Rozdział 14 – Perspektywa zmian
Na elektronicznym budziku pojawiła się godzina jedenasta. Parę minut po niej Artur wolno otworzył powieki. Zaburczał w poduszkę czując, że jest głodny, a co za tym idzie, że nie ma szans na jeszcze parę minut snu.
- Kurwa... – mruknął, już zaczynając się rozbudzać, a tym samym tracąc szansę na kontynuowanie snu. Leżąc tak jeszcze przez chwilę poczuł za sobą ruch. Nagle do jego świadomości zaczynały docierać zewnętrzne bodźce, jak zapach czy dotyk drugiego, ciepłego ciała.
Nie jestem sam, doszedł do inteligentnego wniosku, doskonale też rozpoznając osobnika, którego ciche westchnienie usłyszał za sobą. Obrócił się i uśmiechnął, widząc leżącego na plecach Piotra, zanurzonego nadal we śnie. Jego potężna klatka piersiowa unosiła się w głębokich oddechach, a dłoń podrapała nieświadomie po brzuchu. Artur przyglądał mu się z uśmieszkiem, przypominając sobie, że wczoraj, a raczej dziś, o trzeciej nad ranem, gdy tylko znaleźli się w mieszkaniu od razu rzucili się na łóżko. Jednak nie w przypływie ochoty na seks a zmęczenia, które obu silnie dopadło w wyniku długiej drogi do domu.
- Hmm... - wychylił się i złapał telefon leżący na szafce nocnej, aby włączyć kamerkę. Przysunął ekran do twarzy Piotra, rejestrując drgnięcia powiek i ruch warg. Musiał przyznać, że nocne rozmowy jak najbardziej mu się podobały, jakby zobaczył inne oblicze mężczyzny, bardziej ciekawe i zabawne. - Dobry materiał na kumpla – mruknął do siebie, szybko przesuwając obiektyw na dłonie śpiącego i aż czując przyjemne dreszcze na ich widok. Strasznie mu się podobało to, jakie były duże, kształtne i żylaste. Idealne w jego mniemaniu. Musi w końcu spytać o tą sesję.
Piotr zamrugał kilka razy powiekami, czując jak coś wyrywa go z błogiego snu. Przyjemne otępienie nie opuszczało go do chwili, nim usłyszał ciche mamrotanie obok siebie i szelest pościeli. No kurwa, spać, pomyślał lekko zirytowany tym, że ktoś ośmielił się go obudzić.
- Mati, kawa - wyburczał, przewracając się na brzuch i nie otwierając oczu. Nie miał zamiaru wstawać nim poczuje przyjemny aromat świeżo parzonej kawusi.
Ekran telefonu przesunął po plecach mężczyzny i po jego pośladkach.
- Tak, kochanie – wyszeptał słodko Artur do jego ucha, nieco piskliwym głosem, po czym liznął go po szyi gorącym językiem.
- Nnn...- mężczyzna skrzywił się, odwracając głowę i spoglądając na niego przekrwionym, złym wzrokiem. Nie dość że budzą, to jeszcze piszczą do ucha, no jakieś kurwa żarty. - O rany... Artur - po chwili skonstatował, przyglądając mu się badawczo. Budząc się miał wrażenie, że śpi u siebie. - Wybacz, myślałem że to Mateusz. Co robisz? - spytał, dostrzegając telefon w jego ręce. Nie budziło to dobrych skojarzeń.
- Aa... piszę smsa – odparł szybko chłopak, z tajemniczym uśmiechem, wyłączając kamerkę.
- Z telefonem przy mojej dupie? - Piotr spojrzał na niego niedowierzająco, marszcząc brwi. Co ten chłopak znowu kombinował?
- Nie przy dupie, a przy dłoniach – sprostował Artur rozbawiony, do końca nie wiedząc, czy ot tak może wyznać jakie miał naprawdę intencje.
- Nie wiem, co cię bawi - burknął mężczyzna, siadając na łóżku i ziewając rozdzierająco. Pogładził się po głowie patrząc leniwie na roznegliżowanego Artura. - Musiałbym wziąć prysznic. Dasz mi jakiś ręcznik? - spytał, śledząc wzrokiem piegi na jego ramionach.
- Lubię twoje dłonie...- mruknął Artur, jakoś nie chcąc, aby ta sytuacja została przez mężczyznę opacznie zrozumiana.
- Pewnie najbardziej lubisz moje palce w swoim tyłku, co? - spytał Piotr, łapiąc go za ramiona i ciągnąc na siebie. Chłopak uwalił się na nim całym ciałem, kładąc się między mocno umięśnionymi udami mężczyzny. Piotr postawił jedną z nóg na stopie, uderzając go lekko udem w bok i czując na brzuchu miękkiego penisa Artura. - Co, mądralo?
Chłopak sapnął, opierając dłonie o jego pierś z uśmiechem. Przyjemnie było tak leżeć.
- Oczywiście, ich zastosowanie erotyczne również doceniam, ale bardziej wygląd estetyczny – powiedział, patrząc z bliska w oczy mężczyzny.
- Bardziej, co to znaczy bardziej? - prychnął Piotr, udając oburzenie. - Nikt ci tak dobrze nie spenetrował tyłka jak ja - mężczyzna popatrzył na niego z dumą w oczach, cały zadowolony z siebie. Były sprawy, których jego kompleksy nie obejmowały.
Artur oparł brodę o swoje przedramiona, które ułożył wygodnie na jego piersi.
- Nie, przyznaję, że nie było takiego, który zrobiłby mi tak dobrze. Ale podoba mi się to jakie są duże – uniósł się lekko i sięgnął po jedną z dłoni Piotra. Jakby właśnie chciał potwierdzić na oryginale swoje argumenty. - Kształt palców i ogólnie całość. Żyły również.
- To jakiś fetysz? - spytał mężczyzna, drugą ręką łapiąc go za tyłek i masując mało delikatnie. Był jeszcze cały rozespany i rozleniwiony, może nie na tyle by pogardzić jajkami na bekonie i kawą, ale jednak czuł, że się nie wyspał. Oczy mu się kleiły kiedy patrzył na chłopaka z tak bliska, polegującego sobie na nim. Nie żeby mu to przeszkadzało, mógłby nawet tak zasnąć.
- Może, na pewno tylko na wybrane dłonie. - Artur napiął mięśnie pośladków, lekko przygryzając wargę. Może to dobry moment, aby zapytać o sesję, w końcu jak już rozwinęli ten wątek to warto by go pociągnąć. Nachylił się nad mężczyzną i cmoknął go w usta, nadal trzymając jego rękę. - A pozwolisz mi na zrobienie im zdjęć? Hm?
Piotr pomacał bezwstydnie jego szparkę przez materiał bokserek, wydymając lekko usta i przymykając sennie oczy. Zrobiło mu się już całkiem błogo. Chyba tylko myśl o gorącym bekonie trzymała go w stanie świadomym.
- Będziesz się spuszczał na te zdjęcia? - zamruczał, odchylając głowę w bok i ziewając w poduszkę. - Czy chwalił się znajomym, jaki byk cię zaliczył, co? Przyznaj się, mała dziweczko.
Nie żeby zamierzał go obrazić, czy wręcz odwrotnie, podniecić swoimi słowami. Uważał, że skoro Mateusz reaguje pozytywnie na tego typu słowne zaczepki, to chyba każdemu mężczyźnie, który się oddaje powinno to się podobać.
- Ani to, ani to. - Uśmiech na ustach Artura poszerzył się, bo domyślał się, że Piotr może nie do końca rozumieć jego fascynację. Bo czy ona zawsze musi się wiązać z erotyzmem? Westchnął, czując wyraźnie jak jego ciało reaguje na zabiegi mężczyzny budząc do życia to, co grzecznie spało przez noc. Widząc jednak zmęczenie malujące się na obliczu Piotra dotknął palcem jego policzka. - Chcesz śniadanie? Czy jeszcze pragniesz się zdrzemnąć?
- Umyć się. Umyj mnie. O, to jest myśl - mężczyzna zmarszczył brwi, strząsając jego palec. Co to za zabiegi, nie był kotkiem, żeby tak go po twarzy szturchać. Był trochę nieprzytomny, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że gorąca woda momentalnie postawiłaby go na nogi. Zresztą, pewnie nie tylko jego by postawiła.
- Dobra myśl, złota myśl o poranku. - Artur uniósł się z jego ciała, ale zanim to zrobił, pocałował go głęboko z językiem.
Mężczyzna oddał pocałunek, po chwili jednak pociągnął go za włosy i zepchnął z siebie.
- Dalej młody, jeśli chcesz mieć ze mnie jeszcze jakiś pożytek.
- Mówisz, że bez wody nie możesz żyć? - Chłopak zszedł z łóżka i od razu przeciągnął się, wyginając swoje szczupłe ciało. Podszedł do jednej z szafek i otworzył ją, szukając ręcznika dla Piotra. Jego pokój był dość spory, gdyż w jego wnętrzu mieściło się łóżko, szafa, podłużny regał, biurko oraz kanapa, a mimo to wolnego miejsca było nadal dużo.
- Nie marudź już - mruknął, chcąc jak najszybciej się odświeżyć. Nie lubił być zdany na czyjąś łaskę, jak teraz kiedy gościł u Artura. Był to poważny minus sypiania u facetów. - To po co ci zdjęcia moich łap? - spytał, łapiąc podany ręcznik i wlokąc się do łazienki.
Artur ruszył za nim, po drodze ściągając bokserki.
- Hmm... no po prostu mi się podobają – odparł najprościej jak umiał, inaczej nie potrafiąc określić swoich motywów.
- To ja chcę zdjęcie twojej dziury - zaśmiał się głośno Piotr, strzelając Artura ręcznikiem po gołym tyłku. Co za bzdura, pomyślał, ręce mu się podobają, widać cholerny artysta z bogatego domu.
Artur prychnął słysząc jego propozycję i lekko się odsuwając przed ewentualnym kolejnym atakiem na jego pośladki. To się Piotra trzymały żarciki, nie ma co.
- Bo duża i kształtna? - zironizował, wchodząc do przestronnej łazienki i kierując się do kabiny.
- Raczej chętna i ciasna - wymruczał Piotr, obejmując go od tyłu i głaszcząc po klatce piersiowej. Z ulgą przyjął uderzenie pierwszych kropli wody na swojej skórze. - Daj cieplejszą - poinstruował, czując jak robi mu się zbyt chłodno. W swoim mniemaniu był wyjątkiem na światową skalę, każdy powtarzał mu, że nie rozumie jak można kąpać się we wrzątku.
- Jeszcze? - Artur odkręcił mocniej, dopiero teraz zauważając jaki prysznic jest mały w stosunku do postury Piotra. Jego ciało wręcz przytłaczało, sprawiając, że w środku robiło się przyjemnie ciasno. - Chętny jestem zawsze.
- Możesz zrobić te zdjęcia, jak tak ci zależy - mruknął mężczyzna, prężąc tors pod gorącą wodą. - A teraz umyj mnie ustami. Na kolanach - rozkazał, naciskając dłonią na jego bark. Tego właśnie było mu trzeba.
Drobny uśmiech pojawił się na wargach Artura, a jego oczy zabłyszczały podnieceniem. Bez słowa uklęknął w brodziku, i z wielką ochotą zajął się ciałem mężczyzny. Taki początek dnia jak najbardziej mu odpowiadał.
***
Po wrzuceniu na wózek kolejnej partii cholernie ciężkich kartonów Piotr sapnął zmęczony, ścierając z czoła kropelki potu. Nawet jak na jego kondycję było to dużo. Szary podkoszulek, który nosił pod granatowym pracowniczym uniformem zdążył nasiąknąć wilgocią na piersi i plecach, klejąc się nieprzyjemnie. Zdjął górę stroju, wychodząc szybko z hali i udając się do toalety, by chociaż chwilę odpocząć. Przerwę miał dopiero za godzinę, a czuł już, że musi się napić i umyć twarz zimną wodą by ochłonąć. Praca coraz bardziej wykańczała go fizycznie, tym bardziej, że na nocnej zmianie zapieprz był jeszcze większy. Często nie dosypiał w dzień i idąc do roboty czuł, jak kleją mu się oczy. Nic nie mógł jednak na to poradzić, musiał pracować ze względu na swoją matkę. Kobieta nie oczekiwała od niego oczywiście pomocy i pieniędzy, zarzekając się, że sama daje sobie świetnie radę, ale on wiedział lepiej. Bez wsparcia finansowego z jego strony z matką byłoby źle. Stanął przy umywalce, ochlapując się zimną wodą i myjąc dokładnie dłonie. Zawsze dbał o czystość, mając na uwadze to, że przecież pracuje z żywnością. Nie chciał dawać niepotrzebnych powodów do zwolnienia go z roboty. Drzwi jednej z kabin skrzypnęły i wyszedł stamtąd inny pracownik magazynu, będący na nockach dopiero od dwóch dni Paweł. Piotr pracował już ponad dwa tygodnie na nocnej zmianie i wiedział, jak chłopakowi musi być na początku ciężko się przyzwyczaić. Paweł ziewnął rozdzierająco masując się po zesztywniałym karku i podchodząc do chochlującego ręce Piotra. Nastrzyknął sobie sporą ilość mydła na suche dłonie, mocząc je i zaczynając pobieżnie obmywać.
- Kurwa jebana mać, jak ja nienawidzę tej roboty! - westchnął cierpiętniczo, gapiąc się chwile na swoje przekrwione oczy widoczne w lustrze. Wywalił nawet język i przyglądał mu się chwilę w zastanowieniu. - Moja stara grzeje wyro w chacie, mnie żołądek napierdala jak skurwysyn i zamiast kurwa odpoczywać do góry brzuchem, to siedzę tutaj jak pojebany.
- Życie, kurwa - odparł Piotr, zerkając na niego kątem oka. - Żoneczka innej roboty nie może ci załatwić?
- Żebyś wiedział, że załatwiła, kurwa, w transporcie, ale gówno z tego wyszło, popracowałem ze dwa dni i szefowej widać mój ryj się nie spodobał, nie wiem kurwa. Że niby paliłem peta i wiesz, zagasiłem w magazynie tej jej jebanej restauracji, suka się wkurwiła i wyjebała, no.
- Ale co, robota się fajnie zapowiadała? Kaska fajna? - dopytał Piotr, nagle zainteresowany wywodem Pawła.
- Taa, no fajna, lepsza niż tu, i wiesz, bez tyrania w nocy, kobita by nie marudziła. Tylko kurwa widzisz, czepiają się jak rzep psiej dupy.
- A ten, dawno to było? Ja bym może uderzył, jak nikogo nie znaleźli nowego - Piotr spojrzał na niego nagląco, aż pocierając dłońmi o biodra. Czuł silną determinację, kiedy pojawiła się możliwość dostania lepszej posady.
- No ze trzy dni temu, możesz też se zadzwonić jak chcesz, jak się czujesz na siłach - rzucił, poprawiając w lustrze włosy ulizanie na gumę.
- Masz do nich numer? To daj, kurde - Piotr wyciągnął komórkę, trzymając ją niezgrabnie w swojej dużej dłoni.
- Się robi, szefie - Paweł zaśmiał się sucho, grzebiąc w świstkach wypychających mu portfel w poszukiwaniu numeru. Nie był jakimś tam psem ogrodnika, co sam nie skorzysta i innemu nie da, chociaż uważał, że pracowanie pod kimś tak czepialskim nie było na jego nerwy. Cóż, może ten se poradzi, pomyślał, dyktując numer Piotrowi.
***
Mężczyzna stanął przed schodkami prowadzącymi do okazałej, włoskiej restauracji. Przed wejściem stały donice z jakimiś roślinami, kilka stolików nakrytych białymi obrusami zachęcało do wypicia kawy na świeżym powietrzu, szczególnie w tak gorący dzień jak dziś. Spojrzał krótko na szyld nad drzwiami upewniając się, że jest na miejscu. Wszedł pewnie, orientując się, że wnętrze rzeczywiście pachnie znakomitą, świeżo mieloną kawą i czymś słodkim, czego nie potrafił zidentyfikować. Rozejrzał się wolno, rejestrując wysoki bar, przy którym dwóch biznesmenów popijało poranną espresso racząc się rogalikami. Zza lady wyłoniła się młoda, ciemnowłosa dziewczyna, uśmiechając się do Piotra sympatycznie.
- Dzień dobry, proszę usiąść, zaraz podam panu menu - zaszczebiotała słodko, zwracając na siebie uwagę młodszego ze śniadających mężczyzn, czemu nie było w sumie co się dziwić, bowiem była bardzo ładna.
- Dziękuję. Czy jest szefowa? Byłem umówiony na rozmowę o pracę - dodał ciszej, pochylając się nieco nad kelnerką. Dziewczyna spoważniała, prostując się bardziej.
- Oczywiście, zaraz przekażę, że pan już przyszedł. Proszę chwileczkę poczekać - rzuciła, znikając za drzwiami prowadzącymi na zaplecze. Jej włosy związane w koński ogon podskoczyły energicznie.
Piotr stanął z boku, nie chcąc robić zamieszania swoją osobą. Czekał może z minutkę nim za młodą pracownicą przyszła właścicielka lokalu, niewysoka kobietka po pięćdziesiątce, o rudych, krótko obciętych włosach i figlarnym wyrazie błękitnych oczu. Było w niej coś, co nakazywało myśleć, że jest znacznie młodsza niż była w rzeczywistości.
- Dzień dobry, Justyna Duńkowska - wyciągnęła do niego małą, szczupłą dłoń, częstując Piotra pewnym siebie uściskiem. - Ola powiedziała, że to pan był na dziś umówiony.
- Tak, Piotr Lenz, miło mi panią poznać - ujął podaną mu dłoń, ściskając ją lekko.
- Proszę, usiądźmy Piotrze, mogę tak do pana mówić? - spytała, uśmiechając się filuternie i popatrując na niego. Od razu spodobała jej się sylwetka mężczyzny, widoczna pod gustownie dobranymi ubraniami. Nie był może specjalnie wystrojony, ale widać było, że dba o siebie. Sprawiał wrażenie pewnego siebie i konkretnego.
- Oczywiście - przytaknął grzecznie, siadając na filigranowym krzesełku, które okazało się bardziej solidne niż mógł przypuszczać.
- Z twojego Piotrze CV wynika, że masz odpowiednie doświadczenie, którego jak łatwo się spodziewać, wymagam od moich pracowników. A co ze znajomością topografii miasta? Gubisz się czasem w Warszawie? Pamiętam, że nie jesteś stąd.
- Mieszkam tu od siedmiu lat, proszę pani. Nie gubię się. Umiem korzystać z nawigacji. Szybko się uczę - odparł, patrząc jej poważnie w oczy. Miał szczerą nadzieję, że dostanie tą robotę.
- Dobrze - przeciągnęła lekko Justyna, gładząc się po dłoniach i patrząc na niego uważnie. - Podobasz mi się - rzuciła bez ogródek, lecz uśmiech spełznął jej szybko z twarzy. - Mogę dać ci szansę. Musisz sobie jednak uświadomić, jak ważne jest dla mnie zaufanie moich klientów, zarówno tych, którzy jedzą posiłki tutaj, jak i tych cateringowych lub zamawiających coś wprost do domu. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której ty okazujesz któremuś z moich jakże drogich klientów brak kultury, dobrego wychowania i tak dalej. Nie życzę sobie takich sytuacji. Miej na uwadze, że będę to kontrolować na równi z czystością, której oczywiście również musisz nienagannie przestrzegać.
- To naturalne - przytaknął Piotr, siedząc nieco sztywno na krzesełku. Nie przerażały go specjalnie słowa Duńkowskiej, sam w swoim przeświadczeniu był bowiem człowiekiem, na którym można było bezwzględnie polegać.
- To dobrze - zmierzyła go wzrokiem, uśmiechając się leciutko. - Co do szczegółów technicznych to mam nadzieję, że już wszystko wyjaśniliśmy sobie przez telefon. I jeszcze jedno, Piotrze - dodała, ściągając usta w ciup. - Twoje tatuaże. Życzę sobie, by podczas pracy nie były widoczne. Rozumiemy się?
- W zupełności - odparł mężczyzna, wstając z siedzenia w odpowiedzi na gest kobiety.
- Doskonale. Proponuję dwa tygodnie okresu próbnego. Praca od szesnastej do dwudziestej czwartej, od poniedziałku do piątku, plus co drugi weekend. Zaczynamy od jutra. Damian, mój drugi dostawca powie ci co i jak. Wszystko jasne?
Piotr przytaknął, udając się za nową szefową w celu dopełnienia formalności. Miał nadzieję, że zarobki będą faktycznie warte jego wysiłków oraz konieczności zakrywania ramion po same nadgarstki. Perspektywa spędzenia wieczoru na siłowni oraz zwieńczenia go jakimś dobrym filmem oraz seksem skutecznie poprawiła mu humor.
***
Podśpiewując sobie pod nosem piosenkę Iris zespołu Goo Goo Dolls, Artur zasiadł do laptopa i włączył jeden z komunikatorów. Był w dobrym humorze, nie mogąc doczekać się ujrzenia gęby swojego przyjaciela, z którym nie rozmawiał już dobry miesiąc. Niestety wina leżał po stronie Kamila, który zafundował sobie wraz ze swoim facetem wypoczynek, znikając z życia internetowego na długi czas. Artur oczywiście nie miał zamiaru robić mu wyrzutów, w sumie sam go namawiał, żeby w końcu ruszył dupę i gdzieś wyjechał, bo od tej harówki stanie się bezpłodny cieleśnie i umysłowo, a on wtedy z takim warzywem nie będzie miał zamiaru utrzymywać kontaktu. Najwidoczniej poskutkowało, bo Kamil się spiął, pewnie mając dość słuchania biadolenia przyjaciela i swoje faceta Oliviera, który pierwszy raz od początku ich związku przyznał rację Arturowi, popierając gorąco jego marudzenie.
- Jesteś, czy nie jesteś? - Artur odruchowo sięgnął po kubek stojący tuż obok na blacie. Skrzywił się, orientując się, że herbata dawno już wystygła. Nienawidził zimnej herbaty, która kojarzyła mu się z deszczówką. Nie ruszył się jednak, żałując, że nie pomyślał o piwku. No cóż, jakoś przeboleje, najwyżej skoczy podczas malutkiej przerwy w rozmowie, kiedy Kamil oświadczy mu, że ma parcie na pęcherz i jakby nie próbował, tak nie jest w stanie tego zignorować. Wtedy Artur skoczy po alkohol, nie chcąc ryzykować, że napatoczy mu się przed kamerką Olivier i zacznie rzucać jakieś ironiczne uwagi, myśląc, że jest bardzo zabawny. Chociaż był, z tymi swoimi kręconymi włosami i szerokim uśmiechem. Gdyby Artur ujrzał go w nocy, równie dobrze mógłby go rozbawić jak i wystraszyć. Dodając, że facet Kamila był czarnoskóry, co sprawiało, że to wyobrażenie w ogóle nie było przyjemne.
- Hej! - Artur rozpromienił się, kiedy na ekranie jego komputera pojawiło się okienko rozmowy, prezentując taki sam szeroki uśmiech radości na twarzy Kamila, jak miał on sam na jego widok.
- Hello my dear!
- Ależ żeś się opalił. - Artur uniósł sugestywnie jedną brew, będąc pewnym, że przyjaciel nieco ściemniał na skórze, chociaż z tego co wspominał wybrali się do Irlandii, a nie na Hawaje.
- Gadasz głupoty, połowę czasu lało jak cholera, więc nie wiem od czego miałbym się opalić – prychnął Kamil drapiąc się w bok głowy. Miał ciemne, krótkie włosy obcięte tuż przy skórze, przez co można było podziwiać jego kształtną czaszkę, a przecież rzadko ktoś mógł się tym pochwalić. Do tego miał grube, ciemne brwi, które w tej chwili zmarszczyły się w wyrazie rozbawienia na słowa Artura.
- Serio? Taki wspaniały urlop?
Na ustach Kamila pojawił się tajemniczy uśmiech.
- Wiesz, w sumie mieliśmy z Olim więcej czasu dla siebie, i uwierz mi, że nie graliśmy w bierki jak za oknem lało.
- Graliście w chowanego zapewne. - Artur wymówił nazwę popularnej, dziecięcej rozrywki niższym głosem, nadając jej tym samym konkretne znaczenie, które znał jedynie on i Kamil. Uśmiech przyjaciela poszerzył się.
- Tak, zaliczyliśmy wszystkie kąty – rzucił Kamil, zerkając za siebie, zapewne z powodu swojego faceta, który po chwili również pojawił się w zasięgu kamerki, co niezbyt uradowało Artura. Liczył na wieczór tylko z kumplem. Partnerzy przywitali się krótkim pocałunkiem.
- Siema! - Olivier rzucił wesoło w stronę kamerki.
- Hej – odparł Artur miło, chociaż jakoś nie pałał do niego wielką sympatią. W zasadzie nie potrafiłby wymienić co takiego mu nie pasowało w tym facecie, po prostu nie trawił jego mało śmiesznych tekstów i tego uroku, którym niby wszystkich powalał na kolana. Urodą również kwalifikował się do tych przeciętnych, jedynym plusem było apetyczne ciało, które Artur widział podczas lata, ale przecież to nie powód aby z kimś być, a znając Kamila musiało chodzić o coś więcej. Artur nie wnikał, nie wyrażał swojego zdania, dochodząc do wniosku, że póki kumpel jest szczęśliwy, to nie ma zamiaru interweniować. Swoją drogą Kamil odwdzięczał mu się tym samym, chociaż dopiero po rozstaniu z Krzyśkiem przestał go lubić. Zwłaszcza jak Artur w paru słowach opisał mu tamten wieczór.
- Pewnie jesteś bardzo zmęczony po robocie, więc idź i daj nam pogadać, ok? - rzucił po angielsku Artur i posłał Oliwierowi serdeczny uśmiech, dłonią pokazując mu żeby sobie poszedł.
- Ale ja chętnie posłucham jak Kamil opowiada ci o naszym urlopie. - Anglik nachylił się nad partnerem szukając u niego poparcia, chociaż oboje wiedzieli, że musi się trochę podrażnić z Arturem, tak dla zasady.
- Już mi opowiedział, szybko i dosłownie.
- Idź, kochanie. - Kamil szepnął mu coś jeszcze, po czym ten tylko kiwnął ręką jego rozmówcy i zniknął z kadru.
- Magiczne zdanie ''obciągnę ci później'' zadziałało? -Artur od razu przeszedł na polski, wiedząc, że Oliwier raczej by go nie zrozumiał.
- Nie zgadłeś, jest inne równie pobudzające słowo. - Kamil oparł brodę dłoń. Artur nie musiał zgadywać, aby wiedzieć o czym mówił, sam wyraz twarzy kumpla to mówił i spojrzenie spod przymkniętych powiek. Pewnie myślami wrócił do ich deszczowych dni na urlopie. W głębi jakoś mu zazdrościł, był to kolejny etap, który przeszedł po niedowierzaniu, że da się z kimś żyć dłużej niż dwa lata. Przecież potem przychodziły same rozczarowania, wcześniej niedostrzegalne wady, które na początku przyćmione blaskiem zauroczenia, nagle rosły do miana ogromnych przywar, tak licznie zdobiących kiedyś ukochaną osobę. Ale Kamil i jego facet działali jakby wbrew idei Artura, co jego samego nieco drażniło. Cieszył się jednak, że pomimo katastrof, depresji z powodu angielskiej pogody i ich dziwnego jedzenia, oni nadal się dogadywali i nic nie wskazywało, aby miało się to kiedyś zmienić. Byli sobie wierni psychicznie, a fizycznie dawali sobie pełną swobodę. Kiedyś Kamil powiedział mu, że Oliwier jest jego przyjacielem innego rodzaju, jak i Artur jest innego. Każdy z nich wiedział coś o nim, znali go z różnej strony, darzyli innymi uczuciami, przy każdym z nich odkrywał inną twarz, czuł pełną wieź. I tego chyba Artur najbardziej mu zazdrościł, swobodnego kontaktu z drugim partnerem.
- Ej, coś tak zmarkotniał? - Kamil popukał w ekran, przysuwając się do kamerki, przez co Artur miał całą jego twarz na monitorze. Było to dość zabawne, przez co zaśmiał się.
- Nic...
- No gadaj co tam u ciebie. Powiedz mi, o co chodzi z tym gwiezdnym seksem, bo w ogóle nie potrafiłem tego rozgryźć – mruknął Kamil z zainteresowaniem, posyłając Arturowi zachęcające spojrzenie.
- He, nie zgadłbyś z kim ostatnio się spotykam. - Artur przygryzł dolną wargę, całkowicie zapominając o wcześniejszych zmartwieniach. W końcu mógł komuś powiedzieć, że w jego łóżku często gości gwiazda porno.
- Z twojej miny mogę wyczytać różne odpowiedzi. No ale powiedz, nie trzymaj mnie w nie pewności, kurde.
- Pamiętasz jednego z moich ulubionych aktorów porno? - rzucił małą podpowiedź.
Oczy Kamila automatycznie się rozszerzyły.
- Zaraz, pierdolisz... - Zmarszczył brwi, w głowie przypominając sobie wszystkich mężczyzn z tej kategorii, których razem oglądali jeszcze przed jego wyjazdem do Anglii. Potarł brodę, śmiesznie wykrzywiając usta. - Ten... Paul Wagner?
Artur prawie się roześmiał z powodu pudła przyjaciela, ale nie samego wymienionego aktora. Jego ciałem też by nie pogardził, jakby znalazł się w jego łóżku. Pokręcił głową.
- Polskich, głupku.
- Ha ha, lepiej od razu się przyznaj, że mnie wrabiasz, a z tym z którym się spotykasz to tylko z tyłu przypomina Marco – odparł prześmiewczo przyjaciel, wspominając jednego z dawnych polskich aktorów porno.
- Marco? Kurwa Kamil, on ma teraz około sześćdziesiątki. - Artur wyraźnie się skrzywił, przeczesując włosy. Cieszył go wieczorny chłód.
- No to nie wiem kto to może być. Ale to żart, tak?
- Nie. Serio mówię.
- To powiedz mi, zgadywać mogę w chuj czasu, przecież tych twoich ulubionych to jest jakaś lista. - Widać było, że Kamil zaczyna się niecierpliwić. Sięgnął gdzieś dłonią poza ekran i po chwili trzymał już puszką, popijając z niej spory łyk.
- Dobra, spotykam się z Harley'em. - Artur uniósł sugestywnie brwi, omal nie powiedziawszy imienia aktora. Raczej nic by ono nie powiedziało przyjacielowi.
- Łżesz. - Kamil dość gwałtownie odstawił puszkę, próbując dobrze przyjrzeć się twarzy Artura, aby znaleźć w niej oznaki kłamstwa. Zamrugał, nie dostrzegając ich jednak. - Serio?
- Serio. - Artur skrzyżował ręce na piersi i odchylił się na krześle, przybierając minę zdobywcy.
- Jak go poznałeś? W klubie? - Kamil wychodził z trybu ciekawskiego na tryb szczegółowo pytającego, w końcu każdy smaczek był ważny. - No gadaj, gadaj.
Artur wrócił do poprzedniej pozycji i skrócił mu w paru zdaniach spotkanie w sklepie, a potem długie dawanie autografu. Na końcu jego przyjaciel uniósł wysoko brwi, zaskoczony całą historią. Chociaż zawsze jest jakieś prawdopodobieństwo spotkania kogoś znanego w miejscach publicznych, trudniej jest trafić na swojego idola.
- Hmm, zaskoczony jestem, w końcu większy z ciebie aktyw niż pasyw – mruknął, doskonale znając całą historię partnerów Artura, sam się na niej znajdował, na samym początku, w końcu znali się od gimnazjum.
- No przy Pio... Harley'u każdy aktyw wystawia dupę. Jak widzisz krzywdy uczynione za młodu już nie działają. - Artur popukał palcem o biurko.
- Ej, zawsze będziesz mi to wypominał? - Kamil westchnął ciężko, kręcąc głową – To był na polu, obaj byliśmy napalonymi gówniarzami, a to że ten pijak się pojawił to nie moja wina.
- Przecież nic nie powiedziałem, no już nie szczekaj Kamil.
- Sam zacząłeś …
- Chciałem tylko podkreślić, że dobrowolnie dałem mu dupy, bez trzęsienia nogami, że coś mi zrobi, no kurwa tyle. - Artur wywrócił oczami z uśmiechem. Mimo że już dawno przebaczył kumplowi, ten nadal zachowywał się jakby ta zniewaga siedziała mu głęboko w sercu. Szesnastoletni wtedy totalny metal, wyklinał go na wszystkie strony świata, groził, że go zabije jak tylko go zobaczy, wcześniej samemu serwując mu rwący ból tyłka, ale po tygodniu i tak znowu się kolegowali. W końcu w ich rodzinnych Markach trudno było o kolejnego geja, więc trzymali się razem i ramię w ramie odkrywali swoją orientację. Pierwszy znał imiona i nazwiska dziewczyn, z którymi drugi próbował, tak samo jak tamten jego.
- To od kiedy się spotykacie? - Kamil odpuścił drążenie tematu z dzieciństwa, wiedząc, że nie miałoby to najmniejszego sensu. Wolał dowiedzieć się więcej o Harley'u.
- No jakieś… hmm trzy tygodnie, zależy czy ma czas, ale przeważnie wpada wieczorami i jeszcze do rana zostaje, więc jest seks pobudka. - Artur wyszczerzył się do niego, od razu przypominając sobie te chwile.
- Widzę, że odżyłeś, jeszcze miesiąc temu aż tak nie chwaliłeś się swoim życiem seksualnym, po tej całej aferze.
Artur spojrzał na przyjaciele z rezygnacją.
- A co miałem opowiadać? Nic ciekawego.
- Ale to zaraz... - Kamil potarł kącik oczu, jakby się nad czymś zastanawiając. Zerknął na kolegę badawczo. - To teraz kręcisz z tym aktorem, i z Krzyśkiem koniec?
- Co? - Artur otworzył usta, trochę zaskoczony wnioskami, jakie wyniósł z tej krótkiej rozmowy.
- Powiedziałeś, że się spotykacie.
- O matko Kamil, na seks. - Spojrzał na kumpla z politowaniem, zdziwiony, że taki stary facet jak on gada takie głupoty. Jak on miałby randkować z Piotrem? Aż miał ochotę się zaśmiać. - Dwa razy spędziliśmy czas... no nie na tym, ale nic więcej. Po drugie, ani ja, ani on nie traktujemy tego jak coś poważnego. Kurwa, jak mogłeś o tym pomyśleć – prychnął, wybitnie rozbawiony. - Lubię go, ale jako kumpla. Nie okazał się mułem, więc rozmawiamy. Kurde, nawet o religii!
Kamil wygładził jak dotąd zmarszczone brwi, ośmieszony przez przyjaciela, słysząc o czym to rozmawiali.
- Oo, no ciekawe – mruknął, uśmiechając się kącikiem ust. - Ale to znaczy, że zostajesz z Krzyśkiem?
Rozbawienie z twarzy Artura całkowicie zeszło. Nerwowo przeczesał włosy, zwracając wzrok na półki z płytami. Językiem nakreślił linię na podniebieniu. Nie chciał o tym gadać, bo był wybitnie rozdarty przez obietnicę daną Krzyśkowi, a świadomość, że najchętniej to chyba by do niego nie wracał, czemu na pewno przyklasnąłby Kamil.
- Nie wiem – mruknął w końcu.
- A ja myślę, że doskonale wiesz, tylko znowu udajesz jebanego samarytanina Artur – zauważył kumpel dość szorstko. Artur doskonale wiedział, że gdyby nadal mieszkał w Polsce, sam by nagadał coś Krzyśkowi i kazał mu wypieprzać z życia przyjaciela. Ale on sam tak nie potrafił. Przynajmniej wciąż nie potrafił się zdecydować, chociaż wiedział doskonale, co byłoby dla niego najlepsze. - Jak wpadnie świadom, że lubi facetów to cudownie, ale niech w takim razie zajmie się już innym, a nie tobą. A ty się kurewsko zmuszasz, to nawet widać. Skoro ci na nim zależy, to lepiej do niego nie wracaj, bo mimo jego przemiany na lepsze, ty zmienisz się na gorsze, i nic z tego nie wyjdzie, a na pewno nie miłość po grób. - Kamil wciągnął głośno powietrze przez zęby, na chwilę milknąc, aby sięgnąć znowu po coś z biurka i po chwili pokazać się z papierosem w ustach. - Artur widzę, że się męczysz i zamęczycie się razem. Jak wróci to z nim po prostu pogadaj, skoro ty go zrozumiałeś, to on ciebie również powinien, i tyle. O to rada od Kamila.
- Ile płacę? - zakpił Artur z uśmieszkiem, biorąc sobie jego słowa do serca, chociaż on już to wiedział, tylko w końcu ktoś wymówił to na głos.
- Artur, nie żartuj mi tu kurwa. - Palec Kamila, gdyby nie bariera odległości i samego monitora, uderzyłby w skroń przyjaciela. Kumpel zawsze tak robił, chcąc zwrócić mu uwagę na powagę sytuacji.
Artur westchnął, nie uśmiechało mu się wykładanie Krzyśkowi swoich obaw, najchętniej powiedziałby mu po prostu, że już tego nie widzi i już, koniec kropka, a nie rozpisywanie tego na multum słów, których znaczenia każdego z osobna partner może zrozumieć na opak. Może lepiej krótko i zwięźle, to i mniej łez będzie Krzysiowych, bo to ich najbardziej się obawiał, jak nalotu na swój umysł, który nie wiedział czy do końca został uleczony po tym ostatnim.
Pokiwał głową, chcąc pokazać Kamilowi, że zgadza się z jego słowami.
- Tyle razy mi to mówisz, że doskonale wiem co powinienem zrobić – powiedział, opierając się policzkiem o dłoń. Bezmyślnie zaczął mazać pisakiem po powierzchni swojego biurka. Może tutaj zapisze całą masę powodów by odejść, i może los będzie chciał, że Krzysiek to przeczyta i sam wysunie wnioski?
- Taa, ale ja ci o tym mogę gadać i gadać, ale to od ciebie zależy czy coś się zmieni. Wiesz co masz zrobić z moimi słowami? - Kamil nieco spuścił z tonu i mówił już normalnym, kumpelskim głosem, zabarwionym przyjacielską troską.
- Wprowadzić w działanie...
- Dasz radę.
- Oby. - Artur posłał mu lekki uśmiech, czując jako taką ulgę wewnątrz. Może właśnie tak trzeba było zrobić. Działać.