Światło i cień 3
Dodane przez Aquarius dnia Stycznia 17 2015 11:09:29


Następne dni mijały szybko, na nauce i treningach. Oprócz nauki panowania nad nowymi mocami, mieli normalne lekcje języka czy strategii wojskowej.
Sence i Liorowi czasami ciężko było się zgrać gdy mieli wspólne treningi. Ciągłe emocje, które nimi kierowały przeszkadzały w całkowitym i zsynchronizowanym zespoleniu się. Po wszystkim mało rozmawiali bardziej się od siebie oddalając. Senka coraz częściej przebywał sam, a Lior się o niego martwił nie rozumiejąc przyjaciela.


* * *



Następny dzień miał być wolny i kilkoro Cieni z drużyny treningowej Senki wybierało się do miasta aby świętować pierwsze dni w Zakonie.
- Senka, idziesz dzisiaj z nami? Idziemy sami, bez naszych Świateł - zagaił go Lasse, który był kiedyś z Senką w zespole w szkole wojskowej Amardu, a teraz znajdowali się również w jednej drużynie.
- Pewnie, z chęcią - odparł po sekundach wahania. Czuł, że dobrze mu zrobi wieczorne spotkanie z chłopakami takimi jak on. Mimo to zmartwił się trochę co na to powie Lior, ale szybko odgonił te myśli.
Po treningu rozeszli się do pokoi. Senka usiadł się zmęczony na łóżku czekając na Liora, który przyszedł po chwili jak zwykle miły i uśmiechnięty.
- Jak ci minął trening? - zapytał gdy tylko zamknął za sobą drzwi.
- W porządku. - Znowu coś go ścisnęło w gardle przy Liorze, ale przemógł się żeby oznajmić mu wyjście. - Od razu po kolacji idę z Lasse i kilkoma innymi Cieniami na miasto aby świętować. - Spojrzał na Liora spode łba, bał się, że przyjaciel się na niego obrazi.
Lior przystanął i zawahał się. Kiedyś zawsze wychodzili razem, teraz wszystko jest inaczej. Czy Senka aż tak się zmienił będąc Cieniem? Było mu przykro, że tak się od niego oddala, ale przecież nie mógł go przywiązać do siebie na stałe.
- Fajnie - próbował aby jego słowa brzmiały lekko. - To życzę miłej zabawy. A może... Może jutro, skoro jest wolny dzień, to byśmy razem poszli zwiedzić miasto za dnia? - Spojrzał na Senkę ale jego twarz nie wyrażała niczego.
- Możemy. Idę się wykąpać i przebrać przed kolacją, skoro od razu po niej idę. - Wstał i skierował się do łazienki.
Zamknął szczelnie drzwi, oparł dłonie na blacie i spojrzał w lustro. Czuł się źle, bardzo źle. Ale przecież chciał odpocząć od Liora, to czemu czuł się tak parszywie? Dostrzegł w odbiciu zmartwioną i posępną twarz. Gdyby to Lior mógł czytać w jego umyśle w każdej chwili, zdziwiłby się ile szalonych myśli galopuje teraz w głowie Senki. On sam nie rozumiał tych uczuć. Chciał być blisko Liora, a jednocześnie musiał się od niego oddalić, bo inaczej te wszystkie dziwne uczucia, które kłębią się gdy jest w nim, by powróciły. Lior go zapytał, co czuje gdy jest w jego ciele, jako niematerialna postać. Senka mógłby mu mówić o tym długo. Widział pełno obrazów z ich dzieciństwa przemykających ciągle przez jego umysł, które były też najwspanialszymi wspomnieniami Senki. Ciągle czuł, że Lior cieszy się z jego obecności, że są razem, że ma Senkę obok. Martwił się o niego i chciał się nim opiekować. Lecz Senkę denerwowało to, że w natłoku tych doznań sam musi wyodrębniać to, co najważniejsze podczas treningów, że Lior sam nie potrafi zapanować nad myślami. Inaczej było, gdy Senka nie był w nim, wtedy Lior panował nad umysłem prawie perfekcyjnie. Więc dlaczego tego nie potrafił gdy byli zjednoczeni?
Senka rozebrał się i wszedł do wanny wypełnionej gorącą wodą. Chciał się odprężyć i o niczym nie myśleć, ale jego umysł ciągle płatał mu figle. Po natłoku myśli i uczuć Liora, sam zaczął zastanawiać się co czuje. Odkąd tylko się poznali w dzieciństwie, zaprzyjaźnili się. Senka uwielbiał jego towarzystwo i przebojowość. Zawsze potrafił wymyślać najróżniejsze zabawy a kiedy coś nabroili, to właśnie Lior wyplątywał ich z tarapatów. Nic dziwnego, że to on został Światłem. Wprawdzie obecnie większą siłę ma Cień, ale gdy tylko Lior opanuje magię i różne zaklęcia, wtedy będzie tym silniejszym. Podziwiał go, zawsze. Lior może mówić co chce, ale to on wciąż był tym lepszym, zdolniejszym, mądrzejszym. Ale teraz w Sence zaczynały krążyć nowe uczucia, których nie umiał sprecyzować. Mąciły jego umysł i ciało i nie pozwalały w pełni skupić się na zadaniu gdy był w Liorze. To właśnie przebywanie, zjednoczenie z nim sprawiło, że te nowe uczucia zaczynały wypełniać jego ciało, aż po koniuszki palców. Gdy patrzy na niego rankiem, gdy ten jeszcze śpi. Gdy widzi jego zadowoloną twarz po wysiłku na treningu. Gdy czuje jego wzrok na sobie. Senka cieszy się z tego wszystkiego jak małe dziecko, a jednocześnie nienawidzi tego, bo nie rozumie co się z nim dzieje. Na nikim mu tak nigdy nie zależało jak na Liorze, na jego pomocy, współpracy, zwykłej obecności.
Pomasował skronie dwoma palcami. Męczyły go te wszędobylskie myśli. Naprawdę dobrze mu zrobi wyjście bez Liora.

* * *


Po kolacji pięcioro Cieni zebrało się przy wyjściu z budynku mieszkalnego, pobrali trochę pieniędzy od opiekuna pierwszorocznych i skierowali się do otwartych teraz bram Zakonu. Wszyscy mieli przestąpić je dopiero po raz drugi odkąd tutaj trafili. W dniach nauki zabronione było wychodzenie poza teren Zakonu, chyba że z rozkazu przełożonych. Natomiast w wolne dni zaczynające się od poprzedzającego je wieczoru wszyscy mogli swobodnie poruszać się poza murami Malachi.
Senka przystanął na chwilę zanim przekroczył próg bram i odwrócił się w kierunku budynku mieszkalnego. Nie wiedział dokładnie, które z okien na szóstym piętrze należy do nich, więc przeleciał wzrokiem po wszystkich, ale nie dostrzegł nigdzie postaci Liora, który po kolacji udał się do ich pokoju. W końcu Lasse go zawołał i Senka poszedł za resztą chłopców.
Lior stał w oknie, w cieniu, nie zapalając światła w pokoju. Widział jak Senka przystanął i spojrzał wprost na niego nie wiedząc o tym.
- Senka... - szepnął do siebie.
Gdy Cienie zniknęły za bramą, usiadł na łóżku przyjaciela i pogładził kołdrę. Położył delikatnie głowę na jego poduszce i wciągnął powietrze. Pościel pachniała nim. Lior nigdy nie wiedział czemu Senka pachnie morzem, a przynajmniej dla niego on i morze pachniały tak samo. Dlatego uwielbiał morską bryzę, a nawet sam widok niebieskiego horyzontu napawał go optymizmem. Przyjaciel nie wiedział jak bardzo Liorowi udaje się ukryć jego myśli. Odkąd Senka mu wyznał, że słyszy i widzi dużo w jego umyśle, zaczął starać się bardziej ukrywać wszystko i chyba mu to wychodziło.
Od momentu połączenia w Liorze zaczęły budzić się dziwne uczucia. Oprócz bólu, gdy Senka na początku wchodził do jego ciała, czuł wszechogarniające go szczęście. Czuł go w całym ciele, przepełniającego każdą jego komórkę, nerwy. Wiedział też, że wtedy jest odpowiedzialny za niego, każda jego decyzja zaważała na życiu Senki. Dlatego się bał. Bał się czasami podejmować złe decyzje, które mogłyby się skończyć źle dla Senki. Nie utratą życia, teraz kiedy są jeszcze w Zakonie, ale w przyszłości będzie inaczej, to on musi nauczyć się podejmować decyzje, które mogą zaważyć na ich losie. Senka był uzależniony od niego i polegał na nim, a Lior bał się go zawieść. Jednocześnie na treningach próbował z całych sił ukryć wszystkie niepotrzebne myśli, ale ten natłok zadań go przewyższał. Za dużo chciał naraz, nie potrafił odprężyć się z Senką w środku, bał się i wstydził swoich rozsnących uczuć do niego. Czuł, że to coś więcej niż przyjaźń, niż zwykła chęć chronienia go. Obawiał się tego co Senka mógłby ujrzeć w jego myślach, wyczytać z jego uczuć krążących po głowie. Sam dokładnie nie umiał sprecyzować i nazwać tych uczuć, ale czuł, że z każdym dniem, każdą minutą przebywania razem, pogłębiają się, a mimo to tracił Senkę. Nie potrafił go otworzyć, on nie mógł wejść w jego myśli i dojrzeć co go tak niepokoi i przygnębia. Chciał to wiedzieć, żeby mu pomóc. Chciał być blisko niego, ale ten go odtrącał.
Leżał jeszcze długo rozmyślając, aż w końcu zasnął wtulony w poduszkę Senki gdy na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy.


* * *


Gdy chłopcy wyszli poza bramy Zakonu było jeszcze widno. Słońce dopiero muskało wierzchołki potężnych gór na zachodzie. Byli w mieście po raz pierwszy, więc po prostu szli przed siebie bez celu. Wszyscy mieszkańcy pozdrawiali ich ciepło, czym chłopcy byli mile zaskoczeni. Gdy przeszli połowę drogi do nabrzeża zaczęło się ściemniać, a ludzie wokół wystawiali latarnie przy otwartych do późna straganach, knajpkach czy sklepach. Widzieli dróżników zapalających wysokie latarnie stojące przy drogach. Zewsząd nadal dochodził gwar i zaczepki do wszelkiego zakupu czy zajrzenia właśnie do tej konkretnej gospody lub sklepu. W końcu chłopcy stwierdzili, że czas gdzieś zasiąść i skierowali się do knajpy z wywieszonym szyldem z rysunkiem piwa z pianą.
W środku panował półmrok i mały harmider. Widać było, że piwiarnia nie narzeka na brak klientów. Lasse poprosił stojącego przy wejściu kelnera o pusty stolik, na co ten od razu skierował ich do jednego tuż przy kominku w głębi sali. Gdy szli w jego kierunku goście pozdrawiali ich i wznosili na ich cześć kufle, ale Senka zauważył jeden stolik, który nie był tak wylewny. Siedziało przy nim trzech Cieni z Zakonu a wnosząc po ich ubraniach, byli z trzeciego roku nauki. Takie same jak ich popielate spodnie i marynarki miały zamiast czerwonych lampasów, zielone. Jedynie skinęli głowami grupie Senki i lekko unieśli kufle, a potem wrócili do własnych rozmów. Gdy chłopcy zajęli swoje miejsca Senka zwrócił uwagę pozostałych na tamtych troje.
- To dobrze trafiliśmy, skoro chodzą tutaj nasi - rozradował się Oran, krótko przystrzyżony chłopak z wypiekami na twarzy, który usiadł po prawej stronie Senki.
- Pewnie mają tutaj dobre piwo - odparł Ferador siedzący naprzeciwko.
Senka im przytaknął, a po chwili zjawił się ten sam kelner, który ich poprowadził do stolika, tym razem już z pięcioma kuflami w rękach i postawił je przed chłopcami.
- Pierwsze na koszt firmy, młodzi Aniołowie. - Kelner w przyjaznym uśmiechu pokazał rząd równych białych zębów. - Witamy w Idzie.
- Aż tak widać, że pierwszy raz wyszliśmy do miasta? - zdziwił się Lasse.
- Czerwone lampasy, rozbiegany i zaskoczony wzrok, jak żywo świeżaki, jak to u nas mówią. Ale dobrze trafiliście, mamy najlepsze piwo w mieście.
- Wszyscy tak mówią - stwierdził Qium puszczając oko do kelnera i wszyscy zaczęli się śmiać trochę rozluźnieni.
- Oj nie mój młody przyjacielu - kelner również wyglądał bardzo młodo, liczył sobie może z dwadzieścia wiosen. - Tym darmowym kuflem przekonam cię, że to najlepszy złoty trunek tutaj i potem będziesz chciał wracać po jeszcze. - Również puścił do niego oko i się uśmiechnął. - Jak będziecie czegoś potrzebować to wołajcie Nemila.
Po czym odszedł tak szybko jak się pojawił, a chłopcy skosztowali piwa kryjącego się pod białą pianą.
- No, no, na pewno lepsze niż u Radovana - Lasse szturchnął Senkę w ramię.
- I teraz przez ciebie zacząłem myśleć o domu - po chwili westchnął Senka, który tym napomknięciem naprawdę przypomniał sobie ostatni wieczór w knajpie w Amardzie.
- Oj przestań - Lasse poklepał go po ramieniu. - Ciesz się tym, gdzie teraz jesteśmy, kim jesteśmy. - Wzniósł kufel w górę. - Wypijmy za nas, za Cienie.
Cała piątka podniosła piwa i kufle zabrzęczały.
Senka opuszczając rękę kątem oka zauważył, że jeden z Cieni siedzących niedaleko przygląda mu się, ale jak tylko spojrzał na niego wprost, ten się odwrócił do kolegi. Senka zignorował to i przyłączył się do rozmowy przy własnym stole.
Chłopcy pili i rozmawiali w najlepsze, dostali właśnie trzecią kolejkę piwa kiedy do lokalu wpadła garstka muzyków. Okazało się, że wracali z jakiegoś przyjęcia i postanowili sami też się trochę zabawić. Zaczęli grać na swoich instrumentach i zaraz cała karczma przyłączyła się do nich podśpiewując i tańcząc. Wokoło zrobiło się duszno i tłoczno, obok zapachu piwa i jedzenia w powietrzu rozlewał się zapach tytoniu z fajek, który zaczął przyprawiać Senkę o zawroty głowy. Jego koledzy przyłączyli się do tańców lecz on wstał od stołu i przepchnął się przez tłum do wyjścia.
Na dworze poczuł na twarzy chłodny wiatr oznajmiający późną godzinę nocną. Senka był również rozgrzany od piwa i zaduchu ze środka, toteż dodatkowo teraz chłód przenikał jego ciało. Objął się rękami i oparł plecami o ścianę knajpy, z której mimo zamkniętych okien słychać było donośną muzykę. Spojrzał w czyste niebo. Na wprost niego lśniły biało dwa księżyce niczym dwaj bracia, otoczeni girlandą migoczących gwiazd.
Ciekawe czy Lior już śpi, pomyślał Senka i sam poczuł senność łapiącą go w objęcia.
Nagle ktoś otworzył drzwi i muzyka znowu uleciała w noc a obok niego stanął wysoki Cień, który wcześniej na niego spoglądał ze swojego miejsca w knajpie.
- Zmęczony zgiełkiem? - zagadnął chłopak zamykając za sobą drzwi i stanął obok Senki również opierając się o ścianę twarzą zwrócony do niego.
- Tak, trochę - odparł i przyjrzał się Cieniowi.
Chłopak był wyższy od niego o głowę, oczywiście również miał czarne oczy i włosy, lecz te ostatnie miał z lewej strony głowy wygolone, a z prawej opadały krótko na ucho wywijając się nieznacznie.
- Nazywam się Besnik - wyciągnął dłoń do powitania, którą Senka ścisnął lekko i potrząsnął.
- Senka.
- Wasze pierwsze wyjście na miasto?
- Tak, w końcu to nasz pierwszy wolny dzień.
- To było tak dawno temu, że już nie pamiętam gdzie ja poszedłem, ale też w końcu znalazłem się w knajpie popijając piwo - uśmiechnął się nieznacznie i spojrzał w niebo. - Tylko, że ja poszedłem ze swoim Światłem pierwszy raz zwiedzać miasto. Jak widzę, wy woleliście zostawić swoje Światła w domu. Czy może oni poszli swoją drogą gdzieś się napić?
- Mój Światło został w pokoju, nie wiem jak reszta. - Sence nie spodobał się ton w jakim Besnik wypowiedział te słowa. Tak jakby specjalnie Sence miałoby być źle, że poszedł z innymi Cieniami zamiast z Liorem. Tak jakby sądził, że go zna.
- Sam w pokoju? Biedaczek. - Pokręcił głową z nadal nie schodzącym z ust uśmiechem.
- O co ci chodzi? - Senka podszedł do niego o krok czując, że nerwy zaczynają mu puszczać. Ale wiedział, że musi uważać aby nie zrobić niczego głupiego. Ten chłopak był starszy od niego, tego typu bójki nie były mile widziane w Zakonie.
- Jestem po prostu ciekawski. - Besnik puścił do niego oko. - Zastanawiam się jak bardzo zżyty jesteś ze swoim Światłem i czy on by się obraził widząc, że robię to.
Besnik postąpił o krok tak, że teraz znajdował się przed Senką, pochylił się nad nim opierając jedną dłoń o ścianę za jego głową i pocałował go w usta. Sence zaszumiało w głowie, zupełnie się tego nie spodziewał po nieznajomym. Podniósł nawet rękę chcąc go odepchnąć ale ta w końcu spoczęła jedynie na jego ramieniu przyzwalając na to co się działo. Sam się zdziwił gdy doszło do niego, że odwzajemnia pocałunek. Wszystko działo się dla niego w zwolnionym tempie, jego mózg działał z opóźnieniem z powodu piwa. Czuł, że nie powinien tego robić, a jednak robił i pozwalał się całować. I sprawiało mu to przyjemność. Miękkie usta Besnika muskały jego własne, a ich języki splatały się w gorącym uścisku. Po chwili Senka poczuł jego gorący oddech na policzku a potem na szyi. Krew pulsowała mu w głowie, wzrok odmawiał posłuszeństwa. Spojrzał w gwiazdy i usłyszał głośny chlupot wody uderzającej niedaleko o brzegi koryta rzecznego. Usłyszał śpiew z karczmy i stukot kopyt przebiegającego niedaleko konia. Ocknął się jakby ze snu i sytuacja przestała mu odpowiadać. Odepchnął Besnika stanowczo i spojrzał w jego zdziwione czarne oczy.
- Nie podobało ci się? - Besnik delikatnie odgarnął niesforny kosmyk włosów Senki z jego twarzy i założył za ucho. Sence po karku przebiegł dreszcz.
- Nie... ja... Lior pewnie się martwi, że mnie jeszcze nie ma. Musimy wracać. - Odparł plączącym się językiem i szybko wszedł do knajpy.
Tam przepychając się między biesiadnikami znalazł Lassego i innych i przekonał ich, że powinni już wracać. Wszyscy się zebrali i wyszli na ulicę, gdzie nadal oparty o ścianę stał Besnik.
- Do zobaczenia niedługo Senka - machnął im na pożegnanie z szerokim uśmiechem na twarzy.
Senka jedynie obejrzał się w jego stronę i odmachał nic nie mówiąc, po czym oddalili się w stronę Zakonu.
Wszyscy śmiali się i wariowali w drodze powrotnej, tylko Senka szedł cichy i zawieszony. Nie myślał o niczym, chciał tylko jak najszybciej znaleźć się w domu, obok Liora, sam nie wiedząc dlaczego.
Gdy dotarli do Zakonu uciszyli się znacznie żeby nie pobudzić śpiących, ale nadal śmiejąc się po cichu i rozmawiając o głupotach, wciąż zaszumieni alkoholem. Rozeszli się do swoich pokoi i Senka stanął przed drzwiami swojego. Było późno w nocy, zastanawiał się czy Lior już śpi, czy może czeka na niego. Otworzył delikatnie klamkę i cicho wszedł do pokoju nie zapalając świetlnych lamp. Gdy podszedł bliżej zastał przyjaciela nie w jego, lecz w swoim łóżku.
U mnie? Ale dlaczego? Zamroczony umysł Senki próbował dojść czemu Lior zasnął w jego łóżku, ale nic nie przychodziło mu do głowy.
Gdy ten się przekręcił, Senka zauważył, że jest w ubraniu a nie w piżamie, co wydało mu się jeszcze dziwniejsze. Usiadł na drugim łóżku, oparł łokcie o kolana, a brodę o dłonie i patrzył na śpiącego. Leżał teraz twarzą w jego stronę i znowu wyglądał spokojnie i niewinnie. Nikłe promienie księżyców padały na jego jasne włosy.
Nagle Senka przypomniał sobie dzisiejszy pocałunek i zarumienił się bezwiednie. Poczuł pieczenie na policzkach. Zdziwił się, że mu się to podobało, bo przecież Besnik był mężczyzną i przecież Senka wolałby całować... Liora? Dotknął swoich ust i przestraszył się swoich myśli. Czy on naprawdę by tak chciał? Pocałunek z Besnikiem był przyjemny, ale czegoś mu brakowało, czegoś bardzo istotnego. Senka rzucił okiem na przyjaciela po czym szybko wstał i zamknął się w łazience. Polał głowę zimną wodą zaciskając zęby.
- To nie możliwe, żeby Lior mi się podobał, w ten sposób - szepnął patrząc sobie w oczy w lustrze. Czuł się zagubiony.
Szybko umył się i wskoczył do wolnego łóżka. Zanim zasnął przyglądał się jeszcze przez chwilę spokojnej twarzy przyjaciela.


* * *


Rankiem gdy się obudził, słychać było, że Lior zajmuje łazienkę. Senka usiadł na łóżku i załapał się za bolącą głowę. Nie wypił zbyt dużo, ale chyba zapach tytoniu oraz dodatkowy kac moralny odzywał się w jego głowie. Po chwili z łazienki wyszedł Lior z ręcznikiem na biodrach.
- Senka, obudziłeś się tak wcześnie? Ja... przepraszam, że zasnąłem w twoim łóżku, przysiadłem i nawet nie wiem kiedy złapała mnie senność, więc... - Było mu wstyd i chciał się wytłumaczyć, ale nie dokończył i spojrzał zmartwiony na Senkę, który nie odrywał wzroku z podłogi. - Coś się stało?
- Chyba przed śniadaniem będę musiał przejść się do medyka - wychrypiał jeszcze zaspanym głosem.
- To ile wczoraj wypiliście? - zaśmiał się Lior.
- Wcale nie tak dużo, ja wypiłem niecałe trzy piwa, więc nie mam pojęcia czemu tak się czuję. - Podniósł głowę i spojrzał na wpół nagiego przyjaciela. Poczuł się zakłopotany i znowu spuścił wzrok, po głowie latało mu tysiąc myśli.
- Pójdę do łazienki.
Wstał i wyminął Liora nie spoglądając na niego, po czym zamknął się w łazience. Lior znowu został sam, zagubiony i zmartwiony zachowaniem przyjaciela.
W końcu wyszykowali się do wyjścia, w drodze na stołówkę zajrzeli do medyka, który jednym prostym zaklęciem ulżył Sence w bólu głowy i mogli spokojnie udać się na śniadanie. Tam spotkali Quima i Orana, którzy rozbawieni opowiadali o wczorajszym wieczorze w knajpie. Lior przyznał, że musiało być wesoło. Gdy usiedli żeby zjeść Senka dostrzegł siedzącego w swojej części stołówki Besnika, który, gdy tylko uchwycili się wzrokiem, pomachał do niego, uśmiechnął i puścił oko. Senka się zmieszał, odmachał ale zaraz spojrzał w innym kierunku.
- Kto to? - zaciekawił się Lior.
- Poznałem go wczoraj w karczmie. - Senka stwierdził, że nie uniknie wyjaśnień, ale nie musiał tłumaczyć wszystkiego. - Był z dwoma innymi Cieniami, są z trzeciego roku.
Lior poczuł zazdrość z niewiadomego powodu. Z całych sił próbował więcej nie patrzeć w stronę nowego znajomego Senki, a korciło go bardzo. Nie mógł jeść czując ściśnięty żołądek.
- Coś ci jest? - Senka zauważył grymas na jego twarzy.
- Nie, nic takiego - zbył go machnięciem ręki.


* * *


Po śniadaniu udali się do miasta. Lior zachwycał się każdym kawałkiem ich nowego domu, podziwiał białe budynki i lśniące kolorowe dachy oraz kopuły wież. Senka również podziwiał miasto na nowo, w promieniach porannego słońca, ulice były tak samo ożywione tłumem ludzi co wieczorem. Przechodnie i straganiarze ich pozdrawiali, nawoływali do zakupów, a także nawet pytali czy by w czymś nie pomóc w rozeznaniu się po mieście. Czuli się fantastycznie tak doceniani za samo bycie Aniołami. Senka pokazał Liorowi gdzie spędził wczorajszy wieczór, ale nie weszli do karczmy, tylko ruszyli dalej wzdłuż rzeki aż do portu.
Rzeka również tętniła życiem i handlem. Cumowało lub przepływało na niej pełno kolorowych łodzi oferujących różne produkty oraz smakołyki. Była na tyle szeroka, że również stanowiła wygodną drogę dojazdową przecinając całą Idę. Gdy wreszcie dotarli nad zatokę słońce górowało w zenicie czasami uciekając za białe chmury. Morska bryza owiewała ich twarze. Lior zamknął oczy i napawał się zapachem wiatru i szumem fal.
Senka był trochę negatywnie nastawiony na dzisiejszą wyprawę, szczególnie po wczorajszym wydarzeniu czuł się dziwnie, ale przez cały ten czas cieszył się z obecności Liora a dzień upływał mu przyjemnie. Teraz spojrzał na rozanieloną twarz przyjaciela i mimowolnie się uśmiechnął, szczęśliwy, że jednak dał się namówić na tą przechadzkę.
- Teraz obydwaj będziemy przez chwilę pachnieć morzem - powiedział nagle Lior nie otwierając oczu z nikłym uśmiechem na ustach. Nie przeszkadzał mu gwar na przystani, krzyki marynarzy i kupców, skrzeczenie mew. On słyszał teraz tylko fale i czuł się z tym cudownie.
Senka zdziwił się tym wyznaniem, ale pamiętał, że przyjaciel kocha morze i wolną przestrzeń. W Amardzie bardzo często siedzieli nad morzem na klifie pod którym piętrzyły się fale, albo na łąkach za murami miasta, gdzie ciszę mąciły jedynie ptaki. Nagle poczuł burczenie w brzuchu.
- Chodźmy coś zjeść, zrobiłem się głodny. - Złapał Liora za ramię i wyrwał go z transu.
Udali się w głąb miasta, inną drogą kierując się w stronę Zakonu, ale planowali zjeść coś na mieście zamiast wracać na obiad za mury. Znaleźli niewielką knajpkę zachęcającą apetycznymi zapachami i weszli do środka. Z przyjemnością zabrali się za jedzenie gdy tylko dostali posiłek i napoje, a przy okazji mogli porozmawiać.
Minęło zaledwie kilka dni od ich przyjazdu do Idy, ale czuli się jakby nie rozmawiali tak swobodnie już wieki. Senka nagle poczuł się spokojnie i pewnie jakby jego obawy i przemyślenia zostały zepchnięte w daleki kąt głowy, niepotrzebne. I o dziwo czuł się z tym dobrze. Lior bardzo cieszył się z tego, że wreszcie może swobodnie porozmawiać z przyjacielem.
Było późne popołudnie, chłopcy skończyli jeść obiad i popijali teraz piwo nadal ochoczo gawędząc, gdy nagle do karczmy weszło dwóch Cieni, a Lior, siedzący przodem do wejścia, rozpoznał w jednym z nich Besnika i skrzywił się nieco.
- Twój znajomy przyszedł - szepnął do Senki z irytacją.
Gdy ten się odwrócił w ich stronę, Besnik już przyglądał się zauważonej parze przy stole. Senka oblał się lekkim rumieńcem i z powrotem obrócił głowę z lekką paniką w oczach. Nie spodziewał się go tutaj spotkać, nie kiedy tak dobrze spędza czas z Liorem.
Besnik ze swoim towarzyszem podeszli do ich stołu.
- Witam ponownie Senka. To mój znajomy Reima, a to Senka i... - wskazał ręką towarzysza a potem spojrzał na Liora wyczekująco.
- Lior - odparł chłodno Światło.
- Możemy się przysiąść? - Chłopcy nie zdążyli nic odpowiedzieć gdy Besnik i Reima rozsiedli się w wolnych krzesłach, ale mimo to Lior zaprotestował:
- Jesteśmy w trakcie rozmowy, więc nie chciałbym aby ktoś nam przeszkadzał.
Gdy tylko zobaczył go na stołówce, od razu go nie polubił. Miał w sobie coś, co kazało być mu czujnym a także zazdrosnym.
Besnik splótł dłonie i oparł na nich brodę uśmiechając się nieznacznie. W słońcu wpadającym przez okna błysnął wiszący kolczyk w jego lewym uchu.
- Wybacz, ale skoro już usiedliśmy...
Senka i Lior milczeli gdy Reima zamówił cztery piwa. Jego długie kręcone włosy opadały miękko na ramiona.
- Jesteście z pierwszego rocznika, może chcecie się dowiedzieć czegoś o Zakonie lub Aniołach od starszych kolegów? - zagaił Besnik gdy po chwili dostali kufle pełne bursztynowego trunku.
- Jesteśmy tu niedługo, raczej nie mamy pytań - szybko odparł Lior.
- A ty Senka? - Besnik zwrócił się do Cienia ignorując wpatrzone w niego chłodne oczy Liora.
Senka pod naporem jego wzroku zupełnie zapomniał o siedzącym obok przyjacielu i tym, że odpowiedział on wymijająco na pytanie Besnika.
- Czy uczestniczyliście już w jakiejś bitwie? - padło nagle z jego ust. Lior spojrzał zdziwiony. Jak to się stało, że jego przyjaciel już myśli o bitwie w pierwszych dniach bycia Aniołem?
- A, bitwy, właściwie nasz jedyny cel życia. - Besnik wygodniej oparł się o krzesło lekko się rozluźniając. - Naprawdę chciałbyś już na jakąś iść? Zabijać wrogów, ratować mieszkańców naszego kraju? Zapłacić raną lub nawet życiem, za coś co kochasz? - Besnik zerknął na Liora zaciekawionego torem rozmowy.
- Niekoniecznie już bym chciał - obruszył się Senka. - Tylko jestem ciekawy czy coś obecnie dzieje się w kraju, ponieważ od ostatnich dni w szkole wojskowej nie dostawaliśmy żadnych wiadomości żeby się nie rozpraszać. I zastanawiam się od którego rocznika Anioły są wysyłane na front, bo tego też nam nikt nie powiedział.
Lior patrzył na niego zdumiony. Senka nic mu nie mówił, ze zaprząta sobie tym głowę. On sam nie rozmyślał jeszcze o takich rzeczach jak bitwy czy wojna skupiając się na rozwoju samego siebie i Senki.
- Nie martw się, wy na pewno na wojnę nie pójdziecie. Dopiero gdy Światło nauczy się władać magią będziecie tak naprawdę coś warci na polu bitwy. - Besnik spoważniał. - Obecnie nic się nie dzieje, chociaż chodzą słuchy, że znowu widziano Terhijczyków przy naszych granicach, więc może jednak coś się szykuje. Ale na pewno zostaniemy o tym powiadomieni, a przynajmniej my - wskazał ręką Reimę - bo jak już mówiłem, wy jesteście za młodzi.
- A kiedy będziemy uczyć się magii? - zapytał zaciekawiony Lior.
- W połowie drugiego roku - odparł oszczędnie Reima wyprzedzając Besnika.
- Czyli braliście udział w starciu pod Enni, przy granicy w zeszłym roku? - Sence zapłonęły żywiej oczy.
- Nie, nie wysyłali wtedy młodych Aniołów, mimo że nasze Światła uczyły się już wtedy magii. Ale nasze wsparcie nie było im potrzebne - odparł Besnik.
Senka trochę przygasł. Sądził, że dowie się od Besnika czegoś z pola bitwy. Lubił walczyć, to było jego całe życie. Teraz kiedy został Aniołem, wiedział, że prędzej czy później stanie na polu walki i zastanawiał się jak taka prawdziwa bitwa wygląda.
- Ja się cieszę, że nie musiałem brać udziału w prawdziwej walce, będzie jeszcze na to czas. - Senka spojrzał na Besnika i ujrzał w jego oczach powagę. Zrozumiał, że uważa on, iż nie warto pchać się na plac boju przedwcześnie. - Tylko głupcy chcą zginąć jak najszybciej.
Senka przełknął gulę goryczy i stwierdził, że już nie poruszy tego tematu. Zapadła niezręczna cisza.
- To jak wam się podoba miasto? - zagadnął w końcu Besnik po kilku łykach piwa. - Pierwsza wyprawa? - Zerknął kątem oka na Senkę znając już odpowiedź. Ten zakrztusił się napojem na tą wzmiankę.
- Miasto bardzo ładne - odparł Lior. - Piękna zatoka. - Uśmiechnął się na wspomnienie zapachu.
- To zapewne spodoba wam się w Święto Idy obchodzone co roku z okazji założenia miasta. Będzie za jakieś półtora miesiąca. Parada na rzece, kwiaty, fajerwerki. Zawsze wtedy mamy wolne, także większość uczniów udaje się na te uroczystości.
- Wspaniale. Też na pewno pójdziemy, prawda Senka? - Lior złapał Senkę za rękę, lecz ten delikatnie mu się wywinął.
- Robi się późno, powinniśmy już chyba wracać - odparł Senka zupełnie zmieniając temat jakby nie słuchał przyjaciela. Lior uniósł brwi w zdziwieniu i zrezygnował.
- Tak, masz rację, już długo tu siedzimy.
Besnik nie wypytywał chłopców już o nic, podziękował za towarzystwo i pożegnali się. Besnik z Reimą zostali w karczmie, natomiast Senka z Liorem skierowali się prosto do bram Zakonu nie zamieniając już ani słowa.