Rozdział 33 – Poznaj mnie na nowo
- Cześć Martyna - przywitał się Krzysiek, wchodząc do mieszkanka w jednym z niskich bloków, położonego ładnie w otoczeniu drzew. Przynajmniej nie pachniało kapustą na klatce schodowej, jak choćby u niego.
- No czeeeeść - przeciągnęła dziewczyna, zamykając za nim drzwi. Na nogach miała dziesięciocentymetrowe szpilki na platformie. Widać było, że gdzieś się szykuje. - Nie zdejmuj butów, i tak jutro dzień sprzątania, się nie przejmuj.
- Ok, spoko, jak uważasz. Myślałem, że coś gotujesz, ale widzę, że to chyba był tylko pretekst, żeby mnie tu zwabić, co? - zaśmiał się, idąc za nią posłusznie wgłąb mieszkania. - Rodziców waszych nie ma?
- Nie no, żarcie już jest, nie buduj sobie spiskowych teorii. Starych nie ma, poszli na imieniny do szefa matki, wiesz, regularne chlanie do późnej nocy, także chata wolna - puściła do niego oczko, powiewając asymetrycznym dołem wściekle różowej sukienki. Była wysoka, a buty sprawiały, że wydawała się wręcz tykowata.
- I z tej okazji łazisz po chacie w butach, ubrana jak do klubu? - zakpił z niej lekko, wchodząc za nią do kuchni i czując napływającą falę mięsnego zapachu. Zemdliło go nieco. - Martyna, ja nic nie mówiłem, ale nie jem mięsa od jakiegoś czasu, więc daj mi z samą surówką, dobra?
- Pojebało cię, Krzy? Czemu mięcha nie chcesz? - spojrzała na niego zaskoczona, zatrzymując się w pół kroku. - Mam randkę, wiesz, niedługo po mnie przyjdzie, jakieś trzy kwadranse jeszcze - popatrzyła na zegar na ścianie kuchni.
- Dawno chciałem już rzucić mięso, nawet nie jakoś ideologicznie, po prostu jakiś wstręt czuję. Teraz jak matka nie patrzy mi na talerz to jest prościej, nikt nie marudzi, ojciec nie pieprzy mi od rzeczy.
- No jasne, spoko, mam nadzieję, że się nie porzygasz jak ja będę jadła - zaśmiała się radośnie, wyjmując z szafki błękitne, malowane w kwiatowe wzory talerze.
- Jak będziesz jadła jak prosiak to kto wie - zaśmiał się, biorąc od niej zastawę i rozkładając na stole. - A młody gdzie się podział, nogi depiluje czy oko maluje, że tak cicho siedzi?
- Pali na balkonie, debil, przed jedzeniem, żeby sobie smak popsuć - pokręciła głową, wyciągając z szuflady widelce. Było o wiele ładniej niż w rodzinnym domu Krzyśka. Widać było od razu, że rodzice Martyny i Filipa więcej zarabiają. I mają lepszy gust, pomyślał już po raz n-ty, odruchowo porównując mieszkanie do swojego starego.
- No spoko. To może ja nałożę, a ty leć po niego, co?
- Boisz się, że cię zje? - popatrzyła na niego z kpiną w oczach. - Nie wiem, który z was jest głupszy, Krzy, ale to się robi normalnie epickie.
- O co ci teraz niby chodzi? - spytał, siadając na wysokim, białym taborecie przy kuchennym blacie.
- Wiesz o co, przecież ci powiedział. Wszyscy od dawna wiedzieliśmy, tylko ty jeden ślepy, że o ja pierdolę, Artur tamto, Artur sramto.
- Serio będziesz mi teraz robić pranie mózgu, bo to twój brat?! Jakbym wiedział, to bym nawet nie przychodził. Martyna, kurwa mać, zajmij się sobą, co? - syknął cicho, licząc, że Filip nie słyszy ich rozmowy. Mimo że od feralnej imprezy minęły prawie dwa tygodnie, nadal nie czuł się na siłach by stanąć do konfrontacji. Wolał udawać, że nic się wielkiego nie stało.
- Właśnie, to jest mój brat, więc to też moja sprawa. Zamknij już jadaczkę, kurwa, bo mi się słabo robi jak cię słucham. Masz, nakładaj - wcisnęła mu łyżkę do ręki, rzucając jeszcze urażone spojrzenie i wychodząc zawołać Filipa. Aż dziw, że jeszcze się nie zjawił.
Dym wolno ulatywał z ust Filipa, gdy ten zagłębiał się myślami gdzieś poza świat realny. Na tarasie było stosunkowo ciepło i w miarę spokojnie, chociaż co parę minut z sąsiedniego mieszkania ktoś puszczał na cały regulator muzykę, przy okazji dając popis swoich słabych umiejętności wokalnych. Z zewnątrz także docierały strzępy rozmów przechodzących ludzi, czy odgłosy kroków. Filip jednak skupiony był na swoich rozmyśleniach i na tym, że przyszedł Krzysiek. Słyszał dzwonek do drzwi, potem jak siostra wpuściła go do środka i przeważnie jej przekleństwa, które roznosiły się po całym domu dość wyraźnie. Przez dwa tygodnie prawie nie gadał z przyjacielem, co było mało spotykane między nimi, nie licząc oczywiście okresu, kiedy Krzysiek wyjechał na całe pół roku. Teraz jednak było to zupełnie coś innego, a to co Filip czuł, porównywał do wielkiego rozczarowania i niekończącej się choroby. Każdego dnia zastanawiał się, czy się odezwać i parokrotnie zaczynał wiadomość, ale każda w jego mniemaniu brzmiała banalnie i miała w sobie ukryty jakiś podtekst. Doszedł do wniosku, że jednak poczeka na jakiś odzew przyjaciela, chociaż dzisiaj to Martyna stwierdziła, że koniec żałoby i trzeba księżniczkę za włosy przyciągnąć. Filip miał mały cień nadziei, że przyjaciel nieco ochłonie i inaczej spojrzy na to, co się stało. Po tym co jednak usłyszał, zrozumiał, że jest tak samo jak było, czyli gorzej. W sumie nie wiedział, czy chce go widzieć, mimo że wewnątrz tęsknił za nim, zwłaszcza za pocałunkiem, ale również za nim samym, jako za przyjacielem.
Słysząc stukot obcasów Martyny wyprostował plecy i zaczesał grzywkę za ucho, żeby nie było, że się znowu nad sobą użala, jak słyszał przez ostatnie dwa tygodnie.
- Co ty tu kurwa jeszcze robisz, co? Wypierdalaj do niego, ale już - syknęła, dając upust swoim emocjom. Denerwowało ją strasznie, że brat był taki nieporadny. Jeszcze żeby nigdy nikogo nie miał, ale jakieś tam doświadczenie posiadał, powinien więc umieć sobie poradzić. Jednak kiedy do gry wchodził Krzysiek, Filip zawodził na całej linii. Złapała go za t-shirt, ciągnąc do góry dosyć agresywnie. Nie miała już nerwów by oglądać jego smutną twarz. - Masz go przelizać na dzień dobry, a jak pójdę lecisz w konkrety. I nawet nie próbuj mi się wymigać.
Brat spojrzał na nią w osłupieniu, nie mogąc uwierzyć w to co usłyszał. Czy ona sobie kpi?
- Pogięło cię? - sapnął wściekle, wyrywając z jej szpon swojego t-shirta. W takiej pozycji czuł się mocno zagrożony. - Sam to rozegram, nie musisz mi mówić co mam robić. - Rzucił jej poważne spojrzenie, mimo że to co planował raczej odnosiło się to jako takiej rozmowy, próby wybadania jak Krzysiek się czuje i tyle.
- Sam to rozegrasz, no dobre sobie. Jasne, czekaj aż znowu zacznie szukać szczęścia w klubach, a potem płacz mi w cycki, niedojdo. Myślisz, że on będzie, kurwa, celibat trzymać, aż się jaśnie książę Filip zdecyduje dać mu dupy? Nie zdziwię się, jak już sobie kogoś znalazł, bo się nie umiałeś wziąć do rzeczy ostatnio. Ja mam ci tłumaczyć chłopskie myślenie, no dobre sobie - żachnęła się, górując nad nim jak chude, kolorowe ptaszysko.
- Odwal się co? - warknął Filip mając już dość tego, że wszyscy go krytykują, a zwłaszcza to co robi. Odechciało mu się słuchania cennych rad Martyny oraz samego Krzyśka, który uważał jego wyznanie za kolejny tak ciężki problem. Zacisnął ręce w pięści i zamiast do kuchni udał się do łazienki, chcąc nieco ochłodnąć, nie mając zamiaru tak pokazać się przyjacielowi.
- Filip, kurwa! - wrzasnęła za nim, biegnąc nad wyraz zgrabnie na swoich ogromnych platformach. Drzwi od łazienki oczywiście zastała zamknięte. Niezrażona wyciągnęła telefon, by napisać do brata smsa. Nie było takiej możliwości, żeby nie powiedziała komuś czegoś, co już jej wpadło do głowy.
" Jak nie będzie miał z tobą regularnego rżnięcia, to sobie kogoś znajdzie, więc albo działasz, albo spierdalaj do zakonu dziewczynko".
Filip zacisnął zęby odczytując wiadomość, czując się źle i mając ochotę zwymiotować. Cała ta sytuacja strasznie go stresowała, a przez Martynę wcale nie było lepiej. Wiedział, że przemawiała przez nią chęć pomocy, ale nosem mu wychodziły jej porady życiowe, kiedy sama nie miała doświadczenia w takim długim kochaniu się w kimś bez wzajemności. Nie wiedział, czy chce od razu przespać się z Krzyśkiem, to znaczy oczywiście, że chciał, ale nie chciał być przez niego źle zrozumiany, jakby tylko o to mu chodziło. Widział, jaki był do tego zdystansowany i Filip nie miał pojęcia, czy atak na przyjaciela to dobry pomysł. Chociaż Martyna miała rację, że jak nie uczuciem, to chociaż ciałem mógł go zatrzymać, ale czy właśnie tego chciał?
- Ja pierdole, kurwa no... - sapnął, klękając na jasnych kafelkach. Najlepiej by nie wychodził, chcąc w spokoju cierpieć i czekać na gwiazdkę z nieba. Najgorsze było to, że wobec swoich kochanków i kolegów do łóżka potrafił bez przeszkód działać, podrywać i robić z nimi wszystko, co mogło nie śnić się Martynie czy Krzyśkowi. Przy przyjacielu jednak zapominał wszelkich kroków godowych, czekając na pozwolenie od niego, że może coś zrobić. Chociaż w sumie kiedy go pocałował, nie kazał mu spierdalać i nigdy nie wracać.
Westchnął i podniósł się, wolno podchodząc do umywali i odkręcając zimną wodę. Pójdzie i jakoś to będzie, chociaż czuł się, jakby palił trawę przez trzy dni i mózg mu wyżarło. Wsunął się do kuchni i przywołał lekki uśmiech, widząc Krzyśka. Serce biło mu z nerwów i niepewności czy może on i Martyna nie zdążyli się pozabijać, kiedy on moczył łeb w zimnej wodzie. Klepnął przyjaciela w plecy, chociaż najchętniej by go objął i ucałował w kark. Dopiero teraz, widząc go po dwóch tygodniach rozłąki, poczuł jak bardzo mu go brakowało.
- Hej – rzucił, próbując nie patrzeć na Martynę, a zwłaszcza to, co mówiło jej spojrzenie.
- No siema, co tak długo? Już myślałem, że tapetę na twarz kładziesz - zażartował, nabijając sałatkę na widelec i jedząc powolutku, absolutnie niespiesznie. Wcale nie czuł głodu. Nigdy nie był jakimś obżartuchem, a ostatnimi czasy sam miał wrażenie, że jedzenie nie jest mu w ogóle potrzebne. Martyna strzeliła na brata oczyma, dając znać całą sobą co powinien zrobić. Była wielką plamą jaskrawego koloru w ich białej kuchni.
- Ha, rozgryzłeś mnie, musiałem nos upudrować! - prychnął Filip czując się jakoś skrępowanym, że musi ukrywać co go męczy. Widząc gotowe wrapsy, które razem z siostrą zrobili, wziął sobie jednego, jeszcze ciepłego. W sumie nie miał apetytu, aby wciskać coś w siebie, co robił przez ostatnie tygodnie, ale nie chciał pokazywać Krzyśkowi, że się zaniedbuje.
- No widzę właśnie, jedno i drugie, rasowe pudernice - zaśmiał się, by zaraz oberwać w głowę ścierką od naczyń, którą dzierżyła Martyna. - Jezu, za co niby? - oburzył się Krzysiek, skubiąc jednak niezrażony swoją tortillę. Bardzo wolno mu to szło.
- Ja ci, kurwa, dam pudernicę, cioto jedna! - wydarła się dziewczyna, wymachując ścierą na prawo i lewo. Talerz miała już wyczyszczony do cna.
- No żarcik przecież, co się wściekasz głupia krowo - zaśmiał się głośno, czując że za chwilę będzie musiał chyba przed nią uciekać. Dziewczyna zrobiła się aż czerwona na twarzy, słysząc jak ją określono. Nie miało to znaczenia, że Krzysiek żartował, o czym doskonale wiedziała. Za punkt honoru obrała sobie odgryzanie się w takich sytuacjach.
- Martynę wyrwał jakiś starszy jegomość – powiedział Filip z pełną buzią, przełykając podsmażanego kurczaka. Wolał, aby temat jego uczuć nie wypłynął przy Martynie, kiedy już siedzieli we trójkę. Bałby się czyby Krzysiek wytrzymał chociaż dwa pierwsze zdania z jej ust.
- Nie jest wcale stary! Zresztą, co ty wiesz o facetach Filip - wytknęła mu zjadliwie, poprawiając długie, wiśniowe włosy tak, by opadały jej luźno na nagie ramiona. Niezmiernie chude, swoją drogą. - Cała twoja wiedza to jedne wielkie Demotywatory - dogryzła mu, popijając wodę z wysokiej szklanki. Krzysiek taktownie milczał, nie chcąc wdawać się w zbyt niebezpieczne tematy.
- Odezwała się fanka życiowych tekstów z Kwejka! - Widelec jej brata skierował się w jej pierś.
- Przynajmniej nie są na poziomie gimnazjum, jak te twoje mądrości. Miłość jest jak narkotyk... - wyrecytowała przegiętym głosikiem, prezentując miękki nadgarstek i nabijając się z brata na całego. - A ty Krzy co, gębę zapchał jak chomik i nic nie mówi, aż się zaczynam martwić, że się może nudzisz ze mną. Bo z tym tutaj - wskazała na brata, - to można zdechnąć z nudów. Jak na mszy, kurwa, kazania i pieśni z prośbą o zbawienie.
- No po religii to akurat mogłabyś nie jechać, dosyć to dla mnie ważne jak pamiętasz pewnie.
- No jasne, sztywniaku, kto by nie pamiętał Krzysia pielgrzyma. Wyruchałeś chociaż coś na tej pielgrzymce? - spytała, cała zainteresowana, mając na uwadze jak to zwykle na pielgrzymkach bywa. Na prezerwatywach można podobno zarobić krocie.
- Co cię tak mój fiut raptem obchodzi? Nie dla psa kiełbasa - zaśmiał się, prychając cicho. Wlepił spojrzenie w swoją sałatkę, uśmiechając się pod nosem.
Filip mimowolnie prychnął śmiechem, czasami nie mogąc wytrzymać tekstów siostry. Poważnego powalały na łopatki.
- Boże już temu...Robertowi współczuję – wykrztusił, uspokajając się i patrząc na Martynę. - Chyba, że jest niemową?
- Lepiej być niemową, niż taką niedojdą jak ty - wytknęła mu, grożąc palcem. Długie, ostre paznokcie miała pomalowane na czarno. Cała wyglądała jak nastoletnia gwiazda rocka na gali.
- Nie wiem Fifi jak ty z nią wyrabiasz, no chyba że gotuje w tygodniu i skarpety ceruje, to bym zrozumiał - uśmiechnął się do niego, na chwilę zapominając o wszystkim, co się ostatnio wydarzyło. Martyna potrafiła rozluźnić atmosferę mimo wszystko. Przez moment było jak dawniej.
- Gramy razem w diablosa – wytłumaczył mu przyjaciel, co uważał, że mówi samo za siebie. Rodzeństwo z umiłowaniem razem spędzało czas przed komputerem, nawzajem się dopingując, okrzykami: No zajeb go! Spierdalaj! Życie! Życie! I mimo że na co dzień wyglądali jakby zaraz mieli sięgnąć po noże, to poza tymi drobnymi kłótniami, dogadywali się bardzo dobrze. Martyna potrafiła być spokojna i nie przeklinać co drugie słowo, a nawet pozwalała Filipowi spać w swoim łóżku, kiedy tego łapała chandra lub dołek. Przez to, że rodzice pracowali dość wytrwale przez okres ich dorastania, trzymali się zawsze razem, a raczej Filip łaził wszędzie tam gdzie Martyna. Do dziś wiele rzeczy nie pozostawało zmienionych.
- Ach, no tak, chyba tylko ja zatrzymałem się na epoce Tetrisa - westchnął Krzysiek z udawanym żalem, męcząc jedzenie maleńkimi gryzami. Popijał za to obficie wody. Niespodziewanie rozległ się dzwonek do drzwi. Martyna poderwała się jak oparzona, łapiąc dłońmi za swoje włosy i robiąc wielkie, przerażone oczy.
- Jak wyglądam? No, szybko, gadać! - szepnęła przenikliwie, co najmniej jakby mężczyzna za drzwiami mógł ją słyszeć. Poprawiła nerwowo sukienkę, podciągając ramiączka.
- Jak młoda bogini, możesz już iść wyciągnąć trochę kasy od starych dziadów - zażartował Krzyś, patrząc z uśmiechem na jej miotanie się.
- Ale ty jesteś pustak Krzy, no masakra. Moje perfumy! - krzyknęła, łapiąc fioletowe jabłuszko od Lolity Lempickiej stojące koło mikrofalówki i psikając się po szyi. Słodki zapach rozniósł się momentalnie. Dzwonek rozległ się ponownie i Martyna drobnym truchtem wystartowała do drzwi. - Paa chłopcy, bawcie się dobrze! - rzuciła jeszcze na odchodne. Już po chwili słychać było jej przymilne gruchanie z głębi korytarza, a później już tylko dźwięk zatrzaskiwanego zamka. W mieszkaniu zaległa cisza.
- Pewnie wróci jutro wieczorem. - Filip spojrzał na Krzyśka sugestywnie, uśmiechając się kącikiem ust. - I zasypie mnie powieściami i swoimi różowymi marzeniami.
- Wiele się nie zmieniła od liceum, taki sam niebieski ptak z niej jak był, tak jest. Fajnie, że macie dobry kontakt - westchnął Krzysiek, odsuwając w końcu od siebie talerz. Oczywiście nie dojadł do końca. Męczył się już z tym strasznie.
- No ciężko, aby po tylu latach się nie dogadywać. - Filip nadal coś tam podjadał, bardziej wyjadając pomidory umoczone w sosie. Spojrzał na Krzyśka, jednego z nich pakując sobie do ust. - A u ciebie jak? Pewnie zapierdalasz w pracy, a wieczorem zdychasz?
- Nie jest tak źle, o szesnastej jestem już w domu. Studia skończę zaocznie, to tylko rok zresztą, jakoś się to popchnie do przodu. Nie myślę wiele o tym, staram się żyć z dnia na dzień, wiesz, nie mam pojęcia co przyniesie jutro.
- Dasz radę, jak zawsze!
- Ta, dzięki, może będzie mi starczać kasy na coś więcej niż ryż z kostką rosołową - zakpił smutno, wstając i zbierając swój talerz oraz talerz Martyny. Podszedł do zlewu, zaczynając szorować sztućce, których używali.
Filip patrzył na niego, czując jak tężeje, walcząc ze sobą, czy podejść i objąć go. Zrobić to, czy nie? Myślał uciążliwie, bijąc się z własnymi myślami. Uniósł się ostrożnie, nadal nie będąc do końca zdecydowanym, dając sobie czas na krok w tył. Sylwetka przyjaciela kusiła go jednak dość silnie, zwłaszcza pragnienie ponownego poczucia jego zapachu i ciepła. Przysunął się i objął go w pasie.
- Starzy milczą jak zaklęci? - spytał jak gdyby nigdy nic, mając nadzieję, że nie dostanie po głowie.
Krzysiek spiął się cały, zaciskając wargi by czegoś niestosownego nie powiedzieć. Westchnął ciężko przez nos, nie przerywając zmywania.
- Milczą. Może to i lepiej - odparł sucho, mając wrażenie, że nie może normalnie myśleć przez niego. O ile bardziej wolałby spędzać miło czas z kimś, kogo nie zna, wobec kogo nie ma żadnych uczuć oprócz pożądania, a nie w ten sposób, zmęczony psychicznie. Filip oparł czoło o jego ramię, ciesząc się tą bliskością, chociaż miał ochotę wręcz wtulić się w niego.
- Znając twoją mamuśkę, myślę, że po jakimś czasie serce jej zmięknie – wyraził swoje zdanie. - A ten...wiesz, nie udawaj wielkiego pana co zawsze sobie poradzi, i jak coś z finansami krucho to mów.
- Chyba jaja sobie robisz jak myślisz, że będę pożyczał od ciebie pieniądze - mruknął Krzysiek, opierając mokre dłonie o brzeg zlewu. Skończył już zmywać, nie było dalszej wymówki do biernego stania. Nie miał pojęcia co robić, z jednej strony wszystko w nim krzyczało, żeby odsunął od siebie Filipa, z drugiej jednak jakiś ponury, złośliwy głos podpowiadał mu, że tak byłoby dla niego lepiej, że potrzebuje tego, że powinien ulec. Jeśli kiedykolwiek czuł się realnie kuszony, na pewno było to właśnie wtedy.
- Oj weź przestań no, przecież kasa nie kradziona, a oddałbyś kiedy byś mógł no. - Filip obrócił go przodem do siebie, podsuwając mu szmatkę do wytarcia rąk, nadal stojąc przed nim bardzo blisko.
- Na razie nie potrzebuję - powiedział cicho, nagle cały speszony ich bliskością, zawstydzony, że w ogóle na to reagował. Nie powinien nawet pomyśleć tak o przyjacielu, w jakimkolwiek zmysłowym aspekcie. Ale zrobił to, mając nad wyraz dużo czasu na rozmyślania przez ostatnie dwa tygodnie i teraz miał wrażenie, że myśli jak brud wyłażą mu na twarz. Jaki ty jesteś beznadziejny, zirytował się na siebie, wycierając ręce powoli, zaciskając usta, zły na siebie. - Fifi, ja się nie nadaję do czegoś takiego. Wolałbym spróbować z kimś, kogo nie znam tak długo jak ciebie. Cholernie mnie to męczy - wyznał w końcu, spoglądając mu nieśmiało w oczy.
- Krzyś, ja wiem co czujesz – westchnął Filip, przesuwając dłońmi po jego ramionach delikatnie, w uspokajającym geście. - Nie oczekuje, że zapałasz tym samym co ja do ciebie, że zaczniemy chodzić ze sobą. Ale trudno mi teraz udawać, że to co czuję nie istnieje. Chociaż jak widzę jak ci z tym ciężko to mam ochotę cofnąć czas. - Spuścił wzrok, dotykając rąk przyjaciela, ogrzewając je swoimi. - Sam nie wiem co robić... Najchętniej to bym wciąż cię całował. - Uniósł wzrok na Krzyśka i wychylił się muskając swoimi wargami jego usta.
- To akurat jest najprostsze do zrobienia - szepnął cicho Krzysiek, stojąc zupełnie biernie przy nim i pozwalając sobą manipulować. Z jednej strony wiedział, że idą w złym kierunku i nie chciał temu pomagać, z drugiej jednak nie potrafił oprzeć się prostej bliskości drugiego ciała. - Cholernie mi dziwne...
- Zmień na przyjemnie – mruknął Filip. Pocałował go pewniej, przymykając oczy i niespiesznie przygarniając chłopaka do siebie, obejmując go w pasie.
Krzysiek zwiotczał w jego uścisku, rozchylając usta i niemrawo odpowiadając na głębokie pocałunki, jakimi darzył go Filip. Rumieniec zawstydzenia momentalnie wypełznął na jego twarz. Nie lubił w sobie tego, jak łatwo ulegał w takich sytuacjach. Filip czując, że nie przeciwstawia mu się, a wręcz odwrotnie, przysunął go bliżej siebie, chcąc zlikwidować jakikolwiek dystans między nimi. Całował niespiesznie, wręcz leniwie, chcąc aby Krzysiek się nieco rozluźnił, gdyż wyraźnie odczuwał jego niepokój. Rękę przeniósł na jego plecy, przesuwając po nich ostrożnie, gładząc i ugniatając. Żar zalewał go od środka, kiedy mógł go tak całować. Krzyśkowi zakręciło się w głowie od nagłego skoku ciśnienia. Coś między nagłym uczuciem dejavu i bezbrzeżnym zdziwieniem: co ja tu robię? Nigdy wcześniej nie przeszło mu przez myśl, że właśnie tak rozwinie się ich relacja. Sam obawiał się tego, jak daleko się rozwinie. Podły głos w jego głowie podpowiadał, że nie ma w tym nic złego, wręcz przeciwnie, płyną z tego same korzyści. Rozpatrywanie przyjaźni względem korzyści było poniżej jego ambicji. Uniósł ręce, kładąc mu dłonie na biodrach i unieruchamiając go przy sobie. Przymknął powieki, skupiając się na braniu tego, co mu ofiarowywano. Nie czuł się na siłach, by wykazywać się jakąkolwiek inicjatywą. Ba, obawiał się wręcz posiadać jakąś inicjatywę. Sam przed sobą bał się, że wyjdzie na chętnego seksu z przyjacielem.
Ciche westchnienie wydobyło się ze strony Filipa, który czuł, że powoli zaczyna się podniecać przez sam pocałunek. Nie potrafił się jednak oprzeć mając tak blisko Krzyśka, jeszcze dzień wcześniej będąc pewnym, że po dwóch tygodniach tak to sobie przyjaciel obmyśli, że już nie pozwoli mu na takie działania. Niespodzianka była miła i gdzieś z tyłu głowy chłopak przypomniał sobie słowa siostry o seksie, przywiązaniu. Na myśl o Krzyśku w swoim łóżku zadrżał, a jego dotyk przybrał na sile, tak samo pocałunek. Wsunął język w usta przyjaciela, dłonią zjeżdżając wzdłuż kręgosłupa, zatrzymując ją nisko. Krzysiek odchylił głowę na kark, wystawiając mu swoją szyję, opaloną na brzoskwiniowo skórę z delikatnym meszkiem włosów, pachnącą mocno przy uchu naturalnym, męskim zapachem. Sam nie wiedział, które uczucie dominuje, czy bardziej czuje się źle psychicznie, czy przyjemnie, gwałtownie podniecając się tak prostą pieszczotą. Dłoń tuż nad jego tyłkiem nie pomagała podjąć decyzji. Cieszył się jedynie, że Filip tak łatwo odkrył w nim pasywa. Usta jego przyjaciela szybko znalazły się na odkrytym miejscu, muskając, to kąsając jego szyję. Filip zamruczał z zadowoleniem upajając się tym doznaniem, a przede wszystkim intensywną wonią Krzyśka, którą już zaliczył do podniecających. Zagryzł się delikatnie na jego skórze, pewniej, ale niespiesznie przesuwając dłonie na jego pośladki. Chłopak westchnął przez nos nie otwierając oczu i pozwalając mu się dotykać. Z Arturem zawsze szło szybciej, pomyślał, nie wiedząc, czy śmiać się czy płakać. Bo co mogło być bardziej żałosnego od porównywania ich do siebie? Oderwał dłonie od jego bioder, przesuwając je wyżej, na jego boki, eksplorując delikatnie przez koszulkę. Gdyby Filip w danej chwili zrezygnował, on na pewno by nie nalegał na kontynuowanie tego, cokolwiek właśnie się działo.
Filip sapnął czując jego dotyka na skórze, mając ochotę jęknąć z przyjemności, która ciarkami rozniosła się w tym miejscu. Jego dłonie automatycznie zacisnęły się na pośladkach Krzyśka, sprawiając, że otarł się sugestywnie kroczem o niego. Miał ochotę wziąć go tutaj, na kuchennym blacie, ale ten pierwszy raz wolał przeżyć na wygodnej pościeli, aby móc po wszystkim objąć Krzyśka i bezwstydnie go dotykać.
- Widzę, że wiesz czego chcesz - sapnął Krzysiek, nie mogąc pozbyć się z głowy perspektywy swojego fiuta w jego ustach i penisa w swoim tyłku. Zacisnął uda, czując że ma już pełen wzwód. Dotyk twardego krocza na sobie mącił mu zupełnie w głowie. Filip nie miał zamiaru ukrywać, że właśnie tego oczekiwał, zgody na dalsze działania. W końcu Krzysiek nie powiedział nie, a widząc jak reaguje jeszcze mocniej się rozgrzewał, ciesząc się, że jest dla niego na tyle atrakcyjny aby go podniecić. Nie mówiąc nic, odsunął się od niego z niechęcią, ale wolał dalsze czynności wykonywać w miejscu, gdzie były na to odpowiednie warunki, a przynajmniej w jego mniemaniu idealne na pierwszy raz. Złapał Krzyśka za dłoń i pociągnął w stronę swojego pokoju, mając nadzieję, że przyjaciel się nie rozmyśli. W pokoju było jasno, chociaż za oknem widać było granatowe niebo, zapowiadające burzę. Samo pomieszczenie było dosyć spore, w formie prostokąta, na którego końcu stało szerokie łóżko. Minęli dwa regały zawalone przeważnie czasopismami czy płytami, niż książkami, chociaż znalazły się tam dotyczące kierunku studiów Filipa. Dalej szafa, bordowy, rozkładany fotel, na którym dość często Krzysiek miał możliwość sypiać. Ich celem było łóżko i gdy znaleźli się blisko niego, Filip pchnął na nie przyjaciela od razu nad nim zawisając i całując go gorąco. Dłońmi powędrował pod jego koszulkę, czując żar w podbrzuszu kiedy tylko dotknął ciepłej skóry.
- Chyba nas pojebało Fifi - mruknął mu do ucha Krzysiek, podciągając mu t-shirt na plecach i pomagając zdjąć go przez głowę. Filip siedząc mu na biodrach naciskał tyłkiem na jego penisa w bardzo stymulujący sposób. - Chyba nigdy nie widziałem cię zupełnie nago - dodał, unosząc się na łokciach i mocując z własną bluzką. W sumie było już mu wszystko jedno. Mogli się nawet przespać, przecież to zupełnie nic nie oznaczało.
- Widziałeś, na Mazurach, nie pamiętasz? - Filip odrzucił górną część ubrania, gdzieś poza łóżko, podciągając także jego koszulkę. Coraz bardziej się nakręcał, patrząc tak na Krzyśka pod sobą, widząc w jego zielonych oczach podniecenie oraz rozkoszny rumieniec na policzkach. Jaki jesteś piękny, pomyślał czule nie pozwalając całkowicie mu zdjąć koszulki, która zatrzymała się w połowie nadgarstków Krzyśka. Filip złapał go za dłonie, które przyjaciel miał nad głową i przycisnął je niezbyt mocno do pościeli.
- Nie pamiętam - odparł, przyjmując gorące pocałunki na swojej szyi i obojczykach. W ciemności, jaka zapadła w pokoju, jego skóra i włosy niemal jaśniały. - Masz prezerwatywy? - dopytał trzeźwo, starając się zepchnąć usta Filipa ze swojego sutka niżej, na żebra, na brzuch, boki. To z kim i jak bardzo przypadkowo ostatnio sypiał nie napawało go zbytnią dumą. To co robili obecnie również, tym bardziej nie chciałby ewentualnie go czymś zarazić. Nawet nie próbował myśleć czym.
- Tak, mam, mam – zapewnił Filip, chociaż najchętniej kochałby się bez, mimo że ze swoimi facetami zabezpieczał się. Z Krzyśkiem jednak było to co innego, ale nie miał zamiaru teraz się o to spierać. Sięgnął do szuflady koło łóżka i z niej wyciągnął prezerwatywę oraz żel, wszystko kładąc obok na ciemnej pościeli. Szybko wrócił do badania wargami ciała Krzyśka, zostawiając mu na skórze wilgotne ślady. Rękę skierował do jego krocza, masując je przez materiał spodni i wprawnie uciskając. Rozpiął guzik od nich i rozsunął rozporek, czując jak robi mu się duszno. mogąc w końcu dotknąć tam przyjaciela.
Krzysiek uniósł biodra, pozwalając ściągnąć sobie dżinsy z tyłka. Skopał je na podłogę, od razu ściągając też białe, bawełniane slipy. Miał raczej małego, kształtnego penisa.
- Zawiedziony? - spytał, spoglądając mu w oczy. Rozchylił uda na boki, opierając nogi na stopach i eksponując się zupełnie. Był szczupły, ale nie chudy. Nie było widać nieopalonego śladu po majtkach, co wyraźnie sugerowało, że musiał korzystać gdzieś z letniej pogody bez bielizny. Na pewno nie na pielgrzymce.
- Nie, nie jestem. - Filip przełknął z trudem ślinę, nie mogąc przestać patrzeć na niego. W jego mniemaniu był najseksowniejszy. Szybko pozbył się swoich ubrań i objął przyjaciela w pasie, układając się na nim wygodnie, przyciskając się do siebie zdecydowanie. Krzysiek podrzucił kilka razy agresywnie biodrami, ocierając się o niego mocno, stymulująco. Może było w tym trochę prawdy, co powiedział jego ojciec, że nie potrafił być mężczyzną. Zawsze tylko leżał i rozkładał nogi, a ktoś inny robił wszystko za niego, kiedy on biernie przyjmował na siebie dotyk, mokre pocałunki i spermę. Nie obchodziło go to zupełnie. Zacisnął uda na biodrach Filipa, tak jak robił to dziesiątki razy wcześniej, z innymi mężczyznami, powielając znany, wypróbowany schemat. Oddawał bardzo leniwie pocałunki, często sprowadzając je jedynie do rozchylania mocno uślinionych już warg. Tuż za oknem usłyszeli charakterystyczny burzowy odgłos, który rozniósł się dość wyraźnie. Filip w ogóle się niem nie przejął, bardziej skupiony na Krzyśku. Odsunął się od niego, aby nachylić nad jego pobudzonym penisem, wziąć go bez zahamowań w usta i ssać silnie. Dłońmi masował jego uda, biodra i brzuch.
Krzysiek zaśmiał się głośno, zaskoczony gwałtownością tego, co robił z nim Filip. Uda aż mu zadrżały, kiedy czuł mocne ssanie. Bez zastanowienia pchnął kilka razy biodrami, krztusząc Filipa. Ścisnął w dłoniach pościel, oddychając płytko przez rozchylone usta. Uwielbiał być tak obsługiwanym. Otworzył oczy by patrzeć, jak jego penis znika w zaczerwienionych ustach Filipa, jak jego twarz i szyja pokrywa się rumieńcem, ciemne, rozwichrzone włosy zasłaniają mu oczy. Musiał przyznać, że Filip był naprawdę cholernie atrakcyjnym chłopakiem. Bał się tylko tego, że kiedy przyjemność minie, nie zostanie nic więcej prócz wyrzutów sumienia. Filip uśmiechnął się na ile mógł, dłuższą chwilę intensywnie mu obciągając.
- Jaki jesteś seksowny – powiedział na wydechu, patrząc na niego żywo, z czułością i podnieceniem. Pocałował go mokro w usta, przyciskając do pościeli. Mężczyzna pozwolił unieruchomić się i złapać się za ręce, oddając mu się zupełnie. Jego śliski, wilgotny penis przesuwał się między ich brzuchami, ściśnięty mocno. Miał nadzieję, że zostanie porządnie rozmasowany, mimo tego, jak bardzo chciał się już spuścić. Nie lubił dyskomfortu słabo rozciągniętego tyłka.
- Często jesteś topem? - spytał, zbliżając kolana do klatki piersiowej, by ułatwić mu dostęp do siebie. Złapał swojego penisa w dłoń, starając się nie dojść zbyt szybko.
Filip lekko zmarszczył brwi, nieco zaskoczony jego pytaniem.
- Dlaczego pytasz? - mruknął, zaczynając się zastanawiać czy jest tak kiepski czy czymś innym kierował się Krzysiek zadając to pytanie. W końcu wiedział, że Filip nie trzymał się jednej roli, lubił różnorodność, chociaż częściej dominował. Próbując nie popaść w najgorsze myśli wylał sporą ilość żelu na dłoń.
- Nie znam cię od tej strony... to pytam - stęknął, czując na sobie śliskie palce przyjaciela. Naparł na nie pośladkami, przymykając oczy, jak zawsze odrobinę zaniepokojony, ale też bardzo już podniecony. Oddychał ciężko przez nos, zagryzając usta. Wszystko wydawało mu się nierealne, dziwaczne, nie na miejscu. Gdyby był z nim ktoś obcy, nieznajomy, nie musiał by się zupełnie przejmować, ale z Filipem czuł się dodatkowo skrępowany. Jakby przeżywał intensywny, erotyczny sen, którego rano na pewno by się wstydził. Przyjemność była jednak jak najbardziej realna. Gdyby miał chociaż odrobinę silnej woli, przerwałby to jeszcze nim na dobre się zaczęło. Teraz jednak czuł, jak zapada się w doznania, nie potrafiąc uciec, bezwolny. Palce Filipa penetrowały go sprawnie, podczas gdy chłopak składał nieustające pocałunki na jego brzuchu, udach, penisie. Pierwszy i ostatni raz, pomyślał Krzysiek, wychodząc mu naprzeciw biodrami. Starał się jak najszybciej rozluźnić, zdając sobie sprawę, że na tym etapie podniecenia to już długo nie potrwa. - No już - mruknął, poruszając nagląco biodrami. Oswobodził się spod Filipa, przewracając na brzuch i zasłaniając twarz ramieniem, sugestywnie pokazując mu czego spodziewa się teraz.
Filip spojrzał na niego z rozczarowaniem, woląc mieć go z przodu i oglądać jego twarz. Łatwo odczytywał emocje, które pojawiały się na obliczu przyjaciela, widział jak niepewnie się czuł z nim w tej nowej roli. Dystans, który tworzył, raniły Filipa, ale nic nie mówił, a tym bardziej nie zdradzał, że jest świadomy jego odczuć. Wyprostował się i rozerwał opakowanie prezerwatywy sprawnie nasadzając ją na swojego grubego, już twardego penisa. Przesunął po nim parę razy, ocierając główką o wejście Krzyśka. Pozbył się wszelkich niechcianych myśli i wsunął się w niego wolno, przymykając oczy z odczucia, które go ogarnęło. Pozwolił sobie na wniknięcie głębiej, kiedy wyczuł, że przyjaciel się przyzwyczaił i mógł bez przeszkód wejść głębiej. Sapnął kiedy otoczyła go przyjemna ciasnota oraz pulsujące, ciepłe wnętrza. W głowie mu się zakręciło, a żar uderzył w twarz.
- Krzyś – zamruczał, nie mogąc się pohamować, aby nie wymówić jego imienia, czując jak jego ciało go przyjmuje i odpowiada na jego ruchy. Nachylił się nad nim, ale nie położył, podpierając na łokciach, po bokach ciała przyjaciela. Słodka mamo, jak on pachnie, pomyślał po raz któryś dziś, ocierając się nosem o linię kręgosłupa przyjaciela i docierając do karku, gdzie złożył wilgotny pocałunek drżącymi wargami. Ile by oddał, aby móc go mieć częściej w takich chwilach, bez tych wszystkich przeszkód, na czele z ich przyjaźnią, która stanowiła tu największy problem. Bo cię takiego nie znam, bo jesteś dla mnie jak brat, przypominał sobie wszystkie te argumenty, pozwalając biodrom na nieco szybsze ruchy.
Krzysiek wyłączył zupełnie myślenie, ocierając się plecami o jego tors i nadstawiając do pieszczot. Lubił czuć nad sobą dominującego faceta, który wie co robi i potrafi się nim zająć. Wepchnął twarz w miękką poduszkę, uśmiechając się do siebie błogo i oddychając nieco drżąco we własne przedramię. Skóra ścierpła mu na karku przyjemnie. Strasznie podniecało go bycie w ten sposób w czyimś posiadaniu. Odbyt co prawda bolał go trochę, ale suma doznań, jakie na niego spływały dawała elektryzujący efekt. Przełknął głośno ślinę, chowając głowę w ramionach, cały zaczerwieniony i rozgrzany. W życiu nie pomyślał by, że dane będzie mu przeżywać coś takiego z Filipem, dzieciakiem, którego znał tyle czasu, o którym nie pomyślał by nigdy jak o partnerze, ani jako o mężczyźnie mogącym go zdominować.
- Połóż się na mnie - wyszeptał niskim głosem, sam zdumiony tym, jak intensywnie odbierał to, co się między nimi działo. W takiej chwili dałby mu wszystko.
***
- To jak masz na imię, bo chyba zapomniałem? - zażartował cicho Krzysiek, uchylając powieki i zerkając na niego swoimi butelkowo zielonymi oczyma. Kark Filipa i fragment jego bladych pleców rysowały kuszący kształt w ciemności pokoju. Przesunął dłońmi po jego bokach, nie puszczając ani na chwilę. Usłyszał wyraźne parsknięcie ze strony przyjaciela, a po chwili poczuł ciepły pocałunek na swojej szyi.
- Przecież je krzyczałeś, nie pamiętasz? - Filip uniósł głowę, patrząc na niego czule, ale i w rozbawieniu, figlarnie przygryzając dolną wargę. Odgarnął mu włosy z czoła, nie mogąc przestać sycić się widokiem Krzyśka po seksie, seksie z nim.
- Nie... Musisz mi szybko odświeżyć pamięć - zaśmiał się lekko, flirtując z nim bezpretensjonalnie, zupełnie rozluźniony. Uśmiechnął się kącikiem ust, przesuwając dłonią pieszczotliwie po jego plecach, wzdłuż kręgosłupa, po szczupłych bokach i wilgotnym karku. Włosy kleiły mu się do spoconego czoła. Nie minęło nawet pięć minut, a on zdawał już sobie sprawę jak łatwo mógłby się ponownie podniecić.
- W wannie? - zasugerował Filip z niewinnym uśmiechem. Za oknem zaczęło padać, a grzmoty burzy rozlegały się co chwilę, ale oni jakoś nie zwracali na to uwagi.
- Dobrze było mi tutaj - powiedział Krzysiek, z ulgą rozprostowując nogi. Westchnął, lustrując Filipa spod półprzymkniętych powiek. Jego penis w błyszczącej od żelu prezerwatywie nie zdążył nawet zmięknąć. Krzysiek chwycił swojego członka, masując go stymulująco. - Wolę od tyłu, wiesz... - mruknął, nie spuszczając z niego spojrzenia. Jego klatka piersiowa unosiła się w głębokich oddechach, cała zaczerwieniona.
- Dlaczego właśnie od tyłu? - Filip ułożył się obok niego, nachylając się nad jego twarz i cmokając w rozchylone wargi. Nie mógł oderwać wzroku od Krzyśka. Ściągnął ze swojego penisa prezerwatywę, odrzucając ją gdzieś na bok, po czym sięgnął do podbrzusza przyjaciela, masując go, schodząc na krocze. - Lubisz jak facet cię przygniata? Hm? - Liznął Krzyśka, patrząc na niego z budzącą się nicią pożądania, uszczęśliwiony jak nikt, że może spędzać z nim takie intymne momenty, które wcześniej się im nie zdarzały. Ta nowość była niesamowita, jakby obaj poznawali się od początku.
- Rany... tak, to też, ale jest po prostu bardziej komfortowo - wydusił speszony, że wyznaje coś takiego Filipowi. Miał wrażenie, jakby przespał coś ważnego w ich wzajemnych stosunkach i obudził się dopiero teraz, w trakcie czegoś takiego. Złapał swojego penisa, układając go lepiej w dłoni chłopaka, pozwalając mu na wszelkie przejawy bliskości i czułość. Nie był w stanie rozmyślać nad tym, czy robi dobrze czy źle. Brał to, co niosła ze sobą chwila.
- Ale podobało ci się? - Filip podparł głowę, na ugiętej dłoni w łokciu, wolno mu obciągając. Krzysiek odetchnął głęboko, spoglądając na niego spod jasnych rzęs.
- Fantastycznie - wykrztusił w końcu, cały speszony, spuszczając powieki w cholernie niewinnym geście. Cały był niesamowicie uroczy.
- Uwielbiam cię – wyrwało się Filipowi, nachylając nad nim i głęboko go całując, przy okazji mocniej ściskając jego penisa. Chłopak zaśmiał się zakłopotany, prosto w jego wargi, nadstawiając się do jego dłoni. Nie miał powodów do marudzenia, Filip był idealną okazją by odwrócić uwagę od Artura, w głębi serca czuł jednak, że jest to bardzo nie w porządku.
- Wiesz, że to nic nie znaczy - powiedział, odrywając się od jego ust i patrząc mu z bliska w oczy. Penis ponownie stał mu twardo, zupełnie sztywny w ręce Filipa.
- Dla mnie to ma znaczenie, Krzyś – szepnął jego przyjaciel ze smutnym uśmiechem. - Ale wiem, że dla ciebie nie, i nie mam o to pretensji. W końcu wiedziałem w co się pakuje i w sumie nadal chciałbym – dodał pewnie na końcu, spoglądając Krzyśkowi w oczy.
- Co byś nadal chciał? - spytał, łapiąc go gorącą dłonią za biodro i pociągając bardziej na siebie. Ścisnął go za pośladek, sięgając ustami odsłoniętego obojczyka. Nigdy nie inicjował nic specjalnie w łóżku, zwykle wchodząc chętnie w zupełnie bierną rolę. Bardzo rzadko zdarzało mu się dominować, ale jeszcze nigdy wcześniej nie był pod młodszym od siebie chłopakiem, i to o całe trzy lata. Filip pozytywnie zaskoczył go swoimi umiejętnościami.
- Kochać się z tobą – sapnął Filip z uśmieszkiem, czując nową falę pożądania, silniejszą, mimo że jeszcze nie odsapnął po pierwszym stosunku. Był jednak młody, więc siły szybko wracały, zwłaszcza kiedy widział, że Krzysiek sam się doprasza jego dotyku, co nakręcało go podwójnie. - Kochać się kiedy tylko będziesz chciał – zamruczał, całując linię szczęki przyjaciela, policzek i kąciki ust. Chłopak westchnął przez nos, nadstawiając się do jego ust. Otoczył go ramionami, ocierając się o niego swoim pobudzonym penisem. Był zupełnie gotowy do kolejnej rundy.
- Mogę spróbować, ale nie wiem czy dotrzymam ci kroku - zaśmiał się niewyraźnie, polegując pod nim zrelaksowany.
- Nadążysz – zapewnił Filip niskim głosem, całując go namiętnie i nie pozwalając mu odpowiedzieć. W głębi siebie modlił się, aby ta słodka chwila nie okazała się tylko kolejnym snem. Chociaż usta Krzyśka, smak jego ciała i zapach, poruszający go do granic wytrzymałości był najzupełniej realne. Trwaj rozkoszna chwilo jak najdłużej, poprosił w duchu.