Tajemnica 4
Dodane przez Aquarius dnia Czerwca 29 2011 20:16:38
Po raz pierwszy od tamtej pamiętnej nocy Michał był spokojny i rozluźniony. Świat był przyjazny, wykładowcy nie przynudzali i nawet Scyzor był jakoś mniej wkurwiający. Właśnie okazało się iż jednego z wykładów nie będzie bo wykładowca rozchorował się więc wyszedł przed budynek i siadł na trawie pod drzewem, zamknął oczy i wystawił twarz do słońca. W pewnym momencie poczuł jak ktoś obok niego siada
- Cześć - to był Marek
- Cześć - odparł nie otwierając nawet oczu
- Chcesz śniadanie?
- Nie, dzięki - zapadła cisza przerywana tylko odgłosem przeżuwania kanapki - Wiesz, życie jedna jest piękne.
- Wiem. Tylko czasami tego nie zauważamy. - i znowu cisza
- Patrzcie, patrzcie, czyżby nasz Mareczek znalazł sobie w końcu dziewczynę? - kpiący głos Scyzora
- Zazdrosny? A może chcesz się zamienić? - Marek popatrzył z uśmiechem na Scyzora. Nawet ten dupek nie był w stanie popsuć mu dzisiaj humoru
- Nie, dzięki
- No to spadaj - Michał z powrotem wystawił twarz w stronę słońca dając tym samym znać iż ma serdecznie gdzieś Scyzora i jego docinki. Po chwili usłyszał jak tamten odchodzi.
- Ty, kto to był? - Marek patrzył zdziwiony na oddalającego się Scyzora
- Jak to kto? Przecież to Scyzor, studiuje razem z nami - Michał popatrzył na Marka nie rozumiejąc o co mu chodzi
- Nie, to nie Scyzor. Scyzor palnął by coś złośliwego, a ten po prostu odszedł.
- Faktycznie.- Michał zamyślił się - Ty, może ufoludki podstawiły falsyfikat a na prawdziwym przeprowadzają jakieś eksperymenty?
- Myślisz?
- A widzisz jakieś inne sensowne wytłumaczenie?
- Nie bardzo - roześmiał się Marek, a chwilę potem dołączył do niego także Michał

- Cześć - kolejny nudny wykład, więc Michał postanowił "pogadać" z Adamem
- Cześć. Widzę ze dzisiaj masz świetny humor
- No. To dlatego że wszystko sobie przemyślałem
- I do jakich wniosków doszedłeś?
- Chciałbym się spotkać.
- Po co?
- Dobrze wiesz po co
- Jesteś pewien?
- Nie.
- Więc dlaczego chcesz to zrobić? Nie chcę żebyś robił coś na siłę. Nie chcę żebyś myślał że do czegoś cię zmuszam.
- Nie zmuszasz mnie do niczego. Ani wtedy ani teraz. To co robię to moja własna decyzja.
- Jesteś pewien?
- Indianie w Ameryce mają przysłowie, które mówi, że ten kto słucha, chodzi w mokasynach drugiego. Ale by chodzić w jego mokasynach, człowiek musi najpierw zdjąć swoje. To znaczy że ten, kto słucha, powinien zapomnieć przez chwilę o tym, co myśli, by naprawdę zrozumieć to, co mówi drugi człowiek. Kiedy słucha, stara się zrozumieć rzeczywistość z jego punktu widzenia. Postanowiłem przejść się w Twoich mokasynach.
- Nie pożałujesz tej decyzji.
- Mam nadzieję. Kiedy moglibyśmy się spotkać?
- A kiedy byś chciał?
- W sobotę będę sam w domu. Starzy jadą na weekend do ciotki.
- Może być sobota. Odezwę się jeszcze.
Koniec rozmowy. Trzy dni. Powinny szybko zlecieć. I faktycznie szybko zleciały, Michał ani się obejrzał a już była sobota. Przed chwilą pomachał starym na dowidzenia, teraz zostaje tylko czekać aż Adam się odezwie. Łatwiej powiedzieć niż wykonać. Z każda mijającą godziną Michał denerwował się coraz bardziej. A co jeżeli to jednak zła decyzja? Jeżeli tym razem się rozczaruje? Próbował odpędzić od siebie te myśli. Najlepiej zająć się czymś. Tylko czym? Książka znudziła mu się już po pięciu minutach, komputer też... Może posprząta, tak to dobry pomysł. Matka sprzątała w zeszłym tygodniu, więc trochę kurzy się już zebrało. Zanim je wszystkie pościera to trochę czasu minie, a jeżeli skupi się na dokładnym sprzątaniu to nie będzie myślał o Adamie. Przydało by się też odkurzyć, może też znajdą się jakieś naczynia do umycia. Wynajdował sobie różne zajęcia o których by normalnie nie pomyślał tylko po to żeby nie myśleć o Adamie. Tak się zapędził w swoim sprzątaniu że nawet nie spostrzegł jak zrobiła się już dwudziesta druga. Z przerażeniem rzucił się do telefonu. A co jeżeli Adam odzywał się a on tego nie usłyszał? Jeszcze pomyśli że się rozmyślił. Na szczęście nie było żadnej wiadomości. Usiadł z ulgą na łóżku. Jednak w następnej chwili zaniepokoił się. A jeżeli nie odezwie się? Jeżeli z kolei on zmienił zdanie? W tej chwili usłyszał sygnał SMS'a. To Adam.
- Nie rozmyśliłeś się?
- Nie
- Cieszę się. Otwórz okno na oścież
- Po co?
- Żebym mógł wejść.
- Nie możesz normalnie przez drzwi?
-Tak jest bardziej romantycznie. Wiesz, zakazana miłość, kochanek skradający się nocą do alkowy swojej miłości...
- Ale masz pomysły - Michał roześmiał się
- Życie jest zbyt krótkie żeby cały czas być poważnym. Miejmy z niego odrobinę przyjemności.
Michał otworzył okno i zaraz przyszedł następny SMS
- A teraz znajdź coś żeby zawiązać oczy. Zawiąż je i usiądź na łóżku
- Nie przesadzasz przypadkiem?
- Chcesz żebym przyszedł? To rób o co proszę. Tylko nie oszukuj.
Michał zajrzał do szafy i szuflad, ale nie znalazł nic co by się nadawało. Wyszedł wiec z pokoju i po chwili wrócił z jedwabnym szalem należącym do jego matki. Wprawdzie był cienki i prześwitujący ale był na tyle szeroki że po złożeniu dawał szarfę wystarczająco zasłaniającą oczy. Zawiązał ją starannie na oczach upewniając się że nic nie widzi i usiadł na łóżku. Po pięciu minutach, które Michałowi wydawały się wiecznością usłyszał jakiś szelest od strony okna. To Adam najpierw wszedł po ciuchu a potem zamknął okno.
- Witaj - poczuł jego oddech przy swoim uchu - nawet nie wiesz jak się cieszę że w końcu się zdecydowałeś
- Mam nadzieję iż nie będę tego żałował - mruknął cicho Michał
- Na pewno nie będziesz, ani teraz ani nigdy potem. - i pocałował Michała delikatnie w usta - tylko nie zdejmuj tej opaski, dobrze?
- Dlaczego? Chciałbym się w końcu dowiedzieć kim jesteś
- Dowiesz się, kiedy przyjdzie na to czas. A teraz po prostu ciesz się chwilą. - Adam zaczął delikatnie całować Michała po szyi
- Adam? - Michał odsunął się trochę od Adama
- Tak?
- Czy mógłbyś... czy mógłbyś tak jak wtedy? - spytał niepewnie
- Co tylko zechcesz - wymruczał Adam namiętnie do ucha Michała - Ale dzisiaj ja też coś chcę
- Co? - Michał przestraszył się.
- To samo co ty dostaniesz. Wtedy nic nie dostałem
- Dlaczego? Przecież mogłeś sam... no wiesz...
- Samoobsługa to żadna przyjemność. Poza tym nie chciałem cię spłoszyć.
- Ale ja nie wiem jak...
- Nie bój się, kiedy nadejdzie czas będziesz wiedział. W razie czego poprowadzę cię.
- No dobra - Michał nerwowo przełknął ślinę
- Tylko pamiętaj, nie ściągaj opaski, bo wszystko zepsujesz.
- Postaram się.
- W takim razie połóż się - Adam pchnął lekko Michała tak że opadł na plecy.
Przez chwilę nic się nie działo, potem poczuł jak Adam pochyla się nad nim i całuje w usta. Tym razem pocałunek był bardziej namiętny i bardziej czuły. Wszystko inne było takie samo jak wtedy. Takie same czułe gesty, taki sam taniec serca i taka sama eksplozja uczuć. Tylko jedno nie było takie same: chciał jeszcze. Tych uczuć, tego szaleństwa, a przede wszystkim tego faceta. Nie zastanawiając się nad tym co robi, kiedy tylko jego serce uspokoiło się trochę uniósł się na łokciu i pchnął Adam tak że teraz ten leżał na plecach. Jak ślepiec, którym teraz był, zaczął dotykać Adama. Jego usta były takie delikatne i cudowne, że zapragnął je pocałować. Pocałował najpierw usta, potem oczy, policzki, szyję i uszy. Całował zachłannie a jednocześnie delikatnie. Przez cały czas czuł jego oddech, krótki i niespokojny. Jego skora pachniała i smakowała tak cudownie. Chciał jej więcej i więcej. Nie myślał nad tym co robi. Po prostu pochłaniał każdy kolejny centymetr jego skóry. Najpierw obojczyk potem klatka piersiowa, a na niej dwa cudowne sutki. Jednego z nich zaczął pieścić ręką a drugiego zaczął całować, ssać i przygryzać. A kiedy poczuł że ciało Adama zaczyna wariować od tych pieszczot przeniósł się na drugiego, jednocześnie pieszcząc dłońmi brzuch Adama. Czuł jak tamten wplata dłonie w jego włosy i zaciska je, czuł jak jego serce przyspiesza, oddech urywa się coraz bardziej, a męskość nabrzmiewa. Pieścił oba sutki na przemian aż w pewnym momencie usłyszał jęknięcie Adama. Oderwał się wiec od jego sutków i zaczął powoli schodzić coraz niżej. Sta błądziły po brzuchu a dłonie wędrowały po jego cudownie umięśnionych udach. Nabrzmiała do granic możliwości męskość Adama pulsowała tuż przy piersi Michała doprowadzając jego serce do mocniejszego bicia. Kiedy jedna ręka napawała się cudownymi mięśniami ud, druga bezwiednie powędrowała w stronę męskości Adama. Była taka twarda, a jednocześnie taka delikatna. Czuł każdą pulsującą na niej żyłkę i to doprowadzało go do szaleństwa. Zapragnął posmakować jej, poczuć jeszcze bardziej jej pulsującą ciepłość. Najpierw delikatnie całował ją i lizał, a czując że Adam już jest na granicy wytrzymałości wziął ją w usta i zaczął ssać i pieścić językiem. Dłonie Adama wplecione cały czas we włosy Michała zaczęły naciskać na jego głowę zmuszając do ruchu w górę i w dół. Najpierw powoli, potem coraz szybciej aż do momentu kiedy Ciało Adama wyprężyło się i uwolniło potężną porcję soków do ust Michała. Michał czuł lekko słony smak pomieszany ze słodkością. Bojąc się że się zakrztusi odruchowo połknął wszystko i zacisnął zęby. Zapomniał jednak że w ustach cały czas jeszcze trzyma członek Adama. Oprzytomniał dopiero gdy tamten syknął i szarpnął się.
- Przepraszam. Zapomniałem się - powiedział uwalniając męskość Adama. Podciągnął się w górę kładąc głowę na piersi Adama
- Nie przepraszaj. Ta drobina bólu jest niczym w porównaniu z rozkoszą jaką mi dałeś
- Naprawdę? Nie myślałem nad tym co robię, to jakoś samo tak wyszło.
- I właśnie o to chodziło - Adam zaczął delikatnie głaskać Micha jedną ręką po plecach a drugą po włosach
Michał przymknął oczy wsłuchując się w bicie serca Adama. Nawet nie wiedział kiedy zasnął.
Kiedy się obudził nie wiedział czy jest dzień czy noc bo cały czas miał na oczach opaskę. Chciał ją zdjąć ale powstrzymał się gdy nagle zrozumiał że nie jest w łóżku sam. Delikatnie pomacał chcąc się upewnić czy to nie sen. Jednak nie, Adam leżał obok niego, miał wrażenie jakby jeszcze spał. Przez chwilę korciło go żeby zsunąć opaskę i spojrzeć na Adama. Nawet podniósł rękę do oczu, ale w ostatniej chwili powstrzymał się. Przecież obiecał, a Adam mu zaufał. Nie chce zawieść tego zaufania. Opuścił więc rękę i położył z powrotem delikatnie przytulając do Adama.
- Dlaczego się powstrzymałeś? - usłyszał nagle szept - Przecież tego chcesz
- Jeszcze zdążę - mruknął - A poza tym obiecałem. Dlaczego zostałeś? Sporo ryzykowałeś. Mogłem przecież zdjąć tą opaskę
- Ale nie zdjąłeś. Zaufałem Ci. Poza tym chciałem chociaż raz obudzić się koło Ciebie. Chciałem chociaż raz popatrzeć na ciebie za dnia
- Przecież widzisz mnie codziennie na zajęciach - zdziwił się Michał
- To nie to samo. Na zajęciach cały czas musisz uważać na to co robisz, mówisz i jakie miny robisz. A kiedy śpisz pokazujesz swoją prawdziwą twarz. Chciałem ją zobaczyć.
- I jakie wrażenia?
- Cudowne - Adam przyciągnął Michała i mocno przytulił do swojej piersi.
I znowu Michał poczuł bicie jego serca. Tym razem spokojne i miarowe. Wsłuchiwał się w nie a dziwny spokój rozlewał się po jego całym ciele.
- Muszę już iść - w głosie Adama można było wyczuć smutek
- Szkoda - westchnął Michał - kiedy teraz przyjdziesz
- A kiedy byś chciał?
- Możesz w środę?
- Chwilowo nie mam żadnych planów na środę. - pocałował Michała - Nie zdejmuj tej opaski jeszcze przez chwilę, dobrze?
- Dobrze. - Michał słyszał jak Adam ubiera się i wychodzi przez okno.
Chwilę jeszcze leżał, aż w końcu ściągnął opaskę i wstał z łóżka. Schował szal do szuflady. Przyda się na następny raz. Dzień minął spokojnie. Kiedy w poniedziałek poszedł na zajęcia był spokojny i wyluzowany tak jak kiedyś. Musiał jeszcze tylko odkręcić kłamstwo o nieodwzajemnionej miłości, ale udało mu się to bez trudu. Oczywiście nie umknęło jego uwadze że Kaśka uśmiechnęła się z zadowoleniem. Jakoś się tym specjalnie nie przejął chociaż zdawał sobie sprawę z tego że będzie teraz robiła podchody, żeby go w końcu zaciągnąć do łóżka. Był ciekaw co wymyśli i jak daleko się posunie. Przekonał się już we wtorek
- Michał, idziemy dzisiaj po zajęciach z Olgą do "Kuźni" Może poszedłbyś z nami? Olga przyprowadzi swojego faceta, więc nie będziesz się nudził
- Nie
- Dlaczego? Przecież lubisz "Kuźnię"
- To że lubię ten lokal nie oznacza że muszę tam chodzić codziennie. Aktualnie nie mam ochoty tam iść
- Może jedna zmienisz zdanie? - Kaśka zaczęła się przymilać
- Nie - warknął Michał - i wyszedł z Sali dając tym samym Kaśce do zrozumienia że zakończył rozmowę.
- Widzę że Kaska przypuściła już szturm - Marek pojawił się nagle obok Michała
- Niestety. Nie wiem co gorsze, znosić współczucie jako nieszczęśliwie zakochany, czy zaloty Kaśki
- Kiedyś nie miałbyś takiego dylematu.
- Masz rację, kiedyś bym się nie zastanawiał i przeleciał Kaśkę. Teraz zupełnie mnie ona nie rajcuje.
- Czyżbyś jednak odkrył swoją prawdziwa naturę?
- Nie wiem czy to moja prawdziwa natura, czy nie, ale wiem że to jest wspaniałe. Co byś powiedział na browarka?
- Naprawdę? - spytał z niedowierzaniem Marek
- No pewnie, mam ochotę się napić, a w towarzystwie jakoś lepiej się pije.
- Chętnie. To gdzie pójdziemy?
- Ty wybierz
- To może do "Kuźni"
- Dlaczego akurat tam? - Michał uniósł brwi w zdziwieniu
- Lubię panujący tam klimat. A co, nie pasuje ci? Możemy pójść gdzieś indziej
- Nie, skąd. Też lubię ten lokal, tylko że Kaśka tam dzisiaj idzie z Olgą i próbowała mnie wrobić w podwójną randkę. A zresztą - machnął ręką - niech mnie zobaczy. Może wtedy zrozumie że nie ma u mnie szans
Marek zaśmiał się diabolicznie
- No to chodźmy.
Siedzieli, sączyli któreś z kolei piwo i rozmawiali o pierdołach, gdy na salę weszła Kaśka, Olga i jakiś facet. No tak, pomyślał Michał, Olga miała przyjść ze swoim facetem. Patrzył na nich znad szklanki piwa zastanawiając się kiedy Kaśka go zauważy. Zauważyła bardzo szybko. Grymas zdziwienia przebiegł jej po twarzy ale szybko opanowała się i udając wyluzowaną podeszła do ich stolika
- Jednak przyszedłeś - spojrzała na Michała zupełnie ignorując Marka
- Zmieniłem zdanie.
- Możemy się przysiąść?
- Jakbyś nie zauważyła jestem tu z kimś
- O, cześć Marek - udała zdziwienie - mnie to wcale nie przeszkadza
- Ale mnie tak. Chcielibyśmy zostać sami - przysunął się do Marka i położył rękę na jego ramieniu
Kaśka popatrzyła na niego uważnie i odeszła bez słowa. Michał odsunął się od Marka i zachichotał złośliwie
- Widziałeś jej minę? - dopiero teraz spojrzał na Marka. Miał oczy wielkości spodków.
- Ty, co ci odpierdala? Nie mów że już się urżnąłeś
- Skąd, po prostu mam dobry humor
- Przecież ona teraz zacznie gadać wszystkim że jesteś homo, a przecież tego nie chciałeś
- Nie zacznie
- Skąd wiesz?
- Jej duma na to nie pozwoli. Gdyby wygadała się o tym to by się z niej wyśmiewali że startowała do pedała i nawet tego nie zauważyła. Pamiętasz jak kiedyś chwaliła się że pedałów to ona rozpoznaje na kilometr? - Marek skinął głową - teraz by się z niej wyśmiewali że nie rozpoznała pedała pod własnym nosem. A tego ona niestety by nie zniosła. Ta więc, spoko - i dalej sączył piwo.
Nagle odstawił szklankę i zdziwiony spojrzał w stronę wejścia. Stał tam Pała i ten młody któremu pomógł kilka dni wcześniej. Zamachał do nich ręką. Odmachali i podeszli bliżej
- Cześć Pała - uścisnęli sobie ręce - Co słychać?
- Mamy dzisiaj z młodym małe święto, wiec pomyśleliśmy że wpadniemy tutaj.
- No to siadajcie. Poznaj, to jest mój kumpel z roku, Marek. Marek to mój kumpel z siłowni, Pała. A to... Młody jak ty właściwie masz na imię?
- Zbyszek - wyciągnął rękę
- Marek, to Zbyszek, pomogłem mu kiedyś
- Miło mi - Marek uścisnął wyciągnięte dłonie i wszyscy usiedli.
- Skoczę po szkło, zaraz wracam - Pała odszedł w stronę bufetu i po chwili wrócił z piwem dla siebie i kolą dla Zbyszka
- To gadaj, co to za święto?
- Młody przeszedł dzisiaj chrzest bojowy - poklepał Zbyszka z dumę po plecach
- Naprawdę? Opowiadaj jak było
- Zwyczajnie - Zbyszek wzruszył ramionami. - Spotkałem jednego z tych co mnie wtedy dopadli. Oczywiście próbował startować z pięściami, ale szybko zrezygnował. Pała pokazał mi parę chwytów i sztuczek, tak na początek. Na szczęście tamten nie był zbyt inteligentny i szybko sobie z nim poradziłem.
- No to gratuluje - Michał poklepał młodego po ramieniu
- Ale gdyby byli wszyscy razem to pewnie znowu by mnie skopali - Zbyszek zasępił się
- Ale był tylko jeden i poradziłeś sobie z nim. Poza tym co chcesz, minęło dopiero kilka dni. W tak krótkim czasie nikt nie jest w stanie nauczyć się skutecznej obrony. Mam nadzieję że będziesz się uczył i słucha Pały?
- Słucha się, słucha. Jest chętnym uczniem
- To dobrze. Masz napij się - podsunął mu swoją szklankę z piwem
- Ale ja nie mogę, jestem nieletni
- Tylko łyka, nikt nawet nie zauważy. Poza tym, taka okazja wymaga oblania
Zbyszek upił łyk i skrzywił się
- Błe, paskudne - popił szybko kolą - Chyba jednak nie lubię piwa
Pozostała trójka zaśmiała się. Posiedzieli wspólnie jeszcze przez chwilę, następnie Marek z Michałem wyszli
- Co to za młodziak? - spytał Marek
- Taki jeden. Pomogłem mu jak kilku kolesi katowało go za to że jest homo
- Jest homo?
- A co masz zamiar do niego startować? Daj se na wstrzymanie, ma dopiero 15 lat
- Szkoda, całkiem ładny. Ale nawet jakby był pełnoletni to i tak bym pewnie nie miał szans
- Dlaczego tak uważasz?
- Bo widziałem jak na ciebie patrzył - westchnął Marek
- Co ty chrzanisz?
- Ty może nie zwracasz uwagi na takie rzeczy, ale ja widziałem. Wpatrywał się w ciebie jak w obrazek. Chyba wpadłeś mu w oko
- Chyba cię pogięło - Michał postukał się palcem w czoło
- Jak mi nie wierzysz to go spytaj - Marek wzruszył ramionami
Chwilę szli w milczeniu aż doszli do miejsca w którym rozchodzili się różne strony
- Dzięki za tego browara.
- Drobiazg. Musimy jeszcze kiedyś razem wyskoczyć. Miło się z tobą sączy. - uścisnęli sobie ręce i rozeszli się.