Rally 19
Dodane przez Aquarius dnia Kwietnia 03 2015 21:02:30


::Monte Carlo::

- Dobra, przeczytaj mi jeszcze raz jak wygląda czwartek – Właśnie przekraczali granicę niemiecko-francuską, a Aleks po raz milionowy chciał usłyszeć jak wygląda trasa. Krystian znał to na pamięć i uważał, że próby są absolutnie niepotrzebne, ale wiedział, że kierowca nie pójdzie na żadne ustępstwa. Sasza chciał tam pojechać i zmiażdżyć Loeba na pierwszym odcinku. Kilka dni temu Andrzej powiedział mu, że inny kierowca z ich drużyny rozmawiał ze swoim francuskim pilotem i podobno Sebastien powiedział jakiejś sportowej żabojadzkiej gazecie, że zmiecie Ratowicza i odbierze mu tytuł. To było na tyle, jeśli chodzi o opór Aleksa w kwestii „nie jedziemy do Monte Carlo”
- W czwartek jest jeden odcinek, St-Jean en Royans do Col de Lachau. Dwadzieścia osiem i pół kilometra. Prawy 4 pół, mostek prostuj, 90 prostuj, lewy maks, do przyhamuj lewy 5 pół, do prawy 4 dnem ciąć za kamieniem, do lewy maks, do lewy maks, 60, lewy maks przez szczyt... Aleks to jest bez sensu... – Wyjęczał rzucając notatki do tyłu.
- Nie jest bez sensu! Musisz być pewien
- Jestem pewien – Przerwał mu chłopak – Czytałem to pięćset razy, widzę tę trasę przed oczami, chociaż nigdy tam nie byłem. Proszę cię – wyluzuj i daj się cieszyć widokami.
- Ok. Ale jeśli przegramy to zmieniam pilota – Zagroził Aleks.
- Ok., ale ja wtedy rozpowiem wszystkim, że zasypiasz tylko wtedy, jeśli trzymasz kogoś za rękę i każesz ściągać sobie kożuch z mleka.
- Nie każdy jest idealny. O! A propos bycia daleko od ideału – Jak będziemy wracać, to musimy zahaczyć o Poznań.
- Po co? – Szczerze zdziwił się Krystian. Przecież byli w Polsce miesiąc tem... Pola…
- Obiecałem Poli, że nie będzie musiała do nas lecieć, tylko po nią wpadniemy i pojedziemy razem.
- Nie wiesz, co mówisz. Chcesz z nią spędzić w samochodzie drogę z Polski do Norwegii?
- Nie wiem, o co ci chodzi. Przecież ona jest urocza.
- Dlaczego masz lepszy kontakt z moją siostrą niż ja? To chyba ja powinienem nas umawiać, nie?
- Nie. Pola twierdzi, że jestem przystojniejszy, mniej krzyczę, mniej sprzątam i jestem bardziej wyrozumiały. Kocha mnie.
- Mała zdrajczyni – Wymamrotał nastolatek, wpychając do ust garść cukierków.
- Mój zazdrosny chłopiec – Aleksander przechylił się i ucałował kochanka w policzek, przywracając na jego buzi uśmiech.

W środę po południu zajechali do Monako. Maleńkie państewko przywitało ich absolutnym przeciwieństwem tego, co mieli w Oslo na co dzień. Na ulicach nie było śniegu, słońce już zaszło, ale na skandynawskie standardy było nawet ciepło. Krystian, który zmienił Aleksa za kierownicą, rzucił okiem na mapę i szybko zawiózł ich pod hotel. Na zdjęciach ten budynek robił wrażenie, ale na żywo zapierał dech w piersiach. Wysiedli z auta, które natychmiast odprowadzono na parking i zajęto się ich bagażami. Nastolatek pilnował się, żeby nie otwierać w zdziwieniu ust. Ku jego zaskoczeniu Aleks zachowywał się jak najbardziej naturalnie. Pewnie poprowadził go do recepcji, gdzie stał elegancko ubrany mężczyzna.
- Witaj Auguste - Aleksander zatrzymał się przed mężczyzną i ścisnął mu rękę.
- Witam panie Ratowicz – Przywitał się recepcjonista - Dawno pana u nas nie było
- Faktycznie, trochę minęło. Mam nadzieję, że w tym sezonie będziemy mogli przyjeżdżać częściej – Prowadził rozmowę płynną francuszczyzną, wprawiając Krystiana w coraz większe zszokowanie. Auguste spojrzał w ekran komputera.
- Jak zwykle Winston – Uśmiechnął się do niego, podając dwie magnetyczne karty.
- Oczywiście.
- Gdyby pan, albo pan Szejna mieli ochotę na wizytę w SPA, proszę dać mi znać, wszystko załatwię.
- Jesteś niezastąpiony Auguste. Jeśli byłbyś łaskaw, proszę zarezerwuj nam na dzisiaj stolik w Louis XVI.
- Pozwoliłem sobie już to zrobić – Z niezmiennym uśmiechem na twarzy przyjął od Aleksa sowity napiwek i wezwał kogoś, kto miał wnieść ich walizki na górę. Zanim doszli do windy, która wiozła tylko do ich apartamentu, spotkali w holu jeszcze czterech innych kierowców i gości, którzy przyjeżdżają na rajd Monte Carlo od zawsze. Kiedy wjechali na górę Krystianowi szczęka opadła już zupełnie. Wiedział, że za coś płacą takie ciężkie pieniądze, ale żeby... Kiedy zostali już sami pozwolił swojej szczęce na swobodny zwis i wybałuszył oczy.
- Ja to zarezerwowałem? – Zawędrował do łazienki, która absolutnie zwaliła go z nóg. Aleks uśmiechnął się tylko, ciągnąc go za rękę w inną część apartamentu.
- Zobacz to – Zaprowadził go do sypialni, gdzie był najlepszy widok na Monako. Ukazała im się panorama całego państewka i piękne morze.
- Możemy tu zamieszkać – Wydusił z siebie Krystian, kiedy odzyskał mowę.
- Bien sûr mon amour – Objął chłopaka w pasie i rzucił się razem z nim na wielkie łóżko
- A właśnie! Skąd ty znasz francuski? – Nastolatek obrócił ich tak, że na nim usiadł.
- Jeszcze trochę i Tomas na tobie też zacznie trenować te swoje metody wychowawcze i wtedy się dowiesz – Pokiwał głową Sasza, robiąc minę jakby przypomniał sobie coś bardzo, bardzo strasznego – A wtedy to nawet ja i ucieczka w dziką Azję cię nie uratuje.
- A do Monte Carlo, do którego tak nie chciałeś jechać, ale każdy boy hotelowy wita cię po imieniu?
- Daj spokój – Aleks speszył się i zrzucił z siebie chłopaka. Podszedł do okna i napawał się widokiem.
- No przecież nic nie mówię. Nie wiedziałem po prostu, że jesteś takim stałym bywalcem Hotel de Paris.
- Nie jestem. Po prostu…
- No weź wyduś to z siebie – Krystian zbliżył się do niego
- Johan bardzo lubił tu przyjeżdżać – Kierowca wzruszył ramionami. Nastolatek zamilkł i po chwili walnął się poduszką w głowę.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła – Sasza roześmiał się szczerze, widząc głupią minę chłopaka. Przyciągnął go do siebie i pocałował z głośnym cmoknięciem.
- Nigdy cię o to nie spytałem, ale, skąd wiedziałeś wtedy gdzie jestem?
Aleks speszył się ponownie i odszedł kilka kroków
- Mówiłem ci – intuicja. Nie zaprzątaj sobie tym głowy, to było tak dawno temu.
- Może i dawno, ale nie uważasz, że chociaż odrobina wyjaśnień mi się należy?
Kierowca miał ochotę cofnąć czas o kwadrans. Po jaką cholerę w ogóle wspominał o Johanie, trzeba było zełgać coś na poczekaniu, a nie teraz stać jak pajac i kluczyć w odpowiedziach.
- Co chcesz wiedzieć?
- Skąd wiedziałeś, że Johan jest niebezpieczny? Czy on ci coś zrobił? – Spytał, odrobinę bojąc się odpowiedzi.
- Nie, skąd – Aleks gorliwie, ale i szczerze zaprzeczył – Nie to co myślisz – Westchnął. Unikał rozmawiania o nim między innymi dla takich sytuacji. Nie chciał mieszać w to kolejnej osoby. Nie chciał, żeby Krystian był zamieszany w przestępcze życie Norwega. Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.
- To skąd? – Krystian nie dawał za wygraną.
- Powiem ci, ale nie histeryzuj – Poczekał, aż chłopak skinął głową – Johan handluje narkotykami.
- Jest dilerem?!
- Bardziej bossem dilerów. Jest szefem mafii.
Nie takiej reakcji się spodziewał. Krystian chwilę przyglądał mu się zdziwiony, ale zaraz roześmiał się głośno i dłuższą chwilę nie przestawał.
- Boże, Aleks, ok, już nie drążę. Nie chcesz powiedzieć to nie – Dalej się chichrał – Szefem mafii, no dobre. Jest skurwysynem, ale w to nie uwierzę – Przechodząc obok niego, wspiął się na palce potarmosił go po włosach. Aleks stał w pokoju próbując przetrawić to co zaszło. Czy powinien za nim iść i upierać się przy swoich wyjaśnieniach? Nie, lepiej zostawić to tak, jak jest. Niech myśli, że żartował.

Andrzej wsiadł do samochodu i ostatni raz sprawdził czy w środku wszystko gra. Sztab mechaników uwijał się dookoła, bo musieli być pewni, że auto nie zawiedzie w połowie i nie rozkraczy się. Do namiotu nagle wpadł Sasza, obiegając auto i na nowo wybiegając. Kilka osób parsknęło śmiechem, ale dla Andrzeja było to normalne. Jego przyjaciel przed każdym rajdem biegał jak szaleniec. Dopiero, kiedy był zmęczony jak szczur wsiadał do samochodu. Dopiero wtedy mógł się skupić tak naprawdę. Kilka minut później mężczyzna znowu przeleciał przez namiot
-Gdzie jest młody? – Wydyszał, zginając się w pół. Jeden z mechaników machnął ręką w stronę drugiego namiotu dla kierowców i pilotów. Nastolatek faktycznie tam był. Można powiedzieć nawet, że trochę więcej niż „był”. Opanował całe pomieszczenie, wyganiając co wrażliwszych na dwór. Chłopak miał w uszach słuchawki, z których wydobywał się jakiś piekielny łomot a Krystian skakał po całym namiocie jak oszalały – Zgrzejesz się – Aleks stanął w wejściu i przyglądał się mu z dezaprobatą. Chłopak wariował ubrany już w kombinezon i chyba nic sobie z tego nie robił.
- A tam – Chłopak zatrzymał się na chwilę – Ile mamy czasu?
- Godzinę – Aleks odpowiedział po spojrzeniu na zegarek. Zauważył, że pilot zerka na mapę, szukając czegoś.
- Dojazd nad morze, w obie strony zajmie nam pół godziny – Kierowca spojrzał na niego zaskoczony, podchodząc do mapy. Sunął wzrokiem za palcem chłopca, który pokazywał mu najkrótszą drogę.
- Chcesz jechać na plażę?
- Na pół godziny możemy skoczyć...
- Pół godziny?

- Gdzie oni są do kurwy nędzy!? – Tomas biegał między namiotami i samochodami w poszukiwaniu swoich ulubieńców. Zza przyczepy Citroena wyszedł Loeb, mierząc go rozbawionym spojrzeniem.
- Co, papużki nierozłączki znikły?
- Zamknij się Loeb – Warknął Tomas na odczepnego, ale zatrzymał się.
- Nie dziwie się im. Mają więcej szczęścia niż rozumu, a obaj wiemy, że ten rajd wymaga raczej doświadczenia.
- Nie radzę ci tak mówić przy Saszy.
- Grozisz mi?
- Nie, po prostu znam Ratowicza i wiem, czym to się może skończyć, więc dla własnego dobra, lepiej trzymaj gębę na kłódkę.
- Co za różnica, skoro twój dream team znikł?
- Kto znikł? – Krystian poprawiał kominiarkę, na którą miał zaraz założyć kask.
- Gdzie wyście byli!? – Tomas wydarł się na niego, nie zważając na obecność konkurenta.
- Na spacerze...
- O, i do tego romantycy – Loeb roześmiał się i ruszył w kierunku swojego samochodu, przy którym stał już gotowy Elena.
- Sebastien! – Mężczyzna obrócił się przez ramię - Powodzenia
- Niepotrzebne mi. Za to wam tak.


- Jeszcze kawałek! 150, lewy 3 przez szczyt, uważaj dziury! – Krystian niemal w ostatniej chwili krzyknął do mikrofonu ukrytego pod kaskiem - 80, szczyt podbija - Samochód wyleciał w powietrze na wybojach i wylądował kilka metrów dalej - 50, lewy 4 zostań po wewnętrznej, 50, lewy 3, do prawy 2, 50, prawy 4, !50, szczyt, odhamowanie, 50, prawy 8 uwaga na błoto! – Przejechali przez linię mety ochlapując stojących tam ludzi. Pierwszy odcinek przejechali tak nerwowo, że byli pewni, że to był ich najgorszy występ w karierze. Powoli wypięli się z pasów i wyszli, nie patrząc na siebie. Aleks ściągnął rękawice i rzucił je na ziemię, odchodząc w stronę namiotu.
- Ile?
- 14.24
- Kurwa – Walnął ręką w monitor – A ten kretyn? – Wszyscy spojrzeli po sobie. Andrzej zasłonił twarz wierzchem dłoni – Wiem, że daliśmy dupy, ale chce wiedzieć jak pojechał Loeb.
- Daliście dupy – Andrzej podniósł się z krzesła i podszedł do przyjaciela – Ale i tak jesteście w tym lepsi niż żabojad! 14.56! – Uściskał kierowcę, unosząc go nad ziemię.


SPA w Hotel de Paris uchodziło za najlepsze w Europie. Po takim dniu jak dzisiejszy, tylko relaks mógł ich uchronić przed tragedią. Wychodzili właśnie z samochodu, a przed wejściem do hotelu czekali na nich fotoreporterzy. Był nawet jeden dziennikarz sportowy z operatorem.
- Co się dzisiaj stało?
- Czemu taki kiepski czas?
- Sasza, czy to prawda, że masz konflikt z Loebem?
Mężczyźni przepychali się między dziennikarzami, próbując unikać zdjęć ich niezadowolonych min. Nagle przed wejście zajechał inny samochód, z którego jak na ironię wysiadł Loeb. Kierowca stanął na schodach z uśmiechem pozując do zdjęć.
- Sebastien, czy to prawda, że jesteś skonfliktowany z Saszą?
- Ja? – Zdziwił się mężczyzna z zaskoczonym uśmiechem – Jestem w bardzo dobrych relacjach z naszym dream team’em – Wyciągnął ręce w stronę mężczyzn, którzy zatrzymali się w pół kroku, słuchając głupot, które on wygadywał. Kiedy wszystkie głowy zwróciły się w ich stronę, nie mieli wyjścia – podeszli do konkurenta i dali się objąć ramionami, pozując z nim do kilku fotek.
- To może odpowiecie teraz na kilka pytań, co? – Młoda dziewczyna spojrzała na nich z prośbą wymalowaną na twarzy. Krystian w końcu zmiękł i przytaknął.
- Cieszycie się z dzisiejszego wyniku?
- To był nerwowy odcinek. Nie jesteśmy zadowoleni z tego jak to wyszło, ale bądź co bądź wygraliśmy.
- Cieszcie się, bo to ostatni raz – Loeb roześmiał się, przyjaźnie poklepując Saszę po ramieniu.
- W łeb się klepnij żabojadzie – Wymamrotał po polsku, rozśmieszając kochanka.
- Więc uważasz, że wygrasz następny odcinek?
- Uważam, że wygram cały rajd – Sebastien był tak irytująco pewny siebie, że Sasza miał ochotę mu przyłożyć. Jedyne, co go powstrzymywało to obecność Krystiana. Nie chciał zachowywać się przy nim jak prostak.
- Nie uważasz, że to zbytnia pewność siebie? Rozmawiamy przecież o mistrzu świata i jednym z najlepszych pilotów WRC!
- Och, nie przesadzałbym. Szejna jest może i zdolny, ale wszyscy wiemy, że wkręcił się do rajdów dlatego, że Svenson chciał mu wynagrodzić stratę ojca – Następne co zobaczył, to zbliżająca się w kierunku jego twarzy, zaciśnięta pięść Ratowicza.


- Tak, już dojeżdżamy! No naprawdę już. Skręcamy koło sklepu, zaraz będziemy. Pa! – Krystian rozłączył chyba setną rozmowę z Polą. Odkąd przekroczyli granicę bombardowała ich smsami i telefonami z pytaniem „Kiedy będziecie?!”. Chłopak niby był zirytowany, ale musiał przyznać, że nawet to lubił.
- Znowu Pola? – Sasza zerknął na niego. Od pół godziny siedział jak na szpilkach i na każdych światłach miał ochotę wyskoczyć z samochodu i pobiec do domu, w nadziei, że będzie szybciej. Krystian pokiwał głową i jęknął, gdy auto zatrzymało się przed znakiem STOP – Nie denerwuj się, już dojeżdżamy.
- Wcale się nie denerwuje – Burknął chłopak, nie chcąc dać po sobie poznać, jak bardzo przez ostatni miesiąc stęsknił się za domem, który teraz na nowo odżył.
- Nie, wcale. Tylko zachowujesz się jak osioł ze Shreka – Spojrzał na niego zaskoczony.
- Że niby jak?!
- Arreee we there yet? – Sparodiował osiołka Alek i „pyknął” ustami.
- Wcale n.. – Chciał zaprotestować, ale zauważył, że właśnie podjechali pod dom. Wystrzelił z wozu jak z katapulty i biegiem rzucił się na siostrę, która jak zawsze wyczekiwała na progu. Padli sobie w ramiona, jakby nie widzieli się wieki. Sasza obserwował ich, wyciągając z bagażnika Land Rovera torbę z prezentami. Nie zdążył zbliżyć się do furtki, kiedy zobaczył, że Pola mknie w jego kierunku. Korzystając ze zdobytego w Święta doświadczenia, puścił bagaż na ziemię i rozłożył ręce, przygotowując się na uderzenie. Dziewczyna wskoczyła na niego, oplatając nogami i rękami.
- Cześć Romeo! – Ucałowała go w oba policzki, śmiejąc się radośnie.
- Cześć kochanie, stęskniłaś się? – Spytał, nie oczekując odpowiedzi. Odstawił dziewczynę na ziemię.
- Głupie pytanie!
- Odkąd dowiedziała się, że jesteście pod Luboniem, nie mogła wysiedzieć... – Usłyszał uradowany głos Olgi.
- Krystian szaleje od granicy.
- Są siebie warci – Uścisnęła mężczyznę i wprowadziła go do domu, gdzie rodzeństwo już ganiało się po piętrze – Ile wy macie lat? – Strofowała ich z udawaną złością. Pola zjechała po poręczy, zostawiając brata w tyłu i zatrzymała się przed mamą.
- Mężczyźni rozwijają się do trzeciego roku życia, a potem już tylko rosną – Wyszczerzyła się do kierowcy i wyrwała mu z ręki torbę – Prezenty! – Wrzasnęła, wybiegając do salonu goniona przez Krystiana.
- Jest szansa, że zatrzymasz oboje? – Olga zwróciła się do Saszy, hamując śmiech
- Chciałem spytać o to samo.

Usiedli w salonie i po wysłuchaniu tyrady Krystiana, że choinka mogłaby już zniknąć, zabrali się za prezenty. Pola, która z radością dziecka odbierała torby, sygnowane znanymi nazwiskami, w pewnej chwili nie wytrzymała.
- Wiecie, ja dla was też coś mam – Zerwała się i włożyła do odtwarzacza płytę. Mężczyźni spojrzeli po sobie zdziwieni.
- Co to? – Krystian znając własną siostrę, zrobił się podejrzliwy.
- Zobaczysz – Mama roześmiała się, zasłaniając usta dłonią.
Na ekranie pojawił się Loeb, a po chwili obrywał już pięścią Aleksa.
- Wiedziałem, że nam nie podaruje – Aleks przez chwile wyglądał na zażenowanego, ale moment później śmiał się razem z kobietami.
- Musiałaś?
- Musiałam – Uspokoiła oddech Pola - ...Cały poprzedni dzień oglądałam ten cios – Znowu się roześmiała.
- To nie było śmieszne – Mruknął Krystian.
- Było!
- Nie było! Mogli nas wycofać z rajdu.
- Ale tego nie zrobili. I wygraliście. A temu ćwokowi się należało!
- Prawda – Aleks pokiwał głową – Dzięki mała – Cmoknął ją w policzek – Obejrzyjmy to jeszcze raz.