Jussi wracał właśnie z rehabilitacji, kiedy na korytarz wszedł Andrzej. Pilot na brak zainteresowania ze strony przyjaciół nie mógł narzekać. Codziennie ktoś się u niego zjawiał, chociaż od ponad tygodnia nie było u niego Saszy. Trochę go to martwiło, a na dodatek nikt nie umiał mu wyjaśnić przyczyn tego zjawiska.
- Cześć stary – Ucieszył się szczerze, wyciągając w kierunku Andrzeja rękę.
- Cześć. Jak tam rehabilitacja? – Mężczyzna przejął z rąk sanitariusza wózek, na którym siedział Jussi.
- Coraz lepiej. Lekarze mówią, że albo oni się nie znają, albo ja jestem cyborgiem, bo nigdy nie widzieli tak szybkiej rekonwalescencji po takich urazach.
- Rewelacja! Jak powiem to Saszy to się ucieszy – W pokoju zapadła cisza. Obaj mężczyźni nie wiedzieli czy zacząć ten temat, czy lepiej go przemilczeć – Słuchaj... – Andrzej zebrał się na odwagę – To wszystko jest bardzo dziwne. Wiem tyle, ile mogłem wywnioskować z rozmów.
- Czyli nie wiesz co się z nim dzieje? – Zapytał zmartwiony Jussi
- Tydzień temu coś się stało. Wiem tyle, że miało to związek z Krystianem i Johanem. Sasza strasznie się tym przejął, a kiedy zapytałem Tomasa o co chodzi, to powiedział mi tylko, że Sasza musi się uporać z własnymi uczuciami. O. Tyle wiem – Wyrzucił z siebie mężczyzna, bezradnie rozkładając ręce.
- Myślisz, że on... zakochał się? – Ton Jussiego wyrażał to, co wszyscy myśleli wypowiadając w jednym zdaniu „Sasza” i „kochać”. Przecież on kochał tylko siebie i przyjaciół. Do nikogo nie żywił głębszych uczuć od czasu... Od tamtego wydarzenia.
- Nie wiem czy to już miłość, ale jak na mój gust to on coś do niego czuje. Dawno nie widziałem go w takim stanie.
- Nie chciałem do niego dzwonić, ale w takiej sytuacji...
- Wątpię, żeby to coś zmieniło, ale możesz spróbować.
Jeszcze tego samego dnia Jussi postanowił skontaktować się z przyjacielem. Dopóki jedynym uczuciem żywionym przez Saszę do chłopaka była niechęć to było do przyjęcia, ale... Przecież on sam mówił, że nie chce się zakochać. Zmienił zdanie? Pilot próbował się połączyć kilka razy, ale telefon ciągle był wyłączony. Dopiero pod wieczór mu się udało.
- Zapomniałeś o przyjacielu? – Zapytał Jussi zamiast powitania
- A kto mówi? – Sasza pociągnął grę, ale w jego głosie usłyszał uśmiech
- Twoje wyrzuty sumienia.
- Nie znam.
- Tak myślałem – Roześmiał się Jussi – Gruboskórny gbur.
- Oziębły blondyn.
- Wygrałeś – Pilot był naprawdę rozbawiony. Spodziewał się problemów od samego początku, ale nie było tak źle - ...Wiesz po co dzwonię? – Zapytał już poważniej.
- Wiem...
- I? Masz mi coś do powiedzenia?
- Jussi nie zachowuj się jak...
- Jak kto?
- Jak Tomas. Jeśli chcesz coś wiedzieć, to zapytaj.
- Ok – Zgodził się po chwili Jussi – Co zaszło między tobą a chłopakiem.
- Nie powiem, co się stało, bo to prywatna sprawa Krystiana.
- Więc co ty masz z tym wspólnego? – Zapytał zirytowany pilot. Niestety Sasza dłuższą chwilę nie odpowiadał i najwyraźniej nie miał zamiaru.
- Kochasz go? – Jussi w końcu spytał wprost
- Nie – Szybko odpowiedział Aleks – Nie kocham, ale boję się, że pokocham.
- Nie rozumiem... Chyba pierwszy raz w życiu cię nie rozumiem.
- Sam siebie nie rozumiem.
Sasza odłożył słuchawkę. Rzadko zdarzało mu się popadać w taki nastrój. Rzadko pozwalał sobie na takie chwile słabości. Nie chciał też angażować swoich przyjaciół w takie problemy. Tylko, że on nie chciał się zakochiwać, nie chciał, żeby ktoś się do niego przywiązywał. Boże, dlaczego więc tak bardzo lubił, kiedy chłopak był blisko niego, tak bardzo tęsknił do smaku jego ust, tak chciał, żeby Krystian był z nim tak naprawdę, chociaż na chwilę?
::Trzy miesiące później::
- To wszystko na dzisiaj, dziękuję wam serdecznie – Mężczyzna koło trzydziestki odszedł od tablicy i usiadł przy biurku na środku sali. Kiedy wszyscy kursanci wyszli, rozejrzał się i zauważył, że w drzwiach, oparty o framugę stoi ciemnowłosy chłopak. Uśmiechnął się do niego zachęcająco i odsunął się od biurka. Chłopak kocim krokiem zbliżył się do niego, uprzednio zamykając drzwi do sali. Usiadł mężczyźnie okrakiem na kolanach i objął go ramionami.
- Nie mogłem się doczekać, aż skończymy.
- Ja też. Rozpraszam się, kiedy na ciebie patrzę – Mężczyzna wychylił się w jego stronę i pocałował lekko – Tak dawno cię nie widziałem.
- Widziałeś mnie w telewizji.
- Och i myślisz, że mi to wystarczyło? Kiedy pomyślałem, że jesteś na drugim końcu świata, a ja muszę tu zostać, bo mam zajęcia.– Ponownie musnął usta chłopaka swoimi.
- Mmm... Co robimy dzisiaj?
- Impreza, a potem do ciebie?
- Czytasz mi w myślach Bonne – Chłopak popatrzył mężczyźnie w oczy i uśmiechnął się – Naprawdę się stęskniłem – Mocno przytulił się do towarzysza.
- Och, Krystian, maleństwo – Przycisnął go do siebie, wtulając twarz w jego włosy.
Siedzieli już w samochodzie, kiedy Krystian dostał sms. Bonne nie wiedział, od kogo przyszła wiadomość, ale po minie chłopaka mógł się domyślić.
- Czego on chce?
Krystian odwrócił wzrok od telefonu i spojrzał na partnera z dezaprobatą. Bonne był cudowny, ale jego podejście do przyjaźni Krystiana i Saszy było nie do zniesienia.
- Musisz się tak denerwować? – Chwycił go za rękę, próbując udobruchać - Pyta czy jedziemy do Baroku – Mężczyźnie jeszcze bardziej zrzedła mina. Czasem czuł się jakby żył w trójkącie... a właściwie czworokącie, bo wszędzie towarzyszyli im Sasza i jego chłopiec do towarzystwa. Nie można nazwać Larsa inaczej niż chłopcem do towarzystwa, bo partnerem na pewno nie był. Sasza zachowywał się tak, jakby Lars mu przeszkadzał.
- Długo tam zostaniemy?
- Boże, jeśli tak bardzo przeszkadza ci jego towarzystwo, to możemy nie jechać.
- Dobrze, dobrze, jedźmy.
Rozmowa urwała się i przez kilka minut milczeli. Krystian chwilę bawił się telefonem, a potem atmosfera zaczęła mu ciążyć. Obrócił się na fotelu w stronę Bonnego i wyciągnął ręce w jego kierunku. Kierowca zerknął w jego stronę, ale nie zwracał większej uwagi na jego zaloty. Chłopak przesuwał ręką po jego nodze, a drugą przesunął na jego dłoń.
- No hej... – Mruknął zalotnie, splatając swoje palce z jego. Bonne nadal nie reagował na jego zaloty, ale uśmiechnął się pod nosem – Bonne... – Przesunął swoją rękę na jego rozporek.
- Prowadzę.
- To się zatrzymaj.
- Gdzie? – Bonne wskazał mu widok za oknem. Jechali przez środek miasta, z budynku Uniwersytetu w Oslo w stronę domu.
- No zatrzymaj się – Krystian kontynuował pieszczotę
- Krystian prowadzę! – Mężczyzna gwałtownie zjechał w zatoczkę dla autobusów – Oszalałeś? – Zapytał, pochylając się w stronę chłopaka. Obnażył zęby w drapieżnym uśmiechu – Taki jesteś chętny? – Mocno pocałował chłopaka, przyciskając go do drzwi auta.
- A ty taki oporny? – Krystian podjął grę i przesunął się tak, żeby Bonne było wygodniej. Pocałowali się z pasją, ciesząc swoją bliskością. Niestety intymną sytuację przerwał dźwięk telefonu. Bonne westchnął zrezygnowany i usiadł na swoim miejscu.
- Czy on musi być z nami nawet w takiej sytuacji? – Mruknął już bardziej do siebie niż do Krystiana, bo ten rozmawiał już z Saszą.
Barok, jak co weekend pękał w szwach. Dudniąca muzyka przyciągała tłumy, jak zwykle ustawiające się w długą kolejkę. Krystian szedł do wejścia, trzymając za rękę Bonne. Na bramce, jak co sobotę stał Christian. Młody pilot bywał tu tak często, że zdążył się z selekcjonerem zakolegować.
- Krystian – Wysoki, barczysty mężczyzna uścisnął dłoń chłopaka – Bonne – Skinął na jego towarzysza – Nie było was w zeszłym tygodniu?
- Nie, miałem z Saszą rajd – Uśmiechnął się, jakby przepraszająco nastolatek – Ale na trzy tygodnie mamy spokój, więc to nadrobimy – Mrugnął zalotnie, przemykając za odpiętą przez ochroniarza taśmą. Zauważył, że od jakiegoś czasu ludzie z początków ogonka, nie reagują na jego wejście z jękiem. Kiedy przypomniał sobie swój pierwszy raz, czuł się nieswojo. Niepozorny, cichy i.... Spójrzmy prawdzie w oczy – kiepsko ubrany. Wtedy wszyscy ci świetni ludzie z kolejki mieli prawo być rozczarowani, ale teraz? Krystian oddawał swój płaszcz dziewczynie i spojrzał w lustro za nią. Patrzył na niego całkiem przystojny facet, wyróżniający się z tłumu Skandynawów ciemnymi włosami. Był ubrany zwyczajnie, w powycierane dżinsy i czarną koszulkę, ale wyglądał po prostu inaczej niż kilka miesięcy wcześniej. Był pewniejszy siebie i wcale nie uważał, że nie pasuje do tego miejsca. Chłopak zorientował się, że Bonne już też oddał swoją kurtkę, więc ruszyli przez ciemny korytarz, już bez wahania skręcając w stronę sali dla VIP’ów. Kolejny mężczyzna w garniturze przywitał ich skinięciem głowy i otworzył im drzwi. W środku, jak zwykle leciała spokojniejsza, a przede wszystkim cichsza muzyka, a ludzie siedzieli przy stolikach, rozłożeni na skórzanych sofach. Na jednej z nich był Sasza z Larsem. Chyba, bo przez tą plątaninę rąk i nóg trudno było z pewnością stwierdzić. – O boże, nie przy ludziach! – Krzyknął Krystian, udając zniesmaczenie. Aleks podniósł się, uwalniając z miażdżącego uścisku swojego chłopaka. Lars, z przepraszającym uśmiechem skinął im głową nie podnosząc się ze swojej na wpół leżącej pozycji. Sasza natomiast przywitał się ze swoim pilotem cmoknięciem w policzek. Oboje zaczęli się śmiać, przypominając sobie genezę tego zwyczaju. Kiedy byli w Melbourne, po wyjątkowo udanym dniu rajdu poszli do klubu, który miał opinię wyraźnie branżowego. I kiedy siedzieli tak i pili, do ich stolika podbiegł chłopak... chłopaczek właściwie, energicznie gestykulując, przeginając się na wszelkie możliwe sposoby, z cudownym australijskim akcentem wykrzyczał „O mój boże! O boże! Sasza i Krystian! Wiedziałem, że jesteście homo! O boże! Rewelacja! Och, jak ja kocham rajdy! Ci faceci w kombinezonach, smar, hałas! O boże! Trzymam kciuki!”. Po czym ucałował ich i rozentuzjazmowany odbiegł, zostawiając ich zszokowanych. Kiedy otrząsnęli się z pierwszego wrażenia, zaczęli się tak śmiać, że nie mogli się uspokoić przez kilka minut, a potem cały wieczór pokrzykiwali „o boże!” i co chwila się cmokali. Byli tak rozbawieni tym zdarzeniem, że rytuał całusów został nową świecką tradycją.
- Co tak długo?
- Mieliśmy mały poślizg – Krystian obrócił się w stronę fotela na którym przysiadł Bonne i usiadł na jego kolanach – Prawda? – Odchylił głowę, wyciągając usta do pocałunku.
- Lars – Aleks zapalając papierosa, zwrócił się do chłopaka obok siebie – skocz po butelkę – Wydał mu komendę, którą ten bez wahania wykonał.
- Zabiłoby cię to, gdybyś go czasem poprosił, a nie rozkazał? – Pouczył go Bonne ze złośliwą miną.
- Zajmij się może tym, co masz na kolanach, a nie moim facetem? – Sasza puścił oko do Krystiana, który już zbierał się do tego, żeby załagodzić spór. Nie chciał tego mówić, żeby nie wywołać kłótni, ale właściwie zgadzał się ze swoim chłopakiem. Sasza traktował to swoje chłopię jak popychadło. Lars miał dwadzieścia lat, ale wyglądał na szesnaście. Był szczuplutki, malutki i cichy, zupełnie jak jakieś hermafrodytyczne stworzenie. Bez zająknięcia robił wszystko, co tylko Sasza powiedział, a on wykorzystywał to bez skrupułów. Kiedy rozmawiali o Larsie, kierowca ciągle twierdził, że z jego strony to tylko zabawa, bo nie lubi mieć pustego łóżka. No a skoro chłopak go kocha, to obie strony wynoszą z tej parodii związku korzyści. Krystian zastanawiał się, o jakich korzyściach w wypadku Larsa mówi, bo na jego oko, to chłopak był sprzątaczką, sekretarką i kochankiem w jednym. Pomimo to, pilot bardzo lubił Larsa, kiedy spotykali się we czwórkę, zawsze było fajnie.
Chwilę po wydanym poleceniu chłopak wrócił do stolika z butelką wina.
- Takie może być? – Zapytał przysiadając się blisko Saszy. Kierowca objął go ramieniem, powodując, że na drobnej buzi wykwitł pełen radości uśmiech.
- Idealne – Czule cmoknął go w miejsce za uchem.
Kiedy wypili po kieliszku, Krystian nie mógł dłużej usiedzieć na miejscu. Odciągając towarzyszy od butelki, wyciągnął ich na parkiet. Chociaż na początku byli trochę sceptyczni, dali się ponieść atmosferze klubu, kiedy tylko wpadli w pulsujący muzyką tłum. Cała czwórka czuła swoje serca, pulsujące muzycznym rytmem. Na parkiecie było ciasno i gorąco, ocierające się o siebie ciała powodowały, że napięcie między mężczyznami rosło. Sasza objął Larsa, splatając ich w ciasny uścisk i patrząc mu w oczy, błądził dłońmi po jego drobnym ciele. Krystian z Bonne nie pozostawali w tyle, praktykując podobną zabawę. W pewnym momencie przyjaciele przesunęli się tak, że Lars i Bonne stykali się plecami. Krystian oderwał spojrzenie od swojego chłopaka i przeniósł je na kierowcę. Niemal można było zobaczyć iskry przechodzące między nimi. Mieli coraz cięższe oddechy i uśmiechali się do siebie, co jakiś czas, kiedy ich stale pozostające w ruchu dłonie, stykały się przypadkiem. Kiedy napięcie osiągało szczyt, Krystian w przypływie chwilowego szaleństwa, chwycił rękę przyjaciela i położył ją na biodrze swojego chłopaka, a swoje dłonie przeniósł na Larsa. Cała trójka, która została wplątana w tę erotyczną grę spojrzała na niego zaskoczona, ale chłopak tylko przygryzł wargi i odrzucił głowę do tyłu. Sasza podchwytując momentalnie nastrój pilota, poszedł krok dalej i obrócił swojego partnera w stronę Bonne (którego lekko, acz stanowczo odepchnął od Krystiana) a sam przesunął się w stronę przyjaciela. Jedną ręką mocno objął go w pasie, przyciągając do siebie. Chłopak zaczął się śmiać i wić w jego ramionach. Według niego, była to niegroźna zabawa, ale niestety ani Lars ani Bonne nie byli tego zdania. Chociaż nie zeszli z parkietu, tańczyli nie dotykając się, co chwila zerkając w stronę swoich szalejących partnerów. Dla Larsa miarka przebrała się, kiedy Krystian jednym wprawnym szarpnięciem wyciągnął Aleksowi pasek ze szlufek i przełożył go pod jego pośladki, przyciągając go do siebie ściślej. Norweg obrócił się na pięcie i wybiegł z rozgrzanego tłumu. Bonne zerknął na zajętą sobą parę i ruszył za chłopakiem.
- Ej, czekaj – Krzyknął za nim, kiedy ten wbiegał po schodach VIP room’u – Poczekaj – Wydyszał, łapiąc go za rękę.
- Na co mam czekać? Nie widziałeś jak oni się zachowują? – Lars był rozgoryczony i zawiedziony.
- Przecież oni zawsze tak robią.
- Zawsze się o siebie ocierają? Jeśli tak, to chyba mi coś umknęło!
- Nie, nie o to mi chodziło. Zawsze ze sobą flirtują. I chociaż udają, że tak nie jest, to wszyscy wiemy jak jest.
- Ja nie wiem! Może jestem głupi i naiwny, ale liczyłem na to, że skoro jest ze mną, to tego chce! – Lars usiadł na stopniu, tuż obok niego dosiadł się Bonne.
- A nie masz czasem wrażenia, że żyjesz w trójkącie? Ty – Sasza – Krystian? Bo ja nieustannie. Oni nawet nie zauważyli, że znikliśmy – Machnął ręką w stronę wyjścia na parkiet.
- Aleksander nigdy nie obiecywał mi, że to będzie coś poważnego, ale mógłby chociaż zachować pozory, prawda?
- Wiesz, szczerze mówiąc, to nie wiem, dlaczego ty z nim jesteś. Krystian jest inny, on daje się porwać swojemu instynktowi, jak teraz, ale nie jest wyrachowany. Nawet, jeśli robi coś nie tak, to nie specjalnie...a.... Mam wrażenie, że Sasza cię wykorzystuje.
- To twoje zdanie. – Krótko uciął Lars, dając tym samym do zrozumienia, że na ten temat nie chce rozmawiać.
- No tak... – Bonne zamyślił się na chwilę. – Może wyjdziemy na taras na papierosa? – Chłopak w odpowiedzi kiwnął głową i podniósł się z miejsca. Wspięli się na górę, a potem wyszli na zarezerwowany tylko dla VIP’ów taras, z widokiem na zatokę. Przysunęli sobie krzesła bliżej szklanej barierki i zapalili.
- Jak się poznaliście? – Zagaił Bonne.
- Aleks regularnie przychodził do pubu, w którym pracowałem. Zainteresował mnie, bo nigdy nic nie mówił. – Lars uśmiechnął się, zapewne do swojego wspomnienia. – Zwykle klienci, którzy przychodzą zalać robaka, paplają o swoich problemach, jak na spowiedzi, a on nic. Siadał przy barze, zamawiał zawsze butelkę wina i pił w ciszy. Kiedy próbowałem go zagadać, zbywał mnie półsłówkami.
- To jak się w końcu umówiliście?
- Sam się do mnie odezwał. Jednego wieczoru przyszedł naprawdę smutny, wtedy zamówił wódkę i po dwóch strzałach spojrzał na mnie. „Proszę cię, wyjdź ze mną teraz, albo wypiję tę butelkę sam i będę pił już zawsze”, powiedział to do mnie takim głosem, że chociaż miałem pracę, zostawiłem wszystko i wyszliśmy – Lars zaciągnął się papierosem i milczał dłuższą chwilę – Kilka godzin spacerowaliśmy po Oslo, a on opowiedział mi, czemu przychodził pić. A potem jakoś tak wyszło, że zaczęliśmy się spotykać, najpierw trochę przypadkowo, czasem w moim pubie, a potem coraz bardziej świadomie.
- Czemu? – Spytał Bonne
- Co „czemu?”
- Czemu Sasza przychodził pić- Lars zmierzył go pogardliwym spojrzeniem.
- Myślisz, że ci powiem? To, że jestem zły, nie znaczy, że straciłem resztki rozumu. To tylko i wyłącznie jego sprawa.
- Jasne, przepraszam.
- A wy?
Bonne uśmiechnął się, przywołując przed oczami obraz Krystiana, kiedy się poznali. To było kilka miesięcy temu, a wydawało mu się, że ma tego chłopca przy sobie od zawsze.
- Krystian zapisał się na kurs norweskiego przygotowujący do studiów, jaki prowadzę na Uniwersytecie. Nic romantycznego, naprawdę.
- Ale układa się wam lepiej niż nam – Skonstatował Lars.
- My jesteśmy po prostu inni niż wy. Chociaż obaj mówimy sobie, że się kochamy, wyczuwamy, że to nieprawda. Mówimy tak, bo chcielibyśmy, żeby była, ale niestety.
- Ja Saszę kocham... – Powiedział smutno młodszy.
- Można się domyślić. Patrzysz na niego jak na bóstwo.
- Wcale nie! – Lars oburzył się, słysząc słowa Bonne.
- Wcale tak. I to nie jest przytyk. Trafiłeś chyba na nieodpowiednią osobę, ale samo uczucie jest godne podziwu.
Lars uśmiechnął się nieśmiało. Spojrzał na blondyna, który wydmuchiwał właśnie kółeczka z dymu. Przebywał w jego towarzystwie tyle czasu, a właściwie nic o nim nie wiedział. Kiedy w końcu mieli okazję porozmawiać sam na sam, trochę dłużej niż pięć minut, okazało się, że to fajny facet. Młodszy nie przepadał za Krystianem, który wydawał mu się zbyt entuzjastyczny i przesadnie energiczny, ale Bonne był w porządku...
- Tu jesteście! – Usłyszeli dwa głosy za swoimi plecami. Obrócili się i zobaczyli Saszę obejmującego Krystiana za szyję – Uciekliście nam!
- Byliście tak zajęci sobą, że nie chcieliśmy przeszkadzać – Lars z powrotem obrócił się w stronę zatoki.
- O, moje maleństwo jest zazdrosne – Sasza zbliżył się do chłopaka tanecznym krokiem, obejmując go w pasie
- Puść mnie – Blondyn próbował odepchnąć go od siebie, ale był o wiele słabszy – Proszę cię, zostaw mnie – Skurczył się w sobie, odsuwając się od mężczyzny
- Przestań się fochać – Sasza nie dał za wygraną i przycisnął Larsa do barierki za jego plecami. Nachylił się nad nim i oparł się o jego czoło – Nie chciałem cię zdenerwować. Przepraszam – Cmoknął go w nos, puszczając mu przy tym oczko. Lars, chociaż się starał, nie był w stanie powstrzymać uśmiechu. Rozluźnił się w ramionach kochanka i pozwolił się przytulić.
- Porozmawiamy o tym później –Szepnął, wtulając twarz w zgięcie szyi kierowcy.
W tym samym czasie Krystian łasił się do Bonne, z przepraszająca miną.
- Mogłeś coś powiedzieć, skoro ci się to nie podobało – Wymruczał wprost w jego kark.
- Liczyłem na to, że sam jesteś w stanie wpaść na to, co może mnie zaboleć – Bonne, chociaż był jeszcze trochę zły, nie chciał psuć tego wieczoru jeszcze bardziej, skoro oni wyrazili skruchę. Delikatnie głaskał plecy chłopca, który już od jakiegoś czasu siedział mu na kolanach.
- Przepraszam – Ciemnowłosy pocałował go delikatnie w usta... – Przepraszam – ...W policzek... – Przepraszam - ...Drugi
- Już dobrze – Bonne, uśmiechał się do niego, trzymając jego twarz w dłoniach, blisko swojej. – Może pojedziemy do ciebie, co? – Potarł nosem o nos chłopaka.
- Dobrze – Krystian skinął głową i powoli, niechętnie, zszedł z kolan mężczyzny. Obrócili się w stronę całującej się właśnie pary – Nie chcę przerywać, ale my jedziemy do domu.
- My chyba też – Sasza odessał się od Larsa, ale ciągle patrzył mu w oczy – Co ty na to maleństwo? – Zapytał go z uśmiechem. Chłopak wpatrywał się w niego z rozognionymi policzkami i na wpół otwartymi ustami. Aleks nie potrzebował innej odpowiedzi. Chwycił go za rękę i pociągnął w stronę wyjścia.
Ledwo przekroczyli próg kamienicy, Sasza rzucił się na swojego chłopaka. Niemal bez wysiłku uniósł go i posadził na komodzie w holu. Łapczywie wpił się w jego usta. Przytrzymał go przy sobie mocno, prawie na granicy bólu. Lars co jakiś czas mruczał z rozkoszy prosto w jego usta. Aleks czuł te wibracje głęboko w gardle, co sprawiało, że uśmiechał się szeroko z zadowolenia. Po kilku intensywnych minutach odsunęli swoje wargi od siebie.
- Jesteś cudowny – Sasza z trudem wyrzucał z siebie słowa. Był tak podniecony, że najchętniej wziąłby go tu, na tej szafce. Nie czekając na nic więcej, chwycił chłopaka jedną ręką w pasie, a drugą przytrzymał go pod pośladkami. Zaskoczony blondyn odruchowo objął swojego kochanka rękami i nogami, trzymając się go mocno – Nie chce mi się iść na górę do sypialni. Możemy iść do gościnnego?
- Gdziekolwiek – Lars jęknął, czując chłodną dłoń wsuwającą się pod jego bluzkę – Byle szybko – Aleks uśmiechnął się triumfalnie i szybkim krokiem przeszedł przez cały parter, docierając do dużych, dwuskrzydłowych drzwi. Nie mając do dyspozycji wolnej ręki, otworzył je kopnięciem, po którym odskoczyły z łoskotem, ukazując mężczyznom jedno z najładniejszych pomieszczeń w całej kamienicy. Pokój gościnny był dużym sześciokątem. Na jednej ze ścian znajdowało się duże okno. Vis a vis stała stylowa szafa, a tuż obok zgrabna toaletka, z ciemnego drewna. Centralnym punktem pokoju było natomiast to, co obu mężczyzn interesowało najbardziej – wielkie, wygodne łóżko z kolumienkami. Sasza bez zbędnej delikatności rzucił chłopaka na materac, momentalnie do niego dołączając. Usiadł mu okrakiem na udach i nakrył własnym ciałem. Lars uwielbiał ten słodki ciężar. Nerwowymi ruchami zaczął ściągać z mężczyzny ubrania, rozrzucając je dookoła. Cały drżał, jak za pierwszym razem, kiedy Aleksander go rozbierał. Ciemnowłosy uniósł się do pozycji siedzącej i zaczął muskać nagie ciało kochanka dłońmi. Opuszkami palców dotykał jego obojczyków, delikatnie przesunął dłoń nad sztywniejącymi sutkami, omiatając je ciepłym powietrzem. Chociaż wszystko się w nim gotowało, widział, jaką dużą... sztywną... gorącą... sprawia chłopakowi przyjemność. Niespiesznie przesuwał palce w dół, lekko masując jego napięty brzuch. Czuł jak jego erekcja coraz mocniej wbija się w jego udo; z perfidnym uśmiechem nachylił się i dotknął językiem pępka blondyna. Chłopak puścił prześcieradło, które do tej pory miętolił i zacisnął palce na bicepsach kochanka. Ciepły oddech i wilgotny język, tak daleko i jednocześnie tak blisko miejsca, które tak prosiło się o dotyk, sprawiały, że wariował. Aleks natomiast kontynuował swoją wędrówkę wzdłuż drobnego ciała. Zdjął jedną rękę ze swojego ramienia i przyłożył ją do ust. Ssał przez chwilę każdy palec, a potem cmoknął wnętrze dłoni. Zerknął na rozpalone oblicze Larsa i na sekundę podniósł się, żeby móc go pocałować. Chłopak przywarł go niego spragnionymi pieszczoty ustami, pozwalając, żeby mężczyzna miażdżył jego wargi swoimi i splatał ich języki w dzikim tańcu. W najmniej oczekiwanym momencie Sasza przerwał pocałunek i wrócił do poprzedniej pozycji, nie zwracając uwagi na jęk zawodu, który wyrwał się z ust chłopaka. Nadal ściskając rękę Larsa, delikatnie przeciągnął ją w dół, podążając nią zaraz za swoimi ustami. W końcu położył ją na drgającym niecierpliwie penisie chłopaka. Ten, chociaż nie do końca takiego rodzaju doznań się spodziewał, jęknął pod wpływem dotyku. Bez słów rozumiejąc intencje Aleksa, zaczął przesuwać ręką w górę i w dół, przywołując na swojej twarzy wyraz rozkoszy i zapomnienia. Sasza, który od kilku chwil siedział na kostkach chłopaka, przyglądając się widowisku, nie zaprzestał swojej poprzedniej zabawy. Teraz muskał wnętrze jego ud, drżące z napięcia mięśnie rozluźniały się powoli pod wpływem jego pieszczoty, ale wyrywające się co chwila z ust Larsa spazmatyczne jęki, mówiły wszystko o tym, w jakim stanie się znajduje. W końcu Sasza zlitował się nad nim i nad samym sobą. Kiedy chłopak przymknął oczy, pochylił się i polizał jego palce, zaciśnięte na imponującej erekcji. Lars westchnął z ulgą, jakby cały czas czekał na ten moment, kiedy gorące, wilgotne usta zrobią to, do czego są stworzone. Cofnął swoją rękę, kładąc ją na głowie kochanka, która powoli podnosiła się i opadała. Lars nie mógł już powstrzymać jęków i westchnień i głośno dawał wyraz swojej przyjemności. Doskonale wiedział, że to dla Saszy najlepsza nagroda. Nie trzeba było długo czekać, żeby Lars doszedł. Krzyknął, spazmatycznie zaciskając dłoń na włosach partnera i spuścił się prosto w jego cudne usta. Leżał z zamkniętymi oczami, przysłoniętymi przedramieniem i próbował uspokoić oddech i poorgazmowe szaleństwo serca. Poczuł jak obok ugina się miękki materac, a zaraz potem jego rozwarte, suche wargi przykrył własnymi Sasza. Lars oplótł go ramionami i przez chwilę trwali w ciszy, ocierając się o siebie delikatnie. Blondyn obrócił się na bok, przywierając do rozgrzanego torsu drugiego mężczyzny i przerzucił ręce na jego plecy. Sasza spiął się i nieznacznie cofnął. Chłopak uniósł głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Chociaż były zasnute mgłą podniecenia, można było z nich wyczytać rodzące się zdenerwowanie. Lars zabrał dłonie, kładąc je na piersi kierowcy, oddzielając od siebie ich mocno bijące serca. Aleksander przygarnął do siebie to kruche maleństwo, które w żaden sposób nie chciało go skrzywdzić, czy sprawić przykrości. Pocałował go w czubek jasnej głowy i oparł o nią brodę.
- Kocham Cię – Lars wyszeptał, muskając przy tym wargami jego obojczyk. Chociaż wiedział, jaka będzie reakcja, za każdym razem trwał z nadzieją w oczekiwaniu, że może tym razem...
- Lars... Przecież wiesz...
- Wiem – Szybko przytaknął chłopak – Wiem, ale wcale nie każę ci mnie kochać – Oparł się policzkiem o jego unoszącą się miarowo klatkę – Wystarczy, że pozwalasz mi się kochać.
- To nie powinno tak wyglądać – Odparł smutno Sasza. Blondyn powoli usiadł, powodując, że światło latarni stojącej pod oknem, rzucało na ścianę jego cień.
- Hej – Pogłaskał jego twarz – Przecież ja wiedziałem, na co się piszę – Uśmiechnął się do niego ciepło – Wiedziałem i zgodziłem się na to – Sasza również usiadł, byli teraz naprzeciwko siebie, patrząc sobie w oczy.
- Nie rozumiem, dlaczego w tym tkwisz.
- Bo cię kocham głupku – Widząc, że mężczyzna chce coś odpowiedzieć, położył mu na ustach palec – I nie obchodzi mnie czy lubisz tego słuchać, albo czy kiedykolwiek też mi to powiesz. Będę to powtarzał tak często jak przyjdzie mi ochota – Chociaż tak naprawdę było mu trochę smutno, markował to spokojnym uśmiechem, który wyraźnie ukoił Saszę. Przysunął się do mężczyzny, rozsuwając mu uda swoim kolanem, tak, że byli teraz bardzo blisko siebie. Stanowczo objął go, świdrując uważnym spojrzeniem – I pamiętaj, że kocham w tobie wszystko. Każdą twoją część.