Bez pośpiechu zeszli na śniadanie. I chociaż kompletnie go to nie obchodziło, to jednak Bolek odetchnął z wyraźną ulgą, gdy nie zobaczył w jadalni tych dwóch blondynek z pociągu.
- Pewnie odsypiają dyskotekę. I dobrze - mruknął pod nosem.
- Coś mówiłeś? - zainteresował się Marcin, który szedł trochę z przodu.
- Nie, tak tylko sobie mamroczę pod nosem.
Na szczęście Marcin nie miał ochoty drążyć tematu.
Po skończonym śniadaniu postanowili pójść na plażę.
- Dobrze, że przyszliśmy tak wcześnie. Później pewnie by były tłumy - stwierdził Bolek rozkładając wypożyczony parasol. - Zobacz, już teraz jest całkiem sporo ludzi.
- To prawda. - Marcin aż westchnął. - Do parasoli też była niezła kolejka.
- Nie lubisz tłumów - stwierdził Bolek.
- Niespecjalnie - odparł próbując uklepać schowaną pod ręcznikiem reklamówkę z ubraniem i uformować z niej poduszkę. - Wszyscy gdzieś pędzą, spieszą się...
- Pewnie do pracy - odparł Bolek filozoficznie, a gdy rozmówca spojrzał na niego z niemym pytaniem w oczach, dodał: - Nie każdy ma tyle pieniędzy co ty, żeby pozwolić sobie na siedzenie w domu i nie robienie niczego.
- Wcale się nie obijam - burknął Marcin. - Poza tym skąd wiesz ile mam pieniędzy? Marta ci powiedziała?
- To ona wie ile ty ich masz?
- No chyba wie, skoro jest moim agentem, nie?
Bolek już miał zamiar powiedzieć, że Janowska może wiedzieć ile wynoszą jego honoraria za książki, ale przecież nie wie jaki jest całkowity stan konta jej podopiecznego, ale w końcu zrezygnował. Podskórnie czuł, że to by spowodowało dłuższe tłumaczenia, a on nie miał na to ochoty. Przecież przyjechali tu wypoczywać i cieszyć się piękną pogodą.
- Nie powiedziała mi ile masz pieniędzy, ale zakładam, że sporo, skoro bez mrugnięcia okiem zgodziłeś się zapłacić za nasze wakacje. Mnie by nie było stać nawet na mnie samego. Poza tym musiałeś chyba otrzymać całkiem niezłe pieniądze za "Cienie sławy", nie? Jakby nie patrzeć, nakręcono na podstawie tej książki film, który zdobył parę Oskarów. No i jednak jesteś dość znanym pisarzem.
- Skąd o tym wiesz? - Marcin zaczął panikować.
- Marta mi powiedziała. - Wzruszył ramionami.
- Miała nikomu nie mówić!
- Cii, nie unoś się tak, ludzie zaczynają się na nas gapić. - Bolek zaczął uspokajać blondyna. - Musiała mi powiedzieć, żebym był przygotowany na wypadek jakby ktoś cię nachodził. No wiesz, żebym mógł cię bronić. Poza tym musiałem jej podpisać odpowiedni papierek, że nic nikomu nie powiem, bo inaczej twoi prawnicy mnie wykończą.
Marcin zachichotał rozbawiony i z ulgą opadł na ręcznik.
- Marta dba o mnie - powiedział z dumą w głosie.
- No pewnie, że dba. Inaczej by nie zatrudniła mnie i nie przyjeżdżała za każdym razem jak do niej zadzwonisz spanikowany.
- Ona jest kochana - dodał Marcin, ale Bolek już tego nie skomentował. Miał nadzieję, że Marcin będzie wystarczająco domyślny i zrozumie, że Bolek nie ma ochoty ciągnąć tego tematu, bo to by oznaczało wysłuchiwanie peanów na cześć Janowskiej. A na to nie miał ochoty, mimo iż ją lubił.
- Idziemy do wody? - zaproponował.
- A co z naszymi rzeczami?
- Spoko, nikt ich nie zabierze.
- Na pewno? - Marcin nie był do końca przekonany.
- Na pewno. Przecież nie ma tu nic ciekawego, ani cennego nie? Pieniędzy nie braliśmy, a ubrania zakopałeś pod ręcznikiem, robiąc z nich poduszkę.
- I to całkiem zgrabną - potwierdził z dumą, wpatrując się w swojej dzieło.
- No właśnie, wygląda jak usypana z piasku. Więc każdy pomyśli, że to piasek i pójdzie dalej i nasze rzeczy będą bezpieczne. Możemy więc spokojnie iść popływać.
- No to idziemy! - wykrzyknął radośnie Marcin i zerwawszy się pobiegł w stronę wody.
- Jak dziecko - Bolek westchnął. Jednak zaraz pomyślał, ze przecież są na wakacjach i mają się dobrze bawić, więc nie zaszkodzi jak wyjdzie z nich odrobina dziecka. Wstał i pobiegł za blondynem, który już zaczął znikać w tłumie kąpiących się. Jak się okazało, tego dziecka wyszła nie odrobina, ale całe mnóstwo, najpierw, gdy się kąpali, potem, kiedy postanowili zbudować zamek z piasku. Na początku w wodzie zachowywali się spokojnie, płynąc w niewielkiej odległości od siebie, jednak po pewnym czasie wzięli przykład z innych i zaczęli się nawzajem ochlapywać, bawić w berka i inne zabawy. Aż w końcu, po kolejnej porcji śmiechu, Marcin stwierdził, że jest już zbyt zmęczony na pływanie, za to chętnie by coś zjadł. Bolek nie oponował. Intensywne ćwiczenia w wodzie wzmogły apetyt i u niego.
I chociaż w pobliżu plaży było sporo budek z fastfoodami, a nawet tych większych, ze stolikami i parasolami, to jednak nie dotarli do żadnej z nich. W pewnym momencie, jak już całkiem wyszli z wody, Marcin zauważył dwójkę dzieciaków lepiących zamek z piasku pod czujnym okiem rodziców.
- Zróbmy zamek z piasku - zaproponował.
- Przecież mieliśmy iść coś zjeść.
Marcin machnął lekceważąco ręką.
- Później. Teraz robimy zamek.
Bolek zgrzytnął zębami, ale nic nie powiedział. W sumie to był przyzwyczajony do burczącego brzucha, który lubił się odzywać najczęściej wtedy, gdy on musiał zakuwać do sesji, a nie tracić czas na jakieś głupoty.
- Ale później pójdziemy coś zjeść? Jak już zbudujemy zamek? - Upewnił się
- Pójdziemy - odparł Marcin wykopując dziurę.
Kolejne westchnięcie i Bolek opadł na kolana, przyłączając się do powiększania dziury.
Szybko powstał problem, jak moczyć zbyt suchy piasek, żeby zamek im się za szybko nie rozleciał. Marcin próbował biegać nosząc wodę w złączonych dłoniach, jednak donosił jej zbyt mało, więc Bolek postanowił podskoczyć do najbliższego fastfoodu i kupić jakiś napój. Trochę się bał, że jak wróci, po odstaniu w długim ogonku przed przyczepą z żarciem, to zastanie Marcina totalnie spanikowanego. Odetchnął z ulgą, gdy okazało się, że jego czarny scenariusz się nie sprawdził. Marcin uparcie biegał do morza i z powrotem, przynosząc wodę w rękach.
- Daj spokój, bo tak to do usranej śmierci będziesz latał - mruknął. - Przyniosłem butelki.
- Ale coś w nich jest - odparł niepewnie.
- No pewnie, że jest. Soki. Przecież nie sprzedają pustych butelek. Soki się wypije, albo wyleje.
- Żadnego wylewania! - stwierdził zdecydowanie, wręcz wyrywając Bolkowi z ręki jedną z butelek. - To bardzo dobry sok, szkoda by go było wylewać.
Szybko opróżnił butelkę i poleciał napełnić ją wodą. Bolek stwierdził, że jemu aż tak bardzo pić się nie chce, więc drugą butelkę zostawił na awaryjną sytuację.
Budowali ten zamek i budowali. Marcin wymyślał coraz to dziwniejsze udoskonalenia i nie wyglądało na to, by chciał iść jeść. Bolek więc postanowił w pewnym momencie zostawić go samego i iść se kupić coś do przegryzienia tak na szybko. Kolejka przy stoisku była strasznie długa, więc gdy wracał, bał się, że wpadnie na rozhisteryzowanego Marcina, który nie będzie nawet potrafił wrócić do ich ręczników. na szczęście okazało się, że blondyn wciąż jest zajęty budowaniem zamku i w ogóle nie zauważył nieobecności towarzysza. Bolek postanowił to wykorzystać. usiadł w pobliżu i zupełnie nie wtrącał się w budowę, skupiając się na podwójnej porcji frytek. Miał cichą nadzieję, że wystarczą mu one zanim Marcin w końcu dojdzie do wniosku, że chce jeść. Niestety blondyn tak był zaaferowany zabawą, że Bolek w pewnym momencie zaczął się zastanawiać czy nie skoczyć sobie po jakiegoś hamburgera.
- Skończyłem! - wykrzyknął w pewnym momencie Marcin. - Fajny, nie?
Bolek popatrzył uważnie na jego dzieło. Zamek był strasznie koślawy, w niektórych miejscach należało się mocno nagłowić co to ma być ta wystająca kupa piachu, ale Marcin był strasznie dumny z tej budowli.
- Masz rację, fajny - uśmiechnął się ciepło, na co twarz blondyna rozświetliła się. - Aż szkoda, że do jutra zniknie.
- Ano, szkoda - westchnął smutno Marcin.
- Ale wiesz co, możemy zrobić zdjęcie komórką! - Bolek wstał i pobiegł do ich ręczników po komórkę. Napstrykał pełno różnych zdjęć, które potem pokazał Marcinowi, który był z nich wyraźnie zadowolony.
- Pokażmy je Marcie! - wykrzyknął rozradowany i zanim Bolek zdążył coś powiedzieć, zaanektował jego komórkę i zaczął wysyłać MMS'a za MMS'em. Bolek w duchu jęknął, że mu przyjdzie zapłacić kosmiczny rachunek, ale po chwili doszedł do wniosku, że jeśli będzie za duży, to powie Janowskiej by mu za to zwróciła. Uspokojony ta myślą czekał cierpliwie aż Marcin skończy.
- Jeść mi się chce - jęknął Marcin oddając Bolkowi jego komórkę.
- Nareszcie - mruknął z ulgą pod nosem, a głośno dodał: - No to chodź.
Poszli do jednej z budek ze stolikami.
- Zajmij stolik, a ja coś kupię - powiedział Bolek, na co Marcin pokiwał twierdząco głową.
Wrócił chwilę potem.
- O? Nie było mnie tylko kilka minut, a ty już podrywasz laski? - zażartował, widząc, że przy ich stoliku siedzą dwie dziewczyny z jakimiś napojami.
- No wiesz, nie było miejsc, to się przysiadły do nas - zaczął się tłumaczyć Marcin.
- Przeszkadzamy? - zainteresowała się jedna z dziewczyn.
- Ależ skąd - odparł Bolek. - Żartowałem. On ostatnio tak rzadko wychodził z domu, że myślałem, że złożył śluby niebzykania do końca życia, albo coś w tym stylu. - Słysząc to dziewczyny roześmiały się, a Marcin spalił gigantycznego buraka. - Może być szaszłyk z kurczaka i frytki?
- Może być - odparł blondyn, ciesząc się, że zmieniono temat. - Jestem strasznie głodny, mógłbym zjeść słonia.
- Tak myślałem, dlatego wziąłem podwójna porcję.
- Dzięki - mruknął Marcin wgryzając się w mięso.
Zanim Marcin zdążył przełknąć pierwszy kęs, Bolek zdążył zapoznać się z dziewczynami i rozpocząć rozmowę. O dziwo, Marcin szybko do nich dołączył, zupełnie nie wyglądając na nieśmiałego czy zahukanego.
Po skończonym posiłku postanowili kontynuować znajomość z dziewczynami. Ponieważ dzień wciąż był ciepły, postanowili wrócić na plażę. Na szczęście udało im się znaleźć miejsce, gdzie mogli się rozłożyć wszyscy czworo. Jeszcze Bolek ponownie wypożyczył parasol i wrócili do zabawy, tym razem nie sami.
- No i jak, zadowolony jesteś z dzisiejszego dnia? - Spytał Bolek, kiedy wieczorem wrócili do pokoju.
- Aha - mruknął Marcin rzucając się na łóżko. - Było całkiem fajnie. Jestem strasznie wykończony. - Ziewnął.
- To idź już spać.
- Dobry pomysł - mruknął - Ale najpierw muszę zadzwonić do Marty - dodał sięgając po swoją komórkę.
- A po co? - zdziwił się.
- Powiedzieć jak fajnie się bawiliśmy. - Z twarzy Marcina nie schodziła mina zadowolenia.
- To zadzwoń, zadzwoń. - Bolek uśmiechnął się ciepło. Nie wiadomo czemu, ale uśmiech na twarzy blondyna sprawił mu wyraźną przyjemność. - A ja pójdę zmyć z siebie ten piach.
Poszedł do łazienki. chcąc dać Marcinowi pogadać spokojnie i bez skrępowania, postanowił pomoczyć się dłużej. Chociaż nawet i bez tego spędziłby tu więcej czasu. Wprawdzie uważał, że dzień był wyraźnie udany, jednak był trochę zmęczony, a przez to miał wrażenie, że nurza się w piachu z plaży i soli z morza, chociaż zanim wrócili do hotelu, skorzystali z ogólnie dostępnych pryszniców przy plaży. Woda płynąca z prysznica była wyjątkowo przyjemna i już po chwili Bolek czuł jak schodzi z niego całe napięcie. Wytarł się i wrócił do pokoju. Marcin drzemał w fotelu z telefonem w ręku.
- Połóż się do łóżka. - Potrząsnął delikatnie jego ramieniem. Blondyn spojrzał na niego nieprzytomnie, więc powtórzył. Marcin bez słowa przeniósł się na łóżko.
- Może jednak byś się najpierw rozebrał, co?
Niestety Marcin już tego nie słyszał, a Bolek stwierdził, że da mu jednak spokój. Poprzedniego dnia musiał się mordować z rozebraniem go i jakoś mu się udało, więc teraz też może to zrobić.
Kiedy już kładł się do łóżka, odruchowo sprawdził komórkę i ze zdziwieniem zauważył nieodebrane połączenie od Janowskiej. Zadzwonił do niej.
- No co jest? - usłyszał zamiast powitania.
- To ja się chciałem o to zapytać. Dzwoniłaś do mnie akurat jak się moczyłem pod prysznicem.
- Aaa, to. Chciałam ci podziękować.
- Za co? - zdziwił się.
- Marcin do mnie zadzwonił.
- No wiem, powiedział, że musi ci się pochwalić jak fajnie spędziliśmy dzień.
- No i się pochwalił. - zachichotała rozbawiona. - Był tak strasznie podniecony i gadał tak chaotycznie, że ledwo go zrozumiałam. Dobrze mi się wydaje, że poznaliście jakieś dziewczyny?
- Właściwie to Marcin je poznał jak ja kupowałem jedzenie. Później na plaży rozłożyły ręczniki obok nas i jakoś tak razem spędziliśmy resztę dnia. Były w sumie całkiem miłe. Kto wie, może uda się utrzymać tą znajomość po powrocie z wakacji
- No proszę - Janowska aż gwizdnęła z zdziwienia. - Zaskakujesz mnie.
- To nie ja, to on.
- Ale gdyby nie ty, nie doszłoby do tego. I dlatego jestem ci wdzięczna. Ja zawsze miałam problem z odciągnięciem go od komputera, żeby wykonał takie proste czynności jak umycie się czy zjedzenie, a ty nie dość, że wywiozłeś go do Szczecina, to jeszcze sprawiłeś, że się uśmiechał. Wiesz, to dużo dla mnie znaczy.
- Wiem, wiem, jego zadowolenie jest dla wydawnictwa najważniejsze. Im bardziej szczęśliwy tym lepsze książki pisze.
- To nie o to chodzi - Janowska westchnęła cicho. - Na początku może faktycznie zależało mi tylko na tym. Jakby nie patrzeć, im większy zysk dla wydawnictwa, tym większa szansa na premię. Ale po pewnym czasie... przywiązałam się do niego. Zaczęłam go traktować jak młodszego brata, którym trzeba się opiekować. Zaczęło mi na nim zależeć coraz bardziej. To nie tak, że się w nim zakochałam - kobieta zaczęła się tłumaczyć, mimo iż Bolek nic nie mówił - po prostu...
- Rozumiem co chcesz powiedzieć. - Bolek bezwiednie uśmiechnął się. - On zachowuje się tak, że nie da rady się go nielubić. Chociaż na początku strasznie mnie denerwował tą swoją nieporadnością.
Janowska roześmiała się.
- Widzę, że tobie szybciej z tym poszło. Mnie to zajęło jakieś pół roku.
- Może dlatego, że ty musisz dzielić uwagę jeszcze na innych pisarzy, ja muszę pilnować tylko jego.
- Możliwe. W każdym razie dziękuję ci za te wakacje. On naprawdę był szczęśliwy. Po tym co go spotkało, należy mu się to.
- A co go spotkało? - zainteresował się Bolek.
- Widzisz... - zawahała się. - Właściwie nie powinnam ci tego mówić, ale skoro masz się nim opiekować...
- Możesz być spokojna, nikomu nic nie powiem. Jeśli chcesz, to mogę ci podpisać kolejny cyrograf.
- To nie chodzi o cyrograf, tylko o Marcina. On jest jak dziecko...
- Tego to akurat mi nie musisz mówić, dobrze wiem, że trzeba go cały czas mieć na oku.
- No dobra, źle się wyraziłam. Chodzi o to, że on nie zawsze przyjmuje do wiadomości realia w których żyje. Widzisz, urodził się w bogatej rodzinie, więc już od samego początku był rozpuszczany, nie znał co to bieda i konieczność oszczędzania by starczyło do pierwszego. Przez to pieniądz nie miał dla niego właściwej wartości. A gdy jeszcze zdobył swoją własną fortunę jako pisarz... W każdym razie w tamtym czasie znalazł się ktoś, kto udawał jego przyjaciela, a okazało się, że tylko chciał wyciągnąć od niego kasę. Marcin bardzo to przeżył. On nie jest tak twardy jak reszta jego rodziny, jest bardzo uczuciowy i każda taka zdrada to dla niego ogromny cios, zwłaszcza jeśli się do kogoś przywiąże. A jemu niewiele trzeba by się przywiązać. Wtedy załamał się i musieli go wysłać do psychiatryka. A ponieważ to bogata rodzina, więc oficjalnie pojechał do sanatorium leczyć wątłe zdrowie.
- O, kurwa...
- Psychiatra jako terapię zasugerował pisanie. Wtedy odkrył w sobie talent pisarski i na tym się skupił. Jak już ci mówiłam, przywiązałam się do niego i nie chciałabym żeby znowu coś takiego mu się przytrafiło. Mógłby się wtedy już nie podnieść, załamać kompletnie. Boję się, że ja też - dodała cicho. Bolek milczał nie wiedząc co powiedzieć. - Jesteś tam? - zaniepokoiła się Janowska.
- Jestem - odparł cicho. - Zastanawiałem się, co powiedzieć. Zaskoczyłaś mnie. Szczerze mówiąc nie wiem czy chciałbym to wiedzieć...
- Też niechętnie ci to opowiadam, ale widzę, że on cię polubił i nie chcę...
- Możesz być spokojna, nie mam zamiary wyciągać od niego kasy.
- Nie to miałam na myśli. Polubił cię, a ty jego też, jak widzę.
- A skąd to wiesz? - zdumiał się Bolek. - Czyżbyś zainstalowała u niego w mieszkaniu kamery?
Janowska zachichotała.
- Przyznam się szczerze, ze na początku kusiło mnie to, ale nie, nie zainstalowałam. Po prostu Marcin codziennie do mnie dzwoni i opowiada jak spędził dzień. I za każdym razem ciepło się o tobie wyraża.
- W tym momencie powinienem się chyba zaczerwienić - mruknął Bolek dziwnie zawstydzony, na co kobieta roześmiała się. - Dobrze, że mnie nie widzisz, bo jeszcze byś się ze mnie nabijała. Co jeszcze o mnie mówił?
- No mówił, że czasami na niego warczysz, ale ogólnie się cieszy, że z nim mieszkasz. Znaczy nie powiedział tego wprost, ale po tonie jego głosu i słowach jakich używał, wywnioskowałam, że cię polubił. Tylko nie pytaj go o to, bo się zaprze w żywe oczy - dodała szybko. - On nie jest z gatunku tych, co łatwo mówią o swoich uczuciach. Znaczy może powiedzieć, ale w swoim czasie.
- Rozumiem i nie przeszkadza mi to.
- W każdym razie opiekuj się nim, niech będzie taki przez cały czas.
- Tego nie mogę ci obiecać, ale postaram się jak mogę.
- Tylko nie rozpuszczaj go za bardzo. Musi pamiętać, że też ma pewne zobowiązania - dodała profilaktycznie.
- O to możesz być spokojna. Musisz mi tylko mówić konkretnie, co musi zrobić i do kiedy.
- Żaden problem. A tak w ogóle, to jak stoicie z kasą? Macie dosyć? Czy mam wam coś dosłać?
- Nie trzeba - odparł Bolek uspokajająco. - Marcin wziął kartę do bankomatu.
- O? - Janowska zdziwiła się. - I nie bał się jej używać?
- Niestety, tego jeszcze nie opanowaliśmy - Bolek roześmiał się. - Oddał kartę mi. Ale spoko, jeszcze zrobimy z niego normalnego człowieka.
- Tylko nie przesadzaj - Janowska uśmiechnęła się. - W tej jego nieporadności jest pewien urok, nie chciałabym żeby go stracił.
- Czy ty na pewno się w nim nie zakochałaś? - zażartował.
Janowska roześmiała się i rozłączyła.
Bolek jeszcze tylko sprawdził czy Marcin jest wystarczająco przykryty i też oddał się w objęcia Morfeusza.
Kiedy obudził się rano, ze zdziwieniem stwierdził, że Marcina nie ma w pokoju. Ani w łazience. Zaniepokoił się lekko. Wyciągnął komórkę z kieszeni i wybrał numer do Marcina. Z niecierpliwością czekał licząc sygnały. Na szczęście Marcin odebrał.
- A ty gdzie jesteś?
- A na śniadaniu. - Bolek miał wrażenie, że pisarz jest dziwnie zadowolony.
- I ty nie bałeś się iść sam? - Bolek był zdumiony.
- No trochę, ale byłem strasznie głodny. Poza tym nie jestem sam. Maria i Karolina są ze mną. Maria i Karolina to były te dwie dziewczyny, które spędziły z nimi poprzedni dzień.
- Poważnie?
- No. Wyobraź sobie, że też tu mieszkają. Wpadłem na nie jak schodziłem na śniadanie. I teraz siedzimy razem i jemy śniadanie.
Bolkowi wydało się podejrzane, że dziewczyny nic nie wspomniały, że mieszkają w tym samym hoteliku, ale nic nie powiedział. Nie chciał psuć Marcinowi dobrego humoru.
- To fajnie, zaraz do was dołączę. Tylko nie wyjedzcie mi wszystkiego.
Marcin roześmiał się i rozłączył.
Bolek szybko umył się. Kiedy stał pod prysznicem zaczął się zastanawiać nad tym "przypadkiem", w który jakoś nie bardzo wierzył.
- A może ja już wpadam w paranoję? - pomyślał na głos, kiedy odrzucił kolejną absurdalną teorię. - Wszystko przez Baśkę. Po cholerę mi to wszystko mówiła? Teraz każdego będę traktował jako potencjalnego wroga. Jeszcze się ze mnie zrobi kompletny paranoik - westchnął. - No nic, zobaczymy, czy to tylko paranoja czy nie. Ale to później, teraz trzeba być miłym. - Wszedł do jadalni i z uśmiechem na twarzy podszedł do stolika przy którym siedział Marcin z nowymi znajomymi.