G贸wniarz 10
Dodane przez Aquarius dnia Pa糳ziernika 29 2011 12:19:43
Na pocz膮tek troch臋 francuskiego. S艂贸wka te zosta艂y u偶yte, po przekr臋ceniu odpowiednim, w niniejszym opowiadaniu. OD razu uprzedzam i偶 nie znam francuskiego, t艂umaczy艂 google, wiec je偶eli co艣 jest 藕le to nie do mnie pretensje prosz臋

s’il vou pla卯t - prosz臋
Bonjour mesdames et messieurs – witam panie i pan贸w
Tasse – morda
Ble - zbo偶e
pain croût茅 – chrupi膮cy chleb
brillante – ol艣niewajacy
Le soleil – s艂o艅ce
Fraise – truskawka
Saucisse – par贸wka
L茅gumes - warzywny
Ambroisie – ambrozja
Cascade – wodospad
bon app茅tit! – smacznego!



Kiedy tak czekali a偶 tury艣ci obudz膮 si臋 i zejd膮 na 艣niadanie, us艂yszeli nagle odg艂os otwieranych drzwi wej艣ciowych.
- Dzie艅 dobry! – dobieg艂o ich uszu, a chwil臋 potem w kuchni ukaza艂a si臋 m艂oda dziewczyna z w艂osami splecionymi w dwa warkocze.
Dziewczyna stan臋艂a jak wryta gdy zobaczy艂a kto siedzi przy stole.
- Micha艂! – wykrzykn臋艂a i rzuci艂a si臋 w stron臋 ch艂opaka. – Kiedy przyjecha艂e艣?
- Przepraszam bardzo, ale czy my si臋 znamy? – zapyta艂 Micha艂 pr贸buj膮c si臋 uwolni膰 z u艣cisk贸w.
- No co ty Micha艂, nie poznajesz mnie? – zdumia艂a si臋 dziewczyna i uwa偶nie na niego spojrza艂a, a gdy zobaczy艂a weso艂e ogniki w jego oczach uderzy艂a go w rami臋 i doda艂a z pretensj膮 w g艂osie: - Cholera! Znowu mi to zrobi艂e艣!
Micha艂 wyszczerzy艂 si臋 i u艣ciska艂 dziewczyn臋.
- Ciesz臋 si臋, 偶e ci臋 widz臋, Gabi.
- To kiedy przyjecha艂e艣? I czemu tak dziwacznie wygl膮dasz?
- Przyjecha艂em wczoraj wieczorem. A czemu tak 艣miesznie wygl膮dam? Dla jaj. Za艂o偶y艂em si臋 o co艣 z babci膮 i to jest cz臋艣膰 mojej roli.
- Oj, Micha艂, ty to zawsze musisz co艣 wykombinowa膰 – westchn臋艂a Gabriela. – Na d艂ugo przyjecha艂e艣?
- Na ca艂e wakacje.
- Super! Dawno ci臋 nie by艂o, b臋dziemy mogli powspomina膰 stare dobre czasy.
- Bardzo ch臋tnie – Micha艂 u艣miechn膮艂 si臋 szeroko. – A ty co tu robisz?
- A pomagam twojej babci przy turystach. Wiesz, jako pokoj贸wka. A to kto? – zainteresowa艂a si臋 spogl膮daj膮c na Gabriela.
- O, wybacz. To jest przyjaciel Ja艣ka. Te偶 bierze udzia艂 w zak艂adzie, wiec prosz臋 si臋 z niego nie 艣mia膰. I ma na imi臋 tak samo jak ty.
- Naprawd臋? – zdumia艂a si臋 dziewczyna 艣ciskaj膮c r臋k臋 Gabriela. – Co za zbieg okoliczno艣ci – doda艂a i spojrza艂a zalotnie na studenta.
- Tylko nie pr贸buj go podrywa膰, Gabi – Micha艂 stan膮艂 mi臋dzy dziewczyn膮 a Gabrielem przerywaj膮c w ten spos贸b po艂膮czenie wzrokowe i ich, wci膮偶 z艂膮czone w powitalnym ge艣cie, r臋ce.
- Nie rozumiem o czym ty m贸wisz – Gabriela nad膮sa艂a si臋.
- Jakbym ci臋 nie zna艂 to mo偶e bym w to uwierzy艂 – mrukn膮艂 ch艂opak. – Masz nawet nie pr贸bowa膰, rozumiesz? Gabriel ju偶 kogo艣 ma.
- Tak? A gdzie ona jest? Jako艣 jej tu nie widz臋.
- A bo ona ci臋偶ko pracuje i nie mog艂a wzi膮膰 urlopu. Ona jest bardzo 艂adna i m膮dra i jest adwokatem, a za par臋 lat b臋dzie adwokatem s艂awnym w ca艂ym kraju. A teraz ci臋偶ko pracuje.
- To prawda? – dziewczyna spojrza艂a uwa偶nie na Gabriela. Ten tylko u艣miechn膮艂 si臋 przepraszaj膮co. – Ech – westchn臋艂a – ja to nie mam szcz臋艣cia do ch艂opak贸w. Co si臋 znajdzie jaki艣 fajny, to okazuje si臋 i偶 ju偶 jest zaj臋ty.
- Nie 艂am si臋, Gabi – Micha艂 poklepa艂 dziewczyn臋 pocieszaj膮co po plecach. – Na pewno jakiego艣 w ko艅cu znajdziesz, musisz tylko by膰 cierpliwa.
W tym momencie wisz膮ca w kuchni kuku艂ka obwie艣ci艂a wszystkim godzin臋 贸sm膮.
- No kochany, czas na ciebie - odezwa艂a si臋 babcia.
- Dobra. Gabi, pogadamy jeszcze p贸藕niej – powiedzia艂 Micha艂 do dziewczyny i odwr贸ciwszy si臋 do studenta doda艂: - Gabriel, ty sied藕 tutaj a偶 ci臋 nie zawo艂am. – I wzi膮wszy bia艂膮 艣cierk臋 do naczy艅 wisz膮c膮 obok zlewu, przeszed艂 przez drzwi 艂膮cz膮ce kuchni臋 z salonem.
Omin膮艂 przygotowany do 艣niadania st贸艂 i stan膮艂 w drzwiach prowadz膮cych na korytarz. Z艂o偶y艂 艣cierk臋 na trzy cz臋艣ci, wzd艂u偶 d艂u偶szego boku i przewiesi艂 j膮 przez rami臋. Stan膮艂 w kelnerskiej pozie i cierpliwie czeka艂 na pierwszych turyst贸w. Na szcz臋艣cie nie musia艂 d艂ugo czeka膰. Ju偶 po chwili us艂ysza艂 g艂osy dochodz膮ce z pi臋tra i odg艂os krok贸w na drewnianej pod艂odze. Sekund臋 potem zobaczy艂 pierwszych turyst贸w id膮cych na 艣niadanie. Stan膮艂 w drzwiach tarasuj膮c przej艣cie. Kiedy blondw艂osa, wygl膮daj膮ca na oko艂o czterdziestu lat, kobieta stan臋艂a przed nim, powiedzia艂:
- Witam w Restauracji Babci Jadzi. Maj膮 pa艅stwo zaproszenie?
- 呕e co prosz臋? –zdumia艂a si臋 kobieta. – Jakie niby zaproszenie?
- Oj, niedobrze, niedobrze – zas臋pi艂 si臋. – Skoro nie maja pa艅stwo zaproszenia, to nale偶y zap艂aci膰 za wej艣cie.
- S艂ucham??- g艂os kobiety podni贸s艂 si臋 niebezpiecznie o kilka ton贸w. – Ty chyba kpisz. Mam p艂aci膰 za co艣 za co ju偶 zap艂aci艂am?!
- Ale偶 kochanie, nie uno艣 si臋 – odezwa艂 si臋 m臋偶czyzna stoj膮cy tu偶 za kobiet膮. – Nie widzisz, 偶e ten m艂odzieniec ma ochot臋 si臋 troch臋 pobawi膰? Sama m贸wi艂a艣, 偶e si臋 nudzisz, wi臋c mo偶e we藕miesz udzia艂 w tej zabawie?
Kobieta prychn臋艂a w艣ciekle i mrukn臋艂a:
- Wi臋c ile?
- Jeden.
- Jeden co? – zapyta艂 m臋偶czyzna wysuwaj膮c si臋 przed kobiet臋 i wyjmuj膮c portfel z kieszeni – Dolar, euro, z艂oty?
- Jeden u艣miech – odpar艂 Micha艂. – Pi臋kna kobieta powinna u艣miecha膰 si臋 ca艂y czas, bo inaczej s艂oneczko zza chmur nie b臋dzie chcia艂o wyj艣膰 i pogoda przez ca艂y dzie艅 b臋dzie popsuta.
M臋偶czyzna roze艣mia艂 si臋 i odwr贸ci艂 do kobiety:
- Tyle, kochanie, chyba jeste艣 w stanie zap艂aci膰?
Kobieta spojrza艂a zaskoczona na Micha艂a, kt贸ry u艣miecha艂 si臋 od ucha do ucha i patrzy艂 na ni膮 ma艣lanymi oczkami. Po chwili wykrzywi艂a twarz w czym艣 co mia艂o by膰 u艣miechem.
- Bardzo mi przykro, ale to dopiero po艂owa ceny – Micha艂 uparcie trwa艂 przy swoim, wi臋c kobieta wysili艂a si臋 i u艣miechn臋艂a jeszcze bardziej.
Dopiero wtedy Micha艂 przesun膮艂 si臋 przepuszczaj膮c j膮.
- A ja ile mam zap艂aci膰? –spyta艂 m臋偶czyzna.
- Osoby towarzysz膮ce gratis. Ale panienka te偶 musi zap艂aci膰 – Ch艂opak zatarasowa艂 przej艣cie m艂odej dziewczynie, kt贸ra wy艂oni艂a si臋 zza plec贸w m臋偶czyzny. Ta, rozbawiona ca艂a sytuacj膮, u艣miechn臋艂a si臋 od ucha do ucha.
Kiedy ju偶 tury艣ci usiedli przy stole Micha艂 podszed艂 do nich i powiedzia艂:
- Mi艂o mi pa艅stwa powita膰 na tym skromnym posi艂ku. Dzisiaj, specjalnie dla pa艅stwa przygotowa艂 go s艂awny francuski kucharz, mistrz patelni i garnk贸w, zdobywca s艂awnej nagrody Z艂otego Widelca, Francis Le Smak. – W tym momencie m艂oda dziewczyna parskn臋艂a 艣miechem. – Je艣li pa艅stwo pozwol膮 przedstawi臋 menu – i odwracaj膮c si臋 w stron臋 kuchni wykrzykn膮艂: - Maestro, s'il vous pla卯t!
W tym momencie do salonu wszed艂 Gabriel ze 艣mierteln膮 min膮 na twarzy, uk艂oni艂 si臋 i powiedzia艂:
- Bonjour mesdames et messieurs.
- Pa艅stwo wybacz膮, ale nasz mistrz nie zna polskiego, wi臋c b臋d臋 t艂umaczy艂 - odwr贸ci艂 si臋 w stron臋 Gabriela : - Maestro?
Ten z powag膮 i powoli rozwin膮艂 rulon kt贸rzy trzyma艂 w r臋ce, odchrz膮kn膮艂 i zacz膮艂 czyta膰:
- Le koko bum bum chrup chrup
- T艂umacz膮c na polski: roztrzepane jajka z dodatkiem – odezwa艂 si臋 Micha艂. – A m贸wi膮c j臋zykiem prostego ludu: jajecznica na chrupi膮cych pyszniutkich skwareczkach.
- Jaja a la tase – kolejna pozycja w menu.
- T艂umacz膮c na polski: wyszczerzona jajeczna g臋ba, a m贸wi膮c j臋zykiem prostego ludu: dwa jajka sadzone z dodatkiem niespodziank膮.
- Ble chrup chrup solari
- T艂umacz膮c na polski: chrupi膮ca sk贸rka z solarium, a m贸wi膮c j臋zykiem prostego ludu: przepyszne, z艂ociutkie to艣ciki.
- Chlip chlip sole fruti.
- T艂umacz膮c na polski: zap艂akane s艂oneczko, a m贸wi膮c j臋zykiem prostego ludu: krople p艂ynnego s艂o艅ca zbierane tysi膮cem ma艂ych 艂apek, czyli niesamowicie s艂odziutki i skrz膮cy si臋 w promieniach s艂o艅ca miodzik.
- Brille szurszur
- T艂umacz膮c na polski: ol艣niewaj膮cy puszysty ko偶uszek, a m贸wi膮c j臋zykiem prostego ludu: rozp艂ywaj膮cy si臋 w ustach, bielutki twaro偶ek
- uf puf frase
- T艂umacz膮c na polski: spocone serduszka, a m贸wi膮c j臋zykiem prostego ludu: orgazmicznie s艂odziutki d偶emik z truskawek
- Sucise bulbul
- T艂umacz膮c na polski: ton膮ce patyczki, a m贸wi膮c j臋zykiem prostego ludu: apetyczne gotowane par贸weczki
- fruuu legume
- T艂umacz膮c na polski: tornado w babcinym ogr贸dku, a m贸wi膮c j臋zykiem prostego ludu: symfonia smak贸w w kolorowej sur贸wce ze 艣wie偶o zebranych warzyw.
- Ni widu ambrose
- T艂umacz膮c na polski: czarna ambrozja, a m贸wi膮c j臋zykiem prostego ludu: budz膮ca zmys艂y esencja wyci膮gni臋ta z serc drogocennych ziaren zbieranych w samym sercu Brazylii, zwana potocznie kaw膮.
- chlup siup kaskade
- T艂umacz膮c na polski: bia艂y wodospad, a m贸wi膮c j臋zykiem prostego ludu: zebrane z poranna ros膮 i sch艂odzone mleczko. A dla tych, co nie lubi膮 zimnego, r贸wnie pyszne mleczko o temperaturze pokojowej.
W tym momencie Gabriel zwin膮艂 rulon, z艂o偶y艂 r臋ce razem na wysoko艣ci pasa i spojrza艂 wyczekuj膮co na go艣ci.
- Maestro pyta, co z jego przepysznych arcydzie艂 偶ycz膮 sobie pa艅stwo na dzisiejsze 艣niadanie – powiedzia艂 Micha艂 i wyci膮gn膮wszy z kieszeni notesik i o艂贸wek czeka艂.
T艂umi膮c 艣miech tury艣ci z艂o偶yli zam贸wienie. Kiedy ju偶 ko艅czyli, przyszli pozostali tury艣ci i maestro Le Smak ponownie przedstawi艂 menu. Po przyj臋ciu wszystkich zam贸wie艅 Micha艂 z Gabrielem wr贸cili do kuchni i zacz臋li przygotowywa膰 posi艂ek. Z pocz膮tku babcia chcia艂a si臋 wtr膮ci膰, ale zosta艂a ofukni臋ta przez Micha艂a, wi臋c usiad艂a przy stole i wszystko obserwowa艂a.
Tymczasem Gabriel kroi艂 warzywa na sa艂atk臋, a Micha艂 przygotowywa艂 porcj臋 jajek sadzonych. Wybi艂 jajka i jeszcze zanim zd膮偶y艂y si臋 艣ci膮膰, u艂o偶y艂 藕d藕b艂o szczypiorku w kszta艂cie u艣miechu, na ka偶de z 偶贸艂tek po艂o偶y艂 po plasterku rzodkiewki, a z pietruszki zrobi艂 brwi. Kiedy jajka mia艂y ju偶 odpowiedni膮 konsystencj臋 przeni贸s艂 je ostro偶nie na talerz. Na szcz臋艣cie uda艂o mu si臋 to zrobi膰 bez 偶adnych uszkodze艅. Potem ponak艂ada艂 na talerze pozosta艂e zam贸wienia i poustawia艂 talerze na dw贸ch tacach. Niczym rasowy kelner zani贸s艂 je do salonu i porozstawia艂. Na koniec powiedzia艂:
- Bon app茅tit! – uk艂oni艂 si臋 g艂臋boko i wr贸ci艂 do kuchni.
Gabriel siedzia艂 ju偶 bez w膮s贸w, a obok niego Gabriela i co艣 mu z przej臋ciem opowiada艂a. Babcia rozmawia艂a z dziadkiem, kt贸ry zd膮偶y艂 oporz膮dzi膰 zwierz臋ta i w艂a艣nie jad艂 艣niadanie.
- I jak? – zainteresowa艂a si臋 babcia.
- Ja nie rozumiem tych ludzi – westchn膮艂 Micha艂. – Przecie偶 t艂umaczy艂em wystarczaj膮co wyra藕nie co jest do jedzenia, a oni i tak nie byli w stanie niczego porz膮dnie zam贸wi膰. Ca艂y czas si臋 j膮kali i trzymali za brzuchy. Co艣 im musia艂o zaszkodzi膰. Babciu, jeste艣 pewna, 偶e nie da艂a艣 im nic nie艣wie偶ego na kolacj臋? – spojrza艂 niewinnie na kobiet臋.
- Micha艣 – zapytana spojrza艂a gro藕nie na wnuka.
- No co? – popatrzy艂 zdziwiony na babci臋. – A tak w og贸le to jeste艣 mi winna lody.
- Nie b膮d藕 taki pewny siebie. Jeszcze nie wygra艂e艣.
- Ju偶 wygra艂em – wyszczerzy艂 z臋by w szerokim u艣miechu. – Ta twoja zrz臋dliwa turystka nie odezwa艂a si臋 ani razu.
- Ale 艣niadanie si臋 jeszcze nie sko艅czy艂o –zripostowa艂a babia.- Jeszcze mo偶e pomarudzi膰.
- A za艂o偶ysz si臋? – zapyta艂 zaczepnie Micha艂 z figlarnym b艂yskiem w oku.
- Niby o co? O kolejny litr lod贸w dziennie? Zapomnij – burkn臋艂a babcia.
- Szkoda – ch艂opak by艂 zawiedziony i zmieniaj膮c temat odwr贸ci艂 si臋 do dziewczyny :
- Gabi, to m贸w co u ciebie s艂ycha膰.
- Stara bieda.
- No faktycznie – sarkn膮艂 – wieki ci臋 nie widzia艂em, a ty masz tylko tyle do powiedzenia? Nie poznaj臋 ci臋 zupe艂nie. Kiedy艣 g臋ba ci si臋 nie zamyka艂a, a teraz co? Ty wiesz Gabriel – zwr贸ci艂 si臋 do przyjaciela – 偶e kiedy艣 pr贸bowa艂a mnie zaci膮gn膮膰 przed o艂tarz?
W tym momencie dziewczyna zrobi艂a sie strasznie czerwona.
- Jak d艂ugo jeszcze b臋dziesz mi to wypomina艂? To by艂o wieki temu.
- Do ko艅ca 艣wiata i jeden dzie艅 d艂u偶ej – wyszczerzy艂 si臋. – By艂a zazdrosna, 偶e jej psiapsi贸艂a ju偶 si臋 ca艂owa艂a i te偶 chcia艂a to zrobi膰 i ubzdura艂a sobie, 偶e zrobi to ze mn膮. Lata艂a za mn膮 przez ca艂e wakacje marudz膮c, 偶e mam j膮 poca艂owa膰, a jak powiedzia艂em, ze zrobi臋 to tylko z osob膮 w kt贸rej sie zakocham i z kt贸ra wezm臋 艣lub, to na nast臋pne wakacje pr贸bowa艂a zaci膮gn膮膰 mnie do ko艣cio艂a. I nawet nie pomaga艂o t艂umaczenie ksi臋dza, 偶e to niemo偶liwe, bo ma dopiero pi臋膰 lat.
W tym momencie Gabriel wybuchn膮艂 艣miechem, dziewczyna zrobi艂a si臋 jeszcze bardziej czerwona, a Micha艂 jakby zupe艂nie straci艂 zainteresowanie tematem. Wsta艂 od sto艂u i ostro偶nie zajrza艂 do salonu. Potem wszed艂 do 艣rodka. Wr贸ci艂 po chwili z tacami pe艂nymi pustych naczy艅.
- Wredna turystka kaza艂a podzi臋kowa膰 mistrzowi kuchni.
- No matka – odezwa艂 si臋 dziadek – wychodzi na to, 偶e przegra艂a艣 zak艂ad.
- Dzieciak mia艂 farta i tyle – mrukn臋艂a kobieta.
- Tak uwa偶asz? – zapyta艂 Micha艂 zaczepnie. – To mo偶e przed艂u偶ymy zak艂ad na jutrzejsze 艣niadanie?
- Bardzo ch臋tnie, tylko 偶eby艣 nie p艂aka艂 jak przegrasz.
Micha艂 tylko roze艣mia艂 si臋.
- Micha艂, a ty w ko艅cu da艂e艣 si臋 poca艂owa膰 jakiej艣 dziewczynie? – zapyta艂a nagle Gabriela.
- Nie.
- Wi臋c ty jeste艣 jeszcze prawiczek? – dziewczyna postanowi艂a dr膮偶y膰 temat, maj膮c nadziej臋 i偶 uda jej si臋 zawstydzi膰 ch艂opaka.
- Hm - Micha艂 skrzywi艂 si臋 udaj膮c zamy艣lenie. – Tak po prawdzie, to, technicznie rzecz bior膮c, masz racj臋.
Gabriela za艣mia艂a si臋 tryumfalnie.
- No i czego si臋 szczerzysz paskudo ? Mo偶e i jestem jeszcze prawiczkiem, ale i tak wiem wi臋cej od ciebie.
- Taki艣 pewny ? Wiec co powiesz na temat kobiecego orgazmu?
- Jeste艣 pewna, 偶e chcesz wiedzie膰? – popatrzy艂 uwa偶nie na dziewczyn臋.
- Wykr臋casz si臋, a wi臋c nic nie wiesz! – zakrzykn臋艂a tryumfalnie.
- Wcale si臋 nie wykr臋cam, tylko wol臋 si臋 upewni膰 czy na pewno chcesz to wiedzie膰, ale widz臋, 偶e nie mam wyj艣cia. Wi臋c je偶eli chodzi o kobiecy orgazm... – i przyjmuj膮c poz臋 „wszystkowiedz膮cego fachowca” zacz膮艂 t艂umaczy膰, a z ka偶dym wypowiadanym przez niego s艂owem twarz dziewczyny robi艂a si臋 coraz bardziej czerwona.
Gabriel z zainteresowaniem s艂ucha艂 wyk艂adu. Wprawdzie nie by艂y to informacje, kt贸re mia艂y by mu si臋 kiedykolwiek przyda膰, jednak偶e wci膮偶 by艂o to dla niego co艣 nowego, wi臋c s艂ucha艂 i w duchu 艣mia艂 si臋 z coraz bardziej zak艂opotanej miny dziewczyny.
- No i co ty na to? – zapyta艂 Micha艂, kiedy ju偶 sko艅czy艂 wyk艂ad.
- Dra艅 – mrukn臋艂a zawstydzona Gabi. – A mia艂am nadziej臋, 偶e w ko艅cu uda mi si臋 go przegada膰.
- Przegada膰? Jego? – zdumia艂 si臋 Gabriel. – To raczej niemo偶liwe.
- A w艂a艣nie, 偶e w ko艅cu mi si臋 kiedy艣 uda! – dziewczyna uderzy艂a z pasj膮 r臋k膮 w st贸艂.
- A tak przy okazji, gdzie jest babcia i dziadek ? – zainteresowa艂 si臋 Micha艂.
- Twoja babcia mrukn臋艂a co艣 o pokr臋conych dzieciakach i zaci膮gn臋艂a dziadka do roboty w ogrodzie.
- Aha, czyli mamy czas dla siebie. W takim razie, mo偶e poka偶臋 ci okolic臋? – Micha艂 zwr贸ci艂 si臋 do Gabriela. - Tak w og贸le to musz臋 i艣膰 do sklepu, wi臋c jak chcesz, to mo偶esz si臋 do艂膮czy膰.
- Ch臋tnie – odpar艂 student - tylko si臋 przebior臋.
Kiedy ju偶 Gabriel zmieni艂 ubranie na bardziej lu藕ne, ruszyli w tr贸jk臋 podziwia膰 okolice. Tym razem to Gabriela m贸wi艂a i m贸wi艂a, Gabiel s艂ucha艂 z zainteresowaniem, a Micha艂 udawa艂 znudzonego. Tak min膮艂 im czas do obiadu. Kiedy usiedli do sto艂u, tury艣ci byli juz po posi艂ku i wyruszyli nad jeziora, wi臋c domownicy mogli zje艣膰 spokojnie i bez po艣piechu. Kiedy weszli do kuchni przy stole ju偶 siedzia艂 dziadek i Jasiek, a babcia kr臋ci艂a si臋 po kuchni. Gabriel, widz膮c swojego, ju偶 by艂ego, ch艂opaka, przystan膮艂 w progu i ca艂y zesztywnia艂. Dzi臋ki Micha艂owi od samego rana ani razu nawet nie pomy艣la艂 o nim, a teraz, kiedy go zobaczy艂, ca艂y b贸l wr贸ci艂 ze zdwojon膮 si艂膮. Nie wiadomo jak d艂ugo by tak sta艂 gdyby nie Micha艂, kt贸ry z艂apa艂 go za r臋k臋 i poci膮gn膮艂 w stron臋 sto艂u.
- Chod藕 szybko, bo nam wszystko zjedz膮 – i si艂膮 posadzi艂 Gabriela dwa krzes艂a od Ja艣ka, a sam siad艂 miedzy nimi. – Co dzisiaj zrobi艂a艣 pysznego, babciu?
- Kapu艣niak i kluski 艣l膮skie z sosem mi臋snym.
- Mniam! Pychota.
- Ciekawe co dla ciebie nie by艂o „pychota” - mrukn膮艂 Jasiek nalewaj膮c sobie zupy.
- Wszystko co babcia ugotuje jest pychota!
Kobieta za艣mia艂a si臋.
- Ech, dzieciaku, ty wiesz jak dowarto艣ciowa膰 star膮 kobiet臋.
- Ale dlaczego zaraz „dowarto艣ciowa膰”? – zdumia艂 si臋 nalewaj膮c zupy na talerz, kt贸ry nast臋pnie poda艂 Gabrielowi. – Przecie偶 ja m贸wi臋 sam膮 prawd臋, prawda Gabriel?
- Zgadza si臋, bardzo pyszna zupa – odpar艂 zapytany.
- No widzisz?! – wykrzykn膮艂 Micha艂 tryumfalnie. – Skoro Gabriel m贸wi, 偶e jest dobre, to jest dobre. Gabriel nigdy nie k艂amie.
- Niech ci b臋dzie – kobieta roze艣mia艂a si臋.
I tak do ko艅ca posi艂ku Micha艂 gada艂 jak naj臋ty skupiaj膮c na sobie uwag臋 wszystkich i wci膮gaj膮c ich w r贸偶ne dziwne dyskusje. Gabriel by艂 mu za to wdzi臋czny. Tak偶e za to i偶 usiad艂 tak, 偶eby zas艂ania膰 sob膮 Ja艣ka. Gabriel nie chcia艂 w tej chwili na niego patrze膰. Zbyt 艣wie偶e to wszystko by艂o i mimo i偶 wm贸wi艂 sobie, 偶e nie da po sobie nic pozna膰, to jednak bola艂o go serce i dusza.
Po sko艅czonym posi艂ku Jasiek zachowywa艂 si臋 tak, jakby chcia艂 powiedzie膰 co艣 do Gabriela, ale gadaj膮cy jak nakr臋cony Micha艂 nie da艂 mu w og贸le doj艣膰 do s艂owa. W pewnym momencie Micha艂 stwierdzi艂, 偶e po tak dobrym obiedzie nale偶y si臋 sjesta i nie czekaj膮c na reakcj臋 pozosta艂ych poci膮gn膮艂 Gabriela do stodo艂y w kt贸rej spali. Gabriel z wdzi臋czno艣ci膮 po艂o偶y艂 si臋 na sianie i przymkn膮艂 oczy. By艂 tak pe艂en, 偶e a偶 sam zacz膮艂 my艣le膰 o tym jakby sie tu kulturalnie wymiga膰 od towarzystwa i chwilk臋 zdrzemn膮膰. Jak zwykle nie potrafi艂 odm贸wi膰 temu g贸wniarzowi i da艂 si臋 nam贸wi膰 na dok艂adk臋 drugiego dania. A 偶e by艂 nauczony nie zostawia膰 nic na talerzu, no i nie wypada艂o okazywa膰 braku szacunku gospodyni, wi臋c jako艣 prze艂kn膮艂 wszystko, a potem z ulg膮 po艂o偶y艂 sie na sianie. Pi臋膰 minut p贸藕niej spa艂.
Micha艂 przez chwil臋 siedzia艂 patrz膮c na 艣pi膮cego. Widocznie 艣ni艂o mu si臋 co艣 niezbyt mi艂ego bo nagle twarz wykrzywi艂 mu grymas b贸lu, spod powiek wymkn臋艂y si臋 艂zy, a usta wyszepta艂y :
- Jasiek...
Micha艂 otar艂 sp艂ywaj膮ce 艂zy i poca艂owawszy delikatnie Gabriela w czo艂o powiedzia艂 :
- Musisz szybko zapomnie膰, on nie jest tego wart.



CDN