Podszedł do stojącego przy oknie Aranela, odgarnął mu włosy na bok i pochylił się, żeby pocałować męża w szyję, a dłonie ułożył na jego brzuchu.
– Czekałeś.
– Wsłuchiwałem się w odgłosy jesieni. Nie mogę uwierzyć, że lato już minęło.
– Niedługo nadejdą chłodne dni. – Zaczął pieścić ustami szyję Aranela, a ten odchylił na bok głowę dając pełen dostęp do siebie.
– Lubię jak mi to robisz – mruknął Aranel.
– Lubię ci to robić i nie tylko to. – Obsunął rękę w dół na krocze mężczyzny, a ten westchnął wypychając biodra do przodu do tego wspaniałego dotyku, oparł tył głowy o jego ramię rękoma sięgając w tył, by chwycić biodra Rivena i przyciągnąć je do siebie. Od czasu ich udanego pierwszego razu wiele się zmieniło. Aranel nadal był bardzo nieśmiały, rumienił się za każdym razem, kiedy się kochali, a po wszystkim ze wstydu wtulał twarz w pierś Rivena. Lecz w trakcie był gorący i nienasycony. Zdarzało się, że nieraz nie potrafił powiedzieć czego chce, ale Riven wyczuwał jego pragnienia i starał się zawsze je zaspokoić. Saeros stał się kochankiem, dla którego potrzeby partnera były ważniejsze od tych, które sam odczuwał. Nie chciał już być z kobietą ani żadnym mężczyzną, nawet nie byłby z innym. Chciał tylko Aranela i tylko jego pragnął.
– Rii... – Stęknął Aranel, kiedy Riven uniósł jego koszulę nocną, gdyż Aranel przebrał się już do snu i zdjął ją całkiem, a chłód powietrza dobiegający z komnaty i zza uchylonej okiennicy smagał nagie ciało młodego księcia.
– Masz idealne ciało. – Nadal stał za nim, przytulony do pleców Aranela błądząc rękoma po gładkiej skórze. Za każdym razem zmieniał natężenie dotyku. Raz muskał skórę opuszkami palców, a kolejny raz robiły to całe palce, całe dłonie włącznie z ich zewnętrzną częścią. Teraz sunął w górę piersi Aranela kostkami palców, a mąż wyginał się do tego dotyku stając się głodny wszystkiego co może zostać mu dane. – Dotykanie go sprawia mi przyjemność tak samo jak patrzenie na nie. Mógłbym nigdy nie odrywać od ciebie rąk, ust, języka. – Chwycił między zęby płatek ucha i pociągnął lekko. – A czucie cię pod sobą jest doznaniem, którego trudno sobie odmówić.
Aranel zarumienił się jak dojrzała wiśnia. Riven czasem mówił takie rzeczy, że nie wiedział jak się zachować. Krępowały go, ale i szaleńczo podniecały. Nie raz samymi słowami mąż doprowadzał go do ekstazy i Aranel był pewny, że Riven doskonale wiedział, że tak jest.
– Kiedy wijesz się pode mną, zaciskasz na mnie, krzyczysz i drapiesz po plecach, mam ochotę robić ci dobrze już zawsze.
– Riven, proszę. Nie mów...
– Szzzz. Wiem, że lubisz jak mówię takie rzeczy, a moje usta same je wypowiadają. Nikt tego nie słyszy. Jesteś tylko ze mną. – Naparł na jego pośladki dając do zrozumienia Aranelowi jak bardzo jest podniecony. – Czujesz? Sama twoja obecność tak na mnie działa.
– Rii... – Odwrócił się w jego ramionach i odnalazł guziki kamizelki jaką mąż miał na sobie. Drżącymi rękoma zaczął rozpinać drewniane kółeczka. Nie mógł zobaczyć, na nich wyrytych wzorów, ale wyczuwał je pod palcami, a potem już czuł tylko nagą skórę Rivena, kiedy ubranie z pomocą ich obu upadło w dół. Spodnie dołączyły niedługo później. Od razu usta zostały nakryte przez pożądliwe wargi Rivena całując go zdecydowanie z pasją i uczuciem. Poddał się tym ustom i mężczyźnie, który należał do niego. Silne ręce objęły go przysuwając do siebie tak blisko, że sączące się światło świec w lichtarzu nie przeniknęło pomiędzy ich ciałami. Ufał Rivenowi i oddawał mu się z przyjemnością.
Słodkie usta Aranaela stawały się jego obsesją. Oderwanie się od smakowania i zatracania w nich przychodziło z trudem. Dlatego zanim to zrobił popieścił wargami jego, wsuwając po raz kolejny między nie język i spotykając się we wspólnym tańcu z drugim organem. Języki lizały się i oplatały wokół siebie jak dwaj znajomi towarzysze, którzy wiedzą czego potrzeba drugiemu. Tak samo jak wiedział Riven czego potrzeba jego kochankowi. Wycofał swój język z ust Aranela polizał wargi, które pocałował, chwilowo się z nimi żegnając.
– Kocham cię – powiedział Saeros. – Kocham.
– Ja ciebie też kocham, Rii – odpowiedział szczęśliwy i podniecony Adantin, i zaraz został uniesiony w górę. Oplótł ręce wokół szyi męża rumieniąc się z każdą chwilą mocniej. Jego członek był już twardy i czuł, że Riven patrzył na niego, kiedy musiał się pochylić, by wziąć go na ręce. Znalazł się w otoczeniu pachnącej pościeli, a ciężar jaki się na nim pojawił wycisnął jęk z ust Aranela. Wstydził się sam przed sobą przyznać, że kocha chwile, kiedy Riven leżał na nim przyciskając go do pościeli. Zdecydowanie męża upewniało Aranela, że nie musi się niczym martwić, niepokoić i może zatracić się w rozkoszy.
– Bycie z tobą i kochanie się to jedna z najpiękniejszych chwil, jakie mnie w życiu spotykały. – Wsunął jedną nogę pomiędzy nogi Aranela i kąsał jego szyję, a partner wyginał się zachłannie do dotyku. Ocierali się o siebie nawzajem. Skóra przy skórze tak gorąca, wręcz z każdym dotykiem parząca coraz bardziej, kiedy dwa ciała tarły o siebie wzajemnie dawała wrażenie, że spłoną zanim Riven wsunie się w ciasne wejście męża. – Jesteś taki twardy. Czuję cię – szeptał Aranelowi liżąc ucho męża. – Chcę cię pieścić i kochać się z tobą do rana. Chcę nasycić nas obu.
– Nie wiem czy kiedyś będę do końca nasycony. Ciągle cię chcę – wypowiedział Aranel. Magia chwili i pożądanie zawracały mu w głowie. Błądził dłońmi po ramionach i plecach męża. Już chciał rozłożyć przed nim nogi i wpuścić jego biodra męża między nie. Oddychał coraz szybciej z powodu ogarniającej go fali uniesienia.
– Masz mnie, kiedy tylko i jak zechcesz. – Obsypał pocałunkami twarz Aranela podpierając się na łokciu jednej ręki, drugą gładził bok i pierś kochanka. Chciał mu dać wszystko, nie tylko to co dotyczyło intymnych relacji, ale codziennego życia. Tak bardzo go kochał. Obsunął się dół znacząc szlak ustami po tym wspaniałym ciele. Zatrzymał się przy wrażliwym brzuchu partnera kąsając skórę i liżąc ją. Nauczył się już rozpoznawać co Aranel lubi i nieraz codzienna delikatność męża w łożu czasami ustępowała miejsca ochocie na silniejsze doznania.
– Och, Riven. – Zatopił palce w jego włosach rozsuwając jedną nogę w bok, druga nadal była przyciśnięta ciałem partnera. Riven całował mu rozchylone udo sunąc ustami do nabrzmiałych jąder. – O tak.
Polizał jądra kochanka wtulając w nie twarz. Wiele tygodni temu zabiłby, gdyby ktoś powiedział mu, że będzie to robił nie brzydząc się, a wręcz lubując i napawając się tym. Zapach męża oszałamiał go, a smak strącał wszelkie myśli na dno umysłu sprowadzając tylko te okraszone pożądaniem i zmysłowością. Podążył ustami ku trzonowi penisa, ku mokrej główce, z której zlizał sączący się przeźroczysty płyn. Wsuną ją między wargi, którymi osłonił zęby i dociskając język do spodu główki, którym poruszał sprawił, że Aranel uniósł biodra w górę chcąc by go wziąć głębiej, aby mu dać więcej tego wspaniałego odczucia.
– Proszę, proszę. – Aranel rzucał głową po pościeli chcąc zatopić się w tym ciepłym i mokrym wnętrzu ust. Odrzucił głowę do tyłu z głośnym krzykiem, kiedy dostał to o co prosił. – Jak dobrze. – Zadygotał z rozsadzającej go ekstazy.
Riven uśmiechnął się biorąc go głęboko, aż do gardła. Poruszył głową w górę i w dół próbując odsunąć obrazy co on by czuł, gdyby to, co teraz ssał znalazło się w nim, ale w innej części ciała. Na samą myśl stwardniał bardziej, o ile to jeszcze było możliwe. Niemniej jednak teraz chciał się skupić na czymś innym. Czymś do czego psychicznie musiał się również przygotować. Wypuścił członek z ust i gdy miał coś powiedzieć Aranel pierwszy zabrał głos, chociaż nie przyszło mu to łatwo.
– Chcę spróbować – wystękał.
– Czego, kochany? – Zawisł nad ciałem męża i patrzył na niego, a gdyby Aranel mógł widzieć zobaczyłby poza pożądaniem, też wielką miłość.
– Spróbować ciebie.
– Chciałbyś, naprawdę? – W głosie Rivena była radość. Nie chciał na niego naciskać. Aranel do tej pory dotykał go tylko ręką. – Chciałbyś wziąć mnie w swoje usta? – Nie potrafił oderwać wzroku od ust męża. Cmoknął je lekko.
– Tak. – Wyciągnął rękę i nacisnął go, by się położył, co też Riven uczynił, a Aranel znalazł się na nim. Ostrożnie dotykając go, jakby za każdym razem poznawał go na nowo. Zasypał pierś Rivena pocałunkami, dłonią badając kierunek, w którym chciał podążyć.
Riven nie poganiał go, delektował się pieszczotami patrząc na niego spod wpółprzymkniętych powiek. Nie mógł się doczekać tych ust w tak wrażliwym miejscu jak jego męskość. Przyzwyczaił się, że to on zazwyczaj pieścił czy to dawne kochanki, czy męża i teraz nie potrafił leżeć spokojnie. Jego ręce pragnęły schwytać Aranela i dać jemu rozkosz, ale też chciał tego co robił w tej chwili młodzieniec, dlatego podparł się na łokciach i tylko patrzył.
Aranel odnalazł jego ciężkiego penisa i objął trzon palcami stawiając go do góry. Wybadał dłonią jego długość i kształt. Serce mu biło szybko i miał nadzieję, że zadowoli męża. Wysunął język i dotknął delikatnej skóry. Była inna niż ta na całym ciele, o wiele cieńsza i gładka jak aksamit, co język najczulej wyczuł.
Teraz Riven poczuł na swoim penisie pierwsze pocałunki Aranela, składane nieśmiało samymi wargami, do których ponownie dołączył język. Naprężył mięśnie brzucha, kiedy przyjemność takiego dotyku rozprzestrzeniała się w nim. Jego penis prężył się i pulsował przy twarzy męża, pragnąc znaleźć ukojenie w słodkich ustach. I chociaż Riven bardzo potrzebował wbić się w nie, nie robił tego, nie przyśpieszał niczego. Czekał z cierpliwością, jakiej nauczył się przy ukochanym mężczyźnie. Aranel bawił się nim, poznawał go, uczył się. Nie było sensu popędzanie go, kiedy ta zadawana tortura również była miłą dla ciała.
Z radością odkrył, że podobało mu się to. Z każdym ruchem języka po twardym trzonie posuwał się dalej w większą śmiałością. Całował i pieścił również dłonią spragnionego penisa partnera, aż zdecydował wziąć go w usta. Mając nadzieję, że sprawi taką samą przyjemność Rivenowi jaką on robił jemu. Położył się pomiędzy nogami męża, ułożył dłoń tuż pod główką i objął ją ustami.
– Dobrze, kochanie. – Usłyszał podniecony głos męża. Zachęcony posunął się dalej obsuwając dłoń w dół i podążając ustami za nią. Dziwnym wrażeniem było mieć w ustach coś tak twardego i żywego. Czuł jak członek drgnął. Chciał posunąć się dalej, ale nie mógł, gdyż, kiedy przesuwający się po podniebieniu członek dotarł za daleko zaczął się krztusić i wypuścił go.
– Spokojnie. Nie tak głęboko. Tego trzeba się nauczyć. – Sam był z siebie dumny, że potrafił połknąć penisa Aranela. Sądził, że partner zrezygnuje z pieszczot, ale ponownie wziął go w usta tym razem nie wpuszczając go głęboko. – Dociśnij do niego język – poprosił Riven, kiedy czuł, jego podniebienie. Mężczyzna to uczynił, a Riven opadł całkiem na pościel z cichym jękiem. – O tak jest dobrze.
Zyskując pewność co sprawia mężowi przyjemność i postępując według jego wskazówek pieścił go jeszcze przez jakiś czas. Zmieniając tylko nacisk języka i poruszając głową w górę i w dół. Przy okazji ssąc go. Coraz bardziej mu się to podobało.
Czuł, że jeszcze chwila i będzie szczytował. Bardzo tego chciał, ale miał jeszcze tyle planów co do tej nocy. Chciał być w nim i dawać Aranelowi rozkosz.
– Aranelu, ja zaraz... Och. – Uniósł się i chciał odsunąć głowę partnera od siebie, ten jednak pokręcił nią, że nie chce się stamtąd ruszać, a gdy zamruczał przy tym nisko, Riven odczuł wibracje, które spowodowały, że już nie było odwrotu od pędzącego orgazmu. Przekroczenie pewnej granicy uniemożliwiało powstrzymanie się i wycofanie. Opadł na poduszki. – Ja... będę... Mmmnnnn – Uniósł biodra zatracając się w tym co odczuwał i wytrysnął w usta Aranela, który zaskoczony siłą tryskającego nasienia zakrztusił się, ale nie wypuścił go doprowadzając do końca i połykając słono–gorzkie nasienie.
– Aranel – wystękał porażony siłą orgazmu. Ledwie się uniósł i teraz już Aranel dał się pociągnąć w górę kładąc się na nim i pozwalając pocałować. Smakował swój smak w jego ustach, rękoma obejmując plecy męża, którego penis spoczął na brzuchu Rivena i zostawiał po sobie wilgotne ślady. Wypuścił z niewoli swych warg jego. – To jeszcze nie koniec. Nie mam zamiaru dokańczać cię ręką, kiedy mogę sprawić, żebyś mnie błagał, abym w ciebie wszedł.
– Rii... – Zawstydzony ukrył twarz w szyi męża. Lecz był bardzo podekscytowany tymi słowami. Chciał go w sobie.
Riven zaczął go pieścić i dotykać, również sobie dając czas na zregenerowanie sił. Położył męża na plecach i całował jego sutki okrążając je językiem i trącając zaczepnie. Powrócił do jego szyi, a Aranel uniósł głowę i koniuszkiem języka polizał jego ramię dając tyle samo co brał. Niezaspokojone ciało Aranela wołało o kontakt cielesny i pobudzało Rivena z każdym ruchem, dotykiem, pocałunkiem.
– Połóż się na brzuchu. Nie bój się – dodał widząc zaskoczenie na twarzy męża. Do tej pory kochali się tylko, kiedy Aranel leżał na plecach. Dziś chciał czegoś innego.
Trochę się przestraszył, wtedy też leżał na brzuchu, ale zaraz odpędził te myśli. Przecież teraz Riven go kocha. Odwrócił się, kiedy mężczyzna uniósł się dając mu pełną swobodę ruchów. Od razu partner przylgnął do niego.
– Chcę cię pozbawionego hamulców. Drżącego i błagającego – wyszeptał mu do ucha i otarł się o jego pośladki na wpół twardym penisem. – Nie wstydź się. Proś o co chcesz. – Odsunął mu włosy i pocałował w kark, a potem niżej pomiędzy łopatkami, po kręgosłupie i całych plecach. A Aranel tylko stękał po cichu nastawiając się do tego co było mu dawane przy czym zaciskał palce na białym prześcieradle. – Dostaniesz dziś o wiele więcej niż zawsze, kochany – powiedział Riven i obsunął się w dół, żeby złapać między zęby skórę na pośladku.
– Rii. – Oparł czoło o pościel nastawiwszy się wyłącznie na odczuwanie. Pocałunki na pośladkach były pierwszym takim doznaniem. Zawsze Riven tam go tylko dotykał dłońmi, ale nie ustami. I jeszcze przygryzał mu skórę. Podobało mu się to, więc uniósł lekko biodra w górę, a jego penis ocierał się wciąż o materiał pod nim.
Pieścił skórę przy złączeniu pośladków z udami i obserwował reakcję męża, by zaraz pogłaskać leżące niespokojnie spragnione dotyku ciało. Przesunął rękoma od pośladków w górę pleców, a potem w dół. Starał się cały czas mieć z nim kontakt. To był kolejny krok w ich intymnych relacjach i nie zamierzał tego zniszczyć. Zawrócił dłonie na pośladki i rozchylił je. Zaciśnięte, pomarszczone ciało pomiędzy nimi wołało go do pieszczot. Pochylił się i trącił koniuszkiem języka je raz, drugi, trzeci.
– Co ty robisz? Och. – Zaskoczony Aranel chciał uciec biodrami w dół, ale silna ręka zatrzymała go w miejscu. To co go tam dotykało nie było palcem. Riven nie zawsze go brał, nie raz powtarzając, że nie chce go męczyć. Bardzo często doprowadzał go do szczytowania ręką lub ustami i wtedy masował go pomiędzy pośladkami wilgotnym palcem, co doprowadzało Aranela do pasji, gdyż polubił tam dotyk. Czasem, aż za bardzo to lubił. Był nienasycony. Teraz to nie był palec, tylko... – O bogowie! – krzyknął uświadamiając sobie co to jest i gdy kolejne liźnięcia się powtórzyły, a potem do tego dołączyły jeszcze od czasu do czasu usta, Aranel wiedział, że przepadł w dawanej mu rozkoszy.
Język Rivena zataczał kółeczka i potrącał coraz wrażliwsze i rozluźnione miejsce oraz okolice dając Adantinowi nowe wrażenia. A jęki już nie urywały się tylko powtarzały raz za razem, a to znaczyło, że wszelka kontrola opuściła Aranela i teraz tylko brał jak najwięcej, rozkoszując się wszystkim. Riven sięgnął do swego penisa i poruszył po nim dłonią. Zadowolony, że znów jest twardy. Jak by nie mógł ponownie się podniecić przy kimś tak cudownym i spragnionym jak Aranel. Wypuścił siebie z ręki i zatopił palce w przygotowanym wcześniej mazidle. Polizał go jeszcze trochę i pocałował, a potem jego palce zastąpiły język. Aranel był na nie gotów i przyjął pierwszy z nich sam nawet nabijając się na niego. Riven przygotowywał go z czułością i powoli, cały czas będąc blisko.
– Włóż mi go. Błagam, włóż mi go – powtarzał młodzieniec będąc na skraju szaleństwa. Jego ciało pożądało mieć w sobie penisa męża, a mężczyznę na sobie. Miał ochotę gryźć pościel z potrzeby. Leżał z klatką piersiową na pościeli z tyłkiem uniesionym w górze i rozsuniętymi kolanami. Nie zwracał uwagi jaką pozę przyjął będąc opanowany wyłącznie pragnieniem, a nie tym co wypada robić. Stęknął, kiedy poczuł Rivena na sobie. Ten ponownie go pocałował, chyba już z milionowy raz i wsunął penisa pomiędzy pośladki ocierając się.
– Zaraz ci go włożę i będę się poruszał w tobie, a potem dojdziesz.
– Dojdę od samych słów.
Riven roześmiał się i nasmarował swój członek nawilżającą substancją, a potem naparł na niego i wszedł jednym płynnym ruchem. Nie sprawiło to dyskomfortu rozbudzonemu Aranelowi, przyjął go w siebie z ulgą.
– Bądź przy mnie – powiedział, a potem jęknął, kiedy Riven zaczął się w nim ruszać.
– Jestem cały czas. – Niemal przykleił się do jego pleców wsuwając ręce pod niego i obejmując wokół piersi. Do ucha szeptał jak mu dobrze i jak kocha, kiedy Aranel jest taki złakniony wszystkiego. Aranel dawał i brał prężąc się, wijąc i jęcząc. Kochali się i to było piękne. Dotyk, smak, zapach, pieszczoty, pocałunki łączyły dwa ciała, serca i umysły w jedno. Byli złączeni ze sobą jako kochankowie i mężowie. Byli bliżej, niż inni przez całe życie nie będą żyjąc obok siebie, w tej upojnej chwili i każdej nocy oraz dnia.
Aranel zadrżał i chwycił dłoń męża splatając z nim palce. Jego ciało sięgało najwyższego punku i orgazm zbliżał się wielkimi krokami. Coś mówił, ale sam tego nie rozumiał, a tym bardziej zatracony w przyjemności Riven, który chociaż już przeżył wcześniej szczytowanie teraz nie mógł długo wytrzymać. Nie wiedzieli, który krzyknął pierwszy, ale przyjemność rozlała się w nich wielkim żarem, a splecione ze sobą ciała, pełne ekscytującego bólu, doznały ulgi, kiedy orgazm zawładną nimi prawie w tym samym czasie. Riven pchał mocno będąc o to poproszony i dał mężowi całego siebie doprowadzając go na szczyt i samemu wraz z nim skacząc.
W komnacie słychać było tylko szybkie oddechy zmęczonych mężczyzn, którzy zaspokojeni mogli w niedługim czasie przylgnąć do siebie. Gdy tylko Riven opuścił ciało męża i położył się obok. Aranel zaraz był przy nim wsuwając mu pod brodę głowę. Ale Riven tym razem uniósł mu twarz ku swojej i pocałował przed snem. Nie musieli nic mówić. Same gesty zastępowały słowa.
Jeszcze długo paliły się świece zanim zgasły pogrążając w pełni mroku dwóch oddanych sobie mężczyzn.