kanapę z butelką wina. Zawsze powtarzała, że mnie kocha. Ja gadałem głównie z Darenem. Ogólnie miałem wrażenie, że ostatnio wszystkich zaniedbałem, więc postanowiłem, że muszę się ogarnąć. Czułem się całkiem normalnie, tylko czasami miałem drgawki. Za tydzień kolejne badania krwi i już zaczynałem się denerwować. Ostatnie wyszły w normie, ale teraz na pewno będzie źle. Poszperałem w necie i dowiedziałem się, że niskie dawki po prostu nie zadziałają, więc nie ma sensu ich przyjmować. Ale bałem się odstawić tak nagle. Już raz miałem jazdy. Na szczęście Toru trzymał gębę na kłódkę. Im więcej o nim myślałem, tym bardziej go lubiłem. Znaczy się, ja od początku go lubiłem, ale teraz był po prostu szefuniem idealnym. No i ta wystawa. Obiecał, że wpadnie do nas jutro, żeby obejrzeć ponownie moje prace. Wątpiłem, że mu się podobały. Pewnie po prostu nie miał wyjścia i musiał się zgodzić.
A może nie.
Reira szybko się upiła i zaczęła mnie macać. Ty miałeś radochę i wcale nie byłeś zazdrosny. Zauważyłem, że świetnie dogadywałeś się z Darenem. Nigdy wcześniej nie zwracałem na to uwagi. Zacząłem nawet myśleć o jakimś czworokącie, bo też byłem już podchmielony i wesoły. Koncert wam się udał, jak zwykle. Reira zdjęła koszulkę, bo było jej gorąco. Jak zwykle. Kurczę, fajnie było. Tęskniłem za takimi zwyczajnymi rzeczami. Kiedyś mogliśmy się włóczyć nocą po mieście, ruchać w krzakach, robić zakupy w spożywczaku i marzyć o lepszym jutrze. Teraz mieliśmy wszystko. Chyba. Jezusie, to tylko niecałe dwa i pół roku, a tyle się zmieniło. Czasem leżeliśmy wieczorem w łóżku i gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Mówiłem wtedy, że mieliście szczęście, ale ty uważałeś, że ciężko na to pracowaliście. Tu nie było zbiegu okoliczności ani farta. Harowaliście ponad pięć lat, żeby was zauważono. Może faktycznie Dan wiele zmienił.
Ale i tak niezbyt go lubiłem. Był taki niejednolity i trochę straszny, ale przynajmniej zawsze mówił to, co myśli. Nie bał się ochrzaniać innych, nawet Saki.
Dlatego teraz podziwiałem cię jeszcze bardziej. W ogóle ostatnio wszystkich podziwiałem. Po koncercie byłeś zwykle rozluźniony, ale też zmęczony. Reira rozwaliła się na kanapie i zaczęła macać swoje piersi, a ja znowu ryknąłem śmiechem. Pewnie też marzyła jej się orgia. Już kiedyś jedną mieliśmy, ale jej Daren nie lubił facetów. Lubił tylko Kota. A może ona chciała nas wszystkich tylko dla siebie? O właśnie. Kurczę, dlaczego ja o tym fantazjuję? Na pewno byłaby zachwycona. Ja w dupę, Daren w cipkę, a ty w usta?
– Senju!
– Co? – Drgnąłem i zamrugałem.
– Dawaj butelkę – powiedziała i dostała czkawki.
Boże, o czym ja myślę? To przez alkohol.
Właśnie, nie było żadnej orgii. Było co innego. Striptiz. Taki bardzo erotyczny i namiętny taniec Kaiena i Senju dla Reiry. Daren odpadł pół godziny temu, bo upił się i zasnął na łóżku, obejmując Pierdzioszka. Ty włączyłeś jakiś rytmiczny kawałek i zacząłeś mnie macać. Reira klasnęła w dłonie, aż cycki jej podskoczyły. Siedziała na kanapie i śliniła się. Chyba kręcił ją gejowski seks. Wiedziałem, jak lubiła dupy. Ja byłem raczej rozweselony niż podniecony, ale ty świetnie się bawiłeś. Najpierw objąłeś mnie od tyłu, a Reira znowu przyssała się do butelki. Była pijana jak bela. Później pozbawiłeś mnie spodni i wsunąłeś rękę pod koszulę. A potem położyłeś dłoń na moim kroczu i zacząłeś je masować. Reira pisnęła i zmrużyła oczy. Pomyślałem, że jeszcze chwila i zacznie się masturbować. Pewnie była już mokra jak cholera.
Chciałbym sprawdzić.
Dawno nie dotykałem mokrej kobiety.
Poczułem jednak, jak wkładasz mi dłoń w bokserki, i zamknąłem oczy. Reira kibicowała i zachęcała nas okrzykami, ale miałem to gdzieś. Przylgnąłem do ciebie plecami i zacząłem się bujać w rytmie muzyki.
Boże, zrobisz to?
Cholera, serio?
Zsunąłeś mi bokserki i wyjąłeś penisa na wierzch. Reira zastękała, ale nic nie robiła. Siedziała i tylko pożerała nas wzrokiem. Spojrzenie miała bardzo pijane i przymglone. Gdy zacząłeś trzepać, jęknąłem i złapałem cię za pośladek. Daren spał w najlepsze. Reira znów upiła wina, a potem zacisnęła dłonie na cyckach. Pewnie była nakręcona. Ja też byłem. Ty też. Czułem, jak twardy penis ociera się o moje pośladki. Pocałowałeś mnie w szyję i zdjąłeś koszulę. Poczułem twoje ciepłe ciałko i westchnąłem. Cudowne. To było takie porąbane, fajne i wspaniałe. Znowu zacząłeś się o mnie ocierać, a ja gapiłem się na Reirę i czułem napływające podniecenie. Było coraz silniejsze.
– Tryśniesz? – krzyknęła radośnie i zaczęła znowu rechotać.
Popijała wino i prowokowała nas spojrzeniem. Policzki miała czerwone, skórę na dekolcie też. Gdy poruszyłeś mocniej biodrami, zagryzłem wargę i poczułem, że kolana się pode mną uginają. Ale chyba nie dojdę na oczach Reiry?
– No dawaj, ślicznotko – powiedziała i zamknęła oczy. – Kurwa, ale się schlałam.
– Pewnie zaraz zaśnie, wyluzuj – szepnąłeś mi do ucha.
Zadrżałem i wygiąłem się lekko w plecach. W mózgu dźwięczała mi muzyka, wszystko wirowało i pulsowało. Reira szczerzyła się i co chwila zamykała oczy. Chyba faktycznie była wyczerpana. I pijana.
Ty prowokowałeś dalej. Też zdjąłeś spodnie i bokserki i zacząłeś trzepać. Trzymałeś nasze członki w dłoni i bez przerwy mnie macałeś. Reira chichotała, potem piszczała i klaskała w dłonie. Później znowu obejmowała butelkę wina i ciężko wzdychała. Gdy w końcu poczułem, że moje plemniczki chcą się wydostać na zewnątrz, zagryzłem wargę i wtuliłem twarz w twoją szyję. Sperma trysnęła ci na brzuch, a ja jęknąłem i poczułem, jak krew pulsuje w skroniach.
Ale duszno.
Ty doszedłeś trochę później, macając mój tyłek. Pocałowałeś mnie potem w usta, a ja czekałem na jakąkolwiek reakcję z strony Reiry.
Spała.
Leżała sobie słodko na kanapie – rozczochrana, zaczerwieniona. Ramiączko od stanika zwisało niedbale, a jej duże piersi rozjeżdżały się lekko na boki. Stanik odkrywał ich górną część, więc podszedłem bliżej, żeby sobie popatrzeć. Ty też podszedłeś.
– Ładnie tak śpi, nie? – spytałeś, obejmując mnie w pasie.
– Tak.
– Myślałeś o tym?
– O czym?
– Żeby ją tego. – Liznąłeś mnie w szyję, a ja zaśmiałem się i prychnąłem.
– Ma Darena.
– Więc myślałeś.
– Nie bardzo.
– To raczej ona zerżnęłaby cię straponem. Tak sądzę – powiedziałeś i klepnąłeś mnie w pośladek. – Dobra, chodź pod prysznic, ślicznotko.
– Przestań. – Prychnąłem znowu i zacząłem się śmiać.
– Dlaczego? Pasuje ci. Czy wolisz Kaczuszkę?
– A spierdalaj. – Uśmiechnąłem się, a ty przyciągnąłeś mnie do siebie i wpiłeś się w moje usta.
* * * * *
Daren trochę umierał, Reira nawet nie miała kaca. No, nie ma sprawiedliwości na tym świecie. Gdy wyszli, posprzątałem trochę w pokoju i otworzyłem okno. Ciekawe, co powie szefunio? Już widział moje obrazy, ale teraz wydawało mi się, że są strasznie prymitywne. Chyba traciłem pewność siebie. Kilka dni temu dokończyłem ostatni i chyba postanowiłem zrobić sobie przerwę.
Postanowiłem, jasne. Po prostu wena mi się wyczerpała. I tak malowałem ostatnio jak szalony. Miałem masę pomysłów. Ale odkąd prawie odstawiłem lit, trochę mnie muliło. Nie działo się nic złego, zauważyłem nawet, że już nie jestem taki opuchnięty. Na pewno będzie dobrze. We wtorek sesja zdjęciowa. Wiedziałem, że w dwa tygodnie nie wyrobię się z boczkami, ale i tak było dużo lepiej. Naprawdę, ten lit to wstrętne gówno. Ciekawe, czy kwas walproinowy byłby lepszy? Na pewno nie. Nic nie byłoby lepsze. To wszystko jest jednym wielkim gównem.
Kurde, no.
Westchnąłem i poszedłem zapalić. Kiedy to ja miałem rzucić?
Toru wpadł po południu. Od razu poprowadziłem go do pokoju, żeby pokazać obrazy, choć byłem pewien, że wszystko już omówiliście. Na bank uważnie się im przyjrzał. Pewnie sprawdził wszystko – od techniki po pędzle i płótno. Wiedziałem, że impast przypadnie mu do gustu. Moje czarno-czerwone mroczne łajno uznał za coś wyjątkowego, pewnie urzekła go ta pseudo-alla prima. No ale ja lubiłem tę technikę. Kiedyś. Idealnie odzwierciedlała moje emocje. Teraz jednak miałem ochotę na coś innego, więc próbowałem suchego pędzla. W ten właśnie sposób malowałem ostatni obraz. Lubiłem ostrość detali i piękne kontrasty.
Oczywiście, Toru zachwycał się wszystkim, komentował i robił uwagi, ale i tak najbardziej mu się spodobała scena dwóch tulących się do siebie facetów. Nic dziwnego. Chyba kiedyś dostanę za ten obraz majątek. Wszyscy się nim jarali. Był bardzo intymny, zmysłowy i niezwykle osobisty. Pamiętam, że długo go poprawiałem. Szefunio zwrócił nawet uwagę na drobne niebieskie i czerwone plamy, których nie zauważał nikt inny. No może oprócz Reiry. Ona od razu załapała, że miałem wtedy fazę na dywizjonizm. Kiedyś też się tym jarała. To dlatego wszyscy uważali, że obraz żyje.
– Toru, mamy wino, napijesz się? – spytałeś, gdy poszliśmy potem do kuchni.
Lubiłem "rozmowy o sztuce".
– Nie mogę, prowadzę – powiedział, macając Pierdzioszka. – Ale słodki kotek.
– Ty chyba lubisz koty, co? – Zaśmiałeś się, a ja zamarłem.
– No, lubię, nawet bardzo. Wręcz kocham – powiedział, patrząc mi prosto w oczy.
A to drań. Bałem się, że pomyśli, że się wygadałem.
– Zadzwonię później po Mansa, odwiezie cię do domu – powiedziałem, wyjmując z lodówki wino.
– Właśnie, zostań. – Usiadłeś przy stole, a Toru dalej męczył Pierdzioszka.
Pomyślałem nawet, że chyba polubiłeś mojego szefa.
I że całkiem podobały mu się moje obrazy.
* * * * *
Wyszedł po dwudziestej, a my piliśmy dalej. Byłem podjarany jak diabli. W głowie miałem natłok myśli, ale nie było to nieprzyjemne. Po prostu byłem w dobrym nastroju. Pijany, rozochocony, szczęśliwy. Zacząłem nawet myśleć o tym, że chciałbym popatrzeć, jak Toru bzyka Furiego. Ty pewnie też. No i ciągle myślałem o wystawie. O sławie. O fanach. O Chloe. Niech pęka z zazdrości. O koncertach, o Ashu, o Saenie. O Kocie i Renie, o tym, jak robiłeś Renowi loda. O orgii u Yukiego. Fantazjowałem o seksie z Emilem, sam nie wiem, dlaczego.
Myślałem o wszystkim. Czułem się taki wolny.
No dobra, trochę wiem. To pewnie przez te "lekcje bondage". Mieliśmy już dwie. Yuki jak zwykle był rozbrajający. Gdy wpadliśmy do niego po raz pierwszy, upił nas, a potem po prostu związał. Ciebie i mnie. Nie tego się spodziewałem, ale myślałem, że umrę ze śmiechu. Najpierw paliliśmy zioło, a ja pożerałem wzrokiem Emila. Potem Yuki powiedział, że "będziemy dziś grzeczni". Nie było seksu. Nie wiem nawet, czy chciałem, bo nie zdążyłem się skapnąć, kiedy on związał ciebie. Też byłeś wstawiony, więc nie sprzeciwiałeś się mocno. Potem nas rozwiązał i znowu piliśmy wino. Chyba. Ja odpadłem, bo zasnąłem. A gdy się obudziłem (był środek nocy), Emil spał obok. Pijaństwo straszna rzecz.
Dopiero za drugim razem coś ruszyło. Może poprzednio to był tylko taki wstęp? Nie piliśmy już dużo, ty i Yuki prawie wcale. Czułem na sobie wzrok Emila, ale nie reagowałem. Tym razem byłem nieco spięty. Yuki przygotował liny, a ja sączyłem powoli wino i przeglądałem z Emilem zdjęcia z ich sesji. Wiedziałem, że Yuki ma talent, bo przekonałem się o tym na żywo, ale te fotki były jeszcze ładniejsze. Emil przyznał się, że lubi podwieszanie. Pokazał mi kilka zdjęć, a ja nie mogłem wyjść z podziwu. Ale nie tylko podwieszanie mnie zachwyciło. One wszystkie były takie... ładne. Po prostu. Pomyślałem, że też chciałbym "taką" sesję zdjęciową. Nasza miała być erotyczna i zmysłowa, ale bez żadnych dodatków. Ciekawe, jak nam pójdzie?
Później Yuki kazał nam się rozebrać. Ja zostałem w koszulce i bokserkach, Emil w samych bokserkach.
– Dobra, pączki, to usiądźcie grzecznie na łóżku – powiedział, szturchając cię w bok. – Kaien, zrób Senju warkocza – dodał po chwili, a sam zajął się włosami Emila.
Zawsze mnie fascynowały, a po tym, jak musiałem ściąć swoje, chyba podziwiałem je jeszcze bardziej. Były takie grube, ciężkie, falowane i rude. Takie w kolorze złotego miodu. Malowałbym. Może spróbuję?
Gdy dotknąłeś moich, dostałem gęsiej skórki. Zamknąłem oczy i uśmiechnąłem się. Ciekawe, co wymyślił Yuki.
– Dobra, skarby, teraz połóżcie się na łóżku. Na brzuchu – powiedział, głaskając policzek Emila.
Gdy spełniłem prośbę (polecenie?), klepnąłeś mnie w pośladek. Chyba zacząłem się trochę rozluźniać.
– Kaien, najpierw nadgarstki. Zwiąż mu je niezbyt mocno, ale tak, żeby nie mógł się wyzwolić, bo będzie mu potem niewygodnie – wyjaśnił Yuki, a ja przechyliłem głowę, żeby na was spojrzeć.
Widziałem, że byłeś nakręcony, ale chyba też trochę niepewny. To nic, Kaienciu, dasz radę.
Usiadłeś mi na biodrach i zacząłeś związywać ręce. Yuki robił to samo Emilowi, a ja czułem, że twarz zaczyna mi płonąć. Czy można się podniecić od czegoś takiego? Widocznie tak. Nawet mnie nie dotykałeś, ale czułem, że penis zaczyna mi twardnieć. Poruszyłem lekko biodrami i westchnąłem. Ciekawe, czy Emil też się podniecał? A ty? Chciałbym sprawdzić.
– Świetnie. To teraz skrępuj mu ręce aż po łokcie, tylko nie zaciskaj mocno – powiedział Yuki, a ja poczułem pulsowanie w skroniach.
Leżałem i grzecznie czekałem. To na pewno będzie coś pięknego. Yuki obiecał, że zrobi nam zdjęcia.
– No, to teraz nóżki. Delikatnie, pobudzająco – odezwał się znowu, a ja zerknąłem na ciebie przez ramię. – Tak, żeby się nakręcił. Możesz teraz mieć nad nim władzę. Teoretycznie – mówił dalej, a ja pomyślałem, że byłeś teraz bardzo pewny siebie. – Bo tak naprawdę to od niego zależy, na co możesz sobie pozwolić. – Klepnął Emila w pośladek, a potem parsknął śmiechem, chyba mimowolnie. – Zawsze to powtarzam. Skupiasz się na swoim Senju i tworzysz z niego dzieło sztuki. Piękne, prawda?
– Jak cholera. I podniecające – powiedziałeś i też klepnąłeś mnie w tyłek.
Gdy zacząłeś związywać mi nogi, pomyślałem, że pewnie nie będę tak elastyczny jak Emil. Jednak Yuki wszystkiego dopilnował. Potem zadarłem głowę, bo pociągnąłeś mnie za warkocz. Ale najpierw zerknąłem jeszcze na Emila – on miał dłuższe włosy i na pewno był bardziej giętki (praktyka?), więc łatwo mu poszło. Yuki wplótł mu w warkocz jakiś rzemyk, a potem kazał się odpowiednio wygiąć i przywiązał koniec rzemyka do skrępowanych kostek nóg. Emil zamknął oczy i chyba naprawdę był zadowolony. Ja trochę też, bo to wyglądało pięknie. Na pewno nie potrafię się tak wygiąć. Szkoda.
Też wplotłeś mi kawałek sznurka we włosy, a potem pogładziłeś po plecach i delikatnie, powoli zacząłeś przyciągać za warkocz. Yuki nie komentował, pewnie rozumiał, że sam będziesz wiedzieć, kiedy masz przestać.
– Nie boli cię? – spytałeś, przywiązując koniec sznurka do moich skrępowanych kostek.
– Nie, tylko trochę mi niewygodnie – powiedziałem, a Yuki parsknął śmiechem.
– To nic, przyzwyczaisz się. Twojego faceta to chyba naprawdę kręci.
– Mnie też – powiedziałem i poruszyłem się niecierpliwie.
Bo nawet kręciło.
– Na pewno nigdzie cię nie uwiera ani nie boli? – spytałeś, gładząc mój policzek.
– No mówię, że nie – powtórzyłem i spaliłem buraka.
Sam nie wiem, czemu. Może przez tę erekcję. Ale leżałem przecież na brzuchu, więc nie mogli zobaczyć. Pocałowałeś mnie w czoło i wziąłeś lustrzankę (moją, tak na marginesie, ale nie używałem jej chyba od dwóch lat, a szkoda). Yuki też robił zdjęcia.
– Kiedy macie tę sesję? – spytał, masując moje ramię.
– Za tydzień – powiedziałem, a on musnął opuszkami palców moją grdykę.
– To świetnie. Następnym razem zorganizujemy sobie własną, bardziej rozbudowaną. Co wy na to? – Zaśmiał się, a ty uniosłeś mnie lekko za biodra i dotknąłeś penisa przez bokserki.
Szach mat, Senju.
– Co my tu mamy? – Zaśmiałeś się, przeprowadzając po nim dłonią.
– To całkiem normalna reakcja – powiedział Yuki z rozbawieniem. – Emi też tak ma, nie?
– Tak – odezwał się Emil.
No nareszcie. Myślałem, że tam zasnął.
– Dobra, to jeszcze kilka zdjęć i idziemy zapalić – powiedział Yuki.
Aha.
Mogłem się tego domyślić. Zostawicie nas tak? Nie wytrzymam dłużej niż pięć minut.
Plecy mnie zaczynały trochę boleć. Barki chyba też. I skóra głowy?
– Senju, dasz radę? – spytałeś, całując mnie w policzek.
– Jasne.
O tak, jasne. No nic, pogadam sobie z Emilem.
* * * * *
– Niewygodnie ci? – spytał, gdy zacząłem się wiercić.
– Trochę.
– Bo nie jesteś przyzwyczajony do takich pozycji.
– Na pewno.
– I jesteś niecierpliwy.
– Tak? – zdziwiłem się.
– Tak. Powinieneś się rozluźnić i czerpać z tego przyjemność. – powiedział łagodnym tonem, a ja zadrżałem.
Miał taki miękki głos, prawie mruczący.
– Ale ja... czerpię. – Westchnąłem i poczułem, że zaczyna mnie boleć szyja.
Chyba. Właśnie, czy czerpałem? Bo leżałem i marzyłem o tym, żebyś mnie rozwiązał. Nadgarstki mnie bolały, plecy również. No i ta erekcja. Czułem się trochę głupio. Chyba bardziej mi się podobał sam proces związywania.
– Po prostu poczuj swoje ciało – powiedział znowu Emil. – Przecież ci się to podoba, prawda?
– No... tak.
– Więc rozluźnij się i oddychaj spokojnie. Niedługo wrócą.
– Ty zawsze jesteś taki spokojny – zauważyłem, czując, jak lina wrzyna się w nadgarstki.
No, było mi niewygodnie. Dobra, musiałem się zgodzić, że to było ciekawe, ale na pewno niezbyt komfortowe.
Na szczęście wróciliście po kilku minutach. Usiadłeś obok i zacząłeś mnie dotykać. Najpierw ramiona, później kark i plecy. Gładziłeś delikatnie skórę, poszczypywałeś ją, masowałeś palcami, a potem objąłeś mnie ramieniem i pocałowałeś w policzek. Poczułem, jak znowu kładziesz mi dłoń na kroczu.
– Senju, jak się czujesz? – spytał Yuki, a ja głośno westchnąłem.
– Niewygodnie mi.
– To znaczy?
– Trochę bolą mnie mięśnie. – Sapnąłem.
– Chcesz, żebym cię rozwiązał? – spytałeś, masując mój członek przez bokserki.
– Trochę tak – szepnąłem, unosząc lekko biodra.
– Trochę tak? – Zaśmiał się Yuki.
Drań. Pewnie miał niezły ubaw.
– No bo... – powiedziałem, znowu oblewając się rumieńcem.
– No bo? – powtórzył i pogładził mnie po głowie.
Twoja dłoń na kroczu rozpraszała. Było mi głupio, że tylko ja się nakręciłem. Poza tym, miało nie być seksu, tylko związywanie.
– Ale masz twardego – zamruczałeś mi w kark, a Yuki znowu parsknął śmiechem.
Emil prawie się nie odzywał. Pewnie leżał sobie i czerpał przyjemność z bycia związanym w niewygodnej pozycji. Masochista.
Znowu sapnąłem, a ty zacisnąłeś dłoń na moim pośladku, a potem zacząłeś masować odbyt. Przez bokserki. Nie było mi zbyt wygodnie, ale zacząłem się wiercić. Czułem, jak materiał ociera się o dziurę, drażni i łaskocze. Boże, ale było mi głupio. Członek sterczał aż miło. Yuki siedział obok, gładził Emila po ramieniu i tylko się przyglądał. Zamknąłem oczy i znów dostałem gęsiej skórki.
Nawet gdy nas potem rozwiązaliście, nie mogłem się uspokoić. Byłem nabuzowany. Nakręcony.
Byłem podniecony. Nie wiem, czy zrozumiałem, co chciał osiągnąć Yuki. Nie wiem, czy potrafiłem poczuć swoje ciało i czerpać z tego przyjemność. Pewnie Emil miał rację – byłem niecierpliwy. Takie rzeczy mnie nakręcały i chciałem seksu. Yuki na pewno to widział, ale chyba dobrze się bawił. Mówiłem, że chcę wracać do domu (tak naprawdę to chciałem się rżnąć), ale nie chciał się zgodzić. Ty też wolałeś zostać. Naprawdę znaleźliście wspólny język. Poza seksem i sesjami Yuki nie miał w sobie nic z sadysty. Zresztą, nawet nasza sesja była zwykłą sesyjką bondage. Tylko uczył cię różnych technik. Nie było korków, wibratorów ani niczego. Dlatego czułem się tak głupio. Siedziałem z erekcją w spodniach i marzyłem o powrocie do domu. Chciałem przycisnąć cię do ściany, wymacać, wylizać, obciągnąć, a potem wypiąć się i dać zerżnąć.
W końcu zacząłem marudzić, więc Yuki odpuścił. Chyba jednak się myliłem – to właśnie był ten sadyzm. Widział, że aż mnie nosiło. Byłem trochę zły na ciebie, bo myślałem, że załapiesz, o co mi chodzi. Ale pewnie też nieźle się bawiłeś. Chciałem się nawet fochnąć, ale podniecenie wzięło górę. Poza tym, nie byłem dzieckiem, żeby odwalać coś takiego. Niedawno rozmawiałem o tym z Ashem. Pracowałem nad sobą, żeby nie strzelać fochów. Chciałem przecież wydorośleć, nie? Może po prostu wolałeś posiedzieć z Yukim. Może lubiłeś z nim rozmawiać. Może nie chciałeś jeszcze wracać. Może też byłeś nakręcony, ale wolałeś poczekać. Może...
Może.
Musiałem to zaakceptować. No to siedziałem i rozmyślałem. Przeglądałem zdjęcia i musiałem przyznać, że wyglądam całkiem dobrze. I wpadłem na świetny pomysł. Już kiedyś o tym myślałem, ale teraz byłem zmotywowany jak nigdy. Postanowiłem, że jutro usiądę przed kompem i ogarnę wszystkie foldery ze zdjęciami. Najlepsze wybiorę do albumu. Mieliśmy przecież całkiem niezłą kolekcję, nie? Na pewno będziesz zachwycony.
Ale to pewnie był tylko słomiany zapał, bo gdy w końcu wróciliśmy do domu, po prostu się na ciebie rzuciłem.
Nie mogłem już czekać.
Zrywałem w ciebie ciuchy, całowałem, kąsałem i macałem wszędzie.
Sapałem jak napalony, natarczywy dureń.
Dotykałem. Macałem. Masowałem.
Kurde, szybciej, Kaien.
Cholera, ależ byłem nakręcony.
Otarłem się o ciebie i aż jęknąłem. Kurczę, tak mi wszystko pulsowało w środku.
Cudowne.
Jezusie, nareszcie. Nareszcie mogłem dotykać do woli.
Znowu wessałem się w twoje usta, ale pociągnąłeś mnie pod prysznic. No dobra, miałeś rację. Ale i tak nie mogłem się od ciebie oderwać. Fuck you, Yuki. Kurczę, nie sądziłem, że to związywanie tak na mnie podziała.
Ale gdy znowu wczepiłem się w twoje włosy i zacząłem o ciebie ocierać, osunąłeś się miękko na kolana i zacząłeś obciągać. Sapnąłem tylko i zamknąłem oczy. Dobra, może być, ale dojdę ci w ustach. Kurczę, tak nie wolno, Kaien.
– Cholera. – Syknąłem, gdy zassałeś mocno główkę.
Odsunąłeś się i pogładziłeś moje uda. Tylko tyle? Nie musiałeś mnie nakręcać, i tak byłem podjarany. Czułem, że jeszcze chwila i wybuchnę. Miałem ochotę na szybki numerek. Taki naprawdę szybki. Ostry i mocny.
Ale zakręciłeś wodę, otuliłeś mnie dużym, miękkim ręcznikiem i poprowadziłeś do pokoju. Nie wiem, gdzie był Pierdzioszek. Chciałem szybciej. Mocniej. Więcej. Niecierpliwiłem się.
Ty byłeś dużo spokojniejszy. Może nie chciałeś? Byłem zbyt natarczywy? Niemożliwe, bo też miałeś cudowną erekcję.
Jednak próbowałeś mnie poskromić. Uspokoić. Wyciszyć. Pchnąłeś mnie lekko na łóżko, a potem pogładziłeś po mokrych włosach i cmoknąłeś w usta. Czułem, jak penis mi pulsuje. Każdy dotyk rozpalał coraz bardziej. To było prawie bolesne. Tak bardzo chciałem się rozładować.
– Ale masz tu mokro – szepnąłeś, masując żołądź opuszką palca.
Prawie zawyłem z rozpaczy. Nie wiedziałem, że możesz być takim sadystą. Nie żeby mi się to nie podobało, ale raczej nie byłem dziś zbyt cierpliwy.
Drżałem. Pocałowałem cię znowu w usta, ale nie pozwoliłeś mi przejąć kontroli. Czułem tylko, jak wsuwasz język głębiej. Było mi słodko. Tak słodko, kurwa mać, że ledwo się hamowałem. Jak ja w ogóle mogłem się jeszcze hamować? Obejmowałem cię mocno za szyję, a ty mi trzepałeś. Delikatnie, trochę drażniąco, powoli. Przerywałeś w najbardziej nieodpowiednim momencie.
Ale gdy w końcu nie wytrzymałem i pchnąłem cię na łóżko, zaśmiałeś się i pogładziłeś mnie po policzku.
– Zrób to wreszcie. – Skrzywiłem się, znowu kąsając twoje wargi.
Trzymałeś mnie za biodra i nie pozwalałeś nasadzić się na fiuta.
– Kaien, nie bądź taki. – Westchnąłem i zamruczałem ci w szyję. – Wejdź we mnie, proszę.
– Cierpliwość jest kluczem do szczęścia.
– Pierdol się, durniu. – Zaśmiałem się, ale nie przestawałem się o ciebie ocierać.
– Mówię serio. Wiem, że mógłbym cię po prostu wyruchać, ale wolę robić to długo i namiętnie – szepnąłeś i pocałowałeś mnie w grdykę. – Wiem, że bardzo ci się chce.
– Pierdolony sadysta. – Sapnąłem, gdy potarłeś główką o mój tyłek.
– Wiem. Ale wiem też, że kocham, jak jesteś taki nakręcony. Lubię się z tobą czasem droczyć.
– Jesteś chujem. – Uśmiechnąłem się i spróbowałem nabić na twojego fiuta, ale nie pozwoliłeś mi.
– Podnieś się. Mam ochotę cię dręczyć – powiedziałeś, patrząc mi w oczy.
Nie było w nich złośliwości ani nabijania się. Byłeś szczery. Spojrzenie miałeś spokojne, powiedziałbym nawet, czułe. Ciepłe. Nie odczuwałeś takiego pożądania jak ja? Tego ognia, który rozsadzał krocze? Cholera, to chyba źle?
– Obiecuję, że cię w końcu zerżnę. Chcę po prostu odrobić pracę domową. – Uśmiechnąłeś się, a ja zamrugałem ze zdziwieniem.
– Kaien, ale czemu teraz? – Wydąłem wargi, a ty poczochrałeś mi włosy. – Nie chcesz mnie?
– Nie gadaj głupstw. Obiecuję, że będziesz zachwycony – powiedziałeś, podnosząc się z łóżka.
Jasne, zachwycony. Może jednak mnie nie chciałeś?
Nie, stop. Nie powinienem tak myśleć.
Właśnie. Ty po prostu chciałeś mnie związać. A ja chciałem być wyruchany. Nie dobraliśmy się dzisiaj. Cóż, zdarza się.
Najpierw skułeś mi ręce nad głową i przywiązałeś je do łóżka, a potem usiadłeś obok i zacząłeś się na mnie gapić. Czułem, jak pieścisz mnie spojrzeniem, i chyba znowu robiłem się czerwony. Uszy mi płonęły. Naprawdę nie mam pojęcia, jak ja to zniosłem. A gdy wziąłeś linę i zacząłeś związywać mi uda, zastękałem i zamknąłem oczy. Nie mogłem patrzeć. Kręciło mi się w głowie. Wszystko tak pulsowało i drgało. Każdy najmniejszy dotyk rozpalał. Leżałem z rozsuniętymi nogami, a ty gładziłeś moje uda i brzuch, ładnie omijając penisa. Następnie wziąłeś klamerki, a ja drgnąłem.
– Twoje ulubione, co? – Uśmiechnąłeś się, gładząc mnie po policzku.
– Mmmhh.
Westchnąłem, a potem zagryzłem wargę. Chciałem kusić. Szkoda, że byłeś dziś taki cierpliwy i zrównoważony. Najpierw tylko pomasowałeś sutek palcami, a potem przysunąłeś się bliżej i dotknąłeś go językiem. Jęknąłem i odrzuciłem głowę. Kurczę. Chyba wystrzelę bez trzepania. Później liznąłeś mój tatuaż i zająłeś się drugim sutkiem. Gdy zakładałeś klamerkę, spiąłem się, ale niepotrzebnie. Nie bolało ani trochę. Byłem tak nakręcony, że nie czułem bólu. W ogóle. Pewnie mógłbyś mnie teraz spenetrować pięścią, a ja byłbym w siódmym niebie.
A potem znowu pogładziłeś moje uda i pocałowałeś w pępek. Delikatnie, bardzo powoli liznąłeś żołądź, a ja zacisnąłem zęby i pchnąłem biodra w górę. Tętniło mi w skroniach. Podniecałem się tym, że byłem skrępowany. Dosłownie i w przenośni. Znowu zamknąłem oczy i poruszyłem biodrami. Nie obciągałeś, tylko lizałeś. Drażniłeś językiem, zasysałeś lekko główkę, a potem znowu całowałeś po całej długości. Następnie masowałeś delikatnie jajka, a ja wariowałem. Gdy zacząłem dygotać i stękać, zacisnąłeś dłoń u nasady penisa.
– Nie, kotku. – Uśmiechnąłeś się, a ja zawyłem.
– Proszę. – Sapnąłem.
– Chcę, żebyś doszedł bez trzepania.
– Tak się nie da. – Jęknąłem i szarpnąłem się.
– Da się. – Pomasowałeś mi odbyt palcem, a drugą ręką przeprowadziłeś po swoim penisie.
– Kaien.
– Tak, Senju?
– Proszę.
– Podoba ci się? – zamruczałeś, przysuwając się bliżej. – Lubisz być taki bezbronny, co?
– Zamknij się i mnie bzyknij. Proszę – szepnąłem i przechyliłem głowę, a ty pocałowałeś mnie w szyję.
Uniosłeś mnie lekko za pośladki, a chwilę później poczułem, jak wsuwasz żołądź do środka.
– Proszę – szepnąłem znowu, patrząc ci prosto w oczy.
– Masz mnie błagać.
– Błagam. – Oblizałem wargi, a ty uśmiechnąłeś się drapieżnie.
– Podoba ci się ta pozycja? – spytałeś, nadal drażniąc główką zaciskające się mięśnie.
– Tak.
– Kurwa. – Uśmiechnąłeś się zadziornie.
– Nie.
– Jesteś kurwą, skarbie, i dobrze o tym wiesz. Uwielbiasz dawać dupy, prawda? – powiedziałeś, przyciągając mnie za biodra.
Aż krzyknąłem z zaskoczenia, bo wbiłeś się na sucho. Zawyłem i odrzuciłem głowę.
Kurwa, Kaien.
Bolało.
Trochę.
Chyba.
Cholera.
Nie, wolniej!
Od razu zacząłeś się poruszać, a ja zastękałem i szarpnąłem się.
I trysnąłem.
Cholera.
Po kilku ruchach. Tak po prostu.
Ja pierdzielę.
To chyba przez to napięcie. Po prostu wybuchłem. Jęczałem, a ty wbijałeś się dalej i przyciskałeś mnie do łóżka.
Bolało. Kręciło. Drażniło. Wkurzało. Cholera. Wystarczy. Proszę.
Wszedłeś tak głęboko, że krzyknąłem z bólu.
Zbyt głęboko.
Chciałem cofnąć biodra, ale wbiłeś się znowu.
– Kaien, przesta... – Ale nie dokończyłem, bo poczułem w sobie spermę.
Nareszcie.
Tak szybko.
Kurde, myślałem, że umrę, naprawdę. Poruszyłeś się jeszcze kilka razy i wyjąłeś członek. Czułem się teraz taki rozepchany i rozlazły. Mięśnie ud mi drgały. Odgarnąłeś sobie włosy z szyi i wyszczerzyłeś się, a później przysunąłeś się do mnie i pocałowałeś w usta. Oczy miałem mokre, ale nie płakałem. Dopiero gdy dotknąłeś klamerek, przypomniałem sobie o ich istnieniu. Zdjąłeś je i polizałeś moje sutki, a potem cmoknąłeś mnie w skroń.
– Ta pozycja jest wygodniejsza? – spytałeś, pocierając nosem o moją szyję.
– Tak – szepnąłem, bo nie mogłem wydobyć z siebie głosu.
– To poleż sobie trochę.
– Nie – jęknąłem i spojrzałem ci w oczy. – Rozwiąż mnie.
– Ale ja tak lubię na ciebie patrzeć. – Uśmiechnąłeś się i wziąłeś komórkę.
– Co robisz?
– Zdjęcia.
– Dlaczego teraz? – Spiąłem się.
– Bo masz cudowną minę i tak fajnie ci tu wycieka. – Wyszczerzyłeś się, masując mój tyłek.
– Świnia.
– Świnia jest rodzaju żeńskiego.
– Rozwiąż mnie, proszę.
– Pozwól mi się pozachwycać. Tylko troszeczkę. – Uśmiechnąłeś się i znowu pocałowałeś mnie w usta. – Dobrze?
– Nie wiem – szepnąłem, zamykając oczy.
Kurde, ty świnio.
Masowałeś moje związane uda i robiłeś zdjęcia. Nie otworzyłem oczu. Było mi trochę wstyd. Dziwne. Tak samo się czułem, jak byliśmy u Yukiego.
– Pójdziesz ze mną zapalić? – spytałeś, muskając moją szyję wargami.
Dopiero wtedy otworzyłem oczy.
– Jak mnie rozwiążesz.
– Oczywiście, inaczej się nie da. Senjuś?
– Co? – Spojrzałem ci w oczy.
– Tylko szczerze. Podobało się?
Znowu twarz mi płonęła.
– Tak – powiedziałem i zacisnąłem nerwowo zęby.
Dlaczego wstydziłem się przyznać, że podobało mi się bardzo? O wiele bardziej niż zwykły seks. To nie było nic szczególnego, ale ta uległość mnie nakręcała. Czasami. Dziś pewnie też. Ale nie chciałem ci tego mówić, bo jeszcze byś pomyślał, że jestem uległym barankiem jak Emil.
Nie byłem. Też lubiłem od czasu do czasu porządnie cię wygrzmocić. Dlatego grzecznie milczałem. Rozwiązałeś mnie i rozkułeś, a ja wychyliłem szklankę wody, włożyłem szlafrok i poszedłem z tobą na balkon. Paliliśmy w milczeniu. Po prostu obejmowałeś mnie od tyłu, całowałeś co chwila w szyję, a ja nic nie mówiłem. Paliłem i myślałem. O wszystkim.
Nie mogłem wyłączyć myśli.
Znowu.
* * * * *
Dziś nasza rozbierana sesja zdjęciowa. Pierwsza profesjonalna. Normalna. Poważna. Tyle na to czekałem, a teraz spinałem się i aż mnie nosiło.
– Wyluzuj, Samuel jest profesjonalistą. Widział już sporo fiutów i cipek – powiedziałeś, gdy próbowałem malować.
Chciałem się pozbyć napięcia, ale dziś malowanie nie pomagało. W ogóle miałem wrażenie, że ostatnio wena mi siadła. Od kilku dni byłem jakiś ociężały. Markotny. Na szczęście takie stany nie trwały długo. Zwykle nasilały się wieczorami. Pewnie dlatego, że zaczynałem myśleć o różnych głupotach. Zaniedbałem przyjaciół. Sayę też. Dawno nie widziałem się z Kyu, o Chrisie już nie wspominając. Miał teraz Abla. Ciekawe, czy naprawdę kręcili go faceci? Mówił, że nie. Kręcił go tylko Abel. Cóż, pewnie bywa i tak.
Powiedziałeś, że Saen chyba sypia z Danielem.
– To tylko domysły, ale ostatnio ciągle za nim łazi. No i dużo czasu spędzają razem w pracy. Po pracy chyba też. Niby fajnie, ale Daniel jest taki... nie wiem – powiedziałeś, gdy siedziałem na podłodze i gapiłem się na niechcący malować się obraz.
– Troszczysz się o Saena? Nie żebym był zazdrosny czy coś, tak tylko pytam.
– Trochę. Miał trudny okres, dlatego mu pomogłem.
– Jesteś ideałem faceta – rzuciłem, pogryzając trzonek pędzla.
– Spadaj, Kaczka.
– Sam spadaj. Nic z tego, jestem zestresowany. – Westchnąłem i położyłem się na plecach. – Może zmienię zdanie?
– Ani mi się waż. Wiesz, jakie to będą ładne zdjęcia? – Usiadłeś obok na podłodze, a Pierdzioszek wskoczył ci na kolana.
– Nie wiem. O właśnie! Zauważyłeś, że boczki mi spadły? – spytałem, opierając się na łokciach i podwijając koszulkę.
– Tak? Nie zauważyłem, że jakieś były – zamruczałeś i pocałowałeś mnie w usta.
– Mówisz to, co chcę usłyszeć.
– Nieprawda. Ale skoro mówisz, że spadły, to chyba dobrze?
– Masz dziś siłownię?
– Tak, a co? – Spiąłeś się.
Tak myślałem.
– Nic, pewnie będziesz zmęczony po sesji. – Westchnąłem.
Nie lubiłem takich wieczorów. Znikałeś na dwie godziny, wracałeś przed dwudziestą i jadłeś te swoje białkowe kolacje. Zwykle oglądaliśmy potem filmy, a ty nie chciałeś podżerać ze mną popcornu. Smutne. Wolałbym spędzać ten czas z tobą. Trochę mi tego brakowało. Miałeś wywiady, sesje, koncerty, spotkania z chłopakami, fanami, Saki i Sandrą. Do tego Organizacja Coś Tam i jakieś krótkie artykuły, dotyczące Kampanii. Miałeś ręce pełne roboty. Nie było nawet karteczek.
Smutne.
Zwykle przyjeżdżał po mnie Mans. Potem siedziałem w mieszkaniu i przeglądałem artykuły i komentarze. Miałem tego nie robić, ale nie mogłem się powstrzymać. Za dużo myślałem. Pisałem trochę z Kyu, ale mówił, że jest zajęty randkowaniem z Mai. W sumie to dobrze. Niech korzysta. Może zamieszkają razem?
Siostra chciała się spotkać, ale dziś miałem sesję, jutro spotkanie z Toru, potem znowu wasz koncert, następnie badania krwi i spotkanie z Ashem. Potem jeszcze Roy. Obiecałem jej, że spotkamy się w następny piątek. Powiedziałem, że wpadnę do niej po pracy, a ona oznajmiła, że za tydzień wprowadza się do niej Matt. Nie mogłem zrozumieć tego chłopaka, ale skoro siostra go kochała, to kibicowałem ich związkowi.
* * * * *
Denerwowałem się. Przed sesją urządziliśmy sobie wspólne golenie wszystkiego, co się da. Ogoliłem ci nawet nogi, bo zwykle miałeś włochate. Potem stałem nago przed lustrem i przyglądałem się swojemu odbiciu. Tak, schudło mi się trochę. Jeszcze tydzień albo dwa i będzie idealnie.
Tylko te dziwne nastroje. Co z nimi? Nie działo się nic złego, ale byłem nieco niespokojny. Może po prostu bałem się, że po zmniejszeniu dawki litu będę rozchwiany emocjonalnie? Niedługo pojadę zrobić badania krwi. Co wtedy? Roy mnie chyba opieprzy. Nie miałem pojęcia, jak to rozegrać.
No ale fizycznie czułem się dużo lepiej. Nie byłem już taki opuchnięty, zrzuciłem parę kilo, a włosy prawie przestały mi wypadać. Żyć nie umierać, nie?
Z Samuelem spotkaliśmy się po południu. Na początku rozmawialiśmy ogólnie o tym, jak ma wyglądać sesja, a potem skupiliśmy się na szczegółach. Miał tylko jedną asystentkę. Dziewczyna ogarnęła nasze włosy i cerę, ciągle nas czymś smarowała i pudrowała, a potem gdzieś zniknęła. Zostaliśmy tylko my i Samuel.
– Dobra, to wyluzujcie, zaraz zaczynamy – powiedział, a ja marzyłem o lampce wina. – Nie wolno, bo będziesz miał przebarwienia na twarzy – dodał, a ja westchnąłem i zerknąłem na ciebie.
Nie wiem, czy byłeś spięty. Chyba nie. Na pewno nie tak, jak ja.
Ciekawe, jak miałem wyluzować? Zwykle nie paradowałem przed obcymi osobami z penisem na wierzchu.
Bo penisy będą, prawda?
– Będą. – Uśmiechnął się, a ty objąłeś mnie ramieniem. – To będzie ładna, artystyczna sesja, spokojnie. Nic wulgarnego. Tylko piękno ciał, emocje i polot. Już ja o to zadbam. Dobra, to możecie się pocałować czy co tam robicie, żeby się rozluźnić. Za chwilę zaczynamy.
Spiąłem się jeszcze bardziej. Cholera, mogłem łyknąć prochy na uspokojenie. No, Senjuś, wdech-wydech.
– Dobra, zrzucać ciuchy – powiedział, a ty pocałowałeś mnie w policzek.
– No, skarbie, rozbieraj się.
Denerwowałem się trochę, ale zdjąłem ubrania i zostałem w samych bokserkach. Ty też.
– Dobra, to będzie kilka większych scen, potem wybierzemy najlepsze zdjęcia. Na początek może po prostu się obejmijcie, a ja spróbuję uchwycić wasze yin i yang – odezwał się znowu Samuel.
Zauważyłem, że był chyba w świetnym humorze. Ciekawe, dlaczego? Może po prostu miał dobry dzień?
Uśmiechnąłem się, a ty położyłeś mi dłonie na talii.
Jeszcze trochę, Senjuś, i pozbędziesz się tych boczków.
Patrzyłem ci prosto w oczy, może szukając wsparcia emocjonalnego, ale byłeś rozluźniony. Nic dziwnego, kochałeś swoje ciało. Ja też je kochałem. Serce mi waliło zbyt szybko. Zacisnąłeś leciutko palce, a ja oblizałem wargi. Nie odrywałem od ciebie spojrzenia. Prawie nie słuchałem, co mówił Samuel. Odgarnął mi trochę włosy, potem kazał ci przechylić głowę i zaczął robić zdjęcia. Chyba odpłynąłem. To była pewnego rodzaju medytacja. Patrzyłem ci w oczy i uspokajałem się.
Zadziałało.
– W porządku, dobrze wam idzie. Teraz przytulcie się brzuchami. Nie, tylko brzuchami – powiedział, gdy objąłeś mnie mocniej. – Właśnie tak. Senju, wypnij nieco pośladki. Tylko pośladki. Jeszcze trochę. Tak, bardzo dobrze. To jest właśnie odpowiedni kąt. – Zaśmiał się i dalej robił zdjęcia.
Chyba podobały mu się moje pośladki. Tylko o co chodziło z tym yin i yang? Że niby ja mam babską energię?
– Kaien, napnij biceps. O, świetnie – gadał dalej, a ty prężyłeś się dumnie.
Też miałeś przyśpieszony oddech.
– Teraz obejmij go ramieniem. Jednym. Dobrze.
– Druga dłoń na pośladek. Właśnie tak.
– Zaciśnij lekko.
– Pogładź Kaiena po policzku.
– Teraz dotknij jego włosów.
– Kaien, pracuj biodrami. Wypnij się lekko. Tak, masz świetne pośladki, pokaż to.
– Senju, trzymaj głowę prosto. Patrz mu w oczy. Odsuń się nieco. Dobrze, tak dobrze.
– Teraz patrzcie na mnie. W górę. Jeszcze. Kaien, zetrzyj ten uśmieszek z twarzy, masz być naturalny i trochę niewinny. Przestań rechotać, bo nie mogę. – Zaśmiał się Samuel, a ja też mimowolnie parsknąłem śmiechem.
Ty niewinny? Niedoczekanie jego. Objąłeś mnie, jak kazał, i pokręciłeś głową.
– Dobra. Przepraszam, już będę grzeczny – powiedziałeś, robiąc poważną minę.
Samuel też się skupił i dalej robił nam zdjęcia. Co chwila coś poprawiał, cmokał i przyglądał się nam, mrużąc oczy. Naprawdę lubił to, co robi.
A gdy znowu przytuliłeś mnie mocniej...
... tak myślałem.
Miałeś erekcję.
Otarłeś się o mnie lekko, a ja znowu się spiąłem.
– Senju, rozluźnij szczękę – odezwał się Samuel, ale pokręciłem głową.
– Nie mogę, on mnie rozprasza.
– Kaien? – zdziwił się.
– Mam niemały problem w bokserkach – powiedziałeś zupełnie poważnym głosem.
– Aha. – Zaśmiał się Samuel.
– Uchwycisz to? – Spojrzałeś na niego pytająco, a on znowu zmrużył oczy i cmoknął z zadowoleniem.
– Erekcję? Jasne.
– Ale... – Jęknąłem, ale zacisnąłeś mi dłonie na pośladkach.
– Jezu, kochanie, to tylko erekcja. Będzie fajnie wyglądać na zdjęciach, co?
– Tak – potwierdził Samuel. – Stań bokiem. Dobra, Senju, przytul się do niego od tyłu. O, właśnie tak. Wsuń mu palce w bokserki. Tylko trochę, same opuszki. Świetnie. Patrz przed siebie. Kaien, ty na mnie. Nie szczerz się.
– Dobra, dobra, sorki. Już łapię.
– Unieś brodę. Senju, odgarnij mu włosy. Dobrze. Teraz obaj patrzcie na mnie.
Ciągle gadał. Nawijał, wydawał polecenia i ogólnie próbował nas nakręcić. Rozluźniłem się trochę i delikatnie otarłem kroczem o twoje pośladki. Macałem bicepsy, pieściłem plecy i mięśnie brzucha. Matko, zawsze mnie fascynowało, jak szybko potrafiło się zmieniać ludzkie ciało. Kilka tygodni temu sam narzekałem, że tyję. Potem odstawiłem (prawie) lit i od razu zadziałało. Może przesadzałem z tym hejtem. Lubiłeś siłownię, chciałeś dobrze wyglądać, efekty były – chyba nie powinienem marudzić.
– Senju, rozpraszasz się – powiedział Samuel, a ja drgnąłem. – Kaien, przechyl lekko głowę, a Senju niech pocałuje cię w szyję. Nie chowaj twarzy, Senju.
Chwilę później poczułem twoją dłoń na kroczu.
– Co robisz? – szepnąłem, bo byłem zmieszany.
– Myślę, że byłoby fajnie, gdyby też ci stanął – powiedziałeś tak samo szeptem, a ja zacząłem się czerwienić. – No co? Dwa nabrzmiałe, ocierające się o siebie fiuty to bardzo udana wizja sztuki, nie? – zamruczałeś, gdy Samuel kazał mi odwrócić się do niego twarzą.
– Przestań – wychrypiałem, ale liznąłeś mnie w ucho.
– To tylko sesja, wyluzuj.
– Senju, otwórz oczy. – Usłyszałem głos Samuela. – Bardzo dobrze, to piękny wyraz twarzy. Kaien, możesz go jeszcze tak macać, widocznie działa.
Może i działało, ale czułem się dziwnie. Jednak gdy zdjęliśmy bokserki, poczułem się jeszcze dziwniej. Twardy, mokry fiut ślizgał się między moimi pośladkami, a ja stresowałem się, bo nie miałem erekcji. Masowałeś palcami moje sutki, potem łaskotałeś pępek i wewnętrzną stronę ud, a Samuel bez przerwy robił zdjęcia.
Potem przenieśliśmy się na łóżko. Duże, piękne, fioletowe łóżko. Pościel była w kolorze karminowej czerwieni. Piękne zestawienie kolorów. Znowu zacząłem się denerwować. Wiedziałem, że tak będzie. Nawet ci trochę zazdrościłem. Miałeś wyjebane. Samuel znowu kazał ci napinać mięśnie, a ja leżałem z zamkniętymi oczami i czułem, jak policzki mi płoną. Pewnie pięknie zlewały się z kolorem pościeli.
Gdy poczułem, jak całujesz mnie w szyję, odrzuciłem głowę i rozchyliłem wargi.
– O kurczę, wspaniale. Senju, zostań tak chwilę. To będzie świetna scena. Kaien, przestań się macać, chłopie, nie teraz – dodał ze śmiechem, a ja otworzyłem oczy.
– Ty matole – powiedziałem, ale zabrałeś dłoń z penisa.
– Nie masturbowałem się, tylko sprawdzałem poziom twardości.
– Boże, to nie porno. – Wywróciłem oczami, a Samuel znowu parsknął śmiechem.
– Senju, nie musisz się tak spinać – powiedział, a potem kazał nam się podnieść. – Bądź sobą. Wyluzuj i nie zwracaj na mnie uwagi. Skup się na Kaienie. Poczuj jego ciało. Poczuj swoje. Oddychaj głęboko i powoli, to bardzo pomocne. No, do dzieła.
Kilka scen przy ścianie, ozdobionej dziwnymi przedmiotami. Co to było? Sztuka modernistyczna?
Potem tysiąc ujęć w fotelu – pięknym, czarnym, skórzanym.
Następnie skrępowanie rąk i opaska na oczy – sofcik, czyli to, co lubię.
A później mi stanął. Po prostu poczułem, że straciłem kontakt z otoczeniem. Słyszałem głos Samuela, ale nie rozpraszał mnie. Może to przez tę opaskę. Nawet gdy poprawiał mi włosy albo ustawiał w odpowiedniej pozycji, nie spinałem się.
Gdy zauważył, że też mam erekcję, na tym się skupił. Szkoda, że mnie nie kręcił. Może gdyby było inaczej, podnieciłbym się od razu? Samuel miał na oko jakieś trzydzieści pięć lat, może nieco więcej. Był dość wysoki, ładnie zbudowany, ale w ogóle nie w moim typie. Nosił brodę i dziwną fryzurę, ale chyba nie o to chodziło. Nie wiem, czemu patrzyłem na facetów przez pryzmat pożądania. Przecież niczego mi nie brakowało, wręcz przeciwnie.
Pewnie po prostu nie miałem nic lepszego do roboty. No ale na przykład Toru był całkiem niezły. To znaczy, też nie w moim typie, ale no, nawet mógłbym z nim tego.
Im więcej o tym myślałem, tym bardziej się nakręcałem. To dobrze. Chyba się rozluźniłem i mogłem być sobą. Wyginałem się, wypinałem, potem przyjmowałem różne artystyczne pozycje, dotykałem twojego ciała i czułem napływające pożądanie. Twój zapach doprowadzał mnie do szaleństwa.
Profesjonalizm, Senju, bądź pro. Wdech-wydech.
Gdy znowu przyciągnąłeś mnie do siebie, zadrżałem. Wygiąłem się mocno i odrzuciłem głowę, a Samuel od razu zrobił kilka zdjęć. To był spontan, ale nie mogłem się pohamować. Sapnąłem i wtuliłem twarz w twoją szyję.
Boże, jak ja kochałem ten zapach. Był najlepszym afrodyzjakiem.
Potem musieliśmy patrzeć sobie w oczy i dotykać się samymi fiutami. Podziwiałem Samuela za spokój. Nie wiem, ile czasu minęło. Wkręciłem się w to i chciałem wypaść jak najlepiej.
– To jeszcze kilka scen i kończymy – odezwał się, gdy macałeś nasze członki.
– Samuel, mam pytanie – powiedziałeś, patrząc mu w oczy.
– Jasne, wal.
– Robisz zdjęcia wytrysków? – Wyszczerzyłeś się, a ja walnąłem cię w żebro.
Bez przesady.
– A myślisz, że tryśniesz? – Zaśmiał się, a ty westchnąłeś.
– Myślę, że tak.
– W porządku.
– Widzisz, kotku? Pełny profesjonalizm.
Ja pierdzielę.
– Dobra, to ja też mam pytanie – powiedziałem i postanowiłem trochę zaszaleć.
– Słucham.
– Też mam w sobie domina. Kaien mógłby uklęknąć i na przykład udawać, że bierze do ust.
– Mogę nie tylko udawać – wtrąciłeś, a Samuel zachichotał.
Zupełnie jak baba. A to ciekawe.
– Pewnie, zrobię kilka ujęć z bliska – powiedział, a ty osunąłeś się na kolana. – Senju, pośladki. Dobrze. Zuch chłopak, masz potencjał. Kaien, przechyl lekko głowę, a ty wsuń mu dłoń we włosy. Właśnie tak. Otwórz usta. Dobrze. A teraz samym czubkiem języka dotknij główki. Zostań tak chwilę. Świetnie wam idzie. Senju, pośladki.
Wygiąłem się lekko i dzielnie zamarłem w odpowiedniej pozycji. Twój ciepły język drażnił. Pobudzał. Kochałem to spojrzenie i zadziorny wyraz twarzy, ale Samuel widocznie nie. On chciał uległego ciebie, z niewinnym spojrzeniem. Nie wiem, jakim cudem mu się udało.
A może po prostu miałeś talent? Przecież kręciliście teledyski, prawda? O właśnie, kiedy następny? Byłeś całkiem niezłym aktorem.
Ja nie potrafiłem aż tak wyluzować. Ciągle się spinałem. Szkoda. Najpierw chichotałem, potem próbowałem jeszcze pobudzać penisa, ale w końcu mi opadł. Po prostu nie mogłem tego robić w obecności Samuela. Nie doszedłbym, na pewno. Za to ty bawiłeś się na całego. Żeby nie było zbyt wulgarnie, trysnąłeś mi na pośladki. Samuel tak kazał, żeby nie było widać odbytu. Ja tam nie miałem nic przeciwko. Chyba. Foty na pewno będą piękne.
Po wszystkim ubraliśmy się i poszliśmy zapalić, a on pokazywał nam zdjęcia. Obiecał, że w ciągu tygodnia wszystko ogarnie. Nie mogłem się nie zachwycać. Wyglądaliśmy obłędnie. Nie byłem ani trochę gorszy od Emila. Czy to już narcyzm?
Uspokoiłem się, nawet wyciszyłem. Nie byłem już podniecony ani spięty. Cóż, to moja pierwsza taka sesja, nie powinienem wymagać od siebie zbyt wiele. Może kiedyś to powtórzymy i pójdzie mi lepiej? Nie wszystko musi się kończyć seksem, nie?
* * * * *
Wieczorem jak zwykle pojechałeś na siłownię, a ja czytałem o licie. Jutro badania krwi. Niedawno Kot powiedział, że robił test na HIV. Wiedziałem, że coś było nie tak. Najpierw te tajemnice, potem gumki, następnie jego doły. Dobrze, że test wyszedł mu negatywny.
Ale i tak myślałem o sobie. O nas. Może też powinniśmy? Tylko po co? Nie, kurczę, Senju, to jest chowanie głowy w piasek.
Ale nie rozmawialiśmy o tym.
Wróciłeś około dwudziestej pierwszej, znowu jadłeś to swoje białko, a ja po raz kolejny doszedłem do wniosku, że przesadzasz. Ale pewnie po prostu tego nie rozumiałem. Nie da się mieć takiego ciała bez wyrzeczeń. Kochałem te bicki i piękne, jędrne poślady, ale no... kurczę. Trochę czułem, że za bardzo się na tym skupiasz. Dobra, podczas koncertów zrzucałeś koszulkę i wszyscy ślinili się na twój widok (Tulku też zrzucał, ale biedaka prawie nie było widać za bębnami, perkusiści to mają przekichane, nie?), ale brakowało mi tego starego Kaiena, który wcinał ze mną w nocy kanapki z majonezem. Kaiena, który kochał śmieciowe żarcie. Kaiena, który podżerał w nocy. Pił dużo piwa. Wina. Palił tyle co ja (miałem rzucić, nie?). Ogólnie miał wyjebane i był spontaniczny.
Kiedyś myślałem, że tylko kobiety skupiają się na wyglądzie, tak do przesady. Ale gdy sam zacząłem tyć (z powietrza), a ty obsesyjnie latać na siłkę, zrozumiałem, jak bardzo się myliłem. Miałem tylko nadzieję, że nie ucierpi na tym nasz związek. Pod tym względem bardzo się różniliśmy. Ale to ty się zmieniałeś, nie ja. Widocznie siłownia dawała ci większego kopa niż wieczory ze mną. Cóż, życie.
Było mi po prostu przykro.
Trochę.
Bardzo.
* * * * *
Podczas przerwy obiadowej pojechałem zrobić badania krwi. Denerwowałem się. Ostatnio byłem nerwusem, no ale miałem powody. Jak zwykle, podwiózł mnie Mans.
– Cześć, Junko – powiedziałem do młodej okularnicy w recepcji.
– Hej, Senju. – Uśmiechnęła się promiennie. – Co tam?
– Mam zrobić badania. Jak zwykle. Nic wielkiego.
– Powodzenia. – Znowu się uśmiechnęła, a ja skierowałem się do gabinetu.
Byłem umówiony, więc nie musiałem czekać. Zresztą, nigdy nie musiałem. Czasem opłaca się mieć bogatego i sławnego faceta. Już dawno przestałem się tym zadręczać. Miałem swoją kasę, marną, co prawda, ale miałem. No i wystawa. Może się trochę wybiję. Boże, nawet wystawę załatwiłeś ty. Niczego nie mogłem zrobić sam. Żałosne.
Westchnąłem i wszedłem do gabinetu. Gruba, młoda pielęgniarka od razu uśmiechnęła się szeroko i zaprosiła mnie do środka. Wiedziałem, że mnie lubi. Przyznała się kiedyś, że uwielbia wasz zespół, a gdy dowiedziała się, że jesteś w związku z mężczyzną, bardzo ci kibicowała. No to miała szczęście, bo okazało się, że facet Kaiena był jej pacjentem.
– Wbrew pozorom lit jest dobrym lekiem – powiedziała, wbijając mi igłę w żyłę.
Wziąłem głęboki wdech i spojrzałem w okno. Nie lubiłem pobierania krwi. Nie bałem się igieł, ale jakoś niezbyt mnie to kręciło. Raz nawet zemdlałem (to było sto lat temu), ale byłem wtedy na czczo. Ależ najadłem się wstydu.
– Mamusiu, ten pan zemdlał? – Jakaś mała dziewczynka stała i gapiła się na mnie z zaciekawieniem, a pielęgniarka próbowała mnie ocucić.
Nie, nie chciałem teraz o tym myśleć. To było dawno temu. NIE LICZY SIĘ.
– Nie wiem, mam masę skutków ubocznych. – Westchnąłem, a Amane uniosła brew i znowu się uśmiechnęła.
– Wszyscy mają. Ale skoro ci pomaga, to warto.
– No właśnie nie wiem. – Westchnąłem ponownie i spojrzałem jej prosto w oczy.
Od wczoraj o tym myślałem, ale nie miałem pojęcia, jak to rozegrać. Przyznać się? Powiedzieć prawdę? Prosić o pomoc? A jak nie zrozumie?
Serce mi waliło jak oszalałe, nawet dłonie miałem mokre od potu.
– Dobrze się czujesz? Słabo ci? – spytała, dotykając mojego czoła.
– Nie, w porządku. Tylko...
– Tak? – Spojrzała na mnie tymi swoimi ładnymi, ciemnymi oczami, a ja poczułem się jak w transie.
To pewnie słabość po pobraniu krwi.
– No bo... Amane, mam do ciebie prośbę – wyszeptałem, a ona zdziwiła się jeszcze bardziej.
– Jasne, dla ciebie wszystko. – Zaśmiała się, ale nie byłem tego taki pewien.
– Wiem, że nie musisz tego popierać ani rozumieć, ale mam problem.
– I ja mogę ci pomóc?
– Myślę, że tak. Pamiętasz, jak napisali, że facet Kaiena jest chory psychicznie, a ty zaprzeczyłaś?
– Jak mówiłam, dla ciebie wszystko. – Uśmiechnęła się, a ja poczułem, że czoło mi się poci.
I skronie.
– Znowu coś napisali? – spytała, ale pokręciłem przecząco głową.
– Nie, chodzi o badania.
Boże, ale się denerwowałem. A jak mnie opieprzy? Wyrzuci za drzwi? Nie będzie przecież dla mnie ryzykować. Mogą ją za to wywalić z pracy.
– O lit? Coś jest nie tak? – spytała, a ja westchnąłem.
– Powiedz po prostu, czy mogłabyś to zrobić, ale o nic nie pytaj, OK? – Spojrzałem na nią łagodnie, a ona zmarszczyła brwi.
– Coś kręcisz, ale mów.
– Z pewnych względów zmniejszyłem dawkę i pewnie będę miał zjebane wyniki, za co mój psychiatra mnie opieprzy.
– Sam zmniejszyłeś? Dlaczego?
– Prosiłem, żebyś nie pytała. Miałem powody. Najpierw Roy mi ją zmniejszył, ale to nie pomogło. A potem...
– Senju, wiem, że może jestem marudzącą babą, ale nie wolno tak robić. Przecież wiesz.
– Wiem.
– Ale rozumiem, że miałeś powody. To przez te skutki uboczne? Czemu nie pogadałeś z tym Royem? Może przepisałby ci Depakine.
– Amane.
– Tak?
– Jeśli te badania wyjdą bardzo chujowe, czy mogłabyś... – Nie dokończyłem, bo zaschło mi w gardle.
Kurwa, nie umiem tego robić. Nie potrafię prosić o takie rzeczy.
– Chcesz, żebym je sfałszowała? To znaczy, podmieniła? – Zamrugała, patrząc mi w oczy.
– Wybacz, nie powinienem cię o to prosić.
– Nie powinieneś. Właśnie. Mogą mnie za to wyrzucić z pracy.
– Przepraszam. – Westchnąłem i odchyliłem głowę.
Ależ było mi gorąco. Cholera, po co to wszystko? To był głupi pomysł. Może powinienem grzecznie brać lit i nie narzekać? Roztyć się, stracić włosy i znowu mieć wzdęcia? To nic, prawda?
Kurczę, nie chciałem tak.
W ogóle nie chciałem brać leków. Czułem, że już jest dobrze.
– Senju, słuchasz mnie? – Amane dotknęła mojego ramienia.
– Tak.
– Zobaczymy, jakie będą te wyniki. Chciałabym ci pomóc, ale wiesz, że to, co robisz, jest bardzo nieodpowiedzialne, prawda? Lubię cię, ale nie wiem, czy będę mogła pomóc. Mam teraz wyrzuty sumienia.
– W porządku.
– Porozmawiaj z Royem, niech ci zmieni na Depakine.
– Podobno tyje się po tym jeszcze bardziej.
– Przecież ty jesteś szczupły – powiedziała, nieco urażona.
No tak, nie zdążyłem ugryźć się w język. Amane miała nadwagę, a ja jej nawijałem o tyciu. Jestem taktowny jak cholera.
Westchnąłem ciężko i znowu spojrzałem w okno.
Wszystko przepadło.
– Dobra, postaram się coś z tym zrobić – odezwała się po dłuższej chwili milczenia.
– Naprawdę?
– Tak. Dobrze ci radzę – porozmawiaj z psychiatrą.
– Dziękuję, Amane. Ratujesz mi tyłek.
– Wiem. – Uśmiechnęła się.
– To już pójdę.
– Tylko ten jeden raz. To się więcej nie powtórzy. Pogadaj z lekarzem.
– Jasne. Jesteś cudowna.
– Wiem.
Miałem ochotę skakać ze szczęścia. Mans o nic nie pytał, a ja wierzyłem, że wszystko się ułoży. Na bank pogadam z Royem.
Nie pogadałem. Amane podmieniła wyniki, ale i tak odetchnąłem z ulgą. Nie byłem przecież chory. Miałem tylko lekkie zaburzenia osobowości. Kto nie miał, nie? Wkurzały mnie te leki, terapie i wszystko inne. Chciałem być normalny. Każdy przecież miewał wahania nastroju. Cholera, no.
W środę nie wziąłem litu.
W czwartek też.
W piątek miałem się spotkać z siostrą.
Nic złego się nie działo.
Jeśli w weekend też będzie dobrze, to odstawię lit całkowicie.
Chciałem być normalny.