Tylko się nie bój 16
Dodane przez Aquarius dnia Marca 21 2013 16:27:01


Rozejrzał się po pokoju, zastanawiając się, co jeszcze powinien spakować. Przez cały czas miał wrażenie, że o czymś zapomniał, jak zwykle zresztą. Chociaż z drugiej strony, jak mawiała jego babcia, jak masz majtki, szczoteczkę i portfel, to masz wszystko, co jest ci niezbędne do szczęścia. Ale jego babci niewiele było do szczęścia potrzebne. A on miał wyprowadzić się na miesiąc, więc sprawa nie była taka prosta.
Ostatnie dni minęły w tak szybkim tempie, że nie do końca wierzył w realność tego wszystkiego. Zaczynał też wątpić, czy to wszystko było dobrym pomysłem. Już tamtego wieczoru zaczął wątpić.
Ostatnie, co pamiętał, to nieprzytomnego Grimmjowa wkładanego do samochodu. Wtedy jego cialo uznało, że już po wszystkim, więc może sobie wreszcie odpocząć. Jak w końcu wrócił do świadomości, to leżał na jakieś ławce z nogami opartymi na ramieniu Kenseia, który właśnie kończył rozmowę telefoniczną. Gdy zobaczył, że się obudził, spojrzał na niego i uśmiechnął się półgębkiem.
- Nadal chcesz jechać do tego Hueco Mundo? - zapytał, wyciągając pudełko wykałaczek i wkładając jedną do ust.
Shuuhei odetchnął głębiej, faktycznie zaczął się zastanawiając, czy chce. Mignął mu widok rany na plecach Grimmjowa. Wygladało to bardziej niż nieprzyjemne. Później mignął mu bardziej przerażający widok. Dwie lufy; Shinji mierzył do goryli; wycelowane w jego stronę, dokładnie to w stronę faceta, który przykładał mu pistolet do głowy. Czuł, jak w bebechach zaczyna rodzić się panika. Później było to głupie pytanie Rose. Było tak od rzeczy, że przez chwilę zapomniał o broni przy swojej skroni. Na tyle oprzytomniał, że kiedy gościu zabrał pistolet i wycelował go w blondyna, upadł. Upadając widział, jak Kensei naciska spust. I to był trzeci, chyba najgorszy widok ze wszystkich – oczy Kenseia w tym krótkim momencie. Były absolutnie puste i martwe. To była chwila. Kiedy mężczyzna znalazł się przy nim, by do końca rozbroić postrzelonego faceta, w jego spojrzeniu był niepokój i troska. Tak samo jak teraz. Miał ten swój półuśmieszek na ustach i brązowe oczy patrzyły badawczo, oceniając czy wszystko jest w porządku. Shuuhei przetarł twarz dłońmi.
- Chcę jechać – odpowiedział w końcu. Bał się, owszem, ale nie miał zamiaru strzórzyć i wycofać się ze swojego postanowienia. - Muszę jechać – dodał odrobinę pewniej.
Spojrzał na Kenseia i wtedy w końcu dotarło do niego w jakiej pozycji siedzieli. Warknął niemalże za swoją wyobraźnię. Jak to się działo, że w jakiejkolwiek sytuacji by się nie znalazł, jego umysł znajdzie sposób, żeby podsunąć mu obrazy związane z seksem. Na szczęście wtedy Kensei chwycił jego nogi i ściągnął je sobie w ramienia i wstał z ławki, stanął plecami do chłopaka. Shuuhei też podniósł się do pozycji siedzącej. W pierwszej chwili zakręciło mu się w głowie, ale zaraz doszedł do siebie.
- Utrzymasz się? - zapytał Kensei, zerkając na niego przez ramię.
Shuuhei kiwnął tylko głową. Zebrali się akurat w momencie, gdy w oddali zawyły policyjne syreny.
Przez całą drogę do domu myślał intensywnie nad tym, co właśnie się wydarzyło. Jeżeli faktycznie w Hueco Mundo ma być tak, jak wtedy, to nie był na to przygotowany. Na szczęście był sposób, żeby to zmienić. Tylko potrzebował do tego pomocy.
- Kensei – odezwał się cicho, trochę niepewnie, stojąc obok motoru.
Mężczyzna nie zsiadł, tylko wyłaczył maszynę. Oparł ramiona na kasku, położonym przed sobą.
- Taaa? - mruknął, wyrwany z własnych myśli.
Zawahał się, czując sie nieco głupio. Odetchnął.
- Czy istniałaby możliwość – zaczął i zaciął się. - Czy istniałaby możliwość, że zanim pojadę... - zawahał się i zerknął na Kenseia. Ten patrzył na niego pytająco – pojedziemy... – poprawił się - do Hueco Mundo... przeszkoliłbyś mnie? W sensie – zaczął mówić szybko. - Pewnie mamy trochę czasu, zanim się zbierzemy. W sensie Grimmjow pewnie posiedzi trochę w szpitalu i w ogóle, pewnie nie pojedziemy zanim mu sie to nie zaleczy. Myślę, że więcej niż miesiąc spokojnie mamy. I chciałbym po prostu wiedzieć, jak się zachować, żeby nie było takiej sytaucji, jak dzisiaj. Nie chcę być ciężarem, o który trzeba się troszczyć, bo sam nie da rady. Przeszkoliłbyś mnie? Proszę – dodał, patrząc na mężczyznę z nadzieją.
Kensei przyjrzał mu się uważnie, marszcząc brwi.
- W niedzielę wracam do Fangai – powiedział w końcu nieco szorstko.
- I tak mam zdalną pracę. Poza tym i tak zamierzałem się zwolnić przed wyjazdem do Hueco – powiedział ze wzruszeniem ramion.
- A gdzie będziesz mieszkać? - zapytał z lekkim wahaniem.
Hisagi miał nadzieję, że nie było po nim widać ukucia zawodu. W końcu idiotycznym było myśleć, że będzie mógł zamieszkać z Kenseiem.
- Mam rodzinę w Fangai, w końcu pochodzę stamtąd, no nie?
- No tak – przyznał.
Popatrzył po blokach, samochodach, jakby próbował sobie przypomnieć argumenty przeciw.
- Dlaczgeo nie chcesz? - zapytał w końcu Hisagi. - Czego się boisz?
- Niczego się nie boję – odpowiedział szybko, lekko oburzony. - Zastanawiam się tylko... - zawahał się. - Czy będę miał czas. W końcu też mam pracę... - dodał odwracając wzrok.
Shuuhei spuścił wzrok, by ukryć zdradziecki uśmiech, który chciał mu wypełznąć na ustach. Kensei chyba troszeczkę inaczej musiał zrozumieć ten ruch, bo warknął cicho.
- Dobra! - krzyknął, wyrzucając ramiona w górę w geście poddania. - Niech ci będzie!
Podniósł wzrok, nie kryjąc już szerokiego uśmiechu.
Dlatego teraz się pakował, a przynajmniej próbował. Przeczesał włosy palcami; będzie musiał pójść do fryzjera; i westchnął. Nie ma co się zastanawiać. Może później jeszcze wpadnie na jakiś pomysł. Trzeba jeszcze przygotować mieszkanie na imprezę pożegnalną. Pochować kwiatki, bo obawiał, że Grimmjow będzie chciał zmienić chwilowo ustaloną hierarchię.
Do tej pory był pod wrażeniem rozmowy jaką Kensei odbył z niebieskowłosym. Było to w zeszłym tygodniu, gdy Grimmjow jeszcze w szpitalu siedział. Był to na swoj sposób pocieszny widok, bo chłopak ewidentnie nie lubił lekarzy i nie lubił leżeć w łóżku; co akurat nie dziwiło; więc zawsze, jak Hisagi go odwiedział, to kolega krążył po sali, jak zwierzę zamknięte w klatce. Aż dziwiło, że nie uciekł w nocy – tutaj Shuuhei podejrzewał interwecję Tii, chociaż nie był pewien, czy to akurat nie wkurzyło go jeszcze bardziej. Dlatego obawiał się, że jak tylko wejdą z Kenseiem do pokoju, to Grimmjow po prostu, pomimo obietnicy danej wcześniej Shuuheiwi i Tii, się na nich rzuci. Tutaj uspokoił go Hirako, który ku zdziwiniu Hisagiego przyszedł razem z Kenseim. Blondyn uśmiechnął się uspokajająco.
- Spokojnie – szepnął mu, gdy szli do sali Grimmjowa. - Oni muszą po prostu ustalić, kto tu jest samcem alfa, powąchają się nawzajem, powarczą, popatrzą wilkiem i jakoś to będzie.
- Aż jestem ciekawy, kto wygra – powiedział z uśmiechem.
Hirako zaśmiał się tylko, za co otrzymał pytające spojrzenie ze strony Kenseia.
- Co wy tam szepczecie? - mruknął, patrząc spode łba.
- Nic, nic – Shinji pokręcił głową i machnął dłonią. Gdy mężczyzna stracił nimi zainteresowanie, zwrócił się z powrotem do chłopaka. - Kensei był swego czasu szkoleniowcem – powiedział z szerokim uśmiechem. - Takie dzieciaki, jak twój kumpel, to on wciąga lewą dziurką od nosa. Zresztą sam zobaczysz.
Zobaczył i pocieszał się tym, że nie tylko jego, Kensei jest w stanie obezwładnić samym spojrzeniem. Widok był o tyle fascynujący, że o ile od Shuuheia mężczyzna był ledwo widocznie niższy nawet nie musiał podnosić wzroku, żeby spojrzeć mu w oczy, to już przy niebieskowłosym wyglądało to nieco inaczej.
- Co byś chciał zrobić w takim stanie, he?! Jesteś słaby jak kociak. – mruknął Kensei w stronę Grimmjowa, kiedy ten ruszył w jego stronę.
- Chcesz się przekonać? Zobaczysz co mogę zrobić!
Kensei nawet nie drgnął. Stał w lekkim rozkroku, z dłońmi za plecami, głowa podniesiona wysoko.
- Słuchaj! - rozkazał takim tonem, że aż Shuuhei chciał stanąć na baczność i zasalutować.
Grimmjow nie był aż tak skory do posłuchu. Nie zatrzymał się nawet, ale teraz zamiast iść prosto na mężczyznę, zaczął wokół niego krążyć. Kensei nie ruszył się, nawet gdy chłopak znalazł się za jego plecami. Był uosobieniem pewności siebie.
- Nie mam zamiaru się z tobą bawić, dzieciaku – kontynuował tylko odrobinę mniej autorytatywnym tonem. - Przyszedłem tutaj ustalić pewne rzeczy, więc je ustalimy, a wtedy możemy się spotkać na udeptanej ziemi, jak bardzo będziesz chciał. A teraz siadaj – kolejny rozkaz; Shuuhei rozejrzał się za krzesłem; który Grimmjow w pierwszej chwili zignorował, ale w końcu po jeszcze jednym okrążeniu pokoju, usiadł na brzegu łóżka.
Wtedy zaczęli rozmawiać; oczywiście nie obyło się bez przekleństw i warczenia na siebie; i ustalili kilka bardzo istotnych kwestii.
- Ichigo? - zdziwił się Shuuhei, unosząc wysoko brwi.
- Ta – mruknął Grimmjow i wzruszył ramionami, jakby nie widział w tym żadnego problemu. - Wychodzi z odwyku, nie zostawię go tutaj, żeby znowu się sćpał.
Shuuhei poznał chłopaka w tym samym czasie co Grimmjowa. Spotkał go jeszcze tylko kilka razy, bo później zaczęły się kłopoty. Nie do końca rozumiał co łączyło niebieskowłosego z rudzielcem, że ten tak bardzo się o niego troszczył; poza jego instynktem stadnym rzecz jasna; ale widać chłopak był naprawdę kimś ważnym.
- Czyli będziemy mieli jeszcze gówniarza do pilnowania? - dopytał się Kensei.
Przez cały czas rozmowy nie ruszył się z miejsca i nawet nie zmienił pozycji.
- Coś ci nie pasuje? - zapytał Grimmjow wyzywająco.
- Ależ wszystko jest w najlepszym porządku – mruknął Kensei tonem, świadczącym o czymś zupełnie odmiennym. - Zatem podsumujmy. Jedziesz ty, Tia, ten Ichigo, Hisagi, Shinji i ja. Spotykamy się pierwszego listopada w Gargandzie, skąd masz załatwiony wjazd do Hueco Mundo. Na miejscu spotykamy się z jeszcze jednym twoim znajomym. Znajdujemy Aizena, kopiemy go w tyłek, zaprowadzamy przed oblicze sprawiedliwości i wracamy do domu cali i zdrowi. Brzmi, jak plan – mówił tonem pełnym niedowierzenia. - Naprawdę chcecie to zrobić? - zapytał się, patrząc to na Grimmjowa, to na Shuuheia, który w trakcie rozmowy przesunął się w stronę kolegi, tworząc wspólny front. Nawet Shinji stał po ich stronie sali.
- Nikt cię nie zapraszał, więc jak się cykasz to droga wolna – powiedział Grimmjow.
- Jak dla mnie jest to dobry plan – powiedział Shinji, będąc na zupełnym luzie. - Na tę chwilę lepszego nie będzie.
Hisagi nic nie powiedział, popatrzył tylko na Kenseia i uśmiechnął się lekko, trochę smutno, trochę przepraszająco.
- Nie wierzę, że w tym uczestniczę – mruknął tylko i pokręcił głową.
- No to drużyna na wyprawę zebrana – powiedział Shinji, jak zwykle uśmiechnięty, zatarł dłonie zadowolony. - Mam tylko nadzieję, że wszyscy wykupili sobie umiejętność broń palna.
Shuuhei nie posiadał tej umiejętności, ale miał zamiar ją nabyć, chociaż chciał wierzyć, że absolutnie nigdy nie będzie mu potrzebna.
Poszedł do kuchni zrobić sobie kawę, usiadł z nią w fotelu i popatrzył po ścianach, meblach, półkach z książkami i płytami. W sumie nie wiadomo, kiedy ponownie zobaczy to miejsce i będzie mógł usiąść w swoim miękkim fotelu. Dobrze, że Kira przyjął jego propozycję, żeby na czas jego nieobecności zamieszkał tutaj; i tak by musiał zdać służbowe mieszkanie, więc przynajmniej nie musi szukać czegoś do wynajęcia. Chociaż spotkanie z Kirą było odrobinę krępujące, przynajmniej dla Shuuheia.
Spotkali się, jak zwykle, we wtorek w "Nihilizmie", chociaż nie było próby zespolu, ze względu na stan Grimmjowa. Przy okazji oczywiście Rangiku wypytała o wszystkie szczegóły bardziej dociekliwie niż policjanci, którzy wcześniej go przesłuchiwali. Wszystko szło dobrze do momentu, gdy kobieta wyszła do łazienki i został sam na sam z Kirą. Zapadła wtedy niezręczna cisza i nie wiedział, jak ją przerwać.
- Przepraszam, Hisagi – odezwał się pierwszy Kira i uśmiechnął się słabo. Patrzył do wnętrza swojej butelki z piwem. - Nie powiniem wtedy... Zachowałem się naprawdę nieodpowiednio wobec ciebie. - Podniósł nieśmiało wzrok, spojrzał na bruneta zza jasnej grzywki. - Przepraszam.
Czuł się głupio. To nie Kira powinien przepraszać.
- Nie zrobiłeś nic, za co chowałbym do ciebie urazę – powiedział tylko z ciepłym uśmiechem. Sięgnął przez stół i przeczesał palcami długie blond włosy, odsłaniając na chwilę drugie błękitne oko. - Mam tylko nadzieję, że w końcu... Jakoś sobie z tym wszystkim poradzisz – szepnął.
Wtedy wróciła Rangiku z szklanką soczku dla siebie - nie piła dzisiaj alkoholu, tłumacząc się, że jest na antybiotyku. To ona wpadła na pomysł urządzenia imprezy pożegnalnej.
- Szkoda, że nie będę mogła pić – westchnęła smutno. - Jeszcze będę na tych antybiotykach.
- Przynajmniej Hisagi zaoszczędzi na trzej litrach wina – powiedział cicho Kira z lekkim uśmiechem
- Wiesz co, Kira! - oburzyła się kobieta – Aż taka pazerna nie jestem. Zazwyczaj zadawalam się jedną butelką.
Zaśmiali się. Będzie mu strasznie brakować tej kobiety w pobliżu. Gdyby nie był gejem, pewnie by się w niej zakochał bez pamięci.
Dopił kawę i poszedł do kuchni umyć kubek. Trzeba się zebrać na zakupy. Może Rangiku pić nie będzie, ale poza nią będzie całkiem sporo gości. Zastanawiał się, czy jego mieszkanie ich wszystkich pomieści. Będzie oczywiście Rangiku i Kira. Toshiro z Momo powiedzieli, że też wpadną. Wpadną jego znajomi z pracy. Będzie Tia i Grimmjow, który stwierdził, że zaciągnie ze sobą Ichigo. Niestety Nel jeszcze nie wróciła. Przez długi czas się wahał, ale w końcu wysłał zaproszenie do Renjiego, ale nie otrzymał od niego żadnej odpowiedzi.
Na pomysł zaproszenia Renjiego wpadł, gdy kilka dni po całej aferze, został wezwany na komisariat, żeby złożyć zeznania. Przesłuchiwał go czarnowłosy, przystojny inspektor, który przedstawił się jako Byakuya Kuchiki i od razu było widać, że pochodzi z tych Kuchiki. Miał naprawdę denerwującą, arystokratyczną manierę, aż dziwne było, że ktoś taki postanowił pracować w policji. Chociaż z drugiej strony może, tak jak Kensei, traktował to jako hobby. Oczywiście Shuuuhei zeznał wersję nie do końca zgodną z prawdą, ale ratującą tyłek; ten seksowny; siwowłosego, którą wszyscy wspólnie ustalili.
Może całe to zeznanie nie miałoby takiego znaczenia, gdyby nie dwie sprawy. Pierwszą było wspomnienie przez inspektora o Renjim. Wtedy Shuuhei stwierdził, że przed wyjazdem chciałby się spotkać z czerwonowłosym, pogadać, powspominać, napić się, jak za młodych lat. Impreza pożegnalna nadawała się do tego idealnie. Drugą sprawą było, jakkolwiek dziwnie by to brzmiało, poznanie Kenseia.
- W przyszłym tygodniu mam zamiar na jakiś czas wyjechać do rodziny w Fangai – odpowiedział na pytanie inspektora, czy zamierza w najbliższym czasie opuścić miasto.
- To bardzo dobry pomysł jest, zważywszy, że naraził się pan niebezpiecznym ludziom – powiedział swoim monotonnym, znudzonym głosem.
- Mam tylko nadzieję, że dożyję do tego wyjazdu – mruknął.
- Proszę się nie obawiać. Otrzyma pan, oraz pańscy przyjeciele osoby, które będą strzec waszego bezpieczeństwa.
- Dostanę swojego własnego anioła stróża, to miło.
Inspektor skrzywił się ledwo zauważalnie na ironię w ostatnich słowach chłopaka. Shuuhei znajdował odrobinę zabawnym zmuszenie tej arystokratycznej twarzy do jakieś reakcji.
- Owszem – powiedział spokojnie Kuchiki, wstając ze swojego miejsca. - Nawet pozna go pan, żeby później nie było niepotrzebnych nieporozumień, gdyby zobaczył go pan w swoim pobliżu. - Podszedł do drzwi. - Podporuczniku, jakbym mógł prosić.
Nie wiedział, jakim cudem udało mu się wtedy zachować kamienna twarz. Naprawdę nie spodziewał się, że jego aniołem stróżem zostanie Kensei. Mężczyzna słowem o tym nie wspomniał, gdy widzieli się poprzedniego dnia. Trochę zabawnie było podać mu rękę i przedstawić się. Z drugiej strony Kensei miał bardzo dziwne spojrzenie, jakby nie do końca był zadowolony z tej sytuacji. Mogło to być oczywiście udawane, ale po co by to robił? Dziwne.
Zarzucił bluzę i ubrał buty. Sprawdził jeszcze, czy ma portfel i wyszedł po zakupy. Zatem Kensei i Shinji, który został przydzielony do pilnowania Grimmjowa, również będą na imprezie. Uśmiechnął się, pomimo wątpliwości i stresu związanego z wyjazdem. Zapowiadał się bardzo miły wieczór.

***

Pot spływał po skroni, kleił siwe włosy i szczypał w oczy. Oddech uciekał spomiędzy rozchylonych warg z głośnymy sapnięciami przy każdym każdym kolejnym pchnięciu. W końcu warknął gardłowo i opadł na chłodny worek treningowy. Chwycił dłońmi górną krawędź i uwiesił się na nim, wykończony. Miał nadzieję, że to pomoże, że wróci zdrowy rozsądek. Ale nie. Po prostu się spocił, a umysł i tak robił go w konia. Zerknął na zegarek, miał jeszcze sporo czasu. Hisagi mówił, żeby wpadać na siódmą.
Nie chciał tam iść, tak samo jak nie chciał, żeby chłopak jechał z nim do Fangai. Nie chciał go szkolić. Nie chciał przebywać w jego pobliżu. I jednocześnie nie potrafił mu odmówić. Shinji miał rację na samym poczatku, wtedy pod "Destrukcją", to była absolutna głupota. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę, tylko zdrowy rozsądek ma z tym niewiele wspólnego. Nie kiedy Shuuhei zwieszał głowę w ten sposób. Dokładnie w taki sam sposób, jak tamten chłopak, którego imienia nawet w myślach nie wymieniał, mając nadzieję, że to pozwoli mu nabrać dystansu. Zapomnieć, nie jego istnienie, bo to było niemożliwe, ale to ile dla Kenseia znaczył.To nawet działało. Przynajmniej do pewnego momentu.
Przez cały czas służby w Vizardach nie pozwolał sobie na żadne słabości. Niszczył je w zarodku, nie pozwalając im dojrzeć. Oprócz tej jednej. Jego śmiech, ostry dowcip, szczera natura, lojalność... Spojrzenie, dłonie, usta. To była jedyna słabość, której się poddał. Nie powinien, naprawdę nie powinien. Zwłaszcza, że chłopak był jego podwładnym, żołnierzem, którego szkolił, którym później dowodził na wojnie. To nie była zdrowa i profesjonalna sytuacja.
Chłopak zaginął w Hueco Mundo, ciała nigdy nie odnaleziono.
Tak samo jak całego oddziału, który wyruszył na tą misję. Osiem osób, dwa fire team'y, po prostu przepadły. Przez cały czas zastanawiał się, czy jakby był z nimi, to inaczej by to się potoczyło. Siedział wtedy w bazie i lizał dość poważne rany. Wiadomości o tym, że oddział został uznany za zaginiony, dotarła do niego miesiąc później. Ostatni kontakt oddział nawiązał tydzień wcześniej, przesyłając informację, że wpadł na ślad Espady. Później cisza.
A teraz miał współpracować z dwójką ludzi, którzy z dużym prawdopodobieństwem zabili ośmiu jego ludzi, w tym tego chłopaka.
- Jakim. Kurwa. Sposobem. Się. Na. To. Zgodziłeś – warczał, każde słowo akcentując uderzeniem w worek.
Odpowiedź była prosta. Bo Shuuhei go o to poprosił. Tylko nie wyjaśniało to, dlaczego osobiście zaproponował swoją osobę do ochrony dzieciaka przez te kilka dni przed wyjazdem. Gdy omawiał tę sprawę z Kuchiki, rzucił propozycją, zanim zdążył o tym pomyśleć. Tym samym nie dość, że zafundował sobie kilka dodatkowych dni w towarzystwie chłopaka, to jeszcze prawdopodobnie spędzi z nim całą podróż do Fangai. A później pozostawała sama wyprawa do Hueco Mundo.
- Świetnie, po prostu świetnie – mruknął i puścił w końcu worek.
Swoją drogą utemperowanie niebieskowłosego było łatwiejsze niż się Kenseiowi wydawało. Jak wszedł do pokoju i chłopak na niego ruszył, myślał, że będzie musiał użyć argumentu siły, żeby uspokoić chłopaka. Zaskoczyło go, że wystarczył sam autorytet. Oczywiście potwierdziało to podejrzenia, które mieli jeszcze w czasie wojny – Espada była szkolona przez jakąś organizację militarną. Może Grimmjow nie podporządkowywał się rozkazom łatwo, albo przywykł do ich wydawania, ale był w stanie rozpoznać kogoś, kto stoi wyżej. Chociaż Kensei wątpił, by taki stan rzeczy zadowolił byłego Espadę. Miał tylko nadzieję, że chłopak nie będzie chciał dyskutować na ten temat na imprezie. Wolał nie demolować mieszkania Hisagiemu.
Poszedł pod prysznic. Dopiero wtedy na krótką chwilę, gdy gorąca woda spłukiwała z niego pot po treningu, jego umysł dał mu spokój. Dał spokój i zaatakował znowu. Obrazami Shuuheia z lufą przystawioną do skroni. Doskonale pamiętał rodzącą się w tamtym momencie furię. Gdyby nie słowa Rose, pewnie zrobiłby coś bardzo głupiego. Jednak gorszym obrazem z tamtego wieczoru, było spojrzenie dzieciaka, gdy zawahał się po wejściu do pokoju. Widząc nieprzytomnego Grimmjowa, jakaś mroczna część jego umysłu się ucieszyła. Sam się tym przeraził. A do tego to spojrzenie szarych oczu, które wprost mówiło "miałem cię za lepszego człowieka... miałem cię za człowieka". Czy naprawdę tylko to w nim pozostało? Nianawiść do dzieciaków, które po prostu walczyły o swój kraj. Shuuhei miał rację – jest zafiksowany na punkcie przeszłości. Może czas najwyższy spróbować się od tego uwolnić? Tylko jak?

Przetarł dłonią zaparowane lustro. Przyjrzał się swojemu odbiciu, pokręcił głowa i sięgnął po maszynkę do golenia. Trzeba się przygotować na tą imprezę, jak już został zaproszony.