- Pieprz się idioto! – Krystian wrzasnął, trzaskając za sobą drzwiami. Był tak wściekły, że nawet nie potrafił sobie przypomnieć od czego zaczęła się ta kłótnia. Tak nie wrzeszczeli na siebie już kilka miesięcy. Wsiadł do swojego samochodu, kopiąc po drodze w błotnik wozu aleksa i uruchamiając w nim alarm. Mieli iść na tę imprezę razem, ale skoro on zachowuje się jak palant, to nie będzie się na niego obracał. Otworzył schowek i wrzucił tam zerwaną z palca obrączkę. Niech spieprza.
- Krystian, może chwila na zdjęcie? – Wysiadając z samochodu zaczepił go fotograf. Pokazał mu środkowy palec i wszedł do klubu. Bawił się znakomicie do chwili, kiedy zmęczenie nie dotarło z jego głowy do nóg. Musiał usiąść, ale na dole nie było miejsca. Chociaż nie chciał, musiał iść na górę. Na schodach minął kilku znajomych, którzy zatrzymywali go na kilka minut. Kiedy dotarł do foteli, był wykończony. Kelner przyniósł mu zamówiony sok. Sącząc go, odpływał myślami daleko. Już żałował, że pokłócił się z Aleksem. Bawiłby się lepiej, gdyby on tu był. Chciał dopić i wracać. Powinien go przeprosić. Niespodziewanie na stoliku pojawiła się butelka szampana.
- Przepraszam, ale ja tego nie zamawiałem – Powstrzymał kelnera gestem ręki.
- To od tamtego pana – Pracownik wskazał ręką na stolik po drugiej stronie. Krystian musiał skupić wzrok na sylwetce, ale szybko go rozpoznał.
- Proszę to wziąć, natychmiast – Prawie zrzucił kubełek na ziemię – Nie chcę nic od tamtego pana.
- Ale prosił… - Kelner nie dawał za wygraną.
- Poradzę sobie, dziękuję – Johan stał już obok nich i z uprzejmym uśmiechem odsyłał chłopaka do baru. Krystian dosłownie w ostatniej chwili powstrzymał się do chwycenia go za rękę i proszenia, żeby został.
- Odejdź, bo wezwę ochronę – Zagroził mu.
- Dzisiaj jak widzę, bez obstawy – Johan w ogóle nie zwrócił uwagi na jego słowa.
- Powiedziałem coś – Pilot podniósł się z miejsca, a mężczyzna wyciągnął rękę, żeby dotknąć do w pasie – Nie dotykaj mnie! – Podniósł głos, zwracając uwagę kilku osób.
- Nie rób scen, podszedłem się przywitać.
- Ok., przywitałeś się, a teraz mnie zostaw. Nie starczy ci, że Aleks już raz obił ci mordę? – Wysyczał – Ja mam poprawić?
- Nie strasz mnie, bo się ciebie nie boję. Ani twojego ochroniarza – Mocno ścisnął go za ramię.
- Mówię poważnie, jeśli mnie nie puścisz, narobię takiego rabanu, że nas stąd wywalą.
- To jeszcze lepiej, porozmawiamy sobie na osobności – Johan błysnął zębami jak drapieżnik. Krystianowi zimny pot popłynął po plecach. Spokojnie – Mówił do siebie – Jesteś wśród ludzi, nic się nie stanie. Mężczyzna zwolnił uścisk i cofnął się o krok – Jeszcze się spotkamy.
Chłopak nie mógł już wydobyć z siebie słowa. Rozejrzał się tylko, czy nie zostawił nic na stoliku i biegiem puścił się przez salę, po schodach w dół. Kiedy znalazł się na ulicy rozglądał się nerwowo dookoła siebie. Pluł sobie w brodę, że nie zaparkował pod wejściem, tylko gdzieś po drugiej stronie ulicy. Kiedy stanął przy samochodzie odetchnął. Otworzył drzwi i…
Kiedy otworzył oczy siedział na tylnym siedzeniu swojego auta i pulsowała mu głowa. Co się do cholery stało? Wyprostował się i rozmasował obolały kark. Zaczęło do niego docierać. Serce przyspieszyło mu gwałtownie, a w ustach zrobiło się sucho. Na miejscu kierowcy siedział jakiś barczysty gościu. Obok niego był Johan, który zorientował się, że chłopak jest już przytomny.
- Powinieneś bardziej uważać. Mógł cię napaść jakiś bandyta – Roześmiał się, a kierowca mu zawtórował.
- Zatrzymaj się! – Wydarł się, rzucając się z pięściami do przodu.
- Słyszałeś co powiedziała nasza gwiazda? – Johan zwrócił się do towarzysza – Zatrzymaj się o tam – Wskazał dłonią jakąś boczną uliczkę. Na jej końcu majaczyły światła. Krystian podskórnie czuł, że nie powinien liczyć na litość mieszkańców tego domu. Auto zatrzymało się, chrzęszcząc na kamiennym podjeździe. Kierowca zgasił silnik i obejrzał się na Krystiana. W ciemnościach widział jego błyszczące strachem oczy.
– Dziękujemy, możesz wracać do miasta. Weź moje auto – Johan podał mu kluczyki.
Krystian próbował ułożyć jakiś plan. Nie wiedział gdzie są jego dokumenty i komórka. Nie wiedział nawet gdzie są, bo świateł Oslo nigdzie nie było widać. Drzwi po jego stronie otworzyły się i ich towarzysz podróży wyciągnął go na zewnątrz. Pchnął w stronę swojego szefa i zgodnie z jego poleceniem zniknął we wnętrzu drugiego auta, które odjechało. Chłopak próbował się wyszarpnąć, jednocześnie szybko badając wzrokiem okolicę. Nie było tu nic, co mogłoby mu pomóc. Johan silnie go trzymał.
- A teraz dokończymy to, co nam kiedyś przerwano – Wymierzył Krystianowi cios tak silny, że ten zatoczył się na maskę samochodu.
- Proszę cię Johan – Wyjęczał.
- O widzisz – Zaśmiał się gardłowo - Tak możesz do mnie mówić ciągle – Podszedł do niego i uderzył drugi raz, ale chłopak zdążył się uchylić. Na moment zyskał przewagę, bo stał już nie przed, ale obok oprawcy. Chciał się rzucić do ucieczki, ale nogi zbyt wolno odpowiadały na sygnały z mózgu i Johan już znowu zaciskał pięści na jego ramionach – Teraz nie uciekniesz – Uderzył, tym razem celnie i pchnął go w stronę wejścia do domu.
- Johan, błagam cię, nie chcesz mi tego zrobić.
- Czego nie chcę ci zrobić? – Mężczyzna zauważył, że Krystian znowu próbuje jakiegoś uniku pchnął go z całej siły na betonowe schody. Chłopak nie zdążył się podeprzeć i upadł jak długi. Johan kopnięciem przewrócił go na plecy i nadepnął mu na klatkę piersiową – Chyba nie myślisz, że przywiozłem cię tu dla siebie? – Roześmiał się cynicznie – Nie zadowalam się używanym towarem – Przesunął but na jego krtań – A ty masz tu więcej wrogów niż ci się wydaje – Puścił go i szarpnięciem podniósł na nogi – Swoją drogą, ciekawe co powie twój obrońca, kiedy się dowie, że sobie ciebie pożyczyłem – Zadrwił, a Krystian zachłysnął się powietrzem. Już nawet nie chodziło o niego. Na sekundę przestał się bać o siebie. Jeśli Sasza się dowie, to zabije Johana. Nie metaforycznie. On go dopadnie i zabije na najruchliwszej ulicy Oslo. I znowu będzie miał poczucie winy i znowu będzie patrzył jak na ofiarę. Tylko tym razem jeszcze gorzej, bo zza krat więzienia. Kiedy dłoń Johana dla zabawy dotknęła jego rozporka, odruchowo spróbował się wyrwać, ale zobaczył jak ten znowu się na niego zamierza.
- Nie! – Krzyknął i na ułamek sekundy powstrzymał go – Nie bij mnie – Załkał – Zrobię co chcesz, ale mnie nie bij, proszę cię – Mężczyzna zrobił zdziwioną minę i zawahał się – Zrobię co tylko zechcesz, proszę – Powtórzył. Johan uśmiechnął się i lekko. Zabawny dzieciak…
Drzwi do domu były otwarte. W środku było bardzo jasno, albo oczy Krystiana po prostu przywykły do ciemności. Nie wiedział gdzie jest i gdzie idzie. To nie był dom Johana, przynajmniej nie ten, w którym już był. Ten był pusty, nieumeblowany. Mężczyzna wepchnął go do dużego pokoju, w którym stała drabina malarska, a na podłodze leżała folia. Chłopak ledwo szedł. Czuł jak ze strachu nogi odmawiają mu posłuszeństwa. Zaciskał zęby tak mocno, że bolała bo szczęka. Za sobą usłyszał szelest, kiedy ktoś wszedł do pomieszczenia.
- No, no. Nie kłamałeś – Jakiś mężczyzna, młodszy od Johana, opierał się o framugę drzwi.
- Mówiłem, że to nie jest duży problem – Pchnął Krystiana w jego stronę – Obiecał, że będzie grzeczny.
- Szkoda - Obcy mruknął niezadowolony. Podszedł do chłopaka i ścisnął w dłoni jego policzki.
- To co – Johan zerknął na zegarek – Będę za dwie godziny – Spojrzał na Krystiana z politowaniem – Miłej zabawy.
Tak jak mówił, wrócił. Tamtego mężczyzny już nie było jakiś czas, ale Krystian nie miał siły uciekać. Nie miał siły w ogóle się ruszyć. Próbował, tak, ale kiedy zdołał wciągnąć na siebie dżinsy, uznał, że na więcej go nie stać. Leżał na podłodze, na boku z lekko ugiętymi nogami. Pusty wzrok wlepiał w ścianę naprzeciwko. Czuł, że zapada się w siebie. Z każdą upływającą minutą czuł mniej. Kiedy usłyszał kroki, z dużym wysiłkiem przeniósł wzrok na wejście. Zobaczył dwie pary nóg.
- Zadowolony? – Johan brzmiał, jakby był już zniecierpliwiony i zmęczony.
- Jezu, co ty mu zrobiłeś?
- Chciałeś, żeby zrozumiał, że nie jest mile widziany, tak?
- Kurwa, mieliście go trochę nastraszyć, poprzepychać. Co mu jest?
- Słuchaj, reklamacji nie przyjmujemy. Dostał lekcję, a ty pamiętaj o naszej umowie.
- Nie strasz mnie.
- Spójrz na niego i powiedz mi to jeszcze raz.
- Nie chcę mieć z tym nic wspólnego – Nogi zniknęły. Kroki cichły.
- Za późno, Loeb.