Inny świat 8
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 04 2011 21:17:39
- Obudź się Kirim, już dojechaliśmy - powiedział Akirin kiedy końskie kopyta zastukały na pałacowym bruku.
- Proszę o wybaczenie Wasza Wysokość, to niewybaczalne z mojej strony... - doradca zaczął się tłumaczyć.
- Już się uspokoiłeś?
- Tak, Wasza Wysokość.
- To najważniejsze, resztą się nie przejmuj.
W końcu karoca się zatrzymała. Podbiegł do niej jeden ze służących Komusa szóstego i głęboko pochylając się otworzył drzwi. Pierwszy wysiadł Kirim i pochylając się podał rękę Akirinowi. Ten wysiadł podpierając się na jego dłoni. Rozejrzał się w koło. Stali przed ogromnymi schodami na których na przeciwległych krańcach stali żołnierze tworząc szeroki szpaler.
Jednak Akirin nie miał więcej czasu na rozglądanie się, bo nagle zobaczył jak schodami w jego kierunki schodzi dostatnie ubrany mężczyzna, a za nimi cały czas kłaniając się tabun służących.
- To zdaje się król Komus szósty? - spytał szeptem Akirin Kirima.
- Zgadza się, Wasza Wysokość - odparł również szeptem doradca.
Akirin wyszedł królowi naprzeciw, tak że spotkali się w połowie schodów.
- Witajcie panie na moich ziemiach. Mam nadzieję iż podróż minęła spokojnie?
- Mieliśmy spotkanie z kilkoma bandytami, ale jakoś nam się udało ujść z życiem.
- A gdzie moim żołnierze? Wysłałem ich żeby eskortowali waszą osobę.
- No cóż, część z nich poległa, a reszta ruszyła w pogoń za bandytami.
- Rozumiem. W takim razie będę musiał ich ukarać.
- Och, wybaczcie panie, ale nie ma takiej potrzeby. Moi żołnierze świetnie sobie poradzili z bandytami.
- Cieszę się, że nic wam nie jest panie. Niemniej jednak muszę ukarać żołnierzy za niewykonanie mojego rozkazu. Ale nie przejmujcie się tym proszę. Zapewne jesteście zmęczeni po podróży. Gorąca kąpiel i posiłek już czekają.
- Z chęcią skorzystam. Kirim?
- Wasza Wysokość? - Doradca pochylił się i podszedł bliżej.
- Dopilnuj żeby służba rozlokowała się odpowiednio i potem przyjdź do mnie.
- Jak Wasza Wysokość każe - Kirim odszedł.
- Zatem chodźmy - Akirin uśmiechnął się do Komusa szóstego i ruszył przed siebie.
Komus zaprowadził Akirina do komnaty gdzie już czekali jego właśni służący oraz kilku służących króla Komusa. Akirin przeszedł do łazienki. Rozebrał się i wszedł do wanny. Woda był przyjemnie ciepła i pachniała kwiatami.
Chwilę poleżał. Kiedy już się wystarczająco odprężył, wyszedł i pozwolił się wytrzeć służącym. Ubrawszy się przeszedł do komnaty, w której czekał już Kirim.
- Rozumiem, że służba i wojsko już są rozlokowane odpowiednio?
- Oczywiście Wasza Wysokość - odrzekł Kirim i ukłonił się.
- Świetnie. Możesz się odświeżyć w mojej łazience.
- Dziękuję, Wasza Wysokość.
- Prowadź mnie do swojego króla - powiedział Akirin do jednego ze służących Komusa szóstego. Ten bez słowa skłonił się i ruszył przed siebie. Szli przez jakiś czas, aż w końcu stanęli przed jakąś komnatą. Służący otworzył drzwi i ukłonił się przepuszczając Akirina. Akirin wszedł do komnaty. Stał w niej ogromny stół w kształcie podkowy. Pod ścianą stali służący z tacami w rękach. W tym momencie otworzyły się drugie drzwi i do komnaty wszedł król Komus ubrany w pełną falbanek i złota szatę.
- Widzę panie, że szybko się odświeżyliście po podróży.
- Podróż nie była tak męcząca, więc i nie było potrzeby dłużej się odświeżać.
- Rozumiem. W takim razie może niewielki posiłek?
- Ależ oczywiście.
Obydwaj siedli przy stole, na którym służący błyskawicznie postawili tace z daniami oraz dzbany w winami.
Zabrali się za jedzenie. Akirin co jakiś czas zerkał na Komusa i widział jak jadł łapczywie i wszystko co zbędne odrzuca za siebie gdzie służący błyskawicznie to sprzątają. Nie ważne czy to była kość czy zastawa stołowa, wszystko lądowało za plecami króla. A gdy któryś ze służących, zdaniem króla, był zbyt powolny, dostawał kopniaka i lądował na ziemi ku uciesze Komusa szóstego. Budziło to niesmak w Akirinie, który jadł spokojnie, a po opróżnieniu talerza odkładał go na bok, skąd dopiero zabierali go służący.
- Myślałem, panie, że będzie nam towarzyszył następca tronu.
- Ach nie panie, mój syn i córka jedzą dzisiaj wraz ze swoją matką. Nie chciałem męczyć was, panie, po tak długiej podróży.
- To żaden kłopot, panie. Podróż nie była aż tak męcząca, więc chętnie poznam waszą małżonkę oraz wasze dzieci ,panie, jeszcze dzisiaj.
- W takim razie po posiłku zapraszam do ogrodu.
Szybko skończyli jeść i przeszli do ogrodu. Czekali już tam na nich młody mężczyzna, dwie młode kobiety i jedna stara. Na ich widok starsza kobieta skłoniła głowę a młodzi uklękli.
- Poznajcie panie moją żonę, królową Anurse, mojego syna Olfosa, moją córkę Kurinę oraz przyszłą żonę następcy tronu, hrabinę Jasunę.
- Teraz rozumiem panie, dlaczego kazaliście nam jeść posiłek w samotności - powiedział Akirin całując po kolei dłonie wszystkich kobiet.
- Dlaczego?
- Widząc tyle piękności w jednym miejscu mógłbym nie przełknąć ani kęsa.
Tak po prawdzie na miano pięknej zasługiwała jedynie przyszła żona następcy tronu, ale Akirin potrafił być miły, jak tylko chciał. Kobiety mile połechtane tym komplementem spuściły zawstydzone głowy, natomiast następca tronu popatrzył wilkiem na Akirina, co nie uszło jego uwadze.
W czasie kiedy Akirin wymyślał kolejne komplementy pod adresem królowej i jej córki , w drugim krańcu ogrodu Kirim i doradca króla Komusa wymieniali się poglądami, a służba bawiła się z miejscową służbą. Wieczór szybko zapadł. Akirin udał się do swojej komnaty, gdzie czekał już na niego Kirim.
- Widzę że najjaśniejszy pan jest zmęczony - powiedział Kirim kłaniając się. Akirin zdziwił się słysząc jak Kirim go tytułuje, ale nic nie powiedział tylko rzucił się na łóżko i jęknął:
- Polityka to strasznie męcząca rzecz. Kirim...
-Tak, Wasza Wysokość?
- Pomóż mi się rozebrać.
- Jak każesz, najjaśniejszy panie - odparł Kirim i zaczął rozbierać Akirina.
- Co jest grane? - szepnął Akirin, kiedy jego twarz znalazła się przy twarz Kirima.
- Ściany mają uszy i oczy, Wasza Wysokość. Tylko ogród jest bezpieczny - odparł także szeptem Kirim.
- Czy Wasza Wysokość ma jeszcze jakieś życzenie? - spytał Kirim nisko pochylając się, kiedy Akirin leżał już przykryty kołdrą.
- Nie, możesz odejść.
- Życzę dobrej nocy Waszej Wysokości.
Kirim zgasił lampkę oliwną i wyszedł. Akirin jeszcze przez jakiś czas nie mógł zasnąć. Zastanawiał się nad tym co powiedział Kirim. "Ściany mają uszy i oczy". Co to znaczyło? Gdyby chodziło o zwykłe podglądanie przez służbę to nic by nie wspominał. To normalne było, że służba przez cały czas podglądała swojego króla. Chociaż strasznie to denerwowało Akirina, ale już zdążył się do tego przyzwyczaić. Jednak skoro Kirim coś takiego powiedział, to znaczyło by, że tu chodzi o coś poważniejszego. Tylko co? No cóż, nie było innego wyjścia jak grać w tą grę, którą zaczął Kirim.
Nadszedł ranek. Akirin smacznie jeszcze spał, gdy do komnaty wszedł Kirim i nie bawiąc się w subtelności rozsunął kotary pozwalając słońcu oświetlić twarz króla. Następnie nachylił się nad łóżkiem i delikatnie potrząsnął królewskim ramieniem.
- Najjaśniejszy panie... - Akirin tylko coś mruknął przez sen, więc powtórzył, tym razem głośniej i groźniej: - najjaśniejszy panie...
Akirin w końcu otworzył jedno oko.
- Czego chcesz? - mruknął patrząc niezbyt przychylnie na intruza.
- Proszę o wybaczenie, Wasza Wysokość, ale już czas na poranne ćwiczenia Waszej Wysokości.
Król przez chwilę patrzył na doradcę, jakby zastanawiał się o czym tamten mówi. W końcu przypomniał sobie. Przypomniał sobie to co usłyszał wczoraj. Zrozumiał, że tamten chce mu coś powiedzieć w sposób nie budzący niczyich podejrzeń. Dlatego też postanowił zachowywać się zgodnie z tym jak chciał Kirim.
- Masz rację - westchnął. - Zupełnie zapomniałem. Co ja bym bez ciebie zrobił?
- Wasza Wysokość znalazłby sobie innego doradcę - odparł Kirim kłaniając się nisko.
Król zaśmiał się.
- Jak zawsze idealna odpowiedź.
- Kąpiel już czeka, Wasza Wysokość.
Akirin w końcu wstał i przeciągając się ruszył w stronę łazienki. Kiedy wyszedł po kąpieli doradca powiedział:
- Jeżeli Wasza Wysokość pozwoli, znalazłem odpowiednie miejsce na poranne ćwiczenia Waszej Wysokości.
- Gdzie? - zainteresował się król.
- W ogrodzie, Wasza Wysokość.
- W takim razie prowadź - król ruszył w stronę drzwi.
- Jak Wasza Wysokość każe - doradca skłonił się, mimo iż władca tego już nie widział.
- Więc mów Kirim, co jest grane - powiedział Akirin, kiedy już doprowadzony przed doradcę na miejsce rozpoczął ćwiczenia.
- Proszę o wybaczenie, Wasza Wysokość, mojego zachowania... - zaczął uległym tonem, lecz król przerwał mu.
- Jesteś mądrym człowiekiem Kirim i nigdy nie zawracałeś mi głowy błahostkami, więc rozumiem, że teraz to jest coś poważnego. Przejdź więc do konkretów, a nie tłumacz się.
- Oczywiście, Wasza Wysokość - doradca ukłonił się. Nie chciał, żeby jego pan widział uśmiech jaki pojawił się, z niewiadomych przyczyn, na jego twarzy. - Chodzi o to, Wasza Wysokość, że król Komus szósty ma nieczyste intencje względem Waszej Wysokości.
- To znaczy? - mimo iż ta wiadomość zaskoczyła Akirina, to jednak nie przerwał ćwiczeń.
- Przez przypadek dowiedziałem się, że król Komus szósty kazał dla Waszej Wysokości przygotować komnatę w której mógłby Waszą Wysokość bez przeszkód podglądać.
- Co? - tym razem Akirin nie wytrzymał i ze zdziwienia przerwał ćwiczenia.
- To prawda, Wasza Wysokość - doradca pokiwał twierdząco głową. - Wszystkie komnaty w tym pałacu są tak zrobione, żeby można było bez przeszkody podglądać i podsłuchiwać śpiącą w niej osobę. Ponadto jedna z komnat jest tak zrobiona, że to król osobiście może podglądać. I to jest ta komnata w której śpi Wasza Wysokość.
- Rozumiem. Tylko jaki on ma w tym cel? - zasępił się.
- Tego jeszcze nie wiem, Wasza Wysokość. Mam nadzieję, ze uda mi się dowiedzieć czegoś więcej podczas balu. Wtedy jest szansa, że wino rozwiąże służbie języki.
- Mam nadzieję, że będziesz dyskretny?
- Oczywiście, Wasza Wysokość - odparł z lekką pretensją w głosie doradca. - Nie mam zamiaru robić nic, co by naraziło na szwank dobre imię Waszej Wysokości.
Akirin zaśmiał się i wrócił do przerwanych ćwiczeń.
- Jest coś jeszcze, Kirim?
- Oczywiście, Wasza Wysokość.
- Co?
- Nasi służący donieśli mi, iż król wyznaczył służących, którzy maja obsługiwać tylko Waszą Wysokość.
- Poważnie? - Akirin znowu przerwał ćwiczenia i usiadł na ławce obok Kirima. To co mówił zaczynało być coraz bardziej ciekawe - Dlaczego?
- Jeszcze nie wiem, Wasza Wysokość, ale ci służący maja przykazane pilnować, żeby kielich Waszej Wysokości był zawsze pełen wina.
- Chcesz przez to powiedzieć, że król kazał mnie spić? - zdumiał się Akirin.
- Na to wychodzi, Wasza Wysokość.
- Ale dlaczego? Jaki ma w tym cel? - zastanawiając się nad tym zaczął chodzić tam i z powrotem.
- Wasza Wysokość nie powinien teraz myśleć o państwowych sprawach, tylko skupić się na swojej kondycji - powiedział nagle Kirim.
Akirin spojrzał zdziwiony w jego stronę. Doradca stał z pochyloną głową. Niestety nie miał czasu się nad tym zastanawiać, gdyż nagle usłyszał:
- Witajcie panie. Mam nadzieję panie, że spaliście dobrze.
Król odwrócił się w stronę skąd dochodził głos i zobaczył nadchodzącego następcę tronu. W jednej chwili zrozumiał dziwne zachowanie doradcy. Uśmiechnął się pod nosem. Ten człowiek cały czas go zadziwiał, nic dziwnego, że był głównym doradcą.
- Ależ oczywiście panie, spało mi się wyśmienicie - odparł z uśmiechem na twarzy, mimo niezbyt przychylnej miny gościa.
- Widzę Panie, że dbacie o swoją kondycję.
- Oczywiście, trzeba być w formie. Nigdy nie wiadomo kiedy będę jej potrzebował. Kirim... - zwrócił się do doradcy nawet na niego nie patrząc.
- Wasza Wysokość? - doradca cały czas stal z pochyloną głową.
- Ile czasu mi jeszcze zostało? - nie był pewny czy doradca nie chce mu jeszcze czegoś powiedzieć. Miał nadzieję, że tamten zrozumie sens jego pytania i odpowie odpowiednio.
- Teraz czas na ćwiczenia z żołnierzami Wasza Wysokość - Akirin w pierwszej chwili zdziwił się słysząc jego odpowiedź, ale po sekundzie zrozumiał wszystko. Więc Kirim także nie lubił tego młodzika i postanowił mu pokazać prawdziwą siłę swojego pana.
- W takim razie prowadź mnie - odparł i dodał szybko wciąż się uśmiechając: - może przyłączycie się Panie?
- Z miłą chęcią - odparł książę uśmiechając się również, chociaż Akirin widział ile kosztuje ten uśmiech.
Ruszyli za Kirimem, który szybko doprowadził ich do żołnierskich baraków. Żołnierze Akirina, w przeciwieństwie do żołnierzy Komusa szóstego byli zupełnie rozluźnieni, śmiali się i wesoło rozmawiali między sobą. Kiedy tylko zobaczyli wchodzącego króla, szybko przerwali to co robili i uklękli nisko skłaniając głowy. Natomiast miejscowi żołnierze w wielkim pośpiechu i ze strachem w oczach stanęli w szeregach czekając na polecenia swojego władcy, który zupełnie nie zwracał na nich uwagi.
- Wasza Wysokość... - odezwał się cicho i spokojnie stojący najbliżej Akirina żołnierz.
- Witaj Samesie - król uśmiechnął się. - Jak moi żołnierze? Wszyscy mają miejsce?
- Oczywiście, Wasza Wysokość - odparł żołnierz nie podnosząc głowy.
- Dobre jedzenie dostaliście? Wypoczęliście odpowiednio? - wypytywał dalej Akirin.
- Dziękujemy za troskę, Wasza Wysokość. Jesteśmy zadowoleni.
- Świetnie. W takim razie czas na moje ćwiczenia.
- Wasza Wysokość? - żołnierz w końcu podniósł głowę. Na jego twarzy malowało się zdziwienie.
- Dajcie mi miecz - powiedział Akirin mając nadzieję, że żołnierz nie zniszczy jego planu niewłaściwym słowem. - Ten z was, który mnie chociaż zrani, dostanie dziesięć złotych monet.
Wśród żołnierzy przebiegł szmer. Jeden z nich szybko podbiegł do króla z mieczem w ręku. Akirin wziął go i przez chwilę ważył w ręce.
- Powinien być dobry - mruknął i zawołał do żołnierzy: - dalej, atakujcie mnie!
- Sugerowałbym odsunięcie się na bezpieczną odległość, Wasza miłość - powiedział Kirim do następcy tronu i nie czekając na reakcje tamtego odszedł kilka kroków w tył.
Niestety następca tronu zignorował tę radę. Jednak w następnej chwili, gdy miecz jednego z żołnierzy przeleciał niebezpiecznie blisko jego głowy, sam uciekł na bezpieczną odległość. Stał i patrzył jak żołnierze, nawet po kilku na raz, atakują swojego króla, a ten, stosując dziwne techniki, odpiera ich ataki. Po pewnym czasie żołnierze byli już nieźle zmęczeni, a Akirin wciąż wyglądał jakby dobrze się bawił.
- No co jest, nikt nie chce zarobić dziesięciu złotych monet? - kpił ze swoich przeciwników.
Żołnierze słysząc to podrywali się, by ostatkiem sił zaatakować. W pewnym momencie jednemu z żołnierzy udało się dosięgnąć Akirina. Uderzył i trafił w rękę. Król syknął i złapał się za miejsce uderzenia. Kirim z przerażeniem zobaczył, jak rękaw robi się błyskawicznie czerwony.
- Wasza Wysokość! - krzyknął i podbiegł do króla.
- Nic mi nie jest - mruknął Akirin uspokajająco. Wbił miecz w ziemię i spojrzał na rękę. Krew powoli ściekała tworząc czerwony ślad na materiale i na dłoni, żeby na koniec spaść na ziemię.
Akirin ostrożnie, jedną ręką, ściągnął koszulę. Okazało się iż żołnierz trafił w ranę zdobytą w trakcie podróży.
- Cholera - mruknął niezadowolony.
- Proszę o wybaczenie, Wasza Wysokość! - krzyknął przerażony żołnierz i padł na kolana. - Ja nie chciałem!
- Nie pieprz głupot! - warknął król. - Jesteś żołnierz czy baba?
- Jestem żołnierzem, Wasza Wysokość! - odkrzyknął żołnierz pochylając głowę.
- Prawdziwy żołnierz chce zabijać wroga, rozumiesz?
- Rozumiem, Wasza Wysokość! - odparł żołnierz.
- To świetnie. Kirim...
- Wasza Wysokość? - spytał pobladły doradca.
- Jak wrócimy przypomnij mi, żebym dał temu żołnierzowi obiecane dziesięć złotych monet. Jakby nie patrzeć udało mu się mnie zranić.
- Oczywiście Wasza Wysokość - odparł Kirim kłaniając się.
- Myślę, że na dzisiaj już wystarczy - mruknął Akirin przewiązując wciąż krwawiącą rękę strzępem materiału oderwanym z bezużytecznej już koszuli. - Wybaczcie panie - zwrócił się do patrzącego na niego dziwnym wzrokiem następcy trony - niestety ostatnio trochę wyszedłem z formy. Dlatego ten żołnierz mnie trafił.
- Pozwólcie panie, że nadworny medyk obejrzy tę ranę - odparł książę Olfosa nieswoim głosem, chociaż widać było jak próbuje pokazać spokój.
- Ależ nie ma takiej potrzeby - Akirin lekceważąco machnął ręką. - Rana nie jest zbyt groźna. Bardziej wolałbym coś zjeść. Poranne ćwiczenia strasznie wzmagają apetyt.
- Ależ oczywiście panie - książę ukłonił się nisko. - Myślę, że śniadanie jest już przyszykowane.
- Świetnie - Akirin ucieszył się. - W takim razie szybko założę jaką koszulę i możemy ucztować. Mam nadzieję panie, że zaszczycicie nas swoją obecnością? - popatrzył uważnie na rozmówcę.
- Jeżeli takie będzie życzenie mojego pana... - odparł dyplomatycznie młody książę i ukłonił się.
- Och, na pewno się zgodzi, jeśli go tylko poproszę - powiedział niedbale król i ruszył w stronę zamku, a za nim doradca. Zanim odszedł Akirin zdążył uchwycić wyraz twarzy następcy tronu. Widać było, że jest wściekły.
- Wasza Wysokość powinien bardziej uważać - powiedział Kirim, kiedy już doszli do komnaty zajmowanej przez Akirina. W jego głosie można było wyczuć troskę i jednocześnie wyrzut.
- Marudzisz Kirim - mruknął król. - Zupełnie jak Konas.
- Ktoś musi, Wasza Wysokość. Zdrowie Waszej Wysokości...
- Wiem, wiem - Akirin machnął niecierpliwie ręką. - Moje zdrowie jest najważniejsze. Nie marudź już, tylko zajmij się moją raną.
- Może jednak należałoby skorzystać z pomocy tutejszego medyka? - spytał z troską w głosie doradca odwijając prowizoryczny, opatrunek, który nie był już w stanie zatrzymać wyciekającej krwi.
- Nie ma takiej potrzeby - mruknął Akirin. - Obwiń ją tylko wystarczająco dużo razy, tak żeby nie przeciekała. Wrócimy do domu, to Konas się nią zajmie. Te dwa dni jakoś wytrzymam.
- Jak Wasza Wysokość każe - odparł doradca ukłoniwszy się nisko. Następnie zabrał się za bandażowanie rany. Kiedy skończył klasnął w ręce. Pojawili się służący z koszulami.
- Którą koszulę Wasza Wysokość życzy sobie założyć? - spytał Kirim.
- Jakbym miał jakiś wybór - mruknął Akirin. - Przecież one wszystkie są takie same.
- To prawda, Wasza Wysokość.
- Więc dawaj pierwszą z brzegu.
Kirim wziął koszulę i pomógł królowi ubrać się. Potem pomógł mu założyć marynarkę pasującą krojem i kolorem do spodni.
- Może jednak jakaś biżuteria? - zapytał niepewnie, kiedy Akirin stał już kompletnie ubrany.
- Kirim, dobrze wiesz, że nie lubię tych wszystkich świecidełek - westchnął ciężko król.
- Ja wiem, Wasza Wysokość, ale może ten jeden raz... Żeby pokazać...
- Zapamiętaj Kirim, o sile władcy nie świadczą świecidełka jakimi się obwiesza - Akirin przerwał doradcy w pół zdania. - Mogą one jedynie świadczyć o jego próżności, nic poza tym.
- Rozumiem, Wasza Wysokość i proszę o wybaczenie - doradca skłonił nisko głowę.
- Nie musisz przepraszać - Akirin podszedł do Kirima i poklepał go po ramieniu. - Wiem, że twoje słowa wynikają z troski o moją osobę, prawda?
- Oczywiście Wasza Wysokość - potwierdził doradca nie podnosząc głowy.
- Za takie coś nie powinieneś nigdy przepraszać - powiedział łagodnie król. - Chcę żebyś troszczył się o mnie i wspierał mnie, tak jak do tej pory. Chcę żebyś był moją podporą. Pamiętaj o tym - dodał i wyszedł bez słowa.
- Będę pamiętał - szepnął Kirim, kiedy za królem zamknęły się drzwi. Podszedł do łóżka. Niestety było już pościelone. Nachylił się i powąchał. Poczuł zapach świeżego prania. A wiec pościel została zmieniona całkowicie. Klasnął w dłonie. W drzwiach momentalnie pojawił się służący.
- Przynieście mi królewskie ubrania. Muszę przyszykować je na bal - powiedział. Służący zniknął, żeby z chwilę wrócić z kilkoma innymi. Wszyscy nieśli królewskie ubrania. Kirim przez chwilę oglądał je, po czym wybrał spodnie, koszulę i marynarkę. Odprawiwszy służących położył ostrożnie ubrania na łóżku i usiadł obok. Wziął koszulę w ręce i przytknąwszy ją do twarzy wciągnął głęboko powietrze. Serce zaczęło mu szybciej bić. Nawet pranie nie usunęło z niej tego zapachu. Zapachu, który sprawiał, że jego zmysły wariowały. Królewskiego zapachu. Oddychał głęboko napawając się nim, a serce biło mu coraz szybciej i szybciej. Położył się na boku, a twarz przykrył koszulą. Czuł jak tam w dole zaczyna mu się robić gorąco. Czuł jak zbiera się tam coraz więcej prądu. Nie mógł już wytrzymać. Wsunął jedną rękę w spodnie, a drugą pod bluzę i zaczął się pieścić. Umysł, przesiąknięty tym cudownym zapachem, podsyłał mu coraz to śmielsze obrazy królewskiego ciała. Jego oddech przyspieszył, a serce waliło jakby chciało wyrwać się z piersi i uciec. Już nie mógł wytrzymać. Eksplodował mając przed oczami twarz króla przeżywającego rozkosz. Doskonale pamiętał tę twarz. Chociaż widział ją tylko raz, to jednak wyryła mu się głęboko w pamięci. Zapamiętał ją tak dobrze, bo to właśnie on doprowadził króla do tej rozkoszy. Od tamtego dnia często o niej śnił. Śnił o niej i tęsknił. Tak bardzo chciałby zobaczyć ją jeszcze raz. Tak bardzo chciałby jeszcze raz połączyć się z Akirinem w jedność. Chociaż widział, że to nigdy się nie stanie, jednak gdzieś w głębi duszy miał wciąż nadzieję. Westchnął ciężko. Dosyć tego dobrego, pomyślał. Trzeba brać się za swoje obowiązki. Ale to za chwile. Na razie poleży jeszcze trochę delektując się tym cudowny zapachem. Zamknął oczy. I znowu zobaczył królewskie ciało. Nagie. I znowu poczuł prąd. I znowu serce zaczęło mu bić jak oszalałe. Zaczął się pieścić. Tym razem skończył o wiele szybciej. Nie mógł tego zrozumieć. Jeszcze nigdy nie doszedł tak szybko. Dlaczego? Dlaczego to właśnie on tak na niego działa? Przecież jest o wiele młodszy i zupełnie niedoświadczony. Nie mógł tego zrozumieć. Właściwie to nawet nie chciał tego zrozumieć. Teraz jedynym czego chciał był Akirin. Akirin... przed oczami zaczęły przelatywać mu najróżniejsze obrazy, a wszystkie dotyczyły jednej osoby, jego króla. Dlaczego on nie może być tylko jego? Dlaczego te cudowne oczy nie mogą patrzeć tylko na niego? Dlaczego te ponętne usta nie mogę uśmiechać się tylko do niego? Dlaczego? Zadręczając się tymi pytaniami i wdychając zapach z królewskich ubrań nawet nie zauważył jak zasnął. Śnił mu się ten wieczór, kiedy się kochali. Przeżywał na nowo tę rozkosz, te cudowne rozlewające się po całym ciele uczucia, których nigdy dotąd nie doświadczył. Pomyślał, że gdyby miał umrzeć to chciałby właśnie teraz. Nagle do jego idealnego snu wdarł się jakiś zgrzyt. Nie wiedział co to, ale razem z nim pojawił się dziwny niepokój, który rósł i rósł. Aż w końcu się dowiedział. To był królewski głos.
- Kirim...
Otworzył oczy. Wciąż jeszcze mając w pamięci te cudowne obrazy szepnął cicho:
- Akirin.
- Kirim... - król zmarszczył groźnie brwi. Dopiero wtedy doradca zrozumiał, że to już nie jest już sen. Z przerażeniem na twarzy poderwał się i upadł na kolana.
- Proszę o wybaczenie, Wasza Wysokość! Nawet nie wiem jak to się stało, że zasnąłem.
- Ciekaw jestem coś ty robił w nocy - stwierdził z rozbawieniem król.
- Wasza Wysokość, ja... - nie wiedział co powiedzieć.
- Zresztą nieważne - Akirin machnął ręką. - Pomóż mi się przebrać. I chyba trzeba zmienić opatrunek.
Kirim ostrożnie zdjął marynarkę i koszulę. Bandaż już się czerwienił.
- Proszę o wybaczenie Wasza Wysokość, ale nie jestem w tym dobry - powiedział z zakłopotaniem.
- Nie przepraszaj. Już ci mówiłem, że jesteś od tego, żeby służyć mi swoim rozumem, więc to zrozumiałe, że nie wszystko potrafisz zrobić tak jak należy.
- Dziękuję, Wasza Wysokość - szepnął doradca odwijając bandaż. Kiedy skończył poszedł do łazienki i przyniósł miskę napełnioną wodą. Zaczął przemywać ranę. Robił to powoli i delikatnie, żeby jak najdłużej cieszyć się dotykiem tej cudownej skóry. Na szczęście król siedział spokojnie, nic nie mówiąc, więc delektował się tym miłym uczuciem. Niestety wszystko co przyjemne musi się kiedyś skończyć, także i to. W pewnym momencie nie miał już powodu, żeby to przeciągać, więc ostrożnie zabandażował ranę i pomógł królowi przebrać się w przygotowane wcześniej szaty.
- Ty też się przebierz Kirim i dołącz do mnie - powiedział Akirn.
- Jak Wasza Wysokość każe - doradca skłonił się i wyszedł. Tymczasem król prowadzony przez jednego ze służących króla Komusa szóstego poszedł na salę balową. Tak jak się obawiał został szumnie zapowiedziany. Wszyscy obecni na sali odwrócili się ciekawie w jego stronę. Udał, ze nie widzi tych spojrzeń i z dumnie podniesioną głową przeszedł w pobliże tronu, gdzie już stał król w otoczeniu krewnych. Po krótkiej prezentacji, z której Akirin nawet nie starał się nic zapamiętać, rozpoczął luźne rozmowy z królową i jej córką. Nie uszło jego uwagi dziwnie zadowolone spojrzenie gospodarza. W pewnym momencie zagrały fanfary. Wszyscy odwrócili siew stronę drzwi, w których pokazał się następca tronu prowadzący pod rękę swoją narzeczoną. Wszyscy rozstąpili się tworząc przejście aż do tronu, gdzie na młodych czekał już urzędnik. Ceremonia przebiegła wyjątkowo szybko, chociaż pełna była pompatycznych i napuszonych zwrotów. W końcu zaczął się bal. Orkiestra zaczęła grać. Akirin poprosił do tańca księżniczkę Kurinę. Na jego nieszczęście okazało się iż nie jest zbyt dobrą tancerką, w efekcie tego po drugim tańcu zmuszony był ewakuować się. Na szczęście udało mu się zrobić to niepostrzeżenie gdy księżniczka odwróciła głowę, żeby odpowiedzieć na pytanie jakiegoś szlachcica. Wymknął się z sali balowej do swojej komnaty. Pod drzwiami siedział jeden z jego służących. Kiedy tylko zobaczył króla wstał i ukłonił się.
- Wasza Wysokość...
- Co ty tu robisz? - zdziwił się Akirin.
- Królewski doradca kazał mi tu czekać na wypadek gdyby Wasza Wysokość się pojawił - odparł służący nie podnosząc głowy. - Na wypadek gdyby trzeba było zmienić opatrunek.
- A gdzie jest Kirim?
- Wykonuje zadanie powierzone mu przez Waszą Wysokość.
- Idealnie - król uśmiechnął się zadowolony. - Na szczęście opatrunku nie trzeba zmieniać, ale chciałbym przez chwilę odpocząć.
- Czy Wasza Wysokość czegoś potrzebuje?
- Poszukaj Kirima i powiedz mu żeby przyszedł. A potem możesz dołączyć do zabawy.
- Jak Wasza Wysokość każe - służący nie podnosząc głowy oddalił się.
Akirin wszedł do komnaty, usiadł na łóżku i ściągnął pantofle. Z ulgą wymalowaną na twarzy zaczął rozmasowywać zmaltretowane stopy. Jakiś czas potem drzwi do komnaty otworzyły się i stanął w nich doradca.
- Wasza Wysokość mnie wzywał? - spytał cicho.
- Dobrze że jesteś. Mógłbyś mi rozmasować stopy? Księżniczka tańczy koszmarnie - westchnął. - Jeszcze jeden taniec, a nie mógłbym w ogóle chodzić.
- Więc dlaczego Wasza Wysokość z nią tańczył? - spytał Kirim klękając przed królem.
- Musiałem - mruknął Akirin. - To, zdaje się, nazywa się polityka. Dobre stosunki z sąsiadami i tym podobne.
- Wasza Wysokość jest coraz lepszym królem - stwierdził Kirim rozmasowując królewskie stopy.
- Tak myślisz? - Akirin zaśmiał się.
- Oczywiście - pokiwał twierdząco głową. - Pamiętam jak Wasza Wysokość przybył i zachowywał się... - zawahał się szukając odpowiedniego słowa, żeby nie narazić się na gniew króla.
- Nieodpowiednio - podpowiedział ze śmiechem Akirin.
- Wasza Wysokość to powiedział, nie ja - mruknął doradca zawstydzony faktem, że król tak dobrze dobrał słowo, jakby czytał w jego myślach.
Akirin tylko zaśmiał się.
- Masz takie delikatne dłonie - westchnął z rozkoszą.
- Dziękuję, Wasza Wysokość - mruknął zawstydzony Kirim i schylił niżej głowę, żeby tylko król nie zauważył jego zakłopotania. Postanowił już nic więcej nie mówić, tylko skupić się na tym co robił. Po raz pierwszy mógł bezkarnie dotykać króla. Nie wiedział kiedy znowu nadarzy się taka okazja, więc chciał ją wykorzystać maksymalnie. Masował delikatnie i z czułością, powoli przesuwając palce.
- Cudownie - szepnął Akirin zamknąwszy oczy. - Teraz druga noga.
Kirim posłusznie przeniósł się na drugą stopę.
- Już wystarczy - powiedział król po chwili, która dla Kirima wydała się stanowczo zbyt krótka. - Muszę wrócić na salę balową. Jeszcze nie zatańczyłem z wszystkimi ładnymi pannami.
Doradca zdziwiony popatrzył na króla i zobaczył jak do niego mruga. Zrozumiał.
- Rozumiem, Wasza Wysokość. Jeżeli Wasza Wysokość pozwoli, pójdę bawić się z resztą służby.
- Oczywiście, możesz iść. - Doradca bez słowa ukłonił się i wyszedł.
Akirin westchnął ciężko i wrócił na sale balową. Zabawa trwała w najlepsze. Chcąc uchronić się od ponownego podeptania przez księżniczkę, poprosił do tańca pierwszą lepszą pannę. Może nie była zbyt urodziwa, ale na szczęście tańczyła bardzo dobrze. Kiedy skończył porwał do tańca następną i następną i następną. Po kilku takich tańcach był kompletnie zmęczony. Postanowił odsapnąć trochę. Wyszedł na balkon. Wiał przyjemny wietrzyk. Przymknął oczy i oparł się o balustradę. Nie wiedział jak długo tak stał, gdy nagle usłyszał ciche chrząknięcie. Odwrócił się i zobaczył nieznanego sobie służącego z tacą, a na niej kielich. Stał pochylając głowę. Akirin podszedł do niego i powąchał zawartość kielicha. Poczuł wino. Skrzywił się z niesmakiem.
- Odejdź - mruknął. Służący bez słowa oddalił się.
Akirin wrócił do podziwiania widoku. Chwilę potem usłyszał:
- Tu się ukryliście panie - odwrócił się i zobaczył króla Komusa pierwszego z dwoma kielichami w dłoniach.
- No cóż, tyle ładnych panien, że nie można mieć chwili spokoju - zaśmiał się.
- Nie dziwię się - król podszedł bliżej i podał jeden z kielichów rozmówcy. - Jesteście panie najlepsza partią na tym balu. Założę się, że niejedna szlachcianka chciałaby zaabsorbować całą waszą uwagę - król zaśmiał się, jednak Akirin wiedział iż jest to śmiech wymuszony. Wesołości w głosie przeczyły oczy, zimne i nieprzyjazne.
- Wprawiacie mnie panie w zakłopotanie - Akirin uśmiechnął się udając zmieszanego usłyszanym właśnie komplementem. - Na pewno są tu inni, równie atrakcyjni i wolni kawalerowie - udając, że pije powąchał zawartość kielicha. Znowu wino.
- Owszem, są inni, ale żaden z nich nie jest królem.
Akirin chciał coś powiedzieć, lecz nagle usłyszał ciche chrząknięcie. Odwrócił się, a wraz nim jego rozmówca. Zobaczył Kirima stojącego z pochyloną głową.
- Co jest? Nie widzisz, że przeszkadzasz? - mruknął udając niezadowolenie.
- Uniżenie proszę o wybaczenie, Wasza Wysokość, ale czas na leki Waszej Wysokości - odparł Kirim.
Akirin zdziwił się, jednak nie pokazał tego. Wiedział, że Kirim znowu chce powiedzieć mu coś ważnego.
- To już? - udał zdziwienie. - Ale ten czas szybko leci. Wybaczcie panie, ale muszę was na chwilę opuścić - zwrócił się do króla Komusa pierwszego. - Jednak chętnie będę kontynuował naszą rozmowę jak tylko wrócę - oddał królowi kielich i wyszedł. Mijając drzwi balkonowe zerknął na szybę i zobaczył odbijającą się w nich twarz króla. Ten, myśląc, że nikt go nie widzi, przestał w końcu sztucznie się uśmiechać i Akirin mógł zobaczyć bijącą od niego wściekłość. Przeszedł do swojej komnaty i usiadł na łóżku. Był ciekaw jak jego doradca ma zamiar ciągnąć tę farsę. Był pewien, że król Komus pierwszy właśnie w tej chwili podgląda go, a niestety nie mieli ze sobą żadnych leków, nawet tych na niestrawność.
Kirim podszedł do niego ze złotym kielichem na złotej tacy.
- Pozwoliłem sobie rozpuścić medykament w soku, Wasza Wysokość. W ten sposób będzie mniej niesmaczny - powiedział podając kielich królowi. Ten bez słowa wziął kielich i przytknął do ust. Poczuł sok jabłkowy. Uśmiechnął się pod nosem. Jego doradca jeszcze raz potwierdził swoją inteligencję.
- Masz rację, mniej niesmaczny - odparł oddając pusty już kielich.
- Czy Wasza Wysokość dobrze się czuje? - zapytał doradca.
- Dlaczego pytasz? - zdziwił się. Nie był pewny o co tym razem chodzi.
- Wasza Wysokość wygląda strasznie blado - odparł ze zmartwioną miną.
- Nic się przed tobą nie ukryje - król zaśmiał się. - Faktycznie nie czuję się zbyt dobrze. - Nie wiedział co jego doradca knuje, ale postanowił zagrać w tą grę. Maił tylko nadzieję, że jego odpowiedzi są tymi, których Kirim oczekuje.
- Jeżeli mogę coś zasugerować...
- Tak?
- Może przechadzka po ogrodzie pozwoli Waszej Wysokości odzyskać siły?
- A wiesz, że to całkiem niezły pomysł... - stwierdził z uznaniem w głosie Akirin. - Ale musisz pójść ze mną, na wypadek gdybym jednak poczuł się jeszcze gorzej.
- Jak Wasza Wysokość każe - doradca skłonił się.
Idąc w stronę ogrodu mijali wiele bawiących się par, zarówno szlachty jak i szlachciców zabawiających się ze służącymi. Tych ostatnich najwięcej było w ogrodzie, zarówno na widoku, jak i w krzakach. Istnym słowem zabawa na całego. Doszli do miejsca w którym rano ćwiczyli i usiedli na ławce.
- Więc?
- Już wszystko wiem, Wasza Wysokość.
- No to mów.
- Król Komus szósty chciał na Waszą Wysokość zastawić sidła.
- W celu?
- Jak Wasza Wysokość zauważył księżniczka nie jest zbyt urodziwa. Ponieważ są nikłe szanse, że ktoś ją zechce, ojciec postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.
- Niestety nie tylko urodą nie grzeszy - westchnął Akirin przypomniawszy sobie taniec i własne próby prowadzenia inteligentnej rozmowy. Próby zakończone porażką.
Kirim nie skomentował tego, tylko ciągnął dalej.
- Król kazał służbie napełniać kielich waszej wysokości non stop winem.
- Wiem, już to mówiłeś wcześniej.
- To prawda Wasza Wysokość - odparł doradca. - Ale wtedy jeszcze nie wiedziałem jaki ma w tym cel..
- Teraz już wiesz?
- Wiem, Wasza Wysokość.
- Więc? - zapytał z niecierpliwością w głosie.
- Król zamierzał spić Waszą Wysokość i nakryć w łóżku z księżniczką. A gdyby już to zrobił, mógłby z czystym sumieniem zagrozić Waszej Wysokości wojną za okrycie hańbą jego córki. No chyba, że Wasza Wysokość ożeniłby się z nią.
- Sprytny plan - mruknął Akirin - ale nie dam mu tej satysfakcji - uśmiechnął się złośliwie.
- Jeżeli mogę zapytać... - odezwał się nieśmiało doradca.
- Możesz - odparł łaskawie król.
- Co Wasza Wysokość zamierza zrobić?
Akirin zaśmiał się szatańsko.
- Najpierw się z nim podrażnię, a później zagram na nosie.
- Proszę o wybaczenie, Wasza Wysokość, ale nie rozumiem - powiedział doradca z zakłopotaniem.
- To nic Kirim - poklepał doradcę po ramieniu. - Zrozumiesz, jak zobaczysz.
- Więc co ja mam robić, Wasza Wysokość?
- Bądź po prostu sobą, czyli idealnym doradcą.
- Wasza Wysokość jest dla mnie zbyt łaskawy - mruknął Kirim czerwieniąc się z zakłopotania.
Akirin tylko roześmiał się i wrócił na salę balową. Od tej chwili jedyną kobietą z jaką tańczył była księżniczka. Przezwyciężając ból uśmiechał się i prawił komplementy doprowadzając partnerkę do szybszego bicia serca. Jednak po każdym tańcu chwilę odpoczywał. Brał wtedy kielich z winem i wychodził na balkon. Tam upewniwszy się, że nikt nie widzi, wylewał wino i wracał na salę, do księżniczki. Kiedy nadeszła noc udając odpowiednio wstawionego pożegnał się z księżniczką i udał w stronę komnaty. Lecz nigdy do niej nie dotarł. Uważając, żeby nikt go nie widział, skręcił w stronę baraków. Prześliznął się do pomieszczeń zajmowanych przez swoich żołnierzy. Dopiero wtedy, mając pewność, że nikt za nim nie idzie, odetchnął z ulgą. Żołnierze w większości szykowali się już do snu. Kiedy zobaczyli swojego króla porzucili swoje zajęcia i uklękli pochylając nisko głowy.
- Musicie mnie schować - szepnął Akirin.
- Wasza Wysokość? - zdziwił się jeden z żołnierzy nieśmiało podnosząc głowę.
- Pewna księżniczka postanowiła mnie zdobyć. Niestety nie jest zbyt urodziwa - westchnął. - Muszę się teraz przed nią ukrywać. Mam nadzieję, że znajdzie się u was miejsce dla mnie?
- Wasza Wysokość, to tylko skromne baraki - odparł z zakłopotaniem jeden z żołnierzy. - Niegodne Waszej Wysokości.
- Skoro moi żołnierze mogą tu spać, znaczy, że ja też mogę - powiedział stanowczo Akirin. - Poza tym nie mogę wrócić do swojej komnaty - zasępił się.
- Jak Wasza Wysokość sobie życzy - odparł żołnierz i rzucił przez ramię: - król dzisiaj zaszczycił nas swoją obecnością. Przygotujcie posłanie dla Jego Wysokości.
Żołnierze zaczęli gorączkowo biegać i wykrzykiwać do siebie. Akirin nawet nie próbował ich słuchać, tylko stał i cierpliwie czekał aż skończą. W końcu podszedł do niego jeden z żołnierzy i pochyliwszy głowę powiedział:
- Proszę o wybaczenie, Wasza Wysokość, że tak długo to trwało. Przygotowaliśmy posłanie dla Waszej Wysokości.
- Więc prowadź.
Żołnierz posłusznie zaprowadził króla na sam koniec baraków, gdzie stało łoże, które różniło się od pozostałych tym, że leżało na nim więcej materiałów mających wynagrodzić śpiącemu wszelkie niedogodności.
- Proszę o wybaczenie, Wasza Wysokość, ale to jedyne co mogliśmy zrobić w tak krótkim czasie - powiedział z niepokojem w głosie żołnierz.
- Całkiem przyjemnie - mruknął król kładąc się na posłaniu. Żołnierze odetchnęli z ulgą.
- Czy Wasza Wysokość ma jeszcze jakieś życzenie? - zapytał, ten sam żołnierz co wcześniej, z większą śmiałością.
- Tak. Sprowadźcie tu mojego doradcę. Tylko tak, żeby nikt się nic nie domyślił, rozumiecie? - dodał uważnie patrząc na swoich żołnierzy. Ci potwierdzili i kilku z nich wybiegło z baraków. Chwilę potem wrócili, a wraz z nimi Kirim.
- Wasza Wysokość! - doradca z ulgą podbiegł do króla i klęknął pochylając głowę. - Strasznie się martwiłem. Nigdzie nie mogłem znaleźć Waszej Wysokości.
- Znaczy, że mi się udało - odparł z uśmiechem zadowolenia na twarzy Akirin. - A król?
- Widziałem służących biegających po całym terenie. Myślę, że z polecenia króla szukali Waszej Wysokości.
- A więc zaczęło się - westchnął.
- Co Wasza Wysokość zamierza teraz zrobić? - spytał doradca.
- Dzisiaj będę nocował z żołnierzami, a jutro wyruszamy do domu.
- A co ja mam robić, Wasza Wysokość?
- Tak jak mówiłem, masz się zachowywać tak jak zawsze, a gdyby ktoś sie ciebie spytał, to nie wiesz gdzie jestem.
- Rozumiem, Wasza Wysokość - Kirim podniósł się i chciał odejść, ale król go powstrzymał.
- Zanim odejdziesz chciałbym, żebyś coś jeszcze dla mnie zrobił.
- Tak, Wasza Wysokość?
- Wymasuj mi stopy - powiedział wyciągając w stronę doradcy nogi. - Znowu musiałem tańczyć z księżniczką.
- Oczywiście, Wasza Wysokość - odparł doradca i uklęknął. Pochyliwszy głowę, tak żeby król nie widział jego uśmiechniętej ze szczęścia twarzy, zdjął królewskie buty i zaczął delikatnie masować.
- Cudownie - szepnął Akirin z rozmarzeniem w głosie. - A wy wracajcie do swoich zajęć - zwrócił się do żołnierzy. - I gdyby ktoś się was pytał o waszego króla, to nic nie wiecie. Jeżeli któryś się wygada, to zostanie surowo ukarany. Czy to jasne? - spojrzał groźnie na żołnierzy. Wszyscy potaknęli twierdząco głowami i rozeszli się do swoich zajęć zostawiając króla i doradcę w spokoju.
- Czy Wasza Wysokość nie był przypadkiem zbyt surowy dla nich? - spytał niepewnie Kirim nie podnosząc wzroku.
- Nie - odparł stanowczo król. - Nie mogę pozwolić, żeby się zbytnio rozleniwili przez moją łagodność. Niech wiedzą, że ich król też może wpaść w gniew.
- Rozumiem.
W końcu zmęczony król zasnął. Kirim przerwał masaż i ostrożnie ułożył Akirina w wygodniejszej pozycji, przykrył kołdrą i wyszedł. Jednak zanim odszedł złapał głównodowodzącego żołnierza.
- Słuchaj uważnie.
- Tak?
- Mam nadzieję, że wszyscy żołnierze zdają sobie sprawę z powagi sytuacji?
- Oczywiście.
- To świetnie. Chcę, żeby dwóch ludzi przez cały czas stało na straży. Czy będziecie się zmieniać, czy cały czas będą stali ci sami ludzie, jest mi obojętne. Interesuje mnie tylko bezpieczeństwo króla. Rozumiesz?
- Rozumiem.
-Świetnie. Tylko róbcie to dyskretnie, żeby nikt się nie zorientował - dodał.
Upewniwszy się, że życiu króla nie zagraża niebezpieczeństwo, Kirim wrócił do zamku. Zabawa trwała w najlepsze i on miał zamiar jeszcze się pobawić. Tym bardziej, że istniała szansa, iż od służby wyciągnie mnóstwo ciekawych informacji, które mogą się kiedyś okazać przydatne.
Noc minęła spokojnie. Przynajmniej dla Akirina. Jego bezpieczeństwa i spokojnego snu pilnowali żołnierze. Kirim jeszcze długo w nocy, pod pretekstem zabawy z okazji ślubu następcy tronu, wypytywał lokalną służbę o wszystko co tylko można było.




CDN