K3 4
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 19:56:31
No i oto część czwarta. Ostatnia była powiedzmy, że dość odważna, chociaż na moje możliwości jeszcze nie taka ostra. Ale się chwalę... Bluzgi i pochwały pod Ryoko.Kotoyo@interia.pl lub na http://schwarz.blog.pl/


--------------------------------------------------------------------------------


Pułkownik wyjaśnił im całą sytuację.
-Rozumiecie? W tym zaułku będzie wymiana towaru na żywą gotówkę! Macie to uniemożliwić i przechwycić towar! Jasne?!- spytał Nagisa.
-Taaaaa...- Lacerta ziewnął.
-Czego ziewasz? - warknął szef.
-Bo mi się spać chce...
-Niech zgadnę co robiliście wczoraj w nocy...
Chłopcy wyszczerzyli się tylko w odpowiedzi.
-No dobra zbereźne gnojki... Wiecie co macie robić?
-Taaaaa...- Lacerta znowu ziewnął wymownie i powiedział: - Ale w takim zaułku to się zazwyczaj robi co innego...
Pułkownik spytał tylko sarkastycznie:
-Czy tobie wszystko musi się kojarzyć z seksem...?
-E tam... od razu wszystko...- odpowiedział Hino.
-Ale fakt faktem.- powiedział Kazuya. - W takim miejscu łatwiej komuś tyłek obrobić...
-Chciałbyś, żeby ktoś cię tutaj wypieprzył?- spytał Clover.
-Raczej nie...- powiedział Mitaka.



************************



Lacerta siedział na dachu pobliskiego budynku i palił w najlepsze papierosa. Clover i Fox Siedzieli nieco dalej. Rozmieścili się tak, żeby mieć pod obserwacją cały zaułek.
-Ale nuda nie?- usłyszał w słuchawce narzekanie Fox'a.
-Spokojnie lisku...- powiedział Clover słodkim głosikiem.
-Nie czas na flirt chłopaki.- powiedział Lacerta.
-Bo?- spytał Clover.
-Bo zaczynamy zabawę skarbie...


*************************



-Wybaczcie, że ojciec przysłał mnie. Nie mógł się stawić osobiście.
Młody, ciemnowłosy mężczyzna wyglądający na nie więcej niż dwadzieścia lat ukłonił się nisko.
-W porządku. Czasami się zdarza...-powiedział mężczyzna wyglądający na bogatego. Ubrany w świetnie skrojony garnitur prezentował się naprawdę dostojnie. Towarzyszyło mu kilku uzbrojonych ludzi.-Mam nadzieję, że towar jest pierwszej jakości?
-Jak najbardziej. My zajmujemy się tylko najlepszym towarem.-ciemnowłosy uśmiechnął się.
-Doskonale. - pstryknął palcami i przyniesiono mu sporą walizkę. Podał ją młodemu mężczyźnie. - Proszę sprawdzić czy wszystko się zgadza. Jeszcze mi życie miłe.
Mężczyzna otworzył walizkę i uśmiechnął się.
-Wygląda na to, że wszystko się zgadza...- kiwnął palcem i z kolei jeden z jego ludzi podał mężczyźnie w garniturze zabezpieczoną walizkę. - Wystarczy tego na kilkaset działek.
-Miło robi się z wami interesy. - powiedział starszy.
-I wzajemnie...
-W takim razie oddalimy się. Będziemy w kontakcie.
Młodszy skinął tylko głową. Już mieli się rozejść kiedy ich wzrok trafił na opartego o ścianę chłopaka, który w najlepsze palił sobie papierosa.
-Co za...? - spytał starszy mężczyzna.
-Spokojnie szefie...- powiedział jeden z jego ludzi. - Wygląda na dziwkę. To pewnie jego rewir...- pozostali zaczęli się śmiać. Mężczyzna podszedł do chłopaka. Nie był gejem, ale w tym chłopaku było coś co niebezpiecznie podniecało. Wszyscy to czuli.
-Hej mały! - zagadnął chłopaka. - Może chcesz działkę, co?
-Bardziej interesuje mnie bilet do piekła... - powiedział. Na dźwięk jego głosu ciemnowłosy poczuł dreszcze.
-Takiego czegoś to ja nie mam...
-Ale ja tak...- powiedział. - Chcesz? - uśmiechnął się zaczepnie.
-Czemu nie? - facet uśmiechnął się złośliwie, ale zaniemówił kiedy zobaczył wymierzony w niego pistolet. Chłopak uśmiechał się nadal.
-To miłej podróży...-powiedział. - I przyślij mi z piekła pocztówkę! - strzelił. Żadnego innego dźwięku nie było słychać. Tylko łoskot upadającego ciała.
-C...Coś ty za jeden...?! - wrzasnął facet w garniturze.
Chłopak zgasił papierosa, odwrócił się z uśmiechem twarzą do nich i powiedział:
-Nazywają mnie Lacerta...
Chwila ciszy, a w następnej wrzask:
-Zastrzelcie go!!! To jeden z K3!!!
W tym samym momencie ochrona ciemnowłosego także zaczęła strzelać. nie przewidzieli tylko jednego. Że Lacerta nie jest sam. Z dachów budynków posypały się strzały. Część ludzi zaczęła uciekać, ale tylko kilkoro nie zostało trafionych.
-Szefie!- krzyknął jeden z ochrony do ciemnowłosego.-Zwiewajmy, bo marnie tu skończymy!!!
W tym samym momencie Clover i Fox zeskoczyli z dachów i rozpoczęli walkę na ziemi. Fox wyrwał gościowi w garniturze walizkę, gwizdnął na Rudiego i robo-pies oddalił się pospiesznie z łupem. Słychać było przekleństwa i strzały.
-Wycofujcie się!!! - krzyknął ciemnowłosy do swoich ludzi.-Zaraz do was dołączę!!!
Jego ludzie zaczęli się wycofywać. Podbiegł w kierunku Lacerty, który zauważył go w ostatniej chwili. Nie zdążył strzelić. Poczuł tylko silny ból w głowie, a następnie osunął się na ziemię.
Mężczyzna przerzucił go sobie przez ramię i zaczął biec.
-Lacerta!!! - wrzasnął Fox, ale nie był w stanie gonić faceta. Miał na karku jeszcze kilku innych. Nie trwało to długo, a wokół Clover'a i Fox'a leżało całkiem sporo trupów.
-Mają Aoi...- jęknął Fox.
-Boże... - szepnął Clover.
-Biegiem do pułkownika! - krzyknął Fox.
Obaj przerażeni puścili się biegiem...


***********************



-Szefie? Po co nam ten gnojek? - spytał jeden z obstawy ciemnowłosego mężczyzny.
-Przyda się... Musi nam sporo wyjaśnić...
Tamten odwrócił się, a ciemnowłosy zbliżył się do leżącego i nadal nieprzytomnego Lacerty.
-I nie tylko to... - powiedział szeptem tak, że nikt tego nie usłyszał.
Dotknął dłonią twarzy chłopaka, jego policzka, ust, szyi, torsu i brzucha, który opinał kombinezon. Ręka dotknęła krocza i ud.
-O tak...-wyszeptał.-Już ty mi sporo wyjaśnisz, kochanie...

part 4
the end