Kropla słońca
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 11:52:27
Cicho szumią stare drzewa, cicho szumi stary las.
Słońce zaszło za horyzont, zostawiając za sobą na niebie gasnącą smugę krwi. Niezliczone setki istot uzbrojonych w kły i pazury ruszyło w świat, by zalać ziemię posoką i nasycić swój niezmierzony apetyt. Nim księżyc zaświeci, na ziemię spadną pierwsze czerwone krople. Ale taki jest los, taki jest świat.
Cicho szepcze leśna trawa, cicho paproć śni swój sen.
I nie nastał krzyk i nie nastał wrzask. Słabe zwierzęta cicho konają, biedne stworzenia bez skargi zdychają. Bo takie jest życie, taki jest świat. Ale jeszcze nie zaświecił księżyc, nie skończył się grozy czas. Siedźcie w swych kryjówkach drżące ze strachu, płaczące z przerażenia, malutkie, beznadziejne istotki. Wy też zginiecie, jeśli tylko wyściubicie swój nosek z cieplutkiej norki. Lepiej śpijcie, lepiej się bójcie.
Cicho las oddycha nocą, cicho płynie w żyłach krew.
Ale nie dla niego. Bo on słyszy, widzi, czuje. Jest wiernym sługą lasu, jego najwierniejszym poddanym i niewolnikiem. Ale jest też panem ludzkiego życia, najgroźniejszym myśliwym skradającym się pod osłoną nocy. Jednak on nie musi szukać swej zwierzyny- to ona w swej naiwności przychodzi do niego, bezbronna, ufna, drżąca jak młodziutki listek trącany jesiennym wiatrem. Młodość. Jak on kocha niszczyć i rozszarpywać na kawałki krótkie, niepełne życie…
Cicho.
Ktoś się zbliża.
Postać boi się mroku. Lękliwie i z respektem zerka w głąb lasu nawołując czyjeś imię. Strach. Oj, mądry jest, jeśli się boi lasu nocą. Ale i tak zginie. Jego strach nic mu nie pomoże. Już wchodzi między jasne brzozy, już zaczyna tonąć w niskich drzewkach poszycia. Od tej chwili należy do lasu, nie ma prawa go opuścić!
Myśliwy się uśmiecha. Wie, że czeka go nie lada uczta. A co za zabawa! Postać nie dość, że młoda, to jeszcze piękna. Oczy wielkie, błękitne jak chabry, włosy jasne jak len, niemalże białe. Kolory lata, kolory pola, kolory słońca. Co robisz synu cywilizacji w mrocznym, wilgotnym, zielonym lesie? Szukasz tej pociesznej dziewuszki, która zginęła wczoraj? Oj, jak mi przykro. Nie wierzysz w jej śmierć. Jacy wy ludzie jesteście zabawni, wierzycie, że wiatr to dwóch bogów, a nie potraficie zrozumieć, ze jak małe dziecko samo idzie do lasu, to wcześniej, czy później coś musi je zeżreć.
Ale nie ma obawy, nie będziesz długo za nią tęsknił. Nie pozwolę ci płakać i zdzierać gardła. Nie dla niej. Już jesteś tylko mój. I nikt poza mną nie ma od teraz prawa mieszkać w twych myślach, zajmować miejsca w wylęknionym serduszku i zostawiać znaki dotyku swych placów na twojej skórze. Jesteś mój i tylko mój. Moja laleczka, moja zabawka, moja ofiara. Pajacyk na sznureczkach, mój mały, mój kochany.Taki malutki, taki kruchutki.
Cicho.
Jasne, srebrne światło błądzi świętokradczo w twych słonecznych włosach. Jesteś dumnym dzieckiem dnia, noc nie ma prawa cię dotykać, mrok nie ma do ciebie przystępu.
Naruszę nieskalaną świątynię twojej jasności, jestem w końcu dzieckiem świata po zachodzie słońca. A ty… Ty nie zobaczysz już więcej dnia, nie będziesz się grzał w promieniach słońca. Nocny las cię zniszczy, zgniecie, skruszy. Mój malutki..
Teraz.
Cicho wzdycha leśna ziemia, cicho śpiewa szybki krok.
Już zaraz na zawsze będziesz mój. Moje słońce, moje cudo. Już nikomu cię nie oddam, nie pozwolę by zabrało cię światło dnia.
Cicho tnie powietrze nóż, cicho spada kropla, dwie..
Dlaczego? Dlaczego mi to zrobiłeś? Chciałem cię zabrać tylko dla siebie, byś był tylko mój. Tak cudownie martwy, ślicznie krwawiący i szepczący z przerażenia. Więc dlaczego zepchnąłeś mnie w wieczny mrok? W ciemność, nie przerywaną panowaniem słońca? To ty miałeś teraz leżeć na wilgotnej ziemi i po raz ostatni patrzeć w gwiazdy. Przecież to ty jesteś słońcem, bezbronnym dzieckiem dnia, bezradną istotką zdaną na łaskę okrutnego lasu. Dlaczego tak smutno się uśmiechasz? Nie masz prawa się uśmiechać. Ja miałem ci zabrać to prawo. Patrzysz na mnie tak wilgotno i dziwnie, całujesz w czoło, jak małe dziecko. Nie, nie rób tego. Nie chcę twoich gorących łez, smutnych uśmiechów, ciepłych dłoni. Nie płaczesz za siostrą.Płaczesz dla mnie, z mojego powodu. Nie chcę tego.Proszę.. Nie. Teraz już za późno, byś wlewał w moją duszę słońce. Nie pozwól, bym odszedł z bolącym sercem, przeżartym przez mrok i napełnionym niespełnioną, słoneczną nadzieją.
Cicho wzeszło ciepłe słońce, cicho stygnie świeża krew.