Santo popatrzy艂 b艂agalnym wzrokiem na nauczycieli. Jeden z nich u艣miechn膮艂 si臋 przepraszaj膮co, ale 偶aden z nich nic nie powiedzia艂.
- No – warkn膮艂 zniecierpliwiony Zardis i z艂apawszy Santo za r臋k臋 poci膮gn膮艂 go w stron臋 urz膮dzenia, po czym wsadzi艂 jego r臋k臋 do 艣rodka. Santo szarpn膮艂 si臋, ale niestety nie m贸g艂 wyci膮gn膮膰 r臋ki z otworu. Nagle poczu艂 do艣膰 mocne szczypni臋cie i co艣 odepchn臋艂o go z tak du偶膮 si艂膮, 偶e a偶 polecia艂 do ty艂u i przewr贸ci艂 si臋 na plecy. Metaliczny g艂os powiedzia艂:
- Po艂膮czenie nie mo偶e by膰 zrealizowane.
Po sali przebieg艂 szmer zdziwienia. Twarze nauczycieli wyra偶a艂y konsternacj臋.
- Dlaczego? – rzuci艂 przewodnicz膮cy w przestrze艅.
- Istnieje aktywne po艂膮czenie mi臋dzy Tarcz膮 Santo Uruste a Mieczem.
- Kt贸ry Miecz?
- Horge Janis.
W艣r贸d uczni贸w siedz膮cych za barierkami przebieg艂 szmer zaskoczenia, zacz臋艂y si臋 rozmowy i szepty. Przewodnicz膮cy popatrzy艂 bez s艂owa na jednego z nauczycieli. Ten tylko skin膮艂 g艂ow膮 i wyszed艂 z sali. Santo patrzy艂 niepewnie na pozosta艂ych, dziwnie zas臋pionych nauczycieli.
- Prosz臋 pana… - zacz膮艂, a gdy przewodnicz膮cy zwr贸ci艂 na niego wzrok, doda艂: - Jest niedobrze?
- Jeszcze nie wiem ch艂opcze. Pierwszy raz co艣 takiego si臋 zdarzy艂o, musimy to sprawdzi膰.
Santo nerwowo prze艂kn膮艂 艣lin臋. Niepok贸j ogarn膮艂 jego serce. Co b臋dzie je艣li b臋dzie jeszcze gorzej? Czas wl贸k艂 si臋 niemi艂osiernie i jak zawsze narzeka艂, 偶e za szybko ucieka, przez co nigdy nie mo偶e nic porz膮dnie zrobi膰, tak teraz modli艂 si臋 by skr贸ci艂 si臋 maksymalnie i nie torturowa艂 go t膮 niepewno艣ci膮.
W ko艅cu jego mod艂y zosta艂y wys艂uchane, bo nagle tu偶 obok Santo pojawi艂 si臋 ob艂ok dymu, a gdy dym opad艂, zobaczy艂 nauczyciela i…
- To ty! – wykrzykn膮艂 odruchowo. Obok nauczyciela sta艂 ten ch艂opak, kt贸rego dzisiejszego ranka wyci膮gn膮艂 z wody.
Wszyscy nauczyciele spojrzeli na Santo. I nie tylko oni. R贸wnie偶 ten ch艂opak, a jego mina nie wr贸偶y艂a nic dobrego. Przypomnia艂o m u si臋, co powiedzia艂 wtedy nad rzek膮. A je艣li komukolwiek o tym pi艣niesz, ju偶 jeste艣 martwy. Nerwowo prze艂kn膮艂 艣lin臋. Co robi膰, co robi膰…
- Znacie si臋? – zainteresowa艂 si臋 przewodnicz膮cy rady, kt贸ry do tej pory siedzia艂 nieruchomo, uwa偶nie obserwuj膮c wszystkich kandydat贸w na uczni贸w.
- Noo… - zacz膮艂 niepewnie Santo, rozpaczliwie my艣l膮c jak by tu wyj艣膰 z tego obronn膮 r臋k膮. Przez ca艂y czas czu艂 na sobie gro藕ny wzrok tamtego ch艂opaka. I kiedy ju偶 traci艂 nadziej臋, nagle go ol艣ni艂o! – spotkali艣my si臋 gdy szed艂em od stacji do szko艂y. Ja… - zamilk艂 na chwil臋 wpatruj膮c si臋 w ch艂opaka. Gdyby wzrok m贸g艂 zabija膰, Santo ju偶 by艂by kupka popio艂u. – Ja by艂em niezdarny i wpad艂em do rzeki p艂yn膮cej przez miasto i on – wskaza艂 r臋k膮 na Horge Janina – wyci膮gn膮艂 mnie z niej. Bez niego bym uton膮艂. Musia艂… - te s艂owa nie mog艂y mu przej艣膰 przez gard艂o. – Kiedy mnie wyci膮gn膮艂, by艂em nieprzytomny i…
- Rozumiem – przerwa艂 mu przewodnicz膮cy. – W momencie gdy ci臋 reanimowa艂, dosz艂o najprawdopodobniej do wymiany waszej 艣liny, a co za tym idzie, DNA. Pierwszy raz si臋 z czym艣 takim spotka艂em, ale skoro maszyna do po艂膮cze艅 zaakceptowa艂a to, nie pozostaje nam nic innego jak uczyni膰 tak samo. - Po sali przebieg艂 szmer. – Mam nadziej臋, 偶e nie przyczyni si臋 to do 艣mierci 偶adnego z was.
- Nie rozumiem, prosz臋, pana… - wyb膮ka艂 Santo.
- Lata bada艅 oraz analizy wszystkich wcze艣niejszych walk pokaza艂y, 偶e im wi臋ksza zgodno艣膰 mi臋dzy Tarcz膮 a Mieczem tym bardziej efektywne staj膮 si臋 ich zakl臋cia i ciosy. Dlatego w艂a艣nie 艂膮czymy was w pary w ten, a nie inny spos贸b. Najlepiej by by艂o gdyby zgodno艣膰 ta wynosi艂a 100%, ale jest to bardzo rzadki przypadek. Ostatni taki zdarzy艂 si臋 sto lat temu. Maksymalny, jaki mo偶na osi膮gn膮膰 ci臋偶kim treningiem, to zazwyczaj 90%. Im mniejsza ta zgodno艣膰, tym wi臋ksze ryzyko, 偶e twoje zakl臋cia czy jego pchni臋cia nie wyrz膮dz膮 krzywdy przeciwnikowi oraz, 偶e was nie obroni膮. Oczywi艣cie mo偶e by膰 tak, 偶e mimo niskiej zgodno艣ci, taka para b臋dzie silna, jednak szanse na to s膮 niewielkie, wr臋cz bliskie zeru.
Santo nerwowo prze艂kn膮艂 艣lin臋, zdaj膮c sobie spraw臋 z beznadziejno艣ci swojego po艂o偶enia.
- I nie mo偶na tego jako艣 cofn膮膰?
- Bardzo mi przykro, ale nie. Jedyne, co ci teraz pozostaje, to uczy膰 si臋 i 膰wiczy膰 wi臋cej od innych, by ci臋偶k膮 prac膮, wytrwa艂o艣ci膮 i uporem osi膮gn膮膰 to, co w innych parach wynika z ich wysokiej kompatybilno艣ci. Tutaj – poda艂 Santo kartk臋 – masz rozk艂ad zaj臋膰. Przez pierwsze p贸艂 roku b臋dziesz przerabia艂 og贸lny materia艂, potem program nauczania zostanie dopasowany do twoich osi膮gni臋膰. Od tego momentu nauk臋 b臋dziesz dzieli艂 na nauk臋 w艂asn膮 oraz treningi z twoim Mieczem. – Widz膮c zdziwione spojrzenie ch艂opca, doda艂: - To, 偶e posi膮dziesz wiedz臋 jak by膰 dobr膮 Tarcz膮 nie b臋dzie oznacza艂o jeszcze, 偶e faktycznie ni膮 b臋dziesz. Walka polega na wsp贸艂pracy tarczy i Miecza, a to nie przychodzi samo z siebie, te偶 wymaga ci臋偶kiego treningu.
- Rozumiem.
- Id藕 teraz za swoim Mieczem, poka偶e ci pok贸j, kt贸ry b臋dziecie dzieli膰 przez ca艂y okres nauki.
Santo spojrza艂 niepewnie na Horge, kt贸ry wci膮偶 patrzy艂 na niego jak na wroga. Niepewnie podszed艂 do niego. Horge bez s艂owa odwr贸ci艂 si臋 i ruszy艂 do wyj艣cia. Santo westchn膮艂 i poszed艂 za nim. Kiedy zamyka艂 za sob膮 drzwi, us艂ysza艂 jeszcze jak nauczyciel wyczytuje kolejne nazwisko i ceremonia przydzia艂u wraca na dawny tor.
Jeszcze nie zd膮偶y艂 zdj膮膰 r臋ki z klamki, gdy poczu艂 mocne szarpni臋cie, a potem b贸l, gdy jego cia艂o do艣膰 brutalnie zetkn臋艂o si臋 ze 艣cian膮.
- S艂uchaj no, ty… - wysycza艂 w艣ciekle Horge przyciskaj膮c ramieniem szyj臋 Santo do 艣ciany.
- Przecie偶 im nie powiedzia艂em – wycharcza艂 z trudem, pr贸buj膮c oderwa膰 r臋k臋 napastnika od w艂asnej szyi.
- I niech tak lepiej zostanie, bo inaczej ci臋 zabije.
- Nie mo偶esz – wci膮偶 nie m贸g艂 normalnie m贸wi膰 – jestem twoj膮 Tarcz膮.
- Zapami臋taj sobie: walcz臋 sam, Tarcza mi nie jest do niczego potrzebna.
- Ale nauczyciel…
- Mam w dupie, co m贸wi艂 nauczyciel. Niestety musz臋 to znosi膰, bo inaczej nie b臋d臋 m贸g艂 walczy膰. R贸b wi臋c swoje, ale nie w艂a藕 mi w drog臋. Zrozumia艂e艣?
Santo z trudem pokiwa艂 twierdz膮co g艂ow膮. Dopiero wtedy Horge zabra艂 rami臋 z jego szyi i ruszy艂 przed siebie. Santo wzi膮艂 g艂臋boki oddech i pomasowa艂 si臋 po szyi. Z dziwn膮 ulg膮 osun膮艂 si臋 na ziemi臋. W tym momencie z sali wysz艂a para. Popatrzyli dziwnie na Santo, ale nic nie powiedzieli tylko poszli dalej. W tym momencie Santo przypomnia艂 sobie, co w艂a艣ciwie musi teraz zrobi膰. Spojrza艂 w kierunku w kt贸rym znikn膮艂 jego Miecz i przerazi艂 si臋, nie by艂o go! b艂yskawicznie podni贸s艂 si臋 i pobieg艂 po schodach, licz膮c, ze z艂apie go jeszcze gdzie艣 na dziedzi艅cu, ale mimo i偶 si臋 rozgl膮da艂, nawet przebieg艂 dziedziniec wzd艂u偶 i wszerz to jednak nigdzie go nie zauwa偶y艂. Nerwowo prze艂kn膮艂 艣lin臋, a panika ogarn臋艂a jego serce. I co teraz zrobi? Przecie偶 wyra藕nie powiedziano, 偶e ma mieszka膰 razem ze swoim Mieczem, a on nawet nie wie gdzie! Sta艂 przez chwil臋 zastanawiaj膮c si臋 jak wybrn膮膰 z tej sytuacji, gdy nagle go ol艣ni艂o. Intendent! Szybko pobieg艂 do jego biura, modl膮c si臋, by by艂 u siebie. Kiedy w ko艅cu dobieg艂, odczeka艂 par臋 minut by uspokoi膰 rozko艂atane od biegu serce i zapuka艂.
***
- Istnieje aktywne po艂膮czenie mi臋dzy Tarcz膮 Santo Uruste a Mieczem.
- 呕e co? – wykrzykn膮艂 w艣ciekle Zardis Hurak lecz zosta艂 uciszony gniewnym spojrzeniem przez jednego z nauczycieli. – Ale prosz臋 pana, przecie偶 wysz艂o, 偶e on jest najbardziej kompatybilny ze mn膮!
- Uspok贸j si臋 ch艂opcze, musimy to wyja艣ni膰 – odpar艂 nauczyciel spokojnie, lecz jego wzrok wyra藕nie m贸wi艂, 偶e jeszcze chwila, a przestanie by膰 mi艂y. Zardis zrozumia艂, 偶e lepiej nie zadziera膰 z nauczycielem, zw艂aszcza jednym z najlepszych. Sta艂 wi臋c cicho i s艂ucha艂 i jedynie d艂onie zaci艣ni臋te w pi臋艣ci m贸wi艂y co o tym wszystkim my艣li. Po raz pierwszy co艣 nie posz艂o tak, jak chcia艂. Zawsze dostawa艂 to, co chcia艂, bez wzgl臋du na 艣rodki, a teraz jaki艣 gnojek ma mu to odebra膰?! Przez niego ca艂y misterny plan legnie w gruzach! Nagle us艂ysza艂 co艣, co wprawi艂o go w jeszcze wi臋ksza w艣ciek艂o艣膰.
- Kt贸ry Miecz?
- Horge Janis.
Co?! Ten cholerny dupek zamierza mu zabra膰 jego zabawk臋?! O nie, nie mo偶e do tego dopu艣ci, by znienawidzony wr贸g tryumfowa艂. Na pocz膮tku chcia艂 tego dzieciak tylko po to by si臋 z nim zabawai膰, a potem pozby膰, tak samo jak poprzedniej Tarczy, ale teraz… Teraz to jest kwestia honoru, nie mo偶e pozwoli膰 by ten dupek Janis zabra艂 mu jego w艂asno艣膰 i nie zap艂aci艂 za to.
Kiedy ju偶 by艂 pewne, ze zdobycz wymkn臋艂a mu si臋 z r臋ki, zamiast wr贸ci膰 na miejsce i czeka膰 czy znajdzie si臋 dla niego jaka艣 inna Tarcza, wyszed艂 z sali. W艣ciek艂y do granic mo偶liwo艣ci poszed艂 do gabinetu intendenta. Wszed艂 do 艣rodka, nawet nie wysilaj膮c si臋 na pukanie. Saster Nagimi siedzia艂 przy swoim biurku i w skupieniu przegl膮da艂 jakie艣 dokumenty. Zardis w艣ciekle waln膮艂 pi臋艣ci膮 w biurko.
- Chyba wyra藕nie powiedzia艂em co masz zrobi膰!
Intendent podni贸s艂 wzrok i spokojnie odpar艂:
- Nie zapominaj, 偶e jeste艣 tylko uczniem. Odno艣 si臋 do mnie z szacunkiem.
- Z szacunkiem?! Do ciebie?! – ch艂opak prychn膮艂 rozbawiony. – Od kiedy to pan szanuje swojego psa? Nie zapominaj, kto ci p艂aci.
- Lepiej uwa偶aj, bo ten pies mo偶e ci臋 pogry藕膰.
- Grozisz mi? – Oczy Zardis zw臋zi艂y si臋.
- Nie gro偶臋, tylko stwierdzam fakt. Nawet 艣lepo pos艂uszny pies mo偶e ugry藕膰, gdy zostanie do tego zmuszony. I dla twojej wiadomo艣ci, doskonale pami臋tam, 偶e dostaj臋 pieni膮dze ot twojego ojca, a nawet jak bym zapomnia艂, to ty z pewno艣ci膮 nie omieszkasz mi o tym przypomnie膰. Je艣li chcesz, 偶eby ten pies dalej by艂 艣lepo pos艂uszny, lepiej si臋 uspok贸j i powiedz o co ci tym razem chodzi.
- Chyba wyra藕nie m贸wi艂em, 偶e masz tak zrobi膰 by moj膮 Tarcza zosta艂 Santo Uruste – warkn膮艂 Zardis przez zaci艣ni臋te szcz臋ki.
- I tak te偶 zrobi艂em. Ryzykuj膮c, 偶e mnie z艂api膮, sfa艂szowa艂em jego wyniki, tak by by艂y kompatybilne z twoimi na 90%. I tylko z twoimi.
- To dlaczego, do cholery, zosta艂 on przydzielony do tego dupka Horge Janisa?
Intendent popatrzy艂 zdumiony na rozm贸wc臋.
- O czym ty m贸wisz?
- Czy ja m贸wi臋 niewyra藕nie?! Zosta艂 po艂膮czony z horze Janisem! Jak, do cholery, jak?
- Nie mam bladego poj臋cia – odpar艂 intendent. – I nie wrzeszcz tak, s艂uch mam doskona艂y.
Zardis z艂apa艂 go za koszul臋 na piersiach i wycedzi艂:
- Nie wiem jak to zrobisz i g贸wno mnie to obchodzi, ale ten dzieciak ma by膰 m贸j, zrozumiano?
W tym momencie kto艣 zapuka艂 do drzwi. Intendent wyszarpn膮艂 si臋 z r膮k ch艂opaka, poprawi艂 ubranie i spokojnie zapyta艂:
- Co艣 jeszcze? Wybacz, ale mam du偶o pracy.
- Pami臋taj od kogo dostajesz pieni膮dze – sykn膮艂 ch艂opak i wyszed艂 z pokoju jednocze艣nie potr膮caj膮c wchodz膮cego.
***
Santo zapuka艂, a gdy us艂ysza艂 przyt艂umione „Prosz臋”, wszed艂 do 艣rodka i od razu zosta艂 pchni臋ty przez kogo艣 wychodz膮cego. W pierwszej chwili przerazi艂 si臋, gdy pozna艂 napastuj膮cego go blondyna, lecz odetchn膮艂 widz膮c, ze tamten zupe艂nie nie zwr贸ci艂 na niego uwagi, czym艣 bardzo wzburzony.
- Witaj, m艂odzie艅cze, mog臋 ci w czym艣 pom贸c? – Intendent u艣miecha艂 si臋, jakby wcze艣niej nie prowadzi艂 do艣膰 burzliwej rozmowy, kt贸ra wytr膮ci艂a go z r贸wnowagi.
- W艂a艣ciwie to tak – odpar艂 z zak艂opotaniem. – Widzi, pan, zosta艂em ju偶 przydzielony do Miecza, ale zanim zd膮偶y艂em si臋 dowiedzie膰 gdzie mam mieszka膰, on po prostu znikn膮艂. Mia艂em nadziej臋, ze mo偶e pan mi powie.
- A jak on si臋 nazywa?
- Horge Janis.
- A, znam go. Czeka ci臋 mn贸stwo ci臋偶kiej pracy, ch艂opcze.
- Dlaczego? – Santo zaniepokoi艂 si臋.
- No c贸偶, Horge jest do艣膰 trudnym uczniem i partnerem. Ma problemy z pos艂usze艅stwem , jest uparty i w og贸le nie dba o swoj膮 Tarcz臋. Zawsze chce walczy膰 sam, wierz膮c tylko i wy艂膮cznie we w艂asn膮 si艂臋. W zesz艂ym roku chodzi艂y po szkole pog艂oski, 偶e by艂 winien 艣mierci swojej Tarczy. Wprawdzie drobiazgowo przeprowadzone 艣ledztwo wykaza艂o, 偶e nei by艂o w tym ani troch臋 jego winy, po prostu jego Tarcza za艂ama艂a si臋 psychicznie w najwa偶niejszym momencie, jednak po szkole ju偶 zacz臋艂a kr膮偶y膰 plotka jakoby zabija艂 swoje Tarcze. Nie zdziw si臋 wi臋c je艣li kto艣 偶yczliwy b臋dzie chcia艂 ci臋 przed nim ostrzec. Ale nie b贸j si臋 – doda艂 szybko widz膮c przera偶on膮 min臋 Santo – on nie jest z艂y, po prostu ma trudny charakter. Wierz臋, 偶e kiedy艣 w ko艅cu znajdzie Tarcz臋 z kt贸r膮 b臋dzie chcia艂 wsp贸艂pracowa膰 i b臋dzie o ni膮 dba艂. A je艣li chodzi o to, gdzie on mieszka, to jest to pok贸j 515, na samej g贸rze.
Santo j臋kn膮艂. Codziennie b臋dzie musia艂 pokonywa膰 pi臋膰 pi臋ter? Dlaczego w tej szkole nie ma wind, tak jak w wie偶owcu w kt贸rym jego rodzina mieszka艂a ju偶 od trzech pokole艅.
Intendent jakby czyta艂 w jego my艣lach, b o powiedzia艂:
- Niestety nie mamy wind. Pokonywanie schod贸w zaliczane jest do trening贸w. A przy okazji, ten tw贸j przyjaciel, o kt贸rego wczoraj pyta艂e艣, wr贸ci艂 ju偶 z misji, i jak tylko medycy opatrz膮 jego rany, b臋dziesz si臋 m贸g艂 z nim zobaczy膰.
- Kure jest ranny? – zawo艂a艂 z niepokojem.
- Uspok贸j si臋, nic mu nie jest, kilka niegro藕nych ran, kt贸re powinny zagoi膰 si臋 do jutra. Wracaj膮c z misji natkn膮艂 si臋 na grup臋 glizdowc贸w i troch臋 go poturbowa艂y zanim przyby艂a pomoc. Na szcz臋艣cie zd膮偶yli, wi臋c nic mu nie jest, odrobina odpoczynku i pracy medyk贸w i b臋dzie jak nowy.
- A gdzie jest szpital? Znaczy gdzie go lecz膮?
- Na ceremonii przydzia艂u dosta艂e艣 mapk臋 z planem szko艂y. Ale sugerowa艂bym poczeka膰 a偶 medycy z nim sko艅cz膮 i najpierw zabra膰 rzeczy z Sali og贸lnej i przenie艣膰 si臋 do pokoju. Jak tylko ceremonia si臋 sko艅czy i wszyscy si臋 ju偶 zakwateruj膮, sala og贸lna b臋dzie posprz膮tana i przywr贸cona jej pierwotna funkcja. Wszystko, co tam zostanie, b臋dzie utylizowane.
- Oj! – Santo pisn膮艂 przera偶ony i nie 偶egnaj膮c si臋, wybieg艂 z pokoju. Intendent jeszcze tylko u艣miechn膮艂 si臋 rozbawiony i wr贸ci艂 do swoich obowi膮zk贸w, zupe艂nie zapominaj膮c zar贸wno o Santo, jak i o tej mniej przyjemnej rozmowie, kt贸r膮 wcze艣niej przeprowadzi艂.
Santo zdyszany wbieg艂 na sal臋, na kt贸rej spal poprzedniego dnia. Odetchn膮艂 z ulg膮, gdy zobaczy艂 kr臋c膮cych si臋 po niej uczni贸w. Wszyscy pakowali sw贸j dobytek i szybko wychodzili. Podszed艂 do 艂贸偶ka. Walizka wci膮偶 by艂a tam, gdzie ja postawi艂. Szybko spakowa艂 wszystko, upewni艂 si臋, ze na pewno nic nie zostawi艂 i wyszed艂 z sali. Stan膮艂 pod 艣cian膮, by m贸c spokojnie obejrze膰 mapk臋 i zorientowa膰 si臋 jak ma doj艣膰 do swojego pokoju. Na szcz臋艣cie wszystko by艂o opisane wyra藕nie, wszystkie drzwi, schody i 艣ciany oznaczone nale偶ycie, wi臋c nie mia艂 problem贸w ze znalezieniem w艂a艣ciwej drogi. Wdrapa艂 si臋 na trzecie pi臋tro pierwszymi z brzegu schodami i przystan膮艂 zdezorientowany. Pok贸j 515 powinien by膰 na pi膮tym pi臋trze, a tu jest ich tylko trzy. G dzie偶 wi臋c jest jego pok贸j? Z艂apa艂 jakiego艣 przebiegaj膮cego obok ucznia i go o to zapyta艂.
- Z ty艂u szko艂y jest jeszcze dobudowane jedno skrzyd艂o. Jak wchodzisz g艂贸wn膮 bram膮, to go nie wida膰, bo zas艂ania je Wie偶a Ksi臋偶yca. To w艂a艣nie tam jest pi臋膰 pi臋ter – odpar艂 zapytany i nie czekaj膮c na podzi臋kowania pobieg艂 w swoj膮 stron臋.
Santo westchn膮艂 i ruszy艂 we wskazanym kierunku. Faktycznie, kiedy dochodzi艂 do miejsca, w kt贸rym korytarz za艂amywa艂 si臋, okaza艂o si臋, 偶e z klatki schodowej przechodzi艂o si臋 na kolejn膮 klatk臋, kt贸ra mia艂a s chody nie tylko w d贸艂, ale te偶 w g贸r臋. Kiedy w ko艅cu dotar艂 na sam膮 g贸r臋, by艂 nie藕le zasapany. Przystan膮艂 na chwil臋, by otrze膰 pot z czo艂a i z艂apa膰 oddech, potem ruszy艂 na poszukiwanie pokoju. Znalaz艂 go na samym ko艅cu korytarza. Ju偶 podnosi艂 r臋k臋, by zapuka膰, gdy dotar艂o do niego, 偶e przecie偶 to teraz jest tak偶e jego pok贸j, wiec niby dlaczego ma puka膰? Nacisn膮艂 klamk臋 i wszed艂 do 艣rodka. Pok贸j wielko艣ci膮 przypomina艂 jego w艂asny, je艣li za艣 chodzi o meble, to by艂y one do艣膰 ubogie: dwa 艂贸偶ka, dwa krzes艂a, dwie szafki nocne, wie lampki, dwie p贸艂ki na ksi膮偶ki, dwie szafy ubraniowe i tylko jedno biurko z fotelem, s艂owem niezb臋dne minimum. Wszystko to by艂o poustawiane tak, jakby kto艣 przez 艣rodek pokoju postawi艂 ogromne lustro. Santo nie by艂 pewny kt贸ra stron臋 pokoju mo偶e zaj膮膰. Na szafce nocnej nie sta艂y 偶adne bibeloty, 艂贸偶ka by艂y zas艂ane identycznie, a obie p贸艂ki na ksi膮偶ki by艂y puste. Jakby nikt tu nie mieszka艂. Zajrza艂 do szafy ubraniowej, tej z lewej strony. Na szcz臋艣cie nie by艂a pusta. Zrozumia艂 wi臋c, 偶e jego jest prawa strona pokoju. Wypakowa艂 walizk臋, starannie uk艂adaj膮c wszystkie ubrania, ksi膮偶ki i drobiazgi. Niewiele tego by艂o, ale mia艂 nadziej臋, 偶e b臋dzie m贸g艂 z jaki艣 czas pojecha膰 do domu i przywie藕膰 ich wi臋cej. Kiedy ju偶 wszystko by艂o pouk艂adane, a walizka schowana w szafie, wzi膮艂 przybory toaletowe i przeszed艂 do 艂azienki. W pokoju by艂o dwoje bia艂ych drzwi, usytuowanych tu偶 obok wej艣ciowych, r贸wnie偶 symetrycznie wzgl臋dem „lustra”. Santo za艂o偶y艂, 偶e musz膮 to by膰 toaleta i 艂azienka. Jednak drzwi nie by艂y w 偶aden spos贸b opisane i gdy otworzy艂 pierwsze z nich, okaza艂o si臋, 偶e wszed艂 do toalety. Przeszed艂 na druga stron臋. 艁azienka okaza艂a si臋 mikroskopijna, by艂o w niej miejsce zaledwie na prysznic, umywalk臋 i w膮sk膮, za to wysok膮 a偶 do sufitu szafk臋. Z ciekawo艣ci zajrza艂 do niej i zobaczy艂 w wi臋kszo艣ci puste p贸艂ki, tylko na dw贸ch sta艂y jakie艣 艣rodki czysto艣ci i le偶a艂y r臋czniki. Na szcz臋艣cie okaza艂o si臋 i偶 miejsca starczy艂o na dwie p贸艂eczki, te偶 umieszczone symetrycznie wzgl臋dem 艣redniej wielko艣ci lustra wisz膮cego nad umywalk膮. Roz艂o偶y艂 swoje przybory toaletowe i powiesi艂 r臋czniki na niewielkich wieszczkach, kt贸re wypatrzy艂 tu偶 obok p贸艂eczki. Potem z ciekawo艣ci膮 przyjrza艂 si臋 kosmetykom wsp贸艂lokatora, nawet odkr臋ci艂 jego wod臋 po goleniu i pow膮cha艂. Spodoba艂 mu si臋 ten zapach. Chcia艂 jeszcze pogrzeba膰 w rzeczach Horze, ale nagle przypomnia艂 sobie o Kuro. Wyszed艂 z 艂azienki i schowawszy mapk臋 do kieszeni, wybieg艂 z pokoju.
Do skrzyd艂a szpitalnego prowadzi艂 korytarz wprost z dziedzi艅ca. Bez problemu znalaz艂 dy偶urnego lekarza, kt贸ry wyt艂umaczy艂 mu jak do艣膰 do sali na kt贸rej le偶y Kuro. Jak si臋 okaza艂o, skrzyd艂o szpitalne to by艂 oddzielny budynek, z samodzielnym wej艣ciem, po艂膮czony z g艂贸wnym budynkiem do艣膰 d艂ugim korytarzem. I chocia偶 by艂o tam mn贸stwo schod贸w, a korytarze skr臋ca艂y w r贸偶nych kierunkach, to jednak do艣膰 szybko znalaz艂 sal臋 na kt贸rej przechodzi艂 rekonwalescencj臋 jego przyjaciel. Wpad艂 do 艣rodka i s艂owa zamar艂y mu na ustach. Kuro le偶a艂 na 艂贸偶ku pod艂膮czony r贸偶nymi kabelkami do nieznanej Santo maszyny, a obok, na krzese艂ku siedzia艂a czarnow艂osa, kr贸tko obci臋ta, ubrana w jeansowe spodnie i tak膮 sam膮 kr贸ciutk膮 kurteczk臋, dziewczyna.
- Santo? – W tym momencie chory zauwa偶y艂 go艣cia. – Co ty tu robisz?
- Kuro! – podbieg艂 do przyjaciela i zupe艂nie nei zwraacajac uwagi ani na dziewczyn臋 ani na oplataj膮ce go kabelki i rurki, obj膮艂 go za szyj臋 i u艣ciska艂. – Kuro, nawet nie wiesz jak ja si臋 przerazi艂em, gdy mi powiedzieli, ze jeste艣 ranny.
- Oj tam zaraz ranny, to tylko kilka zadrapa艅.
- Ta si臋 ciesz臋, ze ci臋 widz臋 – wyszepta艂 Santo, a z oczu wymkn臋艂y si臋 niechciane 艂zy.
- Ja tez si臋 ciesz臋, ze ci臋 widz臋 – Kuro poklepa艂 przyjaciela po plecach. – Wybacz, 偶e nie mog艂em wyj艣膰 po ciebie, ale…
- Wiem, wiem – odpar艂 Santo w ko艅cu uwalniaj膮c przyjaciela z u艣cisku. – By艂e艣 na misji.
- No w艂a艣nie. A tak przy okazji, poznaj, to moja Tarcza, Zurna. – Wskaza艂 na dziewczyn臋.
Dopiero teraz Santo przyjrza艂 si臋 dziewczynie. Musia艂 przyzna膰, 偶e by艂a ca艂kiem 艂adna.
- Witaj – wyci膮gn臋艂a r臋k臋 do powitania. – Ciesze si臋, ze ci臋 pozna艂am. Kuro wiele mi o tobie opowiada艂.
- Naprawd臋? – Nie wiadomo czemu, ale to s艂owa wprawi艂y Santo w zak艂opotanie.
- oj tam zaraz opowiada艂 – odezwa艂 si臋 szybko Kuro – wspomnia艂em tylko raz czy dwa…
Santo zauwa偶y艂, 偶e przyjaciel by艂 dziwnie zmieszany.
- A ty ju偶 zosta艂e艣 przydzielony do jakiego艣 Miecza? – Kuro szybko zmieni艂 temat. Santo pokiwa艂 twierdz膮co g艂ow膮. – Kto to?
- Horge Janis.
Kuro gwizdn膮艂 przez z臋by, a Zurna pisn臋艂a przera偶ona zakrywaj膮c usta r臋k膮. Santo patrzy艂 to na jedno z nich to na drugie, licz膮c, 偶e wyja艣ni膮 mu t膮 swoj膮 dziwn膮 reakcj臋.
No i Kuro wyja艣ni艂 mu, opowiadaj膮c wszystko co wiedzia艂 o Horge, powtarzaj膮c to, co wcze艣niej powiedzia艂 mu intendent i dodaj膮c jeszcze wiele nowych plotek. Przez ca艂y czas gdy opowiada艂 Zurna siedzia艂a milcz膮ca i tylko przez ca艂y czas kiwa艂a twierdz膮co g艂ow膮. Potem Santo opowiedzia艂 ze szczeg贸艂ami jak przebieg艂a podr贸偶 i co si臋 dzia艂o, 艂膮cznie z incydentem podczas Ceremonii Po艂aczenia, pomijaj膮c jednak ten z Zardisem. Nie zapomnia艂 te偶 wspomnie膰 o rudym gadule Lancecie, czym wzbudzi艂 weso艂y 艣miech zar贸wno Kuro, jak i Zurny.
Chwil臋 jeszcze posiedzia艂, przekazuj膮c przyjacielowi nowiny z domu, potem, wymiguj膮c si臋 konieczno艣ci膮 przygotowania do zaj臋膰 w dniu nast臋pnym wyszed艂 ze szpitala. Prawda by艂a jednak taka, 偶e nie m贸g艂 ju偶 tam d艂u偶ej wysiedzie膰, widz膮c jak Zurna przez ca艂y czas trzyma艂a Kuro za r臋k臋 czule go po niej g艂aszcz膮c, jak poprawia艂a mu poduszki i podawa艂a owoce i picie… I widzia艂 jak Kuro na to wszystko reaguje. I bola艂o go od tego serce. Bo dopiero teraz zrozumia艂, 偶e to, co czuje do Kuro, to co艣 wi臋cej ni偶 tylko przyjacielskie uczucia i 偶e nigdy nie b臋dzie mia艂 szansy na ich odwzajemnienie, bo Kuro by艂 zakochany w swojej Tarczy. Z wzajemno艣ci膮.