Americana 1
Dodane przez Aquarius dnia Pa糳ziernika 09 2016 21:43:15


Rozdzia艂 1. Poprockowy Bieber, czyli witaj Jasiu w „艢wiecie wed艂ug Ludwiczka”

Aleks spojrza艂 na szczup艂ego ch艂opaka i zamruga艂, nie wierz膮c w to co widzi. Niesamowicie wychudzone cia艂o, grzywka jak u Biebera, nie m贸wi膮c ju偶 o tych ciuchach… Fabrycznie sprane spodnie (pewnie z Zary, bo przecie偶 teraz jest modna), sk贸rzana kamizelka prosto z jakiej艣 sieci贸wki (haemy albo inne housy), 膰wiekowa bransoleta i te tunele. Tylko jedno nasuwa艂o mu si臋 na my艣l, kiedy patrzy艂 na tego dzieciaka – o ja kurwa pierdol臋.
Zerkn膮艂 w bok, na Remka, maj膮c nadziej臋, 偶e ten zaraz wydrze si臋 na ca艂e gard艂o, tak jak zawsze to robi艂, gdy mia艂 co艣 wa偶nego do powiedzenia, i og艂osi im, 偶e to co stoi przed nimi to tylko ma艂o 艣mieszny 偶art. Ale sekundy mija艂y. Zegar wisz膮cy na 艣cianie gara偶u tyka艂 i tyka艂, a Aleks 偶adnego gromkiego „ale z was idioci, bek臋 kr臋c臋!” nie s艂ysza艂.
– No… – mrukn膮艂 w ko艅cu Adam i podrapa艂 si臋 po swojej 艂ysinie. – To ten…
– Nazywam si臋 Ja艣 – odezwa艂 si臋 w ko艅cu poprockowy Biber, jak ju偶 zosta艂 ochrzczony w my艣lach Aleksa. I nagle zrobi艂o si臋 jeszcze dziwniej… Ja艣. Co to, ku藕wa, prima aprilis w listopadzie?
– To tylko nam jeszcze Ma艂gosi brakuje – rzuci艂 w ko艅cu sfrustrowany, nie mog膮c wytrzyma膰 tej ciszy. – Remek, powiedz nam, 偶e ten tw贸j geniusz dopiero do nas dojdzie – zwr贸ci艂 si臋 do przyjaciela i pos艂a艂 mu ostrzegawcze spojrzenie, jasno m贸wi膮ce, 偶e nie chce us艂ysze膰 innej wersji. Remigiusz w odpowiedzi za艣mia艂 si臋 jedynie, pokazuj膮c wszystkim swoje lekko po偶贸艂k艂e i krzywe z臋by.
– No. To jest m贸j geniusz. Chod藕, Jasiek. Poka偶 idiotom jak si臋 gra – powiedzia艂 beztroskim tonem, jak zawsze zreszt膮. Nigdy do niczego nie podchodzi艂 powa偶nie, ca艂e jego 偶ycie to by艂a jedna wielka zabawa i czasem mu tego Aleks zazdro艣ci艂. Nieposiadanie zmartwie艅 na pewno jest czym艣 przyjemnym. Remek mia艂 wszystko – bogatych rodzic贸w i zapewnion膮 przysz艂o艣膰. Powodzi艂o mu si臋, jako jedynemu z ich tr贸jki.
– Czekaj, czekaj! – przerwa艂 mu Aleks. – Najpierw kr贸tkie pytania. Ulubiony zesp贸艂? – warkn膮艂 i spojrza艂 na nowego tak, jakby chcia艂 zabi膰 go wzrokiem. Albo mo偶e i chcia艂, sam do ko艅ca nie wiedzia艂, ale z pewno艣ci膮 by艂oby lepiej, gdyby poprockowy Bieber pad艂 mu pod nogami trupem lub przynajmniej uciek艂 z p艂aczem i ju偶 nigdy nie wr贸ci艂.
– Nirvana – odpowiedzia艂 Jasiek tak piskliwym g艂osikiem, 偶e Aleks a偶 nabra艂 ochoty na walni臋cie g艂ow膮 w 艣cian臋. Mo偶e by膰 gorzej? – zapyta艂 samego siebie w my艣lach, ale szybko odpu艣ci艂. Naogl膮da艂 si臋 za du偶o kresk贸wek za dzieciaka, po takim pytaniu zazwyczaj g艂贸wny bohater tylko bardziej dostawa艂 po ty艂ku. Wtedy tu偶 nad jego g艂ow臋 w magiczny spos贸b przyp艂ywa艂a chmurka burzowa i zaczyna艂a wali膰 piorunami.
– Nirvana. – Za艣mia艂 si臋 i pokr臋ci艂 g艂ow膮. Wiedzia艂 偶e to us艂yszy. By艂o tylko kilka mo偶liwo艣ci: Nirvana, AC/DC, Rolling Stones i Guns’n’Roses. Czyli wszystko to, co najpopularniejsze.
– Wymie艅 mi sk艂ad Nirvany – powiedzia艂 od razu, b臋d膮c przekonanym, 偶e tu m艂odzika zagnie. Ten jednak u艣miechn膮艂 si臋 z zadowoleniem, a偶 w policzkach powsta艂y mu lekkie do艂eczki.
– Z kt贸rego roku? – odparowa艂 i Aleks na chwil臋 zapatrzy艂 si臋 na niego g艂upio. Ockn膮艂 si臋 dopiero po kilku sekundach, nie maj膮c zamiaru odpuszcza膰 dzieciakowi. W ko艅cu skoro powiedzia艂o si臋 a, trzeba powiedzie膰 te偶 be.
– Pocz膮tki.
– Cobain i Novoselic, kilka miesi臋cy na perkusji Burckhard, p贸藕niej Dale Crover z zespo艂u Melvins, dalej Dave Foster. Co艣 jeszcze chcesz wiedzie膰 o Nirvanie? – zapyta艂 i na jego bu藕ce pojawi艂 si臋 z艂o艣liwy u艣mieszek, kt贸ry ni w z膮b nie pasowa艂 do jego 艂agodnych rys贸w twarzy. Aleks zmarszczy艂 brwi, gdy us艂ysza艂 艣miech Remka i kpi膮ce parskni臋cie zazwyczaj cichego Adama. Dzieciak wybrn膮艂 z jego pu艂apki... bardzo dobrze wybrn膮艂, cholera.
– Ja wiedzie膰 nie musz臋 – prychn膮艂. Nie przepada艂 za Nirvan膮, uwa偶a艂 偶e jest ca艂a masa innych, znacznie ciekawszych zespo艂贸w, ale musia艂 przyzna膰, 偶e si臋 Bieber wyku艂. Pewnie cz臋sto ju偶 s艂ysza艂 takie pytanie od ludzi, kt贸rzy interesowali si臋 ci臋偶kimi brzmieniami. Tak, tak z pewno艣ci膮 by艂o i Aleks nawet nie chcia艂 my艣le膰, 偶e ten ma艂y pozer naprawd臋 s艂ucha艂 Nirvany z zami艂owania do muzyki, a nie przez to, 偶e wszyscy jarali si臋 latami dziewi臋膰dziesi膮tymi.
– Okej, okej. – Wtr膮ci艂 nagle Remek. – Zagrajmy co艣 – powiedzia艂.
– Red Hot Chili Peppers, She looks to me z p艂yty Stadium Arcadium, znasz? – Naprawd臋 nie mia艂 zamiaru odpuszcza膰 Ja艣kowi. Chcia艂 mu pokaza膰 jak ma艂o wie o muzyce i 偶e z nim, mistrzem oczywi艣cie, nie ma co si臋 r贸wna膰.
– Macie nuty? – zapyta艂 i spojrza艂 na Remka.
– Nuty?! Nuty?! – prycha艂 Aleks, a偶 czerwieniej膮c ze z艂o艣ci. – Nigdy, kurwa, nut na oczy nie widzia艂em! Nie m贸w, 偶e grasz z nimi!
– Mam nuty – wtr膮ci艂 Remek i zgromi艂 Aleksa jasno m贸wi膮cym wzrokiem, 偶e lepiej by by艂o, gdyby ten si臋 w ko艅cu przymkn膮艂. Ale bynajmniej on nie mia艂 takiego zamiaru. Nie podoba艂 mu si臋 ten M艂ody, nie chcia艂 wpu艣ci膰 go do ich zespo艂u! Znajd膮 kogo艣 lepszego albo i nie znajd膮, jako艣 sobie poradz膮, byleby tylko zachowa膰 imid偶. – I jak chcesz, to mog臋 ci je pokaza膰, wreszcie je zobaczysz – prychn膮艂.
Aleks przewr贸ci艂 oczami i ju偶 nic nie powiedzia艂. Zawsze czu艂 si臋 wyj膮tkowy przez to, 偶e uczy艂 si臋 gra膰 ze s艂uchu, a nut do teraz nie potrafi艂 czyta膰. Uwa偶a艂 偶e to nadawa艂o jego grze charakteru, wszystkie nieczysto艣ci obraca艂 w swoje zalety. Taki mia艂 styl i ju偶, a teraz mu Bieber wyskakuje z nutami.
Adam westchn膮艂 ci臋偶ko i przeszed艂 obok Ja艣ka, po czym usiad艂 za perkusj膮. Spojrza艂 na nich zm臋czonym wzrokiem, a oni od razu zrozumieli, 偶e to znak by si臋gn臋li po swoje gitary, bo ich kumpel nie chce d艂u偶ej marnowa膰 czasu. Zawsze wola艂 po艣wi臋ci膰 go na spanie, ale i tak wiecznie nie mia艂 na nic si艂y, a pod oczami ju偶 od kilku d艂ugich lat malowa艂y mu si臋 mocne cienie. Wygl膮da艂 tak, jakby ca艂e 偶ycie nie widzia艂 艂贸偶ka, co oczywi艣cie bardzo mija艂o si臋 z prawd膮, bo po艂ow臋 dnia to on przesypia艂.
– Okej. Jedna, jedyna pr贸ba, rozumiesz, M艂ody? – rzuci艂 Aleks i z艂apa艂 za swoj膮 gitar臋 stoj膮c膮 pod 艣cian膮 gara偶u Remka.
Grali w nim odk膮d poszli w tr贸jk臋 do gimnazjum i postanowili za艂o偶y膰 zesp贸艂. Do dzi艣 pami臋ta艂 pierwsz膮 rozmow臋 na ten temat, zbieranie pieni臋dzy na sprz臋t i oczywi艣cie rado艣膰, gdy okaza艂o si臋, 偶e ojciec Remigiusza nie potrzebuje gara偶u. Przez te kilka lat zd膮偶yli zrobi膰 w nim naprawd臋 艣wietn膮 sal臋 do nagra艅, co oczywi艣cie niema艂o kosztowa艂o. Ale dla muzyki Aleks by艂 w stanie zrobi膰 wszystko, dos艂ownie.
D艂u偶sz膮 chwil臋 zaj臋艂y im przygotowania, sprawdzanie brzmienia gitar, pod艂膮czanie ich do piec贸w… To wszystko by艂o takie m臋cz膮ce, najgorsza cz臋艣膰, kt贸r膮 Aleks zawsze robi艂 na odwal si臋. Wola艂 szybko przej艣膰 do tego, co przyjemniejsze, czyli do gry. Da膰 si臋 wci膮gn膮膰 muzyce i na chwil臋 zapomnie膰, 偶e jest Aleksandrem Bia艂eckim i 偶e ma tak bardzo zjebane 偶ycie. Ale kto w dzisiejszych czasach nie mia艂? – powtarza艂 sobie zawsze. By艂 twardym, dwudziestoczteroletnim facetem, mocno st膮paj膮cym po ziemi. Na wszystko musia艂 sobie zapracowa膰 i tylko moment gry potrafi艂 go odci膮gn膮膰 od nieprzyjemnych my艣li dnia codziennego.
W艂a艣nie dlatego gardzi艂 takimi jak Jasiek. Nienawidzi艂 ich, bogatych smarkaczy, kt贸rzy mieli wszystko. Niby Remek te偶 taki by艂, ale jednak… Remek to Remek, jego najlepszy przyjaciel. On i Adam wiedzieli o Aleksie wszystko. No… Prawie. By艂y rzeczy, kt贸re wola艂 przemilcze膰. Musia艂 je przemilcze膰, by w ich oczach dalej by膰 tym samym Bia艂eckim (b膮d藕 Bia艂asem, ale tego przezwiska nienawidzi艂, by艂o tak cholernie rasistowskie), co w wieku siedemnastu lat zamieszka艂 sam i zacz膮艂 si臋 utrzymywa膰 – niewa偶ne jak, w szczeg贸艂y ich nie zag艂臋bia艂.
Remek rozpocz膮艂 pierwszym akordem i spojrza艂 na Aleksa, kt贸ry ju偶 by艂 w swoim 艣wiecie. Wszed艂 w odpowiednim miejscu ze swoim basem, a偶 zamykaj膮c oczy. Porusza艂 si臋 w rytm muzyki i wtedy us艂ysza艂 to… Mocny, ci臋偶ki g艂os Ja艣ka. Przeszywaj膮cy, wpadaj膮cy w ucho, sprawiaj膮cy, 偶e a偶 dosta艂 przyjemnych dreszczy. By艂 zupe艂nie inny od tego piskliwego d藕wi臋ku, wydobywaj膮cego si臋 z jego gard艂a podczas rozmowy. Uchyli艂 powieki i zerkn膮艂 na 艣piewaj膮cego i jednocze艣nie graj膮cego ch艂opaka. A偶 uchyli艂 usta, nie wiedz膮c co ma o tym my艣le膰. Czu艂, 偶e bardzo pomyli艂 si臋 co do niego. 呕e nie powinien go os膮dza膰.
Wszystkiego jednak si臋 wypar艂, kiedy sko艅czyli gra膰. Pr臋dzej by sobie sw贸j zakolczykowany j臋zyk odgryz艂, ni偶 przeprosi艂 Biebera!
– Kiepsko – powiedzia艂 w ko艅cu i prychn膮艂, patrz膮c na M艂odego z g贸ry, a przynajmniej si臋 stara艂, bo dzieciak by艂 wy偶szy od niego o kilka centymetr贸w, co tylko bardziej irytowa艂o Aleksa. Zawsze mia艂 kompleks wzrostu, w ko艅cu mierzy艂 marne metr sze艣膰dziesi膮t dziewi臋膰.
– Chyba m贸wisz o sobie – prychn膮艂 Jasiek i u艣miechn膮艂 si臋 drwi膮co. – Niedoci膮gasz czasem, za bardzo szarpiesz i grasz nieczysto – powiedzia艂 wypinaj膮c dumnie sw膮 cherlaw膮 pier艣, a w gara偶u momentalnie zapad艂a cisza. Wzrok ka偶dego pow臋drowa艂 na nowego gitarzyst臋, a zarazem wokalist臋. Remek spogl膮da艂 na niego z niedowierzaniem i lekkim przera偶eniem, bo wiedzia艂 jakie jego s艂owa b臋d膮 mie膰 skutki. Aleksowi nie m贸wi艂o si臋, 偶e gra nieczysto! Spojrzenie Adama by艂o jedynie zaciekawione, ale za to Bia艂eckiego ocieka艂o istn膮 furi膮.
– Nieczysto? – zapyta艂 na poz贸r bardzo spokojnie. – Gram nieczysto, tak? – U艣miechn膮艂 si臋 drwi膮co i nagle odetchn膮艂, po czym zacmoka艂 z dezaprobat膮. – Dziecinko, wiele jeszcze musisz si臋 nauczy膰.
– Dziecinko – sparodiowa艂 Jasiek i zrobi艂 krok w jego stron臋, 艣ciskaj膮c w d艂oni gryf gitary – m贸wi臋 tylko to co s艂ysz臋.
Niemal s艂ycha膰 by艂o zgrzytni臋cie aleksowych z臋b贸w. To by艂o jak cios w twarz, a Aleks z pewno艣ci膮 nie da si臋 bi膰. Zacisn膮艂 pi臋艣膰, modl膮c si臋 tylko, by nie podej艣膰 do m艂okosa i go nie zdzieli膰.
– Spokojnie, Alek – odezwa艂 si臋 Remek z uspokajaj膮cym u艣miechem, zapewne wiedz膮c, 偶e je偶eli czego艣 nie zrobi, to 藕le si臋 sko艅czy. Remigiusz mia艂 raczej spokojn膮 natur臋, by艂 typem 偶artownisia, ale nienawidzi艂 k艂贸tni, nie to co Aleks, kt贸ry a偶 pcha艂 si臋 tam, gdzie by艂o gor膮co.
– Aleks – warkn膮艂 w odpowiedzi. Nienawidzi艂 innych zdrobnie艅. Wszystkich Alk贸w i Olk贸w.
– Mo偶e zagramy co艣 z Offspring, hm? – odezwa艂 si臋 nagle Adam i, jak to mia艂 w swoim zwyczaju, ziewn膮艂 szeroko. By艂 wielkim facetem, 偶eby nie powiedzie膰 ogromnym. Mierzy艂 grubo ponad metr dziewi臋膰dziesi膮t (prawie dobija艂 do dw贸ch!), co przy jego naprawd臋 rozro艣ni臋tych mi臋艣niach wygl膮da艂o dosy膰 przera偶aj膮co. Opr贸cz spania i grania, Adam lubi艂 jeszcze tylko jedno – 膰wiczenia. Gdy akurat nie drzema艂, wyciska艂. Przy nim Aleks wygl膮da艂 naprawd臋 n臋dznie. Mo偶e nie by艂 tak chudy jak Jasiek, ale jego niski wzrost wszystko przekre艣la艂. Ci膮gle patrzy艂 na Adama z odchylon膮 g艂ow膮, ju偶 go szyja od tego bola艂a!
– Zrobi艂e艣 to specjalnie – burkn膮艂 Bia艂ecki tonem nieprzypominaj膮cym doros艂ej, dwudziestoczteroletniej osoby, a dziecka. W ko艅cu nie od dzi艣 Remek i Adam wiedzieli, 偶e The Offspring by艂 ulubionym zespo艂em Aleksa ju偶 za czas贸w smarka.
Pami臋ta艂 ten dzie艅, gdy by艂 u babci i w przerwie mi臋dzy bajkami na Cartoon Network czy tam Fox Kids prze艂膮czy艂 na MTV (wtedy jeszcze niemieckie). Po raz pierwszy zobaczy艂 teledysk Pretty Fly. Zakocha艂 si臋 od razu. W brzmieniu, imid偶u, we wszystkim. P贸藕niej, gdzie艣 na rynku, dorwa艂 p艂yt臋 Americana, oczywi艣cie nieoryginaln膮, bo kupi艂 j膮 prawie za grosze, ale niestety nie mia艂 za bardzo na czym jej s艂ucha膰. Jego magnetofon odtwarza艂 tylko kasety, musia艂 wi臋c zarobi膰 na co艣 porz膮dniejszego. Chyba przez rok wyprowadza艂 g艂upiego kundla s膮siadki, nim wreszcie uzbiera艂 odpowiedni膮 sum臋.
Teraz, gdy to wspomina艂, zawsze si臋 rozczula艂. 呕aden zesp贸艂, cho膰by nie wiedzia艂 jak dobry, nigdy nie b臋dzie dla niego lepszy ni偶 Offspring.
You’re gonna go far kid – zamrucza艂 pod nosem i spojrza艂 na Ja艣ka. – Chyba znasz, co? – A je偶eli nie znasz, to blu藕nisz, doda艂 ju偶 w my艣lach.
– Znam – prychn膮艂 i wbi艂 w Aleksa gro藕ny wzrok. Ten nie mia艂 jednak zamiaru ust臋powa膰, nie polubi艂 dzieciaka, wi臋c chcia艂 mu pokaza膰 jak bardzo. Przez kilka chwil trwa艂a za偶arta walka na spojrzenia, podczas kt贸rej Bia艂ecki odkry艂, 偶e jedynym, co wyr贸偶nia艂o M艂odego z t艂umu (oczywi艣cie opr贸cz jego pozerskiego stroju prosto z sieci贸wki), by艂y oczy. Du偶e, otoczone g臋stymi, jasnymi rz臋sami. I niebieskie. A Aleks uwielbia艂 niebieskie oczy, ale to mo偶e dlatego, 偶e sam mia艂 ma艂e, szare mysie oczka.
– Zaraz b臋dziesz mia艂 okazj臋 pokaza膰 jak bardzo – prychn膮艂 i sprawdzi艂 jeszcze raz brzmienie gitary. Uzna艂, 偶e jest okej (nigdy nie robi艂 tego ze stroikiem, uwa偶a艂, 偶e to zabija d藕wi臋k), wi臋c spojrza艂 wyczekuj膮co na Ja艣ka. Ten przewr贸ci艂 oczami, Adam wybi艂 pa艂eczkami rytm i od razu zacz臋li. – Za szybko! – warkn膮艂 Aleks w pewnym momencie. Remek a偶 przewr贸ci艂 oczami, a wszystkie instrumenty w kilka chwil zamilk艂y.
– Aleks… – Rzadko kiedy grali co艣 z repertuaru Offspring, bo zawsze ko艅czy艂o si臋 tak samo. Podczas gdy do innych utwor贸w Bia艂ecki mia艂 raczej lu藕ne podej艣cie, tak w kawa艂kach swojego ulubionego zespo艂u wy艂apywa艂 ka偶dy b艂膮d.
– Ty wyszed艂e艣 za szybko z basem – prychn膮艂 Jasiek i a偶 zadar艂 ten sw贸j piegowaty nos (tak jak kiedy艣 si臋 Aleksowi piegi podoba艂y, tak teraz stwierdzi艂, 偶e to najgorsze, co mo偶e by膰) jeszcze bardziej. Ma艂y, zadufany smarkacz, pomy艣la艂 Bia艂ecki, a偶 gryz膮c j臋zyk, 偶eby nie powiedzie膰 czego艣, za co Remek go zgani. – Remigiusz dobrze prowadzi艂, jedynym, kt贸ry tu wszystko psuje, jeste艣 ty. – Wzruszy艂 ramionami. Tego ju偶 by艂o za wiele. Za co艣 takiego ma艂emu gnojkowi nale偶a艂o si臋 w pysk. I to nie raz. Dwa albo trzy te偶 nie.
– To sko艅czmy na dzisiaj, co? – odezwa艂 si臋 Remek, pr贸buj膮c jako艣 za艂agodzi膰 sytuacj臋. Mo偶e i Jasiek by艂 jego kuzynem (niby dalekim, w艂a艣ciwie to Aleks nie do ko艅ca wiedzia艂, bo gdy mu Remek o tym m贸wi艂, przysypia艂), ale Bia艂ecki nie mia艂 zamiaru mu takiej zniewagi popuszcza膰! – P贸jdziemy na piwo? Ja stawiam! – I to zadzia艂a艂o. Jedno, ale jak mi艂e dla ucha zdanie. „Ja stawiam” tak pi臋knie brzmia艂o z ust Remka, 偶e Aleks a偶 si臋 u艣miechn膮艂. Kiwn膮艂 g艂ow膮, zapominaj膮c na chwil臋 o zarozumia艂ym wyrostku.
– Mnie tam pasuje – odezwa艂 si臋 ugodowo Adam i wsta艂. Remigiusz westchn膮艂, ale odstawi艂 swoj膮 gitar臋 na stojak i popatrzy艂 na nich zbola艂ym wzrokiem. Prawdopodobnie ju偶 przeczuwa艂, 偶e na jednym piwie to si臋 nie sko艅czy i wyda maj膮tek.

***


W ich mie艣cie nie by艂o zbyt wielu cichych knajp, gdzie mo偶na posiedzie膰, wypi膰 piwo (tanie, 偶eby nie wyda膰 przy tym ca艂ej swojej wyp艂aty) i pos艂ucha膰 sobie dobrej muzyki. Wi臋kszo艣膰 pub贸w upad艂a, trzyma艂y si臋 jedynie kluby z dyskotekow膮 muzyk膮, w kt贸rych aleksowa stopa nawet by nie posta艂a, bo z ca艂ego serca brzydzi艂 si臋 takich miejsc. Uchowa艂 si臋 jednak jeden bar o dumnej nazwie Chmiel, kt贸rego w艂a艣cicielem by艂 starszy, brodaty harleyowiec. Piwo za pi臋膰 z艂otych, wi臋c cena przyst臋pna, muzyka rockowa albo punkrockowa, dlatego Aleks czu艂 si臋 tam jak u siebie.
– O dwudziestej trzeciej b臋d臋 si臋 zbiera膰 – powiedzia艂 od razu Remkowi, by nie przeci膮gali dzisiejszego wypadu w niesko艅czono艣膰.
– Ju偶? – zdziwi艂 si臋, kiedy z艂apa艂 za swoje piwo i ruszyli do sto艂u. Wn臋trze knajpy by艂o bardzo ciemne, roz艣wietla艂y je jedynie s艂abe lampy pod ceglanym sufitem. Panowa艂 tu zapach charakterystyczny dla piwnic, bo w艂a艣nie si臋 w niej znajdowali, ale to wszystko sk艂ada艂o si臋 na naprawd臋 przyjemny obraz pubu Chmiel. Mia艂 sw贸j niepowtarzalny klimat, co Aleks ceni艂.
– No, mam nock臋 – sk艂ama艂 od razu, nawet nie mrugn膮wszy okiem. To ju偶 by艂o dla niego naturalne, 艂ga艂 w ten spos贸b od siedemnastego roku 偶ycia.
– No trudno – westchn膮艂 i usiedli do sto艂u, przy kt贸rym siedzia艂 ju偶 Adam i Jasiek.
– Nie wiem czy mo偶esz pi膰 piwo – prychn膮艂 Aleks i spojrza艂 na M艂odego, kt贸ry tylko przewr贸ci艂 oczami i wzi膮艂, jakby na z艂o艣膰, naprawd臋 solidny 艂yk alkoholu.
– Bawisz si臋 w mam臋? – Jasiek u艣miechn膮艂 si臋 pod nosem kpi膮co, a Aleks zn贸w nabra艂 ochoty na przy艂o偶enie mu w twarz. W艂a艣ciwie, to tak膮 ochot臋 mia艂 przez ca艂y czas, gdy tylko na niego patrzy艂.
– Dobra, spok贸j – zarz膮dzi艂 Remek, a w tym czasie Adam bez s艂owa zabra艂 si臋 za swoje piwo, jako jedyny pozostaj膮c milcz膮cy i nie bior膮c udzia艂u w ca艂ej sprzeczce.
– Musicie zmieni膰 nazw臋 – powiedzia艂 bezczelnie Jasiek i Aleksowi si臋 wyda艂o, 偶e jego zadarty nos uni贸s艂 si臋 jeszcze bardziej, o ile to w og贸le mo偶liwe, bo i tak ju偶 wygl膮da艂 jak skocznia narciarska, komentowa艂 z艂o艣liwie w my艣lach. – Dzieci Ludwiczka brzmi beznadziejnie.
– Ej! – Remigiusz a偶 zmarszczy艂 brwi. – Ty mi tu lepiej nie obra偶aj Ludwiczka! – A偶 si臋 naburmuszy艂, jak zwykle zreszt膮, gdy kto艣 m贸wi艂 co艣 z艂ego na temat jego ulubionej bajki z dzieci艅stwa.
– Sam jeste艣 beznadziejny – odparowa艂 Aleks jak偶e b艂yskotliw膮 ripost膮. Powinien zacz膮膰 spisywa膰 wszystkie swoje teksty, bo naprawd臋 przeciwnikowi a偶 odbiera艂y g艂os, tak膮 furor臋 robi艂y! – pomy艣la艂 zirytowany, gdy Jasiek pos艂a艂 mu zdegustowane spojrzenie.
– To nie ja gram nieczysto – odpowiedzia艂 i trafi艂 prosto w sedno. Zn贸w w Aleksie zacz臋艂o si臋 wszystko gotowa膰.
– S艂uchaj, ty ma艂y, wredny…
– Spok贸j – mrukn膮艂 cicho Adam, odzywaj膮c si臋 po raz pierwszy w tej k艂贸tni. – Dzieci Ludwiczka zostan膮, czy chcesz czy nie. – Mia艂 mocny, przekonuj膮cy ton g艂osu. Czasem, co zdarza艂o si臋 oczywi艣cie niezwykle rzadko, jak powiedzia艂 co艣 g艂o艣niej, wszyscy dooko艂a milkli. Aleks ju偶 wiele razy mu powtarza艂, 偶e powinien spr贸bowa膰 w bran偶y lektorskiej, ale Adam kategorycznie odmawia艂. To nie by艂oby co艣, w czym m贸g艂by si臋 spe艂ni膰.
– Dok艂adnie – popar艂 go ochoczo Bia艂ecki. – Nie zmienimy nazwy.
– Jak chcecie. – Wzruszy艂 ramionami. – Je偶eli damy rad臋 opracowa膰 kilka kawa艂k贸w, to postaram si臋 nam za艂atwi膰 gdzie艣 koncert – powiedzia艂, jakby od niechcenia. Aleks zmarszczy艂 brwi, nic z tego nie rozumiej膮c.
– Za艂atwi膰?
– Tata Ja艣ka jest do艣膰 wp艂ywowy – wyja艣ni艂 Remek i nagle wszystko sta艂o si臋 dla Aleksa jasne. A偶 mia艂 ochot臋 waln膮膰 g艂ow膮 w st贸艂. W jednej chwili zrozumia艂, dlaczego Remek przytarga艂 do nich tego zakochanego w sobie smarkacza. M艂ody mia艂 wtyki.
A偶 musia艂 odetchn膮膰 raz. Drugi. Trzeci.
– Remek. Musz臋 siku, chod藕 ze mn膮 – powiedzia艂 i wsta艂, patrz膮c na przyjaciela nieznosz膮cym sprzeciwu wzrokiem. Ale Remigiusz nie bardzo zrozumia艂.
– Ale… po co? Potrzyma膰 ci? – zdziwi艂 si臋 i a偶 otworzy艂 szeroko oczy z przera偶enia.
– Nie, idioto! – Mia艂 wra偶enie, 偶e jego twarz w kolorycie dor贸wna艂a burakowi, wi臋c cieszy艂 si臋 z ciemno艣ci panuj膮cej w Chmielu. Remek wiedzia艂 doskonale o tym, 偶e Aleks by艂 gejem i nigdy nie mia艂 do niego uprzedze艅, ale na lito艣膰 bosk膮! W 偶yciu nie chcia艂by, 偶eby pomi臋dzy nimi by艂o co艣 wi臋cej! Ju偶 pomijaj膮c fakt, 偶e Remigiusz nie by艂 wojownikiem t臋czy, jak to zawsze m贸wi艂 na homoseksualist贸w, to, do cholery, by艂 jego przyjacielem! Mi臋dzy nimi panowa艂y braterskie relacje, zrobienie wi臋c czegokolwiek z Remkiem zahacza艂oby dla Aleksa o kazirodztwo.
Wyci膮gn膮艂 go z siedzenia si艂膮, maj膮c ochot臋 przy okazji zapcha膰 mu usta 艣wieczk膮 jaka sta艂a na stole, bo Remigiusz ci膮gle m贸wi艂 co艣 o tym, 偶e to dziwnie wygl膮da, jak dw贸ch facet贸w idzie do kibla. Wepchn膮艂 go do toalety, a jaki艣 wysoki facet spojrza艂 na nich zdziwiony i zapi膮艂 szybko spodnie, odchodz膮c od pisuaru.
– Wzi膮艂e艣 go ze wzgl臋du na jego ojca? – zapyta艂 szybko, nie chc膮c traci膰 czasu.
– Tak – sapn膮艂 Remek. – No i dobrze gra. I ma 艣wietny g艂os. Pasuje… mo偶e nie do nas, ale potrzebowali艣my kogo艣 takiego. – Spojrza艂 na Aleksa tym swoim psim wzrokiem (nienawidzi艂, kiedy Remigiusz patrzy艂 w ten spos贸b), wi臋c nie pozosta艂o mu nic, tylko odetchn膮膰 i kiwn膮膰 g艂ow膮. No i zgodzi膰 si臋.
– Okej – mrukn膮艂 ugodowo. – Okej, dobra. Dam rad臋. Wytrzymam. Ale niech za艂atwi nam co艣 fajnego.
Remek nagle wyszczerzy艂 si臋, prezentuj膮c mu kawa艂ek swoich dzi膮se艂 i krzywe z臋by. Jego u艣miech zawsze by艂 niesamowicie szczery. Zreszt膮, mimika twarzy tak偶e, Aleks zawsze wiedzia艂, kiedy co艣 by艂o nie tak.
– I o to chodzi. M艂ody nabierze z czasem troch臋 og艂ady i damy rad臋, hm? – Poklepa艂 go po ramieniu.
– Miejmy nadziej臋 – burkn膮艂 ma艂o entuzjastycznie. Jako艣 nie wydawa艂o mu si臋, 偶eby Jasiek mia艂 si臋 cudownie zmieni膰.

***


Przeszed艂 przez portierni臋 i ruszy艂 schodami na pierwsze pi臋tro, do wind. Nadjecha艂a niemal od razu, ca艂a b艂yszcz膮ca w 艣rodku. Nacisn膮艂 wi臋c guzik z numerem dziewi臋膰 i kabina si臋 zamkn臋艂a, po czym pojecha艂a w g贸r臋.
Zawsze czu艂 si臋 tu g艂upio, nie pasowa艂 do tego miejsca w swoich zdartych trampkach, przetartych, czerwonych spodniach i powycieranej, znoszonej sk贸rze. Wygl膮da艂 jak 偶ebrak w pi臋ciogwiazdkowym hotelu i w艂a艣ciwie to por贸wnanie by艂o ca艂kiem adekwatne do rzeczywisto艣ci. Nie mia艂 pieni臋dzy, nie mia艂 te偶 pracy, bo do roboty fizycznej nie nadawa艂 si臋 przez astm臋, a na papierkow膮 by艂 zbyt g艂upi… teoretycznie. Nie sko艅czy艂 liceum i nigdzie go nie chcieli. No i oczywi艣cie nie mo偶na zapomnie膰 te偶 o tym, 偶e skupienie si臋 na czymkolwiek innym ni偶 muzyka nie bardzo mu wychodzi艂o.
Wyl膮dowa艂 wi臋c tu. W jednym z najdro偶szych apartamentowc贸w w mie艣cie, ale nie, nie nale偶a艂 do niego. Nie by艂oby go nawet sta膰 na noc w jednym z tych luksusowych mieszka艅.
– Musz臋 w ko艅cu dorobi膰 ci ten klucz – powiedzia艂 Krzysiek i wpu艣ci艂 go do przedpokoju. Przekroczy艂 wi臋c pr贸g i ju偶 po chwili znalaz艂 si臋 w bardzo przestronnym, jasnym pomieszczeniu.
– M贸wisz to ju偶 od miesi膮ca – upomnia艂 niezbyt radosnym g艂osem, 艣ci膮gaj膮c swoje trampki, po czym rzuci艂 je niedbale.
– Da艂em ci przecie偶 pieni膮dze na porz膮dne buty! – sapn膮艂 Krzysiek, krzywi膮c si臋 na widok tego, w czym Aleks chodzi艂. Ale on jedynie wzruszy艂 ramionami, nie mia艂 zamiaru zak艂ada膰 na stopy niczego innego pr贸cz trampek. Okej, no mo偶e zim膮 wymienia艂 je na buty w typie wojskowym, bo maj膮c na sobie sam materia艂 m贸g艂by pozbawi膰 si臋 ko艅czyn przez odmro偶enie.
– Lubi臋 je – powiedzia艂 wymijaj膮co i 艣ci膮gn膮艂 te偶 kurtk臋, zostaj膮c w samym czarnym T-shircie. – To co?
Tak w艂a艣nie wygl膮da艂a mroczna strona egzystencji Aleksandra Bia艂eckiego. By艂 ni膮 Krzysztof Rudwi艅ski, czterdziestoo艣mioletni biznesmen, rozwodnik, kt贸ry w艂a艣nie odkrywa艂 swoj膮 drug膮 m艂odo艣膰. Aleks nienawidzi艂 go ca艂ym sob膮, odpycha艂 go ka偶dy gest Krzy艣ka, ka偶de s艂owo, ca艂a jego posta膰, ale musia艂 to w sobie zwalczy膰. To dzi臋ki niemu mia艂 za co 偶y膰, musia艂 si臋 przem臋czy膰. Jak osi膮gnie w ko艅cu sukces z zespo艂em (a naprawd臋 wierzy艂, 偶e to kiedy艣 si臋 stanie, tylko kwestia czasu i ci臋偶kiej pracy), odejdzie od niego nawet si臋 nie ogl膮daj膮c.
Teraz jednak musia艂 udawa膰. Musia艂 wymusi膰 sztuczny u艣miech, gdy m臋偶czyzna obj膮艂 go i zapyta艂 jak mu min膮艂 dzie艅. Sk艂ama艂, 偶e nie m贸g艂 doczeka膰 si臋 a偶 do niego przyjdzie, 艂ganie mu prosto w oczy naprawd臋 opanowa艂 ju偶 do perfekcji. Potrafi艂 te偶 ca艂kiem nie藕le st臋ka膰 i udawa膰, 偶e mu si臋 podoba, podczas gdy jedyne o czym marzy艂, to zwymiotowanie.
Na pocz膮tku czu艂 ogromne obrzydzenie do siebie. Teraz sta艂o si臋 to ju偶 rutyn膮. Najwa偶niejsze, 偶e mia艂 tylko Krzy艣ka i nie musia艂 lata膰 po innych facetach, bo tego ju偶 jego duma by nie znios艂a. Ale czterdziestoo艣miolatek chcia艂 go na wy艂膮czno艣膰, bo panicznie ba艂 si臋 chor贸b. I to nawet Aleksowi odpowiada艂o, m贸g艂 da膰 mu t臋 wy艂膮czno艣膰, na razie nie zale偶a艂o mu na zwi膮zkach z innymi. Najwa偶niejszy by艂 dla niego zesp贸艂.
– Umyj臋 si臋, co? – zapyta艂, a Krzysiek kiwn膮艂 g艂ow膮. Mia艂 na jej czubku 艂ysy placek, a po bokach w艂osy by艂y przerzedzone. Do tego jego postura by艂a do艣膰 korpulentna, nie wspominaj膮c ju偶 o niskim wzro艣cie, nic seksownego, w szczeg贸lno艣ci dla kogo艣, kto tak jak Aleks, nie gustuje w facetach mog膮cych by膰 jego ojcami.
– Jasne, jasne – odpowiedzia艂, nie mog膮c oderwa膰 od niego rozpalonego wzroku. Przez ca艂y czas Krzysiek wydawa艂 si臋 Aleksowi dziwnie podniecony, co wcale go nie cieszy艂o. Wiedzia艂, 偶e noc b臋dzie do艣膰 ci臋偶ka. Sta艂 d艂ug膮 chwil臋 pod prysznicem, ale w ko艅cu jednak musia艂 wyj艣膰 z kabiny, nie m贸g艂 si臋 przecie偶 my膰 ca艂膮 wieczno艣膰. A chcia艂by, naprawd臋, chcia艂by.