Mieszkańcy stolicy wyszli na ulice, aby ich przywitać.
Nie wiedział, na ile orientowali się jaką rolę miał odegrać w nadchodzącej wojnie, a na ile po prostu przyciągnęło ich widowisko, ale gwardziści musieli długimi pikami odgradzać orszak od rozentuzjazmowanego tłumu, a niektórzy mieszczanie wspinali się na balkony, lub dachy budynków, żeby lepiej widzieć.
Faktycznie było na co popatrzeć. Dwudziestu żołnierzy, uzbrojonych i wystrojonych w ozdobione Harlandzkim herbem płaszcze, których konie stąpały tak równo jakby dzieliły jeden umysł. A na ich czele zaginiony następca tronu, w lśniącym napierśniku, dosiadający pięknego rumaka o oślepiająco białej sierści i długiej grzywie. Tuż przy boku księcia jechał Vargo, dumny, poważny i groźny, piękny jak mordercze szczyty skalistych gór północy.
Zaczęto skandować ich imiona. Najpierw Varrandera, później także Dreikhennena. Potem dołączyły jakieś krzyki o chwale, o nadziei. Chłopak nie wsłuchiwał się w nie szczególnie, postarał się tylko zmusić zdrętwiałe mięśnie twarzy do uformowania czegoś na wzór uśmiechu i uniósł dłoń w pozdrowieniu.
Traktowano ich jakby właśnie wygrali wojnę, a nie byli pretekstem do jej rozpętania. Zwiastunów krwawych lat pełnych śmierci i ognia witali kwiatami.
Spiął swego siwka pozwalając, aby zatańczył wdzięcznie na bruku, a promienie słońca odbiły się od wypolerowanego jak lustro napierśnika. Pierwszy szereg mieszczan napierał na gwardzistów i wyciągał ręce, aby go dotknąć, więc podjechał do nich pełnym gracji kłusem muskając w biegu wyciągnięte dłonie. Starał się epatować tą charyzmą i pewnością siebie jaką tyle razy obserwował u ojca, chociaż najchętniej zwinąłby się w kłębek i zwymiotował z obrzydzenia.
Vargo sunął tuż obok z nieprzeniknioną miną, jakby obawiał się, że ktoś z rozradowanego tłumu zaraz pośle w stronę księcia zabójczą strzałę.
Kilku odważniejszych mężczyzn rzucało nawet Dreikhennenowi niemoralne propozycje, co w normalnych warunkach pewnie rozbawiłoby chłopaka, teraz jednak tylko pogłębiało niesmak. Ale mimo rosnącej w jego gardle gorzkiej guli żółci nie przestał się uśmiechać, dopóki nie znalazł się na zamkowym dziedzińcu.
Tam powitali ich arystokraci wystrojeni w odświętne szaty i uprzejme miny, lecz oni wiedzieli dokładnie co oznacza obecność przyszłego władcy Venergu i nie podzielali ślepego entuzjazmu mieszczan. Spomiędzy nich wystąpił sam król, Fellestin Eisaner.
Był wysokim mężczyzną o szlachetnej postawie, krótkich, jasnych włosach przyozdobionych złotą koroną i przeszywającym spojrzeniu. I chociaż jego usta zdobił podobny, pełen charyzmy uśmiech, jaki Varrander sam przed chwilą prezentował, to poważna twarz o dumnych rysach była poszarzała ze zmęczenia, a w bladych oczach odbijała się troska.
Książę przełknął gęstą ślinę, która zdawała się palić go w język jak kwas, próbując się pozbyć nieznośnego uczucia, że coś zaciska mu się na gardle.
Zsiadł z wierzchowca i wyszedł monarsze naprzeciw. Vargo wciąż kroczył tuż obok i chłopak miał ochotę złapać go za dłoń w poszukiwaniu oparcia, ale świadomość, że nie może tego zrobić sprawiła, iż poczuł się jeszcze gorzej.
Nie był już na wschodzie, gdzie niczego od niego nie oczekiwano, gdzie wiatr hulał w wysokiej trawie, a noce pachniały dymem z ogniska. Nigdy tam nie wróci, nigdy nie będzie już tak, jak było. Nie będzie już nigdy tamtą osobą.
Znowu był księciem, miał swój obowiązek i czy mu się to podobało, czy nie – spełnienie go to już coś więcej niż kwestia honoru.
*
Kąpiel przyniosła lekką ulgę, chociaż nie pozbył się do końca mdlącego poczucia niepokoju i tego bezsilnego gniewu, który sprawiał, że czuł się jak ranne zwierzę w potrzasku.
Przetarł dłonią zaparowane lustro i z uwagą przyjrzał się swojej twarzy. Miał wrażenie, że nie należy do niego – bijąca od niej chłodna duma zdawała się obca.
Ale to była jego twarz. Musiał pamiętać o tym, kim jest. Nawet jeśli mu się to nie podobało.
Na nagie ciało założył luźną koszulę z bardzo miękkiego, przyjemnego materiału i wszedł do pokoju.
Tam, przy bogato zdobionym biurku zastał Dreikhennena z plikiem jakiś papierów.
Uśmiechnął się na widok mężczyzny, na chwilę zapominając o troskach.
Wojownik obrzucił go głodnym spojrzeniem, ale nic nie powiedział, odchylając się tylko na rzeźbione oparcie obitego aksamitem krzesła.
- Czemu zawdzięczam tą wizytę? – zapytał chłopak unosząc lekko brwi i podchodząc wolno do kochanka, który nie odrywał oczu od jego sylwetki – przód cienkiej koszuli przylgnął do wilgotnego torsu niewiele pozostawiając wyobraźni.
- Król chciał przekazać ci te dokumenty. Prosił, żebyś zapoznał się z nimi w wolnej chwili – wyjaśnił. Chociaż jego głos był jak zwykle beznamiętny, to oczy zapłonęły mu z pożądania, gdy chłopak zgrabnie usiadł na blacie tuż przed nim, stawiając jedną bosą stopę na ramieniu Vargo, co pozwoliło mu się przekonać, że pod cienkim materiałem książę nie ma na sobie zupełnie nic.
Przełknął ślinę z trudem przenosząc spojrzenie na twarz partnera.
- Hm, więc się zapoznam… w wolnej chwili. Ale teraz mam zamiar być zajęty. Bardzo zajęty – dodał znacząco i zadrżał lekko, gdy Dreikhennen musnął palcami jego wrażliwą skórę na wewnętrznej stronie uda.
- Hmf – zamruczał tamten w odpowiedzi i obok zignorowanych dokumentów postawił niewielki flakonik z olejkiem.
- Czyżbyś też zjawił się tu… z pewnymi ukrytymi oczekiwaniami? – zakpił i syknął cicho, gdy w odpowiedzi mężczyzna ciepłymi wargami zaatakował miejsce, które przed chwilą masował dłonią. Zamruczał z aprobatą, gdy delikatna pieszczota zaczęła przesuwać się po jego nodze coraz wyżej, lecz nim Vargo dotarł do najbardziej interesującego miejsca książę odepchnął go zdecydowanie zmuszając aby opadł znowu na oparcie. Następnie Varrander zsunął się z biurka i usiadł na swoim partnerze okrakiem, pozwalając koszuli podjechać podjechać powyżej bioder. Natychmiast wpił się chciwie w usta kochanka, szorstki materiał ubrań ocierający się o jego nagą skórę sprawił, że poruszył się niecierpliwie.
Dreikhennen sapnął cicho kiedy chłopak podrażnił tym ruchem jego szybko rosnącą erekcję. Jedną dłonią chwycił go za tył głowy, jeszcze mocniej dociskając się do delikatnych ust i wprowadzając ciepły język w ich głąb. Druga natomiast zaczęła badać lekko drżące plecy księcia, by po chwili nerwowo zsunąć koszulę z jego ramion. Niepotrzebny materiał zwinął się w okolicy podbrzusza młodego szlachcica, przestając nawet sugerować, że zasłania cokolwiek, co wojownik chętnie wykorzystał. Przerwał pocałunek i odchylił lekko kochanka, który dla zachowania równowagi oparł się plecami o blat biurka. Wygiął się w łuk i jęknął gdy Vargo polizał jeden ze stwardniałych sutków. Po chwili jednak lekkie muśnięcia wilgotnego języka zaczęły go doprowadzać do szału, więc ze zirytowanym pomrukiem, mocno docisnął do siebie twarz mężczyzny bezwstydnie sugerując, czego oczekuje. Ten uśmiechnął się lekko na ten gest, ale posłusznie ujął drobną brodawkę w usta i possał mocno.
Varrander westchnął, kiedy przyjemność ogarnęła całe jego rozgrzane ciało i nie potrafiąc się powstrzymać sięgnął do swojego członka. Jego biodra zaczęły wykonywać posuwiste ruchy, szorstkość materiału na nagiej skórze dostarczała dodatkowej stymulacji, przez co z podniecenia pociemniało mu przed oczami. W końcu jednak musiał zająć się także partnerem, bo wyraźna erekcja w spodniach musiała już zacząć mu doskwierać. Zgrabnie zsunął się z biurka, niedbałym kopnięciem pozbył się koszuli, która teraz zupełnie zapomniana zaplątał mu się o stopy, i z drapieżnym uśmiechem klęknął między nogami mężczyzny, sprawnie radząc sobie ze sprzączką paska.
Wojownik przełknął ślinę z fascynacją przyglądając się poczynaniom partnera. Sapnął, gdy tamten musnął wargami wrażliwą główkę penisa, a gdy w ślad za nimi wysunął się też cudownie gorący i aksamitny języczek musiał wbić mocno paznokcie we własne uda, aby na siłę nie wepchnąć się w te oszałamiające usta. Na szczęście Varrander nie dręczył go długo.
Dreikhennen aż oblizał się nieświadomie, pochłonięty widokiem przed sobą. Chłopak, zupełnie nagi, klęczał między jego nogami ssąc go zapamiętale. Oddychając ciężko wplótł palce w ciemne włosy, czując jak rozkosz cudownym gorącem owłada całe ciało. Książę rytmicznie poruszał głową przyjmując głęboko swego kochanka, jednocześnie pieszcząc delikatny naskórek językiem, a tamten na wpół przytomnie zastanawiał się, kiedy on nauczył się robić to tak cholernie dobrze.
- Podaj nawilżenie – polecił Varrander przerywając na chwilę swoje zabiegi. Vargo machinalnie zgarnął flakonik i podał go partnerowi. Ten wylał część zawartości na palce i ku najwyższemu zdziwieniu mężczyzny skierował je między własne nogi.
Wojownik zdał sobie sprawę, że szczęka opadła mu w idiotycznym wyrazie pomiędzy szokiem i podnieceniem graniczącym z zachwytem, kiedy jego kochanek wsunął w siebie palec, zaciskając powieki z przyjemności, aby po chwili znów je otworzyć i spojrzeć Dreikhennenowi w oczy, ponownie ujmując w usta jego penisa. Mężczyzna jednak przytrzymał go za włosy i delikatnie, lecz dość stanowczo odsunął jego twarz. Przez chwilę wpatrywał się w nią, pożerając wzrokiem każdy szczegół, wilgotne i rozchylone usta łapiące płytkie oddechy, zaczerwienione policzki i pociemniałe oczy.
- Wstań – powiedział w końcu, głosem mocno zachrypniętym z ekscytacji, a gdy Varrander spełnił polecenie, pociągnął go na siebie i wpił się gwałtownie w jego wargi, nie tracąc czasu wsuwając palce w już nawilżone wnętrze.
Chłopak wydał stłumiony jęk, ale nie zaoponował, czując jak Vargo dość niecierpliwie stara się go przygotować na coś większego. Siedząc na wojowniku okrakiem zaczął lekko poruszać biodrami dając znak, że sam też nie ma zamiaru czekać zbyt długo, i gdy te duże, silne dłonie w pewnym momencie złapały go dość mocno za pośladki, unosząc lekko, zamruczał z aprobatą. Jedną ręką chwycił kochanka za szyję, drugą posłużył się żeby nakierować jego członek na swoje wejście. Zaczął się powoli opuszczać i po chwili aż szerzej otworzył usta i odchylił głowę w tył, czując znajome uczucie rozciągania. Czuł, jak jego mięśnie drżą, ale nie przestał dopóki znów nie siedział całkiem na kolanach mężczyzny.
Dreikhennen odetchnął ciężko, kiedy pochłonęła go ta cudownie gorąca ciasnota. Ale widok jaki miał przed sobą podniecał go niemal równie bardzo jak to.
Varrander był taki… piękny. Perfekcyjny. Miał idealnie zbudowane, gładkie ciało, Vargo przesuwając dłońmi trochę na ślepo po jego plecach, bokach, pośladkach i udach wyraźnie czuł, jak pod delikatną skórą poruszają się mięśnie. A dodatkowo twarz księcia, teraz częściowo przesłonięta przez wilgotne, czarne włosy, o ile w normalnych warunkach była niezwykle przystojna, to w wyrazie ekstazy wyglądała wręcz zjawiskowo. Po chwili też chłopak zaczął się poruszać i chociaż płynne ruchy bioder sprawiały, że był jeszcze bardziej pociągającym dla obserwacji obiektem, Vargo skupił się na całowaniu miękkich ust, starając się chociaż częściowo zdusić jęki swojego partnera, samemu oddychając ciężko. Przez chwilę znajdowali wspólny rytm, a powietrze w komnacie zdawało się z sekundy na sekundę coraz gorętsze i gęstsze.
Varrander pozwolił aby dłoń Dreikhennena na biodrze łagodnie sterowała jego ruchami. Zarzucił kochankowi ramiona na szyję przyciskając się do niego mocno i jęczał dość głośno, mimo że z zapamiętaniem odpowiadał na namiętne pocałunki, przez co ledwo mógł złapać oddech. Było mu strasznie gorąco, a przyjemność płynąca z penetracji była dodatkowo wzmagana tym, że będąc tak blisko kochanka ocierał się o niego przy każdym ruchu swoim sztywnym penisem. Mimo tego, to Vargo szybciej znalazł się blisko spełnienia. Powarkując cicho wtulił twarz w zgięciu szyi chłopaka i chwytając go silnie zaczął go mocniej na siebie nabijać, aż samemu unosząc niekontrolowanie biodra. Książę poczuł, jak elektryzujący żar rozlewa mu się po ciele, gdy poczuł na sobie to zdecydowanie i siłę, wygiął się lekko całkowicie ulegając coraz bardziej obezwładniającej przyjemności i tej zdecydowanej dominacji. Po chwili stęknął zaskoczony, gdy wojownik uniósł się razem z nim i usadził go na biurku. Postanowił jednak nie protestować, tylko przesunął jedną ręką bezładnie po blacie zrzucając plik dokumentów, drugą wciąż obejmując kochanka za szyję. Mężczyzna zamruczał nad nim zwierzęco, zarzucił sobie jedną jego nogę w pasie, a drugą chwycił pod kolanem i odchylił lekko w górę, po czym zaczął się w niego wbijać. Varrander teraz już całkowicie stracił panowanie nad swoimi reakcjami, mocne pchnięcia za każdym razem trafiając w ten szczególny punkt w jego wnętrzu sprawiały że drżał cały, a jego krzyki mieszały się z klaszczącym dźwiękiem jaki wydawały biodra Dreikhennena uderzając o jego spocone pośladki. Będąc tak blisko spełnienia chciał sięgnąć do swojego członka, ale nim zdążył to zrobić, przez potężne ciało wojownika przeszedł dreszcz, kiedy spuścił się z ochrypłym jękiem we wnętrzu chłopaka, a ten zdołał tylko wydyszeć niewyraźnie imię swojego kochanka nim świat zniknął za zasłoną bieli, gdy uderzyła go potężna fala orgazmu.
Przez dłuższą chwilę siedzieli nieruchomo, łapiąc oddech. Vargo oparł czoło o czoło partnera patrząc na niego z bliska. Szlachcic dopiero po chwili uchylił powieki i uśmiechnął się delikatnie napotykając to spokojne spojrzenie. Uwielbiał jego oczy. Ich intrygujący, podłużny kształt, to że zawsze były lekko przymrużone jak w głębokim skupieniu i że okalające je rzęsy były tak gęste i długie, nie sprawiając przy tym, że wyglądałyby choć odrobinę kobieco. I ten nieporuszony granat tęczówek, taki chłodny i groźny. Varrander bezmyślnie wodził palcami po policzku, włosach i karku wojownika, teraz trochę żałując, że jego twarz nawet w takich sytuacjach pozostawała zupełnie bez wyrazu.
- Kocham cię, Varr – powiedział Dreikhennen swoim głębokim, mrukliwym głosem, jakby czytając w myślach kochanka i chcąc rozwiać wszelkie wątpliwości. Słysząc tę deklarację książę uśmiechnął się szerzej.
- Ja ciebie też – odparł miękko, na krótko przytulając się jeszcze do mężczyzny, po czym ostrożnie zsunął się z blatu. Nogi niemal się pod nim ugięły, ale Vargo przytrzymał go pewnie.
- W porządku? – zapytał zatroskany i wyraźnie zmieszany. – Przepraszam, może byłem, um, zbyt… – zająknął się czerwieniejąc lekko.
Chłopak aż przygryzł wnętrze policzka, żeby się nie roześmiać widząc zażenowaną minę wojownika. Varrandera wciąż zadziwiało, że mężczyzna chociaż był zwykle do przesady chłodny i opanowany, to wciąż łatwo się zawstydzał i był wtedy niesamowicie wręcz uroczy. Książę postanowił jednak miłościwie przerwać wyraźnie trudne w ekspresji „przeprosiny” swojego kochanka całując go krótko w usta.
- Jest dobrze – zapewnił. – Muszę przez ciebie wziąć drugą kąpiel i zrobiliśmy straszny bałagan, ale… byłeś idealny – szepnął mu na koniec wprost do ucha, przygryzając jeszcze jego płatek na zakończenie. Znowu uśmiechnął się pod nosem czując jak Vargo zesztywniał lekko na te słowa i ten gest, ale w końcu chłopak ruszył do łazienki.
- Mam już iść? – zapytał jeszcze wojownik bez wyrazu.
- Nie – książę obejrzał się na niego przez ramię. – I tak jest późno, niczego nie będę teraz czytał, a wolę… chcę mieć cię przy sobie tak często jak tylko mogę.
Dreikhennen skinął tylko głową.
- Zaczekam w łóżku – oznajmił i rzucając ostatnie spojrzenie nagiemu kochankowi skierował swoje kroki do sypialni. Nie była zbyt duża, ale raczej dość przytulna, utrzymana w ciepłych, złoto-czerwonych barwach. Przyjemny zapach drewna mieszał się z aromatem jakiś wonnych olejków czy kadzideł, tworząc jednak mieszankę dość subtelną i raczej relaksującą niż otumaniającą. Niemal całą powierzchnię pomieszczenia zajmowało ogromne, bogato rzeźbione łoże pokryte miękkimi poduszkami. Ciężki, karmazynowy aksamit zasłaniał wysokie okna przez co jedynym źródłem światła była wpadająca przez uchylone drzwi poświata z gabinetu.
Vargo zrzucił z siebie ubranie pozostawiając je leżące niedbale na miękkim dywanie. Przez chwilę z zastanowieniem przyjrzał się czystej pościeli. Może też powinien się umyć zanim się tam wpakuje? Zamruczał z irytacją pod nosem i zgarnął kilka wymyślnie haftowanych poduszek na podłogę. W końcu położył się na chłodnej kołdrze, postanawiając poczekać aż chłopak wyjdzie z łazienki i potem samemu z niej korzystać. Podłożył ręce pod głowę i przymknął powieki, czując, że śliski materiał przyjemnie drażniący nagą skórę pachnie delikatnie cytrusami, dobrze komponując się z lekko korzennym aromatem jakim przesiąknięte było powietrze. Wszystko to, a dodatkowo przyjemne ciepło i zmęczenie jakie zaczęło ogarniać jego ciało sprawiło, że prawie usnął oczekując powrotu kochanka. W końcu jednak usłyszał ciche kroki, a potem coś jakby westchnienie, więc spojrzał w stronę drzwi, skąd dobiegało.
*
Varrander zagapił się przez dłuższą chwilę uśmiechając się do siebie głupio. Przez te wszystkie miesiące, kiedy miał do czynienia raczej z wiecznie czujnym, spiętym i uzbrojonym strażnikiem, nie przyszło mu do głowy, że Dreikhennen tak dobrze będzie pasował do wykwintnego łóżka. Zza pleców księcia, z gabinetu, sączyło się do sypialni ciepłe, złote światło, kładąc łagodne cienie tylko podkreślające muskulaturę wojownika. Jasna skóra mężczyzny ładnie kontrastowała z pościelą w głębokim kolorze ciężkiego wina, a jego sylwetka była teraz zrelaksowana i spokojna. Pytający wzrok wskazywał, że jak zwykle nie miał pojęcia jak pociągająco w tej chwili wyglądał. To sprawiło, że książę poczuł przemożną chęć, aby mu to jakoś pokazać, więc szybko zbliżył się do kochanka i siadając na skraju materaca bez wahania pocałował go mocno.
Vargo sprawiał wrażenie zaskoczonego tym nagłym gestem, a jako że raczej rzadko wykazywał niezdecydowanie, chłopak wykorzystał to, przytrzymując go za ramię i pogłębiając pocałunek. Położył się na nim bardziej i zaraz potem przesunął dłonią po jego torsie i przesunął ją na biodro, gdzie zacisnął na chwilę palce. Zawsze chętnie poddawał się dominacji tego wojownika, ale ostatnio często chodziły mu po głowie myśli jakby to było zamienić się z nim miejscami, a teraz, przytrzymując go pod sobą czuł przyjemny dreszcz ekscytacji spowodowany nawet tą namiastką władzy. Zamruczał zadowolony w jego usta i korzystając z tego, że mężczyzna wciąż lekko zdezorientowany tak nagłym przebiegiem sytuacji leżał pod nim dość biernie, zassał się na jego dolnej wardze i zmusił go do przewrócenia się trochę na bok, żeby pogładzić lekko gładki pośladek. Dreikhennen spiął się wtedy wyraźnie i przerwał pocałunek, patrząc na partnera jak zwykle nieodgadnionym wzrokiem.
- Varr… – mruknął i trudno było stwierdzić, czy był to wyrzut, czy ostrzeżenie, czy zwyczajnie chciał odwrócić chłopaka od tego co właśnie robił, na zachętę to jednak nie brzmiało.
Varrander westchnął, był jednak i tak zbyt zmęczony, żeby czegokolwiek teraz próbować.
- Myślę, że też powinienem się umyć – dodał mężczyzna po chwili.
- Mmm, nie musisz – chłopak przejechał jeszcze nosem po boku szyi partnera i cmoknął ją nim się odsunął. – Dobrze pachniesz – powiedział, bo faktycznie jego zdaniem Vargo znacznie lepiej pachniał teraz, tak elektryzująco i męsko, niż gdyby czuć od niego było te aromatyczne olejki do kąpieli. – Wejdź pod przykrycie, chcę się przytulić.
Mężczyzna zamruczał tylko potakująco i po chwili obaj leżeli w miękkiej pościeli, ciasno ze sobą spleceni, a w kompletnej ciszy słychać było tylko ich spokojne oddechy. Dreikhennen leniwie przeczesywał ciemne włosy partnera.
- Też lubię jak pachniesz – powiedział po jakimś czasie. – Dobrze pasował ci zapach ogniska. I lasu.
- Obawiam się, że tego już na mnie raczej nie uświadczysz – książę uśmiechnął się gorzko. – Ja też lubiłem… – urwał na chwilę, znów mając wrażenie, że coś zaciska mu się gardle. – Cholera, wtedy było tak dobrze. Tak łatwo i tak jakoś… mam wrażenie, że wtedy mogłem tak w pełni oddychać, a teraz na powrót zaczynam się dusić. Nawet w tym momencie mam wrażenie jakby wszyscy mnie obserwowali, jakby to że jestem tu z tobą było jakieś złe i że będę musiał jakoś za to zapłacić. Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym zasnąć i obudzić się obok ciebie znowu w jakiejś paskudnej karczmie, albo w naszym namiocie. Poczuć chłód poranka, wsiąść na siodło i po prostu… jechać. Nie musieć myśleć o niczym poza drogą pod kopytami konia, a nie formułować każde zdanie tak uważnie, jakby było zaklęciem zdolnym wysadzić mnie w powietrze. Chciałbym… tak cholernie bardzo chciałbym żeby to mogło wrócić – wyszeptał zdławionym głosem, aż za dobrze mając świadomość, że tamte dni beztroski odeszły się bezpowrotnie.
Vargo nie odpowiedział, przycisnął tylko chłopaka mocniej do siebie, zły że wprowadził go w taki nastrój.
- Będzie dobrze – mruknął w końcu, gdy nieprzyjemna cisza zaczęła się wydłużać. – Przecież… jestem tu, prawda?
- Teraz tak – potaknął książę. – Ale co jeśli po tym jak przejmę tron… Jeśli rozkażą ci…
- Nie martwmy się na zapas – przerwał mu mężczyzna wiedząc, do czego ten dąży. Myśl, że musiałby podjąć decyzję, czy zachować wierność ojczyźnie i wypełnić rozkazy, jakiekolwiek by one nie były, czy też porzucając służbę zostać z kochankiem, napełniała go lodowatą paniką. Już chyba wolałby, żeby po prostu ścięli mu głowę. Liczył jednak, że pozwolą mu zostać u boku nowego króla. Zdawał sobie sprawę, że i tak nie będzie im łatwo, Venerg był podzielony i pełen zdrajców, do tego zbliżała się wojna i nie należało też zapominać o konieczności szybkiego zawarcia jakiegoś korzystnego małżeństwa przez Varrandera. To jednak i tak jawiło się niczym raj, w porównaniu do wizji rozłąki.
- O to chodzi, że teraz musimy zacząć się martwić – chłopak spojrzał na Dreikhennena od dołu. – A w każdym razie… myśleć o przyszłości, a nie tylko o tym co tu i teraz. Gdybym wcześniej myślał o czymś więcej niż tylko ładnych widokach i pieprzeniu się z tobą, to może nie zrobiłbym z siebie takiego idioty.
- Uważasz, że zrobiłeś z siebie idiotę? – zapytał Vargo obojętnie, chociaż bardziej zainteresowała go ta część wypowiedzi dotycząca jego osoby. Varrander prychnął pod nosem marszcząc lekko brwi.
- Pewnie tak. Myślałem, że to sprawa wewnętrzna, że Wespan zrobił się chciwy i zapragnął władzy dla siebie. Nie przyszło mi do głowy, że może chodzić o coś więcej. Nie wiem jak mogłem przez te wszystkie lata tak nie docenić Naedji. Ale zawsze była taka cicha, no i jako żona Naczelnego Generała nie była nikim znaczącym. Kto by pomyślał, że z egzotycznej ozdóbki salonowej awansuje na królową, i to królową, która dzięki swojemu pochodzeniu moje państwo połączy z budującym się potężnym Imperium Południa.
- Uważasz, że to ona stoi za zamachem – trudno było określić, czy Vargo zapytał, czy stwierdził, ale jego partner potaknął.
- Na pewno działała z czyjegoś rozkazu, ale z pewnością chodziło o osadzenie na tronie jej, Wespan to tylko pionek. Przekupili go, albo nastraszyli, niewykluczone że i jego szybko się pozbędą, jeśli nie będzie posłuszną kukiełką. To Zuran do spółki z Daarą rządzi teraz w Venergu, nawet jeśli część szlachty jest po mojej stronie, to są też tacy, którym skutecznie zamydlono oczy, a nawet tacy, którym taki układ jest na rękę. Zresztą gdyby Venerg był pełnoprawnym członkiem tego przymierza… Nie da się zaprzeczyć, że miałoby to swoje korzyści. Wschód jest słaby, ale to państwo rolnicze, produkty stamtąd są niezwykle ważne zarówno dla mroźnej północy, jak i dla zbyt suchego południa, więc chociaż wojna nigdy nie jest przyjemna, opłacałoby nam się wziąć w niej udział, gdyby nastąpił równy podział wpływów w Unii… – urwał na chwilę jakby się nad czymś zastanawiając, ale tylko pokręcił głową. Na razie dokumenty walały się porzucone na podłodze w gabinecie, a on leżał w wygodnym łóżku ze swoim przystojnym kochankiem, więc postanowił nie psuć tej chwili rozmyślaniem o polityce, skoro i tak nie często będzie mógł sobie pozwolić na taki komfort jak teraz. – Cóż, ciebie to raczej nie obchodzi – uśmiechnął się lekko, a Vargo tylko mruknął coś po swojemu. – Tak czy inaczej, jestem teraz uzależniony od Harlandu. Przyjmując waszą pomoc automatycznie opowiem się po waszej stronie na tej całej wojnie. Najchętniej wcale nie brałbym w niej udziału – prychnął. – Najchętniej, wcale bym nie próbował odzyskać korony.
- Nie zawsze możemy podejmować własne decyzje. Czasem po prostu musimy zrobić to, co do nas należy – mruknął mężczyzna jak zwykle obojętnym tonem, a Varrander aż parsknął na te słowa i poruszył się niespokojnie w ramionach kochanka.
- Czasem? To dość łagodnie ujęte. Ani ja, ani ty, praktycznie wcale nie mieliśmy wyboru – zauważył, po raz kolejny wytrącony z równowagi tym, jak spokojnie przyjmuje to jego partner. – Wszystkie decyzje już dawno zostały za nas podjęte, czasem mam wrażenie, jakbyśmy tylko odgrywali gotowy scenariusz. Jakby to co zrobimy, kim będziemy, wcale nie zależało od naszej woli, tylko…
- Ale tu jesteśmy, prawda? – przerwał mu Vargo miękko, a książę spojrzał na niego uważnie. – Chociaż nie powinniśmy, chociaż od początku wszystko wskazywało na to, że to zły pomysł i może się skończyć tragicznie, to… jesteśmy tu teraz. Razem. To może niewiele, ale…
Varrander przerwał mu wychylając się i całując go w usta.
To może i było niewiele. W obliczu nadchodzącej wojny, wśród intryg i zdrad, w porównaniu do wszystkich obowiązków jakie spadną na niego po przejęciu tronu, to kilka kradzionych, intymnych momentów między nimi to faktycznie nie będzie zbyt dużo wolności.
Ale jeśli będą mieć chociaż tyle…
- To wystarczy – powiedział, sam nie wiedząc czy przypadkiem nie próbuje przekonać tymi słowami samego siebie. – To musi wystarczyć – powtórzył ponownie całując pełne usta wojownika, tym razem dłużej i bardziej namiętnie. Tamten odpowiedział na pieszczotę, gładząc dłonią ciepłą skórę na plecach kochanka.
Książę wsunął się na mężczyznę przylegając do niego ciasno i chwycił zębami jego dolną wargę, ciągnąc za nią z wyzywającymi iskierkami w oczach.
- Mm? Chcesz jeszcze raz? – zapytał Vargo, tym razem głosem wyjątkowo ciepłym i czułym jak na siebie. Varrander tylko uśmiechnął się lekko w odpowiedzi, a Dreikhennen zamruczał na to nisko i przetoczył się z chłopakiem, tak że ten znalazł się pod nim. Jednak drobniejszy mężczyzna wcale nie miał zamiaru oponować, zarzucając ramiona na kark kochanka i przyciągając go do namiętnego pocałunku.
*
Kiedy się obudził, Dreikhennena nie było już u jego boku. Musiał wymknąć się jeszcze przed świtem, za co nie mógł go winić, nad ranem prawdopodobnie na korytarzach panował już ruch, a lepiej żeby nikt nie widział jak strażnik opuszcza komnatę księcia o świcie. Kontrowersje jakie wzbudziłaby ich relacja to było teraz zbyt dużo dla niego, w momencie w którym nie tylko Venerg, ale i, jeśli wierzyć w słowom króla, niemal cały świat stoi w obliczu wojny.
Zwlekł się z łóżka i niechętnym spojrzeniem obrzucił stos dokumentów piętrzący się na biurku. Najpierw jednak skierował swoje kroki do łaźni Po wczorajszej nocy zdecydowanie potrzebował kąpieli.
W końcu jednak nadeszła chwila, gdy nie mógł już dłużej odwlekać konfrontacji z raportami i statystykami, musiał dobrze przygotować się przed jutrzejszą rozmową z Fellestinem Eisanerem i resztą rady królewskiej. Wszyscy oni zapewne z rozkoszą wykorzystaliby wszelkie niedoinformowanie z jego strony, a już samo to, że Varrander był tu pozbawiony jakiekolwiek sprzymierzeńca czy choćby bezstronnego doradcy stawiało go w nie najlepszej pozycji.
Spędził nad papierami cały dzień, z krótkimi przerwami na posiłki, a potem także większą część nocy. Początkowo wiele informacji nie miało sensu, ale po jakimś czasie, zaczął do niego docierać pełen obraz. Zaczął zwracać uwagę na liczne szczegóły, które w końcu zaczęły układać się w spójną całość. Całość, która sprawiła, że jego serce ogarnął nagły chłód.
Przez jakiś czas pustym wzrokiem wpatrywał się równiutkie rzędy liter. Z goryczą pomyślał o tym, ile razy ostre żelazo minęło jego ciało o włos i że nigdy nie przyszło mu do głowy, że najgłębszą ranę zadadzą zwykłe kartki zapisane drobnym, pedantycznym pismem nieznanych mu urzędników.
Przysiągłby, że w eleganckiej komnacie oświetlonej ciepłym blaskiem oliwnych lamp, w niemal idealnej ciszy zakłócanej tylko nocnymi odgłosami dobiegającymi zza uchylonego okna rozległ się smętny dźwięk. Dźwięk, jaki wydaje świat rozpadając się na kawałki.
*
Vargo zastukał krótko i nie czekając na odpowiedź wsunął się do sypialni kochanka. Zastał go wciąż pochylonego nad biurkiem i nie doczekawszy się przez jakiś czas żadnej reakcji, w końcu sam zabrał głos.
- Ciągle pracujesz? – zapytał, ale znów nie otrzymał odpowiedzi. Zmarszczył lekko brwi tchnięty nagłym niepokojem. – Mam ci nie przeszkadzać?
Przez chwilę myślał, że Varrander usnął na siedząco, bo przez jakiś czas nawet nie drgnął, ale gdy wojownik miał już do niego podejść, ten odwrócił się i spojrzał mu w twarz. Na widok bólu w oczach księcia, coś szarpnęło mu się w piersi.
- Wiedziałeś? – zapytał chłopak pusto.
- Wiedziałem…? O czym? – zapytał ze szczerym zdziwieniem.
- O tym, kim naprawdę był twój cholerny, ukochany Iriem. O tym, kim miałeś stać się ty?
- Varr… naprawdę nie wiem, o czym…
- Nie wiedziałeś – szlachcic odchylił się lekko na oparciu i po jego twarzy na krótko przebiegła ulga, zaraz jednak na powrót została zastąpiona przez ten sam, udręczony wyraz.
Dreikhennen przełknął ciężko ślinę i postąpił kilka ostrożnych kroków.
- Varr – zaczął znowu, starając się brzmieć uspokajająco, ale chłopak nawet na niego nie spojrzał.
- Wyjdź, Vargo – rozkazał w końcu. – Ja… musisz mnie teraz zostawić.
Mężczyzna nie posłuchał. Tkwił w miejscu jak słup, oszołomiony i niezdolny uczynić ruchu. W głowie miał mętlik, w sercu chłodny niepokój, a kiedy Varrander znów podniósł na niego wzrok, pełen lęku i goryczy jak u schwytanego zwierzęcia, miał tylko ochotę przycisnąć go do siebie i obronić przed czymkolwiek, co tak go zraniło, choćby i przed całym pieprzonym światem.
- Wyjdź – powtórzył jednak książę, a on tylko zacisnął mocno szczękę i odwrócił się do drzwi.
*
Cichy trzask zwiastował opuszczenie komnaty przez Dreikhennena. Chłopak nie miał nawet siły, żeby spojrzeć w tamtą stronę, oparł tylko łokcie o blat biurka i ukrył twarz w dłoniach. Po chwili poczuł wzbierający w piersi szloch.