G贸wniarz 9
Dodane przez Aquarius dnia Pa糳ziernika 22 2011 20:32:11
***
- No dobra, to teraz czy艣cimy obor臋! Tylko szybciutko, bo mamy jeszcze du偶o roboty, a strasznie ma艂o czasu – Micha艂 ruszy艂 z powrotem.
Kiedy doszli do obory Micha艂 poda艂 Gabrielowi kalosze.
- No chyba nie chcesz ufajda膰 but贸w krowim 艂ajnem? – zapyta艂 widz膮c zdziwion膮 min臋, a kiedy Gabriel ju偶 si臋 przebra艂, dosta艂 do r臋ki 艂opat臋. – Ty 艂adujesz, ja wo偶臋.
Chwil臋 potem Micha艂 wjecha艂 do obory taczk膮 wydaj膮c przy tym dziwne odg艂osy.
- wruuuuum, wruuuuum, iiiii – to zapewne mia艂o imitowa膰 jad膮cy i hamuj膮cy samoch贸d. – Transport nadjecha艂. - Gabriel roze艣mia艂 si臋 widz膮c zabawn膮 min臋 jak膮 przy tym zrobi艂 Micha艂.
- Jeste艣 jak dziecko, wiesz?
- Wiem – Micha艂 wyszczerzy艂 si臋. – Jeszcze zd膮偶臋 by膰 powa偶ny. A teraz dawaj to g贸wno.
Gabriel szybko wrzuci艂 na taczk臋 wszystkie krowie placki jakie znalaz艂 w oborze. Micha艂, wydaj膮c ponownie odg艂osy jad膮cego samochodu prawie wybieg艂 ze stodo艂y. Gabriel z rozbawieniem 艣ledzi艂 go wzrokiem jak, wydaj膮c przez ca艂y czas te 艣mieszne odg艂osy, znika za rogiem obory, a potem, z pust膮 ju偶 taczk膮, w stodole. Szybko z niej wybieg艂 targaj膮c jaki艣 worek i wiklinowy koszyk przewieszony przez rami臋.
- A to co? – zainteresowa艂 si臋 Gabriel.
- Ziarno dla kur. A to dla ciebie – poda艂 mu koszyk. – Ja je nakarmi臋, a ty zbierzesz jajka.
I poszli do kurnika. Micha艂 najpierw wysypa艂 na ziemi臋 ziarno, a potem pootwiera艂 klatki w kt贸rych by艂y zamkni臋te kury. Kiedy ptaki rzuci艂y si臋 na jedzenie Gabriel spokojnie zabra艂 si臋 za zbieranie jajek.
- Co ja mam z nimi zrobi膰? – spyta艂, kiedy ju偶 wszystkie jajka znalaz艂y si臋 w koszyku.
- Postaw je obok baniek z mlekiem. Babcia je p贸藕niej we藕mie do domu.
- No dobra, to teraz co? – spyta艂 Gabriel kiedy ju偶 stali ko艂o studni.
- A teraz w nogi – odpar艂 Micha艂 i pobieg艂 w stron臋 stodo艂y.
- Co? - zdumia艂 si臋 Gabriel.
- W nogi, bo nas babcia przyuwa偶y! – odkrzykn膮艂 Micha艂 ju偶 z wn臋trza stodo艂y. – No dalej, chod藕 tu!
Nie zastanawiaj膮c si臋 d艂ugo Gabriel pos艂usznie pobieg艂 w stron臋 obory.
- Co ty kombinujesz g贸wniarzu? – mrukn膮艂.
- Sam zobaczysz – Micha艂 zachichota艂 i ostro偶nie wychyli艂 g艂ow臋 przez wrota stodo艂y.
Zaciekawiony Gabriel zrobi艂 to samo. Po chwili wyczekiwania zobaczy艂 jak w domu zapala si臋 艣wiat艂o, a potem wychodzi z niego babcia Micha艂a i idzie w stron臋 obory. W tym momencie g贸wniarz zacz膮艂 chichota膰. Gabriel popatrzy艂 na niego zdziwiony, ale nic nie powiedzia艂, czeka艂 na rozw贸j wypadk贸w. Po sekundzie kobieta wypad艂a ze stodo艂y i pobieg艂a w stron臋 domu krzycz膮c:
- Ojciec! Krowy nam ukradli!
W tym momencie Micha艂 zacz膮艂 si臋 艣mia膰 jak op臋tany. Gabriel z zainteresowaniem wygl膮da艂 dalej. Po chwili z cha艂upy wypad艂a kobieta, a za ni膮 jej m膮偶. Wbiegli razem do obory.
- M贸wi艂am ci! A ty nie chcia艂e艣 wierzy膰! Kto艣 nam ukrad艂 krowy! O Jezusienazare艅ski! I co my teraz zrobimy?! – lamentowa艂a kobieta. – Co ja teraz podam turystom?
Micha艂 prawie tarza艂 si臋 ze 艣miechu, t艂umi膮c wszelkie wychodz膮ce z jego gard艂a d藕wi臋ki, zakrywaj膮c usta r臋k膮.
W tym momencie jedna z kr贸w si臋 odezwa艂a.
- Niemo偶liwe! To Jad藕ka – ucieszy艂a si臋 kobiecina. – Ale gdzie ona jest?
Staruszkowie pobiegli na 艂膮k臋. W tym momencie Micha艂 przesta艂 t艂umi膰 艣miech.
- Co艣 ty znowu wykombinowa艂? – zapyta艂 podejrzliwie Gabriel.
- Niez艂y dowcip, nie?
- To twoi dziadkowie nie nic o tym nie wiedzieli?
- Nie – pokr臋ci艂 przecz膮co g艂ow膮.
- I nie kazali nam tego wszystkiego robi膰? – chcia艂 si臋 upewni膰.
- Nie.
- Wi臋c to wszystko to by艂y twoje kombinacje?
- No – wyszczerzy艂 si臋 od ucha do ucha.
- Uch ty… - Gabriel zdenerwowa艂 si臋 i ju偶 podni贸s艂 r臋k臋 by uderzy膰 Micha艂a, gdy powstrzyma艂 go jego g艂os.
- Nie wiem czego tak si臋 w艣ciekasz. Przecie偶 to taki fajny dowcip, nie uwa偶asz? – u艣miechn膮艂 si臋 od ucha do ucha. – No wiesz, niewidzialna r臋ka w akcji.
- Ty jeste艣 niemo偶liwy – westchn膮艂 Gabriel.
- Ale lubisz mnie, co nie? – zrobi艂 ma艣lane oczka.
Gabriel nie zd膮偶y艂 odpowiedzie膰, gdy us艂yszeli jak dziadkowie wracaj膮 dyskutuj膮c o czym艣 zawzi臋cie. Ostro偶nie wychylili g艂owy i zobaczyli jak staruszkowie podchodz膮 do studni. Kobieta sprawdza ba艅ki stoj膮ce przy studni, a m臋偶czyzna zagl膮da do 艣rodka studni. Kiedy ju偶 sprawdzili, 偶e wszystko jest ok., obydwoje spojrzeli w stron臋 stodo艂y. W tym momencie Micha艂 odskoczy艂 od wr贸t i szybko schowa艂 si臋 w sianie. Gabriel instynktownie zrobi艂 to samo. Zd膮偶y艂o mu jeszcze przebiec przez g艂ow臋: „co ja do cholery wyprawiam?”, gdy wrota stodo艂y otworzy艂y si臋 i kto艣 wszed艂 do 艣rodka.
- Micha艣? – odezwa艂a si臋 babcia.
Micha艂 milcza艂 jak zakl臋ty, udaj膮c, 偶e 艣pi.
- Micha艣 – powt贸rzy艂a kobieta, a gdy nie otrzyma艂a odpowiedzi, doda艂a: – Pewnie si臋 gdzie艣 schowa艂, huncwot jeden. – W tym momencie Gabriel us艂ysza艂 cichy chichot. – Ojciec, poszukaj go.
Do uszu ch艂opak贸w dosz艂y odg艂osy 艣wiadcz膮ce o tym, 偶e kto艣 przedziera si臋 przez siano. Gabriel odruchowo zamkn膮艂 oczy i czeka艂 na rozw贸j wypadk贸w.
- Matka, znalaz艂em go! Micha艂, obud藕 si臋! – staruszek zacz膮艂 potrz膮sa膰 „艣pi膮cym” ch艂opakiem.
- O, dziadek – Micha艂 w ko艅cu obudzi艂 si臋 i przeci膮gn膮艂 ziewaj膮c pot臋偶nie. – Co艣 si臋 sta艂o?
- I ty si臋 pytasz czy co艣 si臋 sta艂o, huncwocie jeden?- oburzy艂a si臋 kobieta, kt贸ra w艂a艣nie do艂膮czy艂a do m臋偶a. – Przez ciebie o ma艂o zawa艂u nie dosta艂am.
- Ale ja nie wiem o czym ty m贸wisz, babciu – Micha艂 zrobi艂 nieszcz臋艣liw膮 min臋.
Gabriel by艂 pod wra偶eniem mistrzowskiej gry tego g贸wniarza. Tak 艣wietnie udawa艂 zdumienie, 偶e gdyby nie by艂 艣wiadkiem jego kombinacji, to sam by si臋 nabra艂 na te krokodyle 艂zy. Jednak kobieta nie nabra艂a si臋.
- Ju偶 ty dobrze wiesz, kombinatorze. Oporz膮dzi艂e艣 krowy, zebra艂e艣 jajka.
- Babciu, o co ty mnie pos膮dzasz?! Ja tu sobie smacznie spa艂em…
- A to niby co? – kobieta si臋gn臋艂a do w艂os贸w Micha艂a i wyci膮gn臋艂a z niego ma艂e pi贸rko. – To zdaje si臋 nazywa „dow贸d zbrodni”, czy偶 nie?
Micha艂 skrzywi艂 si臋 艣miesznie, niezadowolony, 偶e wszystko si臋 wyda艂o.
- Choroba, a my艣la艂em, 偶e b臋d臋 m贸g艂 wszystko zwali膰 na Wenusjan.
- Na kogo? – zdziwi艂 si臋 Gabriel.
- Na ludzi z Wenus. Wszyscy m贸wi膮: „ludzie z marsa to, ludzie z marsa tamto”, a moi nie s膮 z marsa, tylko z Wenus. S膮 niebiescy, maj膮 ma艂e czu艂ki, jak u 艣limaka i lubi膮 p艂ata膰 figle.
Wszyscy roze艣miali si臋 s艂ysz膮c to dziwne wyt艂umaczenie.
- No to mo偶e ci twoi Wenusjanie zjedz膮 z nami 艣niadanie? Przez nich mam troch臋 czasu zanim tury艣ci wstan膮, wi臋c mog臋 im zrobi膰 cos dobrego – powiedzia艂a babcia.
- Lody! – wykrzykn膮艂 Micha艂.
- Micha艣, czy ty si臋 dobrze czujesz? – babcia spojrza艂a z pow膮tpiewaniem na ch艂opaka. – Lody na 艣niadanie?
- A dlaczego nie? – zdziwi艂 si臋, a widz膮c min臋 staruszki doda艂 zniech臋cony: - no dobra, to niech b臋d膮 placki ziemniaczane.
- Tak ju偶 lepiej – kobieta u艣miechn臋艂a si臋. – Chod藕cie.
- Babciu, a upieczesz chlebka? – spyta艂 Micha艂, kiedy ju偶 siedzieli nad 艣niadaniem. – Bo wiesz, twoje chlebki s膮 najlepsze.
- Oczywi艣cie, 偶e zrobi臋. I tak musz臋 upiec dla turyst贸w. Szkoda tylko, 偶e nie wszyscy to doceniaj膮 – kobieta westchn臋艂a wyjmuj膮c jednocze艣nie jakie艣 naczynia z szafki.
- Kto twierdzi, 偶e babci chlebki nie s膮 najlepsze? - spyta艂 z wojownicza min膮 Micha艂. - Babcia powie kto, a ja ju偶 si臋 z nimi rozprawi臋. Babci chlebki by艂y, s膮 i b臋d膮 najlepsze!
Widz膮c jego wojownicz膮 min臋 Gabriel roze艣mia艂 si臋.
- No co , nie wierzysz? – Micha艂 spojrza艂 w stron臋 studenta. – Sam si臋 przekonasz, jak tylko spr贸bujesz. Babci chlebki s膮 nawet lepsze od piernika, a babcia piecze najlepszy na 艣wiecie piernik.
- Dla ciebie wszystko co zrobi臋 jest najlepsze na 艣wiecie – kobieta u艣miechn臋艂a si臋, przytuli艂a wnuka do piersi i poca艂owa艂a w czubek g艂owy.
- Bo to prawda! A tak w og贸le to kto m贸wi, 偶e babcia 藕le gotuje? Babcia mi powie, to ja sobie zaraz z nim porozmawiam – powiedzia艂 gro藕nie i uderzy艂 pi臋艣ci膮 w otwart膮 d艂o艅 drugiej r臋ki.
- Micha艣, tak nie mo偶na – powiedzia艂a kobieta.
- A niby dlaczego nie? – ch艂opak by艂 w wyra藕nie bojowym nastroju. – Babcia robi takie pyszne jedzonko i nikt nie ma prawa go krytykowa膰! Koniec, kropka!
Kobieta roze艣mia艂a si臋.
- Kochany z ciebie ch艂opak.
- Wi臋c kto to babciu? – Ch艂opak nie ust臋powa艂.
Kobieta westchn臋艂a i usiad艂a przy stole.
- Jest taka jedna wyj膮tkowo wybredna turystka. Raz jajka s膮 ugotowane zbyt twardo, a innym razem zbyt mi臋kko, jajecznica zbyt sucha albo zbyt mokra, tosty za blade albo za czarne. I tak w k贸艂ko. Jakbym nie gotowa艂a, ona zawsze do czego艣 musi si臋 przyczepi膰.
- A bo ty babciu nie umiesz rozmawia膰 z turystami.
- S艂ucham? – kobieta zdziwi艂a si臋.
- Bo ty nie wiesz jak z nimi post臋powa膰. Ty jeste艣 mi艂a i pysznie gotujesz, ale z nimi czasami trzeba podst臋pem.
- I ty niby wiesz jakiego podst臋pu u偶y膰, 偶eby ona si臋 zamkn臋艂a – stwierdzi艂a z przek膮sem.
- A 偶eby艣 wiedzia艂a. No co, nie wierzysz? – zapyta艂 widz膮c min臋 babci. – A mo偶e si臋 za艂o偶ymy?
- Nie ku艣 dzieciaku, nie ku艣 - mrukn臋艂a kobieta.
- Cykasz si臋? – Wredny u艣miech wype艂z艂 na twarz Micha艂a.
- Kto niby si臋 cyka? - Kobieta zrobi艂a gro藕n膮 min臋 i pochyli艂a si臋 w stron臋 wnuka.
Przez chwil臋 patrzyli na siebie gro藕nie. Gabriel z zainteresowaniem obserwowa艂 t膮 dw贸jk臋. Na pierwszy rzut oka wygl膮dali jakby zaraz mieli rzuci膰 si臋 sobie do garde艂. Jednak by艂o w nich co艣 takiego, co sprawia艂o, 偶e by艂 spokojny o nich. Siedzia艂 wi臋c i czeka艂 na rozw贸j wypadk贸w. W ko艅cu obydwoje ruszyli si臋. Jak na komend臋 u艣miechn臋li si臋 i powiedzieli jednocze艣nie:
- Umowa stoi – i u艣cisn臋li sobie r臋ce.
- O co si臋 zak艂adamy? –spyta艂 Micha艂.
- Je偶eli wygram, do ko艅ca wakacji b臋dziesz odwala艂 za mnie ca艂膮 robot臋, czyli sprz膮ta艂, gotowa艂 i oporz膮dza艂 zwierzaki.
- Phi – prychn膮艂 ch艂opak. – Te偶 mi kara.
- Zobaczymy czy b臋dziesz taki twardziel, jak pozasuwasz tak par臋 dni.
- Poma偶y膰 to ty se mo偶esz, kobieto. A wiesz dlaczego? Bo to si臋 nigdy nie stanie.
- Zobaczymy. – Babcia u艣miechn臋艂a si臋 z艂owrogo. - A co chcesz jak ty wygrasz?
- Do ko艅ca wakacji, codziennie b臋dziesz mi kupowa膰 litr lod贸w.
- Ok. No to zaczynaj.
- Dobra. Co mia艂o by膰 dzisiaj na 艣niadanie?
- To co zawsze. Do wybory: tosty, jajka na twardo i na mi臋kko, jajecznica, par贸wki na ciep艂o, zwyk艂e kanapki z sa艂at膮, szynk膮 i pomidorem. No i do picia kawa, herbata i mleko.
- Dobra, to ja pomy艣l臋, a ty, babciu, mo偶e by艣 w ko艅cu zrobi艂a tego pysznego chlebka? – Micha艂 u艣miechn膮艂 si臋 od ucha do ucha i zrobi艂 ma艣lane oczka.
- O, jezusienazare艅ski! – zakrzykn臋艂a kobieta. – Ty huncwocie jeden! Zagada艂e艣 mnie i nie zd膮偶臋 upiec chleba dla turyst贸w!
Babcia poderwa艂 si臋 od sto艂u i zabra艂a za robienie chleba.
- Gabriel, znasz francuski? – Micha艂 zwr贸ci艂 si臋 do studenta.
- S艂ucham? – zszokowany scen膮, kt贸r膮 przed chwil膮 widzia艂, Gabriel dopiero po chwili zauwa偶y艂, 偶 co艣 si臋 do niego m贸wi.
- Pyta艂em czy znasz francuski - powt贸rzy艂 cierpliwie.
- Niestety, tylko angielski. A czemu pytasz?
- Szkoda. Ale to nic, najwy偶ej napisz臋 ci co masz m贸wi膰.
- 呕e co prosz臋? – zdumia艂 si臋.
- No chyba mi pomo偶esz, co? – Micha艂 zrobi艂 nieszcz臋艣liw膮 min臋, a jego oczy niebezpiecznie si臋 zaszkli艂y.
- Dobra – odpowiedzia艂 Gabriel i westchn膮艂 ci臋偶ko. Znowu przegra艂 z tym g贸wniarzem.
- Super! – Micha艂 u艣miechn膮艂 si臋.
- To co mam robi膰?
- Jest jaka艣 szansa, 偶e masz czarn膮 koszul臋 z d艂ugim r臋kawem?
- Ty jeste艣 jaki艣 jasnowidz, czy co? – spyta艂 ze zdumieniem. – Sam nie wiem dlaczego, ale wzi膮艂em jedna tak膮 ze sob膮.
- 艢wietnie! To ubierz j膮.
- Teraz?
- Teraz, teraz. P贸藕niej mo偶e nie by膰 czasu.
Gabriel poszed艂 do sieni, gdzie wci膮偶 jeszcze sta艂a jego torba. Przez chwil臋 w niej grzeba艂, a偶 w ko艅cu znalaz艂 koszul臋. Przebra艂 si臋 i wr贸ci艂 do kuchni. Micha艂 siedzia艂 wci膮偶 przy stole i co艣 pracowicie pisa艂 na kartce papieru formatu A3. Gabriel podszed艂 bli偶ej.
- Co piszesz? – zainteresowa艂 si臋, a kiedy Micha艂 w ko艅cu podni贸s艂 g艂ow臋 i spojrza艂 na niego, nie m贸g艂 wytrzyma膰 i parskn膮艂 艣miechem.
- Z czego si臋 艣miejesz?
- Z ciebie – wyst臋ka艂 kiedy uda艂o mu si臋 troch臋 uspokoi膰. – Wygl膮dasz jak urz臋dnik bankowy z pocz膮tk贸w dwudziestego wieku i jeszcze ten w膮sik… Z czego ty 偶e艣 go zrobi艂?
W艂osy Micha艂a by艂y ulizane, prawdopodobnie wod膮, przez 艣rodek g艂owy bieg艂 r贸wniutki przedzia艂ek, a pod nosem wisia艂a jaka艣 szczecina maj膮ca udawa膰 w膮sy.
- A znalaz艂em taki stary p臋dzel w szufladzie – odpar艂 ch艂opak. – Mam nadziej臋, 偶e mi nie odpadn膮.
- Tak w og贸le to po co ci to?
- 呕eby zrobi膰 klimat – odpar艂 Micha艂 wracaj膮c do pisania.
- Klimat? Jaki klimat?
- Sam zobaczysz. No sko艅czone. - Od艂o偶y艂 d艂ugopis na bok, popatrzy艂 uwa偶nie na kartk臋 i zwin膮艂 j膮 w rulon, a nast臋pnie poda艂 Gabrielowi. – Trzymaj.
- Po co mi to?
- To cz臋艣膰 twojej roli.
- Jakiej roli? – zaniepokoi艂 si臋. – Co ty kombinujesz?
- Spoko, to nic nielegalnego. Jak przyjdzie odpowiednia chwila rozwiniesz ten rulon i b臋dziesz z niego czyta艂.
- Tylko tyle?
- Nie.
- A co jeszcze?
Micha艂 bez s艂owa podszed艂 do Gabriela i rozpi膮艂 po艂ow臋 guzik贸w jego koszuli oraz postawi艂 ko艂nierzyk. Nast臋pnie wyj膮艂 z kieszeni jaki艣 mazak i zacz膮艂 malowa膰 nim w膮sy na twarzy Gabriela.
- Ej chwila! – Student z艂apa艂 ch艂opaka za r臋k臋 z mazakiem. – Co ty robisz?
- Przygotowuj臋 ci臋. Spoko, to jest zmywalny mazak. Zejdzie po jednym myciu. Obiecuj臋, ze ju偶 nic wi臋cej nie b臋d臋 robi艂, tylko to – doda艂 widz膮c, 偶e Gabriel wci膮偶 trzyma jego r臋k臋. – Obieca艂e艣 mi pom贸c – wychlipa艂 p艂aczliwym g艂osem i zrobi艂 nieszcz臋艣liw膮 min臋.
- No dobra – westchn膮艂 Gabriel i pu艣ci艂 trzyman膮 r臋k臋. – Ale je偶eli narobisz mi obciachu, to obiecuj臋, 偶e ci臋 zabij臋.
- Nie b臋dzie 偶adnego obciachu. Obiecuj臋.
- No dobra – powt贸rzy艂. – R贸b co musisz, zanim si臋 rozmy艣l臋.
Micha艂 szybko narysowa艂 w膮sy.
- Gotowe. Teraz przeczytaj to co masz na kartce, 偶eby p贸藕niej ci臋 to nie zaskoczy艂o, bo je偶eli zaczniesz si臋 艣mia膰 podczas czytania to ca艂y m贸j plan szlag trafi.
- To co艣 ty tam takiego napisa艂?
- Sam zobaczysz.
Gabriel rozwin膮艂 rulon i zacz膮艂 czyta膰. Z ka偶d膮 przeczytan膮 linijk膮 zaciska艂 coraz mocniej z臋by 偶eby tylko nie parskn膮膰 艣miechem. Jednak w ko艅cu nie wytrzyma艂 i gdy wszystko ju偶 przeczyta艂, wybuchn膮艂.
- No widzisz? M贸wi艂em – mrukn膮艂 Micha艂. – Jak b臋dziesz to czyta艂 to musisz by膰 艣miertelnie powa偶ny, dlatego te偶 lepiej przeczytaj to par臋 razy.
- Dobra – mrukn膮艂 Gabriel i 艣miej膮c si臋 usiad艂 przy stole i ponownie zabra艂 si臋 za czytanie tego co by艂o napisane na kartce.
- No i jak ci idzie dzieciaku? – w tym momencie do Micha艂a podesz艂a babcia.
- Spoko, babciu, wszystko pod kontrol膮.
- Co艣 ty wymy艣li艂? Ja wiem, 偶e w twoim wykonaniu nie powinno mnie nic zupe艂nie dziwi膰, jednak przez ca艂y czas mam wra偶enie, 偶e ty jeszcze nie pokaza艂e艣 wszystkiego na co ci臋 sta膰.
Micha艂 wyszczerzy艂 si臋 w u艣miechu i nic nie powiedzia艂.
- Wiedzia艂am, 偶e nie powinnam by艂a si臋 zgadza膰 na ten zak艂ad. – kobieta westchn臋艂a. - Czemu ja znowu da艂am ci si臋 podpu艣ci膰.
- Mo偶e dlatego, 偶e mnie kochasz nad 偶ycie?
- Nie b膮d藕 taki pewny siebie – mrukn臋艂a. – Jakby艣 zapomnia艂, to mam jeszcze syna i czworo innych wnucz膮t.
- Ale to ja jestem twoim ulubie艅cem - wyszczerzy艂 z臋by w u艣miechu. – Jak tam chlebek?
- B臋dzie gotowy za p贸艂 godziny.
- A o kt贸rej podajesz 艣niadanie?
- Za trzy kwadranse.
- A ta wredna baba o kt贸rej schodzi na d贸艂?
- Jako pierwsza.
- Idealnie – Micha u艣miechn膮艂 si臋 i zatar艂 r臋ce. – pozostaje nam wi臋c czeka膰 a偶 si臋 pojawi.
- A co艣 ty wykombinowa艂?
- Hehehe, nie powiem. Sama zobaczysz. Usi膮d藕 i obserwuj.
- 呕ebym tylko p贸藕niej tego nie 偶a艂owa艂a – westchn臋艂a kobieta i usiad艂a przy stole.
CDN