ROZDZIAŁ 17
W ciągu dwóch tygodni Luis z Alessiem odpowiadali na masę pytań, głównie tych, które wychodziły z ust mamy młodszego z partnerów. Dotyczyło to ich związku, tego co planują na przyszłość, a i ostatnich trudnych dni. Wiele pytań padało w związku z jego długim życiem, jakby darem danym od Alessia. Na wszystkie odpowiadali cierpliwie. Tata chłopaka już nie patrzył na nich jak na coś złego, gdyż bliska utrata syna spowodowała u niego doszczętne przefiltrowanie swoich poglądów i rodzina znów stała się kochającą, troszczącą się o siebie. Kiedy już państwo Bright z córką wrócili do swojego domu wszystko wróciło do normy. Dlatego obaj mogli na spokojnie przygotować się do uroczystości parowania. Uroczystości, która miała mieć miejsce wieczorem, w ogrodzie obwieszonym przez lampiony rzucające wokół migoczące, ciepłe światło.
Alessio spacerował po ogrodzie wśród zebranych gości, ubrany w typowo rytualny strój; kremowy ze złotymi nićmi w miejscu łączenia. Cienkie spodnie i długą do kolan koszulą z rozcięciami po bokach aż do bioder, szerokimi rękawami o tak delikatnym materiale, wytworzonym przez zmiennych, za który ludzie płaciliby krocie pragnąc go tylko dotknąć. Pozdrowił skinieniem głowy Justina i Daria reprezentujących siebie i sforę Langstonów. Jackob i Sheoni nie mogli być obecni na uroczystości z powodu wizyty u rodziców kobiety. Przywitał się z przedstawicielem Starszyzny zamieniając z nim kilka słów. Brian Ororc, był jednym z trzech mężczyzn, którzy poprowadzili ceremonię wiązania Christiana. Cichy i skromny mężczyzna był bardzo elokwentny i rozmowa z nim przynosiła dużo umysłowych doznań.
Nastąpiło poruszenie wśród gości, więc Alessio zaciekawiony tym co się dzieje odwrócił się, przepraszając uprzejmie Ororca za niedokończenie rozmowy. Nie zapanował nad szerokim uśmiechem i nad swoimi nogami podążając do zbliżającego się do niego Luisa. Chłopak miał na sobie bliźniaczy strój, a gdy ich dłonie się złączyły przez obu przebiegł prąd.
– Czekałem. – Przysunął sobie do ust dłoń Luisa i pocałował ją. Gdzieś w tłumie ktoś westchnął i doleciało do jego uszu ciche: „Jakie to romantyczne”. Mógł się założyć, że była to Sonia. – Długo cię nie było.
– Chyba nie myślałeś, że nie przyjdę. – Luis przechylił głowę czekając na odpowiedź. Nie było go, bo musiał przygotować prezent dla swojego partnera, w czym pomógł mu Christian, ale Alessio dostanie go gdy będą sami.
– Po prostu tęskniłem.
– Panowie, zaczynamy? – zapytał Ororc podchodząc do nich. Obok niego pojawił się drugi mężczyzna z przedstawicieli Starszyzny.
– Jak najbardziej – odpowiedział Acardi spoglądając jeszcze na wzeszły niedawno księżyc. Związek zawarty podczas pełni dodatkowo był błogosławiony przez więź. Podprowadził Luisa do dwóch czekających mężczyzn i rozpoczęła się ceremonia.
Kilka minut później Luis uwolnił się z ramion szczęśliwej mamy. Szczególnie dla niej zrobiono to przyjęcie, żeby miała namiastkę wesela, o którym zawsze marzyła dla swojego syna. Owszem małe przyjęcie odbyłoby się, ale oni już po ceremonii mogliby zniknąć. Tymczasem lawirowali wśród gości oddając się rozmowom, popijając w międzyczasie szampana, podczas gdy najchętniej zajęliby się innymi przyjemnościami. Na to jednak będą mieli całe życie. Chociaż Alessio zastanawiał się dlaczego jego partner więzi jest tak niespokojny, a raczej niecierpliwy i ciągle spogląda w stronę domu.
—Luis, jak twoja praca? —zapytał Craig nabierając na talerzyk porcję ciasta.
—W końcu po przeszkoleniu zostałem kelnerem. —Nie chcąc być na utrzymaniu Alessia czy też sfory, znalazł pracę w restauracji w miasteczku, tej samej, w której wcześniej pracował Arthur. Może nie płacili tyle ile zarobiłby w dużym mieście, ale tutaj miał bardzo blisko do partnera, bo nawet on sam rozstanie źle znosił. O czym przekonał się parę dni temu, kiedy Daniel wysłał Alessia w interesach do innej sfory. – W każdym razie nie narzekam.
– A co z tym, co ciebie ścigał? – zapytał Dario, który przyłączył się do rozmowy wraz z Justinem.
– Będzie siedział. Filmik i nagranie z samochodu, które wykonał Martin, są niepodważalnymi dowodami, a podobno znalazły się też inne. – Nudził się. Nie powinien, ale nudził się głównie dlatego, że już chciał iść na górę. Ciekaw był reakcji Alessia na prezent.
– Co z twoim samochodem? – zapytał Justin patrząc z sympatią na Alessia.
– Madras jest mistrzem. Wczoraj oddał mi mój stary nowy samochód.
Luis przeprosił swoich towarzyszy i odłączył się od nich. Poszukał wśród innych Christiana, doskonale bawiącego się i wciąż nieprzestającego mówić. Zawołał go na chwilę na bok i przekazał karteczkę oraz klucz, które ten za kilkanaście minut miał oddać Alessiowi. Przyjęcie i tak niedługo się skończy, więc nic się nie stanie jak zniknie wcześniej. Pożegnał się jeszcze z rodzicami i siostrą, którzy nie mieli tu nocować i wracali do domu, i udawszy się na górę zniknął za drzwiami sypialni.
***
Beta przyglądał się kluczykowi od drzwi sypialni, którą zajmował z Luisem, karteczce jeszcze nie rozłożonej i posłańcowi. Właśnie miał zapytać Christiana gdzie jest jego ukochany – co prawda wyczuwał obecność Luisa w domu, ale wolał się co do tego upewnić – kiedy zmienny smok wcisnął mu do ręki te rzeczy.
– Co to znaczy?
– Masz to przeczytać i zrobić to, co tam pisze. – Chris odgarnął włosy za ucho. – Radzę ci nie czekać do końca przyjęcia. Miłej zabawy – życzył i oddalił się w stronę swoich partnerów, znikając w ich ramionach.
Alessio rozwinął karteczkę i przeczytał cztery słowa: „Przyjdź odebrać swój prezent”. Poczuł dreszcz podniecenia. Zacisnął w pięści klucz chowając kartkę do tylnej kieszeni spodni. Miał ochotę pozbyć się już stroju. Nie lubił chodzić tak wytwornie ubrany. Oddalił się po cichu z przyjęcia przez nikogo niezauważony. Wszedłszy do holu stwierdził, że dom pogrążony jest w ciszy, czego mu brakowało na dworze. Wrażliwe uszy musiały znosić harmider pochodzący ze zmieszanych ze sobą głosów i jeszcze muzykę. Zdecydowanie wolał słuchać innych dźwięków, tych które wydawał jego partner gdy szczytował.
Nacisnął klamkę od drzwi prowadzących do sypialni, ale te nie ustąpiły. To dlatego dostał klucz. Co w takim razie czeka go za drzwiami, że Luis zamknął się, by nikt mu nie przeszkodził? Włożył kluczyk do zamka i przekręciwszy go otworzył przejście. Nawet w najśmielszych marzeniach nie spodziewał się – a może się spodziewał tylko wolał o tym nie marzyć – tego co zastał. Pokój tonął w blasku świec, wokół roznosiła się cudowna, podniecająca woń jakiegoś afrodyzjaku, ale tym co przyciągnęło jego uwagę, był Luis stojący nago, w rozkroku, pośrodku pokoju. Nie, nie był zupełnie nagi, miał wokół ciała owiniętą wstążkę, a na erekcji zawiązaną subtelną kokardkę. Może i kiczowate, ale podniecające, bo taki prezent z przyjemnością odpakuje. Chłopak oddychał szybko, oczy mu płonęły, a jego ręce były przywiązane apaszkami do haka, którego wcześniej przy suficie nie było.
– Myślałem, że już nigdy nie przyjdziesz – powiedział Luis zachrypniętym z pożądania głosem. Czekał cały gotowy, podniecony, na swojego partnera.
Alessio wszedłszy do pokoju od razu zamknął drzwi na klucz. Nikt nie może widzieć jego ukochanego w takiej sytuacji i stanie. Ten widok jest i będzie przeznaczony tylko dla jego oczu, a on się będzie nim napawał jak najcenniejszym darem.
– Ktoś ci pomagał przy przywiązaniu się do haka? – warknął uświadamiając sobie, że samemu jest trudno zrobić pewne rzeczy.
– Specjalne więzy i wszystko da się zrobić. – Rzucił okiem na nadgarstki owinięte aksamitem. Odetchnął zadowolony, że spodobał się Alessio.
– To dobrze. Nie chciałbym rozszarpać kogoś za to, że cię dotykał, kiedy jesteś nagi. – Wolnym krokiem obszedł partnera, pieszcząc wzrokiem jego ciało. Przesunął opuszkami palców po plecach kochanka, między obojczykami sunąc w dół. Luis zareagował na ten dotyk głośnym wciągnięciem powietrza w płuca. Zbliżywszy się do niego złożył pocałunek na wrażliwym karku. Wyznaczył dłońmi parzącą ścieżkę wzdłuż boków pociągającego ciała, wędrując na brzuch Luisa, przywierając do jego pleców. Badał palcami skórę ukochanego jakby dotykał jej pierwszy raz. Luis naprężył się i położywszy głowę na jego ramieniu odsłonił swoją szyję. Alessio trąciwszy nosem pachnącą skórę, pokąsał ją lekko w kilku miejscach. Przywarł kroczem do pośladków Luisa, a chłopak przycisnął się do niego jakby już chciał, żeby go pieprzyć. Odwrócił w swoją stronę głowę kochanka pocałował go dominująco, nie pozwalając na nic więcej jak tylko branie tego co mu ofiarowywał. Sycił się smakiem ust, ich fakturą, uległością i tym do kogo one należały. Całując Luisa spojrzał mu głęboko w oczy. Zamruczał z zadowoleniem, kiedy odczytał z nich tak wiele. Chwycił między zęby dolną wargę zasysając się na niej na dłużej, a chwilę później zaczepił drugą, by na końcu polizać je obie i zostawić w spokoju. Bynajmniej nie przestał dotykać jego ciała. Pożądał je coraz mocniej. Chciał widzieć rozłożonego pod nim Luisa i dygoczącego z potrzeby. Zawędrował ręką do jego stojącego penisa, pogłaskał go zaczepiając o kokardę. Obszedł chłopaka, głaszcząc biodro i pachwiny partnera. Widział jak to na niego działa. Luis drżał, a mięśnie napinały się za każdym drobnym muśnięciem. Uklęknąwszy przed nim oparł czoło o brzuch kochanka. Zjechał dłońmi w dół jego ud.
Niesamowity pożar jaki wybuchnął w jego ciele był najsilniejszym przeżyciem jakiego do tej pory doświadczył. Alessio nie robił wiele, a rozbudził go do szaleństwa. Partner głaskał go, całował jego brzuch, dotykał pośladków swoimi gorącymi dłońmi. Spojrzał w dół. Alessio chwycił zębami koniec wstążki i pociągnąwszy go sprawił, że kokarda, a wraz nią opaska z tasiemki uwolniła z okowów jego penisa.
– Odpakowujesz swój prezent?
– Najwspanialszy jaki dostałem. – Przeciągnął mokrym i gorącym językiem po członku i wstał.
– To jeszcze nie koniec, wiesz o tym. – Luis skierował wzrok na szafkę. – Wiesz co z tym robić.
Alessio podążył za nim wzrokiem wciągając ze świstem powietrze. Na szafce leżał pejcz. Po jego kręgosłupie przeszedł dreszcz. Do tej pory nie zdecydował się użyć czegoś takiego, lecz wyglądało na to, że jego partner wie czego on potrzebuje. Podszedł do skórzanego narzędzia i wziąwszy je do ręki zrozumiał, że jest nowy, dziewiczy i taki jaki nie zrobi krzywdy ukochanemu. Niemal z czcią przesunął po nim palcem, a potem z dzikim wzrokiem powrócił do Luisa. Ponownie go pocałował, szybko, agresywnie, mocno wbijając paznokcie w skórę na karku.
– Mój – warknął.
– Twój – odpowiedział i wzdrygnął się na dotyk zimnej rączki pejcza, którą Alessio zaczął przesuwać po jego szyi wędrując przez obojczyki, tors na równi z nią pieszcząc go wzrokiem. Musnął skórę brzucha, włosy łonowe, wsunął ją między nogi Luisa głaszcząc napięte jądra oraz wewnętrzną stronę ud. Poczuł jak uplecione rzemyki suną po jego członku posyłając do wszystkich receptorów silne bodźce. Wstrzymał oddech, kiedy dotyk zniknął, a Alessio zostawiając na jego ramieniu pocałunek zniknął sprzed jego oczu. Pojawił się za jego plecami szepcząc mu do ucha:
– Bezpieczne słowo?
– Wilk. – To było słowo, które wypowie, gdy coś mu się nie spodoba i Alessio natychmiast przestanie. Krzyknął kiedy skórzane rzemienie niespodziewanie uderzyły w jego pośladek i spodobało mu się to, a na pewno jego fiutowi, do którego nabiegła nowa porcja krwi. Zacisnął dłonie wokół więzów czekając na więcej.
Uniósł ponownie pejcz i ponowił uderzenie na drugim pośladku pozostawiając na nim czerwone smugi. Uderzył przez uda, plecy, najwięcej czasu i zafascynowania poświęcając pośladkom dopóki ich skóra nie była czerwona, a Luis krzyczał, dyszał i wił się na uwięzi jaką sam sobie zafundował. Uderzył jeszcze raz plecy Luisa, łydki i uda, na każdym pozostawiając obecność pejcza, niczym oznaczenia, że młodzieniec jest jego i tylko jego. Później zatrzymał się na czerwonych już pośladkach, by pogłaskać je z delikatnością, czułością i w końcu przeciągnąć po nich rzemieniami. W końcu odrzucił pejcz, zdjął koszulę, opuścił spodnie i nagim ciałem przywarł do kochanka, jak poprzednio wyciskając na jego ustach pocałunek.
– Ależ jesteś podniecony – sapnął Luis wciskając pośladki w jego krocze. Kutas Alessia uderzył główką w jego jądra. Poczuł jak partner rozwiązuje mu ręce i trzymając je, zmusił go do klęku. Ustawił mu ręce tak, że Luis musiał pochylić się do przodu. Pośladki, uda i plecy piekły go, ale nie zwracał na to zbytniej uwagi skupiając się na tym czego chce kochanek. Alessio objął go i chwycił za członek. Przesunął po nim kilka razy ręką. Luis jęknął drapiąc podłogę, chcąc więcej, ale tak samo szybko jak dotyk się pojawił to i zniknął.
– Zostań tak i się nie ruszaj, skarbie. Nawet nie mrugnij. – Zniknął na chwilę, a gdy się ponownie pojawił klękając za Luisem zapytał: – Pamiętasz co powiedziałem ci w restauracji?
– Tak. – Przyjemny dreszcz go popieścił.
– To dobrze. Oprzyj czoło o podłogę, wysuń bardziej przed siebie ręce i wypnij swoją dupcię w moją stronę – rozkazał mocnym, stanowczym głosem. – Doskonale – pochwalił, kiedy partner wykonał życzenie. Pogłaskał go z czułością po plecach i pocałował pośladki zanim je rozchylił wyciskając pomiędzy nie żel. – Spokojnie, są nowe. Czekały na ciebie – wyszeptał.
Wzdrygnął się na to znane już odczucie, ale spiął się kiedy coś, co na pewno nie było palcem ukochanego i było większe od niego, zaczęło się w niego wsuwać, a potem pojawiło się to specyficzne uczucie rozciągania. Zrozumiał co jest wewnątrz niego, kiedy Alessio włączył wibracje. Znów nie powstrzymał krzyku, gdy wibracje uderzyły w najczulszy punkt. Alessio w dodatku musiał przesuwać wibratorem jakby go nim pieprząc, co dawało mu dodatkową stymulację.
Patrzył jak niewielki wibrator wsuwa się w odbyt partnera, a mięśnie okalają go wokół. Wsuwał i wysuwał urządzenie podkręcając wibracje. Wolną ręką chwycił penisa Luisa u nasady nie pozwalając mu dojść, bo ten wyglądał jakby zaraz to miało nastąpić. Chciał go poprowadzić na skraj orgazmu i zniewolić zabraniając mu szczytowania. Doprowadzić do szaleństwa, samemu już szalejąc, bo bardzo pragnął go pieprzyć wbijając się, aż po nasadę w to chętnie ciało i ponownie zagarnąć jako swojego. Wysunął mniejszy wibrator zastępując go większym.
– Pieprz się nim – rozkazał uruchamiając wibracje.
Luis z ulgą przyjął pozycję „na czworaka” zakręcił tyłkiem zacząwszy się nabijać na sztuczne urządzenie dające mu tyle rozkoszy. Wygiął plecy w łuk i obejrzał się na kochanka, który wyglądał jakby go nic nie ruszało, ale to było tylko doskonale wyuczone panowanie nad sobą, bo w oczach był żar i chciał tego żaru w sobie. Chciał kutasa Alessia w sobie. Fiuta, który zostawiał po sobie mokrą ścieżkę tuż pod jego pośladkiem.
– Nie waż się dojść – powiedział starszy z kochanków rozluźniając uchwyt na nasadzie członka. – Zrobisz to kiedy ci na to pozwolę. Rozumiesz?
– Tak. – Cudem nie wybuchnął, ale posłuchał partnera i zacisnął zęby. Kochał go władczego, ale jeszcze bardziej kochał uczucie bycia nim wypełnionym.
– Powiedz mi czego chcesz? – Włączył najwyższy stopień wibracji.
– Aaa… Twojego kutasa! – Niemal wrzasnął gdy przez jego ciało przetoczyła się rozżarzona lawa. – Pieprz mnie, skarbie. – Nie mógł dłużej czekać, bo i tak zaraz rozpadnie się bez niego w sobie. Rozszerzył bardziej nogi. Spojrzał pod siebie. Ledwie widział przez zamroczenie pożądaniem, ale na czubku penisa już pojawiła się biała kropla. – Proszę.
Odrzucił na bok wibrator, ustawił się za swoim kochankiem i przytrzymawszy mocno jego biodra pchnął wsuwając się gładko w niego, jednym, perfekcyjnym ruchem. Zaczął wbijać się w niego szybko, mocno uderzając dłonią w pośladek Luisa.
– Tak chcesz, żebym cię pieprzył? – zawarczał.
– Tak… tak… – zakwilił poddając mu się i czekając na zgodę, że może dojść.
Przyśpieszył chcąc doprowadzić ich obu do silnego orgazmu. Już czuł, że mięśnie odbytu kochanka zaciskają się na nim jak imadło. Wzmocnił pchnięcia stając jedną nogą na stopie, a drugą nadal klęcząc. Nie puścił bioder Luisa. To on tu decydował jak głęboko będzie się w niego wbijał i z jaką szybkością. Domyślał się, że Luis jest bardzo blisko orgazmu, sam już ku niemu pędził. Jeszcze tylko kilka pchnięć… Kilka ściśnięć mięśni wyciskających z niego spermę i siły…
– Pozwalam ci dojść. – Patrzył na plecy Luisa – na których czerwone smugi po rzemieniach zniknęły – masując jego prostatę wręcz doskonałymi pchnięciami. Chłopak jęknął przeciągle, szczytując i zaciskając się na nim o wiele mocniej, a on podążył tą samą drogą. Odrzucił głowę do tyłu wyjąc i dochodząc bez końca.
Po prysznicu wyczerpany Luis pozwolił, aby partner pomógł mu położyć się do łóżka i zaopiekować się nim. Coś go ściskało od środka i przymknął oczy, żeby nie pozwolić, aby te wypełniły się łzami. Nie miał zamiaru płakać i to bynajmniej nie był smutny. Po prostu obolałe ciało po cudownym seksie, otaczająca go miłość partnera, jego opieka, troska i całe to gówniane szczęście robiły swoje. Do tego świadomość, że jego życie się zmieniło, a on sam przeszedł szybką przemianę o sto osiemdziesiąt stopni, więc wszystko to dokładało mu emocji. Poczuł, że Alessio kładzie się obok niego, kiedy już zgasił świece. Mężczyzna wziął go w swoje ramiona, a on wcisnął twarz w szyję ukochanego czując się bezpiecznie i będąc dumny z tego, że tworzył z Alessiem cudowny związek.
– Dziękuję – wyszeptał Alessio gładząc go po głowie.
– Za co?
– Za dziś. Kto kupił pejcz?
– Christian i ja. Dzisiejszy, poranny wypad do miasta. – Ucałował go pod brodą, nie miał zamiaru się od niego odsuwać. – Mam nadzieję, że czasami go użyjemy. Podobało mi się. Bardzo.
– Wiem, kochany. Wiem. Kocham cię.
– Ja też ciebie kocham. I jestem szczęśliwy – wyznał Luis zasypiając spokojnym snem.
Alessio już nic nie powiedział. Długo leżał trzymając partnera więzi w swoich ramionach. Czuwając nad nim, jego snem. Także był szczęśliwy. Obaj wiele przeszli i obaj w końcu dostali prezent od losu w postaci tej drugiej osoby. Całe życie odrzucany, czekał na szczęście i rodzinę, którą dostał i kochał całym sobą.
KONIEC