Gdy muzyka w duszy gra 11
Dodane przez Aquarius dnia Lutego 08 2014 10:17:37


***
-Proszę, rozgość się. Ja muszę wziąć prysznic – powiedział Aki. – Jeżeli chciałbyś się czegoś napić, to w lodówce są soki i cola. W salonie na półce obok telewizora są filmy. Wybierz jakiś. Cokolwiek... - i po co tyle gada? A tak, denerwuje się. – Jak wrócę, to zamówię pizzę, chyba, że chcesz chińszczyznę, a może coś włoskiego? Ostatnio jadłem...
-Pizza mi wystarczy, ale z dużą ilością sera – przerwał coraz dłużej trwający monolog.
-Naprawdę? Ja też taką lubię. To rozgość się. Zaraz wracam – kąciki ust nie opadały mu ani na chwilę. W pokoju szybko wrzucił do kosza przepocone ciuchy i wziąwszy swój szlafrok, udał się do łazienki. Szybki, pachnący prysznic był najszybszą kąpielą, jaką odbył. Już chciał być przy nim. Ubrany w czarne rurki i zwykłą koszulkę z krótkim rękawkiem zjawił się w salonie, gdzie zielonooki przeglądał płyty.
-Już jestem. Wybrałeś coś?
-Zastanawiam się między horrorem, a komedią. To moje dwa ulubione gatunki.
Tylko nie horror. Bał się oglądać filmy z tego gatunku, ale nie powie mu tego. Niech jego idol wybierze, co chce.
-To ja zamówię pizze – podniósł dłoń, w której trzymał telefon. – Przyniosę też coś do picia.
Tomiji uśmiechnął się lekko i wybrał horror. Dawno nic nie oglądał, a tego filmu jeszcze nie widział. Niełatwo było wybrać się do kina, a na oglądanie filmów w domu zazwyczaj nie było czasu. Cóż, teraz miał go sporo, kiedy nie uczestniczył w nagraniach, ale zawsze lubił towarzystwo przy oglądaniu, na co znów chłopaki czasu nie mieli, bo zajmowały ich inne zajęcia.
Chwilę później Aki postawił szklanki i colę na stoliku.
-Oglądałeś to? - zapytał Tomi.
-Ee... nie.
-To obejrzymy. Poczekamy tylko na pizzę, co?
-Zaraz powinna być, to z pizzerii obok... - wziął od niego płytę i włączył dvd. Nie miał co się bać, przecież nie był sam, a duchy nie istnieją, prawda? Prawda? Kiedy w końcu, po paru minutach, odwrócił się od sprzętu, zobaczył na stoliku dużą pizze – Kiedy... - wskazał palcem na ciasto.
-Przed chwilą. Byłeś zamyślony i nie usłyszałeś dzwonka.
-Zaraz oddam ci za nią pieniądze.
-Siadaj. Nie przejmuj się. Jeszcze mnie na nią stać. To co, oglądamy? – wziął jeden kawałek pizzy.
-Taa – zastanowił się, czy powinien usiąść w fotelu, czy też na kanapie obok Tomijiego. Wybrał drugą opcję. Włączył odtwarzanie horroru, który rozpoczął się muzyką sprawiającą, że włosy prawie stanęły mu dęba. Zajął się jedzeniem.
-Smaczna – wymruczał Ikeda.
-Najlepsza w okolicy – wzdrygnął się, kiedy zjawa na ekranie przeleciała przez pokój śpiącej dziewczynki.
Pół godziny później naprawdę się bał, ale nie okazywał tego. Przecież nie był dzieckiem. Podskoczył i prawie wtulił się w ramię starszego chłopaka, gdy kolejny duch wyskoczył z piwnicy.
Tomiji spojrzał na niego. Reakcja Akiego zastanowiła go.
-Boisz się?
-Co? Nie, nie – odsunął się nieznacznie.
-Jeżeli się boisz, to nie musimy tego oglądać.
-Nie, naprawdę – nie chciał, żeby Tomi już jechał do domu. Co, miałby zostać sam? - Tobie podoba się ten film?
-Jest ekstra – ponownie zagapił się na kolejne sceny.
Po godzinie Tomi się przeciągnął. Seans dobiegł końca i miał zamiar wracać do domu. Nie chciał dłużej zawracać głowy chłopakowi.
-Dziękuję za gościnę, Aki – podniósł się.
-Już jedziesz? - musiał go jakoś zatrzymać. Naprawdę bał się zostać sam w domu. Nie po tym, co widział. – Może jeszcze obejrzymy tą komedię? Byłeś nią zainteresowany – również się podniósł. – No chyba, że musisz już jechać – popatrzył na niego błagalnie.
-Nie muszę, ale...
-To obejrzymy jeszcze coś? - zapytał z nadzieją.
-Chętnie – dobrze się czuł w tym domu i przy nastolatku, także z przyjemnością przyjął propozycję.
Kolejne półtorej godziny minęło im na komentowaniu filmu i śmianiu się z gagów. Doskonale się dogadywali mimo czterech lat różnicy. W międzyczasie Aki dostał od mamy telefon, że ona i tata muszą pojechać do babci, gdyż zachorowała i nie wrócą wcześniej niż jutro przed południem.
Po pojawieniu się ostatnich napisów Tomiji wyłączył telewizor. Naprawdę miło spędził tu czas.
-Mogę skorzystać z łazienki? - zapytał nastolatka.
-Oczywiście. Ostatnie drzwi na lewo w korytarzu – ziewnął, zasłaniając usta dłonią.

***
Skorzystał z toalety i umył ręce. Było już około dwudziestej drugiej.
-Pora wracać do domu.
Poprawił włosy i wrócił do salonu. Tam zastał zaskakujący widok. Aki ułożył się na kanapie z łokciem pod głową, a nogami opuszczonymi na podłogę. Spał. Nie wiedział, czy miał tak go zostawić. Sam wolałby zasnąć w łóżku niż tak powyginanym. Zdecydował się zabrać go do łóżka. Najpierw sprawdził, który pokój mógł należeć do chłopaka. Zgadł, że ten, który był oblepiony plakatami różnych zespołów. Zdjął koc z posłania i odsunął kołdrę. Wrócił po nastolatka, który nie zmienił swej pozycji. Wsunął jedną rękę pod jego ramiona, a drugą pod kolana i podniósł go. Chłopak był lekki, jak piórko. To była krótka chwila, kiedy Aki nieświadomie oplótł ramionami jego szyję, opierając przy tym swoją głowę tuż przy niej. Ciepły oddech połaskotał mu obojczyk. Zaniósł go do pokoju i ułożył na łóżku. Musiał się bardziej nad nim pochylić, gdy nastolatek w bezwarunkowym odruchu złapał jego rękę i przyciągnął do siebie. Siłą rzeczy Ikeda usiadł na łóżku i z trudem zaczął uwalniać rękę z mocnego uścisku.
-Taki kruchy, a ma siłę.
Aki coś zamruczał pod nosem i odwrócił się na drugi bok, owijając przy tym rękę zielonowłosego wokół swojej klatki piersiowej.
-Czyżby sądził, że to róg kołdry? W końcu mnie puścisz, co? Nie? Posiedzę tu sobie.
Po minucie w dość wykrzywionej pozycji położył się na skraju łóżka, był już zmęczony. Poczeka jeszcze chwilę, tylko minutkę odpocznie, a wtedy ten silny uścisk z pewnością zelży. Piwnooki ponownie się poruszył, tym razem przywarł plecami do jego klatki piersiowej. Tym samym nos Tomijiego zatonął w pachnących i miękkich włosach chłopaka. Serce mu przyspieszyło, ponieważ jakby ktoś ich teraz znalazł, od razu pomyślałby, że są kochankami. Pozycja, w której się znaleźli, aż za bardzo na to wskazywała. Trudno byłoby wytłumaczyć, że on nie jest gejem. Ponownie próbował wstać, niestety mięśnie odmówiły mu posłuszeństwa, a bardzo ciężkie powieki nie pozwoliły mu na dalsze myślenie. W dodatku zrobiło mu się zimno, a Aki był taki ciepły. Co mu szkodzi zostać tutaj? Prześpi się trochę, a jak się obudzi, to wtedy się uwolni. Tak, na pewno tak będzie. Z nadzieją na godzinny sen spokojnie zasnął.

***
Po orzeźwiającym prysznicu miał ochotę się przejść. Chłopcy siedzieli w domu i grali w karty. Tomijiego nie było, co go zdziwiło. Czyżby jeszcze nie wrócił? Sprawdził godzinę, było już grubo po dwudziestej drugiej. Zmartwił się trochę, bo przyjaciel nie znikał z domu, chyba, że trafiła mu się noc z jakąś dziewczyną. Tylko, że tym razem umówił się z kuzynem Nowego. Co obaj mogli robić o tej porze?
-Liderze, wychodzisz? – zapytał Seiji.
-Idę się przejść. A wy poszlibyście już spać. Pracujemy od rana i nie ma opieprzania się, jak dzisiaj.
Przeszedł przez salon i wyszedł na dość ciepłe powietrze. Księżyc świecił w pełni, jakaś ćma przeleciała obok twarzy. Ogród był oświetlony lampami solarnymi dającymi białe i niebieskie światło. Na korcie znalazł zagubioną piłeczkę, więc wrzucił ją do stojącego, obok słupka z siatką, kosza.
Miał głowę pełną myśli, do których wkradała się tylko jedna postać. Dziś był naprawdę zdenerwowany, kiedy ten facet dotykał chłopaka. Przecież tylko go uczył, ustawiał, a on miał ochotę go rozszarpać. Nie, nie był zazdrosny. On nie bywa zazdrosny. Nie o kogoś, z kim nie łączy go bliskość. Tylko, że od dwóch lat nie może mówić, że był z kimś blisko. Mógł mieć tyle okazji, aby zaciągnąć kogoś do łóżka, a wszystkie odrzucił. I po co? A tak, czyżby szukał tego jedynego? On? Byłoby to śmieszne. On i wielka miłość. Bardziej chodziło mu tylko o zachowanie tajemnicy. Teraz tylko może sobie pomarzyć o ciepłym ciele śpiącym obok niego.
Przeszedł w głąb ogrodu, a do jego uszu doleciała melodia grana na skrzypcach.* Dochodziła z wiśniowego zagajnika. Podbiegł tam i prawie zachłysnął się powietrzem. Haruki stał obok oświetlonej fontanny w samej koszulce na ramiączkach i luźnych, lnianych, białych spodniach. Światło migoczące w wodzie odbijało się refleksami na jego twarzy i skórze. Do tego płatki kwiatów spadające z drzew zatapiały się w czarnych włosach. Długie palce trzymające smyczek poruszały nim swobodnie, a zamknięte oczy i rozchylone usta dawały wrażenie, że chłopak przeżywa mistyczną rozkosz. Keizo miał wrażenie, że zielonooki kocha się z muzyką. Zupełnie nie był świadom jego obecności, wydobywając kolejne dźwięki z instrumentu z wielką łatwością, niemal czcią.
Zapragnął go dotknąć. Poczuć ciepło. Całować każdy kawałek jego skóry i nie wypuścić ze swych ramion. Jeżeli teraz podejdzie, zdradzi się. Jeżeli nic nie zrobi i po cichu odejdzie, coś straci. Co się z nim, do licha, działo? Najpierw gratuluje mu przy wszystkich, potem ta niby zazdrość, teraz bolesne pragnienie i coś, co go popychało, żeby podszedł jeszcze bliżej.
Haruki zakończył utwór, który miał go odgrodzić od pewnych rzeczy. Rzeczy, które narodziły się wczoraj w jego głowie. Stał jeszcze chwilę z zamkniętymi oczami, definitywnie zaczynając odczuwać obecność drugiej osoby. Powoli opuścił rękę ze skrzypcami i podniósł powieki. Jego oczy zobaczyły białowłosego chłopaka w rozchełstanej białej koszuli i czarnych spodniach. Młody mężczyzna stał kilka kroków od niego, patrząc tak, jakby widział go po raz pierwszy w życiu.
-C-co tu robisz? - wypowiedział słowa szeptem, ale bez problemu doleciały one do uszu lidera, który w dwóch krokach pokonał dzielący ich dystans.
Nie chciał mu odpowiadać, teraz kierowało nim tylko jedno pragnienie. Podszedł do zielonookiego. Objął go jedną ręką w pasie, drugą kładąc mu na karku. Nie minęła sekunda, a już jego usta dotknęły tych drugich.
Otworzył w szoku oczy. Keizo go całował. Odczucie wręcz porażające, kiedy sunął swoimi miękkimi, pełnymi ustami po jego, które nie odpowiadały na pocałunek. Tylko dlaczego go całuje? Położył wolną dłoń na jego ramieniu i odepchnął go lekko.
-Co ty robisz? - zapytał, kiedy Ueda oderwał się od jego warg.
-Całuję cię – przyciągnął go bliżej siebie. Ciało Hamady było napięte.
-Dlaczego? - jeszcze nigdy nie był tak blisko chłopaka.
-Bo mi się podobasz? Bo nagle tego zapragnąłem? - błądził oczami po jego twarzy.
-Jesteś gejem? - czuł jego rozłożone palce na plecach, a te z drugiej ręki posmyrały go po karku i jeszcze wilgotnych po kąpieli włosach. Najgorzej, że jego ciało zaczynało wariować. Było bardzo wrażliwe. Nawet, kiedy sam się dotykał, reagowało szybko, a co dopiero, kiedy czuło pragnienie od wczoraj, a obok był taki chłopak.
-A ty? - mógłby przysiąc, że nawet w tym słabym świetle widział rumieńce wpływające na policzki Harukiego. – Gdy cię pocałowałem, nie zarumieniłeś się. Czyżby takie kontakty nie zawstydzały cię? Byłeś już z kimś? – myślał.
-Już to wiesz. Puść mnie.
-Co zrobisz, jak ci powiem, że nie mam ochoty cię puścić? – szepnął mu na ucho, biorąc płatek między wargi, a dłoń wsuwając pod koszulkę. Chciał się trochę zabawić reakcjami chłopaka. Sprawdzić go po raz ostatni, a może i pójść o krok dalej. Tak dawno z nikim nie był. Odchylił mu głowę i polizał go po szyi.
Tego było już dla niego za wiele. Zdradzieckie ciało, wbrew umysłowi, zaczęło reagować. Wstyd był widoczny na jego policzkach. Ponownie próbował go odepchnąć.
-Nie wyrywaj mi się. – Teraz już stali bardzo blisko siebie, dotykając się przy tym każdym centymetrem ciała. – Widzę, że masz mały problem – sięgnął ręką między nich i dotknął jego krocza. – Nie taki mały.
-Puść mnie – głupie ciało chciało więcej. Zacisnął palce na jego koszuli, starając się nie poruszyć biodrami.
-W takim stanie? - Sam był prawie twardy. Owszem, mógł mu pozwolić odejść, ale czy chciał? Haruki był niezłym ciachem reagującym prawidłowo na dotyk innego mężczyzny. – Jesteś rozpalony. Możemy sobie nawzajem pomóc.
-K... - nie powiedział nic więcej, gdyż Keizo pokrył jego usta swoimi, tym razem rozsuwając je na siłę językiem. I podobało mu się to. Wszystko mu się podobało. Pocałunek, chłopak. Kurczowo miętosił koszulę na ramionach chłopaka. Zadrżał, kiedy jego koszulka został uniesiona w górę, a palce, które jeszcze chwilę temu gładziły poprzez spodnie jego członek, trąciły wrażliwe sutki. Jego umysł jeszcze walczył, że nie chce, nie tutaj, nie tak na szybko, ale ciało mówiło: tak, bierz mnie. W końcu po długiej walce z samym sobą posłuchał głosu wyrywającego się ciała, oddając pocałunek i pozwalając mu na więcej. Wyczuł uśmiech chłopaka na swoich wargach.
-Chcę słyszeć, jak jęczysz – wiedział już, czego chce. W wyobraźni już widział to ciało pod sobą.
-Kei... Ja nigdy... - trudno mu było myśleć, kiedy w międzyczasie błądzące po plecach, bokach, piersi i pośladkach dłonie skutecznie mu to uniemożliwiały.
Keizo przestał go całować i popatrzył mu w oczy, które starały się patrzeć gdzieś za jego ramieniem.
-Co ty nigdy? I patrz na mnie.
-Nigdy z nikim nie byłem – wydusił z siebie, zerkając na niego przelotnie.
Hamada był prawiczkiem? Taki chłopak zachował swoje ciało niewinnym? Co prawda, mógł po nieporadnych pocałunkach coś wyczuć, ale miał gdzieś zastanawianie się nad tym, dlaczego zielonooki nie umie się całować. W sumie nieśmiałość jest ważną przeszkodą w bliskich kontaktach, tylko, że teraz Haruki nie wyglądał na nieśmiałego, raczej na bardzo głodnego. Wstydliwe rumieńce nadal gościły mu na twarzy, ale oczy były pełne pożądania. Jego męskość boleśnie uwieziona w spodniach chciała się uwolnić i zagłębić w tym chłopaku, ale da Hamadzie szansę odejść, nie chciał wykorzystywać prawiczka.
-Możesz teraz odejść... – szeptał – ...lub zostać, a sprawię, że będziesz wił się i błagał o więcej. Chcę iść na całość. Jak zostaniesz, to nie płacz później, że zabrałem ci niewinność.
Co miał zrobić? Odejść czy zostać? Kogo miał posłuchać? Rozumu czy ciała? Obietnica rozkoszy przelewała czarę.
-Bądź delikatny – wymówiły jego usta, a ciało przywarło bardziej do chłopaka. Domyślił się, jaka rola mu przypadnie i nie miał nic przeciw.
-Wiesz, na czym polega męski seks?
-Wiem – pożądanie zwyciężało nieśmiałość, która oddalała się tak samo, jak wtedy, gdy grał lub śpiewał.
Keizo wyjął mu skrzypce nadal trzymane w dłoni ,i odsuwając się od chłopaka, położył je ostrożnie na ławce. Stamtąd też spojrzał na Harukiego, albo raczej na niecodzienne zjawisko. Przez chwilę rozważał zabranie go do swojej sypialni, ale bał się, że domownicy ich nakryją, kiedy będą się przekradać na górę lub Hamada się rozmyśli. Ponownie podszedł do chłopaka i zdjął mu przez głowę koszulkę. O tak, od początku chciał dotknąć tego ciała. Pieścić je długo i rozpalać w nim ogień. Od razu przyssał się do jego ramienia. Smakował skórę, jakby była najwyśmienitszym deserem. Czubkiem języka rysował ścieżkę do ucha i wracał, aby później pokierować się na szczękę i składać drobne pocałunki wzdłuż niej i w końcu zatopić się w słodkich ustach. Palcami głaskał go po brzuchu i zatrzymał się tuż nad krawędzią spodni.
-Daję ci jeszcze jedną szansę – odpiął guzik.
-Nie ucieknę – na to już było za późno. W końcu sam odważył się go dotknąć i zsunął mu z ramion koszulę, która zawisła na łokciach chłopaka. Pogłaskał go po ramionach, słysząc aprobujące westchnienie. Nareszcie dotyka męskiego ciała. Drugiego ciała. Nie siebie, jak to robił prawie każdej nocy pełnej marzeń. Skóra chłopaka była gładka, a twarde mięśnie pod nią poruszały się wolno, kiedy ręce rozsuwały mu zamek i zdejmowały z bioder spodnie wraz z bielizną. Dotarło do niego, że pierwszy raz ktoś go tam zobaczy, ale myśl o przyjemnym dotyku, o zaspokojeniu sprawiła, że pozwalał chłopakowi działać. Dotyk na nagiej skórze ud przyprawił go o gęsią skórkę, a kiedy jedna z rąk wsunęła się między jego nogi, nie opanował jęku i chwycił się mocno ramion lidera. Głupie, zdradzieckie ciało. Dlaczego było tak wrażliwe? Dlaczego musiał tak silnie reagować na wszystko i do tego pragnął tego chłopaka, jak nigdy niczego? Schował twarz w jego szyi i westchnął, poruszając jednocześnie biodrami, kiedy palce badały mu jądra. Oddech stał się szybki i płytki, a na skórze pojawiły się drobne kropelki potu.
-Cicha woda brzegi rwie – pomyślał Keizo, kiedy wyczuwał każdą, nawet słabo zauważalną reakcję zielonookiego. – Kto by powiedział, że będziesz taki spragniony – chwycił w dłoń jego męskość i przesunął nią po całej długości. Gorący oddech chłopaka palił mu skórę. Najchętniej już by go wziął. – Rozbierz mnie.
-Słucham?
-Nie będziemy się kochać, kiedy ja będę ubrany – zacisnął palce na czubku penisa i, biorąc jego rękę, nakierował ją na swoje spodnie.
Haruki rozkojarzony pieszczącą go dłonią, zebrał się w sobie i z bijącym sercem zaczął go rozbierać, ale cały czas patrzył mu w oczy. W te piękne, szare oczy, które go uspokajały.
Keizo mu pomógł i po chwili obaj stali obok siebie nadzy.
-Weź go do ręki – wyszeptał mu do ucha.
-Ale...
-Nie bój się, on nie gryzie – pragnął tego dotyku. Dotyku innej dłoni na członku, niż jego własna. Nie będzie zmuszał chłopaka do czegoś więcej, to mu na razie wystarczy. Na jego usta zaczeka. – Ssss – zasyczał z przyjemności, kiedy nieśmiały dotyk pojawił się tam, gdzie chciał.
Dotykanie tego twardego, gorącego członka, było wrażeniem ponad zmysłowym. Czuł pod palcami grubą żyłę na jego spodzie, to, jak pulsuje, jakby był żywą, odrębną istotą. Podobało mu się to, gdyż było to inne od dotykania własnego penisa. Naszło go pragnienie, by temu chłopakowi też było dobrze. Robił mu to samo, co i jemu sprawiało przyjemność.
-O tak – wymruczał i wpił się w usta zielonookiego. Mógłby już dojść i z trudem się powstrzymywał. Wiedział, że szybko mógłby drugi raz stwardnieć, ale po co czekać, jak już mógł go mieć? – Połóż się – całkiem zdjął swoją koszulę i rozłożył ją na trawie. – To nie wygodne łóżko, ale musi nam wystarczyć – objął go w pasie i pociągnął na trawę.
Nie przeszkadzały mu takie warunki. Wręcz uznał je za romantyczne. Lekkie, kolorowe światło i kwiat wiśni, który wszędzie układał z siebie dywan, czego chcieć więcej? Miał już wszystko, bo najważniejszy był ten rozpalony chłopak o szarych oczach. Położył się na plecach, a Keizo zawisł nad nim, całując go ponownie. Kolano wsunął mu między nogi, rozsuwając je trochę. Bał się tego, co ma być dalej, ale i wyczekiwał niecierpliwie dalszego kroku. Lider ponownie chwycił jego członek i tym razem już bez żadnej delikatności go pieścił. Przesunął kciukiem po żołędzi, co wywołało u niego pierwszy krzyk. Czuł, jak chłopak sam ociera się o jego udo, jak drży. Napotkał jego oczy, gdy spazmatycznie łapał powietrze, będąc blisko końca.
Patrzył, jak zielonooki dochodzi mu w dłoni, jak odrzuca głowę w tył, eksponując swoją szyję. Słyszał wyrwany z gardła krzyk rozkoszy, który rozszedł się po okolicy. Miał nadzieję, że nikomu nie przyszło do głowy, aby wybrać się na spacer. Pochylił się do jego ust i spijał pocałunki. Jego pragnienie wciąż rosło. Palcami będącymi w spermie chłopaka, sięgnął między jego pośladki.
-Spokojnie - powiedział, kiedy Haruki wyraźnie się spiął, czując, jak masuje mu wejście. Wsunął czubek palca z wielką ostrożnością. Miał tylko jednego kochanka, ale zawsze był dla niego delikatny i nie chciał zielonookiego odstraszyć od seksu zbyt bolesnym wzięciem.
Palec zagłębił się w nim, na co jego ciało zaprotestowało i się zacisnęło. Jak miało się zmieścić tam coś o wiele większego, jak to już sprawiało mu dyskomfort? Jednak po chwili zdarzyło się coś, co spowodowało kolejny już jęk tej nocy. Drugi palec dał mu więcej przyjemności. Chwycił chłopaka za szyję i sam przyciągnął go do pocałunku, a potem zaczął napierać na dłoń lidera, pragnąc więcej.
Keizo przygotowywał go powoli i patrzył na każdy wyraz twarzy chłopaka, który, nawet w słabym świetle, było dobrze widać. Wiedział, że Haruki już jest gotów. Miał tylko nadzieję, że nie będzie go bardzo bolało i samo nawilżenie jego nasieniem wystarczy.
-Gotowy? - cmoknął go w kąciku wargi.
-Tak. Chyba.
Wysunął z niego palce i pogłaskał go po pośladku. Ułożył się między jego rozsuniętymi udami i pomasował swój członek. Jego czubek był cały mokry od wydzieliny. Jedną nogę zarzucił sobie na ramię, a pod kolano drugiej wsunął łokieć. Naparł na jego dziurkę i zaczął powoli wsuwać się w niego. Gdy był w połowie, musiał się zatrzymać, gdyż doszedłby tylko od tego. Odetchnął kilka razy i już do końca się w nim zagłębił. Pogłaskał go uspokajająco po biodrze i udzie.
Bolało, ale nie tak bardzo, jak to sobie wyobrażał. Dało mu to do zrozumienia, że naprawdę był gotowy na tego penisa w sobie. Kiedy poczuł, że białowłosy wszedł w niego cały, zapragnął, aby chłopak był blisko niego. Chciał, by go przytulił, całował i nie oddalał się. Jego życzenie zostało spełnione, kiedy Keizo oplótł swe biodra jego nogami i pochylił się do pocałunku, opierając łokcie po bokach jego głowy. Położył ręce na jego plecach, gdy Ueda pchnął biodrami, wyrywając z niego westchnienie.
-Możesz mnie pocałować?
-Czy mogę? Nawet chcę – odpowiedział, zakręcając kółka biodrami. Szalał przez tą gorącą ciasnotę, która otaczała jego członek. Pocałował zielonookiego głęboko. Za którymś razem trafił w jego prostatę i usłyszał najpiękniejszy dla jego uszu krzyk. Teraz już się z nim nie bawił, tylko kochał z pasją. Chłopak wił się pod nim tak, jak sobie tego życzył i drapał go po plecach, sunąc paznokciami po jego kręgosłupie, co dawało kolejne iskry do wybuchu, do którego nie zamierzał szybko doprowadzić. Chociaż niewiele mu brakowało, gdy czuł ponownie twardą męskość chłopaka pomiędzy ich ściśniętymi brzuchami, ale chciał, by Haruki doszedł pierwszy.
Kurczowo zaciskał się wokół białowłosego. Nogi mu dygotały. Wiedział, że będzie chciał to powtórzyć wiele, wiele razy. Było mu tak dobrze. Najchętniej to by go z siebie nie wypuszczał. Do tego Keizo z początku ich znajomości był taki zimny, a teraz jest wręcz dla niego czuły. Nie spodziewał się po tym chłopaku czegoś takiego i to go bardzo mile zaskoczyło. Poddał się całkowicie otrzymywanym doznaniom. Zatapiał się w ekstazie i nie chciał tego kończyć.
-O tak, Kei..... mmmmm. Proszę szybciej... ach... jeszcze – nie miał już hamulców przed takimi okrzykami. Wiedział, że dostanie wszystko, o co poprosi. Już był blisko końca. Jedno pchnięcie i doszedł między ich brzuchami z imieniem lidera na ustach.
Tego było już za wiele. Wiedząc, co się dzieje, przestał się hamować i od razu zalał wnętrze chłopaka. Orgazm go prawie ogłuszył, był taki silny i długi, że ciało odczuwało go w najdrobniejszej komórce. Poruszał się w nim nadal, aż szczytowanie nie dobiegło końca, a Haruki nie zwolnił jego bioder z prawie kleszczowego uścisku ud. Spojrzał mu na twarz, która wyrażała zmęczenie, jak i zadowolenie. Oczy chłopaka błyszczały radośnie, a usta nadal łapały powietrze.
-Nie zrezygnuję z ciebie, jeżeli chodzi o łóżko – pomyślał Keizo. Jego miękki członek wysunął się z chłopaka, ale on nadal na nim leżał. – To będzie nasza tajemnica, Haruki – chciał się upewnić.
-Nie mam zamiaru ogłaszać światu, że jestem gejem. Nikt o tym nie wie.
-W porządku – pocałował go wzdłuż szczęki i złożył kilka pocałunków na twarzy. Położył się obok. I widząc, że chłopak nie wie, co robić objął go i przyciągnął do siebie.
Ueda zszedł z niego i położył się obok, a on odczuł pustkę. Do tego był cały mokry w środku, na udach... jego rozmyślanie przerwały ramiona chłopaka, które zagarnęły go do siebie.
-Trzeba będzie się ubrać i stąd znikać. Robi się chłodno – powiedział Keizo, wychylając się do swoich spodni po paczkę chusteczek. Wyjął kilka i sięgnął między pośladki chłopaka.
-No co ty... - złapał go za nadgarstek.
-Ciii. Nie wstydź się – wytarł go ostrożnie. Widział, jak policzki Hamady robią się ponownie czerwone.
-Ale, ja bym sam...
-Ciii. Chcę się zająć partnerem do końca. Przecież musimy się ubrać – jakoś nie uśmiechało mu się ubierać, kiedy byli ubrudzeni spermą. W łóżku by się tym nie przejmował. Zmiął chusteczki i położył je obok siebie. Później je weźmie.
Myślał, że się spali ze wstydu, kiedy Keizo go wycierał. Dlaczego on sam o tym nie pomyślał? Chociaż to byłoby na równi wstydliwe. Pozwolił mu wytrzeć też swój brzuch i patrzył, jak chłopak sam siebie czyści, po czym obaj wstali. Rzeczywiście, kiedy się kochali, nie czuli zimna, a teraz, po północy, gdy ciała ostygły, omiótł ich przejmujący chłód. Założył spodnie. Tyłek miał trochę obolały, ale przypominało mu to o cudownych chwilach. Popatrzył na lidera, który chował chusteczki do kieszeni. On się z nim kochał. To był jego pierwszy raz. Aż mu głupio było, że tak się oddał, ale Ueda ani razu nie dał mu odczuć, że zrobił źle. Ciekaw był tylko dalszych relacji między nimi. I czy chciałby czegoś więcej? Wolał o tym nie myśleć. O tym, czy wolno mu mieć nadzieję.
Keizo zwrócił uwagę na to, że chłopak mu się przygląda.
-Co?
-Nic – odwrócił się speszony, szukając koszulki.
-Haruki, co jest? - złapał go za ramię.
-Nic. Po prostu mi wstyd.
-Spokojnie. Dwóch chłopaków dało sobie przyjemność. Nie ma się czego wstydzić.
-Taa – jakoś smutno mu się zrobiło, gdy to usłyszał. W sumie to miał być tylko seks i nic więcej.
-Tylko się we mnie nie zakochaj – zaśmiał się Ueda. – Chodź. Mam nadzieję, że chłopaki poszli już spać. Jeszcze zanim pójdziemy, to chciałbym, żebyś przyszedł tutaj jutro o tej samej porze. Będę czekał.
-Przyjdę – odpowiedział bez zastanowienia.
Całą drogę do domu nie rozmawiali. Obaj nie sądzili, że nocny wypad do ogrodu tak się zakończy. W budynku było już ciemno, paliła się tylko mała lampa na schodach. Rozstali się w ciszy i każdy wszedł do swego pokoju.
Haruki oparł się o drzwi z głębokim westchnieniem. Nie chciał myśleć o jutrze, wracał natomiast do chwil sprzed kilku minut i naszły go wątpliwości. Oddał się mu, jak jakaś napalona dziwka. Miał wielką nadzieję, że Keizo tak o nim jutro nie pomyśli. Gdyby tak było, okazałby mu to, a był taki delikatny. Do tego chłopak może mieć każdego, a przyszedł do niego. Zachowa swój idealny pierwszy raz w pamięci. Zawsze myślał, że najpierw z kimś będzie chodził i będzie kochany, dopiero później oddając się ukochanemu, a tu taka niespodzianka. Do tego zgodził się ponownie z nim tam spotkać. Przeczesał dłonią włosy i poszedł do łazienki.
Natomiast Keizo, wykąpany, położył się do łóżka, gasząc światło. Nie planował nic z tego, co się wydarzyło, ale nie żałował i miał nadzieję, że Haruki nie będzie mu jakoś wypominał utraty dziewictwa.

***

Coś smyrało go po policzku. Podrapał się po nim. Jednak to coś nadal go łaskotało. Zaspany z trudem otworzył oczy. Zobaczył kotłowaninę zielonych włosów obok swojej twarzy. Podążył wzrokiem za kosmykami i zachłysnął się powietrzem, a resztki snu natychmiast minęły. Jego idol spał w najlepsze w jego łóżku. Ale jak to? Co on tu robił? Nie przypominał sobie, żeby oni coś wczoraj... oczywiście nie miałby nic przeciw, ale pamiętałby, gdyby coś między nimi zaszło. Tylko raz w życiu urwał mu się film, ale to było po imprezie u Ayu i wtedy za dużo wypił, a wczoraj nawet piwa nie tknął. Poza tym spał w ubraniu, więc oni nie... Zamarł, kiedy Tomi się poruszył i spod powiek ukazały się niebieskie tęczówki z bursztynowymi refleksami. Oczy patrzyły wprost na niego trochę nieprzytomnie, dopiero po chwili gwałtownie się rozszerzyły.
-Cześć – przywitał się Aki.
Tomiji patrzył na niego, szybko przypominając sobie wydarzenia, które sprawiły, że obudził się z Akim u boku.
-Cześć.
-Co ty tu robisz? – zapytał. Niemniej, bardzo go to cieszyło.
-Zasnąłeś na kanapie, a ja przeniosłem cię tutaj. Złapałeś moją rękę w stalowym uścisku i byłem zmuszony zostać, nie mogąc się wyswobodzić. Chciałem z godzinkę odpocząć, ale widać spałem do rana – mówił szybko, jakby się tłumaczył.
-Mnie to nie przeszkadza – wyrwało mu się.
Tomiji popatrzył na niego, marszcząc brwi, ale nic nie powiedział. Usiadł na skraju łóżka i ziewnął.
-Która godzina?
-Poczekaj – Aki wychylił się, niechcący trącając łokciem bok wokalisty i sięgnął po telefon. – Szósta.
-Cholera. Musze wracać, za godzinę mam wziąć leki – czuł się niezręcznie na myśl, że spał z tym chłopakiem. Nie do końca spał, zwyczajnie zasnął obok niego, ale... no... tak czy owak, spał. Inaczej tego nazwać nie może. W czasie, kiedy z Keizo podróżowali, nieraz zdarzyło mu się zasypiać z przyjacielem w jednym łóżku, kiedy w motelach nie było pokoi, ale nawet wiedząc, że tamten jest gejem, to i tak czuł się swobodniej niż teraz. Właściwie teraz, to miał ochotę uciec.
-Zjesz coś? - Aki wygramolił się z pościeli i przeciągnął wszystkie mięśnie na środku pokoju.
-Nie, ale dzięki – sam też wstał, oglądając swoje wymięte ubranie. – Wolałbym, aby nikt mnie tu nie zastał, a po za tym leki – wyjął z kieszeni swoją komórkę i włączył. Od razu przyszło mu kilka smsów. Sprawdził od kogo, nadawcą był Keizo. Zaraz mu odpisał, że wraca do domu. – To ja... już pójdę.
-Ok – zrobiło mu się przykro. Miał nadzieję, że zje z nim śniadanie, ale cóż, leki są ważniejsze.
Minutę później stali pod drzwiami wyjściowymi, gdzie Tomi ubrał buty. Popatrzył na nastolatka, który z ponurą miną stał obok.
-Dlaczego jesteś smutny?
-Co? Eee, nie. Tylko sądziłem, że zjesz ze mną, jak już tu jesteś.
-Nie mogę. Muszę lecieć – musiał czy naprawdę uciekał? Dlaczego? Zmierzwił mu dłonią włosy. - Fajnie wczoraj było – nie chciał, by Aki był smutny.
Piwnooki od razu się rozpromienił.
-No.
-Wpadnij do nas – wyszedł przed dom i wciągnął poranne powietrze do płuc.
-Wpadnę. Jedź ostrożnie – powiedział, jak żona wysyłająca męża do pracy.
-Zawiadom mnie, kiedy będzie kolejny mecz. Jak będę miał czas, to chętnie przyjdę.
-Na pewno zadzwonię.
Tomiji poszedł do swego auta i wsiadł, a piwnooki długo jeszcze stał przed domem i patrzył w miejsce, gdzie zniknął samochód. Ha. Obudził się przy nim, przy swoim idolu i spał z nim nawet o tym nie wiedząc i nic się nie wydarzyło, ale to też coś znaczy. Skrzywił się, bo raczej na taką następną okazję nie liczył.

***
Obawiał się, jak to będzie rankiem po takiej nocy zobaczyć kogoś, z kim się kochał. Jak miał się zachować? No, oczywiste, że nie rzuci się na białowłosego, całując go mocno i nie powie: „Cześć, kochanie, wczoraj było cudownie”. Spaliłby się ze wstydu już przy drugim słowie, poza tym Kei nie był jego „kochaniem”. Nic, będzie się zachowywał naturalnie. Przecież mają udawać przed innymi, że ich nocna przygoda nie miała miejsca. Nacisnął klamkę od kuchennych drzwi i wszedł do pomieszczenia, które było puste. Wtedy sobie przypomniał. Miał wstać o piątej na poranną próbę. Wszyscy pewnie teraz byli na dole, a Keizo się wściekał, że go nie ma. Zresztą, mógł go ktoś obudzić. Był głodny, ale później coś przegryzie.
Zbiegł na dół uważając, aby nie przewrócić się na schodach.
-Przepraszam za spóźnienie – powiedział, kiedy wszedł do ich studia. – Nie słyszałem budzika.
Keizo, który siedział z Seijim przy komputerze, zerknął na niego.
-Smacznie się spało? - nie omieszkał zapytać.
I ponownie nie wiedział, co miał mu odpowiedzieć, a wystarczyło tylko przytaknąć. Odwrócił głowę i wziął ze stolika teksty piosenek, które mieli poćwiczyć przed nagraniem. Zajmie się czymś i chłopak da mu spokój, a jego serce nie będzie bić szaleńczo na jego widok.
-Bo ja spałem wyśmienicie – mały chochlik mieszkający w nim postanowił się trochę zabawić. Chłopcy i tak nie domyślą się, o co chodzi. – To była gorąca noc.
-Co ty chrzanisz? - wtrącił się Seiki, który siedział rozwalony na czerwonej kanapie i kończył swoje herbatniki. – Gdzieś o drugiej musiałem zamknąć okno, bo było chłodno.
Białowłosy miał ochotę zrobić mu coś naprawdę złego. Najchętniej, to zszyłby mu te usteczka, które zawsze odzywają się nie w porę.
-Tylko wyrzuć folię do kosza – warknął, widząc, że chłopak chce opakowanie po ciastkach zostawić na sofie. Rzucił okiem na delikatnie zarumienionego Hamadę. – Jeszcze nie raz doprowadzę cię do rumieńców – zaraz jednak powrócił do ekranu komputera. – Nie podoba mi się ten moment – pokazał kilka nut widocznych na ekranie. – Trzeba by to zmienić.
-Jeżeli to zmienisz, będziesz potrzebował... - Seiji, który często pomagał w tworzeniu muzyki, rozgadał się, czego Haruki już nie słuchał wdzięczny za to, że nikt nie zwraca na niego uwagi.
-Tomiji nie wrócił na noc – odezwał się brzdąkający na gitarze Isao.
-Może podłapał jakąś laskę – Seiki usiadł za perkusją.
-Ostatnio coś zwolnił z podrywem, także nie wydaje mi się.
-Widzisz, Haruś, nasz Tomi to Don Juan – wyjaśniał starszy z bliźniaków. – Zmienia panienki, jak rękawiczki. Kilka randek i koniec. Wiem, nie widać tego po nim. Z żadną się jeszcze nie związał. Chociaż faktycznie od miesiąca się z nikim nie spotykał – zamyślił się.
-Koniec gadania. Do roboty, plotkary – Keizo podniósł się z krzesła. – Jesteśmy spóźnieni.
-Obwiniaj o to siebie. Kto kazał nam nie budzić Harukiego? - wystrzelił starszy z bliźniaków, uderzając przy tym w jeden z talerzy.
Zaskoczony Haruki popatrzył na lidera. On nie kazał go budzić?
-Seiki, ty sobie u mnie grabisz – syknął Keizo. – Kazałem go nie budzić, bo musiałem co nie co zmienić w utworze. Lepiej, żeby się wyspał, a nie zasnął w czasie nagrania.
-Taa, a mnie zdarłeś z łóżka na przymus – teraz walnął w bębny. – Zaczynamy?
-Zaczynajcie sami. Ja muszę pogadać z Tomim. Powinien już wrócić.
-I wypytaj go, z kim spędził noc – krzyknął Seiki.
-Zamknij się w końcu – jego brat nie wytrzymał.
-A ty co zrobiłeś się ostatnio taki nerwowy?
-Nie twoja sprawa, braciszku.

***

Ikeda popił tabletki wodą. Powinien je wozić ze sobą, bo teraz zażył je o pół godziny za późno, a wszystko przez poranne korki, które zrobili ludzie spieszący się do pracy. Usiadł ciężko w fotelu, układając głowę na wysokim oparciu. Starał się o niczym nie myśleć, chociaż to nie było łatwe z powodu pojawiającej mu się przed oczami pewnej smutnej buźki. Nie pojmował, dlaczego nastolatek miał taką minę. Co za różnica, czy zjadłby z nim śniadanie czy nie?
-Tomi, mogę wejść? – dotarł do niego głos zza drzwi.
-Jasne.
Keizo wsunął się do środka i podniósł brew na widok przyjaciela, który w pomiętym ubraniu siedział w swoim ulubionym meblu.
-Gdzieś ty był w nocy?
-Nie pytaj, bo zaraz zaczniesz te swoje insynuacje – ostrzegawczo podniósł wskazujący palec do góry.
-Poszedłeś na mecz z Akim i wróciłeś, jak mi się wydaje, chwilę temu. Miałeś udaną nockę? - wyszczerzył się.
-Twoje sugestie nie robią na mnie wrażenia.
-Ale byłeś z nim? – usiadł tuż przed nim na stoliku.
-Kei, on nawet nie jest gejem, ja zresztą też, a w twojej głowie coś się roi mimo, że widziałeś go góra dwa razy w życiu – zdenerwował się. – Zwyczajnie oglądaliśmy filmy, potem on zasnął, więc przeniosłem go do łóżka...
-...I?
-I... nie ma żadnego „i”. Po prostu chwycił moją rękę i nie puścił, nawet jak się wyrywałem. Więc siłą rzeczy położyłem się obok, czekając, aż zwolni uścisk i zasnąłem – po raz kolejny miał wrażenie, że się tłumaczy.
-On miał taki silny uścisk, czy ty nieświadomie nie chciałeś zabrać ręki? - pochylił się do niego.
-Kei, idź już, dobrze? - zdenerwował się.
-Idę, idę – wstał. – Tylko spaliście? - uchylił się zaraz przed lecącą poduszką. – Tylko żartuję z tym, że ty i Kaima moglibyście coś tego, a ty się wkurzasz. Chociaż nie miałbym nic przeciw – dodał, stojąc już przy wyjściu.
-Twoje żarty zachowaj dla siebie.
-No co? Może coś ci się odmieniło – powiedział i zniknął za drzwiami.
-Stanie się to wtedy, jak tobie też się odmieni! - krzyknął za nim. On i chłopak? Nigdy w życiu.
Dostał wiadomość sms i sięgnął po telefon. Uśmiechnął się, kiedy przeczytał, od kogo ona jest.
Kolejny mecz we środę. Wpadniesz?
-Wpadnę, wpadnę – zamiast pisać, oddzwonił. Może chłopak był młodziutki, ale fajny był z niego kumpel. I tak jakoś wyjątkowo miło spędzało się z nim czas.

***

Tegoż samego dnia, nocą w zagajniku dwa splecione ze sobą ciała przeżywały nieziemską rozkosz, a krzyżujące się spojrzenia szare z zielonym obiecywały jeszcze wiele takich nocy, które upływały szybko, a koncert zbliżał się wielkimi krokami.

*- Vivaldi - Zima (skrzypce)