Rozdział 27 – Chłopak na całe życie
Bolały go stopy, ale nie zwolnił kroku, przemieszczając się ulicami zatłoczonej Warszawy, próbując w tym gwarze popołudniowego dnia odnaleźć własne myśli. Mijał pełne głosów kawiarnie, grupy dzieciaków wolnych od szkolnego rumoru, spieszących się starszych ludzi, otoczonych ostrą mgiełką perfum ludzi mieszkających w wysokich, szklanych wieżowcach. Czuł ucisk w piersi przyglądając się ich twarzom, próbując odgadnąć czy są szczęśliwi i na czym owo szczęście polega.
Artur westchnął, bezmyślnie wodząc wzrokiem po sznurze samochodów korkujących Aleje Jerozolimskie, poddając się ogólnemu hałasowi, wbijającemu się dźwiękami klaksonów i zgrzytów mknących tramwajów w umysł. Czuł rosnącą irytację na siebie i drażniące go otoczenie, wciąż myślami krążąc wokół Krzyśka. Męczył się z tym coraz bardziej, odkładając na kolejny dzień próbę skontaktowania się z nim i zakończenia tego, co między nimi jeszcze było. W głębi siebie wiedział, że innego wyjścia nie ma, ale bał się łez chłopaka, jego słów, zapewnień o trwałości swojego uczucia. Nie wątpił w nie, lecz za każdym razem kiedy słyszał jego wyznanie i szczerość w nim zawartą, coś nieprzyjemnego oplatało mu się wokół piersi nie pozwalając swobodnie odetchnąć. Był pewny, że nadal żyje w klatce obietnic, które złożył Krzyśkowi, a które po jego powrocie nadal go przyduszały. Wciąż mu się wydawało, że jest mu coś winien, ale do czego realizacji nie może dojść, bo on już przestał w to wierzyć. Zerwanie z Krzyśkiem było dla niego równe uwolnieniu się z emocjonalnej pułapki, na czele z wyznaniem miłości, które rozpalało, ale bólem. Wywołało ból za pierwszym razem i nadal tylko to odczuwał, kiedy pojawiało się w ustach chłopaka. Nie chciał go zranić, bo przecież dobrze wiedział jak wrażliwy jest, jak bardzo to przeżyje. Wiedział też jednak, że życie razem, udawanie uczuć, których się nie znało, spowodowałoby większe szkody. Czy kłamstwo nie jest boleśniejsze niż szczera prawda?
Artur chciał spotkać się z Krzyśkiem i powiedzieć mu, aby pozwolił mu w końcu odetchnąć swobodnie, bez zastanawiania się, czy jest mu coś winien, czy coś mu obiecał wbrew sobie. Pozwól mi odejść, powtarzał w myślach, w głębi też dodając, żeby dał mu szansę poznać się z innej strony, bo on wciąż w pamięci, w odczuciu widzi dawnego Krzyśka. Nie wiedział jednak czy to nie dałoby nadziei chłopakowi, że do niego wróci. Brał to pod uwagę, ale na razie chciał zamknąć coś starego, niż zacząć coś nowego.
Usiadł na niewysokim murku otaczającym krzewy tuż przy przystanku autobusowym, przy zejściu do podziemi w centrum. Miał dobry widok na Pałac Kultury, jak i na otaczającego go budowle, prawie całe pozaklejane bilbordami. Musiał chwilę odetchnąć, napić się wody, odpiąć parę guzików jasnej koszulki w biało-niebieską kratę.
Wyjął telefon, spojrzeniem wodząc po ludziach czekających na przystanku. Zawsze z boku lokowały się pary, przytulające się i śmiejące się z tematów tylko sobie znanych. Ile on oddałby jeszcze pół roku temu, aby móc tak afiszować się z uczuciami wraz z Krzyśkiem. Nie było to możliwe, a teraz kiedy zapewne coś takiego nie stanowiłoby problemu, to z jego strony nie miało już to sensu. Odnalazł wśród adresów numer Krzyśka i nacisnął ikonkę połączenia. Serce biło mu mocno, a żołądek skurczył ze zdenerwowania, kiedy rozległ się sygnał łączenia z wybranym numerem. Miał nadzieję, że chłopak odbierze, oraz że uda im się umówić dziś i wszystko zakończyć.
- Hej Artur - odezwał się wesoły, nieco zdyszany głos Krzyśka. Było chwilę po siedemnastej, a on miał szczęście być już w domu, po pracy i relaksować się robiąc... brzuszki. Ćwiczył dosyć regularnie od pewnego czasu, mając nadzieję, że go to wzmocni fizycznie, oraz że stanie się dzięki temu bardziej atrakcyjnym facetem. Zależało mu na opinii, Artura w szczególności.
- Cześć, co ty robisz? - spytał ze zdziwieniem w głosie Artur.
- Ach, he he, nic szczególnego, ćwiczę trochę - odpowiedział Krzysiek, śmiejąc się nieco zakłopotany. Bo przecież on zawsze unikał aktywności fizycznej, a teraz taka zmiana. Wiedział, że może to wydawać się głupie, ale nie zamierzał się wstydzić. Chciał już zawsze chodzić z podniesioną głową.
- Ach ok, to ten... - Artur potarł palcami czoło, próbując zebrać myśli. - Masz dziś czas się spotkać?
- Jasne, wpadaj teraz jak możesz, jestem już w domu - zaśmiał się chłopak cały szczęśliwy, że Artur chce się z nim spotkać. Aż poczuł motylki w brzuchu.
- Och no to super. To gdzie teraz mieszkasz? - Artur podniósł się, ale nie ruszył, czekając na adres. Pośrodku piersi nieprzyjemnie go kuło, a słysząc nutę radości w jego głosie, nasiliło się to jeszcze bardziej, jakby ktoś go nożem dźgał, kiedy tylko Krzysiek się zaśmiał. Wsunął dłoń do kieszeni spodni i czubkiem tenisówki przesunął ulotkę, która jak jedna z większości nie trafiła do kosza obok.
- Ok, już podaję ci adres - zadeklarował Krzysiek, dając mu wskazówki dojazdu i jednocześnie otwierając sobie butelkę z wodą. Był cały spocony, zarumieniony i szczęśliwy jak dawno.
***
Artur uniósł wzrok na blokowiska, w których rzekomo mieszkał chłopak. Nie odróżniały się niczym od tych standardowych, starych i szarych, tak licznie widzianych w Warszawie. Od razu przypomniał sobie napad dokonany w podobnej scenerii. Odetchnął ciężko i ruszył po płytach chodnikowych ułożonych na skos, przez piaszczyste wysepki, które zapewne miały radować zielenią, lecz niestety urzekały jedynie nagą ziemią.
Wszedł do bloku, wpuszczony przez starszego mężczyznę wybierającego się na zakupy ze swoim wózeczkiem na kółkach, tak powszechnie stosowanym wśród starszych ludzi. Windy nie było, ale o dziwo klatka schodowa nie uderzyła go aromatem bezdomnych czy późnego obiadu. Z bijącym z nerwów sercem stanął przed drzwiami do mieszkania numer dwanaście i nacisnął dzwonek, który rozbrzmiał w środku. Schował telefon do kieszeni, czując jak pocą mu się dłonie.
Krzysiek otworzył mu, stając w drzwiach ubrany jedynie w krótkie spodenki z beżowego materiału, sięgające mu gdzieś do połowy uda. Włosy miał mokre i nieco zmierzwione. Uśmiechnął się szeroko widząc mężczyznę i wpuszczając go do wnętrza niewielkiego mieszkania. Współlokatorów aktualnie nie było, tym bardziej czuł się tu zupełnie swobodnie.
- Właśnie brałem prysznic - rzucił, zamykając za nim drzwi i patrząc na niego z radością i czułością w oczach. Kiedy mężczyzna zdjął buty, wziął go za rękę i położył na swoim brzuchu. - I co, są efekty? - spytał, serwując mu zadowolony z siebie, pełnozębny uśmiech. Skórę miał nieco wilgotną, widać wycierał się pospiesznie. Nawet jeśli widział, że Artur jest nie w sosie, postanowił udawać, że niczego nie dostrzega. Miał nadzieję, że szybko poprawi mu humor.
- Pewnie – odpowiedział odruchowo mężczyzna, atakowany od środka falami podniecenia na jego widok. Jakby nie miał konkretnego celu tej wizyty, i to tak okrutnego, to zapewne już by przycisnął Krzyśka do ściany, bezwstydnie go obłapiając i całując. Sam dotyk ciepłej skóry wywoływał w nim drżenie, ale odsunął dłoń, nie chcąc poddawać się głosowi ciała. Spojrzał w głąb mieszkania, udając, że interesuje go wystrój. - Mieszkasz z kimś? - spytał, dostrzegając niewielką półkę na buty czy stojak na parasolki.
- Tak, mam dwóch współlokatorów, w porządku chłopaki, idzie się dogadać - powiedział, błyskając zębami, ukrywając rozczarowanie, że mężczyzna zabrał dłoń z jego brzucha. Tak strasznie go pragnął! Zaczął się obawiać, że za moment będzie musiał zmagać się z pełną erekcją, jeśli Artur nie przestanie tak pachnieć i wyglądać. A nic nie zapowiadało, żeby miał przestać. Zagapił się na jego usta, przełykając ciężko ślinę. - Może się czegoś napijesz? Albo chcesz coś zjeść? Robiłem spaghetti, nie jest to mistrzostwo świata, ale wyszło całkiem zacne - uśmiechnął się do niego sympatycznie, nie mogąc się powstrzymać i przesuwając opuszkami palców po piegowatym ramieniu mężczyzny. Żołądek ściskał mu się w euforii, gdy go widział.
- Hmm... jasne, znaczy jadłem w domu, więc tylko herbatę czy coś. - Artur miał ochotę zapytać o jakieś piwo albo wódkę, czując, że zachowanie Krzyśka, to jak się prezentował w ogóle nie pomaga mu w tym, co chciał zrobić. Nie zareagował na jego chęć dotyku, ale też nie odsunął się, chociaż palił go i nie pozwalał zebrać myśli. Nie pomagał też intensywny zapach żelu jakiego używał Krzysiek, a który on doskonale znał. Kojarzył mu się on z ich zabawami pod prysznicem.
- Już się robi, szefie - Krzysiek pociągnął go za sobą do kuchni, prezentując swoje nieco wilgotne jeszcze plecy i tyłek w naprawdę obcisłych szortach. Przy jego jasnej karnacji, pełnych, ciemnych wargach i głęboko zielonych oczach wyglądał niemal jak grzeszny cherubin. Wstawił sprawnie wodę, po czym podszedł do stojącego niepewnie mężczyzny i sięgnął wargami jego ust, kładąc mu dłonie nisko na plecach. Marzył o tym niemal za każdym razem, gdy się masturbował.
Artur drgnął, zaskoczony tym posunięciem, tak rzadkim ze strony drugiego partnera. Ciało i przyzwyczajenie ponownie wygrało, kiedy zamiast się odsunąć, oddał pocałunek, odruchowo łapiąc Krzyśka w pasie. Serce zabiło mu mocno, prawie boleśnie, gdy czuł ciepłe i chętne wargi, z taką chęcią wcałowujące się w niego. Czemu mi to utrudniasz? Pomyślał zły na siebie i Krzyśka, zaciskając palce na jego skórze.
- Mmm, o rany... - westchnął Krzysiek, odsuwając na moment poczerwieniałe mocno wargi i patrząc na niego półprzytomnym, sypialnianym wzrokiem. Kolana mu miękły, kiedy go całował. - Nie wiem co będzie z twoją herbatą - mruknął cicho, patrząc mu bez wstydu w oczy. Złapał go za ramię, kierując sobie jego dłoń na pośladek. - Musisz chyba sprawdzić, czy tyłek też mi się poprawił. Biegam rankami - zażartował, nie puszczając go z objęć. Miał ochotę otrzeć się o niego kroczem.
Artur sapnął, nie umiejąc przeciwstawić się temu, czym emanował chłopak, jak go przyciągał i nie pozwalał zrobić tego, z czym tutaj przyszedł. Ścisnął go prawie boleśnie za pośladek, wcałowując się w odkryty bok szyi, męczony duszą i ciałem.
- Nie, kurwa – syknął, gwałtownie się odsuwając i odwracając plecami do Krzyśka, opierając ramię o ścianę, a na nim czoło. Było mu duszno z emocji i zdenerwowania.
Chłopak popatrzył po nim, zdezorientowany. Mina zrzedła mu momentalnie. Nie podobał mu się? Nie sposób było pojąć zachowanie Artura. Pomasował się po przodzie spodenek, mając już naprawdę silną erekcję. Mężczyzna działał na niego wprost nieprzeciętnie.
- Co się stało? Źle się czujesz? - spytał, dotykając delikatnie jego pleców.
- Krzyś... nie przyszedłem tu, aby... - zaczął Artur, ale urwał, odwracając się do niego z kompletną dezorientacją w spojrzeniu. Kompletnie nie wiedział, jak mu to powiedzieć, jak w ogóle zacząć, że jedynym jego celem jest zerwanie z nim, a nie picie herbatki na przemian z seksem. Odetchnął, cały się napinając i wiedząc, że jak nie teraz, to nigdy nie zdoła tego z siebie wykrztusić. - Ja przyszedłem, aby powiedzieć ci... co zdecydowałem. - Przełknął z trudem ślinę, patrząc na niego z uporem. - Co zdecydowałem odnośnie nas.
Krzysiek pobladł, od razu wyczuwając co jest na rzeczy. Zrobiło mu się trochę słabo z podenerwowania, czuł, że zaczyna panikować. Nie chciał tego. Nie chciał robić z siebie słabej cioty.
- Już widzę, co zdecydowałeś. Wykrztuś to wreszcie z siebie - mruknął cicho, starając się uspokoić.
To czemu karzesz mi to powiedzieć? Pomyślała panicznie Artur, pierwszy raz czując się tak źle jak kogoś rzucał. Nie żeby miał w tym doświadczenie, ale w innych znajomościach przychodziło to łatwiej niż teraz, kiedy tyle go łączyło z Krzyśkiem. Zacisnął dłonie w pięści, czując jak atakują go dreszcze na całym ciele oraz chłód.
- Zrywam z tobą... - powiedział cicho, z opanowaniem, o które się nie podejrzewał, kiedy wewnątrz cały skręcał się z emocji.
- Rozumiem. Mogę liczyć, że się czasem odezwiesz, czy mam zupełnie zniknąć z twojego życia? - spytał Krzysiek, zimnym, oschłym tonem, mimo że wewnętrznie czuł, jakby ktoś kopnął go porządnie w żołądek. Jak na zawołanie poczuł mdłości. Niemal somnambulicznym ruchem zalał dwie herbaty. Bał się, że naprawdę zaraz zwymiotuje z podenerwowania. Ręce mu się trzęsły, rozlał wodę, po czym starł ją bez słowa. Mokra ścierka plasnęła cicho o aluminiowy zlew. Nawet na niego nie patrzył.
- Odezwę... - obiecał cicho Artur, spuszczając wzrok nie mając pojęcia jak ma odczytać swoje uczucia, kiedy w końcu udało mu się powiedzieć to, co go tak dręczyło. Sama reakcja chłopaka również była tym, czego się nie spodziewał, chociaż podświadomie wiedział, że gdy tylko wyjdzie łzy pojawią się w oczach Krzyśka, a on będzie je czuł, mimo że będzie już daleko. Przymknął powieki, mając ochotę usiąść, ale powstrzymał się, stojąc dzielnie, lekko zgarbiony, z podłymi myślami na swój temat w głowie. - Nie chcę tracić kontaktu z tobą – dodał, bo taka była prawda, chociaż zdawał sobie sprawę, że będzie to ciężko kontakt, wręcz bolesny, przynajmniej na początku.
- Mhm - Krzysiek mruknął pod nosem, odwracając się do niego tyłem i słodząc zaparzoną herbatę. Skupił się na tej czynności, starając się oczyścić swoje myśli z niepotrzebnego uczuciowego balastu. Miał wrażenie, że sens słów Artura do niego po prostu jeszcze nie dotarł, ale gdy dotrze, w jego życiu rozpęta się piekło. Chciał odsunąć od siebie ten moment chociaż na chwilę. - Masz kogoś? - spytał, zaciskając lekko usta. Podał mu herbatę lekko drżącą dłonią, wściekły na siebie, że nie umie opanować odruchów ciała. Cała radość wyparowała z niego.
Artur niepewnie przyjął od niego kubek, jeszcze chwilę temu będąc pewnym, że po swoich słowach będzie wychodził, a nie pił herbatę.
- Nie – powiedział zgodnie z prawdą, raczej nie zaliczając Piotra do tego grona. Lubił go, zwłaszcza jak poznał jego pokręcony sposób myślenia, ale nie byli parą, po prostu korzystali z tego, że mieli dobry seks i tyle.
- Dobra Artur, nie stójmy jak te kołki, mam telewizor w pokoju, zaraz wiadomości będą. No chyba, że chcesz już iść? - spytał, czując, że naprawdę musi usiąść. Kręciło mu się lekko w głowie z emocji. Kochał Artura i zrobiłby dla niego wszystko, ale nie zamierzał się przed nim poniżać. Już nigdy przed nikim nie chciał się poniżać. Herbata uspokajała jego żołądek, ale niestety nic poza nim.
- Wypiję i idę – zdecydował mężczyzna, odbierając spędzanie dalszej części czasu jako niepotrzebną mękę dla nich obu. Może za jakiś czas, kiedy obaj się uspokoją i zaakceptują to, co się stało, takie pozostawanie na film będzie na miejscu. Usiadł przy stoliku i napił się. - Gdzie pracujesz? - spytał, woląc wykorzystać tą krótka chwilę jaka mu została na konkretne rzeczy. Głowa zaczynała go boleć już sam nie wiedział od czego, czy z braku jedzenia czy już opadłych emocji.
- W zawodzie, akurat potrzebowali geodety. W sumie łut szczęścia - mruknął, ogrzewając dłonie o kubek. Był blady jak ściana. - Wszystko się zmienia - powiedział cicho, zaglądając w głąb naczynia. Coś ukłuło go w sercu, jak długa, szybko wciśnięta pod żebro szpila, zrobiło mu się jakoś duszno. Zrobił krok, by otworzyć szerzej okno. Nie zdążył nawet pomyśleć, że coś jest nie tak, zobaczył przed oczyma gęste, czarne plamy, a sekundę potem runął na posadzkę jaki długi. Zwyczajnie zemdlał.
- Krzyś! - Artur zerwał się od stołu, szybko dopadając do niego, cały zmrożony ze zgrozy. Nie przejął się rozlaną herbatą i rozbitym kubkiem, unosząc chłopaka pod pachami i układając na kolanach. Uniósł się jednak ponowie i sięgnął po niewielki ręcznik wiszący tuż przy zlewie, żeby go zmoczyć zimną wodą i szybko wrócić z nim do Krzyśka. Cały wewnętrznie drżał, przerażony tym co się stało, przecierając mu czoło. - Krzyś...
Minęła krótka chwila, nim chłopak otworzył oczy i spojrzał na trzymającego go Artura, nie za bardzo rozumiejąc, co się stało. Był śmiertelnie blady, a jego usta był wręcz sine. W głowie słyszał głośny, niemal gorący w swym natężeniu szum. Ucisk w klatce piersiowej nie chciał zelżeć. Poczuł jak strasznie jest mu zimno dopiero po kilku, może kilkunastu sekundach, orientując się, że ma silne dreszcze. Język miał zdrętwiały jak kołek. Dotknął dłonią swojej twarzy, próbując podnieść się do siadu. Cały dygotał.
Artur nie namyślając się długo, wsunął dłoń pod jego kolana i obejmując wokół pleców uniósł. Nie przejął się mokrymi spodniami, ani odłamkami kubka, na które nadepnął, uważając jedynie aby się nie poślizgnąć na śliskich kafelkach. Wyszedł do przedpokoju, ruszając korytarzem i szukając pokoju Krzyśka, który udało mu się szybko znaleźć. Rozpoznał go przez parę istotnych szczegółów, chociażby takich jak modele samolotów, które chłopak uwielbiał. Teraz jednak bardziej skupił się na chłopaku, układając go na łóżku i okrywając kołdrą. Sam też usiadł obok na materacu, przyglądając się chłopakowi z niepokojem. Przeczesał jego włosy, czując jak poczucie winy dławi mu krtań. Chyba już wolał widok płaczącego Krzyśka, niż mdlącego z jego powodu.
Krzysiek zacisnął powieki, obejmując się ściśle ramionami. Gdyby nie zacisnął szczęki, zapewne dzwoniłyby mu zęby. Wparł twarz w poduszkę, starając się złapać oddech i uspokoić szum w głowie. Kilka łez spłynęło mu po twarzy, zignorował je. Co za cholerna beznadzieja, pomyślał, czując jak panika powoli z niego schodzi. Jego dłonie były zimne jak lód. Kilka ładnych minut zajęło mu rozgrzanie się na tyle, by się rozluźnić. Mięśnie napięte miał jak postronki.
- Już... koniec przedstawienia. Można iść do domu - burknął cicho, zły na siebie, ale i bardzo słaby.
- Przyniosę ci herbaty – mruknął Artur, odsuwając się i podnosząc, nie chcąc zostawiać go w takim stanie, zwłaszcza jak był sam.
- Odpuść sobie - powiedział Krzysiek, otulając się kołdrą po same uszy. Powoli nabierał normalnej barwy, nadal jednak wyglądając bardzo nieszczególnie. Czuł się niesamowicie zmęczony. Nim Artur wrócił z rzeczoną herbatą, świeżo zaparzoną i mocną, zdążył zasnąć już, zaciskając ręce na własnych bokach.
Mężczyzna przyglądał mu się chwilę, bijąc się z myślami czy zostać, czy może iść. Bał się jednak o stan Krzyśka, wcześniej przecież mu się to nie zdarzało, a jego osłabnięcie wyglądało na poważne. Chociaż w głębi siebie nie był pewny czy to dobry pomysł, zwłaszcza biorąc pod uwagę kim teraz byli dla siebie. Najwyżej wyjdzie z samego rana, kiedy upewni się, że z chłopakiem lepiej. Ułożył się na plecach na łóżku, wpatrując w ciemny sufit i w grę cieni drzew za oknem. Wsłuchując się w oddech Krzyśka, przymknął oczy i spróbował się zdrzemnąć.
***
Otworzył oczy, chwilę wgapiając się w niezasłonięte okno pokoju przez które wpadał blask ulicznej latarni. Zdziwiło go to, przecież zawsze je zasłaniał... Wspomnienia minionego popołudnia napłynęły do niego silną falą, budząc w sercu uczucie niepokoju. Prawie się pieprzyli, kiedy Artur nagle z nim zerwał, potem to omdlenie, dreszcze, poczucie, że ma w głowie kompletną sieczkę. Na taborecie obok łóżka dostrzegł kubek, uniósł się na łokciach chcą napić się, cokolwiek by się w nim nie znajdywało. Dopiero wtedy zorientował się, że mężczyzna leży obok niego, na kołdrze. I nie śpi. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale w głowie miał pustkę. Sięgnął po kubek, upijając kilka głębokich łyków wody. Czuł się już o wiele lepiej, było mu wręcz gorąco pod kołdrą. Usiadł na łóżku, patrząc Arturowi w oczy, w ciemności rozmytej światłem ulicy.
- Co tu jeszcze robisz? - spytał w końcu. Wszelkie uczucia spłynęły z jego twarzy, zostawiając po sobie jedynie martwą maskę.
- Chciałem się upewnić, czy się obudzisz – odparł spokojnie mężczyzna, unosząc się na łokciach i przyglądając mu się uważnie. Wiedział, że brzmi to co najmniej idiotycznie, ale takie właśnie nachodziły go obawy, kiedy próbował zasnąć, niepokojony o stan chłopaka.
- To już wiesz, żyję - mruknął Krzysiek, wstając z materaca. Odrobinę zakręciło mu się w głowie, ale zignorował to. Potrzebował pobyć chwilę w łazience, sam na sam z zimną wodą z kranu. Wyczłapał z pokoju, zapalając sobie światło w korytarzu. Słyszał pochrapywanie Tomka, jego współlokatora. Widać dziś nie było ani imprezy ani nocowania u panienek. Nachylił się nad umywalką, ochlapując sobie twarz wodą. Po chwili zastanowienia wyszorował też zęby, zaciekle pracując szczoteczką. Nie miał ochoty na pełnowymiarową kąpiel. Może przed pracą, pomyślał, ocierając twarz. Nie wyglądał może jak milion dolarów, ale było już z nim niemalże w porządku. Nawet nie chciał myśleć o swoim rozstaniu z Arturem. Nie chciał pokazywać mu swojego żalu, trzymając uczucia w ryzach, dopóki mężczyzna sobie nie pójdzie.
- Uwaga, zapalam światło - rzucił, wkraczając ponownie do własnego pokoju. Zaraz też podszedł do okna by zasłonić je roletą.
Artur podniósł się z łóżka i od razu poczuł pieczenie ranek na stopach, które miał w wyniku bliskiego spotkania z fragmentami rozbitego kubka. Nie przejął się jednak tym, skupiony na tym co się działo.
- Mogę zostać jeszcze godzinę? - spytał niepewnie, czując się co najmniej jak intruz w pokoju Krzyśka. - O czwartej zaczyna jeździć metro.
Mogłeś zostać na całe życie, pomyślał z goryczą chłopak, patrząc na niego twarzą bez wyrazu.
- Jasne, możesz siedzieć. Nigdzie się nie wybieram - zironizował, otwierając szafkę i wyciągając z niej parę czystych bokserek. Odwrócił się do niego tyłem, ściągając swoje wymięte szorty wraz z bielizną z tyłka i zakładając sobie nową parę. Nawet nie chciało mu się wychodzić, żeby się przebrać. Było mu już wszystko jedno. Zgarnął pilot z półki i włączył telewizor. Usiadł na łóżku, opierając się plecami o ścianę i zaczął skakać po kanałach. Było mało prawdopodobne, że znajdzie coś sensownego o trzeciej w nocy, ale zawsze warto było spróbować. Ściszył, mając na uwadze śpiącego współlokatora.
Artur usiadł z powrotem na łóżku, nie mówiąc nic, mimo że w ogóle nie potrafił się skupić na tym co leciało. Każdy gest ze strony Krzyśka, spojrzenie czy wypowiedziane słowo odbierał jako karę, ale mógł się jedynie temu poddać w milczeniu, wiedząc że w pełni zasłużył. Widok jego ciała wzbudził w nim tęsknotę, ale przełknął ją ciężko, czując się zmęczony całą tą sytuacją.
- Chcesz się bzyknąć na pożegnanie? - rzucił niespodziewanie Krzysiek, nie odwracając wzroku od jakiegoś kryminału z lat pięćdziesiątych na jaki natrafił. Wydawał się być dosyć zrelaksowany mimo wszystko.
Artur zmarszczył brwi, odwracając w jego stronę głowę i patrząc w osłupieniu. Nie odpowiedział od razu, chociaż jego ciało dało mu znać, że chętnie usłyszało by pozytywne rozpatrzenie tego pytania.
- Chcesz? - spytał, mając w głowie kompletny mętlik, nie zastanawiając się czy to, co zaproponował chłopak jest odpowiednie w tej sytuacji.
- A umiesz lepiej zagospodarować tą godzinę? - spytał nie bez złośliwości, kierując na niego w końcu spojrzenie dużych, ładnych oczu. Cały zresztą był bardzo ładny. Zagryzł wargę w zastanowieniu, by po chwili zdecydowanym ruchem klęknąć na łóżku i pocałować swojego byłego już chłopaka. Położył mu dłoń na karku, wgryzając się niemal agresywnie w jego usta. Przynajmniej na coś się jeszcze przydam, pomyślał. Chwycił go za ramię, ściskając mocno. Miał ochotę narobić mu siniaków. Miał jeszcze większą ochotę dać mu w twarz, ale wiedział, że to do niczego nie prowadziło by. Seks również, ale przynajmniej mogło być przyjemnie. Przez chwilę. Poczuł, jak mężczyzna ciągnie go na siebie, przesuwa dłońmi po plecach ugniatając je wprawnie i ściskając. Artur oddał pocałunek, nie zastanawiając się czy znowu nie będzie tego żałował, ale nie miało to teraz znaczenia, kiedy czuł Krzyśka przy sobie, znowu napalonego i chętnego. Przysunął go bliżej siebie, w końcu przewracając na pościel, w czego efekcie teraz on był na górze. Nie myślał, tylko całował jego szyję, kąsał i muskał, czując jak szybko się podnieca.
- Masz gumy? - spytał trzeźwo Krzysiek, ściskając go udami w biodrach. Otoczył go mocno ramionami, wciskając niemal w siebie. Starał się wyłączyć całkowicie myślenie.
- Nie, nie mam – odparł Artur, nie przestając go pieścić. Jakoś tą kwestią w ogóle się nie przejmował, może dlatego, że nigdy nie były im potrzebne prezerwatywy.
- Kurwa - syknął Krzysiek, ruszając pod nim biodrami i ocierając się o niego ochoczo. - Miałem nadzieję, że nie będę musiał się myć jeszcze tej nocy. A tu proszę - sarknął zimno, czując penisa Artura na swoim tyłku. Nigdy wcześniej nie przeklinał, zawsze starał się mówić ładnie, ale teraz po prostu puszczały mu nerwy. Sam był już podniecony i miał ochotę na seks. Bez zbędnych czułości, od których zbierało mu się niemal na mentalne wymioty.
Artur oderwał się od niego na chwilę, aby ściągnąć koszulkę i rozpiąć spodnie.
- Nawilżacz masz? - spytał, zabierając się za zdejmowanie i jego odzieży, zostawiając go zupełnie nagiego. Automatycznie sięgnął po jego penisa, ściskając go z wyczuciem w dłoni.
- Mówiłem, że nie miałem nikogo te pół roku - warknął niemal, zaciskając rękę na jego dłoni i masując się po penisie. Włosy na całym ciele miał bardzo jasne.
Mężczyzna posłał mu ciężkie do rozszyfrowania spojrzenie, po czym pochylił się i wziął w ust jego penisa, zaczynając poruszać głową. Oblizał dwa palce i powędrował nimi do na jąder chłopaka, które chwilę popieścił, aby od razu zsunąć je między jego pośladki. Podświadomie chciał mu zostawić chociaż miłe wspomnienie seksu, żeby obraz byłego faceta nie do końca źle mu się kojarzył. Było to infantylne myślenie, lecz pozwalało na jako taką kontrolę nad własnymi emocjami. Odetchnął przez nos, wsuwając sobie do końca penisa, aż po gardło, czując jak drży i pulsuje. Krzysiek zaśmiał się krótko, zaskoczony ciasnym, gorącym wnętrzem otaczających go ust. Miał ochotę położyć mu dłoń na głowie, ale zrezygnował w pół gestu, uświadamiając sobie, że nie chce go za bardzo dotykać. Wszystkie czułe gesty mogłyby tylko rozkleić go przed czasem, a na to chłopak nie chciał sobie pozwolić. Bez gumy, bez żelu, no pogratulować Krzysiek, zakpił w myślach. prężąc mięśnie nóg, czując mocne, intensywne ssanie. Odsunął Artura od siebie za włosy, obawiając się, że doszedłby zbyt szybko. Niczego nie potrzebował tak bardzo jak orgazmu po tym całym stresie.
Artur odetchnął ciężko, oblizując wargi i spluwając na zaciśniętą szparkę Krzyśka. Rozsmarował wydzielinę po niej, aby po chwili palcami naprzeć na wejście i wolno, ale zdecydowanie wniknąć nimi do środka. Robił to z wyczuciem, chcąc jak najszybciej rozluźnić chłopaka, chociaż wiedział, że bez nawilżacza może być ciężko pozbyć się bólu. Najwidoczniej jednak Krzysiek nie miał zamiaru się tym przejmować, bo nie zwrócił mu na to uwagi. W końcu czując, że mniej więcej jest gotowy, dotknął swojego penisa, przesuwając parę razy po jego trzonie dłonią. Złapał za biodra partnera i przysunął do krocza, ocierając się o jego wejście. Chciałby zanurzyć się w nim szybko, jak i szybko skończyć, ale nadal kontrolując ruchy zaczął wsuwać się w niego wolno.
- Co ty mi robisz... - sapnął Krzysiek, spinając się wyraźnie. Nie uciekł jednak biodrami, złapał swojego penisa, ściskając pulsacyjnie. Nie chciał, żeby mu opadł po pierwszych, bolesnych chwilach. Zawsze zgadzał się, żeby Artur go pieprzył, mimo że nigdy tak naprawdę się do tego nie przyzwyczaił. I już nie zdążysz, pomyślał gorzko, macając palcami swoją szparkę, w którą wsuwał się z oporem twardy członek. Czuł, jak robi się czerwony na twarzy, jak gwałtownie podnosi mu się ciśnienie, policzki palą. Nakrył oczy ramieniem, poddając się ostrym, nierównym pchnięciom, z niewygodnie rozsuniętymi udami zarzuconymi na jego biodra. Nie wytrzymał w końcu, stęknął drżąco, nie potrafiąc dalej ignorować dyskomfortu. - Chcę na brzuch - wydusił, wiedząc doskonale, że na równi z dyskomfortem przeszkadza mu patrzenie na mężczyznę.
- Dobra... - mruknął Artur przygryzając wargę, chociaż najchętniej przygniótłby go do pościeli i zerżnął, głuchy na jakiekolwiek jęki protestu. Wysunął się z niego ostrożnie, pozwalając ułożyć mu się na zmiętej kołdrze jak chciał. Przesunął drażniąco kciukiem po pośladku Krzyśka gdy uniósł do góry biodra, wypinając się w jego stronę. Splunął ponownie na palce, aby mieć pewność, że zrobił wszystko, aby z nadejściem dnia chłopak nie odczuwał za dużego dyskomfortu po nocy z nim. Nawilżył sporadycznie ścianki jego odbytu, od razu też pozwalając swojemu penisowi znów znaleźć się w jego ciasnym i gorącym wnętrzu. Dobił do końca, odruchowo układając się na plecach Krzyśka. Nie chciał, aby cały ten seks zakończył się bez jakiegokolwiek bliższego dotyku, bo przecież on istniał między nimi i nie mógł tak po prostu zniknąć wraz z odejściem jednego z nich. Nadal żywo reagował na zapach Krzyśka, ruch i drżenie jego ciała pod sobą, wyczulony na każdy jego szept czy dźwięk. Cmoknął go w kark, wsuwając nos w jego włosy, nie potrafiąc pohamować czegoś, co zawsze było między nimi.
- Spieprzaj... z tymi czułościami - wydusił w poduszkę chłopak, czując że jeszcze chwila i się rozbeczy. Wypiął mocno tyłek w górę, leżąc płasko na brzuchu, przygnieciony ciałem mężczyzny do pościeli, zarumieniony mocno. Zasłonił ramieniem twarz, drugą rękę wciskając pod siebie i chwytając się za penisa, ściskając go stymulująco. Oczy zaszkliły mu się niebezpiecznie. Oddałby wszystko, żeby się z nim nie rozstawać. Było już jednak za późno na żal. Intensywne, głębokie pchnięcia robiły go zupełnie bezbronnym. Czuł jak Artur nasuwa się na niego raz po raz, spoconym torsem i brzuchem trąc o jego ciało. Tak strasznie chciał się temu poddać, wyłączyć zupełnie myślenie, zapomnieć, pozwolić się zdominować. Czuł się wręcz spętany, unieruchomiony przez niego, i było to zaskakująco dobre. Z pewnym siebie Arturem miał poczucie, że jest na właściwym miejscu. Wparł twarz w poduszkę, pracując intensywnie tyłkiem. Skóra na karku ścierpła mu pod ustami mężczyzny.
Artur zaprzestał całowania, opierając jedynie czoło między jego łopatkami i oddając się pracy bioder, które instynktownie poruszały się w znanym tempie. Przygryzł wargę i sapnął, zaciskając palce jednej dłoni na pościeli, czując jak robi mu się duszno. W piersi odczuwał wyraźny ból po słowach Krzyśka, ale nie miał mu tego za złe. Zabawne było jednak to, że gdy tylko go stracił, zaczął odczuwać wyraźną tęsknotę, zwłaszcza gdy to co było tak znane, chociażby dotyk, diametralnie się zmieniło. Krzysiek starł grube krople potu z czoła, stękając cicho w wygłuszającą wszystko poduszkę. Nie chciałby, żeby współlokator słyszał jak daje się pieprzyć. Zmarszczył mocno brwi, skupiony zupełnie na przyjemności, na odurzających uczuciach jakie płynęły w niego wprost z drugiego mężczyzny. Ręką wykręcona pod brzuchem paliła bólem, wyciągnął ją zdrętwiałą, zaczynając ocierać się o pościel. Cały napinał się i rozluźniał, dysząc namiętnie w pościel uślinionymi wargami. Falował pod nim zmysłowo całym ciałem, pozostając gdzieś na skraju własnej świadomości. Nie potrafiłby mu tego odmówić i szczerze wątpił, czy kiedykolwiek znajdzie się ktoś, komu będzie chciał znowu tak zupełnie ulegać.
Szmery płynące od wciąż włączonego telewizora mieszały się z ich stłumionymi pojękiwaniami oraz szelestem pościeli. Ekran rzucał na złączone ciała jasne plamy światła, odkrywając jedynie jakąś ich część, reszcie pozwalając niknąć w półmroku pokoju. Artur napiął mięśnie, ogrzewając gorącym oddechem kark Krzyśka, wykonując głębokie i intensywne pchnięcia. Zamknął oczy, całkowicie skupiając się na doznaniach jakie falami zalewały go przy każdym ruchu. Krzysiek krzyknął w pościel, zaskoczony serią brutalnych, nierytmicznych pchnięć. Artur najwyraźniej finiszował, i on sam nie potrafił już kontrolować swojego ciała, ocierając się o kołdrę spazmatycznie. Zacisnął powieki, pokrzykując w poduszkę, czując jak penis Artura rozpycha go niewiarygodnie głęboko, dotykając miejsc, o jakich istnieniu nie zdawał sobie sprawy. Zsunął razem uda, czując jak drżą mu pod wpływem zbliżającego się orgazmu. Doszedł niespodziewanie, trzęsąc się z rozkoszy i wzdychając głęboko. Nogi dosłownie mu się rozjechały. Wstrząsnęło nim kilka razy gwałtownie, rozluźniony odbyt przyjmował mężczyznę bez najmniejszego trudu. Krzysiek nakrył głowę ramionami, potężnie zmęczony i niemal rozklejony. W sumie Artur mógł skończyć w nim i przelecieć go jeszcze raz. Nie oponowałby.
Mężczyzna nie czując żadnych oporów nie oszczędzał się, dysząc z wysiłku, aby po chwili dojść z cichym okrzykiem. Pociemniało mu przed oczami, a spełnienie przeszło przez niego gwałtownie, przez co opadł całkowicie na chłopak pod sobą. Mając jednak gdzieś w podświadomości jego obecny stosunek do niego, szybko też się odsunął, mimo że miał ochotę jak zawsze zagarnąć go ramionami i przytulić do siebie. Ułożył się na plecach, wsuwając palce we włosy i próbując uspokoić wciąż bijące serce.
Krzysiek przetarł palcami oczy, czując jak robi się żałośnie smutny. No tak, skończył, czas do domu, sarknął zimno w myślach, mimo że tak starał się opanować emocje. Nie wiedział nawet, co miałby mu powiedzieć w takiej sytuacji. Na brzuchu czuł klejącą się, mokrą spermę zalepiającą pościel, podobnie wilgoć na pośladkach, która potrafiła być tak przyjemna, kiedy obejmowali się zawsze po, a w chwili obecnej sprawiała, że czuł się wręcz obleśnie. Otarł łzy nabierające mu się do oczu, wstając pospiesznie i wychodząc szybko z pokoju, nie krępując się nawet swoją nagością. Nie chciał przy nim płakać.
Artur leżał bezruchu, dopiero po paru minutach otwierając oczy, wiedząc, że to dobra pora, aby się ewakuować. Zanim dojdzie do metra, to zapewne zacznie już kursować. Uniósł się z pościeli, zwracając wzrok na otwarte drzwi, czując wewnętrznie to co działo się z Krzyśkiem. Ja pierdolę, pomyślał z goryczą, już nie wiedząc czy swoją decyzje dobrze przemyślał. Nie chciał jednak działać pod wpływem emocji, zwłaszcza mając na uwadze nie siebie, a właśnie chłopaka i to co powinien zrobić, aby go nie ranić.
- Dokonałeś jakiegoś wyboru, to teraz się nie odwracaj – szepnął do siebie zły, że w ogóle rozważa coś jeszcze. Przełknął ślinę i zaczął się rozglądać po pokoju, chcąc dostrzec gdzieś chusteczki, aby chociaż częściowo się wytrzeć. Znalazł je przy szafce, porzucone wraz z portfelem Krzyśka i masą papierków, jak ulotki czy paragony ze sklepu. Chłopak zawsze to zbierał, nie potrafiąc zignorować ulotkarzy i biorąc od każdego kto się nawinął na ulicy. Potem przeglądał i wyrzucał jeśli któraś go nie zainteresowała. Artur uśmiechnął się lekko, żeby od razu też zmarkotnieć. Doprowadził się do porządku i zaczął się ubierać, czując się jakby się dusił od atmosfery jaka tutaj panowała. Chciał poczuć chłód nocy i nie myśleć o niczym.
Ubrany wyszedł na korytarz i stanął przed drzwiami do łazienki, bijąc się z myślami czy powinien cokolwiek mówić, skoro i tak powiedział tyle ile chciał, a może nawet za dużo.
Krzysiek siedział na brzegu wanny, czując zimno metalu na świeżo umytym tyłku, zimno na wilgotnej twarzy. Skóra zszarzała mu nieco, pokryta gęsią skórką. Ciężko było mu przyznać się nawet przed samym sobą, ale był po prostu załamany. Tak strasznie chciałby, żeby Artur powiedział teraz, że to jakiś ponury żart i przyszedł go przytulić, zabrał do łóżka, uśpił w swoich ramionach. Potarł stopą o grzbiet drugiej stopy, nie mając siły się podnieść i zrobić cokolwiek ze sobą. Zsunął się na posadzkę i objął mocno ramionami. Chciał zniknąć.