Serca w ogniu 6
Dodane przez Aquarius dnia Sierpnia 08 2016 10:06:37


Rozdział 6


– Zmienny Tygrysa? Co na naszym terenie robi zmienny Tygrysa?! – wrzasnął Evan Sulivan.
– To nasz przyjaciel – powiedział Daniel czując, że atmosfera w pomieszczeniu zrobiła się tak gęsta, że można ją było kroić nożem. – Lekarz. Może zbadać waszą córkę.
– Badał ją lekarz. To oddalenie od partnera ją zabija. Nie będzie jej dotykał jakiś Tygrys – ostatnie słowo wypowiedziane, przez władcę Ognistych Smoków odbiło się szyderstwem, niczym przekleństwo, w uszach obecnych.
– Zapewniam, że ten lekarz jest najlepszy.
– Matko, ojcze, chyba Ailis jest ważniejsza niż nienawiść. Jeśli ją kochacie, to pozwolicie mu do niej pójść – wtrącił Arion i nie dostawszy żadnej odpowiedzi po prostu wypchnął lekarza za drzwi. – Zabiorę Craiga do niej. Dziękuję.
Craig posłusznie wyszedł na korytarz, po czym dał się pociągnąć na piętro, gdzie został popchnięty na ścianę.
– Spierdoliłeś. Zachowałeś się jak dzieciak!
– Może i tak, skarbie, ale miałem już dość ich lizania po tyłkach. – Chwycił Ariona w taki sposób, że nim mężczyzna się zorientował już był przyciskany do chłodnej ściany przez gorące ciało. – Chyba, że lizałbym twój – wyszeptał zmysłowo Craig i skubnął płatek ucha partnera.
– Niech cię szlag. – Zadrżał. Podniecało go to, ale w tej chwili nie zamierzał tego słuchać. – Będę teraz miał twój zapach na sobie. Nie ocieraj się o mnie. Nie widziałeś reakcji mojego ojca?
– Już mnie nienawidzi.
– Mało powiedziane. Toleruje cię tylko ze względu na ważnego gościa.
– Christiana? – Przesunął nosem po jego szyi.
– Dla niego Christian jest wyżej postawiony w hierarchii niż on. U nas już dawno obalili królów, zostali książęta. Chris w jego mniemaniu jest królem. I mówię ci przestań! – Odepchnął go. – Będę musiał coś wykombinować, żeby moi rodzice już nie musieli się ze mną widzieć.
– Lubię swój zapach na tobie.
– Zachowujesz się jak bachor.
– A ty jak usłużny, potulny młodzieniec – zripostował Craig.
– Zrobiłeś to specjalnie. To w gabinecie i to teraz.
– Oni zachowują się jakby ważniejsza była etykieta, a ty temu ulegasz. Nie poznaję cię i…
– Bo takie mamy prawo!
– Dlatego jesteście tacy zimni, poza łóżkiem? Żadnych uczuć, niczego? Tylko odrzucanie.
– Chodź, poznasz moją siostrę. – Arion wolał nie wdawać się w rozmowę na temat poruszony przez niechcianego partnera. Craig nie rozumie wielu rzeczy. Żyje w innym świecie, nie dorastał w ich środowisku. Nie wie i nie musi się tym przejmować, co można, a czego nie, wśród obcych. Ważnych obcych. Rodzice żyją starymi prawami i nic ich nie może zmienić. Szczególnie, że są przywódcami i muszą mieć kontrolę nad wszystkim, bo inaczej pobratymcy wykorzystają sytuację.
Przekraczając próg jednego z pokoi Craig poczuł przyjemny zapach palących się kadzidełek. W pomieszczeniu, jednak było ciemno, jego zdaniem ponuro. Pomyślał, że sam dostałby depresji siedząc tu dwadzieścia cztery godziny na dobę.
– Dlaczego jest tu tak ciemno?
– Oczy Ailis są nadwrażliwe na światło.
– Człowieka czy smoka?
– Człowieka. Smok nie pokazuje się, ale żyje – wytłumaczył Arion prowadząc Raiforda do siedzącej w bujanym fotelu dziewczyny, obok której paliło się nikłe światełko. – Dobrze, siedzi w fotelu, czyli jej partner spotkał się z nią. Inaczej leżałaby w łóżku.
– Te nikłe spotkania nam nie wystarczają. Odnalazłeś swojego partnera, braciszku – słaby głos dziewczyny przebił się przez gęstą ciszę. – Brian więcej nie przyjdzie. Jest tak słaby, że Sebastian nie daje już sobie rady. Zresztą to tylko odwlekanie wyroku. Za kilka dni będzie po wszystkim. Jesteś zmiennym Tygrysa – ponownie zmieniła temat. – Wiesz, że Ogniste Smoki, kiedy nie mogą być ze swoim partnerem, umierają? Nie robią się szalone. One po prostu umierają z tęsknoty. Bardzo bolesna śmierć…
– Rzekłbym okrutna.
– Dokładnie. Podejdź do mnie. – Ailis wyciągnęła rękę, ale z braku sił nie mogła utrzymać jej wysoko.
– Jestem Craig. – Mężczyzna usiadł w fotelu podsuniętym mu przez Ariona i wziął kobietę za dłoń. Jej skóra była lodowata, niemożliwie sucha, jakby za chwilę miała się zacząć łuszczyć. Pozwolił patrzeć swojej bestii na kobietę, dzięki czemu w panujących ciemnościach, ujrzał blondynkę o pięknych włosach kręcących się na końcach, malinowych ustach, szarych oczach i smutnym uśmiechu.
– Arionowi przyda się partner. Uparty z niego chłopak, lecz naprawdę wart miłości.
– Ailis, nie przyszliśmy tu mówić o mnie.
– A o kim? O mnie? Braciszku, nie ma o czym. – Jej jasne oczy spoczęły na Arionie przez chwilę, a potem powróciły ku twarzy Craiga. – Rodzice pewnie są w szoku, że zmienny Tygrysa jest partnerem ich syna.
– Nie wiedzą – odparł Arion. – Nic im nie powiedziałem. Przyjechałem tutaj z Christianem. On pomoże ci odzyskać Briana.
– Nic się nie da zrobić. Władczyni Diamentowych Smoków, nawet widząc, że ten, którego wybrała dla swojego syna, umiera, nie chce się wycofać ze swoich postanowień. Nie mam już nadziei – powiedziała smutno przymykając oczy.
– Nadzieja zawsze jest. – Craig położył dłoń młodej zmiennej na jej udzie osłoniętym cienką koszulą nocną i szlafrokiem. Wstał.
– Jesteś pewny, że gdy tylko ona i jej partner znajdą się blisko siebie pewni swego związku, szybko dojdą do zdrowia? – zapytał lekarz jak tylko znaleźli się na korytarzu.
– Tak.
– To dobrze. U nas, jeśli ktoś popadnie w szaleństwo z tęsknoty już nie ma odwrotu, nawet u boku partnera, gdy ten powróci. Ta osoba dziczeje zmieniając się w wilka, tygrysa, pumę czy inny gatunek. Jeżeli zaczyna zagrażać innym, szczególnie ludziom, trzeba posunąć się do ostatecznych środków. Na szczęście rzadko to się zdarza.
Arion nic nie odpowiedział zastanawiając się, czy to samo stanie się z nimi, nawet, jeśli nie są jeszcze w pełni połączeni. Czy Craig oszaleje, a on umrze z tęsknoty? Wolał się nad tym nie zastanawiać.
Zabrał Craiga do swojego domu starannie omijając gabinet rodziców, w którym wciąż przebywał Christian z partnerami. Wiedział, że młody książę sobie poradzi i cała trójka wróci na obiad.
* * *


Craig nie wiedział już, co myśleć o tym wszystkim. Rodzice Ariona wydali mu się jakimiś osobnikami nie z tej ziemi, natomiast Ailis wyglądała na zwykłą dziewczynę, której ktoś odbierał miłość jej życia. Arion bez obecności Sulivanów nie zachowywał się jak nadęty bufon, któremu brak piątej klepki. Może faktycznie ich nie rozumiał. Zawsze istniała szansa, że kiedyś to się stanie. Jedno wiedział na pewno, że nie będzie w stanie tutaj mieszkać, a Arion nie zamieszka w Camas. Tak w każdym razie sądził, po zachowaniu mężczyzny. Co tam, przecież on go nie chciał. Tylko na całkowite odrzucenie, było już stanowczo za późno. Arion chyba nie zdawał sobie z tego sprawy.
Stał w nowocześnie urządzonym salonie czekając na powrót Christiana i wieści, które ze sobą przyniesie. Jego zdaniem, powinni po prostu udać się do klanu Diamentowych Smoków i tam coś zdziałać. To może i byłoby pochopne działanie, ale przecież właśnie zaskoczenie daje najlepsze efekty.
– Witam pana.
Craig został gwałtowanie przywołany ze świata swoich przemyśleń do rzeczywistości. Ujrzał przed sobą starszą, lecz wciąż piękną kobietę o miłym uśmiechu i błyszczących zainteresowaniem oczach. Oczach bardzo podobnych do oczu Ariona.
– Dzień dobry. – Pokłonił lekko głowę. – Pani musi być babcią Ariona.
– Strzał w dziesiątkę. Jako Tygrys pewnie dziwisz się, że kolejne pokolenia mieszkają tak blisko siebie. Wy, z tego co pamiętam, to wyfruwacie ze swoich pieleszy, zakładając nowe rodziny.
– To prawda. Wszystko zależy od danego gatunku.
– My Smoki trzymamy się razem. Poza tymi twardogłowymi Górskimi Smoczyskami. – Machnęła ręką. – Nie ma co o nich gadać, bo są równie dumni co głupi. Nie śmiem obrażać mojej córki i jej męża, rodziców Ariona, ale ci są do nich bardzo podobni. Dla nich liczą się tylko protokoły, tradycja, koneksje, a nie rodzina. Gdyby było inaczej, Arion nie musiałby ukrywać, że ma partnera. Córka i zięć chcą dla niego jakiegoś majętnego, wysoko postawionego Smoka. Chyba zapomnieli jak to było, gdy byli młodzi. Zresztą, co ja tam wiem. – Wzięła go pod rękę i pociągnęła w stronę dużej kanapy. – Nie słuchaj starego babska. Córka powiedziała, że na starość dziwaczeję.
– Nie zgodziłbym się z nią.
– Dziękuję, to najlepszy komplement, jaki od dawna otrzymałam. Usiądź, proszę. Arion zaraz przyjdzie. Poszedł po tego zgrzybiałego starca, który od rana do nocy tylko pielęgnuje ogród. Jestem Aisha Grimaldi.
– Craig Raiford.
– Wiem, wiem, wiem. Arion mi wspominał. Dodał jeszcze, żebym ci nie opowiadała, jaki był w dzieciństwie. Nie opowiem, na razie, bo już słyszę, że mój staruszek pędzi ku nam. – Odwróciła głowę w stronę wejścia do pomieszczenia. – A o to i on. Jak na tysiąc lat trzyma się dość dobrze, prawda? – zapytała szeptem.
Craig mógł stwierdzić, że mężczyzna trzyma się nad wyraz dobrze. Nie wiedział, jednak czy dlatego, że dla Smoków tyle lat, to tyle, co nic, czy ten stosował jakieś kuracje odmładzające. Podobnie jak Aisha. Był pewien, że on w tym wieku będzie zgrzybiałym, chodzącym o kulach staruszkiem. Natomiast, przed nim stanął dobrze zbudowany mężczyzna, którego jedynie pokryte siwizną włosy i zmarszczki na twarzy zdradzały sędziwy wiek. Do tego, gdy Craig wstał, żeby się z nim przywitać okazało się, że musi zadrzeć do góry głowę, aby spojrzeć mu w oczy.
– Zastanawiam się, jak przyjął cię mój zięć, Tygrysie.
– Chyba… – przerwał, bo w słowo wszedł mu Arion.
– Dziadku, powiedzmy, że tata nie zdołał dostać szału, bo musiał się podlizać naszemu drugiemu gościowi.
– To masz szczęście, chłopie. – Dziadek Ariona tak mocno poklepał Craiga po plecach, że ten prawie się przewrócił, za co starszy zmienny dostał od swojej żony reprymendę i został zagoniony do pomocy, przy obiedzie.
– Jakim cudem oni są tacy inni od twoich rodziców? To po nich spodziewałem się sztywnego zachowania.
– Sądzisz, że oni są normalni? Uważaj, jak babcia zapyta cię o nasze pożycie seksualne. To podstępna samica. – Uwielbiał ją, ale gdy tylko rozszyfrowała, że ma partnera, nie mówiła o niczym innym i w końcu sama pobiegła poznać nowego wnuka, jak już nazywała Craiga. Nie powie jednak tego doktorkowi, aby nie zaogniać całej sytuacji. Przecież nie mogli być tak razem na zawsze.
– I ty wciąż będziesz się upierał, żebyśmy żyli osobno?
– Znasz moje stanowisko, Craig. Wierz mi, że to dla dobra wszystkich.
– Tylko nie dla naszego. – Chętnie opuściłby salon, bo potrzebował przez chwilę znaleźć się daleko od partnera, ale niedane mu to było. W tym momencie w pomieszczeniu pojawiła się trójka zmiennych, na których obaj czekali. – I jak?
Christian usiadł ciężko w fotelu.
– Oni są tak uparci, że mam ochotę ich pogryźć – rzucił Martin. – Wciąż chcą, żeby Chris pojawił się u Diamentowych Smoków, powiedział kim jest i, że żąda tronu.
– Chcę jechać do Diamentowych Smoków – wypalił Christian. – Pragnę ich poznać. Arionie, czy moglibyśmy jeszcze dzisiaj się tam znaleźć? Nie jako oficjalni goście. Po prostu chcę zobaczyć, co tam się dzieje. Do tego chętnie poznam Sebastiana i tego tajemniczego mężczyznę, który wiedział, że istnieję i który z pomocą Sebastiana, wysłał cię do mnie.
– Myślę, że po południu możemy tam śmiało pojechać.
– Doskonale. Nie mam zamiaru spędzić dużo czasu bez moich dzieci.
– Ty wiesz już co chcesz zrobić, prawda? – zapytał Craig.
– Wiem, muszę się tylko upewnić. Dlatego muszę się tam pojawić, bez wzbudzania zainteresowania, czyli jako zwyczajny gość, nie syn królowej. Poznanie prawdy stało się moim priorytetem. Jeżeli uzurpatorka jest szalona, ktoś musi zająć jej miejsce. Na pewno to nie będę ja, ale rozpoznam tego, kto się nadaje, żeby zostać przywódcą. Dzięki temu pomożemy siostrze Ariona – rzekł poważnie Christian, po czym już bardziej wesołym głosem dodał: – Najpierw jednak zjadłbym coś.
– W samą porę, kończy się właśnie gotować moja popisowa zupa. – Do salonu weszła Aisha Grimaldi. – Zapraszam do umycia łapek, a potem do jadalni. Ukroję dużo chleba. Tacy postawni mężczyźni muszą dużo jeść. Natomiast ty chłopcze – kobieta podeszła do Christiana i potarmosiła jego policzki jak dziecku – jesteś taki chudy. Trzeba cię podtuczyć.
– Tak przy okazji to moja babcia – dodał zawstydzony Arion nie mając pojęcia, jak bardzo to podoba się jego partnerowi.
– To pani, powinna rządzić tym rodem – poinformował Christian. – Jest pani ciepłą, naturalną osobą.
– Tak wiem. Niestety, rządzą Sulivanowie. Grimadli zawsze byli… jakby to powiedzieć… Kimś w rodzaju bety, jak u Wilków.
– Rządzić powinien ten, kto się do tego nadaje. Dobra, a teraz naprawdę chcę coś zjeść.
Craig roześmiał się. To był ich Christian. Chwilami, jednak chłopak pozwalał wyjść na wierzch temu kim naprawdę jest. Nigdy to się nie zdarzyło w Camas. Widocznie, gdy przychodzi taka potrzeba, książę, zawsze będzie księciem, pomimo że czasami lubi być błaznem.
* * *


Po obiedzie, krótkim odpoczynku i zignorowaniu przez Ariona wezwania rodziców, cała piątka wyruszyła do miasta, w którym mieszkali ci, których Christian tak bardzo pragnął odnaleźć. Podczas gdy Arion prowadził, Craig nie potrafił oderwać od niego oczu. Mężczyzna podobał mu się fizycznie. Skłamałby, że tylko jego charakterek na niego dział. Jego zdaniem ten zmienny był bardzo seksownym, niesamowicie interesującym, namiętnym mężczyzną. Przyjechał tutaj, by go do siebie przekonać, pobyć z nim, poznać świat, w którym się wychował i jego samego. Przybył tu z nadzieją, którą jak w kalejdoskopie, to tracił to zyskiwał. Czasem odnosił wrażenie, że mógłby zwariować z tej mieszanki uczuć, która nim władała. Niemniej, nie miał zamiaru ukrywać przed nikim po co tu jest i jakie ma zamiary. Naprawdę chciał ulec prośbie partnera i nikomu nic nie mówić – co było trudne zważywszy, że parę osób już o nich wiedziało. O nich? Raczej o tym, że siebie odnaleźli, bo jeszcze nie było żadnych „nich”. To chyba przekleństwo Camas. Każdy, kto tam poznał partnera miał trudności z jego zdobyciem. Ta sama historia powtarzała się w kółko. Może Christian miał rację mówiąc, że owoc ciężko zdobyty smakuje lepiej i bardziej się go docenia. Przecież to, co nie przychodzi łatwo, bardziej się pamięta i człowiek bardziej to ceni, ponieważ wie, jak trudno się to zdobywało. Tak naprawdę, Arion do końca go nie odtrącił. Przyszło mu coś do głowy – coś niedorzecznego. Czy to możliwe, że Ognisty Smok chronił go przed swoimi rodzicami? W czasie obiadu, dowiedział się co nieco od dziadka Ariona i przypomniał sobie reakcję partnera na to, kiedy Evan Sulivan rozpoznał w nim Tygrysa. Do tego, to, co młody zmienny mówił, potwierdzało jego przypuszczenia.
– Nie zgadzając się być ze mną, udając, że jestem dla ciebie nikim, zagłuszając mój zapach na sobie, chronisz mnie? – zapytał znienacka.
Arion zahamował gwałtownie, bo gdy usłyszał pytanie, prawie wjechał do rowu.
– Nie wiem co ci siedzi w głowie, ty, głupi Tygrysie. Teraz mamy ważniejsze sprawy niż nasza więź.
– Nawet pomimo tego, że twoje serce płonie, tak jak moje na myśl o tym drugim?
– Nie jesteśmy sami.
– Możemy wyjść – poddał pomysł Christian, za co zaraz został zrugany ostrym spojrzeniem Ariona. – Tak tylko zaproponowałem. Najwyższy czas na szczerą rozmowę.
– To akurat bardzo zły moment. Sebastian, na nas czeka przy wjeździe do miasta. – Ponownie ruszył. – Temat uważam za zakończony.
– Na razie – dodał Craig mając już pewność, że Arion będzie jego, jeśli tylko przebije się przez przeszkodę zwaną rodzicami, którzy wciąż pielęgnują w sobie dawną nienawiść klanów. – Po czym poznamy Sebastiana?
– Gdy tylko go zobaczysz, będziesz wiedział, że to on. Jest dość… specyficzny.