Nie wyrywa się kamieni
Dodane przez Aquarius dnia Czerwca 29 2011 19:53:35
Piątek przed majowym weekendem był ciepły. Czyste niebo przeczyło zapowiadającym deszcz prognozom, a planty aż kipiały od wiosennej zieleni. Idealny dzień na spacer po mieście. Idealny dzień by oberwać kamieniem.
Tych kamieni nie było aż tak wiele, ale niektóre były wyjątkowo celne. Czasem człowiek nie zdążył nawet usunąć się w porę i tylko cudem kamień trafiał kogoś innego.
Stefan patrzył jak zahipnotyzowany, jak młody mężczyzna koło niego chwieje się i upada, a potem wstaje, przyciskając dłoń do zalanego krwią czoła. Niewiele brakowało, a to jego własna krew spływałaby na oczy. Stał, patrząc, jak mężczyzna opiera się na ramieniu smukłej dziewczyny w czerni.
-Skurwysyny! - wrzasnęła dziewczyna w tłum. Jej głos pewnie nie dotarł do tamtych, zagłuszony krzykami manifestantów i ich przeciwników. - Pierdoleni faszyści! Frustraci seksualni!
Ranny uśmiechnął się do niej, a potem do Stefana. Miał krótkie, ciemne włosy i miłą twarz, ubrany był całkiem zwyczajnie, nie rzucał się w oczy. Normalny facet, jakich setki chodzi po ulicach.
Większość z nich wyglądała mniej lub bardziej normalnie. Jeśli było w nich cos tęczowego, to tylko flagi i transparenty. Młode dziewczyny, takie jak ta w czerni, wykrzykująca ginące w hałasie wyzwiska, chłopcy tacy, jak Stefan, jak ranny, ludzie w średnim wieku, nawet kilku starszych.
I po drugiej stronie byli normalni ludzie, choć nie rzucali się w oczy tak, jak łysi młodzieńcy w glanach i ze swastykami na koszulkach. Nie rzucali kamieniami, pozwalając na to radykalnym kolegom, ale krzyczeli wystarczająco głośno. Gdzieś w tłumie Stefan widział znajomą twarz.
***
Woda utleniona szczypała. Z oczu pociekły mu łzy. Ponoć prawdziwy mężczyzna nie powinien płakać, ale czy on był prawdziwym mężczyzną? Uśmiechnął się krzywo. Szedł w Marszu Tolerancji i dostał kamieniem od jakiegoś skina. Dostał kamieniem tylko dlatego, że w odruchu rzucił się, żeby zasłonić tego małego pedałka.
A może chłopak myślał teraz podobnie? Może siedział ze swoją dziewczyna i wspominał, jak jakiś pedał zasłonił go własnym ciałem i oberwał w głowę kamieniem? Boże, przecież było ich tam wtedy tylu, różni ludzie, nie tylko on szedł nie z powodu swojej orientacji, a z powodu zwykłego ludzkiego sprzeciwu przeciw głupocie i nietolerancji.
Palce Marty z czułością opatrywały jego ranę.
***
W czwartek po długim weekendzie pogoda, jakby na złość, znów była słoneczna. Powrót na uczelnie nie uśmiechał się nikomu, lecz nadchodząca sesja skutecznie odstraszała od wszelkich wagarów.
Michał przekroczył próg sali wykładowej. Kątem ucha słyszał, jak grupka dziewczyn komentuje wydarzenia sprzed tygodnia. Powstrzymał prychnięcie. Cóż za brak zdrowego rozsądku z ich strony, teraz bronią pedałów, ale zmienią zdanie, kiedy ich synowie nie będą mogli założyć normalnej rodziny. On sam uważał się za osobę tolerancyjną, ale każda tolerancja ma swoje granice. Kiedy zboczeńcy wychodzą na ulicę, żądając praw równych z normalnymi ludźmi, trzeba przeciwdziałać. Michał nie życzył sobie, żeby jakichś dwóch facetów całowało się w jego obecności - i tym bardziej nie życzył sobie, żeby jego przyszłe dzieci wychowano na homoseksualistów.
Miał straszną ochotę powiedzieć coś tym dziewczynom, ale nie zrobił tego. Nie, nie był skinem, nie był pieprzonym neonazistą, nie nosił swastyki na koszulce. I to nie on rzucał kamieniami. Nie on, na Boga, wyrywał kamienie z murów Wawelu! Marsz Tradycji i Kultury? To Wawel jest Tradycją i Kulturą. Dlatego Michał milczał. Bo było mu wstyd. Nie tego, że krzyczał - tego, że ludzie obok niego nie mieli szacunku.
Spokojnie podszedł do swojego miejsca, rzucił plecak na stół.
-Cześć Stefan - powiedział do swojego sąsiada.

30 Kwiecień 2006