Ethan od dwóch dni nie wychodził z domu. Był sobotni wieczór i Grace próbowała go przez telefon nakłonić żeby jednak gdzieś z nią wyszedł, nie wierzyła, że jest chory, ale on się uparł i powiedział, że musi pobyć sam. W sobotę leżał w łóżku jak przez cały piątek, ale wstał w końcu, ogarnął się i próbował robić wszystko aby nie myśleć o Loganie, który nie odezwał się do niego przez te kilka dni mimo posyłanych mu sms’ów. Usiadł nad projektem do szkoły, który miał oddać dopiero pod koniec tygodnia, ale musiał czymś zająć umysł. Było już po północy gdy zdał sobie sprawę, że jest tak późno. Wstał żeby przeciągnąć się i rozprostować kości, a potem położył się na łóżku. Był z siebie zadowolony, że w końcu udało mu się pozbyć ze swoich myśli Logana. Nagle odezwała się jego komórka i na wyświetlaczu zobaczył, że dzwoni właśnie Logan. Ethan zawahał się i wpatrywał w wyświetlacz. Telefon nie przestawał dzwonić, lecz Ethan wiedział, że jeśli zaraz nie odbierze włączy się poczta głosowa. Jeśli Logan się rozłączy i nie zadzwoni ponownie, nie będzie miał na tyle odwagi aby do niego oddzwonić. A chciał z nim porozmawiać i to bardzo. Drżącym palcem odebrał i przystawił telefon do ucha.
- Słucham? - Jego własny głos wydał mu się szeptem .
- Przyjedź, proszę - Logan też mówił cicho, zdartym, zachrypniętym głosem.
- Jest środek nocy.
- Możliwe - wybełkotał. - Ale musisz przyjechać. Potrzebuję cię.
Teraz go potrzebował! A co z poprzednimi dniami? Czyżby w końcu poukładał sobie wszystko i chciał z nim być? Cisza się przeciągała, a Ethan nie wiedział co ma odpowiedzieć.
- Co się stało? - Próbował go wybadać.
- To nie rozmowa na telefon.
Ethan spojrzał na zegarek, była dokładnie dwunasta trzydzieści w nocy. Czerń nieba dawno już przysłoniła nieboskłon i świecił jasny księżyc. Myśli Ethana pędziły jak szalone.
- Dobrze, przyjadę.
Logan nic nie odpowiedział tylko się rozłączył. Ethan spojrzał na swój telefon wciąż nie mogąc uwierzyć w tą rozmowę. Chciał się dowiedzieć co się dzieje w umyśle Logana, nie chciał się zawahać i zostać jednak w domu, chociaż to go kusiło. Zadzwonił po taksówkę, ubrał się prędko i zszedł na dół. Rodzice dawno spali, nawet się nie zorientują, że wyszedł, ale na wszelki wypadek zostawił im kartkę na stole w kuchni. Gdy taksówka podjechała, podbiegł do niej szybko czując na twarzy mroźne powietrze, lecz zapomniał o nim sadowiąc się w ciepłym wnętrzu samochodu.
Gdy jechali Ethan obserwował ciche miasto. Minęli kilka samochodów i kilkoro ludzi, ale nic nie wskazywało na to, że jest sobotnia noc, nie dostrzegł nigdzie balujących grup nastolatek, jakby całe miasto wymarło i tylko on jeden dokądś zmierzał.
Samochód zatrzymał się pod barem i Ethan wyszedł na dwór. „Street” był już zamknięty i nigdzie nie paliło się żadne światło, nawet w oknach na piętrze.
Znowu siedzi w mroku, pomyślał Ethan.
Zadzwonił do drzwi, które natychmiast zostały otwarte. Z walącym sercem i ściśniętym żołądkiem ruszył schodami w górę i zastał już uchylone drzwi do mieszkania. Logan siedział na kanapie, z sypialni dochodziło słabe światło nocnej lampki. Gdy podszedł bliżej, zobaczył, że na stoliku stoi kilka pustych butelek po piwie, a Logan w ręku trzyma następną. Gdy chłopak w końcu go zauważył, wstał prędko odstawiając butelkę na stół, podszedł i objął go mocno.
- Dziękuję, że przyjechałeś, tęskniłem za tobą - powiedział mu prosto do ucha.
Ethan poczuł mocny zapach alkoholu. Piwo to chyba nie jedyna rzecz jaką dzisiaj pił.
- Co się stało? - zaczął niepewnie Ethan. - Czemu nie odpowiadałeś na moje sms’y?
Miał nie wyskakiwać na niego od razu tak ostro, ale uczucia wzięły górę. Odsunął od siebie Logana i odgarnął mu włosy z twarzy, opadające w nieładzie.
- Ja... zerwałem dzisiaj z Islą. - Logan miał zamroczony wzrok i patrzył smutno na Ethana. Czuł, że język mu się trochę plącze.
Ethan poczuł jakby kamień spadł mu z serca. Zobaczył, że chyba wiele kosztowało Logana zerwanie z dziewczyną, wyglądał jak wrak.
- Tylko na tobie mi zależy i nie chcę mieć przed tobą tajemnic, nie chcę już cię zwodzić i okłamywać. - Logan zawahał się na sekundę, ale alkohol dodawał mu animuszu. - Ja zdradziłem Islę.
- Tak, wiem, ze mną - odparł szybko Ethan.
- Nie, nie z tobą - wydukał. - Zdradzałem ją prawie od początku. I... wczoraj też.
Ethan wstrzymał powietrze. Co miał na to odpowiedzieć?
- Wczoraj? - wyszeptał zszokowany. - I mnie... też? - Jego słowa wydały mu się odległe, jakby to nie on je wypowiadał.
- Nie! - Logan krzyknął szybko. - To znaczy, tylko ten jeden raz, ale to nie miało tak wyjść. - Złapał Ethana za ramiona i wczepił się w nie, jakby ten miał się wyrwać. - Ale chciałem, nie, musiałem być z tobą szczery, bo zżerało mnie to od środka. Cała ta sytuacja. Nie potrafiłem zostawić Isli, bo pozwalała być mi normalnym człowiekiem, jakimś takim łącznikiem ze światem.
- A ja? Czym ja byłem dla ciebie?! - huknął Ethan, który otrząsnął się z oszołomienia. - Chciałeś mnie ukrywać? Jak nie chciałeś ze mną być, pokazywać się, trzeba było od razu to powiedzieć, a nie dawać jakąś nadzieję.
- To nie tak, naprawdę. Ty byłeś dla mnie czymś więcej i bałem się tego. Ale już się nie boję, jestem gotowy stawić czoła światu, przy twoim boku - uśmiechnął się niepewnie.
- Sądziłem, że jesteś inny - złapał go za nadgarstki żeby odsunąć. Miał ochotę go uderzyć i ledwo się powstrzymywał. Zacisnął oczy bo czuł, że napływają do nich łzy, a nie chciał już płakać, nie przy nim. - Zdradzałeś Islę, zabawiałeś się mną, zdradziłeś też mnie - cedził przez zęby a kostki bielały mu od zaciskającyh się pięści. - Miałem cię za kogoś lepszego, kochałem cię, a teraz już nic nie wiem.
Ethan otworzył oczy i łzy pociekły mu po policzkach, patrzył pusto gdzieś obok Logana, który bał się poruszyć.
- Ethan, ja... przepraszam - sam nie wierzył, że mogłoby to pomóc, ale nie wiedział co innego miałby jeszcze teraz dopowiedzieć. W tej chwili karcił się w myślach, że tak dużo mu powiedział, ale nie mógł inaczej, musiał to wszystko z siebie wyrzucić. Ale teraz widział ból na twarzy Ethana i nie wiedział co ma zrobić, czy czekać na dalszą jego reakcję, czy objąć go, a może błagać na kolanach?
Ale nie musiał długo czekać, bo Ethan po sekundzie po prostu odwrócił się na pięcie i wybiegł z mieszkania nie oglądając się za siebie. Zatrzasnął drzwi zewnętrzne i pobiegł za róg ulicy żeby Logan nie mógł go widzieć z okien. Uderzył pięściami w mur jakiegoś bloku i rozharatał sobie dłonie. Krzyczał i uderzał znowu, a łzy spływały mu po policzkach. Nie dbał o to czy ktoś go zobaczy, ważne, żeby to Logan go nie widział. W końcu usiadł na zimnej ziemi plecami opierając się o mur. Spojrzał na swoje dłonie, kłykcie miał obolałe, skórę startą i zakrwawioną, ręce mu się trzęsły z bólu i z zimna. Wyjął z kieszeni spodni komórkę i zadzwonił do Grace, ale za pierwszym razem nie odebrała, nic dziwnego, był środek nocy. Zadzwonił ponownie i tak długo próbował aż usłyszał jej zaspany głos.
- Wiem, że jest późno, przepraszam, nie pytaj o nic tylko podaj mi adres Jacksona - powiedział szybko i teraz czekał w ciszy aż do dziewczyny dojdzie co mówił.
- Co? - spytała zaspana.
- To co słyszałaś, podaj mi adres Jacksona, proszę.
Grace niechętnie ale podała mu adres po czym szybko znowu zasnęła. Ethan wstał i ruszył wzdłuż ulicy. Jackson mieszkał niedaleko więc dojście do niego zajęło mu zaledwie kilka minut szybkim krokiem. Gdy stanął przed drzwiami mieszkania jeszcze zastanawiał się czy powinien go w to wciągać, ale przypominały mu się jego słowa, o tym żeby uważać na Logana jeśli chodzi o miłość. Czyżby Jackson wiedział jaki jest Logan, wiedział, że zdradzał Islę przez cały ten czas? Musiał się tego dowiedzieć i nie miał zamiaru z tym czekać. Zadzwonił do drzwi i odczekał chwilę. Gdy nikt nie nadszedł zadzwonił jeszcze drugi i trzeci raz aż w końcu usłyszał kroki w mieszkaniu. Przełknął ślinę i gorączkowo przeczesał włosy, zdał sobie sprawę, że Jackson mógł mu bez pytania przywalić za przyjście o takiej godzinie. Drzwi się otworzyły i stanął w nich rozdrażniony Jackson.
- Co ty tu kurwa robisz o takiej godzinie? - warknął.
- Logan ma kogoś na boku, wiedziałeś o tym? - walnął prosto z mostu.
W tej chwili do przedpokoju wyszedł Travis pytając głośno co się dzieje. Jackson zerknął na niego i westchnął.
- Nic takiego, możesz iść spać - odparł, po czym zaciągnął Ethana do kuchni gdy Travis z powrotem zamknął się w swoim pokoju.
- Tak, wiedziałem, dlatego cię uprzedziłem.
Jackson wskazał mu krzesło, żeby usiadł, a sam usadowił się na przeciwko opierając łokciem o oparcie.
- Ale jak mogłeś do tego dopuścić? Jesteś jego przyjacielem, a Islę zdradzał już tyle czasu. - Ethan był poddenerwowany, usiadłszy oparł łokcie na stole i objął głowę rękoma.
- Skąd ty w ogóle o tym wiesz? - zaciekawił się Jackson. - Chcesz coś do picia?
Ethan potrząsnął głową, nie zamierzał tutaj tak długo siedzieć.
- Logan mi powiedział, przyszedłem tu prosto od niego.
- A zerwał może w końcu z Islą?
- Podobno dzisiaj. - Ethan rozłożył płasko dłonie i wpatrywał się w swoje rany. - Jak mi powiedział, że wczoraj z kimś był... - nie mógł z siebie wydusić tych słów. - Miałem ochotę grzmotnąć go w twarz. - Zacisnął powieki i pięści.
- Widzę, że zamiast tego w co innego grzmotnąłeś. - Jackson spojrzał na jego poranione kostki.
Ethan się zmieszał, wyprostował na krześle i schował ręce pod stół. Jackson nachylił się i oparł się łokciami o blat kładąc podbródek na splecionych dłoniach.
- Logan nawywijał w życiu dużo podobnych akcji. Nie umie z kimś być, tak naprawdę. Zawsze jak sobie znajdował dziewczynę, z którą mógł wyjść, pokazać się publicznie, to miał na uboczu kochanka, który zaspokajał jego inne potrzeby. Tak, lubi dziewczyny i facetów, ale wiedział też, że bycie z facetem nie jest do końca normalne, że nie może z nim publicznie chodzić za rączkę, obściskiwać się na ulicy czy inne takie. Tak on to sobie tłumaczył. Zakochał się może raz czy dwa, albo przynajmniej tak mu się wydawało, tak twierdził, ale nigdy na długo. Nie wytrzymał z nikim dłużej niż pół roku. Teraz mówi, że zakochał się w tobie, a nigdy wcześniej nie zakochał się w chłopaku, więc go to przerasta. Byłeś kiedyś zakochany? Ja nie. To znaczy, chyba zakochuję się w Grace, ale jest za wcześnie by mówić takie wyznania. Na pewno jest mi z nią bardzo dobrze. Ale to co się dzieje teraz z Loganem to jakiś kosmos, nigdy wcześniej go takiego nie widziałem. Kiedy jakaś dziewczyna mu się znudziła zaczynał być dupkiem, ale takim normalnym dupkiem, jakiego nie zechciałaby żadna i w końcu zrywały z nim. Nie miał z tym problemów. Ale pojawiłeś się ty i coś się zmieniło. Isla go już nudziła, dlatego znalazł sobie Tra... kochanka i na razie było dobrze, ale po tym jak był z tobą, to chyba sam nie wiedział co ma zrobić, czy zostać bezpiecznie z Islą czy ją zostawić dla ciebie. Był tutaj wczoraj i... a potem chyba jakoś tak wyszło, że przespał się z tym swoim kochankiem zdradzając ciebie. To cię boli najbardziej, tak? Tak długo cię zwodził z zostawieniem Isli aż w końcu stało się to i mimo porzucenia Isli, ty jesteś wściekły na niego. - Jackson nie miał zamiaru owijać w bawełnę i być delikatny w słowach. Nie miał też zamiaru zdradzać mu wszystkiego, że kochanek Logana to Travis, który mieszka w pokoju obok.
Ethan słuchał uważnie trawiąc każde słowo. Jackson tak idealnie opisał popaprany umysł Logana, że aż nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Czy mógłby wybaczyć Loganowi i z nim być wiedząc co wyprawia ze swoimi dziewczynami, wiedząc, że za każdym razem będąc z kimś miał dodatkowo kogoś na boku? Wiedząc, że wstydzi się tego, że lubi mężczyzn? Jak mógłby z nim być, jeśli Logan wolałby mieć dziewczynę, z którą mógłby się pokazać publicznie? On nie chce być niczyim sekretem. Nie chce się później dowiedzieć, że go znudził i od dłuższego czasu Logan go zdradza. Nie chce tak żyć, nie potrafi.
- Dużo wypił?
Nagle z rozmyślań wyciągnął go Jackson.
- Kilka butelek po piwie, ale chyba wcześniej coś jeszcze, nie wyglądał zbyt dobrze - odparł wciąż roztrzęsiony Ethan.
- To powinniśmy iść do niego.
- Ja do niego nie wracam.
Jackson spojrzał na Ethana, który był teraz blady jak ściana.
- Jak chcesz, ale ja idę pomóc przyjacielowi.
Poszedł do swojego pokoju aby się ubrać, a Ethan nadal siedział na krześle niezdolny się ruszyć. Po kilku minutach Jackson wyszedł, założył buty i kurtkę, wszedł do kuchni i spojrzał na chłopaka.
- Chodź.
Ethan jak zaczarowany podniósł się i wyszedł za Jacksonem, po czym znowu przemierzył drogę do baru stając pod drzwiami jak wryty. Jackson otworzył sobie kluczem drzwi zewnętrzne i wszedł na schody nie czekając na Ethana. Gdy wkroczył do mieszkania Logan nadal siedział na kanapie.
- Chłopie, co ty wyprawiasz? Wyglądasz jak kupa. - Ukucnął obok kanapy.
Logan spojrzał na niego i gdy po sekundzie doszło do niego kto przyszedł, rozpłakał się zwieszając głowę nad nogami.
- Rany, przestań. - Jackson usiadł obok niego i poklepał go po plecach. - Ryczysz jak baba.
- Jestem chujem - wycedził między łkaniami. - Chciałem, żeby Ethan o wszystkim wiedział, bo mi na nim zależy, ale chyba przeholowałem. Mam w dupie Islę i Travisa, tylko Ethan mnie obchodzi, ale dlaczego tak późno to do mnie dotarło?
- Nie martw się, Ethan na pewno ci wybaczy.
Jackson spojrzał w kierunku drzwi, ale nie wiedział czy chłopak tam stoi. Ethan stał tam, zaraz za drzwiami, ale nie chciał wchodzić do mieszkania, nie mógł tego zrobić. Dlaczego Logan okazał się taki? Czy on nie mógł znaleźć sobie normalnego faceta? Bolała go głowa. Oparł się o ścianę i zsunął na podłogę, splótł dłonie uważając na rany i czekał, nie wiedząc na co.
Logan wytarł twarz z łez w końcu się opamiętując.
- Powiedz, czemu ja taki jestem? I czemu mi na to pozwalasz? Jesteś moim przyjacielem, powinieneś mnie zdzielić i wybić te głupoty z głowy.
- Nie zwalaj wszystkiego na mnie, nieraz już ci mówiłem to i owo. To twoje życie, nie będę cię trzymał za rączkę przez cały czas - odparł z wyrzutem. - Ale przyrżnąć ci mogę w swoim imieniu i w imieniu kogoś jeszcze - parsknął pod nosem.
Logan spojrzał na niego pytająco i w końcu zrozumiał.
- To dlatego tu jesteś? Rozmawiałeś z Ethanem. O tej godzinie? Nie przywaliłeś mu? - zaśmiał się.
- Widzę, że humor ci już wraca - odparł w uśmiechu Jackson. - Miałem ochotę, ale zamiast tego zdradziłem mu co nieco o tobie. Chyba nie masz mi za złe?
- Nie. - Logan ujął głowę w ręce próbując dojść do ładu ze sobą. - Gdzie on jest teraz? - spytał cicho.
Jackson ponownie spojrzał na drzwi, ale nic nie wskazywało na to, żeby Ethan tam był, więc tylko wzruszył ramionami. Ale Ethan siedział tam i powstrzymywał szloch gdy łzy zostawiały mokre ślady na jego zziębniętych policzkach.
Resztę rozmowy słyszał jak przez mgłę. Dotarło do niego, że nie może tu dłużej zostać. Nie potrafiłby teraz spojrzeć Loganowi w oczy, musiał wrócić do domu i się uspokoić, pomyśleć, zanim któryś z nich zauważy, że on tu siedzi. Wstał chwiejnie i wyszedł na zewnątrz. Noc była zimna i ponura. Ethan szedł wolnym krokiem od przystanku do przystanku mając nadzieję, że w końcu nadjedzie jakiś nocny autobus. W końcu przyjechał i z ulgą zanurzył się w ciepłym siedzeniu nie zważając na głośną grupkę młodych współpasażerów. Przejechał do swojej części miasta, ale jeszcze musiał pokonać kilka ulic pieszo. W głowie miał pustkę, nie myślał o tym co się wydarzyło, tylko parł naprzód żeby jak najszybciej znaleźć się w domu. Wszedł bezszelestnie, zabrał kartkę pozostawioną rodzicom i w końcu znalazł się w swoim pokoju. Zdjął buty i kurtkę, dłonie nadal mu się trzęsły. Krew z ran nie płynęła ale nie wyglądały zbyt dobrze. Ogrzał ręce pod letnią wodą z kranu i zasyczał cicho gdy zapiekły go skaleczenia. Potem polał je spirytusem i obwiązał bandażem. Twarz wyszorował mokrym ręcznikiem. Gdy spojrzał w lustro czuł się, jakby patrzył na swój cień. Wyglądał mizernie. Blady, z podkrążonymi i czerwonymi od płaczu oczami. Kto by pomyślał, że pierwszy facet, w którym się zakocha tak go zrani? Świat był okrutny. Nie miał już siły na nic. Przebrał się w piżamę, zanurzył w przyjemnie miękkiej pościeli, zasnął szybko i nie męczyły go żadne senne koszmary.
* * *
Następnego dnia obudził się około południa cały obolały jakby przejechał po nim walec. Dotknął czoła zabandażowaną ręką, było gorące.
- Świetnie - mruknął. - Teraz naprawdę jestem chory.
Na stoliku obok łóżka dostrzegł karteczkę, w której mama go informowała, że była u niego rano, zobaczyła że ma gorączkę, więc dała spać dalej. Zostawiła mu leki na szafce, oraz prosiła by dał znać jak się obudzi.
Spojrzał na lekarstwa, obok stała szklanka z wodą, którą chętnie wypił, gdyż zaschło mu w gardle, po czym znowu opadł na poduszkę. Nie miał chęci ani siły teraz na rozmowę z mamą, wolał zostać sam. Chociaż po chwili poczuł burczenie w brzuchu i pomyślał, że jednak to nie taki zły pomysł, żeby zawołać mamę, która zrobiłaby mu coś do jedzenia.
Kilka godzin później trochę bardziej ożywiony i najedzony, na szczęście rodzice nie wypytywali go o bandaże na dłoniach, ale nadal słaby leżał w łóżku i rozmyślał o tej nocy. Zastanawiał się czy zadzwonić znowu do Grace. W końcu po kilku minutach namysłu wybrał jej numer na komórce.
- Zastanawiałam się kiedy w końcu zadzwonisz - usłyszał jej pierwsze słowa z wyrzutem w głosie. - Co się działo w nocy? Rozmawiałam już z Jacksonem, bo w końcu to o jego adres prosiłeś, ale on nic nie chce mi powiedzieć. No więc, co się stało?
Ethan opowiedział jej o wszystkim, wiedząc że wkopuje Jacksona. Stwierdził, że pewnie mu się później za to oberwie, ale Grace była jego przyjaciółką, więc ta wiedza należała jej się. Dziewczyna nie kryła oburzenia.
- A to skurwiel, cham, chuj, pedał, prostak, skurwysyn...
- Grace, uspokój się - próbował jej przerwać, ale ona zaraz znowu wykrzyczała:
- Ale to przecież popieprzony...
- Grace, proszę - szepnął czując jak oczy go palą pod zaciśniętymi powiekami.
Usłyszał jej głośne wdechy.
- No dobra, już mi lepiej. O Jacksona się nie martw, już ja mu powiem co nieco do tej jego łepetyny.
- Dzięki, ale nie bądź dla niego za ostra, w końcu wszystko mi jednak powiedział.
Nastąpiła krótka pauza, a Ethan zastanawiał się czy przyjaciółce już trochę przeszło.
- Przykro mi Ethan - powiedziała w kocu delikatnym już głosem. - Naprawdę bardzo mi przykro. Jak ty się czujesz?
- A jak mam się czuć? Jak nic nie warty rudzielec. - Po policzku spłynęła mu łza.
- Nic nie warty to jest Logan.
- Ale ja go chyba nadal kocham - wychrypiał.
Rozmawiali jeszcze chwilę, po czym Ethan znowu zasnął regenerując się i odpędzając chorobę. Przez następne dwa dni nie ruszał się z domu i przez to cały cas myślał o Loganie. Chciał jeszcze raz się z nim spotkać, porozmawiać na spokojnie, na trzeźwo. Jeśli chciał to zrobić to nie mógł czekać zbyt długo, bo zaczynały dopadać go wątpliwości. Rozmyślał, czy by jednak mu nie wybaczyć, zostać przy nim, ale po chwili zdawał sobie sprawę, że to nie jest możliwe, że on tak nie potrafi, że Logan za bardzo go zranił. Zwodził go, przetrzymywał, bawił się nim, zdradzał, wszystkich zdradzał, a wyznanie skruchy na koniec wcale nie pomogło pozbyć się tego całego paskudnego tła. Chciał i musiał mu powiedzieć wprost, że to koniec, że on nie da rady być z kimś takim jak Logan. Ale też chciał go jeszcze zobaczyć, chociaż ostatni raz.
* * *
Późnym wieczorem stanął przed barem i wpatrywał się w jasne okna na piętrze. Jeszcze wszedł na chwilę do baru aby upewnić się, że Logan jest na górze, po czym wyszedł ponownie na dwór i zadzwonił do drzwi. Serce waliło mu jak młot, a gardło ściskało się ledwie pozwalając na przełknięcie śliny. W myślach powtarzał sobie co mu powie. W końcu domofon zaskrzeczał i usłyszał jego głos. Gdy przedstawił się, na chwilę zapadła cisza, a potem usłyszał drżącą odpowiedź żeby wszedł na górę.
Nogi mu się trzęsły gdy stawiał kolejne kroki na schodach. Ręce włożył do kieszeni kurtki i zacisnął w pięści. Po uderzeniach w mur zostały mu małe blizny na dłoniach, jeszcze czerwone i wyraźne. Gdy stanął przed drzwiami panika przeleciała przez jego ciało i umysł, chciał odwrócić się i uciec ale wtedy właśnie otworzyły się drzwi, w których stanął Logan. Wyglądał tak samo marnie jak wtedy w nocy. Miał na sobie szare dresowe spodnie, gołe stopy, czarną obcisłą koszulkę i rozczochrane włosy. Mimo zmizerniałej i smutnej twarzy, wyglądał seksownie. Ethan złapał się na tej myśli i szybko odpędził ją w głąb umysłu. Logan zaprosił go do środka i po zdjęciu butów i kurtki Ethan usiadł na kanapie, a Logan usadowił się obok. Obaj milczeli zastanawiając się jak rozpocząć tą rozmowę. Gdy Logan nabrał już powietrza w płuca chcąc powiedzieć pierwsze słowo Ethan wypalił szybko:
- Może ja zacznę, bo to ja przyszedłem do ciebie. - Nie patrzył bezpośrednio na Logana, tylko gdzieś obok, nie potrafił mu spojrzeć w oczy.
Logan czekał nie odezwawszy się ani słowem.
- Nie wiem jak to wszystko się stało. - Ethan próbował być spokojny, ale jego głos mimowolnie drżał. - Całkowicie zamotałeś mi w głowie i się zakochałem. To głupie, bo jednak tak krótko się znamy. Ale dlatego tak ciężko mi teraz myśleć o tym wszystkim co usłyszałem, od ciebie, od Jacksona. Sądziłem, że jesteś inny i taki normalny zarazem. Było mi źle, że zdradziłeś ze mną Islę, sądziłem, że też coś do mnie czujesz i jak najszybciej z nią zerwiesz, ale wyszło na to, że byłem naiwny. Po tym co mi wyznałeś, musiałem się upewnić, z kimś porozmawiać, poszedłem do Jacksona a on wszystko potwierdził. Nadal nie mogę uwierzyć, że taki byłeś, jesteś. - Logan chciał krzyknąć i zaprzeczyć, ale Ethan ciągnął dalej nie zwróciwszy na niego uwagi: - Manipulowałeś wszystkimi dziewczynami i Islą też i miałeś kochanka. Zwlekałeś z zostawieniem Isli bo brzydziłeś się bycia publicznie z mężczyzną, ze mną i jeszcze na koniec mnie też zdradziłeś. - Głos mu zadrżał, broda zatrzęsła, zacisnął oczy i ukrył twarz w dłoniach. To nie tak miało wyglądać. Miał tylko powiedzieć co czuje i że nie chce go więcej widzieć i wyjść stąd, a tym bardziej miał nie płakać.
Logan słuchał i czuł jak ciosy prawdy wbijają mu się w ciało. Było mu niedobrze i kręciło mu się w głowie. Wiedział o tym wszystkim, w końcu to o nim samym była mowa, ale gdy mówił to Ethan, bolało go to, podwójnie, potrójnie, ściskało go w żołądku i wywracało na drugą stronę. Od tamtej nocy ledwie sypiał, ciągle śniły mu się koszmary. Bał się zadzwonić do Ethana, napisać mu chociażby sms’a, sądził że może przeczeka, ale nie sądził, że doczeka się przebaczenia. Gdy usłyszał Ethana przed swoimi drzwiami miał ochotę uciec, nawet wyskakując przez okno. Nie był gotowy do tej konfrontacji, ale nie można było uciec przed własnym zakichanym losem. A teraz on tutaj był, siedział obok na kanapie i wbijał ciosy w serce swoje i jego. I płakał.
Logan w końcu wstał i uklęknął przed Ethanem, położył mu ręce na ramionach i przytknął czoło do jego głowy, żeby uspokoić swe myśli, i może uspokoić trochę też jego.
- Wiem, że nie mam szans na to abyś mi wybaczył, sam bym tego dla siebie nie zrobił. Wszystko co robiłem w życiu było głupie. Ale jakoś nie potrafiłem inaczej. A ty byłeś jedynym, z którym chciałem być szczery. Naprawdę, jesteś pierwszą i jedyną osobą, której powiedziałem prawdę, której przyznałem się do zdrady, bo mi na tobie zależy.
- Może trzeba było nic nie mówić? Nigdy bym się nie dowiedział, tak byłoby ci wygodniej. - Ethan opuścił ręce i spojrzał czerwonymi i załzawionymi oczami na Logana. Ich twarze dzieliło kilkanaście centymetrów, czuli swoje oddechy na skórze.
- Właśnie przy tobie tak nie potrafiłem. Dopiero niedawno zrozumiałem, że cię kocham. Nawet przed samym sobą ciężko było to przyznać, nie spodziewałem się takiego uczucia, ale jednak tak było i jest nadal. Kocham cię i przepraszam. Tak bardzo przepraszam za wszystko.
Logan zacisnął dłonie na jego ramionach i mówił już prawie szeptem, gdy jednocześnie łzy zbierały mu się w oczach. Przysiadł na nogach, spuścił głowę i opuścił ręce. Ethan patrzył na niego z żalem. Chciałby go wziąć w ramiona, przytulić i powiedzieć, że wybacza, ale nie potrafił. Drżącą dłonią musnął jego włosy ale zaraz ją zabrał.
- Przepraszam, nie potrafię tak, nie potrafię ci wybaczyć.
Ethan wstał, ubrał się i wyszedł obejrzawszy się jeszcze przez ramię na siedzącego nadal na podłodze Logana. Na sekundę ich oczy się spotkały gdy Ethan zamykał za sobą drzwi.
* * *
Następne dni i tygodnie upływały spokojnie. Grace odbyła poważną rozmowę z Jacksonem i mu wybaczyła, że był w zmowie z Loganem, jak ona to ujęła. Nie wybaczyła natomiast Loganowi, który tak skrzywdził jej najlepszego przyjaciela, ale też nie zabroniła Jacksonowi widywać się z nim, nie była aż tak głupia żeby stawać między ich przyjaźnią. Sama tylko nie chciała się z nim widywać, toteż nie chodzili już do „Street’a” razem. Natomiast widywali się we trójkę z Ethanem, gdzie czasami Jackson napominał coś o Loganie, ale Ethan go prosił aby o nim nie mówił. Za każdym razem kiedy słyszał jego imię, ukłucie w sercu robiło małą ranę, która pozostawała tam na długo.
Pomimo całej akcji Logana z prawdomównością, on i Jackson nie przyznali się Ethanowi lub Grace, że to Travis, współlokator Logana był jego kochankiem. Jackson wolał nie nadużywać wyrozumiałości swojej dziewczyny, a i tak miał już trochę problemów przez Logana na tej płaszczyźnie. Na szczęście nie musieli długo ubolewać nad Travisem, gdyż niedługo po tych wydarzeniach Travis znalazł sobie zamożnego kochanka do którego się przeprowadził i Jackson został sam w mieszkaniu. Wtedy to, w połowie grudnia, zaproponował Grace aby razem zamieszkali, chciał mieć ją blisko siebie, a jednocześnie nie miał ochoty i czasu szukać nowego współlokatora. Grace ucieszyła się bardzo z tej propozycji, ale musieli zaczekać do nowego roku żeby na spokojnie mogła zdać semestralne egzaminy, a dopiero potem myśleć o przeprowadzce i dorywczej pracy. Ethan bardzo ją wspierał i cieszył się z jej szczęścia, sam zamykając się coraz głębiej w samotności.
Nadal kochał Logana. Sam nie wiedział jak to możliwe, że po tym wszystkim nadal mógłby go chcieć. Ale im bardziej widział jak Grace i Jackson są szczęśliwi, tym bardziej on pragnął mieć kogoś obok i tym kimś nadal był Logan, pomimo wszystkich swoich wad.
Na Sylwestra Grace dała się namówić Jacksonowi aby poszli do „Street’a”. On chodził tam co roku i nie wyobrażał sobie aby poszli gdzieś indziej. Wyjaśnił dziewczynie, że przecież nie musi rozmawiać z Loganem, ale ona bardziej martwiła się o Ethana, który nawet nie usłyszawszy dokąd idą, stwierdził, że woli zostać sam w domu. Dwa dni później Grace piszczała zadowolona do telefonu, że w Sylwestra wyznali sobie z Jacksonem miłość i to było jej najcudowniejsze powitanie nowego roku.
* * *
Niedługo później Ethan obudził się wcześnie w niedzielny poranek, a gdy wyjrzał za okno powitał go biały puch leżący na chodnikach, ulicach i padający z nieba. Wszystko wyglądało magicznie, jakby świat został oczyszczony ze wszelkiego brudu. Szybko zjadł śniadanie, ubrał się ciepło i wyszedł na zewnątrz. Z nieba padały grube płatki, a pod nogami skrzypiał świeży śnieg. Ethan postanowił zrobić sobie spacer na przewietrzenie umysłu.
Krążył między ulicami widząc bawiące się wesoło dzieci, rzucające się śnieżkami, pary zachwycone pogodą spacerujące w płatkach śniegu. Uśmiechnął się pod nosem, ale jego oczy pozostały smutne.
Szedł przed siebie nie zważając na kierunek, zachwycał się pogodą pod osłoną kaptura, a dłonie pozostawały ciepłe w rękawiczkach i wsadzone do kieszeni kurtki. Poszedł na most i przypatrywał się leniwie płynącej rzece, gdzieniegdzie okraszonej lodowymi krami z warstwą puchu. Koło niego leniwie przemykały samochody poruszające się wolno w świeżym śniegu. Skierował się na drugą stronę rzeki przemykając miedzy ludźmi. Minęła już dwunasta kiedy wolnym krokiem dotarł przed bar Logana. Nie zamierzał tutaj przychodzić, ale w sumie się nie zdziwił, że zaniosły go tutaj nogi. Była niedziela, bar był zamknięty, zastanawiał się czy Logan jest u siebie. Ale nawet jeśli by był, to właściwie co Ethan miałby zrobić? Czy chciał go zobaczyć? Tak, bardzo. Czy chciał mu wybaczyć? Tutaj się wahał. Przez ostatnie dni dużo o tym myślał. Targały nim sprzeczne uczucia, ale to, że nadal mu na nim zależy, wybijało się ponad wszystko. Tylko czy umiałby wybaczyć wszystko Loganowi? Czy umiałby mu zaufać? Chyba nie miałby wyjścia. Logan sam twierdził, że się zmienił, że Ethan znaczył dla niego coś więcej niż wszystkie dziewczyny czy chłopcy dotychczas. Czy mógłby zaryzykować?
Zadzwonił domofonem ale odpowiedziała mu cisza. Zadzwonił drugi raz, ale znowu nie dostał żadnej odpowiedzi. Pewnie nie ma go w domu, pomyślał. Odwrócił się i już miał odchodzić gdy dobiegł go głos z głośnika.
- Halo, kto tam? - zaskrzeczał zniekształcony głos Logana.
Ethan się zawahał. Przecież mógł nie czekać, odejść już i Logan nigdy się nie dowie, że tu był. Ale słowa same wydobyły się z jego ust.
- Tu Ethan, mogę wejść? - prawie wyszeptał.
Odpowiedziała mu długa cisza, ale już nie zamierzał uciekać, czekał. Nie usłyszał odpowiedzi tylko dzwonek otwieranych drzwi które pchnął i wszedł na schody. Przypomniał sobie jak tu był ostatnio, ledwo wszedł wtedy po tych schodach chwiejącym się krokiem. Tym razem szedł pewniej, już wiedział po co tam zdąża, czego chce. Czekał sekundę aż drzwi się otworzą. Logan stanął w nich znowu w tych samych szarych dresowych spodniach, tylko tym razem nie miał koszulki, tylko ręcznik przewieszony przez ramię, a włosy na głowie miał jeszcze mokre. Był bardzo zdziwiony przyjściem Ethana.
- Wejdź i usiądź. - Logan wskazał ręką na kanapę i przepuścił gościa w drzwiach. - Zaraz będę tylko się ubiorę. - Zostawił go samego i poszedł do sypialni.
Ethan stał chwilę i rozglądał się po mieszkaniu. Nic się nie zmieniło. Gruby śnieg za oknem sprawiał, że miejsce wyglądało jeszcze przytulniej. W rogu stała niewielka żywa choinka już trochę podsychająca. Rozebrał się i usiadł na kanapie. Po chwili wrócił Logan w białej koszulce i trochę suchszymi włosami, ale nie podszedł od razu do Ethana.
- Chcesz coś do picia? - Zakręcił się w kuchni, wstawił czajnik z wodą na palnik i przygotował dwa kubki.
- Kawę z mlekiem poproszę.
Cisza trwała gdy Logan czekał na wodę a potem zrobił kawę, wziął kubki w dłonie i postawił je na stoliku przed kanapą, a sam usiadł obok Ethana.
- Słodzisz? - zreflektował się jeszcze, ale Ethan w odpowiedzi pokręcił tylko głową.
Patrzyli na siebie przez chwilę tym razem nie unikając swoich oczu. Logan wyglądał dużo lepiej niż Ethan widział go ostatnim razem, jego błękitne oczy były bystre i przenikliwe. Logan spojrzał na jego dłonie, które trzymał płasko na kolanach, blizny zbladły ale nadal były widoczne.
- To przeze mnie, przepraszam.
Ethan złożył dłonie jak do pacierza i schował je między nogami nachylając się bardziej nad stołem.
- Przestań, to akurat sam sobie zrobiłem. - Uśmiechnął się nerwowo. - Co u ciebie słychać? Jak idzie interes?
- Wszystko w porządku, dziękuję. - Logan spuścił wzrok i sięgnął po kubek. - A jak u ciebie? Jak szkoła?
- Czekam na ostatnie egzaminy, a potem będzie przerwa zimowa.
Ethan wiedział po co tutaj przyszedł, ale nie wiedział jak ubrać w słowa to, o czym myślał.
- Spotykasz się z kimś? - wypalił w końcu i pociągnął łyk kawy nie patrząc na zdziwionego Logana.
- Nie - odparł po chwili. Wciąż zastanawiał się po co Ethan do niego przyszedł. Bardzo się ucieszył usłyszawszy w domofonie, że tutaj przyszedł, a gdy tylko zobaczył go w drzwiach serce zaczęło bić mu szybciej. Teraz cały siedział jak na szpilkach, gotowy złapać go gdyby tylko chciał uciec. Czy to możliwe, że Ethan jednak mu wybaczył? - Postanowiłem odpocząć od tego wszystkiego. Nikogo nie szukam i nie chcę szukać. Nadal mam w sercu ciebie. - Spojrzał na Ethana, ale ten nie oderwał się od popijania kawy, lecz Logan wyraźnie widział wchodzący na policzki chłopaka rumieniec. Uśmiechnął się pod nosem. Czyżby głupi jednak naprawdę miał szczęście?, pomyślał ironicznie o sobie.
- Logan, ja... - Ethan odstawił kubek i chwilę zbierał myśli. W końcu spojrzał na niego cały czas czerwony na twarzy. - Ja jestem gejem i nie ukrywam się z tym, nie mam zamiaru się ukrywać i jeśli ktoś będzie ze mną, to będzie normalne jeśli będę mu okazywał uczucia przy innych. Nie będę się ukrywał i czekał wiecznie. - Logan przysunął się bliżej niego i chciał coś powiedzieć, ale Ethan podniósł rękę w geście sprzeciwu. - Poczekaj, muszę dokończyć. Nie wybaczam ci wszystkiego i na pewno nie zapomnę, ale też nie mogę zapomnieć o tobie, więc daję ci szansę, jedyną i ostateczną, pamiętaj o tym. Jeśli mnie zdradzisz to koniec z nami, jeśli dowiem się, że teraz masz kogoś i mi o tym nie powiedziałeś, to tego nigdy ci nie wybaczę.
Logan złapał go za rękę wciąż trzymaną w powietrzu, przyłożył jego dłoń do swojego policzka i uśmiechnął się przepraszająco.
- Nie mam obecnie dziewczyny, nie mam też chłopaka, ani kochanka, ani kochanki. Chcę być z tobą i tylko z tobą, bo nadal cię kocham. A jeśli cię zdradzę to możesz mnie zbić na kwaśne jabłko.
Ethan patrzył na niego zastanawiając się czy mówi prawdę, ale skoro wtedy się do wszystkiego przyznał to czemu miałby kłamać teraz? W sumie jakby co, to zawsze może przycisnąć Jacksona poprzez Grace i dowiedzieć się jeśli będzie miał jakieś podejrzenia. Ale w sumie chciał mu wierzyć, chciał mu tym razem zaufać i wybaczyć, prawie wszystko. Patrzył na jego uśmiechnięte usta i błagalne spojrzenie.
- Dobrze, na pewno tak zrobię. - Uśmiechnął się pobłażliwie w odpowiedzi. - A teraz mnie pocałuj, głupku.
Logan nie czekając ani chwili złapał go za szyję i przyciągnął do siebie aż ich usta spotkały się w gorącym pocałunku. Wiedział, że musi sobie zapracować na zaufanie Ethana, ale wiedział też, że będzie warto. Chciał porzucić swoje dotychczasowe nędzne życie żeby z nim być, żeby całego siebie mu poświęcić i oddać. Tęsknił za nim i pragnął bardzo, a teraz upajał się jego smakiem i zapachem, jakby go nie widział dłużej niż te kilka tygodni.
Resztę dnia spędzili przytuleni na kanapie obserwując padający za oknem śnieg i rozmawiając do wieczora. W międzyczasie zamówili na obiad pizzę i zjedli ze smakiem. Gdy zrobiło się już późno, Ethan stwierdził, że pójdzie do domu, następnego dnia rano musiał iść na zajęcia, ale Logan powstrzymał go i objął mocno.
- Możesz przecież zanocować u mnie.
- Ale nie mam ubrań ani rzeczy na wykłady.
- To nie idź - uśmiechnął się do niego zawadiacko.
- Sprowadzasz mnie na złą ścieżkę, już dużo zajęć przez ciebie straciłem - odparł niby urażonym tonem, naprawdę śmiejąc się pod nosem.
- Przepraszam, ale dzisiaj ci to wynagrodzę, co ty na to? - Przeczesał mu włosy i wpił się w usta.
Ethan nie dał się długo prosić i po szybkim prysznicu znaleźli się razem w łóżku. Logan zdjął z niego ręcznik i pieścił całe jego ciało zostawiając ślady w postaci pocałunków i lekkich ukąszeń, od których oddech Ethana przyspieszał. Logan całując go po brzuchu kierował się coraz niżej, w końcu łapiąc w dłonie nabrzmiałego już penisa i zanurzył go w swoich ustach. Ethan jęknął głośno dawno nie czując tego wspaniałego uczucia. Spojrzał spod opadających włosów na kochanka i ich oczy się spotkały gdy Logan ssał i lizał go dodatkowo pieszcząc ręką. Ethan czuł, że zaraz wybuchnie. Jęczał i oddychał głośno ledwo łapiąc oddech aż w końcu złapał Logana za włosy jakby chcąc go odsunąć i wystrzelił nasieniem w jego usta. Opadł na poduszki wyczerpany ale z błogim uśmiechem by po chwili usiąść i wpić się w usta Logana zlizując z jego warg resztki swojej spermy, ale nie przeszkadzało mu to, chciał go całować, pragnął jego całego. Tak bardzo za nim tęsknił, za jego zapachem i smakiem i teraz nie myślał o niczym innym jak to by być z nim, scalić się z nim i być jednością. Odczepił się na chwilę od jego języka.
- Chcę cię w końcu poczuć w sobie - wyszeptał pożądliwie, prawie błagalnie.
Sięgnął po penisa Logana i zaczął go pieścić uwalniając jęki z jego ust między pocałunkami. Na chwilę schylił się aby też skosztować ustami jego męskości, po czym poddał się Loganowi, gdy ten ponownie pchnął go na plecy. Sięgnął po lubrykant i włożył delikatnie i powoli w niego palce, aż Ethan zajęczał. Poruszał nimi coraz szybciej samemu będąc na skraju cierpliwości. W końcu zwilżył obficie swojego penisa i powoli włożył go w ciasnego Ethana, który krzyknął krótko z bólu gdy penis zagłębił się na całą długość. Logan upewnił się, że wszystko jest w porządku i zaczął się poruszać.
- O boże, ale jesteś ciasny - wysapał w rozkoszy jęcząc coraz głośniej.
Ethan przyłączył się do niego czując falę gorąca wypełniającą jego ciało. Nie sądził, że te odczucia będą takie wspaniałe, jeszcze nigdy w ten sposób się nie kochał i cieszył się, że pierwszą osobą jest Logan. Czuł jak chłopak go wypełnia i rozsadza namiętnością od środka. Logan pochylił się i pocałował mocno Ethana, który zarzucił mu ręce na szyję. Ich oczy spotkały się i Logan ujrzał radość pomieszaną z bólem, ale usta Ethana cały czas się uśmiechały, gdy tylko nie były zajęte smakowaniem kochanka.
Logan jęknął jeszcze raz głośno i w końcu orgazm rozlał się po całym jego ciele i głowę oparł na klatce piersiowej Ethana, który objął go czule. Gdy już się wytarli, położyli się objęci nic nie mówiąc przez kilka minut. Logan ułożył się bokiem do Ethana i wtulił twarz w jego szyję.
- Bardzo cię kocham - szepnął muskając ustami wrażliwą skórę.
Ethan sięgnął ręką i pogłaskał go po policzku.
- Ja ciebie też - odchylił się lekko i pocałował go w czoło.
W końcu zasnęli.
* * *
Grace nie łatwo przyszło zaakceptowanie tego, że Ethan i Logan się zeszli, ale musiała się z tym pogodzić. Pogroziła tylko Loganowi i Jacksonowi, że jeśli jeszcze raz usłyszy podobną historię co wtedy, to pobije ich obu gołymi rękoma.
Pod koniec stycznia ona i Ethan zdali wszystkie egzaminy i mogli cieszyć się nadchodzącymi feriami zimowymi. Ethan wtedy zwykle wyjeżdżał gdzieś z rodzicami, ale tym razem ochoczo został w domu wyganiając ich na romantyczne ferie tylko we dwoje. Dzięki temu mógł w końcu zaprosić Logana do siebie i spędzać z nim każdą wolną chwilę.
Grace wprowadziła się do Jacksona, a wszyscy chętnie pomagali jej w przeprowadzce, chociaż nie mogli się nadziwić ile dziewczyna ma rzeczy. Rodzice Grace okazali się bardzo wyrozumiali stwierdzając, że chętnie pomogą jej finansowo w dopłatach za mieszkanie dopóki nie znajdzie sobie pracy. Nawet Ethan zaczął się na głos zastanawiać nad takim rozwiązaniem dla siebie, żeby zamieszkać u Logana, ale gdy tylko zobaczył przerażoną minę chłopaka, poklepał go po plecach uśmiechnięty i przyznał, że tylko żartował. Zdawał sobie sprawę, że obydwaj nie są gotowi na taki krok i jeszcze długo nie będą. Miał tylko nadzieję, że Grace i Jackson nie spieszą się zbytnio ze swoim życiem i nie wyjdzie im to na złe.
Ale miesiące mijały i nim ktokolwiek zdążył zauważyć minął już rok w atmosferze bez kłótni i rozstań i cała czwórka spędzała w „Streecie” noc sylwestrową. Gdy wybiła północ Grace i Jackson obściskiwali się w kącie mówiąc coś wcześniej o swojej rocznicy, natomiast Logan przytulił Ethana i ucałował go delikatnie uśmiechając się przy tym.
- Zamieszkaj ze mną - szepnął mu cicho do ucha nie zwracając uwagi na wrzaski wokoło i strzelające fajerwerki na dworze.
Ethan spojrzał na niego zdumiony, ale odwzajemnił uśmiech i zarzucił mu ręce na szyję.
- Bardzo chętnie - odparł i ucałował go namiętnie jakby byli sami w tę wyjątkową noc.
KONIEC