Rauko 7
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 04 2011 22:03:15
Rozdział VII




Ażrarn po paru chwilach, z cichym jęknięciem podniósł się z podłogi. Otaczało go delikatne, płynące jakby z jego wnętrza światło. Podejrzliwie popatrzył na swoje dłonie. Odgarnął za ucho ciemnorubinowe kosmyki. Ciut zdezorientowany spojrzał na Natu
- Maleństwo? Co się stało?
- Zrobił to...Ten parszywy gnojek Rauko przemienił cię w anioła. Teraz już nigdy nie będziemy razem - Natu przytulił się do niego - I dał mi to...- pokazał mu kryształ podarowany przez Armina... Ażr popatrzył się na błękitny kryształek w niemym osłupieniu. Słodziutki Natu pomachał mu drobną dłonią przed oczami
- Ash?? Wszystko w porządku, chyba nie umrę od tego, że go trzymam.
- Nie zupełnie, promyczku, dzięki temu kryształowi staniesz się aniołem. Musisz tylko wypowiedzieć życzenie. To bardzo rzadki i cenny kryształ....Pytanie: dlaczego Armin ci go dał?
- Pewnie chce się nas w końcu pozbyć Ash - blondynek uśmiechnął się leciuteńko, gdy usłyszał głośny krzyk rozkoszy z sąsiedniego pokoju - chyba będziemy musieli mu podziękować - mruknął z niechęcią. Ażrarn spojrzał na niego z miłością
- Może niekoniecznie w tym momencie... Natu....Wypowiedz życzenie.........
Chłopaczek uroczo zmarszczył nosek
- Muszę się dobrze zastanowić nad treścią tego życzenia...Ashh
- Mamy czas, promyczku- Ażr złożył na ustach blondwłosego delikatny pocałunek...



***



- Shabru, mogę wejść?- Armin zajrzał niepewnie do pokoju Mrocznego Władcy. Cicho podszedł do łoża, stanął z opuszczoną głową
- Shabru...ja...- ściszył głos do szeptu - przyszedłem się pożegnać...
Brwi Czarnego Pana nieznacznie się uniosły. W jego głosie nadal przebrzmiewała złość i zirytowanie, jednak gdzieś w głębi ukryta była nutka zaniepokojenia
- Mógłbyś to powtórzyć?
- Przygotowałem już wszystko...Księgi są uzupełnione, demony wykonują swoje obowiązki...Łatwo przejmiesz nad tym wszystkim kontrolę - zacisnął dłonie w pięści - Shabru pozwól mi zostać proszę Cię!
Głos Upadłego Anioła stał się zimny, stanowczy
- Już o tym rozmawialiśmy...Nie możesz zostać Rauko, a jako elf nie możesz przebywać tutaj.
Armin poderwał głowę, podniósł głos do krzyku
- Dlaczego nie! Czemu nie mogę być Rauko! Chcę być z tobą! Proszę pozwól mi zostać...Czemu tak bardzo chcesz się mnie pozbyć?!
- Nie życzę sobie takich krzyków!! Nie możesz być Rauko, bo jesteś Białym Magiem. Zastępcą Lastreal'a, ostoją dobra i nadziei! Jak sobie wyobrażasz pełnienie tej funkcji jako demon?
Rauko wbił oczy w podłogę
- Na razie przecież żyje mój ojciec...Minie bardzo wiele czasu zanim ja będę miał przejąć moc. Czemu nie mogę być przez ten okres z tobą? - jego głos stał się niemal niesłyszalny - Nie chcę żyć bez ciebie...Proszę pozwól mi zostać. Choć jakiś czas...
- Jutro porozmawiam z twoim ojcem. Podejmę decyzję razem z nim. - Głos Shabru zmiękł, spojrzał na maga czule - A teraz podejdź do mnie kochanie i przytul się...- wyciągnął dłoń w jego stronę, uśmiechnął się delikatnie - No chodź...
Armin westchnął, pokręcił głową, "Czemu on potrafi być tak obrzydliwie słodki? Jak ja mam się za niego gniewać?"
- Ojciec i tak mnie pozostawi decyzję...- położył się przy Władcy, delikatnie pocałował go w kącik ust - Jak się czujesz Shab?
Mężczyzna przyciągnął go bliżej siebie, objął mocno, odruchowo zaczął gładzić miękkie czarne włosy
- Dobrze maleńki. Szybko odzyskuję siły. Jutro już wstaję...
Armin przymknął oczy wtulając się w niego
- Jutro będzie jeszcze za wcześnie...Powinieneś jeszcze poleżeć. Odpoczynek dobrze by ci zrobił...
- Nie muszę i nie mam najmniejszego zamiaru dłużej leżeć. Czuję się świetnie. A siły wróciły mi już niemal całkowicie - Niespodziewanie obrócił się przygniatając chłopaka do łóżka. Dłońmi przytrzymywał jego nadgarstki - Widzisz?
- Złaź ze mnie! - Rauko wygiął ciało próbując zrzucić Shabru. W ciemnofioletowych oczach zamigotały iskierki rozbawienia - No dobrze! Wierzę, że wróciły ci siły...Zejdź!
- A co maleńki? Ciężko ci? - rubinowooki uśmiechnął się łobuzersko
Mag znów szarpnął się pod nim
- No wiesz, swoją wagę to ty masz...A poza tym niezbyt mi wygodnie - uśmiechnął się leciuteńko - Złaź paskudo!
- Ja ci dam paskudę, ty mała pchełko! - podciągnął do góry jego nadgarstki. Jedną dłonią unieruchomił mu je nad głową. Drugą dłonią zsunął z niego spodnie razem z bielizną - Teraz zobaczysz, jaka ze mnie paskuda - uśmiechnął się ciut złośliwie
Fioletowooki spojrzał na niego niepewnie
- Shabru! Co ty wyprawiasz...zostaw...i przestań się tak uśmiechać!
Mężczyzna zignorował słaby protest Armina, lekko uniósł jego biodra. Wbił się w niego ostro, gwałtownie, wywołują c tym bolesny krzyk chłopaka. Mag zakwilił cichutko
- Shab...to boli...przestań...
Noirion znieruchomiał, patrzył w przymrużone oczy kochanka. Po paru chwilach poruszył się lekko, wchodząc w niego głębiej. Armin jęknął cichuteńko. Drżał cały, jego oddech był urywany, ciężki. Czarny Anioł puścił jego nadgarstki, uspakajająco przesunął dłonią po jego piersi, delikatnie musnął palcem drżące usta. Szepnął cicho, z troską
- Mam przestać? Nie chcę by cię bolało...przepra... - Mag przerwał mu, obejmując go za szyję szczupłymi ramionami. Wpił się w jego usta niemal drapieżnie. Oderwał się od niego na parę sekund
- To nic...po prostu...dawno tego nie robiliśmy... - z cichym pomrukiem poruszył biodrami. Shabru zachłysnął się powietrzem. Skubnął wargami delikatny czubeczek ucha kochanka. Zaczął poruszać
się w nim powoli, głęboko. Zsunął usta na smukłą szyję. Armin objął jego biodra nogami przyciągając jeszcze bliżej. Krzyknął z rozkoszy, gdy Shabru wszedł w niego do końca, zadygotał. Noirion zaczął poruszać się szybciej, gwałtowniej, wywołując ciche, rozkoszne jęki chłopaka niemal za każdym pchnięciem. Jęknął głucho, gdy szarpnął nim chyba największy orgazm w życiu. Mag pod nim krzyknął głośno, przeszywająco. Szczupłe palce wbiły się w plecy Shabru. Czarny Anioł opadł na niego. Oddychał cicho, głęboko. Armin delikatnie gładził jego kark i ramiona. Drżącymi wargami musnął jego ucho
- Kocham cię...najbardziej na świecie...- chłopak uśmiechnął się delikatnie. Jego oddech stał się płytszy. Ciężar kochanka wgniatał go w łóżko
- Ja ciebie też maleńki...-. Noirion zamruczał cichutko z zamkniętymi oczami. Armin szturchnął go lekko w rękę
- Shab? - roześmiał się bezsilnie. Jego kochanek po prostu zasnął...na nim...Westchnął. Uniósł się na rękach obracając się razem z Shabru. Skupił się przez chwile. Resztki ubrań, jakie jeszcze na sobie mieli znikły. Wygodnie ułożył się na piersi ukochanego, okrył ich prześcieradłem. Przymknął oczy
- Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham......Chcę być z tobą...Już zawsze...



***



Noirion budził się, czując delikatny zapach bzu. Uśmiechnął się przez sen. Otworzył oczy. Rauko leżał na nim, obejmował go, jakby w geście "jesteś mój", delikatne usta były leciutko rozchylone, niesforne hebanowe kosmyki spływały na czoło. Shabru postanowił go jeszcze przez chwilę nie budzić. Siłą woli odkręcił kurek w wannie, przelewitował buteleczkę z mydłem o zapachu cedru, nalał kilka kropelek
do napływającej, do porcelanowej wanny, wody. Po kilku minutach delikatnie uniósł Armina z łóżka.
Mag obudził się praktycznie natychmiast. Na początku był leciutko zdezorientowany, potem przytulił się do Mrocznego Pana, obejmując go za szyję. Pocałował Shabru delikatnie, wymruczał
- Dzień dobry...- oparł łepek na jego ramieniu. W odpowiedzi zobaczył na twarzy i w oczach Noirion miłość, czułość, troskę. Jego ukochany uśmiechał się miło, wniósł go do przestronnej, zapełnionej pachnącą parą łazienki. Włożył go do wanny z ciepłą wodą. Usiadł na jej brzegu, zaczął myć Arminowi plecy, całując go jednocześnie po karku. Armin zamruczał przekrzywiając lekko głowę.
- Jak się czujesz po wczorajszym? Nie jesteś zły? - głos Mrocznego Pana był troskliwy, niski, przyjemnie roznosił się po łazience. Mag uśmiechnął się kocio. Obrócił się przodem do Shabru. Położył dłonie na kolanach mężczyzny
-A jak myślisz kochany...- aksamitne usta przesunęły się w górę po udzie Noirion'a. W tym momencie zaskoczony Shabru stracił równowagę i spadł z wanny, dało się słyszeć głośne plaśnięcie o twarde kafelki. Po paru sekundach na brzegu wanny pojawiła się szczupła dłoń Shabru, po kolejnych kilku twarz Noriona z minką "AŁ AŁ AŁ....". Armin siedział nieruchomo w wannie, zagryzając usta Jednak na widok takiej nietypowej dla Mrocznego Pana minki wybuchnął niepohamowanym chichotem, plecy delikatnie się skuliły. Dłońmi przytrzymywał płaski, leciutko umięśniony brzuch, płacząc ze śmiechu. Shabru zrobił niezadowoloną minę
- Więcej mi tak nie rób- wszedł do wanny lekko niezdarnie, trzymając się za lewy pośladek, usiadł
z lekkim "ał", był straszliwie zawstydzony. Armin objął go za szyję, pocałował w wygięte w podkówkę usta, pogłaskał jego stłuczony pośladek
- Powiedzmy, że następnym razem cię uprzedzę, kochany...Lepiej się czujesz?- usta drgały mu nieznacznie, starał się zdusić śmiech.
- Nieee- policzki Shabru zrobiły się leciutko szkarłatne- jesteś małym potworem, zaskoczyłeś mnie,
a teraz się ze mnie śmiejesz.....Nie lubię Cię- patrzył w wodę- Jesteś niedobry- uśmiechnął się pod nosem, jego głos był ciut przekorny - Lubieżny........
Armin zmarszczył prosty nos
- Wcale nie jestem lubieżny... Chciałem tylko.....chciałem.....żebyś....- zaciął się na amen, pokrył się karminowym rumieńcem. W tym momencie Shabru zaczął się śmiać, po chwili dołączył do niego Armin. Śmiali się tak dobrych parę minut. Noirion pociągnął małego na siebie, tak, że chłopak półleżał na nim plecami
- To może dziwnie zabrzmi malutki, ale jesteś najsłodszą istotą, jaką znam- pocałował go w ramię. Mag najbezczelniej w świecie ułożył się na nim, jego pośladki leżały idealnie na biodrach Shabru
- Dlaczego właśnie najsłodszą? Ja jestem słodki? Dlaczego? - Shab uśmiechnął się pod nosem na to święte zdziwienie w głosie Rauko
- Jesteś drobny, delikatny, masz aksamitny głos. Równie często się rumienisz i w końcu: jesteś przezabawny....no i cudowny w łóżku.
Armi przybrał barwę dorodnej piwonii i wymamrotał cicho
- Skoro tak mówisz, Shab..........Rumienię się tylko przez to, co mówisz bądź robisz...- jeszcze czerwieńszy. ....
W takiej atmosferze minęło im kilka przyjemnych dni i nocy. Po 4-5 dniach Shab jednak zaczął być bardzo milczący, wyraźnie się czymś martwił. Dużo czasu spędzał w Sali Tronowej. Było to ogromne pomieszczenie, z wysokim sklepieniem, przy jego końcu stał duży, dębowy, ciemnowiśniowy stół i czarny, marmurowy tron.



***



Mroczny Władca odesłał właśnie kolejnego petenta. Niecierpliwie przerzucał papiery. Przerwało mu pukanie we wrota Sali. Warknął zniecierpliwiony
- Kogo tu znowu licho niesie?! - przez szparę w drzwiach zajrzał czarnowłosy chłopak
- A. To ty Armin...wejdź...
Mag podszedł do wysokiego stołu. Z troską i niepokojem popatrzył na Noirion'a
- Shabru...co się dzieje? Martwię się o ciebie...Siedzisz tu od dwóch dni...nawet nie zajrzałeś do naszej komnaty...
Shabru podniósł się z tronu, podszedł do wielkiego olejnego obrazu wiszącego na prawej ścianie. Milczał przez chwilą, przyglądając się portretowi swojego ojca.
- Musisz wracać do domu - głos był cichy a mimo to roznosił się echem po ogromnym pomieszczeniu. Młody mag zamrugał zdezorientowany oczami
- A...ale Shabru...dlaczego? Co się stało?
- Po prostu masz wrócić do domu. Tak będzie lepiej dla wszystkich - jego głos był spokojny, jakby wyprany ze wszelkich emocji. Stał obrócony do Armina plecami. Cały czas miał wzrok wbity w obraz. Poczuł na ramieniu delikatny dotyk dłoni chłopaka
- Ale dlaczego Shab...Wyjaśnij mi. Co się nagle stało?
Mężczyzna odwrócił się gwałtownie
- Nic się nie stało! Masz wrócić do ojca, zapomnieć o mnie, o nas, o tym, że kiedykolwiek coś nas łączyło!
Armin odsunął się o krok. Podparł się rękami pod boki
- Wybij to sobie z głowy Shabru Noirion! Nie ruszę się stąd ani o krok dopóki nie wyjaśnisz mi wszystkiego! A nawet wtedy nie mam zamiaru ani odchodzić, ani o czymkolwiek zapominać! Zwłaszcza nie o tobie ani nie o nas!! Rozumiesz?!!
- Ja już zapominam - jego oczy stały się prawie czarne - Nie kocham Cię, teraz to sobie uświadamiam. Trzymałem cię tu tak długo, tylko i WYŁĄCZNIE, dlatego, że jesteś dobrą dziwką. Ale niestety zaczynasz mnie już nudzić....
Po ogromnej sali echem rozniosło się donośne klaśnięcie
- Przestań!! Nie mów tak! Wiem, że to nie prawda! Już kiedyś tak mnie potraktowałeś! Ja i tak nie odejdę! Kocham cię głupcze i wiem, że ty mnie też!
Shabru nawet nie drgnął pod silnym policzkiem, chwycił Armina pod ramię i gwałtownie pociągnął go
w stronę stołu. Był wściekły. Brutalnie pchnął go na blat, wykręcił boleśnie jego ręce, przytrzymując je skrzyżowane na plecach. Mag szarpnął się, starając wyrwać ramiona z żelaznego uścisku. Jego głos był przestraszony, niepewny
- Shabru! Przestań, puść! Proszę....puść....- Mroczny Pan zszarpnął mu jednym silnym ruchem spodnie
i bieliznę. Armin krzyknął przerażony, w jego głosie pojawiła się panika, podwoił wysiłki, by wyrwać się
- Shabru, błagam! Nie rób tego! Błagam nie! - poczuł, że Shabru wbił się w niego jednym, ostrym ruchem. Od razu zaczął się gwałtownie poruszać, wdzierając się w wąskie wnętrze chłopaka raz po raz, do samego końca. Armin krzyczał, porażony ogromnym bólem i brutalnością Noirion'a. Przy każdym ruchu Mrocznego Pana w podbrzusze Rauko wbijał się ostry kant stołu. Szarpnął całym ciałem, przez chwile szamotał się, ale za 10-11 głębokim, silnym pchnięciem kwilił już tylko cichutko z bólu. Mężczyzna doszedł po kolejnych dziesięciu ruchach. Mag poczuł wypełniające go od środka ciepło. Czarny Władca wysunął się z niego. Po udach chłopaka pociekła krew wymieszana ze spermą. Noirion zacisnął szczękę. Chciał wziąć Armina w ramiona, przytulić go i błagać o wybaczenie. W zamian podszarpnął tylko jego spodnie. Puścił wykręcone nadgarstki.
Młodzieniec z jękiem zjechał na podłogę. Jego ramiona drgały w bezgłośnym szlochu. Ukrył twarz
w dłoniach. Upadły Anioł zacinając zęby, warknął zimnym, ostrym, cichym tonem
- Wynoś się dziwko...
Rauko skulił się jeszcze bardziej, zakwilił cichutko. Głos miał przepełniony bólem, łzami
- Sha...Shabru.....D...dlaczego....za co?
- Mam tego dosyć! - Mężczyzna brutalnie szarpnął go za ramię podrywając z ziemi, wywołując tym jęk bólu. Chłopak wolną dłonią słabo pociągnął przytrzymującą go rękę.
- Shabru...puść...proszę...nie...Shabru...- Noirion ruchem dłoni otworzył drzwi od komnaty. Pchnął go brutalnie, tak, że Rauko uderzył o przeciwległą ścianę. Osunął się na ziemię. Drzwi od sali zatrzasnęły się z hukiem. Chłopak skulił się zasłaniając głowę ramionami. Szlochał cały czas. Był jakby wtulony
w ścianę. Podszedł do niego jeden ze stojących przy drzwiach strażników. Zielonowłosy, wysoki, smukły wyglądający niemal jak elf.
- Armine? - przyklęknął przy nim - Rauko? Potrzebujesz pomocy? - dotknął jego ramienia. Mag drgnął pod tym dotykiem, skulił się jeszcze bardziej. Lirian poczuł, że demonek drży od płaczu. Zaniepokojony, objął go delikatnie starając się unieść go z ziemi
- Armine proszę cię...Zareaguj jakoś...mo...
- Co tu się dzieje Lirian? - w korytarzu pojawiła się wysoka postać o krwistorubinowych włosach. - Armin?!
Podszedł do nich szybkim krokiem. Biały Mag mruknął lekko, boleśnie. Wyszarpnął się z ramion Lirian'a. Zakwilił cicho
- Zostaw mnie...
Ażrarn przykucnął obok, dotknął ramienia chłopaka. Armin uniósł głowę, spojrzał na niego przeraźliwie smutnym, przepełnionym psychicznym bólem, wzrokiem. Po bladych policzkach ciekły mu łzy. Ażrarn odezwał się łagodnie
- To ON to zrobił? Shabru, tak? To przez niego płaczesz? - obrócił się w stronę Lirian'a - Zabierz go stąd do pierwszego planu, opatrz i zaprowadź do ojca, dobrze?
Strażnik z cichym pomrukiem niezadowolenia podniósł Rauko z ziemi. Mag jęknął z bólu. Słabo próbował odepchnąć Strażnika, odezwał się cicho
- Nie...puść mnie...chcę tu zostać...- Lirian nie zważając na słabe protesty zabrał go do Wrót Chaosu, przeniósł doi pierwszego planu. Znaleźli się na jakiejś zielonej polance. Armin skulił się, gdy zielonowłosy położył go na ziemi. Pustymi oczami patrzył gdzieś przed siebie w przestrzeń. Strażnik przyłożył mu dłonie do głowy, by sprawdzić, co mu tak właściwie jest. Po chwili popatrzył na niego ze "współczuciem". Niebieskawa moc spłynęła na Rauko lecząc go. Lirian podniósł chłopaka z ziemi. Przeniósł ich obu do wejścia, do mgielnej kotliny chroniącej Perłowy Pałac - dom Lastreal'a. Postawił Armina na ziemi podtrzymując go ramieniem
- Arminie, dobrze się już czujesz?
Mag stanął ciut chwiejnie, odsunął jego rękę. Głos miał pusty
- Nie...I już nigdy nie będę się czuł "dobrze"- skinął głową - Dziękuję za pomoc Lirian...- wkroczył
w magiczny obłok. Pół obrócił głowę - Nie mów nikomu co...- zamilkł na chwilę - Dobrze?
Zielonowłosy skinął głową, uniósł dłoń w geście pożegnania. Znikł.
Armin przeszedł przez mgłę. Lastreal wyszedł mu naprzeciw. Objął ramieniem w pocieszającym geście. Rauko wtulił się w jego pierś. Ojciec otoczył go ramionami. Pochłonęło ich oślepiające białe światło.
Po chwili Naczelny mag wziął swojego syna na ramiona. Pocałował nieprzytomnego chłopaka w czoło
- Wszystko będzie dobrze synu...- Wniósł go do pałacu. Drzwi zatrzasnęły się za obu elfami...Armin został oczyszczony z demonicznej mocy......i dotyczących Upadłego Anioła wspomnień......



***



Shabru z hukiem zatrzasnął drzwi. Podszedł do środka sali, upadł na kolana, czoło przycisnął do chłodnej, rubinowej posadzki. Czuł się pusty, jakby martwy od środka. Przykryły go czarne skrzydła, głowę okrył ramionami, wszystkie palące się dotąd w komnacie świece zgasły w jednej chwili. Z czarnych skrzydeł zaczęły wypadać pojedyncze, lśniące pióra. Unosiły się delikatnie w górę. Po chwili cała sala wypełniła się wirującymi delikatnie ciemnymi kawałkami duszy upadłego anioła. Shabru szeptał cichutko, jakby w transie
-"Aniele ciemności, patrząc na umarłych, cierpiących za dnia, Bracie Nocy, w cieniu twych skrzydeł ginie cały świat. Strach i śmierć. Ból i gniew. To twe imiona. Czekasz w ciszy, żyjesz w mroku, szukasz w czasie swojej ciemnej duszy...*" - anioł zapłakał nad swym okrucieństwem. Zapragnął umrzeć.



***



Ażrarn patrzył przez chwilę na niknącego w długim korytarzu Liriana. Musiał koniecznie porozmawiać
z tym szaleńcem, Shabru Noirionem. Spróbował otworzyć wrota do sali, lecz te nie ustąpiły. Zaczął mieć złe przeczucia. Począł walić pięściami w drewniane drzwi wykrzykując imię władcy. Dopiero po paru chwilach wrota ustąpiły. Ażr wpadł do komnaty i dosłownie osłupiał. Wszędzie czarne, dające delikatne światło pióra i skulona sylwetka po środku. Zamknął drzwi, rzucił jeszcze do Strażnika, drobnego, rudowłosego chłopca
- Nie wpuszczaj tu absolutnie nikogo.- podszedł do Shabru, przyklęknął przy jego głowie. Lekko dotknął jego ramienia
- Shabru...przestań...Zabijesz się...
- Wszystko mi jedno...Zraniłem go...Ażr...jestem potępiony na wieki...
Ażrarn uniósł oczy "do nieba". Jego głos stał się bardzo stanowczy, wręcz rozkazujący
- Shabru Noirion! Przestań w tej chwili! Opanuj się! Do czego to dochodzi żebym ja powstrzymywał
cię przed samobójstwem! - zamknął jego nadgarstek żelaznym uścisku, podciągnął go na nogi.
- Wstawaj! Ale już! Natychmiast przestań zachowywać się jak dziecko!! - jego głos złagodniał, przycichł
- Wytłumacz mi lepiej, co się stało? Co zrobiłeś Rauko? Dlaczego on płakał?
Shabru stanął chwiejnie, opuścił głowę
- Jestem zły...zabij mnie...Nie mam prawa żyć...
Ażrarn skrzyżował ręce na piersi, warknął
- Nie zły a głupi! Opanuj wreszcie te pióra do wszystkich piekielnych!!!
Władca uniósł głowę, spojrzał na niego udręczonym wzrokiem, po jego policzkach ciekły krwawe łzy.
Głos miał cichy...jakby przepełniony obrzydzeniem do samego siebie
- Ja...ja go potraktowałem jak nic nie wartą dziwkę...
Czerwonowłosy przez chwilę patrzył na niego tępym wzrokiem. Zamrugał oczami, mruknął cicho
- Co mu zrobiłeś?...i dlaczego?
Noirion wbił oczy w podłogę
- Pokłóciliśmy się...On w ogóle nie słuchał tego co mu próbowałem powiedzieć...zdenerwował mnie... wymierzył mi policzek...
Ażr podlewitował krzesło z wysokim oparciem, pchnął na nie Shabru
- Mów dalej...O co wam właściwie poszło? No i...i co zrobiłeś, gdy on cię spoliczkował?
- Ażrarn...szykuje się kolejna wojna...Nie chciałem by on walczył po stronie mrocznych sił, rozumiesz? Powiedziałem mu, że musi odejść, żeby zapomniał o mnie, o nas...że go nie kocham...że się nim znudziłem...Wtedy on mnie uderzył...A ja...ja szarpnąłem go na stół i...i...- pochylił się, ukrył twarz w dłoniach
Ażrarn bezsilnie opadł na fotel, niedowierzająco pokręcił głową, jego głos był niedowierzający, niepewny
- Ty...ty go zgwałciłeś...- potarł skroń, krzyknął nagle - Noirion, co ty do stu diabłów wyprawiasz!! No i co potem?! Wyrzuciłeś go stąd?! Shabru czyś ty do reszty skretyniał?! Najpewniej robię największą głupotę w swoim życiu - jego ton stal się zgryźliwy - ty podobno go kochasz Wasz Wysokość...A z tego, co widziałem on kocha ciebie! Na siedem piekieł! Zaczynam szczerze żałować, że uległem Natu i nie zabiłem cię, gdy miałem okazję!
Shabru skulił się bardzo, czarne pióra zaczęły szybciej wypadać z ogromnych skrzydeł, jego głos cichł stopniowo
- Powiedz mu, żeby mi wybaczył...Powiedz, że nie chciałem...Zrób to dla mnie...
Ażrarn zerwał się, chwycił go pod brodę, poderwał do góry jego twarz. Dawno nie był na nikogo tak zły. Co jak co, ale taka głupota zawsze wyprowadzała go z równowagi
- Naprawdę myślisz, że to było by w porządku?! Powinieneś teraz sam być u niego i prosić, nie! Błagać go o wybaczenie! Twoja śmierć raczej mu nie pomoże! - puścił go gwałtownie, tak, że Noirion zachwiał się na krześle - Ja chyba zgłupiałem, że ci to mówię, ale on by ci to wybaczył...Jestem pewien, że nadal kocha cię tak samo mocno...i chciał by twoich przeprosin. Choć tyle mógłbyś dla niego zrobić. Bardzo wiele dla ciebie poświęcił...co prawda, osobiście, wcale nie uważam byś był tego wart, ale cóż...- wzruszył ramionami - Masz świadomość, że on by do ciebie wrócił?
- Nie!!! On nie ma tu wracać! Nie zasługuję na niego! A on nie zasługuje na życie, jakie miałby przy moim boku...Musiałby zabijać swoich ludzi, przyjaciół...Musiałby wyrzec się wszystkiego! Całej przeszłości! Ja nie jestem tego wart!! - po policzkach wciąż ciekły mu krwawe łzy - nie po tym co mu zrobiłem...ROZUMIESZ??!!!
Ażrarn warknął
- Czy ty naprawdę nie rozumiesz, że on wyrzekł się tego już dawno temu? W momencie, w którym zdecydował się pozostać Rauko? Ty głupcze! Czy on nie zasługuje tez na miłość?!
- Wynoś się!! Nie chcę cię więcej widzieć!!! - Czarny Pan wściekle machnął dłonią. Ażrarn został odrzucony jego mocą. Z ogromną siłą grzmotnął plecami o wrota, które łatwo ustąpiły. Uderzył ciałem
o ścianę korytarza. Z cichym jękiem osunął się na ziemię. Drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Z komnaty dal się słyszeć nieartykułowany wrzask, przepełniony wściekłością i psychicznym cierpieniem.
Rudowłosy chłopaczek, najpotężniejszy z pośród Strażników spojrzał na skulonego na ziemi mężczyznę
- Moje gratulacje...Teraz to on pozabija wszystko, co żyje w pierwszym planie i całym pod planie...
Ażraen uniósł głowę lekko ogłuszony, z trudem wstał opierając się o ścianę. Wilkiem spojrzał na małego
- Zamknij się! Nikt nie pytał cię o zdanie! - z jękiem dotknął pleców, warknął - Teraz przynajmniej nie ma manii samobójczej...choć ja bym po nim nie płakał. Idę do swoich komnat, ale pewnie i tak nikt nie będzie mnie szukał...- z pomrukiem niezadowolenia i bólu odszedł korytarzem, cały czas wspierając się o mur.

* Wiersz autorstwa Kame- naszej drogiej koleżanki...Dzięki za udostępnienie ^^


C.D.N.