Szakal - zasada nr. 3
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 13:47:29
"Prostytutka nie może zdradzić danych klienta, chyba, że ten złamie umowę. W takim wypadku ma poinformować PLUTON, jego członkiniom pozostawiając wybór i wykonanie kary."

W pokoju świeciła się pojedyncza, archaiczna w formie lampa. Zdziwiło go to, bo była czwarta rano i nie spodziewał się, że będzie na niego czekał. A jednak siedział w wysłużonym fotelu, tuż poza kręgiem mdłego światła .
- Nie śpisz? - spytał, ściągając buty.
- Gdzie byłeś? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Jego twarz skrywał cień.
- Jak to gdzie? W robocie.
- Znów się puszczałeś?
- Jakie puszczałem, jakie puszczałem!? Muszę zarabiać! Przecież wiesz. - Przeczesał palcami włosy. - Słuchaj, jestem skonany i nie mam siły na n-tą awanturę, więc zejdź ze mnie. Chodźmy do łóżka, a rano będziesz mógł zatruć mi życie ile chcesz. Co ty na to?
Podszedł, chciał objąć siedzącego ramionami, ale ten stanowczo zdjął go z siebie.
- Pachniesz innymi. Z iloma rżnąłeś się dzisiaj?
- Coś się tak czepną?
- A wczoraj?
- Mówiłem: zejdź ze mnie! - Wrzasnął, odskakując o krok. - Jakoś to, że jestem dziwką rano ci zwisało! Więcej! Od początku nie miałeś wątów, że się puszczam! A przecież poznałeś mnie pod latarnią! I co? Olałeś nawet to, że miałem dwanaście lat! To skąd teraz…
- A tydzień temu? Z iloma spałeś?
- A co cię to obchodzi?
Nagle chwycił go za rękę, odgiął dłoń do tyłu, aż coś skrzypnęło w stawie, a chłopak zaskowyczał z bólu.
- Pytałem, kto posuwał cię dokładnie tydzień temu?!
- Auuu…Odbiło ci? Puszczaj!
- Kto to był?
- Tajemnica za…ałajiii… przestań! Boli… chcesz mi rękę złamać?!
- Kto? - powtórzył pytanie. Zapadnięte, zmęczone oczy błyszczały gorączkowo.
- Odbiło Ci?! Puszczajaj… Dobra… - zgodził się. Poluźnił uścisk, ale nie puścił jego ręki. - Był jeden, zabrał mnie do knajpy, a potem do siebie. Zapłacił za całą noc.
- Jak się nazywał? - drążył, ciągle trzymając nadgarstek chłopaka.
- Kai Ming.
- Kim on jest?
- Nie… Jezu, boli, puszczaj… Jakiś mafiozo. Co ci?! Czemu…?
- Był tam ktoś jeszcze?!
- Kilku facetów. Nie! Nie spałem z nimi! - krzyknął przestraszony, widząc dziwny, niemal przerażający wyraz twarzy kochanka. - Przysięgam! Tylko rozmawiali, a ja siedziałem w pokoju obok. Niewiele słysza…
Ostatnie słowo zmieniło się w skowyt, gdy mężczyzna mimowolnie zacisnął palce, niemal miażdżąc mu nadgarstek. Z oczy chłopaka pociekły łzy.
- Proszę, puść… boli… - załkał prosząco. Niespodziewanie uwolnił go. Odruchowo chwycił się za rękę. - Co ja ci, kurwa, zrobiłem? Przecież wiesz jak to jest… Jestem dziwką, a ty solosem! Zawsze tak było, więc co? Chcesz bym rzucił robotę? Pieprzył się tylko z tobą? To z czego będę żył? Kurwa! Powiedz coś!? No powiedz, sukinsynu! Złamałeś mi rękę, więc mnie nie olewaj! - Wrzeszczał klęcząc na brudnej podłodze. Rozmazany tusz stworzył dwie smugi na jego pobladłych policzkach. Mężczyzna milczał, ukrył twarz w dłoniach. - Dlaczego, kurwa, milczysz!? Nadaję się tylko do dawania dupy, czy jak?! Kurwa! Myślałem, że choć dla ciebie… że te lata… Kur…
Nie dokończył. Pierwsza kula rozszarpała mu rękę, druga trafiła w serce. Zwalił się na ziemię, jak worek odpadków. Zabójca opuścił pistolet. Gdzieś z boku skrzypnęły drzwi.
- Długo się cackałeś…- mruknął mężczyzna, podchodząc do ciała i sprawdzając tętno. - Ale byłem pewien, że go przedtem zerżniesz. W końcu, może trochę przechodzony, ale ciało niezłe. - stwierdził, bezceremonialnie zdzierając sznurkową koszulę ze zwłok. - Z resztą, ciągle jeszcze ciepły…
- Stul japę!
- Co za nerw! Spoko! Repley: oficjalnie to JA przyjąłem zlecenie! Sam chciałeś pociągnąć za spust. Więc ciesz się, że ci pozwoliłem! I nawet za ciebie urżnę mu łeb. Widzisz, jaki jestem miły? - urwał, zgaszony lodowatym spojrzeniem solosa. - Dobra, z tym posuwaniem zwłok, to przegiąłem. Sorry. Ale pociesz się, teraz możesz znaleźć sobie młodszego. W końcu ile on już miał? Siedemnaście? Szesnaście lat? To chyba za dużo, ne…
- Zamknij się. - Rozkazał mu zmęczonym głosem. - Po prostu się zamknij. I powiedz Ming'owi, że zadanie wykonane. - Poprosił.

"Po przyjęciu zaliczki, zabójca musi dopilnować wykonania zlecenia. Karą za niewykonanie jest śmierć."

Gdańsk, 12 marca 2006