Burza rudych, d艂ugich w艂os贸w zamajaczy艂a przed nimi. By艂 to wysoki, szczup艂y ch艂opak maj膮cy na sobie bardzo w膮skie spodnie wpuszczone w buty, na niskim koturnie o d艂ugich cholewkach oraz szare ponczo z d艂ugimi fr臋dzlami u do艂u. Na d艂oniach mia艂 czarne r臋kawiczki, co zauwa偶yli, gdy wyci膮gn膮艂 r臋k臋 i odgarn膮艂 swoje w艂osy za uszy. Jego sylwetka by艂a wyprostowana, dumna. Gdyby nie wiedzieli, 偶e to osiemnastoletni ch艂opak mogliby pomyli膰 go z dziewczyn膮 o p艂askiej klatce piersiowej. W sumie, to porusza艂 si臋 jak dziewczyna, spaceruj膮c tam i z powrotem.
– To niby ten m贸j kuzyn? – Christian wychyli艂 si臋 bardziej do przodu opieraj膮c 艂okcie na przednich siedzeniach. – Pff, nigdy nie ubra艂bym takiego poncza. W og贸le bym go nie kupi艂.
– Tobie nie pasuje, ale jemu tak – powiedzia艂 Martin. – Ty cudnie wygl膮dasz w tej d艂ugiej tunice…
– Dobra, dobra, nie podlizuj mi si臋 tu. Pora pozna膰 kuzyna.
– To bardzo fajny, ch艂opak. Bardzo nam pomaga. Moja siostra go uwielbia – m贸wi艂 Arion podje偶d偶aj膮c bli偶ej do czekaj膮cego, kt贸ry w ko艅cu ich dostrzeg艂.
– Wspomina艂e艣 co艣, 偶e jest bardzo chorowity. – Craig przygl膮da艂 si臋 postaci. – Nie wygl膮da na takiego.
– Jest bardzo s艂aby. Ma astm臋, co u zmiennych jest rzadko spotykane. Jak go ju偶 z艂apie atak… ci臋偶ko jest. To inny rodzaj astmy, ni偶 u ludzi. Dlatego uzurpatorka chce, 偶eby mia艂 z Brianem dziecko, bo pragnie zdrowego wnuka. Nie patrzy, 偶e jej syn mo偶e umrze膰 przy porodzie.
– Nie ma innych m臋偶czyzn? – spyta艂 Daniel.
– S膮. Tylko Brian pochodzi ze znakomitej rodziny. Jej zdaniem, wy艂膮cznie on jest godny Seby. Jak widzisz, Christian, tw贸j gatunek przetrwa艂. Rozr贸s艂 si臋. Du偶o jest m艂odych. S膮 kobiety, rodzi si臋 du偶o dziewczynek.
– Mama by艂aby szcz臋艣liwa.
– Jej siostra tylko to niszczy. – Zatrzyma艂 si臋 tu偶 przed ch艂opakiem o rudych w艂osach. – Panowie, jeste艣my na miejscu. – Wyj膮wszy kluczyki ze stacyjki wysiad艂 z samochodu. – Hej.
– Hej, Arionie. Mi艂o zn贸w ci臋 widzie膰. – Sebastian po艂o偶y艂 r臋ce na ramionach Ognistego Smoka i powita艂 go poca艂unkiem w policzek, co spotka艂o si臋 z warczeniem jednego z m臋偶czyzn. – Czy偶by tw贸j…
– Poniek膮d. Craig, uspok贸j si臋. Takie s膮 tutaj zwyczaje, wi臋c trzymaj nerwy na wodzy – warkn膮艂 Sulivan.
– Dok艂adnie – przyzna艂 Sebastian i uca艂owa艂 w ten spos贸b ka偶dego z m臋偶czyzn. Ostatnim, przed kim si臋 zatrzyma艂, by艂 艣liczny blondyn, patrz膮cy na niego z niema艂ym zainteresowaniem.
– Jeste艣 bardziej kobiecy ni偶 ja – wypali艂 Christian.
– Matka nad tym ubolewa, a czasami si臋 cieszy s膮dz膮c, 偶e dzi臋ki temu lepiej znios臋 ci膮偶臋… w kt贸r膮 nigdy nie zamierzam zachodzi膰. Ty jeste艣 moim kuzynem. Jason, mi o tobie opowiada艂.
– Jason? – dopyta艂 Craig, czuj膮c si臋 jako艣 tak swojsko w obecno艣ci Sebastiana. Ciekaw by艂, na czym polega ta jego astma. Mo偶e by艂by w stanie mu pom贸c.
– Zmienny, kt贸ry zna艂 matk臋 Chrisa. Poznacie go dzisiaj – wyja艣ni艂 Arion.
– Dok艂adnie. Zaprowadz臋 was do niego. Zanim wyszed艂em po was, rozmawia艂em z nim i oczekuje was z gor膮c膮 kaw膮 i wy艣mienitym plackiem orzechowym. To ten dom z niebieskim dachem. Matka mieszka po drugiej stronie miasta, wi臋c nie b臋dzie si臋 wami interesowa膰. Przypominam tylko, 偶e wi臋kszo艣膰 z tych, co spaceruj膮 ulicami, to ludzie. 呕a艂uj臋, 偶e zawsze musimy 偶y膰 w ich cieniu. Opowiecie mi po drodze co艣 o ludziach z tego waszego miasteczka? Uwielbiam ciekawe historyjki.
– A mo偶e po prostu marzysz o takim spokoju, jaki tam zaobserwowa艂em przez te dni –odgad艂 Arion. Co prawda, na dwa dni przed wyjazdem niewiele widzia艂, chyba 偶e sufit, ewentualnie poduszk臋 o ile Craig nie wcisn膮艂 mu w ni膮 twarzy, ale o tym nie musia艂 wspomina膰. Zn贸w przeszed艂 go znajomy dreszcz i wyczu艂 jak wi臋藕 wyci膮ga pazury, by po艂膮czy膰 partner贸w. Natychmiast zapanowa艂 nad sob膮, dzi臋ki czemu unikn膮艂 wypuszczenia dymu nosem. Gdyby jeszcze pali艂 papierosa, nie by艂oby to tak podejrzane.
– Marzy膰 to ja mog臋. To kuzynie, opowiesz mi o Camas i o m臋偶czyznach stamt膮d? – Wzi膮艂 pod r臋k臋 Christiana i poprowadzi艂 go przodem.
– To wy id藕cie, ja podjad臋 samochodem – rzuci艂 Arion i ku jego zgrozie Craig przy艂膮czy艂 si臋 do niego. – Mo偶esz si臋 przej艣膰, to tylko kilkana艣cie metr贸w.
– Chyba wol臋 zosta膰 przy tobie. Czu艂em to. – Po艂o偶y艂 mu r臋k臋 na kolanie.
– Co takiego?
– Si艂臋 przyci膮gania. Nie wiem, o czym my艣la艂e艣, ale to co艣 w tobie ro艣nie i w pewnej chwili wybuchnie. Zanim spali nas ogie艅 po艂膮czenia, lepiej 偶eby艣my zostali sami.
– S膮dzisz, 偶e niekompletna wi臋藕 sama zaczyna decydowa膰 o moich krokach?
– I dopnie swego. Jak bardzo boli ci臋 moje ugryzienie?
– Wcale mnie nie boli – sykn膮艂 Arion.
– Nie walcz z tym. Z twoimi rodzicami sobie poradz臋. Nie jestem taki bezbronny, jak ci si臋 wydaje. Jestem trzystuletnim zmiennym i wierz mi, wiele przeszed艂em.
– Nie zamierzam pozwoli膰, 偶eby ci臋 zabili. – Z w艣ciek艂o艣ci膮 zapali艂 silnik.
– Nie zabij膮. To ty, sam decydujesz o sobie, pami臋taj o tym. Nie chc臋, 偶eby to wi臋藕 zmusi艂a ci臋 do bycia ze mn膮. Sam musisz zdecydowa膰, kochanie.
– Nie m贸w do mnie „kochanie”, koteczku. – Ruszy艂 z piskiem opon, a偶 obejrzeli si臋 na niego ich znajomi.
– Obawiam si臋, 偶e tej pro艣by nie mog臋 spe艂ni膰. – Wyszczerzy艂 si臋 Craig. Doskonale si臋 bawi艂 wnerwiaj膮c Ognistego Smoka. Liczy艂, 偶e dzisiejszej nocy Arion poka偶e jak bardzo jest ognisty – z tym swoim niesamowitym libido, kt贸re u niego wyczuwa艂 nawet, kiedy sko艅czy艂a si臋 ruja.
– Nie licz, 偶e dzisiaj wpuszcz臋 ci臋 do sypialni. Pewnie 艂udzisz si臋, 偶e wtedy ulegn臋, bo przestan臋 my艣le膰. – Zajecha艂 na podjazd przed ma艂ym domkiem o bia艂ych 艣cianach.
– Nie zamierzam ci臋 do niczego zmusza膰. Niemniej, przesta艂by艣 ju偶 walczy膰 z tym, co czujesz i czego naprawd臋 chcesz.
– S膮dzisz, 偶e wiesz, czego ja chc臋?! – Wyskoczy艂, jak burza z samochodu. – G贸wno wiesz! Nie s艂uchasz mnie. Zachowujesz si臋 jak g贸wniarz. Nie chc臋 g贸wniarza za partnera!
– Zamknij si臋 wreszcie – powiedzia艂 spokojnie Craig.
– Bo co mi zrobisz? Mam usta, mam g艂os, mog臋 krzycze膰! Nawet musz臋, bo nie potrafisz zrozumie膰… – dalszy ci膮g przemowy utkwi艂 pomi臋dzy ich z艂膮czonymi wargami walcz膮cymi ze sob膮, a jednocze艣nie tak dobrze wsp贸艂graj膮cymi.
Obie pary ust doskonale wiedzia艂y, co maj膮 robi膰, po偶eraj膮c te drugie, k膮saj膮c i oddaj膮c pieszczot臋 w taki spos贸b, 偶e sk贸ra obu m臋偶czyzn pokry艂a si臋 g臋si膮 sk贸rk膮. Obaj poczuli, 偶e pomi臋dzy nimi przechodzi pr膮d, jaki dobrze poznali podczas poprzednich dw贸ch dni. Ich r臋ce w臋drowa艂y po ciele drugiego m臋偶czyzny szukaj膮c coraz wi臋kszego kontaktu. Pragn臋li pozby膰 si臋 ubra艅 i odda膰 wzajemnemu przyci膮ganiu, kt贸remu przeciwstawienie si臋 graniczy艂o z cudem.
Craig posadzi艂 Ariona na masce samochodu i stan膮艂 pomi臋dzy jego nogami, nie przestaj膮c odbiera膰 mu oddechu, li偶膮c wn臋trze jego ust. Napiera艂 na niego jakby ju偶 by艂 w nim, jak tylko partner owin膮艂 swoje nogi wok贸艂 jego bioder. Gdyby potrafi艂, jednym pstrykni臋ciem pozby艂by si臋 ubra艅, a potem wszed艂 w niego sprawiaj膮c mu du偶o przyjemno艣ci. Mia艂 potrzeb臋 doprowadzenia go do orgazmu i czu膰 dr偶膮cego w swoich ramionach.
– Ja ci臋 kr臋c臋, to jak porno na 偶ywo – rzuci艂 Christian. – Niech kto艣 da mi chusteczki, bo zaraz dojd臋. S膮 fenomenalni. To mi przypomina, 偶e ju偶 dawno nie widzia艂em was, moi partnerzy, razem. Jak wr贸cimy do domu, chc臋 ma艂e przedstawienie.
Daniel spojrza艂 na Martina i uni贸s艂 brwi. Ich Christian dostanie to, czego zechce, a potem… mo偶e b臋dzie musia艂 si臋 sam sob膮 zaj膮膰… Najpierw jednak musieli rozdzieli膰, dw贸ch prawie pieprz膮cych si臋 na masce samochodu, m臋偶czyzn.
– Ej, ch艂opaki. Do艣膰 tego.
Craig poczu艂, jak kto艣 go odci膮ga od partnera i zawarcza艂, a raczej pr贸bowa艂, bo jego j臋zyk spleciony z j臋zykiem Ariona bardzo utrudnia艂 jakiekolwiek inne dzia艂anie.
– Do cholery, Craig!
– To przez niedoko艅czon膮 wi臋藕 – odezwa艂 si臋 jaki艣 nieznany g艂os. – Ona przyci膮ga ich do siebie i pragnie zosta膰 spe艂niona do ko艅ca. Albo si臋 pozabijaj膮, albo… Sami widzicie. Lepsze to drugie wyj艣cie, prawda? Ci臋偶ko ich b臋dzie od siebie odlepi膰. Chyba, 偶e u偶yjecie si艂y – powiedzia艂 wysoki, postawny, dobrze zbudowany, m臋偶czyzna stoj膮c w progu domu.
Nie mieli wyj艣cia. Daniel z Martinem chwycili Raiforda i si艂膮 odci膮gn臋li go od kochanka, co nie by艂o 艂atwe.
– Kurwa, Craig znajd藕cie sobie miejsce, gdzie b臋dziecie sami – w艣ciek艂y Martin odepchn膮艂 m臋偶czyzn臋 na bok. – My艣l m贸zgiem… tym tutaj – postuka艂 si臋 po g艂owie – a nie tym mi臋dzy nogami, do cholery! Ty te偶 nie jeste艣 lepszy, Sulivan. Lubisz si臋 zn臋ca膰 nad partnerem? Podoba ci si臋 to? To znajd藕 sobie innego, a Craiga zostaw w spokoju! A teraz obaj pozbiera膰 si臋 i mo偶e kto艣 by nam przedstawi艂 tego pana. – Zamaszystym ruchem r臋ki wskaza艂 na kr贸tko obci臋tego m臋偶czyzn臋 wygl膮daj膮cego, jakby w艂a艣nie wr贸ci艂 z wojska.
Craig pr贸bowa艂 uspokoi膰 rozszala艂膮 偶膮dz臋. Niewiele brakowa艂o, aby przy艂o偶y艂 obu Alfom za to, 偶e 艣miali odci膮ga膰 go od partnera. Kr臋ci艂 si臋 w pobli偶u grupy nie zwa偶aj膮c na zbyt wypchane krocze, bo wci膮偶 by艂 got贸w dla swojego kochanka. Szczeg贸lnie, wtedy, gdy ten wydziela艂 tony feromon贸w. Czu艂 si臋 jak jaka艣 cz臋艣膰 magnesu, kt贸ra odpowiada艂a na drug膮 i 偶adna si艂a nie potrafi艂a tych dw贸ch po艂贸wek od siebie odsun膮膰. Nie pr贸bowa艂 nawet patrze膰 w tamtym kierunku, bo rzuci艂by si臋 na Ariona i co艣 czu艂, 偶e ten by na to ch臋tnie odpowiedzia艂. Cholerny Ognisty Smok i cholerna si艂a wi臋zi, kt贸ra za wszelk膮 cen臋 chce by膰 doko艅czona! Najch臋tniej to zmieni艂by si臋 teraz w form臋 zwierz臋c膮 i wy偶y艂 si臋 szalej膮c po jakim艣 lesie. Niestety nie m贸g艂 tego zrobi膰!
Tymczasem Arion nie potrafi艂 si臋 ruszy膰. Wszystko go bola艂o. Kiedy odci膮gn臋li od niego Craiga, przyjemno艣膰 min臋艂a i uderzy艂 w niego b贸l, jakby co艣 w jego wn臋trzu zosta艂o rozerwane. Do tego s艂owa Martina Colemana, potwierdzi艂y, 偶e bardzo 藕le robi przyczyniaj膮c si臋 do jeszcze wi臋kszego cierpienia swojego i partnera. Wszystko by si臋 sko艅czy艂o, gdyby Craig do niego podszed艂. Jednak zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e m臋偶czyzna nie zrobi tego, bo inaczej inni mieliby obsceniczne widowisko na 偶ywo.
Z trudem przeni贸s艂 spojrzenie na m臋偶czyzn臋, do kt贸rego tutaj przyjechali. Otworzy艂 usta i pr贸bowa艂 co艣 powiedzie膰. Za pierwszym razem nie uda艂o mu si臋 wydoby膰 g艂osu. Gard艂o mia艂 tak 艣ci艣ni臋te, 偶e ledwie 艂apa艂 hausty powietrza. Nie wiedzia艂, 偶e wi臋藕, tak szybko zacznie go zabija膰. Nic jednak nie zmusi go, do po艂膮czenia si臋 z Craigiem. Robi to dla jego dobra. Ojciec zabije doktorka zaraz po tym, jak si臋 o nich dowie.
– To jest… – odchrz膮kn膮艂 jako艣 zsuwaj膮c si臋 z maski samochodu. – To jest Jason. Jason, tak samo jak twoja matka, Christianie – m贸wi艂 ci臋偶ko i cicho, ale wiedzia艂, 偶e dobry s艂uch zmiennych zarejestruje wszystko – by艂 niewolnikiem u Gabriela Stone’a. – Zakr臋ci艂o mu si臋 w g艂owie i pr贸bowa艂 si臋 podeprze膰, ale nie zd膮偶y艂, bo w oczach mu pociemnia艂o i ostatnie, co pami臋ta艂, to jak uginaj膮 si臋 pod nim nogi i upada.
Craig unosz膮c w ko艅cu wzrok na partnera dostrzeg艂, 偶e Arion si臋 zachwia艂, a potem jak marionetka, kt贸rej lalkarz zwolni艂 sznurki, upada. W ostatniej chwili podbieg艂 i podstawi艂 mu d艂o艅 pod g艂ow臋, chroni膮c j膮 przed uderzeniem o betonowy podjazd. Wystraszony ukl臋kn膮艂 i przesun膮艂 g艂ow臋 omdla艂ego na swoje kolana.
– Arion. Arion. – W oczach pojawi艂y mu si臋 艂zy, bo m臋偶czyzna nie odpowiada艂.
– Straci艂 przytomno艣膰 – odezwa艂 si臋 Jason. – Zabierz go do mojego domu. Nic mu nie b臋dzie, je艣li si臋 uspokoi. Ta k艂贸tnia i przerwanie… sam wiesz czego, nie pomog艂y mu. Nic mu nie b臋dzie. Potrzebuje tylko chwili wytchnienia.
– Uparty dure艅 – szepn膮艂 Raiford bior膮c na r臋ce Ariona i zanosz膮c go do budynku. Mia艂 zamiar go zbada膰 i zaopiekowa膰 si臋 nim. Nikt, na pewno mu tego nie zabroni!