Zaparz mi herbatę 14
Dodane przez Aquarius dnia Sierpnia 11 2012 11:23:30
Rozdział czwarty - Plany i pragnienia
Wbijając się pierwszego września w galowy strój, Łukasz dopiero uświadomił sobie, że właśnie wkracza w klasę drugą liceum. Trochę to nim wstrząsnęło, bo choć teoretycznie wiedział, że tak jest, to jednak dopiero w tamtej chwili zrozumiał.
Z Sebastianem postanowili się spotkać kilka przystanków przed szkołą i razem przejść resztę drogi. Łukasz już zaczynał tęsknić za dniami, które spędzali razem w całości. Nadchodził okres, kiedy będą spotykać się tylko w szkole (udając, że wcale nie są razem) i czasem po, ale to jedynie na godzinkę-dwie. Jak miał wytrzymać coś takiego przez całe dziesięć miesięcy?
– Jak tam samopoczucie przed powrotem do normalności? – zagadnął go Sebastian, kiedy się zobaczyli. Łukasza wręcz skręcało, że nie może sobie pozwolić nawet na jeden maleńki pocałunek w policzek na przywitanie, bo przecież ludzie patrzą! Szlag go trafiał za każdym razem, gdy o tym myślał.
– Beznadziejne – przyznał szczerze. Pogoda była ładna, co kontrastowało z grozą sytuacji (pierwszego września powinny być burze i huragany, czyli warunki zgodne z atmosferą w sercach uczniów), lecz jednocześnie uprzyjemniało poranny spacer. – Właśnie dotarło do mnie, że jesteśmy już w drugiej liceum! – oznajmił Łukasz.
– Aż tak cię to trafiło? – Sebastian miał ochotę przytulić swojego chłopaka, albo chociaż poklepać go po plecach. I nie mógł! Ten fakt powodował u niego chęć wrzeszczenia na całe gardło. Nie minęło pół godziny, a on już nie wytrzymywał presji ukrywania się. Jak więc miał przeżyć cały rok szkolny?
– Tak! – mruknął Łukasz. – Bo sobie uświadomiłem, że to prawie półmetek nauki w tej szkole, a ja nie mam pojęcia, co chcę potem robić! Matko, jak to szybko minęło! Przecież jeszcze przed chwilą szedłem tutaj na rozpoczęcie pierwszej klasy, a teraz już druga i zaraz będzie trzecia i... Masakra! Znowu mnie zaczną wszyscy męczyć o przedmioty na maturę, podstawy, rozszerzenia, uczelnie i te inne pierdoły, do których nie mam głowy i nie chcę mieć!
– Myślałem, że u ciebie studia są dość oczywiste... – zauważył ze zdumieniem Sebastian. Dłoń Łukasza wydawała mu się taka samotna. Aż chciałby ją chwycić we własną, spleść ciasno palce... Prychnął z irytacją na własne myśli i z determinacją schował ręce w kieszenie. Lepiej, żeby nic go nie kusiło.
– Co? – zdziwił się Łukasz. – Jakie? – Był autentycznie zaciekawiony.
Sebastian zaśmiał się życzliwie.
– No przecież wszystkie Akademie Sztuk Pięknych będą się o ciebie zabijać, jak cię tylko zobaczą! – oznajmił brunet, kręcąc głową. Czy jego chłopak naprawdę o tym nie pomyślał? – Nawet nie masz się co zastanawiać! Wybierasz ASP i idziesz na rysunek czy malarstwo!
Łukasz spojrzał się na Sebastiana jak na wariata.
– Oszalałeś? – odparł zdumiony. – Ja na ASP? Po co? Żebym skończył malując uliczne portrety za pięć złotych przechodniom? Rysunek to moje hobby, a nie coś, co chcę robić... zawodowo – wyjaśnił.
Sebastian niemalże stanął na środku chodnika z zaskoczenia. Czy mu się to przesłyszało, czy Łukasz naprawdę tak powiedział? Jego chłopak miał poważną minę, więc chyba tak, ale...
– Pojebało cię? – spytał życzliwie, już nawet nie chcąc się bawić w zwyczajne „czyś ty zwariował?”. – Ty malujący uliczne portrety? Człowieku, twoja prace już teraz wiszą w poznańskiej galerii, a ty sądzisz, że skończyłbyś na ulicy?! – Sebastian zastanawiał się poważne, czy się śmiać czy płakać z rozumowania swojego chłopaka.
– No raz mi się udało i co? – westchnął Łukasz. – To byłoby zbyt niepewne, żeby móc z tego żyć. Raz na wozie raz pod wozem. Nie miałbym stałych dochodów, nic... Żadnego kredytu bym nie dostał, więc i z jakimś mieszkaniem by było krucho i z wszystkim. Mnie nie kręci takie życie, że czasami jestem bogaty, bo mi się udało i forsa się sypnęła, a raz nie wiem, skąd na chleb uciułać.
– Dałbyś sobie radę, naprawdę! – Sebastian mówił to z pełnym przekonaniem. – Nawet nie chodzi o to, że masz wielki talent, bo to jest dla mnie oczywiste. Ale ty również... No wiesz, rysujesz. I to ciągle. Nie masz tak, że raz kiedyś cię najdzie i narysujesz super obraz, a potem przez miesiące zbijasz bąki. Przecież masz samozaparcie, masz motywację, potrafisz się zdyscyplinować! A te cechy plus twój talent to wejściówka na ASP, a potem też do naprawdę niezłych zarobków! – ciągnął dalej brunet.
Łukasz westchnął ciężko i podrapał się po włosach w zamyśleniu.
– Kiedyś mi to przyszło do głowy – przyznał wolno. – Ale sam nie wiem. Chyba lepiej by było pójść na coś normalniejszego. Nie muszę być w tym geniuszem. Chcę mieć tylko stałą robotę – westchnął.
– Przemyśl to poważnie – poradził Sebastian, widząc już, że zbliżają się powoli do budynku szkoły. – Bo ASP jest stworzone właśnie dla takich ludzi, jak ty.
– Zobaczymy, co los przyniesie – odparł enigmatycznie Łukasz.
Nie powrócili już do tego tematu, ponieważ nadbiegła Aneta ciągnąc za sobą ziewającego skrycie Roberta. Drugą klasę liceum czas zacząć!
*
Przez pierwszy tydzień Łukasz pozostawał nieco oderwany od rzeczywistości. Cieszyło go wznowienie zajęć z rysunku, ładna pogoda na dworze, ponowne spotkanie znajomych z klasy... Tych pierwszych pięć dni przeżył jakby w trybie automatycznym, bez udziału mózgu. Było to nawet wygodne, choć nie na dłuższą metę.
Wreszcie zyskał tematy prac do wykonania z konkretnymi terminami. To go zmusiło do zakasania rękawów już na poważnie i zabrania się do roboty. Jednocześnie zyskał też jakiś stały plan dnia dzięki powrotowi do szkoły. Znów zaczął się schemat: szkoła, rysowanie, dom.
Po tygodniu zaczęło mu w tym czegoś brakować i w mózgu zapaliło się mu czerwone światełko. Alarm. W końcu czego mogło mu brakować, jak nie Sebastiana?
Nie chodziło tu bynajmniej o brak kontaktu ze swoim chłopakiem. Przecież widywali się tak samo często jak w wakacje – codziennie. I rozmawiali ze sobą na każdej przerwie i czasami również na lekcjach, jeśli tylko w gabinetach były podwójne ławki (jeśli pojedyncze to było tylko troszeczkę trudniej). Gdy wracali do domu to również starali się to robić razem – jechać tym samym tramwajem, a czasami iść razem kilka przystanków na piechotę, jeśli pogoda dopisywała. Mimo wszystko Łukasz pod koniec tygodnia zorientował się, że brakuje mu kontaktu z Sebastianem.
Kontaktu fizycznego.
To nie było coś, czym mogli się nasycić w trakcie przerwy między zajęciami. Szkoła to miejsce pełne ludzi. Oni działali niczym kamery filmujące ich ze wszystkich stron i pod każdym kątem. Łukasz nie mógł nawet złapać Sebastiana za rękę, bo to zbyt ryzykowne, a tym bardziej się do niego przytulić; o innych czułościach nawet nie wspominając.
Chłopak już po kilku dniach doszedł do wniosku, że przetrwanie nie będzie łatwym zadaniem. Po dwóch tygodniach czuł się niczym narkoman na głodzie i zaczynał powoli wpadać w panikę. Nie chodziło bynajmniej o panikowanie z powodu braku dotyku, lecz z powodu tego, co się przez to z nim działo. Łukasz na jednym z pierwszych miejsc na liście priorytetów ustawił ukrywanie swojego homo/biseksualizmu, a z myślami krążącymi ciągle wokół jednego tematu było to raczej ciężkie. Nie potrafił kontrolować reakcji swojego ciała, a to w miejscu publicznym chwilami stawiało go na granicy niezręczności. Łukasz się starał. Naprawdę. Rozumiał, że ma te siedemnaście lat, hormony szaleją i jego ciało domaga się seksu. Nie pojmował jednak jak to możliwe, że nawet jeśli z rana napięcie z niego ujdzie różnymi ręcznymi sposobami, to mimo wszystko widząc Sebastiana jego organizm znów oznajmiał pełną gotowość.
Łukasz zaczynał nienawidzić swojego nastoletniego ciała, którego nie można było oszukać zastępczym seksem we własnym towarzystwie, bo ono domagało się Sebastiana. Zupełnie, jakby chciało mu zakomunikować: „Ręka? Dobre sobie! Nie dam się zrobić w balona! Widzisz tego zajebiście przystojnego bruneta w ławce obok? Tak, tego z szerokim uśmiechem, gorącymi ustami, seksownymi plecami i jeszcze lepszym brzuchem! Właśnie jego chcę!”.
Łukasz dochodził do wniosku, że zaczyna wariować.
– O czym tak zawzięcie myślisz? – Sebastian stanął obok swojego chłopaka, opierając się dolną częścią pleców o niski parapet. Ten sam, de facto, na którym pół roku temu kłócili się zaraz po tym, jak Sebastian obwieścił wszem i wobec swoją orientację.
– O tym, że chociaż normalnie to jestem spokojny i nieagresywny, to jednak jakby ktoś mi sześć miesięcy temu oznajmił, że będzie mnie kręcić wizja seksu z jakimś chłopakiem to tak bym mu zajebał, że człowieczyna by się nie pozbierał do grudnia – wymamrotał Łukasz tak, że jedynie Sebastian mógł to usłyszeć.
– Nie z jakimś tam chłopakiem tylko ze mną – sprostował Sebastian. – Bo mam nadzieję, że to było o mnie – dodał groźniej. – I naprawdę cię to tak bardzo kręci? – upewnił się.
– Bardzo bardzo.
– Uf, to dobrze, bo mnie też. – Sebastian odetchnął z uśmiechem.
– Nie powinniśmy tu o tym rozmawiać, bo mnie zaraz coś trafi – jęknął Łukasz. – I odsuń się kawałek ode mnie, bo jak jesteś tak blisko to... – zaciął się.
– Robi ci się gorąco? – zapytał brunet z nadzieją.
– Zamknij się – fuknął z irytacją chłopak, bo jego ciało naprawdę robiło się wrażliwsze niż zwykle. – Nie wiem jak Aneta i Robert to wytrzymują. Też są razem.
– Im trochę łatwiej, bo nikt nic nie powie, jeśli się przytulą czy pocałują – odparł Sebastian.
– Nie sądzę, by mi teraz zwykły pocałunek wystarczył... – mruknął pod nosem Łukasz.
– Ale jednak przez całe wakacje było okej i starczało nam jak się tylko trochę dotykaliśmy tu i ówdzie i wydaje mi się, że teraz nam po prostu tego brakuje, a te braki się nagromadzają i... – brunet zawiesił znacząco głos, a gdy wiedział, że Łukasz już sobie w myślach dokończył to zdanie, Sebastian dopowiedział je mimo wszystko: – Mam ochotę cię wziąć tu i teraz – wymruczał.
Łukaszowi serce najpierw stanęło a potem trzykrotnie przyspieszyło swoją pracę. Chłopak wbił wzrok w podłogę, żeby przechodzący ludzie nie dostrzegli jego rumieńca, a kiedy mu przeszło wyprostował się i uderzył swojego chłopaka w potylicę. Lekko, acz stanowczo.
– Ty idioto, nie mów mi takich rzeczy w szkole! – oburzył się szeptem. – Nie musisz dokładać swoich trzech groszy, bo i tak się przez ciebie zachowuję jak kotka w rui! – warknął.
Sebastian, ku jego zdumieniu, zaczął się głośno i bez skrępowania śmiać. Łukasz nie rozumiał, o co mu chodzi, wiec patrzył z irytacją na śmiechy i chichy swojego chłopaka, czekając aż mu przejdzie.
– Ludzie popełniają wielki błąd oceniając cię jako grzecznego, spokojnego, niewinnego...! – wymieniał Sebastian parskając raz po raz wesoło. Zmrużył oczy i spojrzał zadziornie na Łukasza. – A ja się już zdążyłem na tobie poznać. Ty jesteś bardzo niegrzeczny, w gruncie rzeczy masz brudne myśli i skrzętnie ukrywasz swoją perwersyjność, ale ja wiem, że tam jest! Aż mnie zżera ciekawość jaki jesteś w łóżku, bo coś czuję, że jeszcze nie raz mnie zaskoczysz...
Mówił to tak sympatycznie zadziornym tonem, że Łukasz mógł się tylko zaśmiać.
A potem i tak dźgnął swojego chłopaka pod żebra – dla zasady!
*
Ukrywanie związku – Łukaszowi zdawało się, że to oczywistość. Skoro chciał być z chłopakiem, musiał się z tym kryć. Innej opcji nie widział, przynajmniej na razie.
Sebastian szanował tę decyzję. Nie znaczyło to bynajmniej, że się z nią zgadzał czy ją popierał, jednak widział w swoim życiu mnóstwo gejów, którzy podchodzili do tego niemalże z paniką lub agresją. Woleli pieprzyć się w klubach i ukrywać do usranej starości, byle tylko nikt nawet ich nie podejrzewał o bycie homo. Byli też tacy, którzy stawali się wręcz homofobami, nienawidzili samych siebie oraz wszystkich tęczowych w koło, jakby to właśnie reszta świata sprowadziła na nich nieszczęście bycia innej orientacji.
Sebastian wiedział również, że Łukasz taki nie był i prawdopodobnie nigdy nie będzie. Brunet rozumiał, że jego chłopak boi się ujawnienia przed rodziną, ale jednocześnie pomaleńku do tego dojrzewał i Sebastian liczył na to, że ta przemiana będzie następować coraz prędzej. Nie go chciał jednak namawiać ani przekonywać na siłę, bo doszedł do wniosku, że z takiego postępowania nic dobrego by nie wyniknęło. Nie znaczy to jednak, że zupełnie nie rozmawiali ze sobą o otwartości.
– Zastanawiałem się... – zaczął niepewnie Łukasz, kiedy pewnego dnia wracali razem ze szkoły, przechodząc pierwsze trzy przystanki tramwajowe na pieszo. Sebastian znał ten ton. Spodziewał się pytania typu „czy ty nie jesteś mną znudzony?”, jakie zresztą już kiedyś padło. – ...czy nie wolałbyś być z kimś bardziej... no wiesz... Z kimś, kto nie chciałby się ukrywać i w ogóle...
– Wolałbym – odparł spokojnie Sebastian, nawet zgodnie z prawdą. Poczekał chwilę, po czym dodał: – A konkretniej wolałbym, żebyś ty był bardziej otwarty, żebyś nie wstydził się chwycić mnie za rękę na ulicy...
– Ja się ciebie nie wstydzę! – zaprotestował Łukasz gwałtownie i dodał nieco ciszej: – Ja po prostu nie chcę, żeby ktoś się dowiedział. Żeby moi rodzice, moja rodzina się dowiedziała... To jeszcze za wcześnie. Chodzimy ze sobą od dwóch miesięcy...
– Dwóch miesięcy i trzech tygodni – wtrącił usłużnie Sebastian.
– ... I to jeszcze za wcześnie – skończył Łukasz, spuszczając nos na kwintę.
– Rozumiem, w każdym razie – Sebastian powrócił do przerwanego wątku. – nie zamieniłbym ciebie na nikogo bardziej otwartego, z tęczową bransoletką, tęczowym naszyjnikiem ani niczym. Ktoś mógłby sobie nawet wytatuować tęczę na dupie, a mnie to wszystko jedno bo wolę poczekać, aż ty się przełamiesz i powiesz swoim rodzicom. Kiedyś.
– Dzięki – wymamrotał Łukasz pod nosem, po czym obiecał stanowczo zarówno sobie jak i Sebastianowi: – Powiem im. Kiedyś, w przyszłości. Ale na pewno.
Brunet uśmiechnął się, słysząc taką deklarację.
– Mam cholerną ochotę cię teraz przytulić...
Łukasz westchnął w duchu. Chciał, żeby Sebastian nie tylko miało ochotę, ale również możliwość go przytulić, jednak na to trzeba było poczekać. Dla Łukasza to wszystko było jeszcze zbyt nowe, żeby podejmować pochopną decyzję i wyoutować się przed swoimi rodzicami. Najpierw musiał odnaleźć się we własnym życiu.
Przyszłość stanowiła dla niego pustkę. Jedno wielkie nic. Znak zapytania z wielokropkiem. Chłopak nie miał pojęcia co zamierzał robić po skończeniu liceum, gdzie iść, na jakie studia i do jakiego miasta... Sebastian w sumie też nic o tym nie mówił, jednak chłopak wiedział, że brunet jest jednak lepiej ukierunkowany od niego. Sebastian był naprawdę niezły z przedmiotów ścisłych, matematyka i fizyka nie miały przed nim tajemnic, jeśli tylko przysiadł na chwilę przed podręcznikiem. Łukasz właściwie zorientował się, że również zaczyna pojmować te przedmioty, o ile tylko wyjaśnia mu je Sebastian – oceny pod koniec zeszłego roku zaskoczyły nawet jego rodziców!
Łukasza problem nie polegał na tym, że w niczym nie był dobry. Wręcz przeciwnie. Wiedział, że gdyby się przyłożył, poradziłby sobie z mnóstwem rzeczy, jednak... On po prostu nie widział się w żadnym z zawodów, żadnym kierunku studiów... Wszystko miało jakieś mankamenty nie do ominięcia, wszystko po kolei wykluczał, nie widząc dla siebie nic.
Rozważania na ten temat zawsze kończyły się myślą „Pierdolę, idę rysować”. Kolejny rysunek zostawał zakończony, a przyszłość odkładał na później.
*
– Nie no, to już muszę oprawić! – Agnieszka zawsze do wszystkiego podchodziła bardzo entuzjastycznie. Takiej energicznej osoby Łukasz chyba wcześniej nie spotkał. Kobieta roztaczała wokół siebie pozytywną aurę promieniującą na każdego człowieka obok niej. Nawet na Łukasza. Przy Agnieszce miał od razu pięćset nowych pomysłów i nawet mnóstwo chęci, by je wszystkie zrealizować. Szatynka jak nikt inny potrafiła zmotywować go do roboty.
– Dobre? – upewnił się chłopak.
– Jasne, że dobre! Cudowne, idealne, piękne... A nie, tutaj odrobinkę proporcje ci poleciały – mruknęła w zamyśleniu pokazując odpowiedni fragment. – Gdzie masz pozostałe dwie prace? – zapytała od razu.
– Nie zdążyłem zrobić... – przyznał chłopak.
– Nie ma „nie zdążyłem”! – zganiła go natychmiast szatynka, podpierając ręce o biodra. – W takim tempie to my Europy nie dogonimy! Na ASP nie będzie zlituj, ucz się dotrzymywania terminów już teraz – pouczyła go.
– Nie mówiłem, że chcę iść na ASP – wtrącił niepewnie chłopak. Agnieszka w odpowiedzi roześmiała się życzliwie.
– Nie żartuj! A gdzie? Może na ekonomię, co? – zachichotała z własnego dowcipu. – W życiu nie spotkałam człowieka, który miałby tak prostą i otwartą drogę na Akademię Sztuk Pięknych!
Łukasz westchnął pod nosem i nie odpowiedział. W głowie miał coraz większy mętlik i każdy kolejny człowiek, którego pytał o zdanie, jeszcze mu ten bałagan powiększał.
Ciekawym faktem było to, że reszta osób w pomieszczeniu bazgroliła sobie niespiesznie, jedynie przysłuchując się jednym uchem. Ich Agnieszka jeszcze nigdy tak nie zbeształa za niedotrzymanie terminu. Uśmiechnęła się, machnęła ręką, wzruszyła ramionami. Pełen luz.
Łukasz już dawno spostrzegł, że Agnieszka traktuje go inaczej niż resztę na zajęciach. Raz się ją nawet o to zapytał.
– Czy to nie oczywiste? – odparła łagodnie. – Oni wszyscy przychodzą tutaj, żeby porysować czysto hobbystycznie. Ich nie muszę i nie chcę męczyć o terminy prac, bo muszą się skupić na szkole.
– A ja nie? – zdumiał się Łukasz.
– Ty w tej grupie jesteś kimś specjalnym. Oni przyjdą, zostawią kilka rysunków i wyjdą, a ty... Wierzę, że ASP będzie dla ciebie startem do czegoś naprawdę wielkiego – odparła szczerze.
– Mówiłem przecież, że jeszcze nie wiem czy...
– Nieważne – ucięła stanowczo. – Ty się możesz zastanawiać, mnie to rybka. I tak będę od ciebie wymagać sto razy więcej niż od innych, bo nie zamierzam pozwolić, żeby taki talent się zmarnował. To powinno być prawnie zakazane, żeby w ogóle myśleć o czymś innym!
– Dobra – zgodził się Łukasz bez problemu.
Nie chodziło o to, że nagle oświeciła go wizja przyszłości. Po prostu lubił mieć pełne ręce roboty – przynajmniej jeśli chodzi o rysowanie. Jeśli Agnieszka zamierza od niego wiele wymagać to nawet dobrze się składało. I on zamierzał trzymać się terminów i wywiązywać z umów. Nie chciał się zastanawiać, co przyniesie los. Wolał po prostu robić.
*
– Dasz się wyciągnąć na obiad? – Szeroki uśmiech Sebastiana od razu wyrzucił z umysłu Łukasza wszelkie formy odmownej odpowiedzi.
– Z tobą? Zawsze – odparł chłopak, zarzucając plecak na ramiona. Kończył się wrzesień, ale ostatni tydzień był jeszcze na tyle ładny i pogodny, że nawet nie musiał wkładać na siebie kurtki. Łukasz cieszył się, że nie padało, bo wtedy mógł iść z Sebastianem niemalże całą drogę ze szkoły do jego domu. Zajmowało to sporo czasu, ale było przyjemne, więc Łukasz zawsze chętnie przystawał na propozycję spaceru.
– Nawet jeśli będzie to obiad w moim domu robiony przez moją mamę i jedzony w jej towarzystwie? – upewnił się Sebastian, nadal z uśmiechem.
– Lubię twoją mamę. Jest spoko – odparł Łukasz, wzruszając ramionami. – Obiady w twoim domu to taka namiastka normalności – dodał w zamyśleniu.
– Hm? – zdziwił się Sebastian. – Rozwiń nieco myśl, bo nie czaję – mruknął po chwili.
– No wiesz – westchnął Łukasz. – Twoja mama o nas wie i w ogóle... I jak tak sobie siedzimy razem z nią i gadamy i śmiejemy się to... To jest takie normalne. Jakbyśmy wcale nie musieli się kryć, bo kiedy w twoim domu się do ciebie przytulę to ona nie spojrzy na nas krzywo, tylko tak normalnie... Rozumiesz? – zakończył melancholijnie Łukasz.
– To dobrze, że się tak czujesz u mnie w domu – odparł wesoło Sebastian.
– Gdybyś przyszedł do mnie to już nie moglibyśmy się zachowywać tak swobodnie – dodał Łukasz markotnie.
Sebastian na pocieszenie chwycił delikatnie jego dłoń, bo już stali na ganku przed domem Grzechowiaków.
– Mamo, jesteśmy! – oznajmił brunet wciągając Łukasza za sobą.
Dorota wychyliła się z kuchni i zlustrowała przybyszy wzrokiem od stóp do głów.
– Dzień dobry. Mam nadzieję, że to nie problem, bo Sebastian... – zaczął Łukasz, ale kobieta zaraz mu przerwała:
– Zawsze tu jesteś mile wiedziany – powiedziała stanowczo. – Zresztą nie mogę powiedzieć, że się nie spodziewałam. Myć ręce i siadać do stołu, bo wystygnie! – zarządziła tonem nieprzyjmującym sprzeciwu.
Chłopcy więc czym prędzej czmychnęli do łazienki.
– Mieliście tylko wymyć ręce! – krzyknęła Dorota z kuchni, kiedy żaden z chłopaków nie pojawił się po pięciu minutach.
Sebastian niechętnie odsunął usta od szyi Łukasza oraz wyjął dłoń spod jego koszulki. Łukasz tymczasem oderwał ręce od pleców swojego chłopaka i z wyraźnym niezadowoleniem odsunął się od niego.
– Czy twoja mama ma gdzieś tutaj kamerę, czy co? – westchnął chłopak. Ostatnio wyjątkowo brakowało mu bycia przyciskanym przez Sebastiana do ściany, silnych dłoni zaciskających się na jego bokach oraz ciała chłopaka przyciśniętego do niego.
– Nie wiem, ale z pewnością ma beznadziejne wyczucie czasu – jęknął Sebastian, w ostatniej chwili łapiąc jeszcze Łukasza za biodra i całując go mocno. To ponoć pomagało spalić kalorie, więc dlaczego ma sobie odmawiać krótkiej przyjemności przed obiadem? Usta Łukasza odpowiedziały z zapałem na pocałunek i już po chwili chłopak znów został przyciśnięty do chłodnych łazienkowych kafelków. Całowali się zapamiętale, póki Dorota nie krzyknęła ponownie:
– Długo mam jeszcze czekać?!
– Kurwa – westchnął Sebastian. Nie potrafił się tak łatwo oderwać od ust Łukasza. Mógł się ewentualnie przenieść na szyję, to też było świetne, ale na pewno nie odsunąć się, zrywając zupełnie kontakt. Łukasz działał na niego niczym magnes.
W końcu jednak chłopak odetchnął i odsunął Sebastiana od siebie.
– Dobra, chodźmy – westchnął z rezygnacją. – Bo jeszcze chwila i zupełnie się od siebie nie odkleimy.
– Nie wytrzymuję tego – jęknął Sebastian.
– Ja też już powoli mam dość – przyznał Łukasz i zbliżył twarz do ucha swojego chłopaka: – Musimy się wreszcie ze sobą przespać, to może maniakalne myślenie o seksie przejdzie nam chociaż odrobinę – szepnął.
– Powaga? – Sebastian musiał się upewnić, że Łukasz wie, co mówi. Sam nie chciał wyskakiwać z taką propozycją, ale nie przestawał o tym myśleć, więc ulżyło mu strasznie, że Łukasz sam do tego doszedł.
– Powaga – odparł cicho brunet. Nie miał pojęcia, co oznaczał błysk w oku Sebastiana, za to miał nadzieję, że chłopakowi uda się coś w związku z tym wymyślić. Łukasz przestawał bowiem ufać swojemu własnemu ciału. Już kilka razy w szkole usta Sebastiana kusiły go tak bardzo, że prawie zapomniał o całej idei ukrywania swojego homoseksualizmu!
– Jestem przekonany, że z taką motywacją uda mi się wykurzyć mamę z domu na weekend, żebyśmy mieli go tylko i wyłącznie dla siebie – odparł Sebastian z niesfornym uśmiechem.
– Myślałeś o tym już wcześniej, przyznaj się! – Łukasz oskarżycielsko dźgnął swojego chłopaka palcem.
– Oczywiście, że tak! – Sebastian pocałował bruneta bez cienia skruchy.
*
Czy Łukasz wyobrażał sobie seks z Sebastianem? Tak, mnóstwo razy. Zarówno miał na to straszną ochotę jak i się tego obawiał. Nigdy wcześniej tego nie robił. Nawet z dziewczyną. Po prostu nigdy. Chłopak sam nie był pewien, czego się bał. Mimo wszystko pierwszy raz to... Cóż. Pierwszy raz. Z jednej strony cholernie przerażała go wizja uległości, z drugiej zaś nie mógł się tego doczekać. Uleganie chłopakowi nie brzmiało dobrze, ale uleganie Sebastianowi? To zupełnie inna bajka!
Sebastian był specyficzny. Jeśli Łukasz myślał o seksie to tylko i wyłącznie z nim. Kiedy sam w nocy dotykał swojego ciała, wyobrażał sobie, że to właśnie dłonie i usta Sebastiana go pieszczą.
Chłopak bał się, że pierwszy raz będzie bolesny (i kilka następnych pewnie też), a mimo wszystko nadal chciał to zrobić. Wiedział, że kto jak kto, ale Sebastian go nie skrzywdzi.
No i również wiele do powiedzenia miało jego ciało, które tak silnie reagowało na bruneta, że to aż niewyobrażalne.
Ogólny bilans wychodził na to, że Łukasz nie mógł się doczekać dnia, kiedy wreszcie on i Sebastian zostaną sami na dłużej.
*
Sebastian oprócz myślenia o samym seksie postanowił się również zatroszczyć o sprawy bezpośrednio z nim związane. Wiedział, że dla Łukasza to będzie pierwszy raz – na samą myśl uśmiech wpełzał mu na usta. Będzie dla Łukasza tym pierwszym chłopakiem! To była cudowna wiadomość!
W każdym razie Sebastian nie zamierzał zawracać brunetowi głowy technicznymi zagadnieniami i postanowił załatwić te sprawy sam. Nie chciał peszyć Łukasza bardziej niż to było absolutnie konieczne.
Właściwie Sebastian również nie był specjalistą i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Jeden raz nie robi z nikogo eksperta, a jednak mimo to chłopak uznał, że to do niego należy zatroszczenie się o kilka niezbędnych rzeczy – jak odpowiednie nawilżenie chociażby. Wycieczka do Rossmanna byłaby dla Łukasza raczej zbyt krępująca, dlatego Sebastian postanowił zmierzyć się z kasjerką sam, rzucając na przewijaną taśmę lubrykant i kilka prezerwatyw różniej wielkości. Jakoś nigdy wcześniej nie miał okazji sprawdzić jaki rozmiar na niego pasuje, więc będzie musiał poeksperymentować.
Właściwie on również stał przed wejściem do sklepu dobrych kilka minut, zbierając się na odwagę, żeby tam wejść i kupić, po co przyszedł. Przestępując z nogi na nogę i wyobrażając sobie spojrzenia, które rzucą mu ludzie, w końcu wyobraził sobie siebie i Łukasza w bardzo jednoznacznej sytuacji. Westchnął głęboko i pomyślał, że jeśli chce uprawiać ze swoim chłopakiem seks, to najpierw sam sobie musi udowodnić, że ma jaja i po prostu wejść do tego sklepu. W ten właśnie sposób zmotywował się, wszedł, kupił, wyszedł i po tym wszystkim poczuł się lekki jak piórko. Nikt na niego dziwnie nie spojrzał – być może wyglądał na starszego, niż był w rzeczywistości, albo po prostu nie miał się czego wstydzić, ot co. A już zwłaszcza, że żadnej dziewczynie brzucha nie zrobi i z dzieciakiem nie zostawi. To mu akurat w żadnym razie nie groziło, a skoro tak, to wara innym ludziom od tego, co on ze swoim chłopakiem robi w łóżku (lub co zamierza z nim robić).
Te właśnie rozważania towarzyszyły Sebastianowi w drodze powrotnej do domu. Jak wrócił schował zapobiegliwie wszystkie swoje zakupy, żeby przypadkiem nie natknęła się na nie jego mama. Chłopak nie wierzył ani przez moment, że Dorota nie domyśli się, co będą robić, jednak mimo wszystko wolał chować takie rzeczy jak prezerwatywy z dala od jej oczu. Dla własnego psychicznego bezpieczeństwa. I tak już kiedyś (miał chyba z dziesięć lat, ale tego się nie zapomina) musiał z nią rozmawiać o gejowskim seksie, którego to doświadczenia wolałby nie powtarzać aż do... Najlepiej do nigdy.
*
– Łukasz! – Sebastian dobiegł do swojego chłopaka na korytarzu szkolnym i stanął na wprost niego. Szeroki uśmiech powiedział Łukaszowi, że przynosi on raczej pozytywne wiadomości. Chłopak nie był tylko pewien na jaki temat.
– Słucham cię – odparł spokojnie, chcąc ugasić temperament bruneta.
Sebastian kiwnął głową na bok, dając znać, żeby usiedli na parapecie, z dala od uszu innych.
– Pamiętasz jedną z naszych ostatnich rozmów? – zapytał wesoło, kiedy już się przenieśli na wskazane miejsce.
– Seba, my ciągle ze sobą gadamy! Chodzi ci o jakąś z wczoraj czy jakąś sprzed tygodnia?
– Em... W zeszłym tygodniu przed obiadem u mnie, a dokładniej w łazience poruszyliśmy pewien temat... – przypomniał mu łagodnie Sebastian.
Łukasz momentalnie wrócił pamięcią do tamtej rozmowy i zamarł w oczekiwaniu na kolejne wieści. Czyżby jego chłopak już zdążył namówić Dorotę, żeby zniknęła na koniec tygodnia? Niesamowite! Chcieć to jednak znaczy móc!
– No mów – ponaglił go, bo Sebastian również zamilkł na moment.
Brunet wziął głęboki oddech i ściszył odrobinę głos.
– Zastanawiałem się czy nie masz może ochoty wpaść do mnie w weekend na noc albo i na dwie noce... – Sebastian zorientował się, że serce bije mu szybciej niż zwykle. Jego rozum mówił mu, że nie ma powodów do obaw, jednak jego uczucia mimo to szalały. Oby Łukasz się zgodził, oby Łukasz się zgodził, oby Łukasz się zgodził!
– Jak udało ci się to załatwić tak szybko? – zapytał ze zdumieniem brunet. On również poczuł, że krew zaczyna szybciej krążyć w jego żyłach. Najbliższy weekend? Tak szybko? Już? Czy naprawdę on i Sebastian zamierzają... Cholera! Sam nie wiedział, czy te wszystkie uczucia zostały wywołane przez ekscytację czy przez lekki strach. Podejrzewał, że przez oba naraz.
– Nawet nie musiałem – przyznał Sebastian. – Moja mama sama wczoraj powiedziała, że jedzie na weekend do znajomej. Jakiejś Justyny czy kogoś tam. Nie wiem, ale to chodzi o coś związanego z robotą. Wróci dopiero w niedzielę wieczorem – dodał zachęcająco. – Przyjdziesz czy nie? – zapytał z obawą.
– Jasne, że tak – zapewnił go od razu Łukasz, przygryzając jednak wargę w zamyśleniu. – Tylko jak ja to wyjaśnię rodzicom?
– Och no proszę cię! – Po tym okrzyku Łukasz już wiedział, że jego chłopak przemyślał nawet ten problem. – Ileż to projektów trzeba do szkoły zrobić! Z historii, z biologii! Wszystko nam się zrzuciło na jeden weekend, a przecież prace mają być dwuosobowe! Nie ma wyjścia, musimy się spotkać i to koniecznie na dwa dni, bo w jeden na pewno się nie wyrobimy! – oznajmił Sebastian teatralnym tonem.
Łukasz zaśmiał się pod nosem, kręcąc z rozbawieniem głową. Nie podobało mu się, że będzie musiał oszukać rodziców, ale zgadzając się na związek z Sebastianem zgodził się również i na to. Zresztą nie zamierzał robić niczego nielegalnego ani niemoralnego (przynajmniej z własnego punktu widzenia). Nie oszukiwał też swoich rodziców z byle powodu. W końcu seks ze swoim chłopakiem traktował jak bardzo, ale to bardzo poważną sprawę!
– Nie mogę się doczekać – przyznał wreszcie cicho, spuszczając odrobinę wzrok. Nie potrafił powstrzymać delikatnego rumieńca, który wpłynął mu na policzki.