Ancyum 1
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 06 2011 13:22:48
Dla mojego koffanego uke i koffanej Zuzyy - Arigatou z całego serca dziewuszki.
Tanagura. Ciemna noc otuliła miasto. Było już dobrze po trzeciej nad ranem. Mimo to w prywatnym mieszkaniu głowy syndykatu nadal paliło się światło. W salonie w fotelach siedziały dwie blondwłose osoby. Na niewielkim stoliczku przed nimi stała niemalże całkiem opróżniona butelka wytrawnego wina. Obaj mężczyźni nie byli zbyt trzeźwi. W milczeniu spoglądali na miasto i na horyzont,gdzie powoli zaczynało już świtać. W pewnej chwili jeden z nich się odezwał.
- Iason, chciałbyś mieć dziecko?
Drugi mężczyzna przeniósł trochę nieprzytomne spojrzenie na swojego towarzysza nieco zdziwiony zadanym mu pytaniem.
-, Czemu pytasz, Raoul?
- Tak sobie...To chciałbyś?- Raoul obrócił w dłoni kieliszek i wpatrywał się sennym wzrokiem w ciemnoczerwony płyn wewnątrz.
- Nie, nie myślałem o adopcji ani zakupieniu dziecka.
Iason przeniósł wzrok z powrotem na okno obserwując coraz jaśniejszą smugę na horyzoncie.
- Mi nie chodziło o te rzeczy, mój drogi, tylko o posiadanie własnego dziecka. Krew z twojej krwi, hm? Chciałbyś?
Zaległa cisza, która wydawała się trwać wieczność.
- Nie wiem, Raoul. Nie wiem. Zresztą...to i tak nie możliwe. My nie możemy mieć własnych dzieci.- odrzekł Iason . W jego głosie można było wyczuć żal.
- Tak...Własne dzieci...- szepnął Raoul.
* * *
"Dzieci...Mieć własne dziecko...Krew z własnej krwi. Jak i z kim, Raoul? Jak to sobie wyobrażasz? Czy chciałbym? Tak, Raoul. Chyba tak. Riki...Gdybyś...Nie, to śmieszne. Mój mieszaniec...Mój Riki...Mój..."
- Iason?
Niepewny głos wyrwał Iasona z rozmyślań. Nawet nie zauważył, że trzymany w ręce papieros spalił się do połowy.
- Słucham, Riki.- spojrzał na smukłego drobnego bruneta stojącego przed nim.
- Ja...ja mam prośbę do ciebie.- odpowiedział Riki.
"Riki...mój Riki znów przyszedł do mnie z prośbą. Gdybyś wiedział Riki..."
- Więc słucham. Czego moje Zwierzątko sobie życzy?
Nastał chwila ciszy. Riki nic nie mówił. Jakby zbierał odwagę. W końcu powiedział.
- Chcę jutro pójść do Ceres.
-, Po co? Do kogo chcesz tam iść?- Iason spojrzał Rikiemu prosto w oczy. Brunet odwrócił wzrok na najbliższy mebel.
"Nie, Riki. Tylko nie do niego. On będzie chciał mi cię znowu odebrać."
- Do niego? Do tego mieszańca?- spytał Blondie.
-, Jeśli umknęło to twojej uwadze... Ja też jestem mieszańcem, Iason. Tak,chcę do niego pójść.- odpowiedział Riki.
- Nie. - padła stanowcza odpowiedź.
"Nie pozwolę mu ciebie zabrać. Jesteś mój."
- Nie pójdziesz tam. To zbyt niebezpieczne.- odrzekł Iason.- Przecież nie tak dawno...Wykradł mi ciebie. Gdyby nie Katze...On jest szalony. Powinien być w zamknięciu, ale nie chciałeś tego. Nie zezwalam ci się do niego zbliżać. Stanowi dla ciebie zagrożenie.
- Zabawne...On mówił to samo tyle,że o tobie.- powiedział Riki wpatrując się prosto w oczy blondyna.
Nastał chwila ciszy.
- Przemyślę to.- odrzekł Iason.
Na twarzy Rikiego pojawił się lekki uśmiech. Objął ramionami szyję Iasona i przytulił się mocno do niego.
- Dziękuję.- wyszeptał.
Iason objął go w pasie i wtulił twarz w ciemne włosy swojego Zwierzątka. Chciał by ta chwila nigdy nie minęła. Mógłby trzymać to drobne ciało przez całą wieczność. Czuć bicie jego serca, jego oddech na swojej skórze. Mógłby robić jeszcze wiele innych rzeczy ze swoim mieszańcem...Jego myśli pobiegły w tę przyjemniejszą stronę. Poczuł, że nabrał ochoty na trzymaną w swoich ramionach istotę. Wsunął jedną rękę pod czarną koszulkę bruneta i zaczął masować jego aksamitną w dotyku skórę na plecach. Jego palce nieco mocniej nacisnęły na wrażliwe miejsce między łopatkami. Riki jęknął cichutko. O tak, Iason wiedział gdzie i jak go pieścić. Przez jego ciało przechodziły fale przyjemności. Podniósł głowę do góry i spojrzał na swego Pana z nieukrywaną rządzą w oczach. Nie musiał nic mówić. Iason schylił się i pocałował go namiętnie. Drugą rękę zanurzył w jego włosach.
- Riki...- szeptał miedzy pocałunkami.
Palce mieszańca sięgnęły do koszuli blondyna i zaczęły rozpinać guziki. Gdy rozpiął ostatni przycisnął swoje nabrzmiałe od pocałunków wargi do odsłoniętego obojczyka Iasona. Całował i dotykał jego umięśnioną klatkę piersiową czując coraz większe pożądanie. Namiętne chwile przerwał im telefon.
- Nie odbieraj.- jęknął Riki pieszcząc właśnie jeden z różowych sutków Iasona.
- A jeśli to cos ważnego? Musze odebrać, Riki. To może być wiadomość od Jupitera.
-, Ale co by to nie było zaraz przyjdziesz? Do mnie?
- To zależy, co to jest, Riki. Mój ty mały egoisto.- uśmiechnął się Iason delikatnie szczypiąc pośladek zwierzątka.
Podszedł do stolika i odebrał telefon.
- Iason Mink, słucham?...Tak...Kiedy chcesz...Nie, nigdzie nie wychodzę...Dobrze, za godzinę. - odłożył słuchawkę na widełki.
- No i jak? Dokończymy to, co zaczęliśmy? Hm?- szepnął Riki przytulając się do pleców swojego Pana.
- Przykro mi, Riki, ale nie.- Iason spojrzał na zawiedzioną minę zwierzątka. - teraz nie. Mamy jeszcze całą noc dla siebie. Powiedział z uwodzicielskim uśmiechem.
- Obiecujesz?
- Tak. Obiecuję.
- To, co teraz?
- Teraz, to się przejdziesz na miasto albo możesz odwiedzić Katze. Ja mam ważne spotkanie.
- Jupiter?
- Nie, Raoul przyjdzie za godzinę. Powiedział,że to pilne i nie chce z tym czekać do jutra. Postaram się załatwić wszystko jak najszybciej. Obiecuję, maleńki.- powiedział, Iason, po czym delikatnie pocałował Rikiego.
- Dam ci znać, jak będzie po wszystkim.
* * *
Punktualnie o siedemnastej Raoul pojawił się drzwiach apartamentu Iasona. Przyniósł ze sobą małe zawiniątko.
- Witaj, Iason.
- Witaj, Raoul. Cóż jest tak ważnego, że nie możesz z tym zaczekać do jutra?
Raoul uśmiechnął się przepraszająco.
- Wybacz, ale to naprawdę cos ważnego. To znaczy...
- Usiądź wygodnie. Napijesz się czegoś? - zapytał Iason podchodząc do barku.
- Tak. Wino, skoro nalegasz.
Po chwili Iason postawił dwa kieliszki z czerwonym płynem i zajął miejsce naprzeciwko swojego gościa.
- No, to teraz mów, z czym do mnie przyszedłeś.
- Pamiętasz naszą rozmowę miesiąc temu? - zapytał Raoul.
- Miesiąc temu? Miesiąc temu rozmawialiśmy wiele razy.
- Tak,ale mam na myśli te rozmowę o posiadaniu przez nas własnych dzieci. Otóż...Iason, to możliwe. Znaczy się, wydaje mi się, że znalazłem rozwiązanie tego problemu. - powiedział Raoul, po czym pociągnął łyk wina.
- Masz zamiar "wyprodukować" idealne kobiety zdolne wydawać potomstwo na świat dla elity Tanagury? Wybacz, mój drogi, ale nam, Blondie, takie rozwiązanie i tak nic nie pomoże. My po prostu NIE MOŻEMY mieć własnych dzieci, wiesz o tym tak samo dobrze jak ja.
Raoul pokręcił przecząco głową.
- Nie, nie. Nie o to mi chodziło. Widzisz...Tamta rozmowa nie dawał mi spokoju. To było jak wyzwanie. Siedziałem nocami w laboratorium i szukałem. Na początku sam nie wiedziałem, czego konkretnie. Szukałem odpowiedzi na pytanie: czy to możliwe? Niedawno znalazłem. - to mówiąc rozwinął przyniesione ze sobą zawiniątko.
Była to butelka z ciemnoczerwoną cieczą wewnątrz. Wyglądem przypominała zwykłą butelkę wina. Znajdowała się na niej plakietka z napisem "Ancyum". - oto nasze rozwiązanie.
Iason przyglądał się w lekkim zdumieniu butelce.
- Butelka taniego wina? - spytał
- Nie, Iason. To nie jest wino. To Ancyum. Substancja, która być może rozwiąże nasze problemy.
- Doprawdy? A to, w jaki sposób, Raoul? - Iason oparł się wygodniej o oparcie fotela.
- Ten płyn wprowadzi zmiany fizjologiczne w naszych ciałach. Po wypiciu jednej lampki staniemy się płodni. Co więcej, większość z nas nie będzie musiała zmieniać swoich upodobań. Wystarczy podać to drugiemu mężczyźnie, by mógł ulec zapłodnieniu.
- Mężczyzna? Zapłodnieniu? Co ty mówisz? W jaki sposób? - dopytywał się zaskoczony tym, co usłyszał Iason. Znał Raoula od bardzo dawna, ale mimo to naukowiec zawsze potrafił go zaskoczyć jakimś nowym wynalazkiem. Swego czasu, o ile się nie mylił, pracował on nad projektem dotyczącym rekonstrukcji ciała poprzez klonowanie odpowiednich komórek i chirurgii plastycznej. Gdyby projekt się udał, Raoul byłby sporą konkurencją dla producentów protez.
- U drugiego mężczyzny zmieni się układ chromosomów, a niektóre jego hormony ulegną przemianom by stać się podobnymi do hormonów żeńskich. To doprowadzi w przypadku zapłodnienia do wytworzenia w organizmie mężczyzny czegoś w rodzaju macicy by mógł się rozwinąć płód. To jest jeszcze świeże. Nie jestem w 100% pewien, co do skutków ubocznych.
- I to działa tylko w jedną stronę? To znaczy jedna osoba jest zapładniającą a druga zapładnianą?
- Nie. W dwie. Ty także mógłbyś zostać zapłodniony przez drugiego mężczyznę. Wszystko zależy od roli w łóżku. Zmiany hormonalne są wewnętrzne, tymczasowe, nie widoczne podczas stosunku. Utrzymują się tylko przez pięć godzin. Tak długo, bowiem działa Ancyum. Potem wszystko powraca do pierwotnego stanu. No chyba,że dojdzie do zapłodnienia. Wtedy pozostają do końca ciąży, ale i tak bardzo nie ujawniają się zewnętrznie. Nie ma obawy,że mężczyzna zamieni się w kobietę.
Iason patrzył w zamyśleniu w jakiś punkt przed sobą. Po chwili się odezwał.
- Chcesz bym jutro przedstawił twój wynalazek Jupiterowi, Raoul?
- Tak. Prosiłbym cię o to. Mam jutro wiele spraw do załatwienia. Także po za Tanagurą. Jednak chciałbym znać opinię Jupitera o Ancyum jak najszybciej.
- Dobrze. Zrobię to. Czy jest coś jeszcze, o czym chciałbyś ze mną porozmawiać?
- Hmm...Tak,ale mówię ci o tym od dawna i to i tak nic nie zmienia. - uśmiechnął się smutno Raoul.
-, Jeżeli masz na myśli Rikiego, to faktycznie - to nic nie zmienia. - odparł, Iason.
- Dobrze, więc. - powiedział drugi Blondie wstając z kanapy i powoli kierując się ku drzwiom. - mam jeszcze jedna prośbę, Iason.
- Słucham Ciebie.
- Mogę to u ciebie zostawić? Nie będziesz musiał się o to jutro upominać.
- Oczywiście, że możesz. Uprzedzę Rikiego by tego nie ruszał. Możesz być spokojny. Nic się jej nie stanie.- Iason uśmiechnął się do stojącego już za progiem Raoula. Ten odpowiedział na uśmiech.
- W to nie wątpię. Dobranoc, Iason.
- Dobranoc, Raoul.
Iason zamknął drzwi za przyjacielem.
* * *
Szwendał się po mieście od godziny. Nie było to długo, lecz było chłodno, a on nie wziął nic cieplejszego ze sobą. Ostatnio wieczory bywały wyjątkowo nieprzyjemne. Był ubrany w swoje czarne nieśmiertelne dżinsy i tego samego koloru podkoszulek. Miał zamiar odwiedzić Katze, ale nie było go w domu. Zapewne wyjechał na jakąś transakcję.
Na ulicach zapadał już mrok. Jakże on chciał wrócić do domu. Do ciepłego mieszkania. Do ciepłego łóżka. Do ciepłych dłoni Iasona. Iason. Coś się zmieniło od jego porwania. Jakby stali się sobie bliżsi. Nie fizycznie, ale psychicznie. W nim też coś uległo zmianie. Już nie walczył tak jak dawniej z łańcuchem, który go łączył z Iasonem. Owszem, tęsknił czasem za wolnością, ale nie wyobrażał już sobie braku tych silnych, czułych rąk. Braku jego uśmiechu. Braku pięknych jasnych oczu. Iason stał się częścią jego życia. Sam nie wiedział jak to się stało. Nie potrafił tego wytłumaczyć. Nawet sobie. Z rozmyślań wyrwał go pager. Mógł wracać do domu.
* * *
Iason siedział na kanapie czekając na Rikiego. Po co go wysłał na miasto w ten chłód? I to w samej podkoszulce. W dodatku na śmierć zapomniał, iż Katze wyjechał w interesach do sąsiedniego miasta. Przez cały ten czas jego Riki chodził po mieście i pewnie jest teraz zmarznięty. Ale już za chwilę go ogrzeje. Na pewno mu nie będzie zimno. Mink uśmiechnął się do siebie na tę myśl. Właśnie rozmyślał jak mógłby ogrzać swoje zwierzątko, gdy usłyszał kroki na korytarzu. Riki wrócił.
Podniósł się z kanapy i podszedł d bruneta. Przyłożył mu ciepłą dłoń do zimnego policzka.
- Mocno zmarzło moje zwierzątko? - zapytał czule gładząc twarz mieszańca.
- Owszem. Będziesz teraz musiał mi to wynagrodzić. No chyba, że chcesz by twoje zwierzątko się rozchorowało.
- Nie, tego bym w życiu nie chciał. - uśmiechnął się Iason.
- To, co teraz panie Blondie? Jak mnie pan rozgrzeje? - zapytał Riki z figlarnym uśmiechem i wlepił w Iasona wyzywający wzrok.
- Jest takie jedno, bardzo miłe i cieplutkie miejsce...
- To idź tam i zagrzej je dla mnie. Przyniosę wino.
Riki ruszył w stronę barku a Iason tymczasem przygotował łóżko. Rozebrał się i położył wygodnie pod śnieżnobiałą pościelą i czekał. Po chwili Riki wszedł do sypialni z dwoma kieliszkami z ciemnoczerwonym trunkiem. Postawił je na niewielkim stoliczku obok łóżka i wpatrywał się w ułożoną na łóżku postać. Długie jasne włosy były rozsypane na poduszkach. Doskonale umięśniony tors Blondie niemal zlewał się z jasnością pościeli. Jego ciało było idealne.
- Rozbierz się Riki. - rzucił namiętnie Blondie.
- Może byś mi pomógł? Palce mi zdrętwiały z zimna. - Riki spojrzał zawadiacko na swojego kochanka.
- Podejdź tu.
Gdy mieszaniec wykonał polecenie, Iason wyciągnął koszulkę z jego spodni, po czym wsunął pod nią swoje dłonie i zaczął dotykać ciemnej, gładkiej skóry. Uwielbiał jej aksamitny dotyk. Mógłby ją głaskać bardzo długo...ale wciąż było mu mało.
Riki zdjął koszulkę i poczuł jak zwinne palce rozpinają mu spodnie. Iason przytulił twarz do jego brzucha. Wciągnął powietrze. Kochał tę gładkość, ten zapach. Resztę ubrań Riki zdjął sam. Następnie wlazł pod kołdrę i ułożył się tuż obok Iasona. Ten przechylił się nad jego ciałem i wziął ze stoliczka kieliszki napełnione winem.
- Proszę, Riki. - Powiedział podając jeden z nich swemu zwierzątku. Sam upił niewielki łyk. Wino było bardzo dobre. Słodkie. Nigdy takiego nie pił. Riki na początku tylko zwilżył nim wargi.
- Mmm...Dobre. - Stwierdził, po czym opróżnił kieliszek kilkoma haustami.
- Spokojnie, kochanie. - roześmiał się Iason. - Pamiętaj, że to alkohol, a nie zwykły sok. - tym razem wypił już więcej wina. Fakt faktem- było wyśmienite.
- I co z tego? - spytał Riki z dziwnym uśmiechem.
- Dużo, mój drogi. Jak się upijesz to mi się rozhasasz i będziesz rozrabiał. Tak jak ostatnio.
Na te uwagę Riki poczerwieniał. Ostatnim razem, gdy przesadził z promilami biegał nago miedzy piętrami budynku. Ze względu na późna porę nie było dużo świadków,ale to i tak nie było zachowanie godne uznania.
- Dobra, nie mówmy o tym. Zajmijmy się czymś dużo przyjemniejszym. Przecież jeszcze jest mi zimno... - Riki uśmiechnął się uwodzicielsko do blondyna.
- Już za niedługo nie będzie...- Iason dotknął podbródka bruneta i pocałował go czule. Z początku delikatnie, potem bardziej namiętnie wsuwając mu język do ust. Riki wsunął palce w długie włosy swego kochanka i przyciągnął go bliżej pogłębiając tym samym ich pocałunek. Ręce Iasona nie pozostały bierne. Jedna z nich błądziła po kręgosłupie Rikiego szukając jednego z jego wielu punktów, które przyprawiały mieszańca o szybsze tętno. Znalazł go miedzy łopatkami. Riki jęknął cicho. Iason przeniósł swoje wargi na szyję mieszańca. Z namaszczeniem badał językiem gładkość jego skóry. Oddech Rikiego stał się cięższy i urywany. Uwielbiał, gdy Iason pieścił jego szyję. Usta Blondie powoli zsunęły się niżej i objęły jeden z brązowych sutków bruneta i ssały delikatnie. Filigranowym ciałem Rikiego wstrząsnęły dreszcze. Po chwili Iason zajął się jego drugim sutkiem. Z ust mieszańca wydobywały się coraz głośniejsze jęki.
- Dalej jest ci zimno? - spytał Iason.
- N...Nie...Och... - z trudem powiedział Riki.
- Więc mam przestać?
- Nie...proszę...nie...
Iason zsunął się niżej. Zaczął lizać pępek i brzuch swojego zwierzątka. Jego ręka pieściła biodra Rikiego. Chwilę później objęła będącą już w pełnej gotowości męskość bruneta i ścisnęła ją nie tak mocno, by sprawić ból, lecz na tyle mocno, by z ust Rikiego wyrwał się głośny jęk. Ręka blondyna poruszała się rytmicznie w górę i w dół doprowadzając mieszańca do stanu wrzenia. Jęki przeradzały się w krzyki. Iason musiał przyznać,że tej nocy Riki był wyjątkowo wrażliwy na jego dotyk.
- Iason... - jęknął Riki.
- Jestem. - rzekł uspokajającym tonem Blondie.
- Proszę...
-, O co, Riki? Powiedz mi.
- Och... Iason...weź mnie...Nie wytrzymam dłużej!
Iason podniósł się i popatrzył głęboko w oczy swojemu kochankowi. Były błyszczące od łez i pociemniałe z pożądania. Blondie dziwił się,że mogą być jeszcze ciemniejsze. Pocałował czule jego rozchylone wargi sięgając wolna ręką pod poduszkę. Po chwili wyciągnął spod niej malutką buteleczkę z oliwką. Odkorkował ją zębami i wylał spora ilość na palce. Nie przerywając dotykania gorącego organu Rikiego wsunął je delikatnie w jego wnętrze. Riki westchnął głośno czując poruszające się w nim śliskie palce Iasona. Jego ciało wygięło się w bolesny łuk, gdy blondyn dotknął bardzo wrażliwego punktu wewnątrz niego.
- Aaach!!! Iason!
Iason wysunął z niego palce i ułożył się miedzy jego nogami. Już go nie pieścił. Objął go mocno i wszedł w niego zdecydowanym acz nie gwałtownym ruchem. Riki krzyknął z rozkoszy. Iason poruszał się w nim wolno, namiętnie, delektując się ciepłem ciała Rikiego. Przez jego ciało przechodziły fale rozkoszy. Czuł jak gorąco skupia się w jego podbrzuszu. Jego jasne oczy pociemniały od doznawanej przyjemności. Przez cały czas patrzył na gorące, wilgotne od potu wijące się pod nim ciało Rikiego. Mieszaniec miał zamknięte oczy i rozchylone usta. Na jego twarzy i ramionach widniały rumieńce. Oddychał coraz szybciej. Nieregularnie.
- Iason...
Mieszaniec poczuł jak gorąca elektryzująca fala przechodzi wzdłuż jego kręgosłupa. Objął nogami talię Iasona i mocno je zacisnął chcąc go poczuć jak najgłębiej. Czuł jak jego mięśnie boleśnie się napięły. Gdy narastająca rozkosz osiągnęła swoje apogeum odchylił głowę do tyłu krzycząc imię swojego Pana. Widok szczytującego zwierzątka sprawił, iż po kilku sekundach Iason również doświadczył silnego orgazmu. Opadł na spocone ciało bruneta i mocno go przytulił.
- Riki... - szepnął patrząc mu głęboko w oczy, po czym delikatnie pocałował go w usta.
Riki uwielbiał ich pocałunki "tuż po". Były słodkie, zmysłowe, subtelne...Zamknął oczy i oparł głowę na ramieniu, Iasona delektując się ciepłem jego ciała. Kochali się tej nocy jeszcze wiele razy. Do upadłego.
I could stay awake just to hear your breathing
Watch your smile while you are sleeping
While you're far away dreaming
I could spend my life in this sweet surrender
I could stay lost in this moment forever
Every moment spent with you is a moment I treasure
(...)Lying close to you feeling your heart beating
And I'm wondering what you're dreaming
Wondering if it's me you're seeing(...)
Ranek zastał ich wtulonych w siebie leżących w wielkim łożu. Ich nagie ciała były przykryte biała pościelą. Iason otworzył oczy, z których promienie wczesno- jesiennego słońca usunęły ostatki snu. Spojrzał na delikatne opalone ciałko przytulone do niego. Głowa Rikiego spoczywała na jego klatce piersiowej. Iason ostrożnie, zabrał kilka czarnych kosmyków z jego czoła by móc lepiej przyjrzeć się twarzy swojego śpiącego kochanka. Riki, taki dumny i uparty przywódca Bison, w czasie snu wyglądał jak dziecko. Miał spokojne rysy twarzy i lekko rozchylone usta. Taki piękny. Wczorajszej nocy był niesamowity. Jego ciało reagowało na dotyk Iasona znacznie bardziej niż zwykle. Iason również wczoraj tracił zmysły. Palił go każdy oddech Rikiego. Jego pocałunki jakby raziły prądem. Nigdy tak się nie czuł. Orgazm. Był to najwspanialszy orgazm w jego życiu. Czuł jak ich ciała zlały się w jedno. Przed oczyma widział miliony gwiazd. "Riki...Mój Riki." Przez chwilę gładził jego plecy, po czym spojrzał na zegarek stojący przy łóżku na stoliczku. Miał godzinę by stawić się u Jupitera z wynalazkiem Raoula. Powoli podniósł się z posłania i wyszedł do łazienki. Tak, nie ma to jak chłodny prysznic na początek dnia. Kiedy wyszedł skierował się do swojej garderoby. Wrócił do sypialni by spojrzeć jeszcze raz na śpiące zwierzątko. Usiadł na łóżku i pochylił się nad Rikim. Pogładził czule jego policzek. Ku jego zdziwieniu Riki wcale nie spał. Uśmiechnął się delikatnie i otworzył oczy. Rozanielonym wzrokiem wpatrywał się w pochylonego nad nim Iasona.
- Śpij. Jeszcze jest wcześnie. Za wcześnie dla ciebie. - rzekł miękko blondyn.
- Już idziesz?
- Tak. Postaram się niedługo wrócić.
- Bez śniadania?
- Bez. Aż tak się o mnie martwisz? - Iason uniósł jedną brew uśmiechając się lekko.
- Niee... - powiedział Riki z przekornym uśmiechem. - Ale ciekawe, jaką miałbyś opinię gdybyś tak zasłabł z głodu.
- To mi nie grozi. - uśmiechnął się blondyn. - zjem coś w restauracji.
- ...Głodny jestem.
- To zjedz coś. W kuchni może jest jeszcze wczorajsza sałatka.
-, Ale ja jestem bardzo głodny!
- Już? Jest dopiero dziewiąta. Jak na ciebie to za wcześnie.
- Nie gadaj tyle tylko daj mi tą cholerną sałatkę!
Iason zmrużył oczy i zmarszczył brwi.
- No, uważaj, Riki. To nie ty jesteś tu Panem... - przypomniał mu Iason.
- No i co? Jestem za to małym obolałym i cholernie głodnym zwierzątkiem! - uniósł się Riki. Jednak po chwili się zreflektował. - Proszę, Iason.
Blondyn tylko westchnął cicho. Nigdy nie mógł odmówić Rikiemu, gdy ten go o coś prosił. To była jego słabość. Poszedł do kuchni i po chwili wrócił z salaterką pełną pysznej sałatki z kurczaka. Podał ją Rikiemu, któremu oczy aż się zaiskrzyły wesoło. Nagle przypomniał sobie o butelce czekającej na niego w salonie koło barku. Powinien ją spakować by nie zapomnieć. Odwrócił się. Stała tam gdzie wczoraj. Na szczęście Riki jej nie ruszał. Spojrzał znowu na swoje zwierzątko zajęte całym sobą wchłanianiem sałatki. Iason popatrzył na salaterkę. Przecież jeszcze dwadzieścia sekund temu była pełna. Teraz nie było już ponad połowy. Skąd Riki miał taki apetyt? Może przy następnym zbliżeniu powinien go bardziej oszczędzać. Cóż...pomyśli o tym jak wróci. Teraz musi już iść do Jupitera z Ancyum. Wyszedł do salonu by wziąć butelkę. Już miał ją w ręce, gdy spostrzegł, że jest do połowy opróżniona.Nie...Jak?.." wtem przeniósł wzrok z butelki na Rikiego, który uporawszy się z sałatką, począł szukać więcej jedzenia w lodówce.
- Riki! - zawołał.
- Tak? - odpowiedział mieszaniec z głową w lodówce niepocieszony brakiem jego ulubionego jedzenia.
- To,co wczoraj piliśmy wieczorem...Skąd to wziąłeś? "Błagam, nie mów tego...nie mów mi, że z..."
- Z szafki koło barku. Butelka stała taka samotna i co miałem zrobić? Wyrzucić? - powiedział sarkastycznie Riki, jakby opróżnianie wszystkich butelek stojących poza barkiem było czymś jakże oczywistym.
- Cholera! - zaklął Iason.
- Eee...a co się stało?
- Nic, mam nadzieję. "Raoul na pewno nie podskoczy z zachwytu." - To ja już pójdę. A, i...zamów sobie coś do jedzenia na mój koszt. - powiedział, po czym zniknął za drzwiami.
Zatrzymał się przed samochodem. " I co teraz? Nie mogę iść z tym do Jupitera. Nie, kiedy wypiliśmy połowę tego...czegoś. Jeśli to prawda, co mówił Raoul...Riki...Cholera!". Westchnął głęboko, po czym wsiadł do samochodu na tylne siedzenie. W środku siedział Katze jak zwykle palący soje ulubione papierosy.
- Katze.
Rudowłosy zwrócił twarz ku blondynowi.
- Tak?
- Zawieź mnie do laboratorium Raoula. - powiedział i wyciągnął telefon komórkowy. Wystukał numer do przyjaciela.
- Raoul?...tak, wiem, że jesteś bardzo zajęty, ale to nie może czekać...opowiem ci jak się spotkamy...jadę teraz do twojego laboratorium...kiedy możesz tam być?...Dobrze, to za pół godziny. - rozłączył się.
Oparł głowę na oparciu i odetchnął głęboko któryś już raz tego dnia. Pojazd cicho płynął tuż nad ziemią. Tak, potrzebował teraz chwili takiego spokoju przed czekającą go rozmową.
Kiedy dojechał pod prywatne laboratorium Raoula, on już tam na niego czekał. Weszli do pomieszczenia, gdzie stała niezbyt duża kanapa, stolik i eleganckie jednoosobowe łóżko.
-, Po co ci łóżko w laboratorium? - spytał Iason.
- Zdarza się, że pracuję całą noc. Muszę się czasem gdzieś przespać w przerwie. - wyjaśnił drugi Blondie.
Usiedli na kanapie. Raoul wyciągnął z kieszeni marynarki srebrną papierośnicę. Wziął z niej papierosa i wsunął sobie do ust.
- Zapalisz? - podsunął Iasonowi elegancki pojemnik.
- Nie, dziękuję.
Raoul przyjrzał się uważniej jego twarzy. Iason odmówił papierosa. To mu się zdarzyło po raz pierwszy. Był nieco niespokojny. Może nawet...lekko zdenerwowany?" Nie, to niemożliwe. To Iason Mink. To opanowany, spokojny mężczyzna będący głową syndykatu Tanagury. A jednak coś..."
Raoul zapalił papierosa równie elegancką,srebrną zapalniczką z wyrytymi jego inicjałami. R.A. Wciągnął głęboko dym w płuca, po czym powoli go wypuścił.
- No, więc? Czemu chciałeś się ze mną widzieć? - zapytał w końcu.
- Chodzi o Ancyum. - odpowiedział Iason.
- Tak? Byłeś bardzo wcześnie u Jupitera. I co powiedział? - dopytywał się, Raoul mając nadzieje,że jego wynalazek zdobył poparcie.
- Nic. Nie byłem u niego. Prawdę powiedziawszy to wolałbym dzisiaj jeszcze nie iść z tym do Jupitera.
Raoul spojrzał z konsternacja na swojego przyjaciela.
- Jak to? To, po co mnie zwołałeś do laboratorium? Tak nagle...Miałem bardzo ważne spotkanie a o jedenastej muszę lecieć do innego miasta i ...
- Raoul,daj mi w końcu powiedzieć, z czym do ciebie przychodzę.
Drugi blondyn westchnął głęboko.
- Mów.
- Powiem to wprost. Riki wypił Ancyum wczorajszej nocy.
- No cóż...dużo wypił? - zapytał Raoul niezbyt zadowolony z tego ,co usłyszał od Iasona.
- Jedna lampkę.
- ...To nic się takiego właściwie nie stało. Może tylko to,że Ancyum jest mniej, ale to kwestia zrobienia dodatkowej butelki w razie potrzeby... - mówił naukowiec.
- Raoul. - przerwał mu Iason. - Ja myślę,że coś się jednak stało.
-, Co masz na myśli? - spytał zaniepokojony Blondie obawiając się ,że Ancyum mocno zaszkodziło mieszańcowi i teraz Iason przyszedł do niego z pretensją." Głupi mieszaniec!"
- Ja też to wypiłem. Nieświadomie. Riki nalał nam wczoraj po lampce myśląc,że to zwykłe wino. To moja wina. Mogłem to gdzieś schować, albo przynajmniej go uprzedzić, dopilnować zawczasu. Cholera! Zapomniałem o tym.
Raoul w milczeniu patrzył na Iasona szeroko otwartymi oczyma. Milczał nie dlatego,że czekał na ciąg dalszy. Nie był w stanie wydusić z siebie nawet słowa w końcu się odezwał.
- I wy...wczorajszej nocy... - kochaliście się? Pieprzyliście? Żadne z tych określeń nie mogło mu przejść przez gardło. " Zresztą...po co pytam...przecież to oczywiste"
- Tak.
- Słuchaj,Iason. Mogło nie dojść do zapłodnienia. To jest prototyp. Nie był jeszcze próbowany, więc mógł nie zadziałać. - tłumaczył Raoul bardziej sobie niż przyjacielowi. Miał wielką nadzieję, że to, co mówi okaże się prawdą. - Musisz go teraz obserwować. Może czuć się obolały, a przede wszystkim, jeśli został zapłodniony, może mieć...
-...nadmierny apetyt? - dokończył za niego Iason.
Raoul poczuł jak serce zabiło mu mocniej. Pomyślał, jakimi to płonnym nadziejami próbował się przed chwila nakarmić. Trzymany w ręce papieros spadł niezauważony na zimną posadzkę.
-, Więc jednak...ciąża. - powiedział Iason.
Raoul tylko skinął głową.
-, Co teraz mam robić, Raoul?
" Teraz, to się możesz pieprzyć! Z nim, sam, jak ci się podoba! Albo odeślij go do slumsów. Niech tam rodzi tego bękarta!"
Drugi Blondie zamknął oczy i wciągnął kilka głębokich wdechów.
- Dbać o niego. Potrzeba ci teraz dużo cierpliwości. Będzie miał zapewne zmiany nastrojów, ataki histerii, apetyt się może nasilić. Może wystąpić depresja. Zmieni się także jego wygląd. Będzie potrzebował twojej akceptacji. Akceptacji jego ciała. Nie może się przemęczać ani denerwować. Zajmij się nim, póki nic nie wymyślę. Ta ciąża nie trwa dziewięciu miesięcy, tylko coś około sześciu.
- Raoul?
Blondyn otworzył oczy.
- Ja wiem,że nie mam prawa cię o to prosić, ale...czy zaopiekujesz się nim? W sensie medycznym oczywiście.
Raoul spojrzał w jego oczy. Były spokojne, aczkolwiek w ich głębi czaiło się pewne postanowienie. Może nawet radość.
- Dobrze. - odpowiedział Raoul. - Wybacz Iason, ale jeśli to wszystko, to chciałbym wrócić do pracy. Mam dziś...ciężki dzień.
- Tak, rozumiem. - Iason wstał z kanapy i ruszył ku wyjściu. Zanim zniknął za drzwiami odwrócił się jeszcze na chwilę.
- Raoul?
- Hm?
- Dziękuję za pomoc. - powiedział Iason i wyszedł.
- Nie ma, za co, Iason. - odpowiedział smutno Raoul.
* * *
Iason wrócił do domu. Gdy wszedł do swojego apartamentu poczuł zapach jedzenia. "Zapewne Riki zamówił sobie coś dobrego. Ciekawe czy..."Nie dokończył myśli gdyż to, co ujrzał w salonie sprawiło, że stanął jak wryty z rozdziawionymi ustami. Na kanapie, podłodze, drogim dywanie i stoliczku leżały dziesiątki opakowań po jedzeniu. Wszędzie było pełno papierowych torebek po hamburgerach, dwa pudełka od pizzy, kilka butelek i resztki jedzenia poprzyklejane do mebli i paneli podłogowych. Najwyraźniej Riki musiał być bardzo głodny. Spojrzał w stronę sypialni. Riki stał w drzwiach przeciągając się. Jego nieprzytomne spojrzenie zdradzało, że najbliższy czas spędził na spaniu. Gdy mieszaniec ujrzał Iasona uśmiechnął się szeroko i pobiegł do swojego pana. Rzucił mu się na szyję.
- Iason! Już wróciłeś! - krzyknął i pocałował w usta zdziwionego jego nagłym entuzjazmem Blondie. "No tak...zmiany nastroju". - Tęskniłem za tobą... - Riki wyszeptał mu do ucha.
- Ja za tobą też.
Iason omiótł jeszcze raz stertę śmieci w salonie po czym zwrócił się do Rikiego.
- Miałeś gości podczas mojej nieobecności, Riki?
Mieszaniec spojrzał na niego zaskoczony.
- Nie. Głodny byłem, a ty powiedziałeś, że mogę sobie coś zamówić. No a potem bardzo mi chciało spać.
-... To rozumiem,że nie jesteś już głodny.
- mmm...no właściwie to...tak troszeczkę głodny jestem. Ale czekaj! Zostawiłem sobie coś "na potem"! - To mówiąc Riki puścił Iasona i pobiegł do kuchni. W międzyczasie, Iason usiadł w fotelu, który,o dziwo, był czysty i niepokryty śmieciami.
- Lubisz kurczaka z ryżem? - doszło go wołanie Rikiego. Tak właściwie to on sam też był głodny. Przez to zamieszanie z Ancyum nic nie zdążył zjeść.
- Może być.
Chwilę później do salonu wmaszerował Riki z dwoma talerzami pełnymi ciepłego jedzenia. Iason szybko odgarnął nieco papierowych torebek ze stoliczka robiąc miejsce na talerze. Gdy Riki je postawił, zrobił sobie miejsce na kanapie rzucając puste pudełko po pizzy za siebie. Jedli w ciszy. Iason co jakiś czas zerkał na mieszańca dziwiąc się szybkości, z jaką znikał posiłek z jego talerza. Naczynie było opróżnione w połowie, podczas gdy Iason spożył zaledwie ćwiartkę ryżu i kawałek kurczaka. Przez ten czas zamiast jeść rozmyślał jak powiedzieć Rikiemu o zaistniałej sytuacji. Riki był czasem nieobliczalny toteż Iason nie wiedział jak on zareaguje na wieść, iż jest z nim w ciąży i za około sześć miesięcy zostanie mamą...to znaczy tatą. Z zamysłu wyrwało go lekkie pociągnięcie za rękaw. Riki wpatrywał się w niego swymi pięknymi czarnymi oczyma.
-...Iason...
- Tak, Riki? - uśmiechnął się Blondie.
- Ty...no...czy ty to jesz? - zapytał Riki lekko się rumieniąc.
Iason spojrzał na swój talerz. Prawie nic nie tknął.
- Nie. Proszę, weź jak jesteś głodny. - odpowiedział.
Riki wziął talerz blondyna i dokończył za niego danie. Gdy odsunął od siebie puste naczynie, Iason się odezwał.
- Może byś tak posprzątał po sobie?
- Hm?
- Te papiery i pudełka. Posprzątaj je i przyjdź tu. Musimy porozmawiać.
-, Jeżeli chodzi o rachunek za jedzenie to...
- Nie, Riki. Nie chodzi o to. No już, wyrzuć te rzeczy.
Mieszaniec wstał i szybko posprzątał salon. Talerze wyniósł do kuchni. Gdy wrócił do salonu Iason kazał mu podejść.
- Chodź, Riki. Usiądź na moich kolanach.
Riki uśmiechnął się i usadowił wygodnie na nogach Blondie. Głowę oparł na jego ramieniu. Iason objął go w pasie i przytulił do siebie.
- Iason...
- Tak?
- Jestem głodny.
- Znowu? Przecież przed chwilą jadłeś.
-, Ale ja jestem głodny ciebie. - to mówiąc Riki wtulił się w zgięcie miedzy szyją a ramieniem blondyna.
- Nie, Riki. Nie teraz. Musimy poważnie porozmawiać. - powiedział stanowczo Iason. "Wahania nastroju...? Raoul nic nie wspominał o napadach seksualnego głodu!"
- Później. - Riki pocałował szyję Iasona. - Jesteś bardzo spięty...Rozluźnij się. - brunet przesunął swoje usta na jego szczękę. - Bierz mnie!
Riki zaczął zmysłowo kręcić biodrami. Jednak Iason nie miał zbytniej ochoty na gorący sex w salonie. Nie, kiedy Riki jeszcze nic nie wiedział o zaistniałej sytuacji.
- Pokaż mi, jakim jesteś Panem. - mieszaniec wyszeptał mu do ucha.
- Riki! Uspokój się! Właśnie...
- Spokojnie, Iason. Zaraz będzie ci dobrze... - brunet wsunął rękę w jego spodnie.
Blondie zerwał się z fotela i podszedł do wielkiego okna. Widać było z niego całą Tanagurę skąpaną w słońcu. Iason wziął głębszy wdech i zamknął oczy.
- Właśnie próbuje ci powiedzieć,że jesteś... w ciąży . - powiedział Blondie i spojrzał na odbicie twarzy Rikiego w oknie by widzieć jego reakcję. Riki roześmiał się na te słowa. Iason odwrócił się w jego stronę.
- Tak, Iason. Wspaniale! Chłopiec czy dziewczynka? A może oboje? Ha, ha...Doprawdy, nigdy nie podejrzewałem was, Blondie, o poczucie humoru. - Riki spojrzał na twarz swego Pana. Jednak nic nie wskazywało na to, że to był żart. Ani jedno drgnięcie mięśni twarzy. Nic. Riki przestał się śmiać.
- Iason?
-...
- J...Jak to...jestem w ...ciąży? Co ty opowiadasz? Przecież to niemożliwe. Jestem mężczyzną. My nie możemy mieć dzieci!
- Ancyum. - szepnął Iason.
- C...co?
- Ancyum. Wypiłeś je. Raoul stworzył substancję pozwalającą na zapłodnienie mężczyzny. Dał mi to na przechowanie bym zaniósł dziś do Jupitera, ale...
Riki patrzył na Iasona wielkimi oczyma.
- Że jak?! Nie piłem żadnego cholerstwa! Co ty pieprzysz Iason?
- Riki...
- Nie wmówisz mi tego! - krzyczał mieszaniec.
- Wczoraj piliśmy coś w łóżku, czy tak? - zapytał go Iason.
- Tak. To było to wino, co...
- To było Ancyum, Riki. Nie wino. Oboje to wypiliśmy, dlatego wczorajszej nocy...
Riki patrzył teraz na niego ze zgrozą w oczach.
- Nie! Nie! Udowodnij mi to! To pewnie twoje kolejne gierki, by mnie tu zatrzymać! A przecież jestem z tobą. Czego jeszcze chcesz?! Nie wierzę ci!!!
-...Byłeś bardzo wrażliwy na mój dotyk...
- Zdarza się!
-...byłeś bardzo obolały rano...
- Jakbym cię pieprzył przez całą noc, to też byś był obolały!
-...i miałeś wilczy apetyt. Byłem u Raoula. Potwierdził, że w tym przypadku to wczesne objawy ciąży.
Mieszaniec stał jak słup soli. Był w szoku.
- Riki. - Iason zmarszczył lekko brwi, po czym zaczął iść w jego stronę.
- Nie zbliżaj się do mnie!!! - wrzasnął Riki. Jego ciemne oczy wpatrywały się w blondyna z jawną nienawiścią. - Nie dotykaj mnie!!! Co ty mi zrobiłeś?! Ty...
Nagle Riki zasłonił dłonią usta i szybko pobiegł do łazienki. Po chwili słychać było odgłosy wymiotowania. " Mdłości" - pomyślał Iason. Poszedł w ślad za brunetem i zapukał do łazienki.
- Riki? Wszystko w porządku?
Nie doczekawszy się odpowiedzi wszedł do środka. Riki klęczał nad deską sedesową i zwracał. Po chwili podniósł się, wytarł usta ręcznikiem i spuścił wodę. Iason podszedł do niego i objął mocno tak, by mieszaniec nie mógł się wyrwać.
- Puść mnie!!! Puść!!!
- Już dobrze, Riki.
- Nie! Nie jest dobrze! Puść mnie!!!
- Ciii...wszystko się ułoży. - Iason pogładził Rikiego po głowie. Drobnym ciałem mieszańca targnął szloch.
- Nienawidzę cię... - wyszeptał tylko.
Written by Yoan ^ ^
Wykorzystany kawałek w ficu - "I don't wanna miss a thing" Aerosmith
Szczególne podziękowania dla Zuzyy za jej dobre słowo i pomoc oraz dla mojego uke, że jest przy mnie ^ ^.Kisses!