Wierszokleta 13
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 05 2015 23:28:05


Dwa dni później Janowska wpadła do nich z gigantyczną bombonierką, którą wręczyła Marcinowi.
- To dla mnie? – zdziwił się pisarz. – Z jakiej to okazji? Chyba nie zapomniałem znowu o własnych urodzinach? – Spojrzał na nią podejrzliwie.
- Nie, nie, nie zapomniałeś – zaprzeczyła szybko. – Po prostu dostałam od kogoś małą łapówkę i pomyślałam sobie, że dam ją tobie, tak bez powodu. Z czystej sympatii.
- Dzięki – Marcin wyraźnie ucieszył się. Zabrał bombonierkę i poszedł do swojego pokoju. – To ja pójdę sobie popisać. Nie pogniewasz się? – zapytał się będąc już jedna nogą w środku.
- Ależ skąd. – Machnęła uspokajająco ręką. – Idź, póki wena chce współpracować.
Marcin uśmiechnął się i zniknął za drzwiami.
- To teraz gadaj prawdę – powiedział Bolek stawiając przed kobietą filiżankę herbaty.
- Niby jaką? – zdziwiła się udając, że absorbuje ją gorący napój w jej rękach.
- Z tą bombonierką. Twoje wyjaśnienie jest ciężkimi nićmi szyte. Może Marcina możesz nabrać, ale nie mnie, więc gadaj.
Janowska westchnęła ciężko.
- Przez niego nie straciłam roboty.
- Czyby Marcin gadał z twoim szefem? – Bolek zdumiał się.
- No skąd, przecież on świata nie widzi poza tymi swoimi książkami. Po prostu szef mi powiedział, że powinien mnie wywalić bez zastanowienia, ale nie zrobi tego, bo jestem jedyną osobą, która jest w stanie należycie zająć się Marcinem i wykorzystać na maksa jego umiejętności. Wyszło więc na to, że Marcin uratował moją skórę. Nigdy mu tego nie powiem, bo cholera wie czy by mu coś nie odbiło, ale podziękować jakoś wypadało, więc szarpnęłam się na tą cholerną bombonierkę. On jest zadowolony, a moje sumienie znowu siedzi cicho.
- Oj, Baśka, Baśka… Ty to masz więcej szczęścia niż rozumu.
- Nie musisz mi o tym przypominać – burknęła. – A tak przy okazji… widziałeś się może z nim?
- Z Marcinem? – zdumiał się. – No przecież dziesięć minut temu.
- Nie o niego mi chodzi – machnęła lekceważąco ręką.
- A o kogo? – zdumiał się. Janowska nie odpowiedziała, tylko intensywnie wpatrywała się w chłopaka. Dopiero po chwili zrozumiał o kogo jej chodziło. – Aaaaa… Nie, nie widziałem. I nie mam zamiaru. To dupek, nie chcę mieć z nim więcej do czynienia. I tobie też radzę dać se spokój.
- Myślisz, że to takie proste…
- Myślę, że tak. Po prostu znajdź sobie innego faceta i już.
- No wiesz… ty jak coś palniesz… - skrzywiła się z niezadowoleniem. – Ty myślisz, że faceci rosną na drzewach i mogę sobie wybrać którego mam zerwać? Ten za gruby, ten za głupi, temu z gęby jedzie, więc im podziękuję. O, ten jest idealny, to go se wezmę! – ironizowała żywo gestykulując. Bolek skrzywił się z dezaprobatą. – Nie gap się tak. Prawdę mówię. Może wy studenci już po pięciu minutach znajomości lądujecie w łóżku, ale nie takie stare baby jak ja. Wyobraź sobie, że jestem staroświecka.
- A co to ma do rzeczy? – zdziwił się. – Przecież ja ci nie każę wskakiwać pierwszemu lepszemu do łóżka. Po prostu zadbaj o siebie, zacznij chodzić do klubów, poznawaj nowych ludzi.
- A jak ty se to wyobrażasz przy mojej robocie? – Skrzywiła się.
- Wiesz co, powiedz od razu, że chcesz żeby ci podano idealnego faceta na tacy. – Bolek wyraźnie zdenerwował się.
- Fajnie by było… - westchnęła.
Chłopak skrzywił się i pokręcił głową z dezaprobatą.
- Oj, Baska, Baśka…
- No co? – zapytała z pretensją w głosie. – Pomarzyć se nie można?
- To może weź się za robotę i nie myśl o tym? Jakby nie było, musisz chyba odpracować swoje grzeszki, bo następnym razem reputacja Marcina może cię nie uratować.
- Chyba masz rację – westchnęła i podniosła się. – Lepiej już pójdę.
- A jak tam książka Marcina? – zainteresował się, kiedy odprowadzał Janowską do wyjścia.
- Niedługo pójdzie do druku. Na razie robią jej reklamę. Jak dobrze pójdzie to zostanie kolejnym hitem.
- To dobrze – Bolek uśmiechnął się zadowolony. – To idź teraz pracuj nad innymi autorami, żeby też hity napisali. I nie pakuj się więcej w kłopoty – dodał całując kobietę w policzek na pożegnanie.
I znowu było wszystko w porządku. Do czasu.
Lato zbliżało się ku końcowi. Nadchodził wrzesień, który wprawdzie był ciepły, jednakże z każdym dniem dawał znać, że niedługo jesień i kolejny rok studiów. Studiów o których Bolek myślał z niechęcią. Ni to, że poszedł na nie pod wpływem jakiegoś przymusu, wręcz przeciwnie, był to kierunek, który sam wybrał i chętnie chodził na zajęcia. Jednakże życie z Marcinem, miłe rozleniwienie wakacji i beztroska sprawiały, że niechętnie myślał o powrocie do kieratu. Jednakże doskonale wiedział, ze to, co ma teraz nie będzie trwało wiecznie i musi mimo wszystko zadbać o swoją przyszłość kończąc studia. Jednakże póki to się nie stanie, postanowił korzystać z tego, co mu dawało życie i nie przejmować się niczym. Niestety postanowienia swoje, a życie swoje. Ono zwykle bywa brutalne i to zwykle wtedy, kiedy najmniej się tego spodziewamy.
Tego dnia nic nie zapowiadało tragedii. Marcin do rana pisał książkę, a Bolek po porannej porcji sprzątania usiadł przed telewizorem. A gdy przyszedł czas na robienie obiadu postanowił wyciągnąć Marcina na wspólne zakupy. O dziwo, pisarz nie miał nic przeciwko temu. Bolek nawet miał wrażenie, że jakby się ucieszył na ten pomysł.
Wyszli z domu. Zdążyli nawet przejść przez furtkę, Gdy Bolek przypomniał sobie, że w całym tym ferworze zapomniał wziąć pieniądze.
- Zaczekaj tu chwilę, zaraz wrócę – mruknął do Marcina, po czym puścił się biegiem w stronę mieszkania. Na szczęście karta do bankomatu leżała tam gdzie ją położył, by o niej nie zapomnieć, czyli na stole w kuchni. Złapał ją i wrócił do blondyna, który grzecznie czekał tam gdzie go zostawił.
- Możemy już iść – powiedział i ruszył przed siebie, lecz zdążył zrobić tylko kilka kroków, gdy Marcin złapał go za rękę. – Co jest? - zdziwił się. Dopiero wtedy zauważył, że pisarz wygląda dziwnie blado. – Nic ci nie jest? – odruchowo przyłożył rękę do jego czoła. Nie było rozpalone. Odetchnął z ulgą, jednakże mina Marcina wciąż go niepokoiła.
- Chyba jednak wrócę do domu… - odparł niepewnie. – Nie czuję się zbyt dobrze.
- W takim razie chodź – pociągnął Marcina w stronę domu – położymy cię do łóżka. Powinniśmy chyba jeszcze mieć jakiś Gripex. Weźmiesz tak profilaktycznie.
- Nie! – Marcin prawie krzyknął wyrywając rękę z uścisku, a widząc zdumione spojrzenie przyjaciela dodał szybko: - pójdę sam, ty lepiej idź po te zakupy, strasznie mi się chce jeść. Obiecuję, ze wezmę profilaktycznie tabletki – dodał szybko widząc jak Bolek już otwiera usta by coś powiedzieć.
- No dobra, tylko zapamiętaj: Gripex, polopiryna i apap. Taka uderzeniowa dawka. I dużo wody do popicia.
Marcin pokiwał twierdząco głową i ruszył w drogę powrotną. Bolek jeszcze przez chwilę patrzył za nim bijąc się z myślami. Z jednej strony chciał iść za nim i dopilnować by faktycznie wziął te tabletki, jednak z drugiej… Nieraz powtarzał janowskiej, ze to dorosły facet i tak należy go traktować. A dorosły facet powinien umieć wziąć tabletki. W końcu westchnął ciężko i ruszył do sklepu.
Kiedy wrócił miał tak wyładowane siatki, że zanim je wszystkie wypakował zupełnie zapomniał o tym wcześniejszym incydencie. Więc gdy już wszystko było pochowane zabrał się za robienie obiadu. Kiedy wszystko było gotowe poszedł zawołać Marcina. Gdy wszedł do jego sypialni przeraził się. Zasłony były zaciągnięte, komputer wyłączony, a Marcin leżał na łóżku w pozycji embrionalnej.
- Marcin? – zapytał z niepokojem kucając przy łóżku tak by widzieć twarz blondyna. Oczy miał zamknięte i taką trupią bladość na twarzy, że serce podeszło Bolkowi do gardła i zaczęło walić jak oszalałe. – Marcin – powtórzył – wszystko w porządku?
Dotknął jego ręki, którą tamten trzymał przy ustach zaciśniętą w pięść. Była lodowato zimna.
- Marcin, co się, na Boga stało? – załapał go za ramie i potrząsnął. Serce coraz gwałtowniej próbowało przedrzeć się przez zaciśnięte z niepokoju gardło.
Pisarz powoli otworzył oczy. Patrzył na Bolka niewidzącym wzrokiem, więc ten cicho powtórzył jego imię. Tym razem do niepokoju dołączyła czułość. Dopiero wtedy oczy Marcina zrobiły się bardziej wyraziste, jakby wrócił z jakiegoś odległego świata.
- Bolek – wyszeptał i wyciągnąwszy rękę pogłaskał Bolka po policzku, jakby chciał się upewnić że nie jest on snem. Bolek jakby czytał jego myślach, złapał jego rękę i mocno przycisnął do własnego policzka i nie puszczał czekając aż do blondyna dotrze fakt, że on tu jest i nie zamierza go zostawiać. Bo w tym momencie przyszła mu do głowy absurdalna myśl: Marcin przechodził załamanie nerwowe i bał się, że on go zostawi, że Marcin się w nim zakochał i nie chce go stracić.
- Marcinek – powiedział z czułością – co ci jest?
Nagle Marcin złapał Bolka za szyję i mocno objął.
- Nie zostawiaj mnie – wyszeptał łamiącym się głosem.
- Co ci przyszło do głowy? Nie zamierzam cię zostawiać. – Zabrzmiało to zupełnie jak w tanim melodramacie, ale Bolek nie chciał się nad tym zastanawiać. W tym momencie czuł silną potrzebę wyjaśnienia co się stało. Jeszcze tak niedawno Marcin tryskał humorem i energią, a teraz wyglądał jakby coś mu namieszało w nerwach. I nawet nie przyszło mu na myśl, że Janowska go opieprzy, że przy nim Marcinowi odbiło. On po prostu martwił się o przyjaciela, bliskiego mu człowieka. Bo dopiero teraz zrozumiał jak bliski jest mu ten roztargniony, nieporadny życiowo facet.
- Co się stało? – powtórzył pytanie wciąż obejmując blondyna. Czuł jak ręce tamtego zaciskają się na nim, jakby desperacko pragnął zespolić się z nim w jedno.
- Proszę, kochaj mnie – usłyszał dramatyczny szept tuż przy uchu.
- Kocham cię, kocham – odparł uspokajająco, głaszcząc Marcina po głowie. Ten rozluźnił uchwyt na tyle by spojrzeć mu w twarz. Wtedy Bolek zobaczył w jego oczach łzy i ogromny ból. I zaczęło go boleć tam, gdzie powinno być serce. Powinno, lecz nie było, bo już od dawna przeciskało się przez gardło próbując nie oszaleć.
Marcin patrzył uważnie na Bolka próbując odgadnąć jego intencje.
- Kochaj mnie – powtórzył cicho.
- Kocham cię – odparł spokojnie. Nie ponaglał pisarza, chociaż serce łomotało mu coraz bardziej. Wiedział, że tylko cierpliwie czekając uzyska jakiekolwiek wyjaśnienia.
- Ona powiedziała, że jesteś ze mną tylko dla moich pieniędzy, że nic dla ciebie nie znaczę, że jestem dla ciebie tylko zabawką, że jestem nic nie wartym wierszokletą, że zostanę sam, gdy tylko przestanę być sławny, ze mnie zostawisz, zabierzesz wszystkie pieniądze i zostawisz, jak zepsuta lalkę – chaotycznie wypowiadane łamiącym się głosem myśli wprowadzały zamęt w głowie Bolka. Jaka „ona”? Przecież nie Baśka, ona nigdy by czegoś takiego nie powiedziała. Nieraz powtarzała, że Bolek jest dla niej prawdziwym wybawieniem, ze dobrze wpływa na Marcina. Więc kto? I dlaczego tak mówiła?
- O kim mówisz? Jaka „ona”? – zapytał, lecz nie otrzymał odpowiedzi.
- Kocha mnie – wyszeptał Marcin po czym pocałował Bolka w usta.
Ten w pierwszej chwili spiął się i odruchowo chciał odtrącić blondyna. Usta tamtego były natarczywe i agresywne, jakby chciał mu coś zabrać, jakąś ważną cząstkę jego samego. Z trudem oderwał się od Marcina. Na jego twarzy zobaczył rozpacz, niema prośbę i coś jeszcze. Coś, czego nie potrafił określić. Zdrowy rozsądek podpowiadał mu, że powinien próbować wyjaśnić zaszłą sytuację, dowiedzieć się, co jest przyczyną tak nagłej zmiany nastroju. Jednak tą walkę wygrało serce, które wciąż galopowało, jednak mniej ze strachu, a bardziej z … podniecenia? Tak dawno nie miał nikogo, że ten pocałunek, chociaż łapczywy i niemal brutalny w swojej rozpaczy pobudził uśpione emocje. Hipnotyzował go, ściągając jego wzrok w jedno miejsce: na te natarczywe usta drżące w dziwnej udręce, jakby chciały się wyrwać i go zniewolić. Odgrodził się zupełnie od sygnałów wysyłanych przez rozum i zdrowy rozsądek i pocałował je. Chciał być delikatny, bo przecież Marcin to taki facet wobec którego można być tylko delikatnym, jednak rozpacz z jaką usta tamtego szukały jego ust i ciepło od nich bijące sprawiły, że przestał się kontrolować. Wpił się w usta Marcina i naparł na niego tak, że tamten poleciał na plecy. Dopiero wtedy Marcin rozluźnił uścisk, chociaż wciąż go trzymał, jakby bał się, że Bolek rozmyśli się i go zostawi. Ale Bolek nie chciał go zostawiać. Chciał czuć więcej smaku tych ust i ciepła bijącego od tego chudego ciała leżącego pod nim. Obudziły się w nim pragnienia przez cały rok spychane na dalszy plan. Z niechęcią oderwał się od ust Marcina i nabrał oddechu. Popatrzył w oczy tamtego. Zasnuwała je mgła, jednak nie widział już w niej tego wcześniejszego bólu, tylko czyste pożądanie i niemą prośbę. Westchnął i pochylił się by go pocałować, tym razem delikatniej. Nie chciał by Marcin pomyślał, że jest brutalem. Chociaż coraz ciężej mu było walczyć z własnym pożądaniem. Tak bardzo chciał go posmakować jeszcze więcej. Niecierpliwym gestem ściągnął Marcinowi podkoszulek, a potem wpił się w szyję, tam gdzie zaczęła pulsować niewielka żyłka. Jakby to ona była esencją marcinkowego jestestwa. Ręce Bolka błądziły po bokach Marcina, a udo napierało na krocze, które gwałtownie wychodziło mu naprzeciw, jakby mówiło: „na co czekasz? Weź mnie”. Czuł jak ciało Marcina zaczyna reagować na jego pocałunki i pieszczoty i jeśli gdzieś w zakamarkach jego umysłu błąkały się jeszcze jakieś wątpliwości czy wyrzuty sumienia, w tym momencie pozbył się ich całkowicie. Mężczyzna pod nim desperacko pragnął bliskości zespolenia się z drugim ciałem, czułości, które kochanek mu ofiarowywał.
Bolek na chwilę oderwał się od Marcina.
- Ciii – wyszeptał gdy w jego oczach zobaczył panikę. I zanim Marcin zdążył zareagować błyskawicznie rozebrał się, a potem pozbawił Marcina resztek ubrania. Gdy tylko ściągał mu slipki, jego członek wystrzelił niczym rakieta, a klatka piersiowa zaczęła unosić się spazmatycznie. Nie zastanawiał się nad tym co robi, po prostu pochylił się i wziął go w całości do ust. Marcin jęknął. Odruchowo wyrzucił w górę biodra, jakby chciał żeby to przyjemne ciepło pochłonęło go całego. Wplótł ręce we włosy Bolka. Nie naciskał ani nie ponaglał, wplatał palce we włosy pieszcząc jego głowę i wypychając przez cały czas biodra, jakby domagał się więcej i więcej…
Bolek w prawdziwą niechęcią oderwał się od krocza Marcina. Za jego ustami ciągnęła się niewielka strużka śliny, jednak szybko zniknęła. Marcin jęknął zawiedziony, jego ciało domagało się wciąż tego dziwnego uczucia. Tak dawno nie był z kochankiem, że już zapomniał jak to jest. Po tym, co przeszedł postanowił, że już nigdy więcej nie zbliży się tak bardzo do drugiego mężczyzny, żeby nie cierpieć znowu, żeby nie powtórzyło się to, co wtedy. Wmawiał sobie, ze jeśli odpowiednio się skoncentruje i poświęci pisaniu, pożądanie zostanie zepchnięte do najgłębszej otchłani jego jestestwa. Jednak teraz… tak bardzo pragnął bliskości drugiej osoby, potwierdzenia, że nie jest niechciany, że jest ktoś na kim mu naprawdę zależy, kto go kocha… Jego, a nie jego pieniądze… Tak bardzo desperacko potrzebował ciepła drugiego ciała, bliskości, ze gdy w końcu je dostał, nie był w stanie zachowywać się racjonalnie. Łapczywie łapał usta Bolka, oddawał mu całe swe ciało, jakby myślał, ze tylko w ten sposób zaprzeczy jej słowom. „Jesteś tylko żałosnym wierszokletą, którego inni wykorzystują” dźwięczało mu w uszach boleśnie niczym kamerton. Tak bardzo pragnął o tym zapomnieć, zagłuszyć te brutalne słowa, że nie protestował gdy Bolek rozchylił jego nogi i wszedł w niego stanowczo i boleśnie. Zacisnął tylko wargi i spiął się. Miał nadzieję, ze ten ból zdominuje jego myśli i ciało skupi się na nim, zapominając o przykrości, której doznał. Lecz ból szybko zniknął zastąpiony przez pulsującą przyjemność. Ta przyjemność i chrapliwy oddech Bolka tuż przy jego ustach podsyciły tylko pożądanie. Objął Bolka zaciskając nogi i ręce na jego plecach.
- Nie bój się – wyszeptał Bolek – nie zrobię ci krzywdy.
Nie odpowiedział, tylko łapczywie pocałował Bolka jednocześnie poruszając biodrami. Bolek nie przerywając połączenia ich ust zaczął powoli ruszać się. Coraz bardziej gwałtowne pocałunki Marcina były dla niego wyraźnym sygnałem, że robi dobrze, że cierpliwość i delikatność sprawiają jego kochankowi coraz większa przyjemność. Stopniowo zwiększał intensywność ruchów bioder. W pewnym momencie Marcin sam nadał tempo zatracając się w pocałunkach i nadchodzącej fali przyjemności. Bolek przez cały czas całował go to po szyi, to po twarzy, to w usta, gdy zniecierpliwiony Marcin sam odszukiwał jego usta i wręcz wymuszał na nim głębokie pocałunki w których ich języki to splatały się ze sobą, to penetrowały usta.
W końcu nadeszło spełnienie. Marcin aż krzyknął gdy orgazm zawładnął jego ciałem.Kiedy w końcu doszedł do siebie, czuł, że Bolek jeszcze nie skończył. I chociaż najchętniej by zasnął wyczerpany, to jednak sprawiały mu przyjemność te leniwe ruchy penisa kochanka w jego wnętrzu. Westchnął rozanielony. Z wciąż zamkniętymi oczami odszukał usta Bolka i pocałował je, jednak tym razem bardziej delikatnie i namiętnie, jakby celebrował każdą sekundę ich połączenia.
W końcu Bolek przestał i zsunął się z kochanka. Marcin westchnął zawiedziony. Gdyby mógł, to by chciał tak zostać na całe życie, czuć jak Bolek porusza się w nim leniwie, jak sprawia mu przyjemność. Poczuł jak Bolek próbuje ich okryć narzutą, którą skotłowali w czasie stosunku, jak kładzie się blisko niego i kładzie rękę na jego talii. Czuł jak obejmuje go nogami i wtula nos w jego włosy. Wyraźnie czuł jego oddech i ciepło rozchodzące się po całym jego ciele. Mógłby przysiąc że słyszy też bicie jego serca i że w tym wszystkim słyszy coś więcej niż tylko zwykłe „wykorzystywanie” I zanim się zastanowił nad tym, co mówi czy robi, przytulił się do Bolka i wyszeptał w jego pierś:
- Kocham cię.