Saga o po艣wi臋ceniu 3
Dodane przez Aquarius dnia Wrze秐ia 22 2012 14:22:44
Rozdzia艂 Trzeci: K艂贸tnie z Tiar膮 Przydzia艂u

Harry s艂ucha艂 rozlegaj膮cych si臋 wok贸艂 niego pe艂nych zachwytu westchni臋膰, kiedy 艂贸dka pierwszorocznych przemierza艂a jezioro, kieruj膮c si臋 w stron臋 Hogwartu. On te偶 by艂 zaj臋ty badaniem zamku i musia艂 przyzna膰, 偶e witano ich pi臋knym blaskiem rozpraszaj膮cym ciemno艣ci, kt贸re ju偶 wok贸艂 zapad艂y. Harry podejrzewa艂 jednak, 偶e wygl膮da艂 innych szczeg贸艂贸w ni偶 reszta student贸w. Oni wzdychali na widok okien i zaczarowanego sufitu w Wielkiej Sali, kiedy ju偶 do niej dotarli, oraz strzelistych wie偶yczek, kt贸re w osobliwych miejscach przecina艂y horyzont. Harry ocenia艂 grubo艣膰 mur贸w, szeroko艣膰 okien i trzeszcz膮cy, b艂yszcz膮cy dym zakl臋膰, kt贸re widzia艂 dzi臋ki treningowi. Pod tym k膮tem Hogwart wygl膮da艂, jakby sta艂 w ogniu, cho膰 p艂omie艅 nie po偶era艂 kamienia, a powoli i nieprzerwanie pi膮艂 si臋 na sam jego szczyt, zmieniaj膮c po drodze kolory. Harry by艂 pewien, 偶e szko艂y broni jeszcze wiele innych zakl臋膰, kt贸rych nie jest w stanie zobaczy膰. Jedne starsze, drugie m艂odsze, niekt贸re pewnie na艂o偶one jeszcze przez samych za艂o偶ycieli.
Ale czy one wystarcz膮? Czy w tych murach Connor b臋dzie bezpieczny, je艣li 艣miercio偶ercy przypuszcz膮 atak? Albo sam Voldemort? Co, je艣li zdarzy si臋 jaki艣 wypadek i 艣wiat zostanie pozbawiony Ch艂opca, Kt贸ry Prze偶y艂, zanim ten dostanie szans臋 zadania ostatecznego ciosu?
Zas臋piony Harry nie zauwa偶y艂, 偶e 艂贸dka si臋 ju偶 zatrzyma艂a, p贸ki Connor go nie szturchn膮艂, daj膮c zna膰, 偶e czas zej艣膰 na brzeg. Wysiad艂, ale to trening trzyma艂 go blisko brata, nie uwaga czy wyczekiwanie. Wiedzia艂 o wszystkich tematach poruszonych w przemowie, kt贸r膮 kto艣 - z tego, co s艂ysza艂, by艂a to wicedyrektorka McGonagall, przysz艂a g艂owa jego domu - pr贸bowa艂 wbi膰 uczniom do g艂贸w. Wiedzia艂 o Tiarze Przydzia艂u i duchach w臋druj膮cych przez pok贸j go艣cinny, a tak偶e o mieszaninie narastaj膮cego oczekiwania i nerw贸w, rozpraszaj膮cej jego uwag臋, kt贸r膮 stara艂 si臋 po艣wi臋ci膰 zakl臋ciom wewn膮trz zamku.
Nie by艂 jeszcze pewien, na ile mo偶e ufa膰 Hogwartowi. P贸ki tego nie ustali, b臋dzie mia艂 go na oku.
- Chyba si臋 nie boisz, co?
Harry zamruga艂 i odwr贸ci艂 si臋, jak tylko si臋 upewni艂, 偶e pytanie zosta艂o skierowane do niego. Nie wiedzia艂, co wywnioskowa膰 z tonu, p贸ki nie zauwa偶y艂 stoj膮cego obok Malfoya, kt贸ry patrzy艂 na niego intensywnie. Czy Malfoy si臋 droczy艂? Zada艂 powa偶ne pytanie? Pyta艂 z podziwem? Jego oczy i g艂os nie dawa艂y 偶adnej podpowiedzi. Harry poczu艂 ulg臋. Wola艂by nie widzie膰 zbyt g艂adkiego nawi膮zania przyja藕ni mi臋dzy Connorem a potencjalnie przysz艂ym 艣miercio偶erc膮.
- Nie - odpowiedzia艂, po czym zwr贸ci艂 si臋 z powrotem do drzwi.
Ruszyli przed siebie, co powstrzyma艂o Malfoya od zadawania mu kolejnych pyta艅. McGonagall przeprowadzi艂a ich pod zaczarowanym sufitem, ponad kamienn膮 pod艂og膮, pomi臋dzy zaciekawionymi spojrzeniami zar贸wno profesor贸w, jak i student贸w. Harry s艂ysza艂 nieko艅cz膮ce si臋 westchni臋cia, nawet kiedy Tiara zacz臋艂a 艣piewa膰, i zastanawia艂 si臋, co tak wszystkich zachwyca. Jedynym osza艂amiaj膮cym, a przez to interesuj膮cym zjawiskiem by艂y linie zakl臋膰, kt贸re ta艅czy艂y w d贸艂 z sufitu i owija艂y si臋 niczym truj膮cy bluszcz wok贸艂 sto艂贸w uczni贸w. Zna艂 tylko jedno czy dwa z nich, a i one by艂y u偶ywane tylko do uspokajania my艣li, kt贸re mog艂yby zaowocowa膰 wymian膮 morderczych zakl臋膰. B臋dzie musia艂 nauczy膰 si臋 pozosta艂ych.
- Abbott, Hanna!
Harry patrzy艂, jak dziewczynka drepcze przed siebie, wk艂ada Tiar臋 na g艂ow臋 i zostaje przydzielona do Hufflepuffu. Pokiwa艂 g艂ow膮. Tiara Przydzia艂u dzia艂a艂a dok艂adnie tak, jak m贸wili mu rodzice, nie stanowi艂a wi臋c 偶adnego zagro偶enia. Przechyli艂 si臋 lekko, patrz膮c na zielone 艣lady powsta艂ego z zakl臋cia w臋偶a, owini臋tego wok贸艂 sto艂u 艢lizgon贸w. Zastanawia艂 si臋, jak ono mog艂o dzia艂a膰. Jego cechy by艂y charakterystyczne dla zakl臋膰 defensywnych, ale ostre boki sugerowa艂y u偶ycie ofensywne.
Zwr贸ci艂 swoj膮 uwag臋 z powrotem na Przydzia艂 tylko dlatego, 偶e pomi臋dzy "Granger Hermiona!" i og艂oszeniem Tiary min臋艂o ju偶 naprawd臋 du偶o czasu. Harry pochyli艂 si臋 do przodu zaciekawiony i zobaczy艂, jak dziewczynka siedzi twardo na sto艂ku, wci膮偶 maj膮c na g艂owie Tiar臋. S艂ysza艂 ciche mamrotanie i pomy艣la艂, 偶e pewnie si臋 z ni膮 wyk艂贸ca.
- GRYFFINDOR! - krzykn臋艂a Tiara.
Granger od艂o偶y艂a j膮 z powrotem na sto艂ek i oddrepta艂a na bok, bardzo z siebie zadowolona. Harry ukry艂 sw贸j u艣miech. Wi臋c b臋dzie w domu Connora. Mia艂 nadziej臋, 偶e si臋 zaprzyja藕ni膮. Kto艣 tak zdeterminowany m贸g艂 by膰 dobrym sprzymierze艅cem. Nie kojarzy艂 jej nazwiska z 偶adn膮 czarodziejsk膮 rodzin膮, co znaczy艂o, 偶e urodzi艂a si臋 w艣r贸d Mugoli, a to dawa艂o jej jeszcze wi臋cej powod贸w ni偶 innym, by stan膮膰 po stronie Connora.
Zwr贸ci艂 te偶 uwag臋, kiedy wywo艂ano znane mu nazwisko, i by艂 niezwykle rad, kiedy Neville Longbottom zosta艂 przydzielony do Gryffindoru. Lily opowiedzia艂a mu ponur膮 histori臋 o tym, jak rodzice Neville'a zwariowali po nieustannych Cruciatusach rzucanych przez Lestrange'贸w. Harry mia艂 nadziej臋, 偶e ich odwaga przesz艂a na syna. Wygl膮da艂o na to, 偶e owszem.
Malfoy trafi艂 do Slytherinu. Harry wcale nie by艂 zaskoczony. Nie rozumia艂 natomiast, czemu Malfoy postanowi艂 rzuci膰 zarozumia艂y u艣mieszek w jego kierunku, kiedy zmierza艂 w stron臋 sto艂u Slytherinu, ani czemu nie spuszcza艂 go z oka, p贸ki Harry nie skrzywi艂 si臋 i odwr贸ci艂.
Wreszcie nadszed艂 wyczekiwany moment.
- Potter, Connor!
Szepty zacz臋艂y si臋 niemal natychmiast. Harry zauwa偶y艂, 偶e jego brat si臋 zarumieni艂 i nieco potkn膮艂 w drodze do Tiary, jakby tego wszystkiego nie oczekiwa艂. Oczywi艣cie, 偶e oczekiwa艂, ale co innego sobie co艣 wyobra偶a膰, a co innego us艂ysze膰, pomy艣la艂 Harry z sercem do b贸lu przepe艂nionym sympati膮.
Na szcz臋艣cie Connor dotar艂 do sto艂ka mimo rozlegaj膮cych si臋 wko艂o g艂os贸w.
- To naprawd臋 on?
- Ten Connor Potter?
- Widzicie jego blizn臋?
- Sam nie wiem, my艣la艂em, 偶e b臋dzie wi臋kszy...
Connor w艂o偶y艂 Tiar臋 na g艂ow臋 i zamkn膮艂 oczy. Harry widzia艂, jak wargi brata poruszaj膮 si臋 i dobrze wiedzia艂, w jaki spos贸b pr贸bowa艂 si臋 uspokoi膰. Po chwili zamar艂, a Harry wiedzia艂, 偶e Tiara przemawia do jego g艂owy.
Trwa艂o to bardzo kr贸tko, tak jak Harry s膮dzi艂, ale przez ten moment Harry czu艂 si臋, jakby ostre pazury w臋drowa艂y wzd艂u偶 jego kr臋gos艂upa, powoduj膮c dreszcze.
- GRYFFINDOR!
Wrzawa wybuch艂a w Sali - wiwaty ze sto艂u Gryffindoru, krzyki pe艂ne ulgi ze wszystkich innych, wy艂膮czaj膮c Slytherin. Harry pokiwa艂 g艂ow膮, kiedy Connor zdj膮艂 Tiar臋 z g艂owy, szczerz膮c si臋. Oczywi艣cie, 偶e by艂 z gruntu dobry. Przecie偶 mia艂 pokona膰 Voldemorta, prawda?
Ale mi艂o by艂o us艂ysze膰, 偶e przeczucia rodziny by艂y bezb艂臋dne, pomy艣la艂 Harry.
Connor usadowi艂 si臋 przy stole Gryffindoru, po czym obr贸ci艂 si臋 i wyszczerzy艂 do swojego bli藕niaka. Harry u艣miechn膮艂 si臋 do niego i ruszy艂 przed siebie, kiedy McGonagall wywo艂a艂a jego imi臋.
Tiara osiad艂a mu na uszach i zachichota艂a mu w g艂owie.
Wydaje ci si臋, 偶e wiesz ju偶, do jakiego domu p贸jdziesz, co?
Tak mi si臋 wydaje, odpar艂 spokojnie Harry. Jego matka m贸wi艂a mu, 偶e m贸g艂 my艣le膰, a Tiara i tak go us艂yszy. To by艂a cenna rada, bo jego wrogowie mogliby co艣 zyska膰, gdyby us艂yszeli prywatne my艣li Harry'ego, gdyby musia艂 wypowiedzie膰 je na g艂os. P贸jd臋 do Gryffindoru, 偶eby ochroni膰 mojego brata.
Ty chcesz trafi膰 do Gryffindoru, poprawi艂a go Tiara. Co nie znaczy, 偶e nie pasowa艂by艣 lepiej do innego domu.
Harry dozna艂 dziwnego i nieprzyjemnego uczucia, jakby ca艂y naje偶ony kolcami pok贸j kr臋ci艂 si臋 wok贸艂 niego, zupe艂nie jakby Tiara na chwil臋 prze艂o偶y艂a jego zmys艂 wzroku do innej cz臋艣ci m贸zgu, kiedy penetrowa艂a jego wspomnienia.
Nikt nie mo偶e podwa偶y膰 twojej lojalno艣ci, powiedzia艂a wreszcie. Albo odwagi - ile dzieci by艂oby gotowych umrze膰 za w艂asnego brata w wieku jedenastu lat?
Z jakiego艣 powodu zabrzmia艂o to smutno, ale Harry nie mia艂 okazji zapyta膰 o to Tiary.
Albo twojej inteligencji, skoro ju偶 o tym mowa. W tak m艂odym wieku znasz ju偶 tyle zakl臋膰. Ale co trzyma ci臋 w kupie, panie Potter, to twoja przebieg艂o艣膰, twoja troska, twoja zdolno艣膰 do ukrywania tego, kim naprawd臋 jeste艣, i twoja determinacja w drodze do celu. My艣l臋, 偶e kryjesz si臋 lepiej, ni偶 wi臋kszo艣膰 ludzi kiedykolwiek zdo艂a si臋 tego nauczy膰, doda艂a ponuro.
Harry'ego nie obchodzi艂o ostanie zdanie, my艣lami zmierza艂 ju偶 do kolejnego.
Ale chyba nie chcesz mnie umie艣ci膰 w...
- SLYTHERIN! - krzykn臋艂a rado艣nie Tiara.
Przez chwil臋 Harry czu艂 straszn膮 potrzeb臋 wyk艂贸cenia si臋 o to. Mia艂 trafi膰 do Gryffindoru, tam przecie偶 nale偶a艂, tam przecie偶 planowali, 偶e trafi. I jak mia艂 teraz chroni膰 swojego brata, skoro nie b臋dzie go widzia艂 przez wi臋ksz膮 cz臋艣膰 dnia? Tiara wiedzia艂a o tym wszystkim, a mimo to umie艣ci艂a go w innym domu. Harry chcia艂 wrzeszcze膰 i krzycze膰. Pierwszy raz od lat mia艂 ochot臋 nawet zap艂aka膰.
Ale szybko zdusi艂 w sobie ten impuls i wcisn膮艂 go do ma艂ego, sekretnego pude艂ka swoich prywatnych my艣li. Nie, nie b臋dzie protestowa艂. To by zwr贸ci艂o na niego uwag臋. Poza tym nawet z tej sytuacji mo偶na wyci膮gn膮膰 korzy艣ci. B臋dzie mia艂 dost臋p do dzieci, kt贸re maj膮 najwi臋ksze szanse na przynale偶no艣膰 do przeciwnej strony. Nie s膮dzi艂, 偶e kiedykolwiek b臋dzie w stanie udawa膰, i偶 jest jednym z nich, ale by膰 mo偶e zwyk艂a blisko艣膰 i znajomo艣膰 sprawi, 偶e zrobi膮 si臋 w jego pobli偶u nieostro偶ni.
Zdj膮艂 Tiar臋 i zobaczy艂, 偶e na sali zapad艂a martwa cisza, tak jak oczekiwa艂. Harry zmusi艂 si臋 do zachowania spokoju i skierowa艂 si臋 w stron臋 sto艂u 艢lizgon贸w. Podejdzie tam, milczenie si臋 przeci膮gnie, a potem wr贸c膮 do przydzielania. Mia艂 gor膮c膮 nadziej臋, 偶e wszyscy uznaj膮 to za co艣 nieznacznego. W ko艅cu inni uczniowie czekali dalej na przydzia艂. Je艣li Connor...
I wtedy prze艂amano cisz臋.
Harry patrzy艂, jak Draco Malfoy wstaje i zaczyna klaska膰. Robi艂 to tak nonszalancko, jakby takie sytuacje przydarza艂y mu si臋 codziennie, i nie spuszcza艂 oczu z Harry'ego, jak gdyby nie obchodzi艂o go, jak bardzo zwraca teraz na siebie uwag臋. Kilku innych 艢lizgon贸w poderwa艂o si臋 i przy艂膮czy艂o, ale Harry by艂 odprowadzany g艂贸wnie pod ostrza艂em tej jednej pary klaszcz膮cych d艂oni, przez kt贸re ca艂e to 偶a艂osne przedstawienie zapada艂o wszystkim w pami臋膰 bardziej ni偶 powinno.
I wtedy Malfoy mia艂 jeszcze czelno艣膰 przesun膮膰 ch艂opca, kt贸ry siedzia艂 obok niego, i wskaza膰 puste miejsce obok siebie. Harry zaj膮艂 je, ca艂y czerwony ze wstydu, bo podejrzewa艂, 偶e gdyby pr贸bowa艂 go unika膰, to Malfoy zrobi艂by co艣 jeszcze bardziej dramatycznego i niedorzecznego w imi臋... czego?
- Tak ci臋 bawi wystawianie mnie na po艣miewisko? - sykn膮艂 do niego.
Us艂ysza艂, 偶e sortowanie wreszcie zosta艂o wznowione. Czu艂 r贸wnie偶 na sobie wzrok brata dochodz膮cy od strony sto艂u Gryfon贸w. Nie s膮dzi艂, 偶e ma odwag臋 spojrze膰 Connorowi w oczy ju偶 teraz, wi臋c musia艂o mu wystarczy膰 艂ypanie spode 艂ba na Malfoya, kt贸ry z kolei opar艂 si臋 wygodnie i u艣miecha艂 do niego leniwie.
- Nie zdawa艂em sobie sprawy z tego, 偶e wprawiam ci臋 w zak艂opotanie - wycedzi艂 Malfoy. - Po prostu wita艂em 艣wie偶o wybranego 艢lizgona. Wygl膮da na to, 偶e twoje niewyszukane maniery nie obejmuj膮 przyjaznego powitania? Szkoda. Najwyra藕niej nie jeste艣 cz艂owiekiem, za jakiego ci臋 bra艂em.
U艣miechn膮艂 si臋 szeroko i bezczelnie, czekaj膮c na reakcj臋 Harry'ego. Ten wyczuwa艂 wyra藕nie przyn臋t臋, ale nie mia艂 innego wyj艣cia, ni偶 powiedzie膰 co艣, co zadowoli Malfoya. Odetchn膮艂 g艂臋boko i zdoby艂 si臋 na wymuszony u艣miech.
- Wybacz. 殴le ci臋 zrozumia艂em. My艣la艂em, 偶e zostan臋 przydzielony do Gryffindoru jak m贸j brat.
Malfoy pochyli艂 si臋 w jego stron臋, sugeruj膮c poufa艂o艣膰, kt贸rej jeszcze mi臋dzy nimi nie by艂o.
- Bli藕niaki cz臋sto si臋 r贸偶ni膮 mi臋dzy sob膮 - wyszepta艂. - Przynajmniej ja tak zawsze uwa偶a艂em. Do tego ju偶 od spotkania w poci膮gu wiedzia艂em, 偶e trafisz do Slytherinu.
Harry odwr贸ci艂 wzrok i prze艂kn膮艂 艣lin臋.
Szlag. Co zrobi艂em nie tak?, pomy艣la艂 nieszcz臋艣liwy. Co jest we mnie takiego... 艢lizgo艅skiego, 偶e mo偶e to zobaczy膰 obcy mi cz艂owiek? Czemu nikt w domu o tym nie wspomnia艂?
Wci膮偶 nie mia艂 ochoty podnosi膰 wzroku, nawet gdy Ron Weasley zosta艂 przydzielony do Gryffindoru, wi臋c zerkn膮艂 w stron臋 sto艂u, za kt贸rym zasiadali profesorowie. Kiwn膮艂 ponuro g艂ow膮, kiedy zobaczy艂, 偶e, zgodnie z jego oczekiwaniami, przygl膮da mu si臋 Severus Snape, g艂owa domu Slytherina. Ojciec powiedzia艂 Harry'emu o szkolnej rywalizacji mi臋dzy Huncwotami i Snapem, kiedy jeszcze chodzili do Hogwartu, ale wspomnia艂 tak偶e o d艂ugu czarodzieja, kt贸ry Snape by艂 winny Jamesowi, oraz o tym, 偶e ten nieprzyjemny, sarkastyczny i krytykuj膮cy wszystkich cz艂owiek by艂 cz艂onkiem Zakonu Feniksa. Snape pomo偶e chroni膰 Connora, ale raczej nie u艂atwi mu 偶ycia. Nie wygl膮da艂 te偶 na zadowolonego z faktu, 偶e ma w swoim domu Pottera.
Harry gwa艂townie sykn膮艂. Bola艂a go g艂owa. Podni贸s艂 r臋k臋 i potar艂 blizn臋, po czym zamruga艂, gdy opu艣ci艂 d艂o艅 i zobaczy艂, 偶e jest ca艂a we krwi. Zaskoczony, schowa艂 j膮 pod st贸艂.
Oczywi艣cie Malfoy spr贸bowa艂 go z艂apa膰 za nadgarstek.
- Poka偶.
- Nie! - powiedzia艂 Harry, wyrywaj膮c si臋.
By艂 zak艂opotany i zagubiony. Potrzebowa艂 cho膰 odrobiny domowej atmosfery, wi臋c podni贸s艂 wreszcie wzrok i spojrza艂 przez sal臋 na st贸艂 Gryfon贸w, gdzie sam powinien by膰, gdzie Connor i Ron siedzieli rami臋 w rami臋.
Connor patrzy艂 na niego, zupe艂nie jakby nie przesta艂 od chwili przydzielenia Harry'ego. Mia艂 wielkie oczy i nie przestawa艂 kr臋ci膰 g艂ow膮. Harry wzdrygn膮艂 si臋 i odwr贸ci艂 z powrotem. Po raz pierwszy w 偶yciu zobaczy艂 na twarzy brata oskar偶enie o zdrad臋.
Odetchn膮艂 g艂臋boko, ignoruj膮c przemow臋 dyrektora Dumbledore'a i jedzenie, kt贸re si臋 pojawi艂o, przynajmniej do chwili, w kt贸rej Malfoy nie pochyli艂 si臋 ze s艂owami:
- Wszyscy stwierdz膮, 偶e si臋 d膮sasz, je艣li czego艣 nie zjesz, wiesz?
Nie mog臋 sobie na to pozwoli膰, pomy艣la艂 Harry. Nie mog臋 艣ci膮ga膰 na siebie uwagi. Je艣li ludzie zaczn膮 za du偶o o mnie my艣le膰, to Connor nie dostanie ca艂ej potrzebnej mu uwagi. Musz臋 si臋 opanowa膰.
Przypomnia艂 sobie s艂owa matki. "Jeste艣 b艂yskawic膮. Uderzasz szybko i mocno i nie pozostawiasz po sobie 偶adnych 艣lad贸w. Connor jest sercem. Chro艅 jego niewinno艣膰, Harry. Upewnij si臋, 偶e do samego ko艅ca pozostanie czysty i bez skaz."
Harry pozwoli艂 sobie na jeszcze jeden niespokojny, g艂臋boki wdech, po czym zacz膮艂 je艣膰. M贸g艂 to zrobi膰. To by艂o tylko kolejne wyzwanie, kt贸re musia艂 podj膮膰 jako obro艅ca Connora. Nikt nigdy nie m贸wi艂, 偶e to b臋dzie 艂atwe. Harry trenowa艂, narzucaj膮c sobie kolejne wyzwania i radz膮c sobie z nimi, p贸ki nie znikn臋艂y. Z tym te偶 sobie poradzi.
- Soku z dyni, Harry?
Malfoy zwr贸ci艂 si臋 do niego po imieniu? To by艂o co艣 nowego. Ale zdo艂a艂 kiwn膮膰 g艂ow膮, u艣miechn膮膰 si臋 i nawet odpowiedzie膰:
- Dzi臋kuj臋, Draco.
Draco nala艂 mu soku. Harry nie pr贸bowa艂 ju偶 zerka膰 w stron臋 sto艂u Gryfon贸w. Wyja艣ni Connorowi, 偶e samo przydzielenie go do domu Slytherina nie znaczy, 偶e zmieni艂y si臋 jego cele 偶yciowe, ale zrobi to jutro, jak nie b臋dzie wok贸艂 tylu ludzi.




Draco nie by艂 g艂upi. Widzia艂 krew wyp艂ywaj膮c膮 z blizny Harry'ego. Nie przeoczy艂 paniki, jaka pojawi艂a si臋 na jego twarzy, gdy Tiara og艂osi艂a jego przydzia艂 do Slytherinu, ani sposobu, w jaki patrzyli na niego brat, Snape i Weasley - jakby wyros艂a mu druga g艂owa.
Dracona to nie obchodzi艂o. Oczekiwanie os艂adza艂o mu ka偶dy k臋s posi艂ku i ka偶dy wykonany ruch, zw艂aszcza teraz, kiedy wreszcie sprawi艂 sobie odpowiednio pot臋偶ne tarcze, kt贸re chroni艂y go przed czyst膮 moc膮 Harry'ego. Z opowie艣ci ojca wiedzia艂, czego oczekiwa膰 po Hogwarcie i zna艂 standardy, kt贸re powinien spe艂nia膰 jako Malfoy. Wiedzia艂, 偶e Ch艂opiec, Kt贸ry Prze偶y艂 r贸wnie偶 idzie do Hogwartu i, bior膮c wszystko pod uwag臋, wcale nie b臋dzie zaskoczony, je艣li ten przekl臋ty, gryfo艅ski gnojek sko艅czy jako jego zaciek艂y wr贸g. Spodziewa艂 si臋, 偶e przez jaki艣 czas Hogwart b臋dzie go bawi艂, ale na d艂u偶sz膮 met臋 oczekiwa艂 艣miertelnej nudy.
Nikt nie wspomnia艂 mu o Harrym. Z tego, co Draco wiedzia艂, jego ojciec nie uznawa艂 nawet istnienia drugiego bli藕niaka jako czego艣 godnego uwagi.
Ale jest, pomy艣la艂, nalewaj膮c soku z dyni, by mie膰 wym贸wk臋 do dalszej obserwacji Harry'ego. Jest pot臋偶ny i zachowuje si臋, jakby nie zdawa艂 sobie z tego sprawy. Z ca艂膮 pewno艣ci膮 nie spodziewa艂 si臋 trafi膰 do Slytherinu, co znaczy, 偶e sam siebie za dobrze nie zna. Jestem o krok do przodu przed Harrym, Potterem i chyba nawet przed Snape’em. Nie wiem, jak to si臋 dalej potoczy, ale zapowiada si臋 niez艂y ubaw