I widzę ciemność... epilog
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 06 2011 22:02:58
Epilog

Syriusz nie był pewien, czy dobrze zrobił przyjeżdżając znowu do Hogwartu. Zaczynał nowe życie - oficjalnie potwierdzono tak fakt, że żyje, jak i jego niewinność. Nie bez pomocy Draco - ten chłopak był niesamowity, że znalazł czas pomiędzy procesami, sama jego znajomość prawa i umiejętność wykorzystania go... To było coś.
Powinien zostać w Londynie, doprowadzić dom do porządku, z pozbyciem się portretu matki włącznie. A zamiast tego szedł korytarzem swojej starej szkoły i myślał o tym, że jeśli gdziekolwiek był żywy, to właśnie tu - jako uczeń, gdy w końcu uwolnił się od tyranii rodziny, i potem, nie tak dawno temu, przez jedną irracjonalną noc.
I, jak na złość, bał się że to tamta noc była powodem, dla którego Severus Snape chciał go widzieć. A Syriusz nie był gotowy na żadne poważne rozmowy - szczerze mówiąc, uważał, że nie umie ich przeprowadzać, że nigdy nie umiał. Przełknął ślinę i zapukał do drzwi.
Snape otworzył, zmierzył go wzrokiem - czarnym i nieodgadnionym
- Zostawiłeś coś u mnie, Black - oznajmił.
Syriusz w pierwszym odruchu miał ochotę spytać, czy bieliznę, ale napotkawszy oczy mistrza eliksirów zmiarkował się. To było bezcelowe - wszystkie te aluzje i złośliwości nie prowadziły do nikąd. A dokąd miałby prowadzić? Do związku? Cóż za bezsensowny pomysł. Jakim głupcem Syriusz Black musiał być, skoro jego myśl zahaczyła o ten temat. Takie rzeczy jak tamta... działy się. Czasem się działy. Wolałby o tym nie rozmawiać, choć wiedział, że rozmowa wisi w powietrzu.
- To znaczy? - spytał.
- Wejdź.
Tego nie oczekiwał. Poprzednim razem wprosił się sam - desperat błagający o towarzystwo. I spał w fotelu. Bo bał się nawet próbować gdzie indziej.
Był w tym pokoju dwa razy, a wydawało mu się, że zna już każdy jego zakamarek. To było dziwne. Przykre, bo miejsce było jak przystań, jak coś, czego mógł się uczepić kurczowo, by wypłynąć na powierzchnię.
Myślał, że miał już takie rzeczy, takie osoby - Harry'ego, Remusa. Że tyle mu wystarczy. Że nie powinien chwytać się kogoś, kto tego nie chce, wroga, osoby, którą dręczył w dzieciństwie. Desperackiego porywu głupiej namiętności.
- To twoje, Black.
Snape stał naprzeciw niego trzymając kartkę papieru. Syriusz przypomniał sobie - znalazł ją na zawalonym wszystkim - dosłownie wszystkim - stole mistrza eliksirów i, nie mogąc zasnąć, bo spał w różnych dziwnych miejscach, ale jak na złość, nie mógł akurat w tym konkretnym fotelu. I ukradłwszy też pióro i odrobinę atramentu, zaczął notować przypadkowe myśli. Był do tego przyzwyczajony - to właśnie robił przez ostatnich kilka lat: pisał, by uratować się przed ostatecznym szaleństwem.
Na Merlina, jakie przypadkowe myśli krążyły po jego głowie tamtej nocy w pokoju Severusa Snape'a?
Dłoń drżała mu nieco, gdy sięgał po papier.
...jeśli będę kiedykolwiek chciał, by to co się stało między nami było czymś więcej, będę musiał dać szansę. Ale nie jemu. Będę musiał dać szansę sobie.
- Syriuszu - głos Snape'a brzmiał dziwnie miękko, choć miał niejakie trudności z wymówieniem jego imienia. - Możesz mi wytłumaczyć, co to właściwie znaczy?
- Tyle, co napisałem - odparł, spoglądając drugiemu czarodziejowi w oczy. - Że będę musiał dać szansę sobie.


Notka końcowa:
Dziękuję za uwagę, próby wspierania mnie, dziękuję tym, którzy czytali. Ten fic przeszedł wiele, z czteroletnim hiatusem włącznie. Nie wiedziałam, czy go skończę, miałam mnóstwo wątpliwości, czy w ogóle ma to sens. W międzyczasie próbowałam historię zmienić, na siłę "ukanoniczniać" - a i wcześniej nie byłam bez winy, więc teraz łapię się za głowę, ile rzeczy próbowałam tu wcisnąć, żeby wyrazić moją frustrację a historię uczynić atrakcyjniejszą dla fandomu yaoi (pozbyłam się ich - sugestii pairingu Draco/Harry i dziecinnych, prześmiewczych tytułów rozdziałów). Gdybym pisała to teraz od nowa, poprowadziłabym parę rzeczy inaczej, bardziej zagłębiłabym się w psychikę postaci... Ale szczerze? Lubię tę historię. I pewnie dlatego ją w końcu zamknęłam.
Do Pottera wracać nie zamierzam. Za wiele innych rzeczy chodzi mi po głowie, magia bawi mnie nadal, ale zawsze wolałam coś bardziej skomplikowanego, niż machanie różdżką.
Będę wdzięczna za komentarze. Wiem, było warto zakończyć to dla siebie - ale chciałabym też wiedzieć, że było warto i dla czytelników.