Znikająca rzeczywistość
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 04 2011 19:59:15
Już pewnie jest dziesiąta - pomyślał usłyszawszy za drzwiami izolatki, skrzypienie kółek wózka inwalidzkiego i cichy szept. Trwało to tylko przez ułamek sekundy, ale wystarczyło mu by, stwierdzić, że istotą, która właśnie minęła jego pokój, była Kaitleen. 11 - latka, która przez cały czas mówiła coś do siebie samej.
Było mu jej żal, on jednak rzadko miał możliwość wyjść na zewnątrz. Tak długo już tu jest, a nawet nie jest pewien gdzie się tak na serio znajduje....
Pielęgniarka, która przynosi mu jedzenie powiedziała mu o Kaitleen właśnie. Czasem też uda się mu wychwycić z jej ciągłego, bezsensownego potoku słów, jakąś ważniejszą czy ciekawszą wiadomość. Że przywieziono kogoś załamanego, lub, że właśnie chciał się zabić, lecz udało się go uratować......
Choć gdy tak słuchał tego, dochodził do wniosku, ze są to bardzo mało interesujące rzeczy.
Teraz już nic się nie liczy......bo koniec nastąpił już dawno, a po Nim została tylko pustka.....smutek, żal i to zimno.
Takiego chłodu nie znał wcześniej........
Tak niewiele wystarczy by istota ludzka, niby nieśmiertelna skończyła żywot. By dusza o ile człowiek ją posiada, uleciała.........wyrwała się z tego miejsca ciągłych przykrych wspomnień.......
Chrzęst w zamku, te zawiasy znowu zaskrzypiały....ten facet w białym kitlu i plakietką, która ma informować innych, że to on jest tu Władcą, a reszta, jego marionetkami, z którymi może zrobić co tylko zechce.
Tym razem sam.....to coś nowego, ostatnio był ze swoją świtą, która oceniała na ile "ten chory człowiek" jest chory......
Nauczył się nie reagować na tego człowieka, który myśli, że jest lekarzem, na zabiegi przez niego wykonywane, za każdym razem, gdy się zjawia.
Najpierw sprawdzi czy pasy przy łóżku na pewno nie puszczą, potem popatrzy nie niego, sprawdzi odruchy i inne tego typu, śmieszne rzeczy. Zaleci pielęgniarce nowe leki do podania i wyjdzie.
Zawsze wychodząc mówi zdanie, które już chyba na wieki wryło się w pamięć
"do zobaczenia panie Kaysee, myślę ze kiedyś, ta mgła która otacza pana, rozwieje się i dojdzie do pana, co się stało i to, że to była prawda a nie fikcja.."
Tylko, że ja wiem, to nie był sen, ta śmierć, niepotrzebna i bezsensowna, stała się w realnym świecie.....
Kaysee, tak to moje imię, ale On nazywał mnie po prostu Kay.
Tylko jak ja go nazywałem? Czemu tego nie mogę sobie przypomnieć?
Znowu przejechał wózek, a na nim mała dziewczynka, która "mówi"....czyli już jest koło dwunastej w południe.
Na początku, gdy tu trafił, i nie doszedł do siebie, myślał ze to zły sen, ze przez te cholerne białe drzwi wejdzie On, i już będzie ok...zabierze go ze sobą.
Ale po pewnym czasie, gdy drzwi ciągle były zamknięte, przestał wierzyć.......zrozumiał, przypomniał sobie.......a przed oczami miał Jego ciało, leżące na ulicy, i siebie samego, rzucającego się na człowieka, który śmiał zabić Jego...
Krew, która trysnęła z jego szyi tylko pomogła, napastnik skończył swój marny żywot.....
Sol - to imię, to jest Jego imię! Wreszcie wróciło!
Ostatni obraz, gdy położył się koło Sol i powiedział " mgła która mnie okrywała znikła dzięki Tobie i tylko Ty możesz utrzymać ja w ryzach"
Teraz już tylko te pasy, które mocno go trzymają przy tym łóżku, przypominają mu o tym, że jeszcze żyje......
Widok niebieskiego nieba, to jedyne, co widzi przez okno......
Żeby tylko, choć na chwilę, mógł tam wzlecieć. Może Sol tam jest?
Ta skorupa, zwana ciałem......przeszkadza, nie pozwala połączyć się z tym, którego kocha......chcę być wolny.......mgła................
A za drzwiami znowu, przejechała mała dziewczynka, która ciągle mówi.......