Nowa Atlantyda 34
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 22:11:38
Złorzeczenie na ptaki...



NOWA ATLANTYDA
PART 34



Yuma i Takuto od godziny biegali po pałacu szukając Hoshiego. Za pół godziny razem z Takuto i Tell'em miał się stawić w świątyni żeby uzgodnić kilka kwestii przed ceremonią, ale wyglądało na to, że spotkanie trzeba będzie przełożyć. Oczywiście z powodu nieobecności pewnej osoby.
- Zatłukę go jak dorwę...- mruczał pod nosem Yuma.
- Myślisz, że on się tym przejmie...? - Takuto zerknął na niego spod oka.- Próbowałeś go wezwać telepatycznie?
- Oczywiście, ale zablokował się...- fuknął Yuma. - Ja go normalnie...
- Co normalnie...? - obaj odwrócili się jak na komendę. Przed nimi spokojnie stał Hoshi i wpatrywał się w nich z ciekawością. - Co normalnie...? - spytał ponownie.
- Normalnie cię zatłukę! - warknął Yuma. - Gdzieś był tyle czasu?
- Na spacerze...- powiedział spokojnie chłopak.- Nie mam zamiaru siedzieć w pokoju jak jest taka piękna pogoda. A teraz panowie wybaczą, ale wracam do siebie żeby się odświeżyć.
Yuma i Takuto patrzyli z szeroko otwartymi oczami, jak chłopak spokojnie się oddala korytarzem nie zaszczycając ich nawet jednym spojrzeniem.
- Za pół godziny widzę cię w świątyni! - krzyknął Yuma.
- Oczywiście! - odkrzyknął chłopak nie zatrzymując się i nie odwracając.
Kiedy zniknął na schodach prowadzących na piętro Takuto spytał:
- Czy ja o czymś nie wiem...?
Yuma nie odpowiedział. Rano chłopak zachowywał się jak szatan, a teraz...

*******************************

Rudowłosy chłopak zamknął za sobą drzwi do pokoju i wyszczerzył zęby do swojego sobowtóra siedzącego w fotelu.
- Żebyś widział ich miny! - powiedział i zaczął się śmiać.
- Nie skapnęli się, że to nie ja? - spytał Hoshi wstając z fotela.
- A skąd! Ale za pół godziny chcą żebyś był w świątyni. To ma coś wspólnego z ceremonią.
Hoshi westchnął i usiadł z powrotem w fotelu.
- Jeszcze to...- mruknął.- No, ale powiedz jak ci się tu podoba? - spytał z ciekawością chłopaka niemal identycznego jak on sam.
Sardor rozpuścił swoje upięte wcześniej rude włosy i zaśmiał się siadając na łóżku.
- Przypomina mi nasz pałac z atlantyckiej doliny. Ale tamten był dużo większy... A poza tym... Tu jest tylko pałacyk, a nie całe osady i miasteczka jak w dolinie...
- Mnie w ogóle nic nie chcą mówić... Nawet nie wiem gdzie jest ta dolina i jak wyglądało życie w niej...
Sardor zerknął na niego.
- Jak na mój gust powinni ci powiedzieć, ale skoro tak to ja mogę ci sporo opowiedzieć i pokazać.
- Pokazać? - zainteresował się młodszy chłopak.- Niby jak?
- Masz przecież zdolności telepatyczne. Pokażę ci w ten sposób moje wspomnienia i obrazy z doliny. A było na co popatrzeć.
Hoshi zauważył, że na twarzy Sardora odmalowała się jakaś bolesna tęsknota. Wolał jednak na razie nie pytać o jej powód. Zmienił więc temat.
- A powiedz mi jakie mieli miny?
- Masz na myśli tych dwóch? Jak im...? Takuto i Yuma? A swoją drogą to niezły towar z tego Yumy. Nie dziwota, że się zabujałeś, ale charakterek ma okropny...- Sardor wyraźnie się wzdrygnął, a Hoshi roześmiał.
Mężczyzna popatrzył na niego uważnie.
- Ty chyba nie chcesz być królem? -b ardziej stwierdził niż zapytał.
- Nie chcę...- przyznał.- Ale raczej nie mam innego wyjścia...
- No nie bardzo... Tylko srebrnoocy mogą rządzić naszym królestwem...- przyznał Sardor.
- Ale czemu tak jest?
- Bo korona nie akceptuje nikogo innego. Wolałbyś nie wiedzieć co się dzieje z tymi, którzy chcieliby ją nosić...
- Aż tak źle...?
Sardor przytaknął.
- Nasza korona nie jest tylko symbolem władzy. To coś więcej. Kamienie, które są w niej osadzone zawierają część energii każdej z ras. Jest więc dowodem na to, że mieszkańcy królestwa akceptują kogoś jako króla i w ten sposób ma ich pełne poparcie.
- Skomplikowane to trochę...
- Nie aż tak... Najgorsze jest przyzwyczaić się do energii zawartej w koronie. Musi się nieco wymieszać z twoją własną. Pamiętam swoją koronację... Niewiele brakowało żebym stracił przytomność. Taki przepływ energii poczułem. A potem już się przyzwyczaiłem i czułem, że mieszkańcy mnie w pełni akceptują.
- A to kobieta nie może nosić korony?
Sardor zamyślił się.
- Osobiście nie pamiętam przypadku srebrnookiej kobiety, ale... Coś mi się tam kiedyś obiło o uszy... Trzeba by to sprawdzić w kronikach rodowych...
- No to chyba wiem, gdzie spędzę wieczór.- wyszczerzył się Hoshi.
Nagle zza drzwi dobiegł ich krzyk:
- ZA 5 MINUT WIDZĘ CIĘ W ŚWIĄTYNI!!!!!
- SPADAJ!!!!!!! - wrzasnął Hoshi. - Poznał bez problemu głos Yumy. - Pamiętam o tym świetnie!
- Lepiej się przebierz i idź...- szepnął Sardor. - Ja tu sobie poczekam i skorzystam z okazji żeby się wykąpać.
- Jak chcesz się przebrać to ubrań mam aż nadto. W większości nigdy nie chodziłem.
- Dobra. Powodzenia...
Hoshi szybko się przebrał, powiedział cicho "cześć" i wyszedł zostawiając na jakiś czas Sardora.
"Ciekawe kiedy się zorientują...?" - zastanawiał się Sardor kilka minut później rozkoszując się kąpielą i zaśmiał się cicho.


part 34
the end