Omake 2
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 06 2011 12:33:59
- Więc, jak było? - dopytywał się słodkim tonem Ken, jak tylko Yohji zamknął drzwi sklepu. Brunet zaczerwienił się. W odczuciu Ayi był to wystarczający powód, by go zamordować.
Rudowłosy podniósł się i poszedł w jego kierunku.
- To nie... - zdążył zacząć Yohji zanim wargi Ayi zablokowały jego usta. Silne ramiona objęły go mocno i unieruchomiły.
Yohji wydał z siebie jęk protestu, a może raczej zaskoczenia i Ran wykorzystał okazję, by wsunąć mu język do ust. Yohji zamruczał, a jego ramiona oplotły szyję Ayi.
Pocałunek trwał i trwał i trwał i trwał...
- O MÓJ BOŻE!! - jęknął Ken. - WIEDZIAŁEM!! Wiedziałem, że Yohji jest gejem!!- chłopak zamrugał. - Ale że niby Aya...?!
Yohji przerwał pocałunek, by zaczerpnąć powietrza.
- Baka - Ran zwrócił się do Kena, po czym znowu przykleił się do ust bruneta. Yohji rozpoczął entuzjastyczną współpracę z napastnikiem, a jego noga oplotła właśnie Ayę.
- HEJ! - Ken, po dłuższej chwili nie skrępowanego cieszenia się widokiem, usiłował im przerwać. - Wiecie, wszyscy was widzą...
W istocie, sklepowe żaluzje wciąż pozostawały odsłonięte.
Ken został zignorowany. Ręka Ayi zaczęła po omacku błądzić po tyłku Yohjego.
- Chociaż właściwie... To mogłoby wpłynąć korzystnie na interesy. - zamyślił się Ken, zacierając jednocześnie ręce. Z tego co pamiętał, Omi zostawił na zapleczu jakąś farbę i podkład pod plakaty...


--------------------------------------------------------------------------------

- Omi-kun, mi możesz powiedzieć prawdę. Wiem, że dusisz w sobie jakiś mroczny sekret, który nie daje ci spokoju...
Omi kaszlnął.
- Aya-chan, autobus przyjechał...
- Nie wymiguj się! Nie wejdziemy, dopóki nie powiesz mi, co się z tobą dzieje! - oświadczyła poważnym tonem.
Drzwi autobusu otworzyły się i gruby kierowca spojrzał na nich z wyczekiwaniem.
- Omi! Wykrztuś to!!
- Wchodzicie, czy nie? - zapytał kierowca.
- Omi! - Aya-chan zablokowała mu przejście ramieniem.
- Wsiadacie albo czekacie na następny. Pół godziny.
- OMI!!
- Uhm... - Omi zawahał się. No, niech tam... - W PORZĄDKU!! - wrzasnął.- Jestem uzależniony od cracka!
Aya-chan mrugnęła.
- Co?!
- Właśnie to. - powtórzył, dopiero się rozgrzewając. Po policzkach spłynęły mu łzy. - Jestem uzależniony od cracka i kurwię się, żeby go dostać. Starsze kobiety, mężczyźni, bogaci ludzie obojga płci... Facet nazwiskiem Brad Crawford jest moim najlepszym klientem.
Oczy Ayi-chan mało nie wyskoczyły z orbit.
- Tak jest, Brad Crawford ze Schwarza, przez którego tyle wycierpiałaś. Tak mi wstyd, Aya-chan... I... i Ken-kun jest moim alfonsem. Kiedy wychodzę każdej nocy... ubiera mnie w mundurki katolickich szkół dla chłopców... i czasem dla dziewcząt. Wydaje mi się, że na początku... że to właśnie on mnie uzależnił, ale nie jestem pewien...
Aya-chan zaczęła wydawać krztuszące odgłosy.
- Tak, to wszystko prawda. - przyznał Omi smutnym głosem. - Chciałaś znać mój straszny sekret... Ale to jeszcze nie wszystko. Ken-kun jest moim bratem.
Dziewczynę zamurowało.
- No, w każdym razie przyrodnim. Odkryłem to, kiedy dowiedziałem się, że Persia to Takatori Shuuichi. Potem znalazłem informacje o tym, że to on jest moim ojcem. I jest też ojcem Kena.
Aya-chan zaczęła wyglądać, jakby jej było słabo.
- To naprawdę okropne, wiem! - płakał Omi. - To właśnie Ken odebrał mi dziewictwo, kiedy trafił do Weissa. Wtedy na pewno nie wiedział, że jest moim bratem, ale teraz wie... I ciągle każe mi robić sobie loda, zanim wypłaci mi moją działkę. A poza tym...
- JESZCZE COŚ?!!
- No, taak, ja... spałem kiedyś z Ouką i ona zaszła w ciążę i... i... To była taka ulga, kiedy Farfarello ją zastrzelił!!
Aya-chan wywróciła oczami i zemdlała.
Omi jeszcze raz pociągnął nosem i wytarł łzy. Zamrugał i pokiwał smutno głową nad leżącą na chodniku dziewczyną.
- Mam cię!!


--------------------------------------------------------------------------------

Aya pocałował te śliczne usta, uciszając Yohjego i nie dając mu okazji do dyskusji. Brunet przez chwilę zdawał się współpracować, rozchylając wargi. Aya zatracił się w pocałunku, a wtedy Yohji ugryzł. Rudowłosy był wystarczająco zaskoczony, by rozluźnić uścisk i niechcący wypuścić chłopaka ze swych ramion.
- Bydlak. - stwierdził krótko brunet. - Co do diabła...
- Yohji. - zaczął spokojnie Aya. - Ja od MIESIĘCY usiłuję dobrać się do twoich spodni. Zostawiałem ci kwiaty, tak poprzesuwałem zmiany, byśmy pracowali razem, dałem ci czekoladki na Walentynki... Nie powinieneś być teraz zaskoczony.
- KRETYNIE! Myślałem, że to od Ayi-chan! - wybuchnął Yohji. - Poza tym, jeśli dajesz mi czekoladki na Walentynki, to znaczy, że masz mnie za jakiegoś dupka!
Aya chciał coś powiedzieć, ale Yohji nie dał mu dojść do słowa.
- Cały ten czas... - westchnął. - cały ten czas myślałem, że mam jakąś tajemniczą wielbicielkę... Cholera!! - ukrył twarz w dłoniach, kompletnie załamany.
- Yohji... Przecież TY TEŻ dałeś mi w Walentynki czekoladki.
Yohji zamrugał.
- Dałem? - zapytał, przez chwilę wyglądając, jak ktoś, kto naprawdę bardzo intensywnie myśli. - Ach, tak, dałem. Ale Aya, ja w Walentynki daję czekoladki wszystkim.
- To dlaczego moje pudełko było ekstra duże, na jakieś pięćdziesiąt kawałków, z bardzo ekstrawagancką i dość jednoznaczną dedykacją?
Yohji spojrzał na Ayę i mrugnął.
Aya spojrzał na Yohjego i zbladł.
Oboje spojrzeli na drzwi.
- AYA-CHAAAAAAAAAAN!!!!


--------------------------------------------------------------------------------

Omi spojrzał w górę, połknął i zaczął płakać.
- Omi! - Ken pochylił się i wciągnął chłopca na kanapę, obejmując go przy tym. - Nie, Omi, proszę, nie płacz, przepraszam, powinienem był cię uprzedzić, nie płacz, Omi, proszę, co takiego zrobiłem? - mówił głaszcząc włosy chłopca, jednocześnie usiłując zapiąć rozporek.
- Spuściłeś się w moje usta, ty cholerny dupku! - wybuchnął Omi, odpychając chłopaka od siebie i siadając na kanapie spory kawałek od niego. - Jesteś niewysłowionym kretynem! Nawet mnie nie uprzedziłeś! I mówisz o wytrzymałości?! Wiedz, że nie masz ŻADNEJ! Mam zamiar przemyśleć dokładnie sens trwania w tym związkopodobnym cyrku! Ken-kun, tak właściwie, to myślę o tym, żeby pójść w tej chwili obok, do Yohjiego. Założę się, że on wie, jak należy traktować chłopaka!
- O-Omi?! - wykrztusił Ken, z coraz bardziej niewyraźną miną.
- Tak jest! - krzyczał. - Mam dość tego, że wszyscy myślą o mnie jak o malutkim, słodkim dziecku! Od dziś zajmę się własnym życiem seksualnym jak trzeba! Szczerze mówiąc, to myślę o tym, żeby przejść do Schwarza. Założę się, że im się takie "wpadki" nie zdarzają! Mam dosyć kończenia zabawy po pięciu minutach!!
Ken zrobił się purpurowy.
- Ach, czyżbym trafił w samo sedno, Ken-kun?
- Omi, daj mi jeszcze jedna szansę, proszę! Jesteś strasznie szybki!
- To jest MÓJ tekst! Żegnaj, Ken-kun!
Pomaszerował w stronę drzwi, zrzucając po drodze kapcie. Szybko ubrał tenisówki i wyszedł, zostawiając Kena z szeroko otwartymi ustami. Chwilę później drzwi otworzyły się znowu i Omi wparował do środka, krzycząc:
- Chwileczkę, to jest przecież moje mieszkanie! Wynocha, Ken-kun!
Ken ciągle stał nieruchomo z opadniętą szczęką.
- Proszę. - dodał słodkim tonem Omi. Ken wyszedł.
- Dosyć tego. - pomyślał. - Nigdy więcej zabawy w shotę. Od dziś sypiam tylko z facetami powyżej dwudziestki.

--------------------------------------------------------------------------------

Omi pociągnął nosem.
- Ken-kun! On niczego takiego nie robił już od miesięcy! Nie śpi, ledwo co je, jestem przekonany, że coś jest nie tak! A teraz jeszcze zniknął. Może nawet nie ma go już od wczoraj.
- W nocy był na pewno. - stwierdził krótko Ken. - Robił STRASZNIE dużo hałasu.
Omi klapnął na kuchenny taboret.
- To nie ma sensu. - mamrotał, kręcąc głową. - Yohji-kun się z nikim nie widuje.
- I jeszcze coś. Ran nie pokazał się dzisiaj rano na swojej zmianie i...
Masaka.
- Aya-chan mówiła, że Ran nie przyszedł na noc. Co jeśli...
Ken podskoczył jak oparzony.
- Wczoraj w sklepie Aya całował Yohjiego. Tak po prostu. A teraz OBAJ gdzieś zniknęli.
- Nie mogę w to uwierzyć! - jęknął Omi, zakrywając twarz dłońmi.
- Ran i Yohji parą? - Ken pokręcił głową z niedowierzaniem. - O MÓJ BOŻE, ale byli GŁOŚNO!!
- Założę się, że urządzili sobie wspólną romantyczną ucieczkę... - zamyślił się Omi. - Och, to nie fair! Ken-kun, a może ty też byś mnie zabrał i ucieklibyśmy sobie tak na kilka dni...?
Ken spojrzał na niego zakłopotany.
- No... wiesz, ale.... no... kto by się zajął sklepem?
Omi westchnął ciężko.
- Nie cierpię być zawsze tym odpowiedzialnym!

[Tymczasem gdzie indziej, w gorącej wannie]

- Hej, Aya, podasz mi pinakoladę?
- Dlaczego?
- Bo mnie kochasz.
[Chwila ciszy]
- Kocham?
- Tak jest w scenariuszu. A teraz dawaj tę cholerną pinakoladę.
- Nie.
- Dlaczego?
- To moja. Idź po własną.
- Jeśli mi ją podasz, ja... [pszpszszpszsz...]
[Jednego nagiego, mokrego i rozpustnego Yohjego później w pełni usatysfakcjonowany Aya podaje mu pinakoladę.]