Kocia miłość 2
Dodane przez Aquarius dnia Pa¼dziernika 22 2011 20:34:19
Któregoś dnia pan przyprowadził do domu drugiego człowieka. Też samca. Skąd wiem, że to samiec? Bo dobrze wiem jak wygląda ludzka samica i to na pewno nie była ludzka samica. Nie spodobał mi się ten samiec, pachniał tak dziwnie, no i przez niego mój pan nie chciał się ze mną bawić. Tylko z nim. Razem jedli, czasami razem spali i bardzo często się parzyli. Nigdy nie mogłem zrozumieć jak dwa samce mogą się parzyć. Myślałem, ze to tylko Czarny był taki dziwny, ale okazało się, ze mój pan też. I wcale mi się to nie podobało, bo przez tego samca mój pan już nie miał dla mnie czasu. Już się ze mną nie bawił tylko z nim. Już się do mnie nie uśmiechał, tylko do niego. Już nie dawał mi tego dobrego mięska, tylko jemu. Nienawidziłem tego samca. Tak bardzo go nienawidziłem, ze za każdym razem jak przychodził to sikałem mu do butów. Miałem nadzieję, że to go zniechęci i przestanie przychodzić. Niestety okazało się, że to nie pomogło. Któregoś razu ten brzydko pachnący zły ludzki samiec wprowadził się do mojego pana. No i wtedy zaczęła się nasza wojna. Jak tylko mój pan nie widział ten samiec bił mnie i kopał. Ja też nie byłem mu dłużny: sikałem mu do butów i na wszystkie jego rzeczy, jakie tylko wpadły w moje włochate łapki. Mój pan był na mnie o to zły i częściej bił mnie ścierką. Próbowałem mu wszystko wytłumaczyć, ale jak zwykle mnie nie rozumiał. Więc trwaliśmy w tej dziwnej sytuacji: mój pan był na mnie zły, zły samiec bił mnie, a ja obsikiwałem wszystkie jego rzeczy, chociaż ostatnimi czasy było mi coraz trudniej. Samiec wycwanił się i zaczął wszystko chować w sypialni, gdzie nie miałem jak wejść. Na początku pan mnie tam wpuszczał, ale przestał kiedy nasikałem na łóżko. I nie pomogły moje tłumaczenia, że nasikałem tylko tam gdzie spał ten zły samiec. Pan zamknął drzwi i już nie mogłem wylegiwać się tam gdzie było najlepiej czuć zapach mojego pana. Byłem nieszczęśliwy i zły na tego ohydnego samca. Po pewnym czasie mój pan też zaczął być na niego zły. Nie wiem dlaczego, ale faktem jest, że coraz częściej na niego krzyczał, a samiec na mojego pana. Coraz częściej po takich kłótniach długo nic do siebie nie mówili. Lubiłem to najbardziej, bo wtedy mój pan bawił się ze mną jak dawniej.
Oprócz tego złego samca do mojego pana przychodzili też inni ludzie. Niektórych nawet lubiłem. Przynosili mi różne smakołyki i nawet całkiem przyjemnie pachnieli. A niektórych nie cierpiałem. Jak na przykład tej samicy, która przychodziła z tym dziwnym małym psem, zwanym przez ludzi ratlerek. Śmierdziała obrzydliwie. Pierwszy raz kiedy przyszła pozwolili nam się obwąchać. Ten cholerny pies zaczął na mnie szczekać, a właściwie piszczeć tak jazgotliwie, że aż uciekłem. Bałem się, że jak dłużej tam zostanę to zupełnie ogłuchnę. Uciekając słyszałem jak mój pan i ta samica śmieją się ze mnie. Było mi przykro z tego powodu. Tak bardzo, że przesiedziałem cały dzień w szafie, chociaż strasznie mi się chciało jeść i chociaż słyszałem jak mój pan mnie woła. Ale byłem twardy i wyszedłem z ukrycia dopiero następnego dnia. Oczywiście dałem do zrozumienia mojemu panu, że się na niego gniewam. Zrozumiał bardzo szybko i zaraz zaczął mnie przepraszać, a żeby już mnie całkiem udobruchać dał mi świeżego mięska, tego, które lubię najbardziej. Ta samica przychodziła jeszcze kilka razy i za każdym razem przynosiła ze sobą tego wrednego kundla. Jednak wtedy już się nie dałem. Za pierwszym razem zaskoczył mnie, ale później byłem już przygotowany. Nie byłem już tym małym kociakiem, który został zabrany od matki, więc jak tylko następnego razu znowu przyszli, to pokazałem mu kto tu rządzi. Chociaż pewnie z innym kotem bym sobie nie poradził, ale ten kundel okazał się totalnym mięczakiem. Był mocny tylko w gębie. Więc sprałem go, że z piskiem uciekł do swojej pani. Ta oczywiście zaczęła na mnie wrzeszczeć. Miała zupełnie tak samo jazgotliwy głos jak jej pies. Wrzeszczała coś o kocie mordercy, który chciał zabić jej biednego Pimpusia. Aż się uśmiałem. To wymyśliła imię. Jakbym ja miał takie, to chyba sam bym się pozbawił życia, żeby uniknąć wstydu. W każdym razie nawrzeszczała na mnie, a później na mojego pana. Wrzaski na mnie jeszcze mogłem znieść, ale na mojego pana nie pozwolę podnosić głosu! Skoczyłem więc i przejechałem pazurami po jej nodze, niech sobie nie myśli! Podniosła jeszcze większy wrzask, a do tego dołączyła się ta podróba psa. Postanowiłem więc wynieść się i schować gdzieś gdzie nie będzie słychać tego jazgotu. Jednak zanim to zrobiłem nasikałem jej do butów. Z pełną premedytacją, do ostatniej kropelki. Po tym incydencie samica przestała przychodzić. No i dobrze. Przynajmniej nie będzie zmuszać mojego pana do zabaw. Widziałem jak się z nim bawi i wcale mi się to nie podobało. Potem jeszcze były inne samice. Jedne miłe, inne nie, ale nie zawracałem sobie nimi zbytnio głowy. Pojawiały się i szybko znikały. Wprawdzie bawiły się z moim panem i parzyły, ale zazwyczaj krótko i tylko parę razy. W pewnym momencie pojawił się ten zły samiec. On niestety został na dłużej. Ale w końcu też się wyniósł.
Od jakiegoś czasu widziałem, że mój pan już nie parzy się z tym samcem tak często jak kiedyś, więcej czasu poświęcał na zabawy ze mną. Samiec musiał być o to strasznie zazdrosny, bo stał się dla mnie jeszcze bardziej niemiły niż przedtem. Jednego razu nawet mnie chciał zabić. Tego dnia był dla mnie wyjątkowo miły, dał mi nawet świeżego mięska. I to mnie zgubiło. Zazwyczaj uciekałem przed nim, ale wtedy zapach mięska był tak silny, że zupełnie przytłumił mój instynkt samozachowawczy, no i ten wredny samiec złapał mnie. Wyrywałem się i drapałem, ale to nic nie dało. Złapał mnie za kark, przez co nie mogłem go w ogóle dosięgnąć, i zamknął mnie w lodówce. Wołałem najgłośniej jak tylko mogłem, żeby mnie wypuścił, drapałem w drzwi, ale to nic nie dało. Byłem przerażony, było mi zimno, coraz zimniej. W pewnym momencie nawet futerko nie pomagało. W tamtej chwili pomyślałem, że przyjdzie mi umrzeć. Leżałem więc nieruchomo i czekałem na śmierć. I znowu mój pan mnie uratował. Kiedy już się pogodziłem ze śmiercią nagle otworzyły się drzwi lodówki i zobaczyłem mojego pana. W pierwszej chwili myślałem, że to przywidzenie, no wiecie, takie co się pojawia tuż przed śmiercią. Ale okazało się, że to nie jest przywidzenie. Mój pan wziął mnie na ręce i przytulił mocno. Potem zawinął mnie w jakiś cieplutki kocyk i znowu przytulił. Przez cały ten czas strasznie krzyczał na tego złego samca. Tamten oczywiście też krzyczał na mojego pana. Pan krzyczał, że tamten złośliwie chciał mu zabić kota, a samiec odkrzykiwał, że pewnie sam musiałem wskoczyć do lodówki kiedy on coś z niej wyciągał. Ale łgał. Bałem się, że mój pan mu uwierzy. Na szczęście nie uwierzył i jeszcze tego samego dnia samiec zabrał wszystkie swoje rzeczy i wyniósł się na zawsze. A ja dostałem dużo świeżego mięska. I znowu byliśmy sami: ja i mój pan. I było cudownie i spokojnie. Jednak po pewnym czasie zauważyłem, ze mój pan jest strasznie smutny i kiedy się ze mną bawi to już się tak nie uśmiecha jak dawniej. Pytałem się go co się stało, ale oczywiście mnie nigdy nie rozumiał. Czasami sam mi opowiadał. Zrozumiałem wtedy, że jest samotny. Nie mogłem tego zrozumieć, przecież ma mnie, więc nie jest samotny. Próbowałem go jakoś pocieszyć, ale nic to nie pomagało. Coraz częściej widziałem jak mój pan chodzi smutny. Coraz częściej widziałem jak mój pan płacze. I coraz częściej widziałem jak mój pan sam bawi się tym swoim dziwnym dużym palcem. A może to taki dziwny krótki ogonek? Nie wiem. Wiem natomiast, że bardzo go lubiły wszystkie samice i ten zły, brzydko pachnący samiec. Wszyscy oni lubili się bawić tym dziwnym ogonkiem mojego pana. I mój pan też lubił jak oni się nim bawili. Mruczał wtedy zupełnie tak samo jak ja gdy jestem z czegoś zadowolony. Kiedyś chciałem się przyłączyć do zabawy, ale tylko mnie wygonili z sypialni. I byli strasznie źli, dlatego już nigdy nie próbowałem, a jedynie patrzyłem jak się bawią. I widziałem jak mój pan tego swojego ogonka w czasie parzenia się z tymi samicami gdzieś wsadza i to im sprawia przyjemność. Mojemu panu też to sprawiało przyjemność. I jeszcze wtedy jak wszyscy lizali ten ogonek. Dlaczego ci ludzie mogą, a ja nie? Przecież potrafię lizać! Siedziałem więc i obserwowałem sobie, że ten ogonek mojego pana to chyba jednak nie jest ogonek. Po pierwsze był strasznie króciutki. Po drugie był z przodu, a nie z tyłu. A kiedy nie było już tego złego samca, ani żadnej samicy, to mój pan bawił się sam z tym swoim ogonkiem. Ale tylko bawił się, nie lizał go. Wtedy przypomniałem sobie jak widziałem inne parzące się koty, no i jak Czarny parzył się ze mną. Pamiętam, że wtedy wkładał w moją pupę swojego siusiaka i robił to co inne koty robiły z samicami. Mój pan zachowywał się zupełnie tak samo. Więc może ten jego ogonek to tak naprawdę taki jego siusiaczek, który służy do parzenia się? Chociaż z daleka wyglądał zupełnie inaczej niż mój. Postanowiłem to dokładnie sprawdzić. Którejś nocy, gdy mój pan spał, wśliznąłem się do sypialni. Od kiedy tego złego samca już nie było, mój pan znowu wpuszczał mnie do sypialni. Wskoczyłem na łóżko. Miałem szczęście. Mój pan nie przykrywał się tym swoim kocykiem, który leżał na łóżku i nie miał na sobie żadnego materiału, ani tego nazywanego bielizna, ani tego zwanego piżama. Tak w ogóle nie rozumiem dlaczego ludzie zakładają te dziwne materiały kiedy idą spać. My, koty nie potrzebujemy żadnych. Wracając do tematu, wskoczyłem na łóżko i cicho podszedłem do mojego pana. Leżał tak, że ten dziwny ogonek widziałem w całej okazałości. I wyglądał zupełnie inaczej, był jakiś taki strasznie malutki. Powąchałem go. Pachniał moim panem. Pacnąłem go łapką, ale w ogóle nie zareagował. Wiec go polizałem. Smakował moim panem. Ponieważ nic się nie działo, więc polizałem go jeszcze raz. Miałem wtedy wrażenie, że jakby trochę urósł. Polizałem więc jeszcze więcej. Wtedy byłem już pewny: urósł! Muszę go więc polizać jeszcze bardziej, wtedy urośnie jeszcze większy i będę się mógł z nim pobawić. Lizałem więc i lizałem a on rósł i rósł, aż w końcu podniósł się i wyprężył. No nareszcie! Zacząłem bić go łapkami, a on uciekał i wracał z powrotem. Próbowałem go znowu polizać, ale uciekał mi. Złapałam go więc obiema łapkami, powaliłem i zacząłem lizać. Zauważyłem, że ta moja zabawa chyba podoba się mojemu panu, bo nagle zaczął wydawać dziwne dźwięki, podobne do tych, które wydawał wtedy gdy się parzył z tymi samicami, więc bawiłem się dalej. Zresztą mnie też ta zabawa sprawiała przyjemność. Bawiłem się więc i bawiłem, a mój pan wydawał coraz głośniejsze dźwięki. Na szczęście nie obudził się. W pewnym momencie z ogonka mojego pana wystrzeliła jakaś dziwna woda, a mój pan przestał wydawać dźwięki i znieruchomiał. Tak się tego przestraszyłem, że aż schowałem się pod łóżko. Po chwili ostrożnie wyjrzałem, ale chyba wszystko było w porządku. Wróciłem więc do zabawy, ale ogonek już nie chciał się ze mną bawić. Byłem zawiedziony. Postanowiłem wtedy sprawdzić co to za dziwna woda wyleciała z ogonka mojego pana. Ostrożnie ją polizałem. Smakowała dziwnie, ale nie była taka zła. Wylizałem więc ją całą. Była praktycznie na całym brzuchu mojego pana, więc trochę mi to zajęło. Kiedy skończyłem byłem tak zmęczony, że się położyłem. Położyłem się na brzuchu mojego pana, obok jego ogonka, bo pomyślałem, że jak sobie odpocznie to może znowu się ze mną pobawi. Trochę czasu to zajęło, ale w końcu udało się. Tym razem bawił się ze mną trochę dłużej, jednak na końcu znowu wypuścił z siebie tą dziwną wodę. Widocznie on zna tylko jeden rodzaj zabawy. Ale mnie to nie przeszkadza. Jeżeli mojemu panu te zabawy sprawiają przyjemność, to mogę się bawić cały czas w tą samą zabawę. Więc bawiłem się. Za każdym razem jak poszedł spać. Chociaż nie zawsze mi się udawało, bo czasami pan przykrywał się tym swoim kocykiem, który był strasznie duży i ciężki i nawet jeżeli udało mi się przez niego przedrzeć do ogonka mojego pana, to ogonek nie chciał się bawić bo było zbyt mało miejsca. Ale w sumie nie było tak źle, bo zazwyczaj kocyk leżał obok, więc mogłem się bawić. Niestety szybko skończyły się te zabawy. Któregoś razy, gdy byłem zajęty wylizywaniem tej dziwnej wody, która wyciekła z ogonka mojego pana, on się obudził i, zobaczywszy co robię, strasznie na mnie nakrzyczał. Był zły przez dwa dni, no i przestał mnie wpuszczać do sypialni. Prosiłem go wtedy, żeby mnie wpuścił, obiecywałem, że będę grzeczny, ale on mnie nie słuchał. Nawet nie chciał mnie głaskać. Po pewnym czasie chyba przestał się gniewać, bo znowu mnie głaskał, nosił na rękach i dawał świeże mięsko. Ale do sypialni już mnie nie wpuścił.
W koÅ„cu przyszedÅ‚ ten dzieÅ„ na który ludzie mówiÄ… „Boże Narodzenie”. Wtedy po raz pierwszy spróbowaÅ‚em rybki. ByÅ‚a strasznie pyszna. Nie wiem co jest lepsze: miÄ™sko czy rybka. Nie ważne. Mam nadziejÄ™, że mój pan bÄ™dzie mi dawaÅ‚ teraz wiÄ™cej rybki. Wtedy też w naszym domu pojawiÅ‚o siÄ™ to dziwne drzewo. WiedziaÅ‚em, że to jest drzewo, bo podobne rosÅ‚o niedaleko domu mojej poprzedniej wÅ‚aÅ›cicielki i mogÅ‚em na nie patrzeć przez okno. Tylko że to wyglÄ…daÅ‚o trochÄ™ inaczej. Nie podobaÅ‚o mi siÄ™. Mojemu panu chyba też, bo nagle zaczÄ…Å‚ zawieszać na nim różne dziwne rzeczy. Niektóre z nich byÅ‚y bardzo fajne, takie okrÄ…gÅ‚e jak moje piÅ‚eczki, ale strasznie kruche. PobawiÅ‚em siÄ™ nimi parÄ™ razy i już siÄ™ zniszczyÅ‚y. Pan wtedy na mnie nakrzyczaÅ‚. No i byÅ‚y tez te dziwne Å›wiatÅ‚a, które pan zawieszaÅ‚ na tym drzewie. Nie wiem po co mu tyle tych Å›wiateÅ‚. W każdym razie w koÅ„cu przestaÅ‚ zakÅ‚adać te dziwne rzeczy na drzewo, zresztÄ… nie miaÅ‚ już miejsca. Kiedy skoÅ„czyÅ‚ poszedÅ‚ sobie, a ja mogÅ‚em przyjrzeć siÄ™ temu drzewu dokÅ‚adniej. Å»eby mieć lepszy widok postanowiÅ‚em wspiąć siÄ™ na jego szczyt. Z góry wszystko zawsze lepiej wyglÄ…da. Niestety nie udaÅ‚o mi siÄ™. WspiÄ…Å‚em siÄ™ tylko odrobinÄ™, gdy nagle poczuÅ‚em, że lecÄ™ na dół, a drzewo wraz ze mnÄ…. Zanim zdążyÅ‚em cokolwiek zrobić leżaÅ‚em przygnieciony przez to drzewo i nie mogÅ‚em siÄ™ ruszyć. ZaczÄ…Å‚em przeraźliwie krzyczeć i wzywać mojego pana na pomoc. Chyba po raz pierwszy mnie zrozumiaÅ‚, bo przybiegÅ‚, zdjÄ…Å‚ ze mnie to okropne drzewo i przytuliÅ‚ mocno. ByÅ‚em strasznie szczęśliwy i zupeÅ‚nie zapomniaÅ‚em, że mogÅ‚em zginąć pod tym dziwnym drzewem. Jednak moja radość nie trwaÅ‚a zbyt dÅ‚ugo, bo mój pan nagle klepnÄ…Å‚ mnie w tyÅ‚ek. Nie byÅ‚o to zbyt mocne, ale robiÅ‚ tak zawsze, gdy coÅ› przeskrobaÅ‚em. PowiedziaÅ‚ wtedy, że nie mogÄ™ ruszać choinki, bo potÅ‚ukÄ™ bombki i zrobiÄ™ sobie krzywdÄ™. Nie wiem co to jest „bombki”, ale zrozumiaÅ‚em, że „choinka” to imiÄ™ tego dziwnego drzewa. A ponieważ nie chciaÅ‚em siÄ™ skrzywdzić, wiÄ™c później unikaÅ‚em choinki, która pojawiaÅ‚a siÄ™ w naszym domu jeszcze kilka razy. I za każdym razem jak siÄ™ pojawiaÅ‚a to dostawaÅ‚em jakÄ…Å› nowÄ… zabawkÄ™. Jednak najbardziej zapamiÄ™taÅ‚em ten pierwszy raz, kiedy choinka pojawiÅ‚a siÄ™ w naszym domu. Wtedy już nie byÅ‚o z nami tego zÅ‚ego samca i mój pan chodziÅ‚ nieco smutny. Kiedy już zjedliÅ›my kolacjÄ™, oczywiÅ›cie pan swojÄ…, a ja swojÄ…, wtedy pan przytuliÅ‚ mnie mocno i powiedziaÅ‚:
- Kocham ciÄ™ Kamil. Tylko ty mi zostaÅ‚eÅ› – i z oczu popÅ‚ynęła mu woda. JakiÅ› czas potem zorientowaÅ‚em siÄ™, że ta woda nazywa siÄ™ „Å‚zy” i wypÅ‚ywa wtedy, kiedy ludzie sÄ… bardzo smutni. Wtedy tego nie wiedziaÅ‚em, ale czuÅ‚em, że muszÄ™ jakoÅ› pocieszyć mojego pana. Tylko jak? ZaczÄ…Å‚em go lizać po twarzy. PamiÄ™taÅ‚em, że zawsze jak to robiÅ‚em, to Å›miaÅ‚ siÄ™. Może teraz też bÄ™dzie siÄ™ Å›miaÅ‚? Niestety nie Å›miaÅ‚ siÄ™ tak, jak zawsze, chociaż uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ trochÄ™.
- Wiesz, chciaÅ‚bym żebyÅ› byÅ‚ czÅ‚owiekiem – szepnÄ…Å‚ mój pan i pocaÅ‚owaÅ‚ mnie w pyszczek.
To byÅ‚y sÅ‚owa, które caÅ‚kowicie odmieniÅ‚y moje życie. To znaczy na poczÄ…tku nic siÄ™ nie dziaÅ‚o. DzieÅ„ minÄ…Å‚ spokojnie. SiedzieliÅ›my i oglÄ…daliÅ›my telewizor, ja najadÅ‚em siÄ™ dużo pysznego miÄ™ska i pysznej rybki i dostaÅ‚em nowÄ… zabawkÄ™, a mój pan… Też chyba byÅ‚ zadowolony, bo siedziaÅ‚ i uÅ›miechaÅ‚ siÄ™ przez caÅ‚y czas. W koÅ„cu poszliÅ›my spać. I nawet pan pozwoliÅ‚ mi spać obok siebie w sypialni. ByÅ‚em strasznie szczęśliwy. PrzytuliÅ‚em siÄ™ do mojego pana i zasnÄ…Å‚em czujÄ…c jego zapach. Kiedy siÄ™ obudziÅ‚em zrozumiaÅ‚em, że coÅ› jest nie tak, ale nie wiedziaÅ‚em co. RozejrzaÅ‚em siÄ™ w koÅ‚o i przeraziÅ‚em siÄ™. Mój pan byÅ‚ taki maÅ‚y! Co jest grane? I dlaczego jest mi tak zimno? ChciaÅ‚em wejść pod ten kocyk, którym mój pan zawsze siÄ™ przykrywa i zobaczyÅ‚em coÅ› co mnie przeraziÅ‚o. Mój pan miaÅ‚ cztery ludzkie Å‚apki! Nie, to nie mój pan miaÅ‚ cztery Å‚apki , tylko ja zamiast moich Å‚adnych kocich Å‚apek miaÅ‚em ludzkie Å‚apki, zupeÅ‚nie taki jak mój pan: dÅ‚ugie i bez futerka. A na koÅ„cu tych Å‚apek… Jejku, dlaczego jak wyglÄ…dam tak jak mój pan?! I gdzie moje Å›liczniutkie futerko?! Gdzie moje Å›liczne wÄ…siki?! Co siÄ™ dzieje? Tak siÄ™ przestraszyÅ‚em, że aż wyskoczyÅ‚em z łóżka. No i przewróciÅ‚em siÄ™. Nie mogÅ‚em chodzić! Te ludzkie Å‚apki w ogóle nie nadawaÅ‚y siÄ™ do chodzenia. Na szczęście mój pan siÄ™ nie obudziÅ‚. I caÅ‚e szczęście. Bo jak bym mu wytÅ‚umaczyÅ‚, że dlaczego wyglÄ…dam tak samo jak on, że zamiast moich kocich Å‚apek mam ludzkie Å‚apki, a mój pyszczek nie jest już moim pyszczkiem?! Przerażony zwinÄ…Å‚em siÄ™ w kÅ‚Ä™bek. To znaczy chciaÅ‚em, ale nie mogÅ‚em. LeżaÅ‚em wiÄ™c i cichutko pÅ‚akaÅ‚em. Nie chciaÅ‚em obudzić mojego pana, bo jeszcze by siÄ™ mnie przestraszyÅ‚ i wyrzuciÅ‚ z domu, a tego nie chciaÅ‚em. ZupeÅ‚nie nie wiedziaÅ‚em co robić. Serce waliÅ‚o mi jak oszalaÅ‚e. Kiedy już siÄ™ trochÄ™ uspokoiÅ‚o postanowiÅ‚em obejrzeć te moje nowe dziwne ludzkie Å‚apki. I stwierdziÅ‚em, że sÄ… okropne, strasznie sztywne i nie wysuwajÄ… siÄ™ z nich pazurki. A najbardziej nie podobaÅ‚y mi siÄ™ te części Å‚apek zwane palcami. Ja nie rozumiem jak mój pan może siÄ™ nimi posÅ‚ugiwać. Każdy z nich robi co mu siÄ™ żywnie podobna, chociaż te tylne Å‚apki sÄ… mniej ruchliwe, a palce sÄ… Å›miesznie maÅ‚e. No, przynajmniej z nimi nie bÄ™dÄ™ miaÅ‚ problemów. Teraz muszÄ™ opanować te pozostaÅ‚e. PopatrzyÅ‚em na nie groźnie, tak mi siÄ™ przynajmniej wydawaÅ‚o, i powiedziaÅ‚em:
- Hej, wy! Macie mnie słuchać! Bo jak nie to się z wami policzę!
No i wyobraźcie sobie, chyba mnie posÅ‚uchaÅ‚y, bo leżaÅ‚y spokojnie. No i dobrze. Później bÄ™dÄ™ musiaÅ‚ sprawdzić, co one mogÄ… robić. Teraz muszÄ™ obejrzeć resztÄ™ mojego ludzkiego ciaÅ‚a i sprawdzić czy bÄ™dzie siÄ™ mnie sÅ‚uchaÅ‚o, czy nie. Pierwsze co odkryÅ‚em to byÅ‚ ogonek! Tak i sam malutki jak u mojego pana. Ale super! BÄ™dÄ™ miaÅ‚ siÄ™ z kim bawić! ChciaÅ‚em go polizać, ale okazaÅ‚o siÄ™, że nie mogÄ™. Dlaczego? Wychodzi na to, że te ludzkie ciaÅ‚a nie sÄ… takie gibkie jak nasze kocie. Teraz rozumiem dlaczego mój pan nie mógÅ‚ sam lizać swojego ogonka, tylko musiaÅ‚y to robić te wszystkie samice i ten zÅ‚y samiec. No dobra, powiedzmy, że mniej wiÄ™cej obejrzaÅ‚em swoje ludzkie ciaÅ‚o. Teraz trzeba by jakoÅ› zapanować nad nim. SpróbowaÅ‚em poruszyć Å‚apkami i wyobraźcie sobie, udaÅ‚o mi siÄ™! Chociaż sÄ… strasznie oporne, ale jakoÅ› siÄ™ mnie sÅ‚uchajÄ…. Skoro tak to trzeba by spróbować poruszać siÄ™. No i na tym skoÅ„czyÅ‚o siÄ™ moje szczęście. To znaczy jakoÅ› siÄ™ poruszaÅ‚em, ale to byÅ‚o strasznie niewygodne i mÄ™czÄ…ce. PrzeszedÅ‚em kilka kroków i strasznie siÄ™ zmÄ™czyÅ‚em. I co ja mam tera zrobić? SiedziaÅ‚em i zastanawiaÅ‚em siÄ™. Nagle dotarÅ‚a do mnie jedna rzecz: przecież mój pan nie chodzi na czterech Å‚apach, tak jak ja, tylko na dwóch! Dlaczego ja wczeÅ›niej o tym nie pomyÅ›laÅ‚em?! PróbowaÅ‚em stanąć na Å‚apkach tak jak mój pan, ale mi siÄ™ nie udawaÅ‚o, caÅ‚y czas siÄ™ przewracaÅ‚em. Aż dziw, że mój pan siÄ™ nie obudziÅ‚. Nie mogÅ‚em tego tak zostawić. PodczoÅ‚gaÅ‚em siÄ™ do łóżka i opierajÄ…c siÄ™ o nie jakoÅ› udaÅ‚o mi siÄ™ wstać. Jak mój pan może używać tych Å‚apek w ten sposób, przecież to siÄ™ nie da! Wprawdzie udaÅ‚o mi siÄ™ stanąć zupeÅ‚nie tak jak mój pan, ale caÅ‚y siÄ™ trzÄ…sÅ‚em i miaÅ‚em wrażenie, ze zaraz siÄ™ przewrócÄ™. Ostrożnie spróbowaÅ‚em przesunąć jednÄ… Å‚apkÄ™. UdaÅ‚o siÄ™! teraz druga… i znowu pierwsza… Chyba już zaÅ‚apaÅ‚em o co chodzi. Nagle mój pan zaczÄ…Å‚ siÄ™ budzić. Tak siÄ™ przestraszyÅ‚em, że aż upadÅ‚em. Przerażony nie wiedziaÅ‚em co robić. UciekÅ‚em z sypialni podpierajÄ…c siÄ™ wszystkimi czterema Å‚apkami. PobiegÅ‚em do salonu. Tak mój pan nazywa ten pokój w którym stoi telewizor i jest balkon. Balkon to bardzo fajna sprawa. Mój pan czasami pozwalaÅ‚ mi na niego wychodzić. MogÅ‚em wtedy patrzeć na to co siÄ™ dzieje poza naszym domem. A dziaÅ‚o siÄ™ bardzo dużo. Tyle ludzi siÄ™ krÄ™ciÅ‚o, tyle kotów i psów. Z niektórymi z nich czasami mogÅ‚em sobie pogadać. To znaczy z kotami. Bo z psami to nigdy nie daÅ‚o rady. Za każdym razem jak mnie widziaÅ‚y to odgrażaÅ‚y siÄ™, że jak tylko mnie dorwÄ… to pożaÅ‚ujÄ™. Ale nie, aż tak gÅ‚upi nie byÅ‚em. MiaÅ‚bym wyjść na dwór, gdzie mogÄ™ stracić życie? Nie ma mowy. WolÄ™ siedzieć tu, w przytulnym i ciepÅ‚ym domku z moim kochanym panem, który mnie rozpieszcza i daje smaczne miÄ™sko. WiÄ™c za każdym razem jak taki pies do mnie warczaÅ‚ to tylko uÅ›miechaÅ‚em siÄ™ z politowaniem i odwracaÅ‚em do niego tyÅ‚em. Bardzo lubiÅ‚em wychodzić na balkon. Wiec pobiegÅ‚em do salonu. ByÅ‚em strasznie przerażony i nie wiedziaÅ‚em co robić. ZobaczyÅ‚em, że drzwi na balkon sÄ… otwarte. Nie zastanawiajÄ…c siÄ™ wybiegÅ‚em na balkon i zanim siÄ™ spostrzegÅ‚em już byÅ‚em na zewnÄ…trz. Sam nie wiem jak to siÄ™ staÅ‚o. PamiÄ™tam tylko, że nagle leżaÅ‚em na ziemi a wszystko mnie bolaÅ‚o. Dlaczego? Przecież zawsze jak spadaÅ‚em to lÄ…dowaÅ‚em na Å‚apkach i wszystko byÅ‚o w porzÄ…dku. A teraz bolaÅ‚y mnie Å‚apki, pupka i plecki i wszystko razem. A w dodatku byÅ‚o mi zimno. ByÅ‚em skoÅ‚owany i nie wiedziaÅ‚em co robić.
CDN