Szachy 3
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 15:24:23
##################

Kori próbował się skoncentrować- najmocniej jak potrafi. Zacisnął pięści i chciał przesunąć nogę do przodu...Na próżno...
-Hej, Kori, a wrzeszczeć i się złościć to dajesz radę? Ale dojście to już za duży wysiłek...Prawda?
-Zamknij się! Dekoncentrujesz mnie!
-I o to właśnie chodzi^-^
-Co?!
-Widzisz...Wyjaśnię ci to potem, za pół godziny...
-AGHR! Wszystko potem i potem! Dałbyś wreszcie sobie spokój z tym tłumaczeniem i zaczął mnie uczyć grać zamiast łazić w powietrzu!
-Ale jak dojdziesz dostaniesz nagrodę^-^
-Nie wiem jeszcze czy opłaci mi się to dojście...
-Cóż...Najwyżej, wszak to nie ja będę stratny^-^
-Jakże ja cię nienawidzę!!!!
”Dlaczego to zawsze mnie spotyka?! No niech mi ktoś powie, dlaczego?!!"
-Oj, przecież znasz mnie dopiero jeden dzień, i to niecały...Nie sądzę żebyś zdążył cokolwiek do mnie poczuć...A nienawiść to już szczególnie...
-A jednak!!!
-A nawet, jeśli byś coś czuł to chyba tylko szacunek...
-Sza...Co?!
-No przecież jestem twoim nauczycielem.
-Ale jesteś tylko o rok starszy!!!
-Wiek nie ma tu znaczenia. Uczyłem już dwa razy starszych ode mnie.
-I, co?! Też im proponowałeś coś takiego?!
-Tak.
-I czego chcieli?!
-Zależy^-^
-Od wieku czy płci?!
-Jednego i drugiego. Ale czasem wolałem się nie zgadzać^-^
-Czemu?!
-Prawdopodobieństwo ich dojścia było zbyt duże^-^
-A, czego na przykład nie chciałeś zrobić?!
-Wyobraź sobie dwudziestoletniego, przystojnego młodzieńca, który jest delikatnie mówiąc 'zboczony' na punkcie płci obojga i wpadłeś mu w oko...Rozumiesz chyba jak wykorzystałby TAKĄ możliwość ?
-Tak... Czyli, że ja nie mam szans na dojście?
-Niekoniecznie^-^
-Zatem mam?!
-Powiedzmy^o^
-To czemu się zgodziłeś?! Zaraz! Nie mów! Zgadnę! Hmmm.....Nie wiem..POWIEDZ, CZEMU?!
- -_-' zgadniesz...Akurat.... Cóż, jesteś jeszcze młody, ale to nic nie ujmuje twojej urodzie^-^
-To znaczy?
-Uważam, że jesteś śliczny^-^
-Dosłowny jesteś, nie ma, co... Gorzej, że ja tego samego o tobie powiedzieć nie mogę....
-Tego to znaczy, czego?
-Może i jesteś śliczny, ale NIE DLA MNIE!!! A teraz daj mi wreszcie się skoncentrować!!!
"No trudno, czasem warto troszkę pokłamać...Przecież mu nie powiem, że jest uroczy!"
-Ojej... Ale szkoda...A już miałem nadzieję....chlip...
Imi teatralnym gestem otarł nieistniejącą łzę z policzka.
-Nie zgrywaj się!
-Ależ ja mówię najzupełniej serio Kori-chan.
-I nie nazywaj mnie tak! A najlepiej to nic nie mów!
-Cóż...Wtedy to nie będzie trening...Ale skoro chcesz to zgoda, próbuj dojść a ja nie będę ci przeszkadzał.
-Dziękuję za okazanie łaski!
-Tylko nie skoncentruj się za mocno, bo zemndljesz!
-Terefere... Niemożliwe!
-A wtedy mogę nie uznać twojego dojścia nawet, jeśli będziesz tylko o kilka centymetrów ode mnie!
-Tak tak tak...A TERAZ ŁASKAWIE SIĘ JUŻ PRZYMKNIJ!!!
-Okej.
Imi patrzył spod lekko zmrużonych oczu na Koriego. Zaś on sam robił, co mógł, aby postawić ten głupi krok..."To tylko dwa kroki...Dwa kroki i już będę obok tego cudu..." Udało mu się przesunąć do przodu jedną nogę w tej samej chwili, w której wokół niego zaczęła się tworzyć złotawa aura...Imieleh uśmiechnął się lekko pod nosem i wziął łyk herbaty. Ciemnowłosy chłopak tymczasem coraz bardziej starał się dojść do siedzącego obok nauczyciela. Drugi krok. Jeszcze dwa centymetry..Nie więcej...Tylko dwa...Dwa głupie centymetry...Tyle dzieliło go od, Imiego, kiedy zamknął oczy...Nie zdając sobie już sprawy z tego, co robi przesunął drugą nogę do przodu dochodząc...Stracił w tym samym momencie równowagę, i gdyby nie opadł na wyciągnięte ręce blondyna prawdopodobnie nabiłby sobie kilka siniaków...Imi spojrzał na niego z uśmiechem i pokiwał głową.
-Oj Kori-chan...Doszłeś...To prawda, ale mnie nie słuchałeś...Dlaczego? Teraz nie wiem czy uznać twoje zwycięstwo czy lepiej ci powiedzieć, że zostałeś zdyskwalifikowany...No i co ja mam z tobą zrobić, mały? Heh...Chyba cię zaniosę do domu, nim się ockniesz może potrwać trochę czasu...
Imi wziął nieprzytomnego chłopaka na ręce i skierował się w stronę wejścia do domu...Będzie musiał go nieść conajmniej pół godziny "...No cóż, trudno...Nie jest nawet zbyt ciężki...Pewnie, dlatego, że taki szczupły...Hmmm...Może by tak to uznać? Jest nawet sympatyczny...Ciut marudny, ale da się z nim żyć..." Doszedł do drzwi wejściowych i w milczeniu skierował się na górę. Trochę dziwiło go, że po drodze nie spotkał nikogo ze służby...Przecież było dopiero wpół do dziesiątej, to dość wcześnie. A już na pewno za wcześnie na przerwę obiadową czy coś takiego...
-Uff...Nareszcie doszłem...Która to już? Ooo...Dziesiąta, jak miło...Lepiej dla tego małego żeby się szybko obudził...
To mówiąc otworzył drzwi sypialni Koriego i podszedł do łóżka położył go na nim. Sam usiadł obok i przyglądał się chłopcu..."Hmmm...Rzeczywiście całkiem ładny ten mały...Gorzej z jego zachowaniem, ale to ponoć uleczalne^-^" Tymczasem Kori obudził się i przetarł dłonią oczy. Rozejrzał się wokoło i prawie wrzasnął, kiedy zobaczył gdzie się znajduję i kto siedzi tuż obok...
-Co się...?!
-Mówiłem ci, żebyś się za mocno nie koncentrował, bo stracisz przytomność. Ale gdzieżbyś ty posłuchał...
-Eee?
-Zemdlałeś! Proste? A ja musiałem cię tu wnieść! Wyobrażasz sobie jak mnie ręce bolą?! Pół godziny cię na nich trzymać i jeszcze wchodzić po schodach JEST pewnym wysiłkiem!
-Niosłeś mnie na rękach?! Taki kawał?!
"I ja znowu byłem nieprzytomny?!!! Dlaczego?! No, dlaczego takie coś zawsze mnie omija!!!"
-NIOSŁEM!!! I tego żałuję! Gdybym wiedział, że obudzisz się dziesięć minut po tym jak cię tu przytargam leżałbyś teraz na trawie w ogrodzie!!!
-TAAAAK???!!!
-TAAAAAAK!!!
-TAAAAAAAAAAAKKK?????!!!!
-TAAAAAAAAAKK!!!
-Huh...To mam pecha^-^
- ............_-_'.....Hę?! PECHA?! WIESZ ILE OSÓB CHCIAŁOBY BYĆ NA TWOIM MIEJSCU?!
-Taaa.....Ale ja byłem nieprzytomny i nic mi z tego^-^
-Arghhhh!!!! Jesteś kompletnie stuknięty!!!
-Wierzę na słowo^-^ W sumie Mori nieraz mi to mówił...
-Kto?
-Mori, mój przyjaciel. To on namówił ojca, aby cię zatrudnił^-^
-TEN Mori?!
-Ten to znaczy, jaki?
-Po prostu kiedyś znałem jednego chłopaka, o takim imieniu, był w twoim wieku...Ale...Straciłem z nim kontakt, kiedy przeniósł się do wyższego rzędu a ja wciąż szkoliłem się u Mistrza Dune...
-U kogo?
-Mistrz Dune, to on pierwszy był moim nauczycielem, jestem teraz tak silny jak on, jeśli oczywiście on zaniechał treningów, w co wątpię ...Zawsze, kiedy trenowaliśmy koncentrację on....
Imielehowi zaczęły drżeć lekko ręce...Widocznie nie był to zwyczajny temat...
-A zresztą, nie mamy czasu na głupie wspomnienia! Skoro się obudziłeś zaczynamy trening!
Imi obrócił się, wstał i podszedł do drzwi.
-Ja już idę do ogrodu, ty też chodź.
-Hm? No dobra.
Wyszli i skierowali się w stronę ogrodu. Imi nie odezwał się nawet jednym słowem w czasie całego marszu, zaś Kori wolał nie poruszać żadnego tematu, gdyż nie do końca orientował się w tym, co się właściwie stało...Doszli do ogrodu, to samo miejsce, co wcześniej, tyle, że młodszy nie miał pojęcia czy zaliczył poprzedni test...A Imieleh najwyraźniej nie zamierzał mu powiedzieć...
-Imi...Powiedz mi coś...Doszłem?
-Hmmm....