Cienie 3
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 09 2011 18:07:45
-Dobrze, przyjacielu, nie sądzisz, że już wystarczy? - cichy, ciepły, do bólu znajomy głos wyrwał Seregila z apatii.
-Micum... - rudowłosy mężczyzna rzucił sakiewkę na ladę karczmy, w której odnalazł pijanego do nieprzytomności 'faie.
-Tak, to ja. - mruknął, podnosząc Seregila z krzesła - Chodź, pójdziemy do domu.
-Do domu? Ja nie mam domu, Micumie. Mój dom to Aurenen, a tam nie będę mógł nigdy wrócić.
Micum zamarł na moment.
-Przestań gadać głupoty - rzucił tylko - Twój dom jest tutaj wśród ludzi, którzy cię kochają.
Szare, nieprzytomne oczy spoczęły na jego twarzy. Pod ich lodowatym, pustym spojrzeniem przebiegł go dreszcz.
-Ranię tych, których kocham.
Micum parsknął z irytacją i bez dalszych ceregieli poderwał Seregila na nogi.
-Nie będę rozmawiał z tobą, kiedy jesteś w takim stanie. A do pogadania mamy. I to o wielu sprawach...
Seregil musiał być bardziej pijany niż przypuszczał Micum, bo zwisł bezwładnie, wspierając się na nim całym ciałem.
-Seregilu, u licha!
Zarzucił sobie rękę 'faie na szyję i wspierając wyprowadził z karczmy.
-Dalibóg, nigdy nie widziałem cię zachowującego się tak głupio.
Po czym sięgnął po wiadro z wodą i wylał jego zawartość na głowę przyjaciela. Seregil wstrząsnął się, jak zmokły pies i z lekka oprzytomniał. Parsknął, odgarnął z twarzy mokre włosy i usiadł.
-Jak zwykle masz rację, przyjacielu...
Micum prychnął.
-Gdzie Alec? - zapytał Seregil, unikając patrzenia starszemu mężczyźnie w oczy.
-Siedzi na Mokrych Łąkach i kona z tęsknoty. O niego się nie martw.
Seregil spojrzał bystrzej.
-A o kogo powinienem się martwić?
Micum potarł czoło. Na parę chwil zapadła niewygodna cisza.
-O Thero. I Magyanę. Znikli oboje.
-Dlaczego mam uczucie, że wiesz już, że nie jest to żadna edukacyjna wycieczka...?
-Thero i Magyana nie planowali wycieczki. Wczoraj jeszcze przebywali w Oresce. Po południu czarodzieje zauważyli, że nie ma obojga. Ich rzeczy pozostały tak, jak je zostawili, ktoś musiał przerwać Thero w czasie eksperymentu, bo mało nie doszło do wybuchu. Thero nigdy by do tego świadomie nie dopuścił. Ktokolwiek, ale nie on.
-Tak, na pewno nie skrupulatny Thero...
-Nie czas na złośliwości.
-Nie jestem złośliwy.
Micum westchnął.
-Jak chcesz... Seregilu, mam poważne obawy, czy nie znikło w ciągu ostatnich dni więcej Obserwatorów.
Seregil pobladł.
-Ja ... nie mogłem zdradzić, przecież przysięga...
I nagle wspomniał, jak się czuł poprzedniego dnia. Chorował przez tyle godzin. Chorował przez magię.
-Musimy ostrzec królową.
-Królowa została powiadomiona. Z tego co wiem, większość Obserwatorów też została ostrzeżona.
-Alec wie?
-Wie. Pilnują się nawzajem z Beką. Dostała urlop.
Seregil nie powiedział nic więcej, tylko ukrył twarz w dłoniach.
-Seregilu.... musisz mi powiedzieć, co pamiętasz.
'Faie uniósł na niego przekrwione oczy.
-Nic nie pamiętam.
Micum obserwował go przez chwilę. Szlachcic z Rhiminee w pomiętej, nie pierwszej świeżości koszuli i poplamionych spodniach. Szlachcic z Rhiminee aż na odległość woniejący trunkiem.
-Zbierajmy się - mruknął Micum i wyciągnął dłoń do przyjaciela.
-Gdzie?
-Na Łąki.
Seregil zawahał się przez moment.
-No, chodź - zniecierpliwił się rudowłosy - Nie zamierzasz chyba zachowywać się jak młokos.
Seregil uśmiechnął się krzywo.
-Nie, nie zamierzam.
-To dobrze - sarknął Cavish - Bo już się bałem.

Zaraz tez okazało się, że jeśli Micum miał na myśli zbieranie się, to miał na myśli zbieranie się natychmiast. Seregil widząc dwa przygotowane do drogi konie, słowem nawet nie napomknął o kąpieli.
Droga na Mokre Łąki minęła dość szybko, mężczyźni niewiele rozmawiali. Seregil myślał, Micum nie zamierzał mu przeszkadzać.
Gdy tylko dotarli, Seregil natychmiast wpadł w opiekuńcze ramiona Kari.
-Już szykuję ci kolację.
-I kąpiel - mruknął za nią Seregil.
Zaraz też dostał i jedno i drugie.
-Gdzie dzieciaki? - zapytał siadając przy stole.
Micum i Kari wymienili spojrzenia. Kobieta machnęła ścierką.
-Są z Alekiem. Nad rzeką. Zjadłeś? - zapytała po chwili.
-Tak, pyszne jak zwykle.
-Kąpiel masz w pokoju.
-Dzięki, Kari - Seregil z uczuciem uścisnął jej dłoń. A ona oddała uścisk, jednak zaraz oswobodziła rękę.
-No już, biegnij, bo czuć od ciebie jak z gorzelni.
'Faie mrugnął okiem i tyle go widzieli.
-Że też życie nie może być spokojne. - westchnął melancholijnie Micum.
Jego żona prychnęła.
-Zanudzilibyście się na śmierć.
W tej chwili z sieni dobiegły odgłosy, świadczące że reszta domowników wróciła już z wycieczki. Illia z piskiem wpadła do pokoju.
-Wujek Seregil przyjechał? - krzyknęła.
-Tak -uśmiechnęła się do niej matka -Ale teraz bierze kąpiel. Illior świadkiem, że jest mu ona potrzebna...
Alec wszedł do kuchni tak cicho, że go nie usłyszeli. Twarz miał bez wyrazu. Micum i Kari spojrzeli na siebie w milczeniu.
-Przyjechał? - zapytał Alec spokojnie.
Micum skinął głową.
Alec odłożył łuk i kurtkę na bok i skierował kroki do pokoju, który zawsze dzielili z Seregilem. Micum uczynił ruch, jakby chciał iść za nim, czy coś powiedzieć, ale żona powstrzymała go.
-Niektóre rzeczy muszą sami sobie wyjaśnić. Zostaw.
Mężczyzna prychnął.
-Byle przy tym wyjaśnianiu nie roznieśli mi pokoju.
-Nie sądzę... - uśmiechnęła się Kari - żeby pokój był w niebezpieczeństwie.
I najspokojniej w świecie podała kolację.

Seregil z ulgą zanurzył się w balii z ciepłą wodą. Westchnął i przymknął oczy, pozwalając sobie na parę chwil odprężenia. Poczuł, jak ciepła woda wymywa z niego zmęczenie. Balia stała tyłem do drzwi, dlatego nie dostrzegł jak uchylają się bezszelestnie i zamykają za szczupłą postacią.
Po paru minutach, kiedy woda zaczęła stygnąć doszedł do wniosku, że dość tego moczenia się. Tym bardziej, że gwar z kuchni uświadomił mu, że do domu wróciły dzieci... i Alec. Z westchnieniem wstał i odwrócił się w stronę stołu w poszukiwaniu ręcznika. Woda spływała strumyczkami po jego nagim ciele. Seregil spojrzał na pusty stół i zmarszczył brwi. Nagle biała materia pojawiła się w zasięgu jego wzroku... trzymana w dłoni milczącego Aleca. Mężczyzna zamarł. Sekundy upływały w ciszy. W pewnej chwili jedna z brwi chłopaka podjechała wyżej. Ciemnowłosy wyciągnął dłoń po ręcznik. Ich palce zetknęły się, Alec nie cofnął ręki. Seregil zaczął się wycierać, młodzieniec klapnął na łóżko, nic nie mówiąc. W końcu 'faie wyszedł z balii. Trzymając ręcznik w dłoni, nagi podszedł do Aleca i stanął przed nim. Chłopak miał wzrok wbity w podłogę. Seregil ujął go pod brodę i podniósł jego twarz ku swojej. Oczy chłopaka były ciemne, poważne.
-Przepraszam... - powiedział Alec, a mężczyźnie zrobiło się cokolwiek słabo - Powinienem był dać ci szansę wytłumaczenia.
Seregil powoli przesunął dłoń z podbródka jasnowłosego na jego policzek, gładząc go w delikatniej pieszczocie. Pochylił się i musnął wargami jego usta. Pocałunek był lżejszy niż oddech i trwał przez kilka sekund, zanim Alec zapraszająco rozchylił wargi. Ręcznik upadł na podłogę, gdy Seregil przyciągnął głowę chłopaka.
-Nie zrobiłbym świadomie nic, żeby cię skrzywdzić... -wyszeptał 'faie prosto w usta chłopaka - Niestety nie umiem powiedzieć nic o tym, co uczyniłem ci nieświadomie.
Poczuł łaskotanie na wargach, gdy Alec raptownie wciągnął powietrze.
-Ja...
-Porozmawiaj ze mną, tali. Możesz być wściekły, możesz czuć się zraniony i chcę... naprawdę chcę, żebyś mi o tym opowiedział. Ale nie uciekaj. Nie uciekaj ode mnie w ten sposób, bo ja...
-Seregil... - szepnął chłopak wstrząśnięty, czując drżenie w ciele, które niemal go dotykało.
Dłonie 'faie, jedna lekko dotychczas oparta na ramieniu Aleca, druga gładząca jego policzek, poderwały się, na tyle by zanurzyć się w jasnych pasmach. Seregil zacisnął szczupłe dłonie w pięści na włosach kochanka i odciągnął jego głowę w tył, tak by spojrzeć prosto w jego oczy.
-Gdyby coś ci się stało.. - szepnął Seregil niemal nieświadomie.
Minęła dobra chwila, zanim po sztywniejącym ciele rozpoznał, że niekoniecznie powiedział to, co należało.
-Gdyby MNIE coś się stało?
Alec stanowczo wysunął się z objęć 'faie. Schylił się, niemal muskając policzkiem udo mężczyzny, by podnieść jego ręcznik, podał go mu i wstał.
-Uważasz, że jestem nierozważny?... - zagadnął pozornie spokojnym głosem, podchodząc do okna. Seregil zaklął w duchu, Alec był wyjątkowo dojrzały jak na nastolatka, jednakże pozostawał wciąż... nastolatkiem.
-Tego nie powiedziałem.
-Ale tak właśnie myślisz, prawda? Uważasz, że wtedy... - jego głos załamał się - kiedy zostałem uprowadzony, to też była moja wina, tak? Bo powinienem był przeczekać, zostać na Mokrych Łąkach, a nie wracać jak głupi do ciebie, do miasta?
Seregil stanowczo zawiązał ręcznik na biodrach i zacisnął usta.
-Nigdy nic takiego nie powiedziałem.
-Czasem nie trzeba mówić... A Nysander? Też myślisz, że to...
-Dość! - krzyknął 'faie ostrzej niż należało.
-Poszedłeś do tej karczmy beze mnie, bo myślisz, że nie można na mnie polegać? Czy... czy to co innego pchnęło cię tam? Samego?
-Alec. - mężczyzna podszedł do chłopaka i szarpnął go za ramię, odwracając twarzą do siebie. Jasnowłosy umknął przed jego spojrzeniem.
-Ja po prostu nie wiem... nie wiem, co zrobiłbym ze sobą, gdyby coś się stało tobie. Nie rozumiesz? Kiedy biegłem rankiem do tej karczmy, kiedy wypytywałem gospodarza o ciebie... Kiedy powiedział mi, że owszem widział cię... nieprzytomnego, wynoszonego przez dwóch mężczyzn.... Nie mogłem przestać myśleć, myśleć, że... i że gdybym poszedł tam z tobą, nic by się nie stało.
-Gdybyś poszedł tam ze mną, mógłbyś być martwy.
Alec westchnął, ponownie wysunął się z uścisku Seregila i otworzył okno. Wpatrując się w gęstniejący mrok, usiadł na parapecie.
-Kocham cię... - chłopak uśmiechnął się blado - Tylko nigdy nie zastanawiałem się, czy to dobrze.
-Nie rozumiem.
-Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, prawda? O wielu rzeczach nie rozmawialiśmy. O twojej przeszłości. O twoich wizytach... nocnych wizytach na Ulicy Latarni...
-Mam tam informatorów, przecież wiesz...-wbrew sobie Seregil zacisnął dłonie w pięści pod lekko kpiącym spojrzeniem Aleca, który jednak nie skomentował tego wytłumaczenia.
-O tym, czy nasz związek utrudnia nam ... pracę też nie rozmawialiśmy. A przecież utrudnia...
Seregil poczuł jak chłód ogarnia jego serce. I zachował się tak, jak zawsze zachowywał się w takich okazjach. Był nienaturalnie, stoicko spokojny.
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Magyana znikła. I Thero. Byli Obserwatorami.
-Wiem.
-Ty możesz być następny. Albo ja.
-Wiem. Właśnie dlatego myślę, że zwłaszcza teraz nie powinniśmy się rozstawać - dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że ostatnio słowo mogło zabrzmieć dwuznacznie.
-Sam nie wiem... - Alec, znów niepewny, wyjrzał przez okno.
-Alecu... ja ci nie dam odejść. Nie tak. Nie w ten sposób. Nie z powodów, o których myślisz.
Jeżeli to będzie konieczne, zrezygnuję z... pracy.
-Przysięga Obserwatora to przysięga na całe życie. Przecież wiesz.
Seregil prychnął i podszedł do okna, myśląc, że teraz przynajmniej Alec nie ma gdzie przed nim uciec, chyba że na zewnątrz.
-Ale możemy wyjechać. Gdzieś daleko.
-Mówisz o rezygnacji z całego swojego życia.
-A ty... ty sugerujesz, że miałbym... mógłbym zrezygnować z ciebie.
Przez chwilę patrzył tylko na jasny profil chłopaka, wyraźnie odcinający się od mroku za oknem. Na ocienioną krzywiznę policzka, półprzymknięte oczy, prosty nos, linię szczęki... w tej chwili zaciskającą się w jakimś grymasie desperacji, uporu.
-Ja po prostu dużo myślałem w ciągu ostatnich dni.
-I...? - Seregil zdziwił się jak głucho zabrzmiał jego głos w jego własnych uszach.
-Przeraża mnie to wszystko... doprawdy nie pamiętam, żebym kiedykolwiek był w ten sposób przerażony.
-"To" wszystko?
-My - w końcu spojrzał wprost na niego - To co czuję do ciebie. Lęk, kiedy wychodzisz... obezwładnia mnie. Jestem wobec tego zupełnie bezsilny. A ja tak nie potrafię... od chwili, gdy trafiłem w niewolę nekromanty po prostu nie umiem żyć w bezsilności. W oczekiwaniu, czy cień, który widzę na ścianie jest omenem twojej śmierci czy grą mojej zdradzieckiej wyobraźni.
'Faie zaschło w ustach. Alec nigdy tyle nie mówił... może jedynie w chwilach najwyższego wzruszenia, w sprawach najwyższej wagi.
-Od kiedy tak to czujesz...?
Alec uśmiechnął się blado.
-Nie wiem. Myślę, że od samego początku... lub może od chwili, gdy wróciliśmy do Rhiminee... nie wiem.
Po raz kolejny ciemnowłosy ośmielił się podejść bliżej... nie tak blisko, by dotknąć, ale na tyle blisko, by zatrzymać go... gdyby chciał uciec dalej.
-Mówiłem już... możemy wyjechać. Mogę zrezygnować z tego, co cię tak przeraża... z Rhiminee, z ulicy Latarni, z intryg... z bycia Obserwatorem w końcu.
-Nie rozumiesz...-oczy Aleka zamigotały w mroku, jasne policzki zabarwił rumieniec. Seregil nie mógł przestać myśleć, jak pięknie w tej chwili wygląda. Kruche piękno, nawet bardziej kruche niż do tej pory myślał. Kruche szczęście.
-Czego nie rozumiem?
-Ja chyba nie chcę żebyś to robił. Żebyś rezygnował. Takie poświęcenie to... to po prostu zbyt dużo, a mnie jest ciężko nawet w tej chwili.
Seregila uderzyła nagła myśl... Alec zamierzał poddać się, po raz pierwszy zamierzał poddać się temu, co go przeraża i to nawet bez walki.
-Nie. - szepnął zaciskając pięści. -Nie!
Chłopak wzdrygnął się w odpowiedzi na nagły krzyk i spojrzał szeroko rozwartymi oczyma na kochanka.
-Posłuchaj...
-Nie. Ja już słuchałem. Teraz ty mnie posłuchaj.
-Sere...
-Zamknij się i słuchaj - 'faie bez powodzenia próbował utrzymać zsuwający się ręcznik na biodrach. W końcu z irytacją cisnął go pod ścianę. - Nie będę spokojnie patrzył, jak kolejna miłość mego życia wymyka mi się z rąk. Po prostu nie.
Alec skrzywił się wyraźnie.
-Jestem po prostu kolejnym...
Seregil od paru chwil czujący się jakby balansował na granicy rozpaczy i furii, teraz stracił nad sobą kontrolę.
-Oh, zamknij się! Doprawdy nie pamiętam, żebym kiedyś był na ciebie aż tak zły. Nie pamiętam, żebyś kiedykolwiek mówił takie głupoty.
-Tym bardziej...
-Tym bardziej co? - ze wszystkich sił starał pohamować chęć, by złapać chłopaka za ramiona i potrząsnąć mocno - Czemu to robisz? Czemu próbujesz przekonać mnie i siebie, że to co jest między nami jest złe, że należy to zniszczyć? Alec! Na Illiora, gdybym cię lepiej nie znał....
Nie skończył, bo przerwało mu pukanie do drzwi.
-Wujku Seregilu czy mogę wejść?
Seregil żachnął się, zacisnął pięści i desperacko obejrzał się za siebie i w poszukiwaniu ręcznika. Alec zeskoczył z parapetu i podszedł do drzwi, nogą podrzucając zwinięty w kącie ręcznik, łapiąc go w dłoń i podając Seregilowi. Po chwili otworzył drzwi. Stała w nich Illia. Widząc ciemnowłosego 'faie z piskiem podbiegła do niego, przytulając się mocno.
-Wujku Seregilu, Wujku Seregilu, masz coś dla mnie?
Seregil uśmiechnął się blado.
-Nie tym razem, gołąbeczko - ale widząc jej smutną minkę, potargał jej włosy - Ale wynagrodzę ci to następnym razem. Obiecuję.
Dziewczynka rozpogodziła się błyskawicznie.
-Tata prosi was do siebie. Przyjechali goście.
"Goście"...? Alec i Seregil, zapominając o kłótni wymienili spojrzenia. O tej porze to mogły być tylko złe wieści.
Seregil w biegu włożył spodnie i obaj szybkim krokiem udali się do jadalni. Przy stole siedzieli zafrasowani Kari, Micum i Beka... a także zmęczeni wyraźnie podróżą... Thero i Magyana.
Thero wolno uniósł głowę i spojrzał na Seregila. Uśmiechnął się słabo.
-Królowa... królowa zdradziła swój lud - powiedział, powoli cedząc słowa - Nasz lud...
Seregil wstrząśnięty zerknął na Micuma. Mężczyzna powoli pokręcił głową i skierował wzrok na Magyanę. Ta, jakby wyczuwając to spojrzenie uniosła twarz
-Królowa zdradziła swój lud - powtórzyła słowa Thero - Nasz lud...
Seregilowi zrobiło się najpierw zimno, a potem gorąco, zwłaszcza, gdy wyczuł zaciskającą się na pasku jego spodni dłoń niepewnego nagle Aleca. Obserwatorzy winni są wierność królowej....