Włamywacz 4
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 15:19:03
part four: Kyaaaaaaaaa!!! !ŁUP! _*_....



Jahahahahahaa!! Zgadnijcie, drogie dzieci, kto wrócił? Hmmmmmmmmmm? Sing-chan i Lee-chan^___^!
Tadam*!

*za zgadnięcie z jakiego to dowcipu wysyłam fotkę Sing'a przytulającego Leer'a^^(do czego się człowiek może posunąć...-_-')

primea (primea@go2.pl)



***


-Sing....
-Tak Lee-chan?
-Co....co ty chcesz zrobić?
Leer podejrzliwie spojrzał na Sing'a i zamarzył o nocnej, samotnej przechadzce po mieście w stronę domu...Z drugiej strony dziękował, że jego rodzice mieszkają na drugim końcu świata....Taak....jemu się całkiem dobrze żyło z Croc'iem i Evolvą w tamtym domku....wcale, a wcale nie musiał się włamywać wtedy do Sing'a....wcale, a wcale nie musiał wtedy spełniać rozkazu Croc'a.....zawsze mógł przegrać tamten zakład i nic by się nie stało...ale uniósł się dumą i teraz drży ze strachu przed wymysłami blondyna...
-Sing, ty świrusie....co zrobisz?
-Jaaaa?? Niiiiic......absolutnie niiiiiiiiic.......
Ciekawe, że Leer jakoś nie wierzył w te zapewnienia...
-No, Lee-chan, zmykaj do swojej sypialni....pokój na końcu korytarza, po lewej....-roześmniał się niebezpiecznie.
-Na...na serio? Mogę sobie iść? Nic mi nie zrobisz?
-Nic. Mój pomysł na zakończenie kary wymaga czasu...Rano go zrealizuję. A teraz już cię tu nie ma!
-O...ok.
Leer'owi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. W ciągu sekundy wyparował z pokoju. Tymczasem Sing uśmiechnął się spokojnie.
-Lee-chan...ciekawe, jak zareagujesz...mam nadzieję, że z radością rzucisz mi się na szyję...ale przekonam się o tym dopiero rano...kurna...nie chce mi się czekać...

***


Sing otwierał drzwi wychodzącemu chłopakowi. Było już przedpołudnie. Leer niepewnie spoglądał na jasnowłosego. Spodziewał się, że z samego rana dowie się, jak zakończyć miesiąc męczarni a tu nic.
-To....cześć.
-Do miłego Lee-chan!
-Aha...!
-Nie zapomniałeś o czymś?-Sing usmiechnął się kusząco.
-O czym?
-Chciałeś skrócić karę, tak?
-Taaaaaak......-"Dlaczego ten Sing musi się tak...tak jakoś...ładnie...uśmiechać?!" pomyślał Leer.
-Podejdź tu, na ucho ci powiem.
-Doooobraaaaa...
Leer podejrzanie spojrzał na Sing'a, ale podszedł tuż obok. Blondyn pochylił lekko głowę...i złapał luźno, ale skutecznie, jedną ręką podbródek długowłosego chłopaka. W mgnieniu oka obrócił jego twarz i delikatnie musnął jego pełna usta swoimi. Nie doczekawszy się reakcji (bo Leer był w szoku) leciutko, ledwo że, pocałował Leer'a, który przymknął oczy. Kiedy je otworzył Sing nadal trzymał jego podbródek, druga ręką opierając się o drzwi.
-Lee-chan...jeśli nie chcesz....nie musisz już nigdy więcej na mnie patrzeć -mówił powoli, wyrażnie, gładkim głosem- ale ja naprawdę, choć znam cię tylko kilka dni, naprawdę się w tobie zakochałem...chcę, żebyś o tym wiedział i, że...masz słodziutkie usta -Sing oblizał się i uśmiechnął zawadiacko.
Leer przez moment stał bez ruchu, a gdy zdarzenie i komentarz blondyna do niego dotarły natychmiast się odwrócł w stronę ulicy i pobiegł co tchu przed siebie. Sing po chwili stracił go z oczu. Uśmiechnął się smutno.
-Wiedziałem, że tak będzie...ja to mam pecha......raz się człowiek zakocha i zaraz musi dostać kosza....ech...

***


Leer od kilkunastu dni nie wychodził ze swojego pokoju. Evolva akuratniedawno (przedwczoraj) wyjechała na wczasy do rodziców, a Croc bardzo się o niego martwił. Zawalił nawet randkę z Rayan, na której o dziwo nie było Sing'a, bo cały czas myślał o przyjacielu. Leer zdawał sobie sprawę, jak wielkim jest dla niego utrapieniem, ale jednocześnie nie potrafił przestac myśleć o....no właśnie...Leer nie wiedział, jak Sing mógł cokolwiek do niego poczuć, jak mógł tamtego dnia go pocałować i powiedzieć, że...że już nie muszą się widywać, jesli on tego nie chce. To było takie jakieś....dziwne...Leer w głębi duszy naprawdę bardzo polubił Sing'a i choć widział go ledwo parę razy to już czuł, że mu czegoś brakuje. Tylko...czego? Sam by się nie przyznał, choćby przed sobą, że może chodzić o tego wiecznie roześmianego świrusa...Leer siedział na parapecie i patrzył w okno. Miał malutka nadzieję, że pojawi się pod nim Sing i będzie coś mówił, cokolwiek by to było...Chłopak bawił się końcem długiego warkocza, kiedy drzwi pokoju niewyraźnie skrzypnęły. Leer stwierdził, że to na pewno Croc, więc nawet się nie odwrócił. Lekko się zdziwił, gdy czyjeś ręce oplotły jego ramiona. I to z pewnością nie były ręce Croc'a...ale samo uczucie przytulenia przez kogoś były bardzo przyjemne...Leer kątem oka zauważył jane kosmyki łaskoczące go teraz w policzek. Niemalże podskoczył z wrażenia.
-Sing! Co ty tu robisz?! Puszczaj mnie!
-Jak chcesz Lee-chan!
Sing odsunął się od chłopaka. Choć się uśmiechał w jego oczach malował się smutek.
-Croc mówił mi, że ostatnio chodzisz przygnębiony, nie chcesz nigdzie wyjść....martwił się o ciebie i pomyślał, że mogę ci jakoś pomóc, więc przyjechałem.
-Hmpf! Obejdę się bez pomocy! A twojej to już szczególnie! Idź sobie!
-Nie kulturalność to jena z twoich dewiz, co?
-Spadaj ułomie.
-Lee-chan, ja chciałem po dobroci, dowiedzieć się czemu jesteś taki nie do życia a ty mi tu będziesz tak pyskował? Nie doczekania, słodziutki!-Sing pogroził palcem.
Leer leciutko się zarumienił. 'Słodziutki'......przed oczami stanął mu Sing mówiący'...masz słodziutkie usta'...
-Zjeżdzaj!
-Terefere kuku! Jeszcze co?! Ja się staram, przychodzę do ciebie, a ty co?! Hm?! To tak mnie witasz?
-A jak miałbym?! Won mi z tego domu!
-No way sweetboy!-uśmiechnął się-Kiedy tu wszedłem i cię przytuloiłem wyglądałeś na zadowolonego. Dopiero, gdy mnie rozpoznałeś przestało ci się podobać, tak?
-Bo co?!
-Czyli masz uraz do mnie? Że cię pocałowałem? I że cię kocham? O to jesteś zły?
-A żebyś wiedział!! Nie chcę cię więcej widzieć! Nienawidzę cię!!!
Sing stanął jak wryty. To go bardzo zabolało. Za bardzo. Przykucnął i objął rękoma kolana chyląc głowę. Cicho zapłakał.
-Sing...-Leer pożałował swoich słów-ja...ja wcale tak nie myślę....ja...ja po prostu....jakoś tak...przepraszam...
-Lee-chan...fh....-podciągnął nosem prostując się-...nawet nie wiesz, przez co ja przechodziłem przez ostatnie trzy tygodnie...nie widziałem cię ani razu...i każdego dnia, myślałem tylko o tobie.....jak bardzo jesteś wściekły, że prawie obcy facet cię całuje i sobie nie wiadomo co wyobraża...więc, to raczej ja powinienem przepraszać...
-Ja nie byłem zły, że mnie pocałowałeś.
-Hm?_Sing był zaskoczony.
-To mi nie przeszkadzało. Byłem zszokowany, dlatego uciekłem. A teraz to dopiero jestem zły-usmiechnął się niepewnie.
-Dlaczego?
-Że wtedy przerwałeś.
-Heh...-Sing wetschnął i roześmiał się.-To może mam kontynuować?
-Nie.
-Ale powiedziałeś...
-Ale ja nie wiem, czy cię kocham. Co w ogóle o tobie myślę. Może...może nawet cię nienawidzę?

***