Dom nad morzem 3
Dodane przez Aquarius dnia Sierpnia 09 2014 12:41:57


Spacer brzegiem morza, pustą plażą osłoniętą z jednej strony sosnowym lasem jest niezwykle przyjemny. Nawet, jeśli spaceruje się chłodnym, wietrznym marcem, w powietrzu wisi ciężka, nabrzmiała wilgoć a ten pies, z którym zwykło się spacerować zdążył ze starości zdechnąć. Mirek za psem nie rozpaczał – wykopał dół za domem i pochował go bez większych ceregieli w piaszczystej ziemi. Borys natomiast tęsknił za Astorem w sposób niemal namacalny, i nawet teraz, idąc i starając się nie stracić głowy w podmuchach silnego wiatru żałował, że idzie sam. Mógł iść z Mirkiem, ale to byłoby niestosowne. Mirek nie chodził na spacery, chodził do przystani spotykać się z ludźmi o których Borys nic nie wiedział. Zresztą, mógł wyobrazić sobie jego reakcję na taką propozycję.

„Co, będziemy się za rączki trzymać? Jak zakochana para?”.

Mógł wyobrazić sobie własne zniechęcenie. Dlatego idzie sam, starając się by nie urwało mu głowy i by woda nie nalała się do butów. Widoczność jest niewielka, ale i tak rozpoznaje te kilka łódek przy brzegu, kilkaset metrów dalej i Mirka w tej jego nieodzownej, wyblakłej od słońca i sztywnej od soli czapce z nadrukiem Arizona. Mężczyźni palą papierosy, chłopak ciągnie nosem i podchodzi bliżej, szybkimi krokami po mokrym, stwardniałym piasku. Nie wie co jest grane. Nie może się dowiedzieć, bo Mirek od początku trzyma język za zębami. Nawet po trzech latach czegoś, co Borys mógłby ze wstydem nazwać wspólnym życiem. Ale nie nazwie. Żaden z nich nic nie powie i nie wydusi z siebie emocji większych ponad drgnięcie wargi.

- Żonka z kolacją leci – rzuca od niechcenia jeden z facetów, mierząc Borysa kpiącym, lustrującym bezwstydnie spojrzeniem. Mirek prycha, niby rozbawiony, prostuje się, spluwa w piach.
- Taa, nagotowała nam trochę twoja żonka, jak skończyłem ją ruchać – odpowiada chłopak, wciskając ręce w kieszenie spodni. Facet nie reaguje na zaczepkę, uśmiecha się tylko z pobłażaniem. Mirek wzdycha, zerka w ciężkie od chmur niebo. Znużenie wyraźnie maluje się na jego twarzy. Po tych kilku latach Borys potrafi odczytać z niego wiele niewypowiedzianych emocji, umie odgadnąć samopoczucie i zarys jego myśli. Teraz na przykład wie, że kiedy spotkają się za chwilę w domu, dostanie reprymendę i pouczenie wygłoszone monotonnym, lekko poirytowanym głosem. Nie spodziewa się, że w głosie Mirka zabrzmi coś, co sklasyfikuje łatwo jako strach. Jako obawę. A może się myli? Zaciska usta, łyka te kilka gorzkich przekleństw pod swoim adresem bo wie, że do niczego nie ma takiego talentu jak do czytania ludzi. Zawodowo mógłbym to robić, myśli, ale nie mówi tego na głos nie chcąc być posądzonym o naiwność. Nie może znieść niepewności. Tyle razy pytał już, co tak naprawdę dzieje się w przystani, kim są ci mężczyźni i czym zajmuje się Mirek. Odpowiedzi były różne – od wściekłego prychnięcia, przez totalne zignorowanie aż po niemal czułe, senne „spierdalaj”, wymruczane gdzieś przed snem, w tym ciasnym, łóżkowym sam na sam. Teraz jednak Mirek wyraźnie czegoś się obawia, czegoś wygląda i na coś oczekuje, a on dalej nie może dociec istoty tego, co nadciąga nieubłaganie.

On wie już doskonale – na tyle długo obserwował siebie i dźgał palcem w swoje nadwrażliwe ego, by się tego dowiedzieć – co trzyma go tutaj i nie pozwala odejść. Z czasem wszystko stało się klarowne, odpowiedzi wskoczyły na miejsce pytań i teraz Borys może jedynie ze zgrozą obserwować jak strach Mirka generuje u niego podenerwowanie, jak oczekuje tej nieokreślonej apokalipsy w reakcji na oczekiwanie mężczyzny. Wolałby odejść, niż powiedzieć to głośno, ale przywiązał się do tego miejsca i mimochodem zaczął nazywać je domem. Nikt jednak nie pyta go o opinię. Mirek bierze od niego pieniądze na światło i jedzenie i nie wydaje się zainteresowany wewnętrznymi dyskusjami, jakie Borys prowadzi sam ze sobą kiedy odrobinę się nudzi. Chłopak przypuszcza, że gdyby nawet się dowiedział, jedyną odpowiedzią byłoby kpiące sapnięcie. Może gdyby powiedział, że przywiązał się do samego Mirka, że mężczyzna jest mu bliski i nie chce się z nim rozstawać...

Nie, stanowczo nigdy tego nie powie. Już prędzej wydusiłby z siebie, że boi się ponownie stracić dom. Stracić go po raz drugi, jak kiedyś ten dom na wzgórzu u dziadków. Prędzej powiedziałby, że morskie powietrze mu służy. Że tutejsze dziewczyny są w sam raz. Coś by wymyślił.

Borys czasami chciałby porozmawiać o tym z kimś, taka ochota rodzi się w nim raz, dwa razy na pół roku, jednakże chętnego, by pełnić taki wolontariat nadal nie ma, i jedyne co mu pozostaje to uczyć się od Mirka cierpliwego zamykania się w sobie krok po kroku. Strach przed naiwnością, przed wyśmianiem, przed pokazaniem jakichkolwiek uczuć jest obezwładniający. Strach przed wystawieniem delikatnego boku na razy. Nie jest szczeniakiem, żeby pokazywać brzuch, nie ufa już, bo nauczył się, żeby nie ufać. Powtarzanie sobie, że przecież nic konkretnego się nie dzieje nie sprawia żadnej różnicy, bo nastrój nerwowego oczekiwania nie zamierza opuścić go w najbliższym czasie.

Po krótkich feriach świątecznych Borys wraca do pracy u mechanika, a Mirek spędza więcej czasu w domu. Nie chodzi już tak często do przystani, nie włóczy się po lesie, nie spotyka z obcymi mężczyznami w dzikiej części plaży. To znaczy – spotyka się z nimi bardzo rzadko, raz nawet jeden jest u nich i Borys nie ośmiela się wtedy wejść do domu. Mirek wydaje się po tej wizycie uspokojony, humor poprawia mu się wyraźnie i, jak to kwituje Borys, „przypomina sobie, że ma kutasa”.

Nie zmienia to faktu, że w nocy dwa razy wstaje wyglądać przez okno przy zgaszonym świetle i pali długo, gapiąc się w zalaną światłem księżyca leśną głuszę. Chłopak wstaje za nim, zaspany wtacza się do kuchni i wpada na niego po omacku, a potem uwiesza się na nim, marudząc, żeby wracał do łóżka. Jest chłodno, plecy Mirka wydają się gorące pod koszulką. Gdyby ta Kasia z wioski zobaczyła, jak miło mu przytulać się do „wujka” pewnie nie miałaby większej ochoty się z nim dalej widywać. Kasia jest jednak tylko „smarkatą cipą”, a Mirek na chwilę obecną staje się domem.

Borys zasypia niemal na stojąco i marudzi, że „już go nie puści”. Kiedy stoi za Mirkiem i obejmuje go ściśle ramionami, rozmiękczony snem i wbrew sobie rozczulony seksem, widać jak bardzo zmienili się obaj przez te parę lat. Chłopak rozrósł się i zmężniał, a Mirek schudł i zaczął jakby... znikać.

- Żadna przeszłość nie wejdzie przez okno. Daj luz i chodź do wyra. W nogi mi zimno – marudzi dalej Borys, a Mirek prycha, gasi peta w zlewie i zbiera się do wyjścia. W rzadkim świetle księżyca jego oczy błyszczą chorobą i zapowiedzią czegoś smutnego. Borys wzdryga się, poważnieje, na przekór sobie utrzymując na twarzy leniwy uśmiech. – Borze zielony, jaki ty już jesteś stary!

Rankiem robi kanapki dla nich obu i przez przypadek rani się w palec. Rana nie jest groźna, ot zwykłe nacięcie na skórze, trochę krwi utoczonej z nadpobudliwych naczynek. Rzuca nóż na blat i idzie umyć ręce, a Mirek w tym czasie zajada się niedokończonymi kanapkami.

Wychodzi jak zawsze w pośpiechu, prawie spóźniony, a często zdarza mu się przecież spóźniać, bo zaśpi. Mirek goli się w łazience, „bo to już trochę wstyd tak chodzić” i rzuca mu krótkie cześć przez
ścianę i niedomknięte drzwi. Nic nie zapowiada katastrofy.

Potem widzi, że przeszłość weszła przez drzwi, jak gdyby nigdy nic, kiedy był w pracy. Przeszłość ludzkimi rękoma poprzewracała meble i powyrzucała rzeczy z szuflad, zbiła trochę szkła, rozlała kawę na kuchenne deski. Przeszłość przygniotła Mirka do ziemi, z rozrzuconymi rękoma i nienaturalnie przekrzywioną głową, osadzonego w tłustej, czarnej plamie krwi jak zabawka na makiecie. Ten nóż, którym Borys skaleczył się rano, z jego krwią i śladami spoconych palców, rzucony gdzieś obok. Dłoń Mirka kurczowo zaciśnięta na tętnicy, która dawno już przestała wybuchać panicznie krwią.

Teraz, kiedy Borys opuszcza kolejny dworzec, kiedy kolejny pociąg zabiera go jak najdalej od domu nad morzem, nie pamięta tych wszystkich szczegółów, nie może przypomnieć sobie, co tak właściwie zrobił później. Czy dotykał Mirka? Czy dotykał cokolwiek poza swoimi rzeczami? Czy naniósł do domu błota? Czy drzwi były otwarte gdy wszedł? Czy zginęło coś cennego? Jedyne, co trwale zostało mu w pamięci, i czego miał już nigdy nie zapomnieć, to własne, ogłuszające bicie serca i strach przed przeszłością, która zawsze gotowa jest dogonić i zażądać zapłaty.