Gówniarz 12
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 05 2011 22:28:21
***
Kolejne kilka dni mijało im na pracy przy zwierzętach z rana, zabawie nad wodą prawie przez cały dzień i unikaniu Jaśka. Michał widział jak Gabriel coraz częściej się uśmiecha i chętnie bawi się z innymi, włączając w to nawet dziewczyny, jakby zapomniał o przykrych przejściach. Zawierał nawet nowe znajomości, co przy udziale Michała wydawało się czymś tak naturalnym jak oddychanie. Oczywiście chcąc mieć pewność, że nic tego nie zakłóci Michał pilnował, żeby Gabriel nie miał możliwości zetknięcia się z Jaśkiem, a gdy musieli przebywać w jednym pomieszczeniu, jak chodźmy na wspólnych posiłkach, to tak kombinował, żeby zawsze być miedzy nimi. Czasami musiał się nieźle nakombinować, czasami nawet zbłaźnić się, żeby tylko Gabriel się nie zorientował, ale wszystkie te wściekłe spojrzenia jakie rzucał mu Jasiek, wynagradzały mu wszystko.
A Gabriel, nie zdając sobie nawet z tego sprawy, coraz rzadziej myślał o Michale, jak o głupim gnojku.
Nadeszła sobota. Wszyscy już dawno byli po śniadaniu i siedzieli w kuchni rozmawiając. Była z nimi Gabriela, która czekała aż turyści obudzą się, żeby mogła wykonać swoją pracę.
- Jasiek, przyjdziesz jutro na zabawę? – spytała dziewczyna.
- No pewnie – odparł zapytany. – Miałbym przepuścić taką okazję?
- Super! Bo wiesz, jedna kumpela chciała żebym was poznała. Chyba wpadłeś jej w oko – zaśmiała się.
- To te zabawy są jeszcze organizowane? – zdziwił się Michał.
- Jakie zabawy? – zainteresował się Gabriel.
- A coś ty myślał? Że tak po prostu zakończą tradycję? – odezwała się Gabriela.
- Co tydzień niedzielę w remizie strażackiej organizowane są potańcówki – powiedział Michał do Gabriela. – Niby taki pełen turystów region, a wiocha dalej zacofana.
- Uważaj co gadasz, bo ci zaraz przywalę! – mruknęła Gabi waląc Michała w ramię.
- No dobra, wcale nie wiocha – mruknął chłopak rozmasowując ramię. – Ale i tak zacofana. Takie potańcówki dobre były wieki temu.
- Nikt ci nie każe na nie przychodzić – stwierdził Gabi i zwróciła się do Gabriela. – A ty przyjdziesz?
- Chętnie – odparł zapytany. – Jeszcze nigdy nie bawiłem się na takiej zabawie w remizie.
- Super! W końcu będzie się z kim pobawić! - zawołała entuzjastycznie dziewczyna.
- Zapomnij – mruknął Michał obejmując ramię Gabriela. – On nie bawi się z byle kim.
- Że niby ja jestem byle kim? – zaperzyła się dziewczyna.
- Dokładnie. On się będzie bawił tylko ze mną.
- Zobaczymy.
- Dzieci, nie kłóćcie się – odezwała się babcia znad krzyżówki. – Przecież możecie się bawić razem.
Michał zachichotał.
- No faktycznie, będziemy tańczyć „na kanapkę”.
- Na kanapkę? – zdziwił się Gabriel .
- Ja, ty, ona – wskazał głową w stronę dziewczyny – ściśnięci razem, niczym kanapka – i klasnął parę razy rękami podniesionymi jak do modlitwy.
Gabriel roześmiał się.
- Też masz pomysły.
- To nie ja, tylko babcia.
- No kochani, chyba pierwsi turyści w końcu schodzą na śniadanie – odezwał się dziadek. – Trzeba się brać do roboty.
- To my idziemy nad wodę – powiedział Michał i złapawszy Gabriela za rękę, pociągnął go do wyjścia.
Na szczęście nad wodą było wyjątkowo dużo miejsca.
- Pewnie większość turystów jeszcze śpi – mruknął Michał rozkładając ręcznik. – Ja nie rozumiem jak można tak marnować tak wspaniałą pogodę i to jeszcze na Mazurach na spanie do późnych godzin popołudniowych. Ale cóż ich strata, nasz zysk. – Wyszczerzył zęby uśmiechu. – Zapowiadali na dzisiaj wyjątkowe upały, wiec w najlepszej sytuacji będą ci, którzy znajdą sobie miejsce w cieniu, czyli między innymi my. To co, idziemy do wody?
Gabriel tylko uśmiechnął się i puścił pędem w stronę jeziora. Michał roześmiał się i pobiegł za nim. I bawili się miło aż do południa, kiedy to wydarzył się ten wypadek.
Odpoczywali właśnie w milczeniu po sutym posiłku, leniwie obserwując bawiących się, gdy nagle Michał poderwał się i pobiegł w stronę jeziora. Zaintrygowany jego zachowaniem Gabriel podbiegł na brzeg. Zdążył jeszcze zobaczyć jak gówniarz nurkuje, zanim całkiem zniknął mu z oczu. Intrygowało go to coraz bardziej. Zastanawiał się co ten gówniarz znowu wymyślił. Przekonał się już po chwili, kiedy to Michał wynurzył się i zaczął płynąc do brzegu ciągnąc coś za sobą. Dokładny rzut oka pozwolił stwierdzić, że to „coś” to nie coś, tylko ktoś. Gabriel przeraził się. Ktoś się topił i tylko ten gówniarz to zauważył! Rozejrzał się w koło. Póki z wody wystawały tylko ich głowy, nikt zupełnie nie zwracał na nich uwagi! Dopiero gdy Michał wytaszczył topielca na brzeg i zaczął go reanimować, zrobiło się wokół niego zbiegowisko. Jak sępy, pomyślał Gabriel, przeciskając się przez tłum, hieny rządne sensacji. Dopiero kiedy się przedarł zauważył, że topielec to młoda, całkiem zgrabna dziewczyna z długimi blond włosami. Kucnął po przeciwnej stronie i powiedział:
- Ty dmuchaj, ja będę uciskał.
Michał tylko skinął głową i zaczęli reanimację. Wdechy, masaż, wdechy, masaż i tak w kółko. Gabriel zafascynowany zerkał co chwila na twarz Michała. Zazwyczaj szczerzył się głupkowato, albo beczał, a teraz poważny, skupiony na tym co robił, jakby nie był sobą. Mimo iż reanimację wkładali wszystkie swoje siły, dziewczyna nie reagowała. W pewnym momencie Gabriel zabrał ręce i powiedział:
- To bezcelowe, ona już nie żyje. – Ludzie wokół zaszemrali.
- Nie, to nie koniec – odparł Michał z zaciętą miną i kontynuował reanimację.
- Michał! – Gabriel złapał chłopaka za ramiona. – Ona już nie żyje, słyszysz? Minęło prawie dziesięć minut, mózg zbyt długo był niedotleniony!
- Nie! – Michał wyrwał się i odepchnął Gabriela tak mocno, że aż ten poleciał na plecy. – Ona żyje! – złożył dłonie w pięść i zamachnąwszy się zza głowy uderzył nimi w klatkę piersiową dziewczyny.
Gabriel przeraził się widząc wyraz twarzy gówniarza. Był taki sam, jak wtedy w parku, kiedy zaczepili ich jacyś pijacy. Wściekłość przeplatała się z szaleństwem i determinacją. Kiedy pięść zetknęła się z ciałem Gabriel wyraźnie usłyszał chrupnięcie. Pewnie ma złamane co najmniej ze dwa żebra, pomyślał.
Kiedy Michał szykował się do kolejnego uderzenia, tłum nagle rozstąpił się przepuszczając mężczyznę w lekarskim kitlu oraz człowieka z jakąś skrzynką. Mężczyźni bez słowa kucnęli przy nieprzytomnej, odsuwając na bok Michała. Skrzynka została otwarta i po chwili ciałem dziewczyny wstrząsnęło napięcie. Nie poskutkowało. Zwiększono napięcie. Kolejny wstrząs ciała i dziewczyna zareagowała. Zaczęła łapczywie łapać powietrze jednocześnie wypluwając wodę. Kiedy płuca już pracowały podeszło do niej dwóch ludzi z noszami, którzy czekali w pobliżu. Położyli na nich dziewczynę, przykryli kocem i odeszli. A wraz z nimi wszyscy gapie. Jedni wrócili do zabawy, inni szli za lekarzem aż do karetki. I tylko Michał nie ruszał się z miejsca, jakby skamieniał.
- Michał – Gabriel przysunął się do niego i dotknął ramienia – już wszystko w porządku, karetka zabrała dziewczynę. Będzie żyła.
Chłopak popatrzył na Gabriela pustym wzrokiem, jakby nie docierało do niego co tamten powiedział. W końcu odezwał się cicho:
- Ja wiem, tylko, że…
- Tak?
- Nie mogę się ruszyć, jakby wszystkie siły mnie nagle opuściły.
Gabriel bez słowa wstał i wziął Michał na ręce, a następnie zaniósł go na ręcznik.
- Odpocznij.
Michał leżał z zamkniętymi oczami. Po chwili odezwał się cicho nie otwierając oczu:
- Ja wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale przez cały czas czułem się tak, jak bym to ja zabił tą dziewczynę. Nie rozumiem tego.
- A ja myślę, ze rozumiem – odparł Gabriel.
- Tak? – otworzył oczy i spojrzał uważnie na rozmówcę.
- Po prostu ty się wszystkim tak bardzo przejmujesz, że wziąłeś ten wypadek do siebie, potraktowałeś jak coś osobistego. Dlatego tak desperacko walczyłeś o jej życie i dlatego tak opadłeś z sił, kiedy było już po wszystkim.
- A jeżeli będzie warzywem? – zaniepokoił się. – Sam powiedziałeś, że jej mózg zbyt długo był niedotleniony.
- Tego nigdy nie przewidzisz. Co rusz w gazetach opisywane są przypadki gdy człowiek uległ poważnemu wypadkowi i wedle wszelkich prawideł powinien już od dawna nie żyć, a on żyje i cieszy się znakomity zdrowiem. Albo na przykład przypadki powrotu do zdrowia po iluś tam latach śpiączki. Ludzki organizm to jest jedna wielka zagadka. Ta dziewczyna może wegetować jak warzywo, a może też, nawet jutro, wrócić do aktywnego życia.
- Ta druga opcja jest zdecydowanie lepsza – uśmiechnął się słabo Michał. – Wiesz, napiłbym się czegoś – zmienił temat.
- Pójdę ci coś kupić.
- Dzięki – uśmiechnął się znowu i przymknął oczy.
Gabriel poszedł w stronę budek z jedzeniem. Kupił mrożoną Ice Tea w butelce i na wszelki wypadek podwędził jeszcze słomkę. Potem jeszcze postanowił kupić mały kubeczek lodów, żeby chociaż trochę poprawić gówniarzowi humor. Trochę mu się zeszło w kolejce i teraz wracał zaniepokojony tak bardzo, że nawet nie zwrócił uwagi gdy na kogoś wpadł. Przeprosił odruchowo i chciał ruszyć dalej, gdy nagle poczuł mocny uścisk na ramieniu. Odwrócił się chcąc dosadnie wyrazić swoje zdanie i zamarł. Przed nim stał Jasiek z jakimś dziwnym wyrazem twarzy. Serce Gabriela zabiło mocniej, jakby za chwile miał dostać zawału.
- Czego chcesz? – zapytał zimno. Sam się sobie dziwił jak udało mu się zachować spokój.
- Pogadać. Odkąd przyjechałeś nie mieliśmy okazji zamienić ani słowa. Ten cholerny gówniarz wiecznie wchodził nam w drogę.
- Chyba tobie – mruknął Gabriel. – Ja nie mam ochoty z tobą gadać – odwrócił się żeby odejść, ale Jasiek znowu złapał go za ramię.
- Zaczekaj. Wysłuchaj mnie proszę.
- I co niby powiesz? – prychnął gniewnie – Przepraszam to był błąd, chwilowe zaślepienie, kocham tylko ciebie? Wybacz, ale dawno już przestałem wierzyć w bajki. A ty jesteś dwulicowym dupkiem. Myślisz, że po tym jak zobaczyłem cię całującego się z jakąś laską, nagle zapomnę o tym i rzucę ci się w ramiona i będę udawał, że nic się nie stało? Stało się i to bardzo wiele. Ty w ogóle nie pomyślałeś o moich uczuciach, w ogóle nie pomyślałeś o mnie. Nie obchodziło cię, że będę tęsknił za tobą, tylko tak po prostu postanowiłeś sobie wyjechać na całe trzy miechy. Nawet mnie nie zaprosiłeś.
- Przecież mówiłeś, że masz zamiar szukać pracy na wakacje… - bąknął niepewnie Jasiek
- Ale wypadało zapytać, przynajmniej z grzeczności! – głos Gabriela podniósł się niebezpiecznie i niektórzy ludzie zaczęli już z zainteresowaniem zerkać w ich stronę. – Nawet gdybym odmówił, to przynajmniej wiedziałbym, że o mnie myślisz.
- Wybacz, nie myślałem, że możesz tak to odebrać – Jasiek był coraz bardziej potulny.
- Bo jedynym o czym myślisz jesteś ty sam. A Michał myśli o mnie cały czas, chociaż jestem dla niego tylko byłym chłopakiem brata. Myśli i przejmuje się tak bardzo, że nawet popłakał się z żalu, gdy zobaczył co mi zrobiłeś. Dlatego też od dzisiaj będziesz dla mnie tylko i wyłącznie starszym bratem Michała, nikim więcej. A teraz wybacz, ale lód dla Michała się topi – powiedział już całkiem spokojnie i nie czekając na reakcję rozmówcy odszedł.
Był tak wzburzony, ze nawet nie zauważył wpatrującej się w nich zza budki z frytkami, pary błękitnych oczu. Ani on nie zauważył, ani Jasiek, który chwilę jeszcze stał patrząc za oddalającym się, teraz już byłym, przyjacielem.
Kiedy Gabriel w końcu doszedł do ich ręcznika był całkowicie spokojny i tylko zaciśnięte w wąską linię usta mogły zdradzić, że coś się zdarzyło po drodze. Michał siedział z zamkniętymi oczami.
- I jak, lepiej już? – spytał Gabriel siadając na ręczniku.
- Lepiej – chłopak uśmiechnął się i otworzył oczy.
- To dobrze – uśmiechnął się – Tu masz mrożoną herbatę. Na wszelki wypadek wziąłem też słomkę, jakbyś nie miał siły utrzymać butelki w ręce. Kupiłem ci jeszcze coś.
- Co takiego? – zainteresował się Michał siorbiąc napój przez słomkę.
Gabriel bez słowa podał mu loda i patyczek.
- Jesteś kochany! – Michał rzucił się Gabrielowi na szyję.
- Uważaj, bo wylejesz całą herbatę – powiedział Gabriel śmiejąc się.
Michał zakręcił herbatę i odstawiwszy ją na bok wziął się za lody.
- I co dobre?
- Z tobą wszystkie lody są dobre! – gówniarz uśmiechnął się jak dawniej.
- A ty zawsze mówisz to samo – westchnął.
- Bo to prawda – uśmiech nie schodził z jego twarzy. – To co, idziemy popływać? – spytał kiedy już skończył jeść.
- No pewnie.
Michał bez słowa wstał i rzucił się biegiem w stronę wody, zręcznie omijając innych. Gabriel podszedł powoli do wody. Patrząc na uśmiechniętą twarz gówniarza bawiącego się z jakimiś dzieciakami, zdecydował, że nie powie mu o rozmowie z Jaśkiem. Nie chciał żeby tamten się przejmował jeszcze bardziej. Wolał kiedy szczerzył się od ucha do ucha do wszystkich w koło. Jednakże nie wiedział, iż ten beztroski gówniarz ma przed nim też sekret. Kiedy Gabriel długo nie wracał zaniepokojony Michał postanowił iść go poszukać. I zobaczył jak zderzył się z Jaśkiem. Zaniepokoił się, ze dobry humor, jaki nie opuszczał Gabriela przez ostatnie dni, szlag trafi. Podszedł tak blisko jak tylko mógł, chowając się za budką z frytkami. Na szczęście rozmawiali na tyle głośno, że słyszał wyraźnie każde słowo. I ucieszył się z tego co usłyszał, bo to oznaczał iż udało się Gabrielowi pozbierać. Widząc, ze Gabriel odchodzi szybko wrócił na ręcznik, tak że gdy Gabriel przyszedł, wyglądało to tak jakby nigdzie się nie ruszał przez cały ten czas.
W końcu nadeszła niedziela. Michał z Gabrielem zaczęli go jak zwykle od oporządzenia zwierząt, a potem poszli nad wodę. A po kolacji, w której towarzyszyła im odświętnie obrana Gabriela, poszli na zabawę. Oczywiście nie obyło się bez poślizgu. Zaraz po skończonym posiłku Michał szybko wstał od stołu i wypadł z kuchni mówiąc, ze musi się przebrać na wyjście. Wrócił parę minut później. Kiedy Gabriel go zobaczył, to aż zachłysnęła się herbatą ze śmiechu, Gabriela śmiała się jak opętana razem z dziadkami, a Jasiek siedział jak skamieniały. Przed nimi stał Michał ubrany w jeansy, luźną koszulę jeansową sięgającą za pośladki i z blond peruką związaną w dwa grube warkocze, na głowie.
- Co ty znowu odstawiasz za cyrki gówniarzu? – mruknął Jasiek.
Michał złapał za brzegi koszuli i dygnął jak grzeczna panienka.
- Dzień dobry państwu, jestem Michalina i chciałbym iść z wami na zabawę – powiedział głosem wyższym niż zazwyczaj mówił.
- Ciebie chyba pojarało – mruknął Jasiek. – Ja miałbym pokazać się z tobą na zabawie?
- A ja wcale nie chcę iść z tobą – powiedział już normalnym głosem i pokazał bratu język – tylko z Gabrielem.
- Ze mną? – zdziwił się wspomniany.
- Ano – Michał pokiwał twierdząco głową. – Bo ja musze cię pilnować, żeby żadna paskudna baba się do ciebie nie przyczepiła. A jak powiesz, ze przyszedłeś z dziewczyną, to inne będą się trzymać z daleka.
- Pies ogrodnika – mruknął Jasiek, ale Michał zupełnie nie zwrócił na niego uwagi.
Gabriel roześmiał się.
- Nie musisz się o mnie martwić. Poradzę sobie.
- No nie wiem – mruknął Michał z powątpiewaniem. – Jak cię takie stado bab otoczy, to możesz nie dać sobie rady. – Gabriel nic nie odpowiedział, tylko popatrzył uważnie na Michała. – No dobra – westchnął i ściągnął perukę. – Ale żeby później nie było, że nie ostrzegałem.
- No to chodźmy – odezwała się Gabriela.
- Tylko nie wracajcie zbyt późno – odezwał się dziadek. – Musicie się wyspać, żeby mieć na jutro siły.
- A na co? – zainteresował się Gabriel.
- Zaczynają się żniwa. Mam nadzieję, że pomożecie?
- No pewnie! – zakrzyknął entuzjastycznie Michał. – Ja i Gabriel pomożemy!
- Jak zawsze – odpowiedziała dziewczyna.
- Na mnie nie liczcie – mruknął Jasiek. – Przyjechałem tu na wakacje, a nie po to żeby zasuwać jak głupi. Poza tym, kto to widział w dwudziestym wieku posługiwać się jeszcze kosą?
- Kosą? – Zdziwił się Gabriel.
- Dziadek jest tradycjonalistą. Uważa, że tylko używając kosy możesz poczuć więź łączącą cię z naturą – powiedział Michał.
-Bo to prawda - odezwał się dziadek. – Nie ma nic przyjemniejszego od dźwięku kosy uderzającej o łodygi zbóż i dźwięku wiatru szumiącego między kłosami, gdy upadają ścięte na ziemię. To tak jak by ziemia śpiewała - zamknął oczy i uśmiechnął się rozmarzony.
- Róbcie sobie jak chcecie - mruknął Jasiek wstając. – Ja idę na zabawę – i wyszedł.
- No właśnie, może byśmy tak w końcu poszli? – zapytała Gabriela.
- Idziemy! – zakrzyknął Michał i złapawszy Gabriela za rękę pociągnął go do wyjścia.
Zarówno muzykę, jak i odgłosy bawiących się można było usłyszeć już z daleka. Usłyszawszy rodzaj puszczanej muzyki Gabriel zwątpił w sens przychodzenie tutaj, jednak nie mógł się wycofać. Nie miał jak, z jednej strony uwiesił się na nim ten gówniarz, a z drugiej trajkocąca jak najęta Gabriela. Westchnął w duchu i wszedł do środka. I zdziwił się. Większość bawiących się stanowili młodzi ludzie, mniej więcej w jego wieku, chociaż widać też było dużo młodszych i starszych. Pod jedną ze ścian stały dwa drewniane stoły za którymi kręcili się dwaj mężczyźni i nalewali piwo ze stojących za nimi beczek z kranami. Gabriel uśmiechnął się i pomyślał, że może wieczór nie będzie tak całkiem zmarnowany.
CDN