Nadszedł luty i ferie zimowe. Ostatniego dnia przed feriami, kiedy Igor wrócił ze szkoły, zastał Michała latającego po całym domu.
- Już jesteś. – Mężczyzna wyraźnie ucieszył się na widok chłopca. – Będziesz musiał zrobić obiad, bo ja nie mam czasu.
- Ja? – zapytał spanikowany Igor.
- Tak, ty! – krzyknął Michał, gdzieś z górnego piętra, po czym zbiegł niosąc w rękach jakieś ubrania, które rzuci na kanapę w salonie.
- Ale ja nie wiem co – chłopak próbował się jeszcze bronić, chociaż miał wrażenie, że tą bitwę to on przegra i to z kretesem.
- W lodówce jest pierś z kurczaka. Musisz ją pokroić na kotlety, rozbić, obtoczyć w tartej bułce i jajku i usmażyć. Do tego obierzesz ziemniaki, a w lodówce są ogórki na mizerię. Tyle chyba potrafisz, co? – przystanął i popatrzył na Igora.
- Tyle jeszcze potrafię – mruknął chłopak.
- No to świetnie – Michał uśmiechnął się i wrócił do latania po całym domu. – Tylko pośpiesz się, Gabriel niedługo wraca z pracy.
Igor westchnął i przeszedł do kuchni. Tyle razy już pomagał Michałowi w przygotowywaniu posiłków, że orientował się całkiem dobrze gdzie są jakie przyprawy. Ale co innego pomaganie, a co innego robienie obiadu samemu od początku do końca. A jak coś spieprzy?
Niepewnie wziął się za przygotowywania. Przez cały czas słyszał jak Michał biega i coś robi. I chociaż strasznie był ciekawy, co takiego jest dla niego ważniejsze od robienia obiadu, to jednak o nic nie pytał. Postanowił skupić się na przydzielonym mu zadaniu. I całkiem dobrze mu to wychodziło, do momentu, gdy nagle usłyszał dziki wrzask Michała:
-Oddaj tą skarpetę, ty cholerniku jeden!
Potem coś kolorowego śmignęło mu koło nóg i zniknęło w spiżarce, której drzwi dziwnym trafem były właśnie otwarte. Przestraszony Igor wypuścił z ręki nóż, który upadł tuż obok jednej z jego nóg. Instynktownie odskoczył i wpadł na Michała, który właśnie pojawił się w kuchni. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, Michał już znikał w spiżarce.
- Wyłaź, gadzie przebrzydły! – doleciało do uszu Igora. Zaciekawiony zajrzał do pomieszczenia i zauważył Michała z nosem przy samej ziemi, grzebiącego ręką pod jedną z półek.
- Nich no ja cię tylko dorwę, ty kundlu zapchlony… - warczał przy tym wściekle.
Odpowiedziało mu żałosne miauknięcie.
- No pewnie, że jestem wściekły, gadzino – mówił Michał, nie przerywając zajęcia. – Myślisz, ze ja nie mam nic innego do roboty, niż uganianie się za tobą? Więc albo oddasz tą skarpetę, albo oddam cię do schroniska. – Odpowiedziało mu miauknięcie. – Nie wierzysz, że mogę to zrobić? Siedź tam dłużej, to się przekonasz.
W tym momencie spod regału wyszedł Sznycel. Kiedy go Igor zobaczył, parsknął ze śmiechu. Nie wiedział jakim cudem, to mu się udało, ale kot miał na głowie skarpetę w kolorach tęczy, której koniec okręcił mu się wokół brzucha.
- No, masz szczęście – mruknął Michał biorąc kota na ręce. Zwierzak miauknął i popatrzył na Michała nieszczęśliwymi oczkami. – No pewnie, że cię nie oddam. Pod warunkiem, że będziesz grzeczny i nie będziesz mi już więcej przeszkadzał w pakowaniu.
Kolejne miauknięcie.
- Tylko uważaj, jak złamiesz obietnicę, to jeszcze dzisiaj wylądujesz w schronisku, gdzie pewnie oddadzą cię jakiemuś rozwydrzonemu bachorowi – dodał Michał, po czym wyplątał kota ze skarpetki i puścił go na podłogę. Zwierzak skorzystał z okazji i szybko gdzieś uciekł. Michał uważnie obejrzał skarpetkę ze wszystkich stron i mruknął:
- Na szczęście jest cała. – Widząc zdziwioną minę Igora, dodał: - to moje ulubione ciepłe skarpetki. Są idealne na zimowe wieczory. No i powinny być dobre do nart.
- Nart? – Zdziwił się Igor. – Jakich nart.
- Jak to jakich? Normalnych. Jedziemy do Zakopanego, a jak Zakopane, to i narty, nie?
- Zakopane? Kiedy?
- Nie mówiłem ci? Masz ferie zimowe, nie?
- No mam, od jutra – potwierdził Igor.
- No właśnie – Michał wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Więc spędzimy je aktywnie, czyli na nartach, a ściślej w Zakopanym.
- Ale ja nie umiem jeździć na nartach.
- Ja też nie i co z tego? – Wzruszył ramionami. – Na pewno są tam jakieś szkółki narciarskie, trochę poduczymy.
- Ale to musi strasznie dużo kosztować… - Nie wiadomo czemu, ale Igor jeszcze próbował znajdować jakieś wymówki, chociaż pomysł nauki jazdy na nartach wydał mu się wspaniały.
- Czyżbyś się cykorzy i szukał wymówki?
- Wcale nie cykorzę! – Igora przeszły ciarki po plecach. Miał wrażenie jakby Michał czytał mu w duszy.
- Czyli postanowione, jedziemy uczyć się jazdy na nartach! – wykrzyknął Michał i klepnął Igora po plecach. – Kończ szybko obiad. Jak tylko Gabriel wróci, pakujemy się i jedziemy.
- A co ze zwierzakami? Znaczy ze Sznyclem i Panem Kotem? One też jadą?
- Nie. Pan Kot nie lubi podróży, a Sznycel mógłby jeszcze coś nawywijać, a tego chcę uniknąć.
- A na ile jedziemy?
- Całe twoje ferie.
- A Gabriel dostanie w pracy tyle wolnego? Pamiętam jak mówił coś o marudzącym kierowniku, kiedy musiał mnie zapisać do szkoły, a to był tylko jeden dzień.
- Spoko, on nie zawsze ma tak w pracy. Czasami ma więcej do roboty i wtedy musi zostać po godzinach, a czasami ma więcej luzu. Teraz jest właśnie taki luźny okres, więc mógł spokojnie wziąć tyle urlopu ile chciał.
- To super. – Igor uśmiechnął się.
- No dobra, to ja wracam do pakowania, a ty rób szybciutko obiad.
- Bardzo dobry obiad ci dzisiaj wyszedł – powiedział Gabriel, kiedy już siedzieli wspólnie przy stole.
- To Igor dzisiaj gotował – odparł Michał. – Sam.
- Naprawdę? – Zdziwił się Gabriel i spojrzał z podziwem na chłopaka, który siedział dziwnie zmieszany. – Zaskakujesz mnie. Nie sądziłem, że potrafisz tak dobrze gotować. Kto wie, może nawet będziesz lepszy od Michała… - spojrzał z ukosa na kochanka, na co ten się tylko roześmiał.
- Ja tylko robiłem tak samo jak zawsze robi Michał – odparł Igor. – No, może troszkę zrobiłem po swojemu, znaczy dodałem w ramach eksperymentu odrobinę innej przyprawy do kurczaka. Ale tylko troszkę!
- Wiesz, czasami nawet odrobina przyprawy może zmienić smak całej potrawy – powiedział Gabriel. – Trzeba tylko wiedzieć ile jej dać żeby nie przesadzić i czy jest ona odpowiednia do tej właśnie potrawy.
- Wiem o tym i dlatego trochę się bałem czy czegoś nie zepsuję.
- Skoro tak, to co powiesz żebyśmy zapisali cię na kurs gotowania? – odezwał się Michał?
- To są takie kursy? – zdziwił się Igor.
- Jeden mój znajomy kucharz prowadzi. Właściwie to da rodzaje: dla tych co nie umieją kompletnie gotować i drugi dla tych, którzy chcą jeszcze lepiej gotować.
- Twój znajomy? – Igor spojrzał zdumiony na Michała. – Ilu tych znajomych ty masz?
Michał roześmiał się.
- Całkiem sporo.
- Moim zdaniem ciut za dużo – mruknął Gabriel między jednym kęsem jedzenia a drugim.
- Patrzcie, zazdrośnik się odezwał – powiedział Michał, po czym pokazał kochankowi język. – Czyli załatwione, zapiszemy cię na kurs gotowania. No chyba, że nie chcesz?
- Pewnie, że chcę! – wykrzyknął trochę może zbyt głośno, ale to tylko dlatego, że bardzo chciał spróbować, a bał się, że jeszcze się rozmyślą i nic z tego nie wyjdzie.
Widząc jego zaangażowanie Gabriel roześmiał się.
- Czyli zaklepane. Ale to dopiero jak wrócimy z Zakopanego.
Właśnie kończyli obiad, kiedy usłyszeli dzwonek do drzwi.
- O, już są – stwierdził Michał i poszedł otworzyć drzwi. Igor spojrzał zdziwiony na Gabriela, ale ten zupełnie nie zwracał uwagi na zamieszanie, kończąc posiłek.
- Cześć wam! – Można było usłyszeć i chwilę potem w kuchni pojawili się Karol i Jasiek.
- Ty tutaj? – zdziwił się Igor widząc rudzielca.
- A niby gdzie? – mruknął tamten niezbyt miło.
- Na mazurach…? – bąknął niepewnie Igor, na co Karol tylko prychnął.
- Ty myślałeś, że ja mieszkam w tej dziurze?
- Coś w tym stylu….
- Ciebie chyba pogrzało. – Karol popukał się znacząco w czoło. – Lubię Mazury, ale tylko w wakacje. Na mieszkanie na stałe one się zupełnie nie nadają. Mieszkam w Warszawie, z Jaśkiem.
- Acha – bąknął Igor mało inteligentnie.
- Dobra – wtrącił się Michał – koniec pogaduszek. Igor idź się pakować, a wy – zwrócił się do braci – wiecie w którym pokoju macie spać.
Igor popatrzył zdziwiony na Michała, który, jakby mu czytał w myślach, dodał:
- Jasiek i Karol będą nam pilnować chaty i opiekować się kotami w tym czasie jak nas nie będzie.
Dopiero teraz Igor zwrócił uwagę na średniej wielkości torbę podróżną stojącą obok nóg Jaśka.
- Wprawdzie Karol będzie miał trochę dalej do szkoły – odezwał się Jasiek – ale jak mu powiedziałem, że będzie mógł zaprosić swoja laskę, to szybko przestał marudzić. Pewnie już kombinuje, gdzie by tu ją bzyknąć – mruknął porozumiewawczo do Michała.
- Wcale nie! – zaperzył się Karol. – Przyjechałem tu tylko dlatego, że Michał obiecał pełną lodówkę. Ten sknera – wskazał oskarżycielsko na brata – wiecznie mi żałuje.
- Spoko – Michał poklepał rudzielca uspokajająco po plecach – lodówka wyładowana po brzegi, tak, że nie dasz rady wszystkiego zjeść.
- To się zobaczy. – Karol wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Ale jakbyś miał ochotę przelecieć tą swoją panienkę, to wprawdzie nie mamy gumek, ale w naszej sypialni znajdziesz różne olejki zapachowe dobre zarówno do kąpieli, jak i erotycznego masażu, do tego świeczki zapachowe do odpowiedniego nastroju. Zabawek żadnych niestety nie mamy, ale jakby naszła cię na jakąś ochota, to przelałem Jaśkowi na konto trochę kasy.
- Michał – Jasiek próbował zabrzmieć groźnie i karcąco, ale Michał tylko machnął ręką, jakby opędzał się od uprzykrzonej muchy i kontynuował dalej:
- Koło chlebaka masz zeszyt z przepisami, które rozbudzają zmysły i zwiększają popęd seksualny.
- Michał! – tym razem Jasiek wrzasnął. Dopiero wtedy Michał popatrzył na niego uważnie. – Zamknij się wreszcie!
- A co ty się tak drzesz? – zainteresował się Gabriel, który w tym momencie wyszedł z kuchni, wcierając w ręce krem do rąk.
- Ten gówniarz deprawuje Karola – sapnął gniewnie Jasiek, na co Gabriel podniósł w zdziwieniu jedną brew i spojrzał z wyczekiwaniem na kochanka.
- No co? – zdziwił się Michał. – Ja tylko mówiłem Karolowi gdzie może znaleźć olejki i inne akcesoria na wypadek jakby chciał w końcu bzyknąć ta swoją lasencję. A swoją drogą – zwrócił się do Karola – mógłbyś nam ją w końcu przedstawić.
- Jeszcze czego – mruknął Karol. – Żeby ten gad – wskazał oskarżycielsko palcem na Michała mi ja odbił?
Igor popatrzył zdziwiony najpierw na Karola, a potem na Michała, który po swojemu szczerzył się jak szczerbaty do sucharów.
- Jasiek kiedyś popełnił ten błąd i przedstawił im swoją dziewczynę. Gadzina przygotowała taką kolację, że panienka cały czas się nią zachwycała, potem wyciągnął pudło ze zdjęciami z wycieczek i przez kolejny tydzień laska opowiadała jakiego to Jasiek ma super brata. Po tym tygodniu nie kochała już Jaśka tylko tego drania – wskazał głową na Michałą. – Nie chcę żeby coś takiego zrobił mojej Marzenie.
- Skoro uważasz, ze coś takiego może się stać, znaczy, że nie wierzysz w jej uczucia – powiedział Michał. – A jeśli chodzi o tamtą, to była wredna i pazerna suka, której wcale nie zależało na Jaśku. Wystarczyło tylko wspomnieć, o forsie, a już zmieniła obiekt swoich uczuć.
- Nie mów tak… - zaczął Karol, ale Jasiek przerwał mu
- On ma rację.
- Ale jak to? – zdziwił się. – Sam słyszałem jak żeś na niego wymyślał po tym jak cię Olga rzuciła. O mało go wtedy nawet nie pobiłeś.
- To prawda, ale wtedy jeszcze byłem zakochany. Dopiero potem otworzyły mi się oczy, kiedy zobaczyłem ja na jakimś przedstawieniu teatralnym uwieszoną u ramienia jakiegoś dzianego gościa.
- Czemu mi tego nie powiedziałeś? – zapytał z pretensją w głosie Karol. – To ja przez ciebie się wkurwiałem na niego i nawet obmyślałem plan zemsty, a ty…
- A po co miałem ci mówić? To był mój problem, nie twój.
- No wiesz… - Karol obraził się. – To ja się o ciebie martwię, a ty…
Jasiek bez słowa zamknął go w mocnym uścisku i pocałował w skroń.
- Wiem braciszku, wiem i jestem ci za to wdzięczny, ale nie ma takiej potrzeby. Naprawdę. – Odwrócił się do Igora i powiedział: - wiesz, może i Michał czasami zachowuje się jak wariat, może czasami jest jak dziecko, ale dla rodziny zrobi wszystko.
- Dobra, dobra, koniec pogaduszek – odezwał się Michał czując, że temat zaczyna wkraczać na niebezpieczne tory – bo inaczej nie dojedziemy do Zakopca do usranej śmierci. Jasiek, Karol, lodówkę macie wypełnioną na ful, żarcia dla kotów tez jest dosyć. Będziecie chcieli skorzystać z olejków, to skorzystacie, nie, to nie. A my – zwrócił się do Igora i Gabriela – idziemy do samochodu i to natychmiast.
- Ale ja się jeszcze nawet nie spakowałem – zaprotestował Igor.
- Ja już cię spakowałem – powiedział Michał popychając chłopaka w stronę drzwi.
- A skąd wiesz co chciałem wziąć?
- I tak nie masz za specjalnie ciuchów, więc nie było się nad czym zastanawiać. No dalej, idziemy.
- Ale… - Igor próbował jeszcze protestować, ale skutecznie popychany przez Michała szybko znalazł się w przedsionku.
Nie miał więc innego wyjścia jak ubrać się i wyjść do samochodu.
Na początku podróży Igor obserwował krajobraz, lecz szybko mu się to znudziło, wiec wsadził słuchawki do uszu i przymknąwszy oczy słuchał muzyki. Nawet nie zauważył gdy zasnął. Obudziło go szarpanie za ramię.
- Hej, jesteśmy już na miejscu. – To był głos Gabriela. Przeciągnął się, przetarł zaspane oczy i wyciągnął słuchawki z uszu, które zdążyły trochę zdrętwieć.
Wysiadł z samochodu szybko zasuwając kurtkę. Stali na parkingu przed jakimś hotelem stylizowanym na góralską chatę.
- Trzymaj swoją torbę – Michał wcisnął Igorowi do ręki jego bagaż i ruszył w stronę hotelu. Kiedy weszli do środka, Michał poszedł załatwić formalności, a Gabriel z Igorem z zainteresowaniem rozglądali się po wnętrzu.
- Całkiem miło tutaj – stwierdził Gabriel. – Mam nadzieję, że reszta też taka będzie.
- Znaczy, nie byłeś tu wcześniej? – zapytał Igor.
- A skąd. Wprawdzie w Zakopanym byłem nieraz, ale to było wieki temu i raczej na prywatnych kwaterach, żeby wychodziło jak najtaniej. Tutaj widać od razu, że ceny są zabójcze.
- To dlaczego zatrzymaliśmy się tutaj, a nie na jakiejś kwaterze?
- Bo nas na to stać. – Za ich plecami pojawił się Michał. – Możemy iść do pokoju. Całe szczęście, ze zarezerwowałem ten pokój miesiąc wcześniej. Mimo wysokich cen ten hotel ma niezłe powodzenie.
Przeszli do pokoju. Był trzyosobowy, cały w nielakierowanym drewnie, drewniane meble, drewniane zdobienia, nawet boazeria na ścianie. Do tego zielone narzuty przykrywające pościel w kolorze kremowym i dobrane kolorystycznie wzorzyste zasłonki.
- Niezły – stwierdził Igor siadając na łóżku. – To co robimy?
- Proponuje najpierw kolację, a potem może mały spacerek? – odezwał się Gabrie
- Świetny pomysł! – Michał był pełen entuzjazmu. – Idziemy!
Kiedy weszli do restauracji, Igor poczuł się dziwnie nieswojo. Wprawdzie zdarzało mu się jeść razem z matką w restauracjach, ale żadna z nich nawet nie umywała się do tego co tutaj zobaczył. I jeszcze to jedzenie… nie dość, że każdy talerz to było małe arcydzieło, to jeszcze smakowały jak… Igor nawet nie potrafił znaleźć właściwego słowa, by wyrazić swój „smakowy” zachwyt. Potem był spacer po Zakopanym, także pełen wrażeń. Po tym wszystkim Igor był tak wykończony, że walnął się na łóżko w ubraniu i zasnął momentalnie.
Obudziło go szarpanie za ramię. Nie było mocne, ale dość natarczywe. Z niechęcią otworzył oczy i pierwszym co zobaczył był szczerzący się Michał.
- Pobudka! – wykrzyknął mężczyzna radośnie. – Czas na narty!
- Która godzina?
- Szósta. Wstawaj szybko, bo nam zajmą kolejkę na stok.
- A niech zajmują – mruknął i chciał się przewrócić na drugi bok, ale Michał zdarł z niego kołdrę i otworzył okno.
Na efekt nie trzeba było długo czekać, Igor zaczął szczękać zębami. Całkowicie już przebudzony spojrzał na mężczyznę morderczym wzrokiem i poszedł do łazienki. Kiedy wrócił, Michał siedział na łóżku.
- A gdzie Gabriel? – zainteresował się.
- Poszedł zapisać nas do szkółki narciarskiej.
- Więc naprawdę będziemy się uczyć jeździć na nartach? – Jak wcześniej ten pomysł wydawał się Igorowi świetny, tak teraz miał coraz więcej wątpliwości.
- No pewno! – Uśmiech nie schodził z twarzy Michała.
- Jesteś pewno, że to dobry pomysł? – Wątpliwości rosły.
- Co, czyżbyś się cykał? – Tak, Michał dziwnym trafem zawsze wiedział jak podejść Igora.
- Nie cykam się – warknął chłopak i wyszedł z pokoju, wściekle trzaskając drzwiami.
Michał ruszył za nim.
- A właściwie jak ty chcesz się uczyć tej jazdy na nartach jak nawet nie mamy nart ani odpowiedniego ubrania? – Igor jeszcze próbował subtelnie „namówić” ojca na zmianę decyzji.
- Hotel ma własną wypożyczalnię sprzętu narciarskiego, a ubranie wystarczy to, które masz. Nie jest potrzebne żadne specjalne. No chyba, ze masz cholernie niewygodne, to możemy wyjść na miasto kupić ci coś nowego.
- Nie trzeba – mruknął zrezygnowany Igor.
Po śniadaniu przeszli do wypożyczalni. Na szczęście szybko udało im się dobrać odpowiednie narty.
- Wy idźcie przodem – powiedział Michał, kiedy wyszli przed hotel – ja musze jeszcze coś załatwić. – Zniknął w hotelu.
Igor popatrzył za nim zdziwiony i lekko zaniepokojony, ale widząc obojętną minę ojca przestał o tym myśleć. Kiedy doszli na miejsce, okazało się iż mimo dość wcześniej pory, kolejka chętnych do wjechania na stok była już całkiem spora.
- A ty umiesz jeździć na nartach? – zapytał Igor, kiedy powoli przesuwali się ogonku czekających.
- Umiem. Podobno całkiem nieźle
- Podobno? – zdziwił się.
- Moi znajomi tak twierdzą, chociaż ja uważam, że jeżdżę przeciętnie.
- A gdzie się nauczyłeś jeździć?
- Mama mnie nauczyła. Narty to był jej żywioł, nawet startowała w różnych zawodach i odnosiła sukcesy. Niestety wypadek przekreślił jej karierę sportową.
- Pewnie była tym zdołowana?
- To prawda, że żałowała, że jej kariera sportowa tak szybko się skończyła, ale nigdy nie żałowała swojego późniejszego życia. Czasami nawet mówiła, że ten wypadek był jak zrządzenie losu.
- Jak to? – popatrzył na Gabriela zaciekawiony. Miał łagodny wyraz twarzy i lekko nieobecny wzrok.
- Gdyby nie to, nie spotkała by mojego ojca. Kiedy jej kariera sportowa legła w gruzach, postanowiła zrealizować inne swoje marzenia, między innymi ukończyć studia, które przerwała by skoncentrować się na sporcie. Właśnie na uczelni spotkała mojego ojca. Podobno to była miłość od pierwszego wejrzenia. – roześmiał się cichutko. – I trwa do dzisiaj.
- Naprawdę? – Igor w zdumieniu wytrzeszczył oczy.
- Acha. Za każdym razem, kiedy ich odwiedzam, zachowują się jak zakochane małolaty. I nie tylko w tym. Mama wciąż jeździ na nartach, chociaż już nie tak szalenie jak kiedyś. I zdarza jej się zakasować niejednego dużo od niej młodszego faceta.
- Niezła jest – stwierdził Igor z podziwem, na co Gabriel zaśmiał się. – A ty nie bałeś się jak musiałeś pierwszy raz zjechać na nartach? – zapytał niepewnie po chwili milczenia.
- Boisz się? – Gabriel spojrzał uważnie na syna.
- Ja? No skąd, tak tylko pytam – odparł Igor, ale widząc uważne spojrzenie mężczyzny westchnął ciężko i powiedział cicho i wstydliwie: - No, tak trochę…
- Nie ma się czego bać – Gabriel objął chłopaka ramieniem. – To jest jak jazda na rowerze, parę razy się wywalisz, aż w końcu nauczysz się i będziesz szusował niczym zawodowy narciarz.
- Tak myślisz? – spojrzał na niego z nadzieją.
- Tak myślę, więc nie martw się już tym.
W końcu dotarli na miejsce. Gabriel zaprowadził Igora na miejsce w którym mieli trenować początkujący, a sam odszedł tam, gdzie zjeżdżali profesjonaliści. Igor rozejrzał się w koło i odetchnął z ulgą. Przedział wiekowy „zielonych” był różny. Były tu i małolaty, jak również ludzie, na oko, pod pięćdziesiątkę. Niestety nie było Michała.
Ciekawe co on znowu kombinuje - pomyślał Igor.
W końcu przyszedł instruktor. Po krótkim powitaniu i przedstawieniu regulaminu zaczął pierwszą lekcję. Przynajmniej próbował, zanim dobiegł ich czyjś krzyk:
- Chwileczkę, jeszcze ja! Jeszcze ja!
Wszyscy kursanci spojrzeli w stronę, skąd on dobiegał i zobaczyli Michała we wściekle różowym kombinezonie i w czapce z króliczymi uszami. Igor jęknął w duchu.
- Przepraszam za spóźnienie – wysapał Michał.
- Czy pan się aby nie pomylił? – instruktor sceptycznie spojrzał na Michała. – To nauka jazdy na nartach, a nie Wielkanoc.
Wszyscy w koło parsknęli śmiechem.
- To był ostatni kombinezon w moim rozmiarze – wyjaśnił Michał, a widząc spojrzenie instruktora biegnące w kierunku jego uszu, wyszczerzył się i zapytał: - fajna czapka, nie?
Instruktor nic nie powiedział, tylko ciężko westchnął i wrócił do lekcji.
- Ja cię nie znam – wysyczał Igor do Michała, kiedy wszyscy byli zajęci słuchaniem instruktora.
- Spoko – odparł Michał, po czym zabrał się za zakładanie nart.
Zgodnie z obietnica Igor trzymał się najdalej jak tylko możliwe do Michała.
Po kilku dniach przyszedł czas na pierwszą jazdę. Wszyscy byli stremowani, ale każdemu jakoś szło jechali mniej lub więcej, ale jechali do przodu, a o to właśnie chodziło. Kiedy przyszła kolej Igora, był tak zdenerwowany, że aż zapomniał połowę tego co się nauczył, efektem czego dość szybko wylądował na ziemi wzbudzając tym rozbawienie innych. Zaczerwieniony z wściekłości i wstydu właśnie się podnosił, gdy usłyszał radosne:
- Teraz ja! – Chwilę potem zobaczył Michała, który jechał jeszcze krócej niż on, bo nagle jego narty się skrzyżował, kijki rozjechały w obie strony, a on sam poleciał nosem w zaspę śniegu. Zanurkował w niej tak, że w oczy rzucał się jego tyłek we wściekle różowym kombinezonie i… dopięty do niego ogromny puchaty biały króliczy ogonek. Igor patrzył na niego jak osłupiały? Kiedy do cholery, ten facet zdążył go sobie doczepić?
- Królik wielkanocny w piernatach. – Wyszczerzył się Michał, kiedy w końcu się wygrzebał ze śniegu. Kursanci wybuchnęli śmiechem.
Nagle do uszu wszystkich dobiegł przeraźliwy krzyk:
- Na pomoc!
Na sąsiednim stoku zobaczyli jadącą ze zbyt dużą szybkością kobietę, która najwyraźniej nie panowała nad swoimi nartami.
- Głupi nowicjusze pchają się tam gdzie nie powinni – mruknął instruktor i już chciał się rzucić na pomoc, gdy nagle wszystkim mignęła przed oczami, mknąca z zawrotną prędkością na nartach, sylwetka w czarnym kombinezonie. Igorowi serce zaczęło bić z podniecenia, on doskonale znał tą sylwetkę. To jego ojciec!
- To mój ojciec! – powiedział z dumą do stojących obok ludzi, po czym uważnie obserwował jak jego ojciec powoli dogania kobietę i pomaga jej się zatrzymać. I widział jak kobieta mu dziękuje, a ludzie w koło gratulują. I był dumny. Z ojca. I nic nie było w stanie zmienić jego nastroju, nawet kretyńskie wygłupy Michała.
Na szczęście te wygłupy szybko się skończyły. Tydzień po przyjeździe do Zakopanego, Michał zaszalał trochę za bardzo na nartach efektem czego wylądował dość boleśnie na drzewie. W ten sposób wspólnie ferie skończyły się dość szybko z bilansem dyplomu za zachowanie zimnej krwi i uratowanie życia dla Gabriela, umiejętnością jako takiej jazdy na nartach Igora o raz gipsu na prawej ręce i lewej nodze u Michała. Kiedy wrócili do domu, Michała nie ominęły kpiny ze strony Karola oraz spojrzenia pełne politowania ze strony Jaśka. Ale on sobie nic z tego nie robił, cały czas się radośnie uśmiechał i opowiadał przeżycia z wycieczki.
Kilka dni później, kiedy Igor siedział w swoim pokoju i grał na komputerze, usłyszał nagle przytłumiony, chociaż wyraźny głos Michała:
- Igor!
Poszedł do salony, gdzie na kanapie siedział Michał i popatrzył na niego wyczekująco.
- Mógłbyś mi zrobić herbaty z cytryną? – uśmiechnął się szeroko.
- Mógłbym – odparł, po czym poszedł do kuchni.
- Za mały kubek, weź ten półlitrowy z kaczuszką – marudził Michał, kiedy już dostał napój.
- Za słodkie. Za mało cytryny – grymasił Michał, a Igor posłusznie i cierpliwie latał do kuchni.
Cierpliwość stracił po kilku dniach takiego latania.
- Wiesz co? Wkurwiasz mnie! – wrzasnął w pewnym momencie, kiedy znowu musiał wracać do kuchni, bo herbata była za słodka. – Ciągle tylko „podaj to”, „przynieś tamto”, a sam nie ruszysz dupy nawet o centymetr! Nawet jeśli wystarczy żebyś tylko się wychylił i sięgnął do stolika po głupiego pilota! Jesteś leniwym pasożytem, który wykorzystuje innych! Nawet mojego ojca! Mieszkasz w jego domu, całe dnie tylko bawisz się z tymi dzieciakami, nie wiadomo co robisz w nocy, wiecznie śpisz do południa! Jesteś cholernym pasożytem! – Wykrzyczał wściekle wszystko co mu przyszło do głowy, nie licząc się z konsekwencjami swojego wybuchu.
Kiedy napięcie trochę opadło, dotarło do niego, że może być kiepsko. Nie wiedział jak Michał zareaguje. Spodziewał się wszystkiego, ale nie tego co nastąpiło. Michał przez chwile patrzył na niego, aż w końcu uśmiechnął się szeroko i powiedział:
- Podasz mi pudełko lodów z zamrażalnika?
Igora aż zatkało ze zdumienia. To on tu wywleka wszystkie swoje żale i pretensje, a ten facet tylko uśmiecha się? Wściekły do granic możliwości wrócił do swojego pokoju po drodze trzaskając drzwiami. Postanowił w ogóle nie reagować na wołania Michała. A żeby mu się to udało, włączył muzykę. Po jakiejś chwili przyszło otrzeźwienie i chwila refleksji. Jak Gabriel zareaguje na ten jego wybuch? Słyszał przytłumione głosy świadczące o tym, że ojciec już wrócił i rozmawia z Michałem. I czekał na jego wybuch, ale nic takiego nie nastąpiło. Zamiast tego Gabriel zawołał go na obiad.
Także podczas posiłku nie poruszył tematu jego wybuchu, opowiadając jak mu minął dzień w pracy. Czyżby Michał mu nic nie powiedział? Na to wychodziło. Igor nie mógł zrozumieć dlaczego. Igor popatrzył na Michała. Mężczyzna szczerzył się jak zawsze, jakby nie usłyszał od Igora tych wszystkich przykrych słów. Dlaczego? Dlaczego nie powiedział nic Gabrielowi?
Igor nie sądził, że kiedykolwiek ucieszy się z faktu, że musi iść do szkoły. Z westchnieniem ulgi przyjął fakt, że ferie zimowe już się skończyły. Cały czas czuł się głupio i nie potrafił spojrzeć Michałowi w oczy. Złość już dawno mu przeszła i czuł wyrzuty sumienia, że zostawia kalekę samego, zmuszając go do kuśtykania po mieszkaniu gdy czegoś potrzebował. Od dnia Ugorowego wybuchu Michał ani razu go nie zawołał, tylko sam wszystko powoli robił. Igor, mimo zamkniętych drzwi wyraźnie słyszał jak mężczyzna skacze na jednej nodze, tup, tup, tup... Słyszał jak rozbija się garnkami głośniej niż zwykle, jak często coś mu upada. Ale ani razu nie usłyszał ani jednego słowa z ust Michała, czy to swojego imienia, czy chociażby przekleństwa. Czuł przez to wyrzuty sumienia. Już nawet gotów był lecieć i spełniać najbardziej absurdalną zachciankę Michała, żeby tylko go zawołał… Ale nie, nic takiego się nigdy nie stało. Dlatego też z westchnieniem ulgi powitał dzień w którym musiał iść do szkoły. Przynajmniej będzie mógł się skupić na lekcjach, a w domu będzie miał wymówkę, żeby tylko nie wychodzić z pokoju.
W końcu Michałowi zdjęto oba gipsy i po kilku dniach obie kończyny wróciły do dawnej sprawności. A zarówno Michał jak i Gabriel ani razu nie poruszali kwestii tego co Igor wykrzyczał Michałowi, więc po pewnym czasie chłopak powoli znowu zaczął się odzywać normalnie do Michała. Chociaż cały czas się zastanawiał, co go jeszcze czeka ze strony tego mężczyzny. Bo, że mu nie daruje to było pewne. Żaden normalny człowiek by nie darował.