Kiedy wszystko się zmienia 12
Dodane przez Aquarius dnia Czerwca 29 2011 18:57:12
Wszyscy mężczyźni patrzyli zdumieni to na ich przyjaciela to na detektywa, nie rozumiejąc zupełnie, o co chodzi. Kieł nie odstępował mężczyzny na krok, gorliwie obwąchując mu spodnie. Nie był jednak do niego wrogo nastawiony. Wręcz przeciwnie, w pewnej chwili zaczął się łasić do niego, wskoczył mu przednimi łapami na pierś i próbował wylizać twarz. Obecni pierwszy raz widzieli takie zachowanie u niego.
- To wy się znacie? - ciszę przerwał Matt. Nigdy nie słyszał, żeby Lucas chwalił się jakimś znajomym detektywem, w dodatku tak przystojnym detektywem.
- Ja... to znaczy... my... - chłopak, zaczerwienił się gwałtownie, rozejrzał po kuchni, schylił się szybko by podnieść nóż, a kiedy się wyłonił spod lady, jego twarz przypominała zachodzące słońce. Mężczyzna w końcu odpędził wilka od siebie.
- Zapoznałem się z aktami sprawy, dopatrzyłem się sporo nieścisłości. - mężczyźni nie wydali się przekonani tym wyjaśnieniem, ale mężczyzna zdawał się zupełnie nie zwracać na to uwagi. - Wydaje mi się, że mój poprzednik, wykazał się niekompetencją, albo tym, co ja nazywam olewactwem. Postaram się nie być takim palantem jak on - puścił do rudzielca oko. - Nawet, jeśli ma się sieczkę zamiast mózgu i jest się zacofanym, jeśli idzie o jakieś sprawy, nie pozwala to jednak na nie wywiązywanie się z obowiązku. Na pewno napiszę o tym odpowiedni raport. Chciałbym teraz obejrzeć miejsce zbrodni. - poklepał jeszcze raz Kła po łbie. - Który z panów byłby tak dobry i mi je pokazał?
- Idź z nim Luc. - szepnął do niego Zeke. - Przecież fajnie spotkać na jawie swój wymarzony sen - mrugnął do niego.
- Zeke no, co ty? - próbował zaprotestować, ale przyjaciel już go wypychał zza lady, mówiąc, że Luc na pewno pokaże mu tamto miejsce. - Zapłacisz mi za to, obiecuje - szepnął jadowicie do bruneta, a potem szybkim krokiem poszedł przez salon do wyjścia na taras. Blondyn i wilk podążyli za nim.
- Na pewno nie chcesz tego oglądać - powiedział Gréag. - może powinieneś wrócić do domu?
- Nic mi nie będzie. Kiedyś mi ktoś powiedział, że trzeba zmierzać się ze swoimi lękami. - odpowiedział płomienny stanowczo, ale widać było, jak bardzo zbladł. Starał się zupełnie nie myśleć o tym, co zaraz zobaczy, całą uwagę poświęcając mężczyźnie idącemu obok. Naprawdę, wyglądał jak jego kochanek ze snów. Zacisnął do bólu pięści, żeby go nie dotknąć i nie sprawdzić, czy na pewno jest rzeczywisty, czy też mu się to wszystko tylko śni.
Szli przez wysoką soczystą trawę, która w palących promieniach słońca wyglądała jak turkusowa, nie było nawet najlżejszego wiatru. Zastałe powietrze drżało z gorąca, wokół nich leniwie brzęczały pszczoły. Lucas zmrużył oczy, przed oślepiającymi promieniami, odbijającymi się od gładkiej jak stół tafli jeziora. Odwrócił się plecami do pomostu, podczas, gdy blondyn bardzo dokładnie go oglądał.
- To tutaj go znalazłeś. Możesz mi to opisać? Czy zauważyłeś przy nim coś niezwykłego? - spytał podchodząc do rudzielca.
- On leżał... był taki powykręcany, jakby wszystkie kości miał połamane. Nie miał oczu - zadrżał mimowolnie. - Chyba miał coś w ustach, nie wiem, co to było. Ale to nie ja go zabiłem! Ani żaden z chłopaków!
- Wierze ci. Nie musisz mnie o tym przekonywać. Chyba mogę ci powiedzieć, że miał w ustach stronę z twojego komiksu. Dość odważna scena, chociaż piękna. - mówił spokojnym, kojącym głosem, patrząc to na niego to na wodę. - Ktokolwiek to jest, uwziął się na ciebie. Myślisz, że to mógł być ten sam człowiek, który cię skrzywdził?
- Więc... wierzysz, przepraszam... pan wierzy, że to nie była brutalna zabawa, tylko... no wie pan co.
- Wierzę. Żaden z twoich kolegów nie pasował do śladów jakie znaleziono, zresztą wszyscy byli na dole. Trudno mi uwierzyć, ze przemycałbyś kochanka do swojego pokoju, tylko po to, żeby go potem oskarżyć. - wsadził ręce w kieszenie i zakołysał się na piętach. - nakazałem żeby zrobili znowu badania i sprawdzili. Ten debil powinien się bardziej przyłożyć do pracy. Jak ja nienawidzę homofobów. - Luc nie potrafił na to nic odpowiedzieć. - Aha i mów mi po imieniu. Kiedy ktoś mówi do mnie "per pan" czuję się cholernie stary. Więc wystarczy po prostu Gréag. Dobrze? - płomienno-włosy kiwnął głową i uśmiechnął się lekko do niego. - Czy mógłbym teraz zobaczyć twój pokój? - położył Lucasowi dłoń na ramieniu i leciutko popchnął w stronę domu. - Jak na razie chyba zobaczyłem tutaj wszystko co chciałem. Chciałbym obejrzeć teraz pokój.
Wrócili do domu, i poszli do sypialni rudzielca. Mężczyzna, uważnie obejrzał całe pomieszczenie, nie powstrzymując się nawet przed zajrzeniem pod łóżko. Nie uszło jego uwadze to, że na łóżku nie ma pościeli, tylko zwykła narzuta, a pościel leży skopana pod drzwiami balkonowymi. Domyślił się, że chłopak nie potrafi spać w łóżku. Lucas przez cały czas stał na progu. Bał się wejść do pokoju. Nie czuł się pewnie w obecności obcego mężczyzny, tak zupełnie sam na sam w miejscu, w którym budziło się tyle przykrych wspomnień.
- Ja tu w ogóle już nie śpię - wyszeptał chłopak. - Zeke mnie porwał do swojego pokoju.
- Bardzo dobrze. Rozumiem, że wolałeś się nie zmierzać ze swoimi demonami, swoją drogą nie wiem czy sam bym chciał tutaj spać, zwłaszcza po czymś takim. Mam nadzieję, że ten Zeke dobrze cię traktuje.
- On i Matt traktują mnie bardzo dobrze... my... no... - zarumienił się znowu, nie wiedząc, czy powinien mówić o tym osobie, którą dopiero co poznał i którą znał tak naprawdę wyłącznie ze snów i to snów, gdzie nie wiele mógł się dowiedzieć, poza tym, że na pewno był doskonałym kochankiem.
- Rozumiem, nie musisz nic mówić. - blondyn wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. - Domyślam się co masz na myśli.
- Tak, wiem, że się domyślasz. - mruknął chłopak, lekko zarumieniony. - Ale to było tylko raz. - zarzekł się szybko.
- Przecież ja tego nie liczę. To nie należy do moich obowiązków. Jeśli sprawia ci to przyjemność to tylko im podziękować. Ofiary takich przestępstw czasem miesiącami, ba nawet latami nie pozwalają nikomu się do siebie zbliżyć. - minął rudzielca w progu i ruszył do schodów. - Chciałbym zadać ci kilka pytań odnośnie tamtego dnia, ale oczywiście nie będę naciskał. Jeśli sobie coś przypomniałeś, byłbym bardzo wdzięczny za informacje. Jeśli ten facet to ten psychol co zabił, to koniecznie musimy go złapać.
- Próbuje sobie coś przypomnieć, ale jedyne co pamiętam to, to że był ciężki i wysoki i był... no wiesz... wielki... i pachniał dziwną wodą kolońską, dezodorantem, może płynem do kąpieli, nie wiem... ale nie znam tego zapachu. Może gdybym go poczuł jeszcze raz... - zacisnął powieki i przycisnął pięści do powiek. - Rozcinał mi ubranie, bałem się, ze mnie pokaleczy, potem mnie związał, tym pociętym ubraniem, kazał wziąć go do buzi a potem... potem...
- Spokojnie Lucca... aghra uspokój się. On już cię nigdy nie skrzywdzi. Nikt na to nie pozwoli. Złapiemy go i ukarzemy. Jeśli stoi za obiema zbrodniami to dostanie dożywocie, albo czapę.
- Aghra? Ale tak mówiłeś... to znaczy... on mi mówił... - oblał się rumieńcem.
- Wiem - odpowiedział blondyn z szelmowskim uśmiechem. - Wiem co ci mówiłem... to znaczy, on mówił. To stąd znasz moje imię. - uśmiechnął się domyślnie, Lucas zaczął się jąkać, próbując bez ładu i składu się wytłumaczyć, aż w końcu wypalił.
- Skąd niby wiesz... że mi ktoś... ty... zaraz, nie tak... w ogóle dlaczego, śni mi się ktoś kogo na oczy nie widziałem?!
- To się chyba nazywa telepatia. Pokrewieństwo dusz, albo zwierzęce przyciąganie? Nie ważne... w każdym razie wiem, że to możliwe. Chociaż najpewniej to po prostu przeznaczenie. Może było nam pisane spotkać się. - Opowiesz mi, co takiego ci się śniło? Coś perwersyjnego?- na takie pytanie, Lucas cofnął się o dwa kroki i gwałtownie usiadł na podłodze.
- Na to nie odpowiem! Proszę postarać się o nakaz sądowy, a ja napewnio nie będę rozmawiał bez adwokata. - wykrzyknął z dywanu, pokazując na niego palcem.
- Dobrze postaram się o nakaz sądowy, a potem zamknę cię w pokoju przesłuchań, przywiąże do krzesła i zaświecę lampą w oczy. - wyszczerzył się perfidnie. Lucas, nagle poczuł się przy nim zupełnie swobodnie i wybuchnął śmiechem. Wilk, który do tej pory przysłuchiwał się wymianie zdań, zaczął biegać wokół nich, radośnie merdając ogonem i wydając dźwięki podobne do radosnego poszczekiwania.
- Nigdy ci nie opowiem moich snów - wylizany dokładnie przez Kła, podniósł się z podłogi. - Nie zmusisz mnie do tego panie detektywie.
- I tak się dowiem, prędzej czy później. W końcu jestem detektywem i... - nie zdążył dokończyć, gdy z dołu rozległo się nawoływanie Zeke'a na obiad. Zeszli na dół, wdychając upojne zapachy dobiegające z kuchni. Pan domu, zaprosił detektywa na obiad i nie chciał słyszeć odmowy. Gaan zgodził się bez większych oporów, został usadzony oczywiście obok Lucasa. Nie zamierzał, bowiem przepuścić okazji i doprowadzić do bliższej znajomości jego małego braciszka z blondynem. Domyślił się, bowiem, że to ktoś podobny do Gréagóira śnił się rudzielcowi...