Sweet razorblade 3
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 04 2011 19:31:38
You look down to me to see the scum of the earth to be

- Ja tego dłużej nie zniosę! Aaaaaaa! - Rozpaczliwe odgłosy stłumiłem poduszką, przyciskając ją do twarzy z całych sił, rozpaczliwie. Naprawdę chyba tego nie zniosę. Zaprzyjaźnili się! Jakim, do diabła, cudem?! Ja tego wszystkiego nie rozumiem ale już mam dosyć, nie chcę, nie mogę tak dłużej. Teraz bywa tu przynajmniej raz w tygodniu. Na szczęście często po prostu siedzą i gadają a ja mam święty spokój, mogę siedzieć tu na górze, w swoim pokoju i rozczulać się nad sobą. Gdybym tylko nie musiał widywać go przy każdym sobotnim, a czasem i niedzielnym obiedzie, gdyby tylko nie chciało mu się zniżać do rozmowy z takim niczym jak ja...bo przecież jestem dla ciebie niczym, prawda? Przecież widzę, nie jestem ślepy: ten chłód, rezerwa. Do licha, zaprzyjaźniłeś się z nią ale za mną porozmawiać minimalnie mniej sztywno już nie potrafisz! Nie chce ci się, szkoda na mnie czasu. Awwww!

Poszedł już sobie, nareszcie. Cisza i spokój, sobotnie popołudnie wygląda tak samo jak noc, w końcu to zima w pełni, niczego innego nie można się spodziewać. Gdyby zasadę "jeśli boli, znaczy że żyjesz" traktować poważnie, mógłbym śmiało stwierdzić, że jeszcze nigdy nie żyłem tak pełnie i intensywnie jak ostatnio. Ironia jest jednak marną, bardzo marną obroną. Na szczęście jutro go nie zobaczę, bo wcześnie rano jadą gdzieś z mamą. Nie pamiętam gdzie dokładnie, nie słuchałem jej zbyt uważnie, najważniejsze, że ich nie będzie. Już dzwoniłem w związku z tym do dwóch osób. Po pierwsze do Julki, której nie widziałem całe wieki, a której potrzebuję w tej chwili jako jedynej osoby, z którą mogę spokojnie na ten temat pogadać. Po drugie do Tomka, bo dawno już się nie widzieliśmy a te sny erotyczne powtarzają się coraz częściej i muszę coś w związku z tym zrobić, inaczej zwariuję. Będę tylko musiał uważać, żeby mi się przypadkiem nic nie wymknęło, to byłaby kompletna porażka i kompromitacja. A dzisiaj jedyne co mogę zrobić to wziąć gorący prysznic i przygotować się na kolejna męczącą noc. Bo to już jest męczące, bolesne, nie mogę potem zasnąć i tylko czuję się jeszcze bardziej samotny i obolały od środka.

Julka. Ma czarne, proste i krótko ścięte włosy, bardzo bladą twarz, teraz zaczerwienioną od zimna, które jest paskudne i sprawia, że czuję się jak ostatni egoista, bo przecież to ja mogłem wpaść do niej. Tylko, że u mnie możemy pogadać spokojnie i w ciszy, czego nie dałoby się powiedzieć o jej akademiku. Tam wiecznie ktoś się kręci, czegoś chce i przeszkadza.
Szykuję jej więc herbatkę z "prądem", bo przecież nic tak nie pomaga na przeziębienie jak herbata z sokiem malinowym i wódką korzenną.
Julka ma dziś na sobie niebieskie bojówki i brązowa koszulę, drobne dłonie zaciska na parującym kubku i uśmiecha się po swojemu: krzywo i pobłażliwie zarazem. Nie miała łatwego życia i głupio mi czasem opowiadać jej o własnych problemach, które wydają mi się wtedy tak mało istotne, wręcz śmieszne. Na szczęście Julka ma mnóstwo cierpliwości, musi z resztą, w końcu uczy się w szkole pielęgniarskiej. To dziwne, na pierwszy rzut oka zupełnie tam nie pasuje, sam tak myślałem, kiedy się poznaliśmy, notabene na jednej z imprez w owym słynnym akademiku. Powiedziała wtedy, że to jej powołanie i wcale nie ma zamiaru pracować tutaj za psie pieniądze, że uczy się języków i wyjedzie jak tylko będzie mogła. Mam nadzieję, że jej się uda, w końcu jeszcze tylko dwa lata. Na razie udziela korepetycji i ma stypendium naukowe, które pozwala jej się jakoś utrzymać. Kiedy tylko mogę, pomagam jej, ale Julka nie lubi "dobroczynności" jak to określa i rzadko mi na to pozwala. Lubi za to mnie odwiedzać, rozmawiać. Uważa, że mógłbym daleko zajść, gdyby tylko mi się chciało i gdybym tak często nie bujał w obłokach. Może faktycznie coś w tym jest...
Pokrótce opowiedziałem jej o nowej sytuacji, nawet się zbytnio nie zdziwiła. Jak zwykle słuchała uważnie, nie przerywała.
- Będziesz w końcu musiał z nim pogadać, wiesz o tym?
- Nie ma mowy! - Taka ewentualność przerażała mnie, napełniała gardło czymś lodowatym i paskudnym.
- A jednak. No chyba, że lubisz się po prostu użalać nad sobą i wcale nie chcesz nic zmienić. Albo popełnić romantyczne samobójstwo, zostawiając odpowiedni liścik w którym obwiniasz go o wszystko, co?
- Wiesz dobrze, że nie.
- Tak, ale czasem hormony rzucają się ludziom na mózg. Trochę mnie uspokoiłeś.
Swego czasu wiele rozmawialiśmy z Julką na temat śmierci, samobójstwa. Oboje wcale nie wykluczamy tej drogi, tylko że między dojrzałym postanowieniem, rozsądną kontrolą nad życiem a szczeniacką czy tchórzowską ucieczką jest wielka, wielka różnica. Nie, nawet przez moment nie myślałem o takim rozwiązaniu.
- No więc skoro nie chcesz z nim pogadać i nie chcesz też dalej się męczyć, to, przepraszam, czego ty właściwie chcesz? Tylko proszę bez marzeń na jawie w stylu "gdyby tak on pierwszy...". Nie ma tak łatwo.
Siedzę ze zbolałą miną i nic nie mówię. Bo cóż mógłbym w tej sytuacji powiedzieć, żeby nie wyjść na kompletnego idiotę. Wiem, że są tylko dwa wyjścia z tej sytuacji, jednak żadne nie wygląda zbyt zachęcająco.
- Tylko, że ja prędzej umrę z zażenowania niż mu powiem...tak po prostu...
- Twój problem polega na tym, że nie umiesz działać.
- Nie nie umiem, tylko nie lubię. - Słaby protest, bo wiem, że ma rację.
- Nie przerywaj. Nie umiesz, za bardzo boisz się porażki, żeby choćby spróbować. W ten sposób niczego nigdy nie osiągniesz. Skąd wiesz, że on nie jest taki sam jak ty i również nie skręca się tam na dole bo musi gadać w twoją matką zamiast z tobą?
- Jakoś nie chce mi się wierzyć.
- No jasne, nie chce ci się. Nic ci się nie chce.
Po chwili łagodnieje.
- Marcel, musisz coś z tym zrobić. Nie chcę dłużej patrzeć jak się męczysz.
Wzdycham i milczę więc mnie obejmuje. Uwielbiam gdy Julka mnie obejmuje, chociaż robi to bardzo rzadko, nie chce mnie rozpieszczać. Jest o wiele mniejsza, wątlejsza ode mnie a jednak jakimś cudem czuję się wtedy bezpieczny, chroniony. Absurdalne ale miłe uczucie. Po raz kolejny myślę, że gdybym kiedykolwiek miał być z jakąś dziewczyną to tylko z nią. Na szczęście Julka nie myśli o podobnych głupotach, nie ma na nie czasu. Posiedzieliśmy jeszcze jakiś czas, pogadaliśmy o bzdurach i o rzeczach ważniejszych, a potem poszła, otulając się pasiastym szalikiem w zimno i śnieg, a zostałem w domu, czekając na Tomka, który, jak zwykle się spóźnił. Na szczęście było jeszcze dość wcześnie, nie musieliśmy się spieszyć. Nie cierpię tego pośpiesznego, pełnego niepokoju seksu, podszytego ciągłą obawą, że ktoś nas przyłapie. Było naprawdę dobrze, ale nie wiem, czy zdoła mnie to uspokoić. To bardzo niepokojące, że z biegiem czasu Tomek coraz mniej mnie podnieca. To też zapewne twoja sprawka, ty paskudny mącicielu. Już miał wychodzić, kiedy wpadłem na iście szczwany plan, którego Julka mogłaby mi pogratulować. Skoro należy za wszelką cenę wyprostować i wyjaśnić tą naszą dziwną i pełną niepewności sytuację, mogę równie dobrze zacząć od małych podchodów. Tak więc poprosiłem Tomka, żeby został dłużej. Zdziwił się ale nie protestował, w końcu obaj jesteśmy pełnoletni, a ewentualna awantura nie mogłaby mu w żaden sposób zaszkodzić. Czekałem niespokojny, pełen napięcia i kiedy wreszcie usłyszałem samochód parkujący pod domem omal nie podskoczyłem. Zamiast tego powoli zabrałem się za ubieranie. Specjalnie czekałem tak długo: nie jestem najlepszym aktorem i udawany pośpiech mógłby w moim wydaniu wypaść miernie i nie odnieść pożądanego rezultatu. Na szczęście wszystko wyszło jak należy: nieco zdyszani, z ciuchami w nieładzie, zbiegliśmy ze schodów, "przywitać się". Oboje mieliście podejrzliwe miny, jednak nie powiedzieliście nic, nawet po wyjściu Tomka. Właściwie teraz, jak już trochę ochłonąłem, to żal mi mamy ale przecież i tak kiedyś musiałbym jej powiedzieć. Nie jest to ani lepszy ani gorszy moment niż wszystkie inne. A warto było, bo w tych twoich obojętnych oczach nareszcie coś drgnęło. Nie wiem jeszcze cóż to było takiego ale mam zamiar wkrótce się dowiedzieć. Na szczęście, nawet jeśli nie sam nie będziesz chciał podjąć tego tematu, matka cię zmusi. Zapewne stwierdzi, że to tak zwana "męska rozmowa" i pewnie będzie chciała się tobą wyręczyć. Ona, dokładnie tak jak ja, nie znosi podobnych konfrontacji, widziałem to po wyrazie paniki i zmieszania jaki pojawił się na jej twarzy, kiedy zajrzała do mojego pokoju i zobaczyła zmieloną pościel na łóżku. Niestety, nie ma innego wyjścia. Boję się panicznie nadchodzącego tygodnia, jednak jednocześnie jestem szczęśliwy. Wreszcie coś zrobiłem, podjąłem ryzyko. Wyzwalające.


And everyday when the knife in my back starts to twinge n' turn,
My eyes are catching fire and my heart starts to burn.
A foot away from you is like a bit closer to heaven,
Then again it's like being needled 24/7

Dobry Boże, za co?! Za co?! Ledwo udało mi się dotrzeć do tego mojego paskudnego mieszkania, tak bardzo byłem roztrzęsiony. Niech to wszyscy diabli. Sam nie wiem jakim cudem udało mi się zachować względną obojętność tam na miejscu, kiedy miałem ochotę złapać tego szczeniaka o głupkowatym uśmiechu za jasne kudły i tłuc nim o ścianę. Wiem, że to chore, wiem doskonale, ale nic na to nie poradzę. Zazdrość to takie dziwne uczucie. O wiele łatwiej było mi je znosić, gdy myślałem, że moją rywalką są jakieś "dwa fakultety i wąska specjalizacja". Jaką do diabła rywalką, opanuj się człowieku! Nie potrafię. Jedyne o czym mogę myśleć, to jak zbiegacie z góry, obaj w doskonale jednoznacznym nieładzie i te twoje niemal wyzywające spojrzenie. Czego ty chcesz?! Przecież, nie nawet myślenie o tym, że mógłbyś chcieć...nie, to zbyt głupie. Zwłaszcza w mojej sytuacji. Jak ja mam teraz patrzeć na ciebie w szkole, jak mam mówić do ciebie, skoro nie potrafię nawet myśleć o tobie bez zaciskania pięści. A nie ma cię tutaj przy mnie.
Padam na łóżko i wpatruję się w sufit, wszystko mnie boli, wolałbym, żeby tego dnia nigdy nie było, żebym nigdy tu nie przyjechał. Gdybym wiedział co się stanie, kazałbym się temu frajerowi wypchać sianem.
Nie, nie dam rady zasnąć, choćbym bardzo chciał. Nie w takim stanie umysłu. Ciężko dźwigam się z łóżka i podchodzę do barku. Na szczęście została mi jeszcze jedna cherry. Odkorkowuję ją i piję prosto z butelki, cudownie piekący płyn rozlewa się w żołądku, pozostawiając w ustach cudowny, drewniany posmak. Niewiele dziś jadłem i alkohol szybko zaczyna działać, czuję lekki zawrót głowy. Z ulgą wracam na łóżko, pociągając co jakiś czas głęboki łyk. Czuję się odrobinę lepiej, bardziej ogłuszony niż znieczulony. Po jakimś czasie nie tyle zapadam w sen, co po pijacku tracę przytomność.