G贸wniarz 2 1
Dodane przez Aquarius dnia Wrze秐ia 01 2012 13:15:42
Od autora: Obiecuj臋 nigdy wi臋cej nie sk艂ada膰 偶adnych obietnic, bo sami widzicie co z tego wychodzi. Mia艂o nie by膰 "G贸wniarza 2", ale niestety cholernik nagle wylaz艂 mi z g艂owy, siad艂 na fotelu obok i d藕gaj膮c paluszkiem marudzi艂: "napisz mnie, napisz", a jak ju偶 mu obieca艂em (dla 艣wi臋tego spokoju), to u艣miechn膮艂 si臋 bezczelnie i zacz膮艂 wsuwa膰 lody...
Dzwonek do drzwi.
- Kochanie, otw贸rz! – krzykn膮艂 czarnow艂osy m臋偶czyzna nie przerywaj膮c pracy na laptopie, jednak kiedy dzwonek znowu odezwa艂 si臋 natarczywie, podni贸s艂 g艂ow臋 i krzykn膮艂 w stron臋 drzwi: - Kochanie, otw贸rz, ja jestem zaj臋ty! – Nie otrzyma艂 偶adnej odpowiedzi, a dzwonek wci膮偶 brz臋cza艂 i brz臋cza艂. Westchn膮艂, 艣ci膮gn膮艂 okulary z nosa i wyszed艂 z pokoju. Zszed艂 na parter i zajrza艂 do salonu z zamiarem powiedzenia co my艣li o przerywaniu mu pracy, lecz to co tam zobaczy艂 sprawi艂o, 偶e tylko wybuchn膮艂 艣miechem i podszed艂 otworzy膰 drzwi. Za drzwiami sta艂a kobieta, na oko czterdziestoletnia i jaki艣 wyra藕nie naburmuszony nastolatek o trudnym do odgadni臋cia wieku.
- Gabriel? – Zapyta艂a niepewnie kobieta. – Gabriel Kraje艅ski?
- Tak – odpar艂 nieco zdziwiony. – A pani?
- Nie poznajesz mnie? – u艣miechn臋艂a si臋 – Studiowali艣my razem. Jagoda Rad艂owska.
- Jagoda, Jagoda… - mamrota艂 Gabriel marszcz膮c przy tym twarz, lecz mimo i偶 przeszuka艂 pok艂ady swojej pami臋ci wzd艂u偶 i w szerz, nie m贸g艂 nigdzie zlokalizowa膰 jej twarzy.
- Tak po prawdzie studiowali艣my razem tylko przez pierwszy rok, potem musia艂am przej艣膰 na zaoczne ze wzgl臋du na chorob臋 – podpowiedzia艂a szybko kobieta.
- A! Teraz pami臋tam! – Gabriel wyra藕nie ucieszy艂 si臋. – Co ci臋 do mnie sprowadza? Ale mo偶e nie st贸jmy tak w wej艣ciu, bo i 艣niegu napada i wy przemarzniecie. Wejd藕cie do 艣rodka. – Otworzy艂 szerzej drzwi, wpuszczaj膮c go艣ci do ciep艂ego przedsionku. Pom贸g艂 si臋 rozebra膰, po czym zaprowadzi艂 go艣ci do tej cz臋艣ci domu zwanej salonem, kt贸ra zajmowa艂a prawie dwie trzecie parteru. Pozosta艂膮 cz臋艣膰 stanowi艂y 艂azienka, ubikacja, dwa pokoje go艣cinne i do艣膰 spora kuchnia.
- Kochanie, mamy go艣ci – powiedzia艂 do siedz膮cego na pod艂odze blondw艂osego m臋偶czyzn臋, wok贸艂 kt贸rego skaka艂y dwie ma艂e, na oko pi臋cioletnie dziewczynki, a kiedy nie otrzyma艂 odpowiedzi, podszed艂 do niego i potrz膮sn膮艂 jego ramieniem. Dopiero wtedy m臋偶czyzna spojrza艂 na Gabriela lekko nieprzytomnym wzrokiem.
- Wybacz, chyba zasn膮艂em – mrukn膮艂, po czym przeci膮gn膮艂 si臋 i ziewn膮艂, czym wywo艂a艂 niezadowolenie dziewczynek.
- Wujku, nie lusaj si臋 – powiedzia艂a jedna z nich.
– Mamy go艣ci – powt贸rzy艂 Gabriel ledwo t艂umi膮c wybuch 艣miechu. – Mo偶e by艣 tak si臋 przywita艂?
- No dobra. Kochane – zwr贸ci艂 si臋 do dziewczynek – starczy ju偶 zabawy we fryzjera. Teraz mo偶e narysujcie co艣 艂adnego dla wujka, dobrze?
Dziewczynki pokiwa艂y twierdz膮co g艂贸wkami i wyci膮gn臋艂y stoj膮ce na jednej z p贸艂ek pobliskiego rega艂u pude艂ko z przyborami do rysowania. Bez ceregieli wywali艂y ca艂膮 jego zawarto艣膰 na pod艂og臋 i zabawnie marszcz膮c buzie zabra艂y si臋 za rysowanie.
- Co za go艣cie do nas przyszli? – zainteresowa艂 si臋 blondyn.
- Moja dawna znajoma ze studi贸w.
- Och, powa偶nie? Ch臋tnie j膮 poznam – i zanim Gabriel zd膮偶y艂 cokolwiek powiedzie膰 podni贸s艂 si臋 i podszed艂 do stoj膮cej niedaleko kobiety.
- Witam, jestem Micha艂 Jarecki. – u艣miechn膮艂 si臋 i wyci膮gn膮艂 r臋k臋 w ge艣cie powitania.
Kobieta u艣cisn臋艂a r臋k臋, lecz nie odpowiedzia艂a na powitanie, tylko niespodziewanie parskn臋艂a 艣miechem, a stoj膮cy za ni膮 ch艂opak prychn膮艂, marszcz膮c twarz z dezaprobat膮. Micha艂 popatrzy艂 na nich zdziwiony. Ju偶 chcia艂 co艣 powiedzie膰, gdy Gabriel podsun膮艂 mu pod nos do艣膰 du偶e podr臋czne lusterko. I wtedy wszystko zrozumia艂. W艂osy poupinane mia艂 w r贸偶ne kucyki i warkoczyki kolorowymi frotkami, i spinkami w kszta艂cie r贸偶nych zwierz膮tek, usta poci膮gni臋te jak膮艣 w艣ciekle czerwon膮 szmink膮, jednak tak nieporadnie, 偶e wyje偶d偶a艂a mu ona prawie na brod臋 i na boki, do tego ogromniaste r贸偶owe placki na policzkach, jedno oko a偶 do brwi wymalowane zielonym cieniem, a drugie fioletowym, do tego czarne kreski zamiast brwi.
- A! To Karolinka i Madzia bawi艂y si臋 we fryzjera! – u艣miechn膮艂 si臋. – Ca艂kiem nie藕le im to dzisiaj wysz艂o. Poprzednim razem mia艂em na twarzy wszystkie kolory t臋czy.
- Skoro dziewczynki teraz sobie spokojnie rysuj膮, to mo偶e p贸jdziesz si臋 umy膰 i do艂膮czysz do nas? – zapyta艂 Gabriel, wci膮偶 powstrzymuj膮c si臋 od 艣miechu.
- Nie ma sprawy – odpar艂 Micha艂 i ruszy艂 w stron臋 艂azienki.
W mi臋dzyczasie Gabriel zaproponowa艂 go艣ciom co艣 do picia. Kiedy kawa sta艂a ju偶 na stole, wr贸ci艂 Micha艂, umyty i uczesany. Jego d艂ugie w艂osy spada艂y lu藕no na pier艣. Usiad艂 przy stole i zacz膮艂 wsuwa膰 lody prosto z pude艂ka.
- Wi臋c? –powiedzia艂 Gabriel. – Co u ciebie s艂ycha膰?
- No c贸偶 – zacz臋艂a niepewnie kobieta. - R贸偶nie si臋 w 偶yciu uk艂ada艂o, ale og贸lnie nie jest 藕le.
- Przyznam si臋 szczerze, 偶e zaskoczy艂a艣 mnie t膮 wizyt膮. Studiowali艣my razem raptem rok, potem w sumie nasz kontakt si臋 urwa艂…
- To prawda. Pewnie dalej bym si臋 nie odzywa艂a, ale sytuacja si臋 troch臋 skomplikowa艂a…
- Chcesz loda? – Micha艂 nabra艂 lod贸w na dwa palce i podsun膮艂 je w stron臋 siedz膮cego z niezadowolon膮 min膮 ch艂opaka.
- Micha艂… - mrukn膮艂 z dezaprobat膮 Gabriel.
- No co? Przecie偶 nie dam mu ob艣linionej 艂y偶eczki – odpar艂 z pretensj膮 w g艂osie, a widz膮c, 偶e ch艂opak tylko skrzywi艂 si臋 jeszcze bardziej, mrukn膮艂: - nie to nie, b臋dzie wi臋cej dla mnie – po czym wr贸ci艂 do pa艂aszowania lod贸w.
- Wybacz – Gabriel u艣miechn膮艂 si臋 lekko do kobiety. – Na czym to sko艅czyli艣my?
- Wi臋c… - nabra艂a tchu i zamilk艂a. Po chwili szturchn臋艂a ch艂opaka i wyci膮gaj膮c mu s艂uchawki od mp3 z uszu powiedzia艂a do niego: - mo偶e by艣 tak 艂askawie s艂ucha艂, co si臋 tu dzieje? To dotyczy te偶 ciebie. – Ch艂opak skrzywi艂 si臋 tylko, ale s艂uchawek nie w艂o偶y艂 z powrotem. Kobieta zwr贸ci艂a si臋 do Gabriela: - To jest Igor, m贸j syn. W艂a艣ciwie to tak偶e tw贸j.
W tym momencie Gabriel zakrztusi艂 si臋 pit膮 herbat膮. Zacz膮艂 kaszle膰 tak przera藕liwie, 偶e a偶 Micha艂 przerwa艂 jedzenie lod贸w i waln膮艂 go z ca艂ej si艂y z plecy.
- Dzi臋ki – wycharcza艂 Gabriel, kiedy w ko艅cu z艂apa艂 normalny oddech. – Mo偶esz powt贸rzy膰?
- Igor jest twoim synem – pos艂usznie powt贸rzy艂a kobieta.
- Fajno – stwierdzi艂 Micha艂 nie przestaj膮c je艣膰 lod贸w, na co Gabriel spiorunowa艂 go wzrokiem, po czym zwr贸ci艂 si臋 do kobiety:
- Wybacz, ale nie pami臋tam 偶eby艣my…
- A pami臋tasz imprez臋 u Genera艂a? – przerwa艂a mu bezceremonialnie. – T膮, kt贸r膮 urz膮dzi艂 po pierwszym egzaminie?
- No… pami臋tam – odpar艂 niepewnie Gabriel. To by艂a jego pierwsza impreza w akademiku, na dodatek pierwsza na kt贸rej urwa艂 mu si臋 film. Pierwsza i jedyna. Po tym jak si臋 obudzi艂, stwierdzi艂, 偶e nigdy w 偶yciu ju偶 si臋 tak nie upije.
- No wi臋c wtedy w艂a艣nie uprawiali艣my seks – powiedzia艂a twardo kobieta.
Gabriel wyt臋偶y艂 pami臋膰 pr贸buj膮c przywo艂a膰 obrazy z tamtej imprezy. Doskonale j膮 pami臋ta艂, oczywi艣cie do pewnego momentu. I pami臋ta艂, 偶e by艂a do艣膰 szalona, tak bardzo, 偶e nawet kierowniczka akademika zagrozi艂a wyrzuceniem ich wszystkich za to co zdewastowali, ale na szcz臋艣cie uda艂o si臋 ja jako艣 ug艂aska膰, niestety ponosz膮c przy tym koszty wszelkich napraw. Pami臋ta艂 te偶, ale to jak przez mg艂臋, 偶e gdy rano si臋 obudzi艂, to le偶a艂a obok niego jaka艣 dziewczyna. Niestety nie m贸g艂 przypomnie膰 sobie jej twarzy, a jedynie kaca giganta, jakiego wtedy mia艂.
- To by艂a艣 ty? – zapyta艂 zdumiony.
- Ja – potrz膮sn臋艂a twierdz膮co g艂ow膮.
- Kurcze, nie pami臋tam tego zupe艂nie. – j臋kn膮艂.
- No ja ci si臋 nie dziwi臋 – stwierdzi艂a – w贸da la艂a si臋 strumieniami. Genera艂 par臋 razy wyskakiwa艂 po dodatkowe butelki.
- No prosz臋, od tej strony to ja ci臋 nie zna艂em – Micha艂 wyszczerzy艂 z臋by w u艣miechu, ale szybko wr贸ci艂 do lod贸w spiorunowany gro藕nym wzrokiem Gabriela.
- No dobra, to wychodzi na to, 偶e si臋 wtedy przespali艣my i 偶e mam dzieciaka. Ale dlaczego dopiero teraz mi to m贸wisz, po tylu latach?
- Dok艂adnie to po siedemnastu. Igor ma siedemna艣cie lat. Nie m贸wi艂am wcze艣niej, bo nie chcia艂am 偶eby艣 wiedzia艂. Widzisz… pochodz臋 ze wsi, tam ci膮偶a pozama艂偶e艅ska dalej jest traktowana jako co艣 z艂ego, a m艂oda matka praktycznie nie ma 偶ycia. Dlatego te偶 moi rodzice postanowili, 偶e zamieszkam u krewnych w Gda艅sku, donosz臋 ci膮偶臋 i sko艅cz臋 studia zaocznie, szybko sobie znajd臋 jakiego艣 m臋偶a. Jakby co, to mia艂am m贸wi膰, ze to jego dziecko z pierwszego ma艂偶e艅stwa – skrzywi艂a si臋.
- Wybacz, 偶e to powiem, ale nie mog艂a艣 po prostu zrobi膰 skrobanki?
- Nie mog艂am – Pokr臋ci艂a przecz膮co g艂ow膮. – Chocia偶 moi starzy pot臋piali mnie, to jednak nie pozwolili tego zrobi膰. Oni byli g艂臋boko wierz膮cy, a dla takich skrobanka jest gorsza ni偶 nie艣lubne dziecko. Wi臋c wys艂ali mnie do krewnych i nawet znale藕li m臋偶a, a wszystkim w ko艂o kazali m贸wi膰, 偶e mam powa偶ne problemy zdrowotne. Potem… r贸偶nie by艂o, nie zawsze dobrze. Rodzice pomagali jak mogli, ale zmarli w zesz艂ym miesi膮cu, a ja… - zamilk艂a. Przez chwil臋 miesza艂a herbat臋, chocia偶 ta ju偶 dawno wystyg艂a. – Uda艂o mi si臋 znale藕膰 prac臋. Niestety na drugim ko艅cu Polski i nie przyzna艂am si臋 do dziecka, w dodatku prawie doros艂ego. Do tej pory w takich sytuacjach pomagali mi rodzice, ale zmarli, a ja nie mam z kim zostawi膰 Igora. Dlatego te偶 zosta艂am zmuszona skontaktowa膰 si臋 z tob膮. Twoi rodzice powiedzieli mi gdzie mieszkasz, wi臋c jestem. – odetchn臋艂a z ulg膮.
- Wiesz, to troch臋 niespodziewane, nie wiem co powiedzie膰… - b膮kn膮艂 niepewnie Gabriel.
- Jak to co? – odezwa艂 si臋 Micha艂, nie przestaj膮c je艣膰 lod贸w – 呕e zaopiekujesz si臋 Igorem, przecie偶 nie zostawisz w艂asnego syna, no nie?
Kobieta w napi臋ciu patrzy艂a na Gabriela, kt贸ry siedzia艂 w milczeniu wpatruj膮c si臋 w swoj膮 szklank臋 z kaw膮. Niestety nie zd膮偶y艂 nic powiedzie膰, gdy nagle rozleg艂 si臋 dzwonek do drzwi. Kobieta drgn臋艂a nerwowo, natomiast Micha艂 u艣miechn膮艂 si臋 i zawo艂a艂 w stron臋 wci膮偶 rysuj膮cych dziewczynek:
- Madzia, mamusia po ciebie przysz艂a! – po czym ruszy艂 w stron臋 drzwi.
Wr贸ci艂 chwil臋 potem, nios膮c jaki艣 garnek, a za nim sz艂a m艂oda, czarnow艂osa kobieta.
- Dzie艅 dobry – u艣miechn臋艂a si臋 niepewnie.
Jagoda odwzajemni艂a u艣miech, natomiast Gabriel burkn膮艂 „dobry” nie przestaj膮c intensywnie my艣le膰.
- Madzia, czas ju偶 do domku i艣膰 – powiedzia艂 Micha艂.
- Ja nie ceeeeem! – buzia dziewczynki wykrzywi艂a si臋 w podk贸wk臋 a z oczu pociek艂y 艂zy. Chwil臋 potem do 艂膮czy艂a do niej druga dziewczynka. Micha艂 postawi艂 garnek na stole i podszed艂 do p艂acz膮cych. Nachyli艂 si臋 i zacz膮艂 co艣 im szepta膰, na koniec zasun膮艂 usta suwakiem, zamkn膮艂 na kluczyk i wyrzuci艂 go. Dziewczynki powt贸rzy艂y gest, po czym Madzia u艣miechn臋艂a si臋 i podbieg艂a do mamy, z艂apa艂a j膮 za r臋k臋 i poci膮gn臋艂a do wyj艣cia. Micha艂 odprowadzi艂 je obie, pom贸g艂 si臋 ubra膰, na koniec wyszed艂 przed dom i pomacha艂 na po偶egnanie. Kiedy wr贸ci艂, druga dziewczynka spokojnie malowa艂a dalej, co艣 weso艂o sobie nuc膮c pod nosem. Zajrza艂 do garnka i powiedzia艂;
- Dzisiaj na obiad b臋d膮 go艂膮bki. Zostaniecie? – Spojrza艂 na Jagod臋, a ta niepewnie na Gabriela, kt贸ry ca艂y czas milcza艂 wpatruj膮c si臋 w st贸艂. – No co? Macie tu powa偶n膮 decyzj臋 do podj臋cia. M贸zg lepiej pracuje jak jest najedzony i wtedy podejmuje si臋 lepsze decyzje. Poza tym mama Madzi zrobi艂a tyle go艂膮bk贸w, 偶e starczy ich chyba na trzy dni.
Jagoda popatrzy艂a zdziwiona na Micha艂a.
- Micha艂 opiekuje si臋 dzie膰mi naszych s膮siad贸w, kt贸rych nie sta膰 na opiekunk臋, albo jak dzieci s膮 chore, a oni nie mog膮 wzi膮膰 wolnego. W zamian zamiast pieni臋dzy za偶yczy艂 sobie obiad贸w – odezwa艂 si臋 Gabriel.
- No co? – zapyta艂 Micha艂 – Rodzice s膮 zadowoleni bo zostawiaj膮 dzieciaki pod opiek膮 kogo艣, kogo znaj膮 i mog膮 na tym zaoszcz臋dzi膰, a my codziennie mamy 艣wie偶y obiad bez 偶adnego wysi艂ku. I do tego bardzo pyszne. Ostatnio mama Kamila zrobi艂a nam 偶eberka w sosie miodowym. Pami臋tasz? – zwr贸ci艂 si臋 do Gabriela. – Pychota by艂y. Mniam, mniam – u艣miechn膮艂 si臋 rozanielony. – A mama Madzi robi zajebi艣cie pyszne go艂膮bki. To jak, zjecie z nami obiad? – Popatrzy艂 na Jagod臋.
- Skoro tak namawiasz…
Micha艂 u艣miechn膮艂 si臋 i przeszed艂 z garnkiem do kuchni, chwil臋 potem mo偶na by艂 us艂ysze膰 jego weso艂e pogwizdywanie i szcz臋k naczy艅.
- Wi臋c… - zacz膮艂 niepewnie Gabriel. Znowu nie zd膮偶y艂 sko艅czy膰. Wr贸ci艂 Micha艂 i postawi艂 na stole talerze.
- Karolinka, pomo偶esz wujkowi? – rzuci艂 w stron臋 dziewczynki.
- Kalinka pomoze! – odpar艂o entuzjastycznie dziecko przybiegaj膮c.
- W takim razie pom贸偶 wujkowi policzy膰 ile talerzy musimy przygotowa膰 do obiadku. Ile os贸b b臋dzie jad艂o?
- Ujek Gabiel – zacz臋艂o wylicza膰 dziecko, a Micha艂 powoli zgina艂 po kolei palce – ujek Mimi…
- Mimi? – Jagoda nie wytrzyma艂a i parskn臋艂a 艣miechem.
- …pani i pan – kontynuowa艂 dziecko zupe艂nie nie zwracaj膮c uwagi na kobiet臋.
- Nie zapomnia艂a艣 o kim艣? – zapyta艂 Micha艂, kiedy dziewczynka sko艅czy艂a. Na co ta podesz艂a bli偶ej i wskazuj膮c ka偶dy ze zgi臋tych palc贸w m贸wi艂a:
- Ujek Gabiel, ujek Mimi, pani, pan…
- hmmm, a taka jedna ma艂a dziewczynka?
- Kalinka! – wykrzykn臋艂o tryumfalnie dziecko u艣miechaj膮c si臋, a Micha艂 zgi膮艂 kolejny palec.
- Brawo! – pog艂aska艂 dziecko po g艂贸wce u艣miechaj膮c si臋. – To ile to b臋dzie razem? – rozprostowa艂 wszystkie palce przed oczami dziewczynki. Ta znowu zacz臋艂a dotyka膰 paluszkiem ka偶dy z palc贸w, co艣 sobie po cichu m贸wi膮c, na koniec zadowolona prawie wykrzykn臋艂a: ctely i jeden!
- Badzo dobrze! – Micha艂 u艣ciska艂 dziecko. - Cztery i jeden to jest pi臋膰. Karolinka nauczy艂a si臋 dzisiaj liczy膰 do pi臋ciu. Jak teraz policzysz 艂adnie do pi臋ciu, to po obiedzie dostaniesz nagrod臋.
- Jeden, dwa, cy – dziecko m贸wi艂o, powoli i z namaszczeniem zginaj膮c kolejne paluszki – ctely… - zawaha艂a si臋. Przez chwil臋 sta艂a intensywnie my艣l膮c, a偶 w ko艅cu wykrzykn臋艂a tryumfalnie: - pie膰!
- Bardzo dobrze! – Micha艂 u艣miechn膮艂 si臋. – Po obiedzie dostaniesz nagrod臋, a teraz pom贸偶 wujkowi Gabrielowi porozk艂ada膰 talerze, dobrze?
Dziecko u艣miechn臋艂o si臋 rado艣nie i wdrapa艂o na krzes艂o obok Gabriela.
Micha艂 wr贸ci艂 do kuchni. Chwil臋 potem wszyscy siedzieli nad talerzami. Gabriel pr贸bowa艂 rozmawia膰 z Jagod膮, Micha艂 zaj膮艂 si臋 kompletnie dziewczynk膮, rozdrabniaj膮c jej jedzenie, natomiast Igor siedzia艂 z ponur膮 min膮 i s艂uchawkami w uszach i dziuba艂 zawarto艣膰 talerza, jakby wcale nie by艂 g艂odny. Po sko艅czonym posi艂ku Micha艂owi uda艂o si臋 nam贸wi膰 Karolink臋 na drzemk臋. Kiedy dziecko ju偶 spokojnie posapywa艂o w jednym z go艣cinnych pokoi, siedli na kanapie i chocia偶 protestowali, 偶e s膮 pe艂ni, to jednak Micha艂 przyni贸s艂 pater臋 z osobi艣cie upieczonym plackiem, a dla siebie litrowy kube艂ek lod贸w. Jagoda popatrzy艂a na niego z dezaprobat膮.
- Ty masz zamiar to zje艣膰?
- No tak, a co?
- Przecie偶 si臋 po tym porzygasz.
- Nie, ostatnio to ja si臋 porzyga艂em dopiero po pi膮tym litrze, ale to tylko dlatego, 偶e wcze艣niej zjad艂em obiad. Jak bym by艂 na pusty 偶o艂膮dek, to by mi wi臋cej wesz艂o…
- Dziwny jeste艣 – wzdrygn臋艂a si臋, na co Micha艂 roze艣mia艂 si臋.
- Uznam to za komplement.
- A przy okazji komplement贸w, widz臋, 偶e radzisz sobie z dzie膰mi.
- Nie narzekam.
- A przy okazji – odezwa艂 si臋 Gabriel – co艣 ty powiedzia艂 tej ma艂ej?
Micha艂 u艣miechn膮艂 si臋, po czym zasun膮艂 usta na suwak, zamkn膮艂 na kluczyk, kt贸ry nast臋pnie wyrzuci艂 za plecy.
- Tajemnica. – Zachichota艂.
Gabriel westchn膮艂.
- Gabriel… - zacz臋艂a niepewnie Jagoda. – Wi臋c jak b臋dzie?
- A ty co o tym s膮dzisz? – Gabriel zwr贸ci艂 si臋 do ch艂opaka, kt贸ry ca艂y czas siedzia艂 naburmuszony ze s艂uchawkami w uszach.
- S艂uchaj jak do ciebie si臋 m贸wi! – krzykn臋艂a Jagoda i trzepn臋艂a syna w g艂ow臋.
Ten w ko艅cu wyci膮gn膮艂 s艂uchawki z uszu, ale nic nie odpowiedzia艂 wpatruj膮c si臋 z zaci臋ta min膮 gdzie艣 w bok.
- Co ty o tym s膮dzisz, Igor? – ponowi艂 pytanie niezra偶ony Gabriel.
- Jakbym mia艂 wyb贸r – mrukn膮艂 nie przestaj膮 patrze膰 w ten sam punkt.
- No to sprawa za艂atwiona, Igor zostaje! – wykrzykn膮艂 Micha艂. – Chcesz loda? – podsun膮艂 ch艂opcu pod nos pude艂ko z lodami. Ten tylko spojrza艂 si臋 na niego jak na robaka i wr贸ci艂 do podziwiania widok贸w za oknem. Micha艂 roze艣mia艂 si臋. – Nie to nie, b臋dzie wi臋cej dla mnie.
Jagoda spojrza艂a niepewnie na Gabriela, ten tylko westchn膮艂 i powiedzia艂:
- Skoro to m贸j syn, to chyba nie mam wyj艣cia, nie? Wezm臋 za niego odpowiedzialno艣膰, a ty jed藕 do tej twojej nowej pracy.
- Dzi臋kuj臋 – Jagoda u艣miechn臋艂a si臋 niepewnie. – Szczerze m贸wi膮c, ul偶y艂o mi, ba艂am si臋, 偶e si臋 nie zgodzisz…
- No co ty, jak m贸g艂bym si臋 nie zgodzi膰? Przecie偶 to m贸j syn!
- No w艂a艣nie… - b膮kn臋艂a niepewnie. Nagle wsta艂a. – To ja ju偶 mo偶e p贸jd臋. Musz臋 jeszcze pomy艣le膰 jak wam dostarczy膰 jego wszystkie rzeczy… wynaj膮膰 taks贸wk臋…
- Nie ma takiej potrzeby – wtr膮ci艂 si臋 Micha艂. – Mamy samoch贸d. Gabriel z tob膮 pojedzie, pomo偶e ci pakowa膰 wszystko…
- Ej, nie decyduj za mnie, dobra? – mrukn膮艂 Gabriel z lekka poirytowany. – Mam projekt do sko艅czenia, jak go nie oddam do poniedzia艂ku to mnie kierownik zabije.
- Nie zabije, nie zabije – machn膮艂 lekcewa偶膮co r臋k膮. – Bo wie, 偶e nigdzie nie znajdzie tak dobrego informatyka jak ty. Zreszt膮, pomog臋 ci. – u艣miechn膮艂 si臋.
Gabriel westchn膮艂 ci臋偶ko i mrukn膮艂 pod nosem:
- I znowu robi ze mn膮 co chce – a g艂o艣niej powiedzia艂 do Jagody: - Chod藕my. – Po czym wyszed艂 do przedsionka.
Jagoda jeszcze tylko pog艂aska艂a syna po g艂owie, co ten przyj膮艂 z wyra藕n膮 dezaprobat膮, powiedzia艂a „b膮d藕 grzeczny” i wysz艂a.
Kiedy ju偶 za Gabrielem i Jagod膮 zamkn臋艂y si臋 drzwi wej艣ciowe Micha艂 od艂o偶y艂 lody i u艣miechaj膮c si臋 powiedzia艂 do Igora:
- Chod藕, poka偶臋 ci tw贸j pok贸j.
Ch艂opak co艣 mrukn膮艂 pod nosem i skrzywi艂 si臋, ale pos艂usznie poszed艂 za m臋偶czyzn膮.
Przeszli do jednego z go艣cinnych pokoi na parterze.
- Troch臋 ma艂y ten pok贸j – powiedzia艂 Micha艂 – ale jak budowali艣my dom, to nie przewidywali艣my, 偶e kto艣 jeszcze b臋dzie z nami mieszka艂.
Igor rozejrza艂 si臋 po pokoju i zapyta艂 si臋 w duchu jaki pok贸j wed艂ug Micha艂a jest du偶y, skoro ten jest ma艂y. Mi艂y dla oka pastelowy kolor na 艣cianach, do艣膰 spore, lecz raczej jednoosobowe 艂贸偶ko z po艣ciel膮 w fantazyjne kolorowe ma藕gaje przykryte narzut膮 w zielonym kolorze, obok niego niewielki s艂upek z lampk膮 z nowoczesnym aba偶urem, szafa ubraniowa we wn臋ce, szafa z p贸艂kami, pustymi, komoda z czterema szufladami, dwa fotele, niewielki stolik, akurat w sam raz na talerz z ciastem i szklanki z napojami dla trzech os贸b, zielone zas艂ony w do艣膰 du偶ym oknie.
- I jak, mo偶e by膰? – zapyta艂 Micha艂, na co Igor tylko co艣 burkn膮艂. – Je艣li nie pasuje ci kolor, to daj zna膰, a przemalujemy. Na jaki chcesz?
- Czarny? – spyta艂 kpi膮co Igor patrz膮c wyzywaj膮co na rozm贸wc臋.
- Czarny? Hmm, ca艂kiem nieg艂upi pomys艂 – Micha艂 nie zareagowa艂 na t膮 wyra藕n膮 zaczepk臋. – Do艂o偶ymy do tego jeszcze trupie czachy, zapalimy 艣wiece i b臋dzie zajebisty klimat. Ch艂opie – klepn膮 Igora po plecach – masz niez艂y gust.
Igor, widz膮c, 偶e jego plan zawi贸d艂, tylko sykn膮艂 w艣ciekle.
- Jutro pojedziemy kupi膰 jakie艣 biurko, 偶eby艣 mia艂 gdzie odrabia膰 lekcje, a potem… - W tym momencie rozbrzmia艂 dzwonek do drzwi. Micha艂 spojrza艂 na zegarek. – To chyba rodzice Karolinki. Wybacz, zaraz wracam. – Po czym wyszed艂 z pokoju.
Igor chwil臋 jeszcze posta艂 po czym tez wyszed艂. I zobaczy艂 jak Micha艂 stoi w przedsionku i rozmawia z jakim艣 m艂odym, do艣膰 przystojnym okularnikiem. Nie s艂ysza艂 s艂贸w, ale widzia艂 jak go艣膰 ma wyra藕nie zak艂opotan膮 min臋. Nagle Micha艂 odwr贸ci艂 si臋 i ruszy艂 w g艂膮b domu.
- O, Igor, mo偶esz to zanie艣膰 do kuchni? – poda艂 m艂odzie艅cowi reklam贸wk臋 z nieznan膮 zawarto艣ci膮, przez ca艂y czas u艣miechaj膮c si臋. – Na razie po prostu wsad藕 do lod贸wki.
Igor, o dziwo bez sprzeciwu, wzi膮艂 pakunek i pos艂usznie ruszy艂 w stron臋 kuchni. Tymczasem Micha艂 poszed艂 do pokoju, w kt贸rym spa艂a dziewczynka i nie budz膮c jej ostro偶nie wzi膮艂 j膮 na r臋ce, po czym zani贸s艂 do taty.
- Jeszcze raz dzi臋kuj臋, panie Michale i przepraszam, 偶e tak p贸藕no po ni膮 przyszed艂em – powiedzia艂 m臋偶czyzna przytulaj膮c 艣pi膮ce dziecko do ramienia.
- Ale偶 偶aden problem, panie Arturze – Micha艂 u艣miechn膮艂 si臋. – Dobrze pan wie, 偶e mnie to nie przeszkadza. I tak wi臋kszo艣膰 czasu siedz臋 w domu.
- To dla nas naprawd臋 du偶o znaczy – m臋偶czyzna niepewnie odwzajemni艂 u艣miech. – Chcemy jak najszybciej sp艂aci膰 te wszystkie po偶yczki jakie wzi臋li艣my po 艣lubie.
- Na pewno wam si臋 uda – Micha艂 u艣miechn膮艂 si臋. – A do tego czasu mo偶ecie przyprowadza膰 Karolink臋 nawet codziennie.
- Jeszcze raz dzi臋kuj臋. – M臋偶czyzna przykry艂 wci膮偶 艣pi膮ce dziecko w艂asn膮 kurtk膮, wzi膮艂 wszystkie jej rzeczy i po偶egnawszy si臋 wyszed艂.
Micha艂 ruszy艂 w stron臋 kuchni, gdzie Igor siedzia艂 przy stole. Ju偶 otwiera艂 usta by cos powiedzie膰, gdy nagle do ich uszu dobieg艂 odg艂os otwieranych drzwi i g艂os Gabriela:
- Ju偶 jeste艣my!
Micha艂 u艣miechn膮艂 si臋 i ruszy艂 w stron臋 drzwi, a Igor za nim. W przedsionku sta艂 Gabriel i Jagoda, a obok nich cztery do艣膰 du偶e pud艂a.
- Wybacz kochanie – powiedzia艂a kobieta do syna – ale nie mog艂am si臋 powstrzyma膰. Musia艂am ci臋 zobaczy膰 ostatni raz zanim wyjad臋.
Igor tylko prychn膮艂 i przeszed艂 do pokoju, kt贸ry teraz mia艂 by膰 jego pokojem, jednocze艣nie trzaskaj膮c drzwiami. Jagoda spojrza艂a niepewnie na Gabriela. Nie wiedzia艂a co powiedzie膰.
- Nie przejmuj si臋 – Micha艂 poklepa艂 j膮 pocieszaj膮co po ramieniu. – My艣l臋, 偶e te偶 jest mu smutno, tylko po prostu nie lubi tego okazywa膰.
- My艣lisz? – kobieta spojrza艂a na niego z nadziej臋.
- Tak my艣l臋.
- Mo偶e masz racj臋 – powiedzia艂a niepewnie. – To mo偶e ja ju偶 lepiej p贸jd臋…
- Zadzwo艅 za par臋 dni, jak ju偶 Igor troch臋 och艂onie po tym wszystkim i oswoi si臋 z now膮 sytuacj膮 – powiedzia艂 Micha艂 kiedy ju偶 Jagoda wychodzi艂a.
Po偶egnali si臋 i za kobiet膮 zamkn臋艂y si臋 drzwi.
- Igor! – krzykn膮艂 Gabriel. – Mo偶e by艣 tak pom贸g艂 z tymi pud艂ami?!
Niestety nie doczeka艂 si臋 odpowiedzi, ani 偶adnej innej reakcji. Westchn膮艂, wzi膮艂 pierwsze z brzegu pud艂o i ruszy艂 do pokoju Igora, a Micha艂 za nim z kolejnym pud艂em.
Igor le偶a艂 na 艂贸偶ku z zamkni臋tymi oczami i s艂uchawkami w uszach. Gabriel ju偶 chcia艂 nim potrz膮sn膮膰, kiedy Micha艂 powstrzyma艂 go.
- Zostaw go – powiedzia艂 艂agodnie – niech si臋 oswoi z ca艂膮 t膮 sytuacj膮.
- M贸g艂by chocia偶 rozpakowa膰 swoje rzeczy – mrukn膮艂 Gabriel.
- Ja je rozpakuj臋, a ty wracaj do pracy. Jak tu sko艅cz臋, to przyjd臋 ci pom贸c. Dobrze? – u艣miechn膮艂 si臋 ciep艂o i pog艂aska艂 Gabriela po policzku.
- Ech – westchn膮艂 Gabriel – i znowu robi臋 co ty chcesz.
- Ale chyba ci to nie przeszkadza za specjalnie, co? – zapyta艂 Micha艂 u艣miechaj膮c si臋 filuternie. Gabriel skrzywi艂 si臋 z dezaprobat膮. – Lepiej ju偶 id藕, bo znowu b臋dziesz musia艂 siedzie膰 po nocy, a wiesz jak ja nie lubi臋 spa膰 sam.
- No dobrze – cmokn膮艂 Micha艂a w czo艂o i wyszed艂.
Micha艂 zacz膮艂 rozpakowywa膰 przyniesione pud艂a. Kr臋ci艂 si臋 po ca艂ym pokoju uk艂adaj膮c rzeczy i zupe艂nie nie zwraca艂 uwagi na Igora, kt贸ry przez ca艂y czas le偶a艂 na 艂贸偶ku s艂uchaj膮c muzyki. Kiedy sko艅czy艂, wyszed艂 po pozosta艂e pud艂a. Po rozpakowaniu wszystkiego u艣miechn膮艂 si臋 zadowolony i zabrawszy zb臋dne puste pud艂a wyszed艂 z pokoju.
Kiedy za Micha艂em zamkn臋艂y si臋 drzwi, Igor otworzy艂 oczy i wyci膮gn膮艂 s艂uchawki z uszu. Baterie w odtwarzaczu ju偶 dawno si臋 wyczerpa艂y i le偶a艂 nas艂uchuj膮c odg艂os贸w. S艂ysza艂 jak Micha艂 kr臋ci si臋 po pokoju weso艂o pogwizduj膮c. S艂ysza艂 jak rozmawia艂 z jego ojcem, ale przez s艂uchawki w uszach nie by艂 w stanie rozr贸偶ni膰 s艂贸w. Ojciec… jedno kr贸tkie s艂owo, a potrafi zabole膰. Przymkn膮艂 oczy, a po chwili spod rz臋s wymkn臋艂y si臋 艂zy. Przekr臋ci艂 si臋 na bok i skuliwszy w pozycji embrionalnej pozwoli艂 p艂yn膮膰 艂zom.