Kiedy wyszedł z kina odruchowo spojrzał na komórkę, którą wyciszył przed seansem. W czasie filmu czuł, że wibruje, ale totalnie ją olewał. I zobaczył multum nieodebranych połączeń od Moniki. Przestał liczyć gdy doszedł do dziesiątego. Westchnął ciężko i wybrał numer.
- Dzwoniłaś do mnie – powiedział, gdy nawiązał połączenie.
- Ty chuju pierdolony! – usłyszał wrzask tak nagle, że aż się przestraszył i odruchowo odsunął komórkę od ucha, a że inwektywy trwały, a natężenie głosu rozmówcy nie malało, przechodzący w pobliżu ludzie patrzyli na niego z zainteresowaniem. – Ty gnido zawszona, skurwielu jebany! To ja czas tracę i przysługi sobie grabię, żeby ci załatwić super faceta, a ty se w chuja lecisz i spierdalasz jak jakiś cwel!
Ludzie w koło Darka przystawali, z zainteresowaniem słuchając, co było mu wybitnie nie na rękę, więc bez słowa zakończył połączenie. Nie minęło nawet pół minuty, jak dzwonek znowu się odezwał. Nie zdążył nawet przyłożyć komórki do ucha, gdy wrzaski znowu się zaczęły. Skrzywił się i znowu bez słowa rozłączył. I tak pięć razy, zanim po nawiązaniu połączenia usłyszał w słuchawce ciszę.
- Spuściłaś już parę? – zapytał z zainteresowaniem, na co tylko usłyszał gniewne sapnięcie. – No to może teraz powiesz, o co ci, do chuja, lata?
- Dobrze wiesz – warknęła Monika.
- Nie wiem – odparł twardo.
- Spierdoliłeś bez słowa, a ja musiałam za ciebie świecić oczami.
- I o to cała ta wiązanka? – zdziwił się. – O ile dobrze pamiętam, to nie pierwszy raz tak robię, więc nie rozumiem o co się bultasz.
- Kwasu żeś mi narobił. Ty wiesz ile on ma kasy?
- To już ci nie wystarcza to, co z Kaśką zarabiacie? – udał zdziwienie. – Trzeba było się chajtnąć z tym palantem, którego ci starzy znaleźli, to byś miała kasy jak nasrane.
- Weź mnie nie wkurwiaj, dobra? – warknęła Monika. Na szczęście powstrzymała się przed użyciem ostrzejszych inwektyw, zapewne mając w pamięci wcześniejszą reakcję brata.
- To ty mi tu wyskakujesz z kasą, więc nie odwracaj kota pizdą, dobra? Jak bym chciał mieć więcej kasy, to bym se ją zarobił sam. Nie potrzebuję jakiegoś zadufanego w sobie szczyla, który myśli, że wszyscy w koło będą się nim zachwycać i mu we wszystkim potakiwać.
- Naprawdę zrobił na tobie takie wrażenie? – zapytała cicho.
- Ja nie wiem skąd ty go wzięłaś, ale jak bym miał mu przyznać jakieś punkty, to za wszystko co tylko możliwe miałby poniżej zera. Tylko za wygląd dałbym mu pięć.
- Na ile maksymalnie? – zainteresowała się.
- Dziesięć.
- No weź, bez przesady, jest całkiem niezły.
- Taaa – mruknął – Tona żelu na łbie, litr perfum na ciuchach, ego aż pod sufit i sieczka zamiast mózgu. I zero ambicji. Wybacz, ale nie mam ochoty umawiać się z bezmózgą tapetą.
Monika westchnęła ciężko.
- Ciebie naprawdę trudno zaspokoić. Czemu nie obniżysz trochę poprzeczki?
- A czemu ty w końcu sobie nie odpuścisz? Nie rozumiesz, że dobrze mi jest jak jest? Jak mam ochotę, jak to mówisz, obniżyć poprzeczkę, idę na dziwki. I wystarczy.
- Darek… - odezwała się błagalnie.
- Monika, zrozum wreszcie, że potrafię o siebie zadbać, a to, co ty robisz, to nic innego jak zagłaskiwanie kota na śmierć.
- Chcesz żebym do końca życia miała wyrzuty sumienia?
- Ale o co? – zdziwił się.
- Nie pozwalasz żebym ci pomogła. Po tym co dla mnie zrobiłeś, mimo iż nie musiałeś…
- Musiałem – przerwał jej troszkę zbyt brutalnie. – Tylko ty byłaś przy mnie kiedy tego najbardziej potrzebowałem. Tylko ty mnie nie oceniałaś i nie odwróciłaś się, gdy prawda wyszła na jaw. Tylko ty okazałaś się prawdziwą rodziną, nie mogłem więc postąpić inaczej, jak tylko pomóc ci, kiedy ty tego potrzebowałaś. Dzięki temu i ty i ja jakoś ułożyliśmy sobie życie. Może nie jest jak w bajce, ale ty masz Kaśkę, kochacie się, macie pewną stabilizację życiową, a ja, wprawdzie jestem sam, ale przynajmniej wiem, że gdy nadejdzie jutro, wciąż będę miał kogoś, kto będzie przy mnie bez względu na wszystko. Ej, ty ryczysz? – zdziwił się, słysząc w telefonie podejrzanie siorbanie nosem.
- Idź se uszy umyj, debilu – burknęła Monika. – Ja bym miała ryczeć przez kogoś takiego jak ty? Chyba śnisz.
Darek roześmiał się rozbawiony.
- Też cię kocham – powiedział czule. – I obiecuję, że jeśli znajdę sobie kogoś, ty pierwsza się o tym dowiesz.
- Obiecujesz?
- Obiecuję, więc odpuść sobie i ciesz się tym, co sama masz, a mnie pozwól robić po swojemu.
Monika westchnęła ciężko.
- No dobra.
- Grzeczna dziewczynka – uśmiechnął się. – To teraz idź przytul Kaśkę i baw się dobrze. I zapomnij o tym dupku. – Na koniec pożegnał się i rozłączył. Przez chwilę zastanawiał się czy by nie pójść sobie jeszcze gdzieś na piwo, ale doszedł do wniosku, że lepiej będzie jak sobie odpuści. Lepiej poświecić niedzielę na lenistwo, niż zaszaleć, a potem zdychać w poniedziałek od kaca. Wziął taksówkę i wrócił do domu. Zrobił sobie kolację i usiadł przed telewizorem. Koło północy poszedł spać.
Następnego dnia rano obudził go dźwięk komórki.
- Czego? – warknął do telefonu, nawet nie sprawdzając kto dzwoni. Był pewien tylko jednego: to na pewno nie była Monika, na nią miał ustawiony specjalny dzwonek.
- Widzę, Grabowski, że niezbyt cenisz sobie swoje miejsce pracy – usłyszał lodowaty głos, od którego momentalnie oprzytomniał – skoro tak zwracasz się do własnego kierownika.
Usiadł szybko, jakby ktoś pociągnął za niewidzialne sznurki.
- Wybacz szefie, nie popatrzyłem, kto dzwoni.
- To lepiej patrz, chyba, że chcesz się pożegnać z firmą.
- Oczywiście szefie.
- Ruszaj dupę do wydawnictwa „Feniks” Padł im serwer, a muszą jeszcze dzisiaj oddać materiały do druku.
- Okej, szefie, będę tam za dwie godziny.
- Żadne, kurwa, dwie godziny! – wrzasnął rozmówca. – Masz tam być za trzydzieści minut! Rozumiesz?
- Ale szefie – jęknął płaczliwym tonem – jest niedziela, mam wolne. Nie może tam jechać Kuba? Ma dzisiaj dyżur…
- Jeśli tak bardzo chcesz – wysyczał – mogę ci załatwić wolne też jutro i pojutrze i przez pozostałe dni w roku, jak zaraz nie ruszysz tam dupy. Rozumiesz?!
- Tak, szefie. Będę tam za pół godziny.
Rozmówca bez słowa rozłączył się. Darek popatrzył na czarny ekran.
- Oj, dupku, żebyś ty wiedział to, co ja wiem – mruknął – inaczej byś ze mną gadał.
Odłożył telefon i poszedł szykować się do pracy. Pół godziny później, zgodnie z obietnicą, był w wydawnictwie. Na szczęście okazało się, że usterka nie była zbyt poważna i po kolejnych trzydziestu minutach wszystkie komputery pracowały jak należy.
- Szybko panu dzisiaj poszło – uśmiechnęła się do niego sekretarka dyrektora, gdy stanął przy jej biurku.
- No cóż, nie ma to jak zręczne paluszki – mrugnął okiem, na co sekretarka roześmiała się rozbawiona i niby przypadkiem dotknęła jego ręki, którą trzymał na kontuarze.
- Chętnie bym się dowiedziała coś więcej o tych zręcznych paluszkach.
- Może kiedy indziej, pani Jagodo. Ostatnio mam strasznie dużo pracy. Sama pani widzi, nawet w niedzielę nie mam spokoju.
Kobieta westchnęła cierpiętniczo i przewróciła oczami.
- My niestety też. Podobno drukarnia jakieś problemy robi i muszą na jutro od nowa przygotowywać od cholery materiału. Całe szczęście, że policzą to jako nadgodziny..
Darek uśmiechnął się, udając, że podziela zdanie kobiety, po czym dodał:
- Proszę powiedzieć szefowi, że będę potrzebował jednego dnia, żeby przeprowadzić pełną diagnostykę serwera. Wtedy wszystkie komputery muszą być wyłączone. I dobrze by było zrobić to jak najszybciej, żeby uniknąć takich sytuacji jak dzisiaj. Bo następnym razem naprawa może nie pójść tak szybko. W najgorszym przypadku, serwer może się nie podnieść wcale.
- Oczywiście, przekażę – odparła nieco przestraszona.
Darek uśmiechnął się, pożegnał i wyszedł z wydawnictwa.
Przez następny tydzień nie działo się nic ciekawego. Aż przyszła sobota.
Była już prawie północ, gdy właśnie posuwał jakiegoś poznanego w klubie faceta, gdy rozdzwoniła się jego komórka. Dźwięk dzwonka wybił go trochę z rytmu i nadchodzące podniecenie jakby trochę opadło, ale szybko wrócił do wcześniejszego tempa i po paru mocnych pchnięciach eksplodował. Jęk rozkoszy wydobył się z jego gardła, a chwilę potem napięte do granic możliwości mięśnie rozluźniły się i opadł na leżącego pod nim kochanka, opierając czoło o jego plecy. Chwilę jeszcze delektował się znikającym błyskawicznie orgazmem, aż w końcu wziął komórkę i odebrał połączenie.
- Słucham – powiedział, starając się opanować przyspieszony oddech.
- Cześć – głos po drugiej stronie był cichy i niepewny.
- Cześć.
- Tak się zastanawiałem… czy to, co mówiłeś, jest jeszcze aktualne?
- A kto mówi? – zainteresował się, nie mogą rozpoznać głosu rozmówcy.
- Ja… prze… przepraszam, to jednak był głupi pomysł. Przepraszam.
- Zaczekaj! – wykrzyknął, schodząc z kochanka i siadając na brzegu łóżka. – Pytam, bo nie kojarzę twojego głosu.
- Adam. Adam Jaworski – odparł niepewnie głos w słuchawce.
- Jaworski, Jaworski, Jaworski… - mamrotał pod nosem, próbując zlokalizować w pamięci właściciela nazwiska. – Sorki, ale dalej nie kojarzę. Możesz powiedzieć coś więcej?
- Wielka żałosna kupa gówna – doleciało tak cicho, że Darek nie był pewien czy dobrze usłyszał. – Poznaliśmy się w klubie „Lotos”. Twoja siostra próbowała cię umówić z moim bratem.
- A, teraz pamiętam. Jednak w końcu się odważyłeś?
- Ja… To chyba nie był dobry pomysł.
- Człowieku, weź się w końcu zdecyduj, dobra? Albo dzwonisz, bo chcesz żebym ci pomógł, albo dalej się pogrążasz w tym gównie, w którym pływasz.
- Ja… nie wiem. Boję się.
Darek westchnął
- Wiesz co, teraz się rozłączymy. Zadzwoniłeś akurat trochę nie w porę. Ja się ogarnę, a ty przemyślisz jeszcze raz, czy na pewno chcesz gadać. Zadzwonię do ciebie za godzinę i wtedy mi powiesz do jakich wniosków doszedłeś. Dobra?
- No dobrze.
- To na razie. – rozłączył się.
Odłożył komórkę na stolik i pochylił się nad kochankiem, który zdążył już odsapnąć po zafundowanym mu przez Darka orgazmie.
- To na czym skończyliśmy? – mruknął Darek całując mężczyznę w kark.
- Na tym, ze chyba masz coś do załatwienia – odparł tamten odwracając twarz i starając się złapać usta Darka do pocałunku.
- Spoko, mam na to jeszcze godzinę. Zdążę cię zerżnąć jeszcze nie raz, a ty będzie prosił o jeszcze.
- Takiś pewny siebie? – mruknął mężczyzna odwracając się na plecy.
- A chcesz się założyć? – mruknął Darek biorąc się za całowanie klatki piersiowej kochanka jednocześnie pieszcząc jego pośladki.
Mężczyzna nic nie odpowiedział, tylko zagłębił palce we włosach Darka i zamknął oczy, poddając się ogarniającej go przyjemności.
- No i co? Dobrze, że się nie założyłeś, co? – zapytał ze śmiechem Darek trzy kwadranse później, na co mężczyzna tylko zaśmiał się.
- Niezły jesteś – odparł zapalając papierosa. – Aż dziwne, że cię wcześniej nie spotkałem.
- Nie bardzo mam czas łazić po klubach. Robota mnie zawala.
- Czyli miałem farta, że akurat dzisiaj wdepnąłeś? – mężczyzna roześmiał się.
- Kiedyś pewnie byśmy się w końcu spotkali – mruknął Darek.
- To co teraz?
- Znaczy? – Darek popatrzył uważnie na kochanka.
- Tobie było zajebiście, mnie też. Może byśmy to powtórzyli?
- Kiedyś na pewno, chociaż nie mogę nic obiecać.
- Lepsze to niż nic – mruknął mężczyzna, gasząc papierosa. – Tak w ogóle to jestem Darek.
W tym momencie Darek parsknął śmiechem.
- Co w tym wesołego? – mężczyzna zmarszczył brwi.
- Też jestem Darek.
Mężczyzna z niedowierzaniem popatrzył na Darka.
- Jaja se robisz – popatrzył podejrzliwie na Darka.
- No skąd. Mam ci pokazać dowód?
- Nie trzeba. Ale to takie… niecodzienne. Jeszcze nigdy mnie to nie spotkało.
- Mnie też nie.
- Więc? Co teraz?
- No cóż, może to jakiś znak – mruknął Darek.
- No weź, nie wyjeżdżaj mi tu z gatkami typu „to przeznaczenie mówi, ze jesteśmy sobie pisani”, bo nie uwierzę w to gówno – Drugi Darek skrzywił się.
- Nie mam zamiaru. Po prostu myślę, że może z tego wyjść coś ciekawego. I nie mówię o jakimś wiązaniu się na stałe. Nie planuję czegoś takiego w najbliższej przyszłości. Znajomość można kontynuować na różne sposoby.
- No fakt – mruknął Darek numer dwa ubierając się. – Więc co proponujesz?
- Daj mi swój numer. Może kiedyś znowu najdzie mnie ochota na twoją dupę.
Wymienili się numerami i Darek numer dwa wyszedł. Kiedy Darek w końcu został sam wybrał numer Adama. Już myślał, że mężczyzna się rozmyślił, gdy po ośmiu sygnałach w końcu usłyszał jego głos.
- Słu… słucham?
- No i jak, namyśliłeś się?
- Tak.
- Więc jaka jest twoja decyzja.
- Chciałbym… - odparł niepewnie. – Proszę, pomóż mi.
- Przyjedź do mnie, to pogadamy. Zapisz adres. – Podał adres. – Tylko nie spierdol po drodze, bo ci nie pomogę, rozumiesz?
- Tak.
- No to czekam na ciebie. – Rozłączył się i poszedł do łazienki.
Stojąc pod prysznicem zupełnie stracił rachubę czasu. Był w trakcie wycierania się, gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Naciągnął na tyłek spodnie od dresu i poszedł otworzyć drzwi.
- Czołg cię przejechał czy co? – mruknął widząc stan gościa. Otworzył szerzej drzwi, wpuszczając go do środka.
Prawe oko Adama otoczone był wszystkimi możliwymi kolorami, a na wardze widać było gojącą się ranę.
- To Mariusz – odparł cicho Adam spuszczając głowę.
- Ty naprawdę jesteś żałosny – powiedział Darek. Adam nic nie powiedział, tylko skulił się jeszcze bardziej. – Aż się dziwię, że w ogóle się odważyłeś do mnie zadzwonić.
- Nie chcę już tego – powiedział cicho, a w jego oczach zebrały się łzy. – Nie mam już siły. – Łzy pociekły z oczu.
- Chodź do salonu - ruszył przed siebie, a za nim powlókł się Adam. – Na początek wypij to. – Kiedy już siedzieli w środku, podał Adamowi szklaneczkę z niewielką ilością alkoholu w środku.
Adam pokręcił przecząco głową.
- Jestem abstynentem.
- Pij to – warknął niezbyt groźnie Darek. – Potraktuj to jak lekarstwo.
Adam popatrzył na niego załzawionymi oczami i w końcu posłusznie wziął szklankę i wypił jej zawartość jednym haustem. Zakrztusił się i zaczął kaszleć. Darek walnął go kilka razy w plecy.
- Lepiej? – zapytał, na co Adam tylko pokiwał twierdząco głową.- To teraz opowiadaj – powiedział nalewając sobie drinka.
- Ale co?
- Na początek, kto cię tak załatwił i dlaczego.
Adam spuścił głowę.
- Mariusz znowu chciał pieniędzy – zaczął łamiącym się głosem. – Jak mu powiedziałem, że nic już nie mam, kazał… głos mu się załamał. Umilkł. – Powiedziałem, że nie zrobię tego, wtedy on rzucił się na mnie… zaczął mnie kopać… myślałem… myślałem, że mnie zabije. Nie maiłem siły się bronić – głos mu się załamał. Skulił się i schował twarz w dłoniach. Jego ramionami wstrząsnął szloch.
Darek bez słowa podszedł, oderwał jego ręce od twarzy, po czym bez słowa podniósł bluzkę odsłaniając brzuch, a na nim pełno kolorowych śladów pobicia. Adam pierwszej chwili przestraszył się, ale zanim zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, Darek puścił go i usiadł na fotelu.
- Byłeś z tym w szpitalu? Na policji?
- Jak to?
Darek skrzywił się.
- Zwyczajnie. Robisz obdukcję, a potem zgłaszasz na policję pobicie.
Oczy Adama rozszerzyły się ze zdumienia.
- Myślisz, że mógłbym własnego brata…? To by mu życie zmarnowało.
- Jezu, człowieku, w jakim świecie ty żyjesz? Nie widzisz, że prawie cię zabił? Lepiej żeby on tobie spierdolił życie, tak? Weź w końcu zacznij myśleć o sobie, a nie pozwalać na to by cię wykańczał.
- Ja tak nie potrafię – wyszeptał spuszczając głowę.
- Ty naprawdę jesteś żałosny. W końcu chcesz tej pomocy czy nie?
- Chcę, ale nie tak.
Darek westchnął.
- Ale się wpakowałem.
- Przepraszam, nie chciałem sprawiać kłopotów – wyszeptał Adam i wstał. – Lepiej już pójdę.
- Tylko się rusz, to cię zajebię! – wrzasnął Darek wkurzony, a Adam z przerażenia aż usiadł z powrotem. – Ja tu kurwa, czas dla ciebie tracę, a ty się zachowujesz jak jakaś pierdolona pizda!
- Przepraszam – wybąkał.
- I przestań mi tu w końcu przepraszać, bo kurwicy zaraz przez ciebie dostanę! Ty w ogóle masz jaja?! - Nie uzyskawszy odpowiedzi złapał Adama za krocze. Ten w pierwszej chwili był zaskoczony, lecz szybko się odblokował i próbował uciec, lecz ręka Darka dość mocno zaciskała się na jego kroczu. – Zacznij ich w końcu używać, a nie zachowuj się jak jakaś pierdolona ciota!