Jeden taki dzień
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 02 2011 22:56:48
Pogrążony w półmroku pokój oświetlał tylko blask z monitora. Siedzący przed komputerem nagi Rishka musnął palcami gładzik i przez moment czytał coś, co wyświetliło się ekranie.
- Streszczaj się, Rishka! - mruknął wysoki, dobrze zbudowany i również nagi ciemnowłosy mężczyzna. Wstał z łóżka, na którym leżała zmierzwiona pościel i zaczął się ubierać.
- Już już... - mruknął chłopak.
- Szef nie może cię tu nakryć! - zauważył.
- Wydrukuj mi to... - poprosił.
- Rishka! Co ty sobie wyobrażasz?! - zirytował się mężczyzna. - Że co ja jestem? Cyberkafejka?
- Adam... - odezwał się łagodnie chłopak. - Wiesz, że ci się odwdzięczę... - powiedział przymilnie. - Tak, jak lubisz...



***



Wszyscy chłonęli odczytywane z kartki informacje.
- Święta Bożego Narodzenia zaczynają się od dnia poprzedzającego rocznicę narodzin Jezusa - Wigilii (wieczór 24 grudnia) Punktem kulminacyjnym dnia jest uroczysta kolacja, do której tradycja nakazuje zasiadać po pojawieniu się na niebie pierwszej gwiazdki, na pamiątkę gwiazdy prowadzącej Trzech Króli do stajenki.
- Jakiej stajenki? - zdziwił się Nezumi.
- Zaraz do tego dojdę... - uspokoił go Rishka. - Dalej... Szopka bożonarodzeniowa może mieć formę jaskini lub groty, ale najczęściej przedstawiona jest w formie stajenki. W każdej szopce znajduje się mały Jezus, Dziewica matka - Maryja oraz Józef. Najczęściej elementem szopki są także postaci Trzech Króli, pasterzy, a także bydło i owce, Gwiazda Betlejemska, anioły...
- Ale... jak to dziewica? - oburzył się Risei. - A potem rodzi?
- Invitro jakieś coś? - zaproponował ostrożnie Nezumi O.o''
- No bo o ten cud właśnie chodzi w tym wszystkim - wyjaśnił cierpliwie chłopak. - Dziewica, nie invitro, - spojrzał wymownie na Nezumiego. - Urodziła dziecko. To się nie zdarza codziennie...
- Aha! I dlatego ten mały ma być bogiem tak?
- Tak, właśnie - uśmiechnął się Rishka. - fajne nie?
- No i co my byśmy mieli w związku z tym?
- Jak to co? - chłopak przerzucił plik czytanych kartek. - Choinkę, dobre żarcie, karpia i prezenty!
- Acha.. ale... jest jeszcze jedna kwestia... - zaczął wolno Risei.
- Jaka? - zdumiał się Rishka.
- W jaki sposób chcesz załatwić to z szefem?


***



Czarny Kondor przez moment patrzył na grupkę chłopców stojących przed jego biurkiem. Mieli naprawdę niewyraźne miny.
- Święta, tak? - mruknął mężczyzna. Pracownicy poruszyli się niespokojnie.
- No... to byłoby miłe doświadczenie... - stwierdził Rishka.
- Nie! - padło z ust Jaretha.
- Ale... - zaczął chłopak.
- Powiedziałem "NIE!" - warknął ze złością. - Wynocha!


***



Zielone drzewko wysokości mniej więcej dwóch metrów nie chciało wejść na szerokość do żadnego z pokojów.
- Tak będzie sprawiedliwie - zarządził Rishka. - Jak stoi na korytarzu wszyscy mogą na nią patrzeć.
- Zwłaszcza Czarny Kondor będzie zachwycony - sarknął Kitsune.
- Zamknij się - zgromił go Jerard. - Tam coś było o ubieraniu jej. Jakieś różnokolorowe bombki. Nigdzie nie ma takich.
- Różnokolorowe powiadasz - uśmiechnął się złośliwie Risei. - To ja chyba mam pomysł... będzie klimatycznie...


***



Czarny Kondor wszedł po schodach na piętro, na którym znajdowały się pokoje chłopców. Ruszył korytarzem i nagle przystanął. Pod oknem coś stało. Było to drzewko. Raczej iglaste. I ozdobione czymś kolorowym. Mężczyzna podszedł i ujął palcami jedną z ozdób. Była to czerwona prezerwatywa w przeźroczystym opakowaniu. Obok wisiały inne, we wszystkich możliwych kolorach. Kilka rozwiniętych i zawieszonych tak, że wyglądały jak sople. Jareth zazgrzytał zębami i ruszył korytarzem. Nabrał tchu:
- Rishka, Kitsune, Risei, Nezumi... DO MNIE!!! - krzyknął, idąc do swojego gabinetu.


***



Siedzący przy biurku Jareth przez moment bębnił palcami o blat, patrząc na czterech zakłopotanych i nieco przestraszonych chłopców.
- Wam się chyba w głowach poprzewracało! - powiedział ostro. - Najwyraźniej macie za mało nadgodzin, skoro wymyślacie takie głupoty! - huknął. Trzej chłopcy cofnęli się odruchowo. Na pierwszej linii został tylko Rishka.
- Szefie... - jęknął. Fioletowe oczy mężczyzny błyszczały ze złości.
- Tak bardzo chcecie świąt? To będziecie je mieli! - wywarczał.


***



Przy murze stało dwóch chłopców. Jeden wyższy, w dżinsach i skórzanej kurtce, z dzwoneczkiem na szyi i w czerwonej "mikołajowej" czapeczce, a obok niego młodszy i niższy, w czarnych, obcisłych skórach, z dzwoneczkiem na szyi i w czerwonej "mikołajowej" czapeczce.
- Szef potrafi być diabelnie złośliwy, nie? - zauważył Risei i zadzwonił.
- Taaaa.... - westchnął Rishka, poprawiając zsuwającą mu się na oczy czapkę.
- I to mają być te twoje święta? - mruknął z wyrzutem.
- Trzeba będzie inaczej to zorganizować... - odmruknął Rishka i zadzwonił.



***



- Mamy już choinkę, teraz czas na stajenkę... - podsumował Rishka przeglądając coraz bardziej wymięty plik kartek - znaczy ta.. no...
- Szopka, tak? - podsunął Risei.
- Właśnie! Szopka! Zaraz zrobimy podział ról...
- Dobra! Ja chcę być osiołkiem - ucieszył się Kitsune.
- Co najwyżej baranem! - skomentował zjadliwie Risei.
- Ej!
- No dobra, a KTO będzie tą dziewicą? - rozległo się z ust Nezumiego i zapadła niezręczna cisza.


***



Risei stał w łazience jednego z pokoi dla klientów i wpatrywał się w dużą wannę.
- Nezumi? - odezwał się do stojącego obok chłopca.
- Co?
- Skąd wziąłeś tą rybę?
- Ale czemu?
- Bo coś mi mówi, że to nie jest karp...
- Dlaczego? - zdziwił się.
- Po pierwsze... ma nogi!
- Em... myślisz, że to jakaś popromienna ryba? - zastanowił się Nezumi. Risei westchnął i nagle zdał sobie sprawę, że woda bulgocze i faluje.
- Włączyłeś rybie jacuzzi? - O.o
- Napowietrzanie... - odparł niewinnie.
- Nie mamy jej hodować! Mamy ją zjeść! - zirytował się.
- Musimy?
- Tylko jak? - zamyślił się. - Trzeba poprosić Rishkę, żeby znalazł coś w necie o tłuczeniu karpi...


***



- ... no i dlatego właśnie chcielibyśmy mieć wolne - zakończył Rishka długi, obrazowy i bardzo pokrętny wywód.
Czarny Kondor patrzył z niedowierzaniem na trzech chłopców.
- JAK TO? Chcecie WSZYSCY mieć ten sam dzień wolny?! - krzyknął. Kitsune i Jerard znowu się cofnęli. Na twarzy Rishki pojawiła się zaciętość.
- Tak. I nadal sądzę, że powinieneś nam pozwolić zorganizować te Święta, bo zrobimy to tak, czy inaczej! - oznajmił twardo. - Tym bardziej, ze zaprosiliśmy już Lucasa i Jacka i nie mam zamiaru robić z gęby dupy! - dodał. Wtedy dwaj pozostali chłopcy wlepili w kolegę niedowierzające spojrzenia i cofnęli jeszcze o krok. Szef wstał z krzesła, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Patrzył tylko na Rishkę. Twarz mu skamieniała, a usta zacisnęły się w wąską linię. Coś zawisło w powietrzu.
- Dobrze... - powiedział w końcu z pozoru łagodnym tonem. - Wy dwaj możecie iść! - oznajmił, wciąż przyglądając się Rishce. Chłopcy błyskawicznie odwrócili się na pięcie.
- Miło było cię poznać... - szepnął do Rishki Kitsune.


***



- Więc... - mężczyzna zakołysał biodrami tak, że Rishka poczuł go tak mocno, że musiał wcisnąć twarz w poduszkę, by stłumić krzyk. - ...więc powiedz mi teraz, co cię napadło z tymi świętami - uśmiechnął się.
Rishka jęknął.
- ...bo ja...ja znalazłem...o tym w Internecie...- dukał chłopak między jednym a drugim pchnięciem - i...
- I masz zamiar wprowadzać w życie wszystko co znajdziesz w Internecie?
- ...nie... rany... mocniej... - wydyszał.
Czarny Kondor uśmiechnął się triumfalnie.
- A jak masz zamiar odpracować ten dzień wolny? Jeżeli weźmiesz jeszcze nadgodziny nie będziesz miał czasu na sen..
- ...trudno... - jęknął.



***



- Zaraz - głos Rishki przebił się przez kłótnię. Risei i Kitsune spojrzeli na niego z wyczekiwaniem. - Nie sądzę, żeby można było zabić karpia dolewając wódki do wody w której pływa..
- Ale jest na tych kartkach co mi dałeś! - zaprotestował Kitsune. - Wypijasz z karpiem flaszkę - zacytował.
- Czytaj dalej baranie! - zakpił Risei. - I tłumaczysz, że dziewczyna go zdradza - roześmiał się. - To bujda, która dziewczyna by go chciała!
- To w takim razie wy coś wymyślcie! - warknął Kitsune.
- Siekiera odpada - pokręcił głową Rishka. - Za dużo krwi, szef nas zabije jak zdemolujemy łazienkę. Petardy to samo. Suszarki szkoda, to moja. Wódkę i tak zdążyliście prawie całą wypić. Risei skocz po młotek - zadecydował. - Ryba czy nie, uderzenie w głowę powinno wystarczyć.
- Ale ta ryba cała jest głową - jęknął Kitsune.
- Nie drażnij mnie... Po prostu idź tam i zrób to. Jakkolwiek...


***



Nezumi z płaczem wybiegł z łazienki pokoju dla klientów i szlochając pognał korytarzem w stronę schodów na piętro.
W łazience pozostali Risei i Kitsune. Stali nad wanną. Jeden miał w ręce młotek. Drugi trzymał jakąś kartkę. Risei zajrzał koledze przez ramię.
- To gdzie ona ma mózg? - zapytał, patrząc na rysunek anatomiczny ryby.
- Ta tutaj? - Kitsune przyjrzał się krytycznie stworzeniu w wannie. Patrzyło na nich nadzwyczaj inteligentnie. - Moim zdaniem może mieć wszędzie... - westchnął.


***



Kuchnia była wręcz niemożebnie tłusta i klejąca. Na stole i blatach piętrzyły się stosy misek, talerzy i innych przyrządów (niekoniecznie) kuchennych niewiadomego przeznaczenia. Trzech chłopców w wyplamionych białych fartuszkach w skupieniu wykrawało małymi foremkami pierniczki. Risei wyjął z dłoni Nezumiego foremkę w kształcie gwiazdki i wyciął całą serię na swoim kawałku ciasta. Kitsune zajrzał mu przez ramię:
- A co to jest? - zapytał.
- Dzwonek.
- A wygląda jak wibrator - zauważył. O.o
- Dla ciebie wszystko wygląda jak wibrator! - zdenerwował się Risei.
- Nieprawda! - obruszył się. - O! A to jest ludzik! - wskazał inny pierniczek.
- To akurat JEST wibrator! - odparł Risei. >_<
Nezumi parsknął śmiechem. Rishce opadły ręce.


***



Wychlapywana z wanny woda zalewała podłogę.
- No dalej! Uderz ją! - zawołał Kitsune.
- Jakoś nie mogę... - jęknął Risei.
- Dlaczego?
- Ona tak na mnie patrzy... Jakoś tak smutno... no zobacz, jaka biedna. Nie żal ci jej? I pyszczkiem tak rusza...
- Dawaj to, mięczaku! - Kitsune wyrwał koledze młotek. - Sam to zrobię!


***



Nezumi wyciągnął karteczkę ze słoika i ukrywszy ją w dłoni przeczytał po cichu imię.
- Pamiętajcie, że robimy prezenty od 15 do 30 kredytów - zauważył Jerard, gdy kolejny chłopiec losował karteczkę. - I nie zdradzajcie, kogo wylosowaliście. To ma być niespodzianka.
Do pokoju wszedł Rishka. Jego wzrok padł na pusty słoik.
- A ja? - zapytał zmartwiony.
- Tobie przydzieliliśmy... - oznajmił Eric, wręczając mu kartkę. Chłopak przeczytał i zbladł.
- Jaja se robicie! A to nie Wielkanoc! - zirytował się.
- Najlepiej go znasz!
- Co mam mu kupić? Temu facetowi NIC nie potrzeba! Ma wszystko!
- Tak myślisz? - mruknął Jerard.
- Przywiąż sobie wstążeczkę do głowy i daj mu siebie... - podsunął Kitsune.
- Z drzewem do lasu? - mruknął niezadowolony Rishka. - Ma mnie na co dzień...
- Na pewno coś wymyślisz! - Eric klepnął go przyjacielsko w ramię.


***



I nastał wielki dzień. Od samego rana w korytarzach zrobiło się tłoczno - nie co dzień zdarzał się dzień wolny dla wszystkich. Właściwie nikt nie pamiętał, żeby zdarzył się kiedykolwiek. Kitsune wpadł do pokoju i szepnął ostrzegawczo:
- Chłopaki, szef...
W tym momencie drzwi się otwarły, a w drzwiach stanął Czarny Kondor. Wszystkich zatchnęło. Mężczyzna uśmiechnął się.
- Um...- zaczął Rishka niepewnie gdy cisza się przedłużała - Czy coś się stało?
- Nie Rishka, nic. Chciałem tylko sprawdzić, dlaczego marnujecie swój wolny dzień w łóżkach.
- My...
- Nic nie mów, zobaczymy się na dole. Na razie! - Drzwi zamknęły się za mężczyzną. Cisza trwała nadal.
- Czy on...- zaczął powoli Rishka.
- Tak... - leżący na dolnym łóżku Jerard skinął głową.
- Czy on miał... - wciąż niedowierzał Rishka.
- Tak, Rishka, szef miał na sobie czerwoną koszulę... - Jerard również był w szoku.
- I uśmiechał się... - szepnął Kitsune ze zgrozą.


***



Prawdziwe cuda działy się zaś na dole. W jadalni - największym pomieszczeniu przybytku.
- Rany! Chłopaki zobaczcie! - rozradowany Nezumi podbiegł do Rishki i Risei gdy tylko pojawili się na dole. Za ucho zatkniętego miał biało-czerwonego świątecznego lizaka, a w dłoniach ściskał najnowszą elektroniczną minigrę
- Skąd to masz? - zdziwił się Rishka oglądając urządzenie. - Przecież to kosztuje majątek!
- Od szefa - roześmiał się Nezumi. - Chyba mu coś dolega. Sami spójrzcie!
Spojrzeli. Powiało grozą. Czarny Kondor. W czerwonej koszuli. Z uśmiechem na ustach. Koło niego wypchany czerwony worek. Z worka wyciąga małe srebrne paczuszki. Do każdej dokłada czerwono-białego lizaka. Przed nim kolejka pracowników. Ci "przed" dziwnie spięci i podminowani, ci "po" uradowani jak dzieci.
- Powinniśmy zadzwonić po karetkę - mruknął cicho Risei.
- I to jeszcze nie wszystko! - entuzjazmował się Nezumi. - Zobaczcie tam!
W jednym z narożników pomieszczenia stała najprawdziwsza, ogromna, żywa choinka. Taka jak na obrazkach w Internecie. A na niej najprawdziwsze różnokolorowe bombki.
- Piękna - szepnął Rishka.
- Risei... - chłopak zesztywniał, kiedy nagle wyrósł przed nim Czarny Kondor. Przerażający Czarny Kondor w czerwonej koszuli i ze srebrnym pudełkiem w ręku. - To dla ciebie - uśmiechnął się i pocałował chłopca w oba policzki.
Risei niepewnie otworzył pudełko. Oczy mu zaświeciły. W srebrzystym opakowaniu spoczywały dwie książki w twardych lakierowanych okładkach.
- Ja... - zaczął. - Ja nie mogę...
- Oczywiście że możesz Risei. Wesołych Świąt!
- Dziękuję szefie!!! - chłopak wspiął się na palce i namiętnie pocałował mężczyznę. - Naprawdę strasznie dziękuję!!!
- Nie ma za co. Przyszedł Lucas z Jackiem. Biegnij się przywitać...
Faktycznie w drzwiach pojawiła się znajoma sylwetka. Risei ruszył w tamtą stronę, zostawiając śmiertelnie zdumionego Rishkę sam na sam z Czarnym Kondorem.
- Rishka...
Rishka przełknął.
- Dla ciebie jest tamta choinka - ruchem głowy wskazał drzewko. - A tu masz jeszcze taki drobiażdżek...
Na rękę chłopaka opadła zalaminowana karta z trójwymiarowym zdjęciem.
- Wejściówka do cyberkafejki! Ja... - nie zastanawiając się wiele zarzucił mężczyźnie ręce na szyje i pocałował. Bardzo długo i bardzo gorąco.
- Zadziwiające że wszyscy dziękujecie w ten sposób - roześmiał się, na sekundę znowu stając się codziennym Czarnym Kondorem. Ale tylko na sekundę. Bo w następnej wsunął Rishce do ust świątecznego lizaka
- Lucas! Dobrze cię widzieć, mały! - zawołał odchodząc w kierunku nowoprzybyłych.


***



Prezenty rozdano, stoły ustawiono pod ścianami, wszyscy kręcili się teraz w niemal pozbawionym mebli pomieszczeniu, nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić. Nezumi przyniósł koszyk, w którym były kawałki cienkich dietetycznych sucharków.
- W sumie dawniej ludzie łamali się zwykłym chlebem... A dzisiaj nie mamy nic bardziej zbliżonego... - wyjaśnił zakłopotany Kitsune. Każdy ze zgromadzonych brał kawałek, a gdy wszyscy już mieli po sucharku, zaczęło się dzielenie. Ludzie łamali się chlebem, składali sobie życzenia, uśmiechali się. Nagle Rishka znieruchomiał, gdy spostrzegł, że Jack i Jareth stanęli naprzeciw siebie i patrzyli sobie w oczy. Chłopak wlepił w nich spojrzenie i czekał na rozwój wydarzeń. Nie tylko on. W sali zrobiło się dziwnie cicho.
- Myślicie, że będą się całować? - szepnął Risei za plecami Rishki. Nagle z kuchni dobiegł potężny huk, któremu towarzyszył brzęk tłuczonych talerzy. Ruszyli biegiem.


***



- Nic mi nie jest! Żyję! - Jerard gramolił się z podłogi wśród porozbijanych skorup naczyń. Tłum stojący w drzwiach kuchni odetchnął z ulgą. Kitsune wyciągnął rękę i pomógł chłopakowi wstać.
- Chciałbym się tylko dowiedzieć - jęknął Jerard rozmasowując łokieć. - Kto położył młotek i... To... - wskazał na suszarkę do włosów, siekierę, otwartą paczkę petard i butelkę z resztką wódki. - ...na podłodze w samym wejściu!!!
Kitsune i Risei unieśli oczy ku niebu z minami niewiniątek.


***



Kiedy wrócili Jack i Czarny Kondor siedzieli przy stole i popijając poncz rozmawiali przyciszonymi głosami. Co jakiś czas patrzyli to na Lucasa, to na Rishkę i coś między sobą komentowali...


***



- Mówią o nas - mruknął Lucas udając że nie patrzy w kierunku rozmawiających Jacka i Czarnego Kondora.
- Widzę - przytaknął Rishka robiąc dokładnie to samo. - Porównują...
- Nie mają czego porównywać - jasnowłosy wzruszył ramionami. - Przynajmniej Jack nie ma!
- Spałem z nim - odparł Rishka zgodnie z prawdą.
Lucas pobladł. Zaczerwienił się. I znowu pobladł.
- Jak to spałeś z nim? - wysyczał przez zaciśnięte zęby. Jack i Czarny Kondor roześmiali się głośno z jakiegoś żartu i kontynuowali rozmowę.
- Wielkie mi co, to było jeszcze zanim... zresztą ty z Jarethem też spałeś - odciął się Rishka.
- Z nim wszyscy spali! >__<


***



Kiedy zaczęła się szopka Rishka podszedł do Czarnego Kondora i szepnął mu coś do ucha, po czym obaj wyszli z sali. Skierowali się w stronę jakiegoś pokoju dla klientów. Rishka stanął przy łóżku i sięgnął do kieszeni.
- Mam dla ciebie skromny prezent - oznajmił z zakłopotaniem. - Można powiedzieć, że cię wylosowałem, szefie... - wyjaśnił, wyciągając coś, co ukrył w dłoni.
- Nie myślałem, że jestem brany pod uwagę w tej waszej zabawie... - powiedział Jareth. Chłopak uśmiechnął się niepewnie.
- Jak mogłeś tak pomyśleć! - mruknął z udawanym wyrzutem i podszedł do szefa. - Wybacz, że nie jest zapakowane, ale udało mi się zdobyć to w ostatniej chwili... - z tymi słowami otworzył dłoń. Był to dość długi srebrny łańcuszek z mocnych ogniw, a na nim zawieszony był wisiorek ze szczegółowo wygrawerowaną skrzydlatą postacią. - To anioł... - wyjaśnił Rishka niepewnie. - Wierzono, że każdy ma takiego anioła stróża, który nad nim czuwa, by nie spotkało go nic złego...
Jareth nie odrzekł nic, wciąż tylko patrzył na chłopaka. Rishka przygryzł dolną wargę.
- Jeśli ci się nie podoba... to po prostu to wyrzuć - dodał ciszej. Mężczyzna zrobił krok w jego stronę.
- Założysz mi go? - zapytał. Nieco zaskoczony Rishka drgnął, ale natychmiast wspiął się na palce szybko zapiął łańcuszek na szyi Czarnego Kondora. Jareth objął go i nie wypuścił już z ramion.
- Dziękuję, Rishka... - wyszeptał, całując go.


***



Zainscenizowana szopka udała się doskonale. Kitsune w roli osła był przekonywujący. Nezumi w roli Maryi nie mniej, tylko wcześniej powykreślał ze scenariusza wszystkie słowa "dziewica" twierdząc że niezręcznie się z tym czuje. Wszystkim było przyjemnie i rodzinnie. Rishce i Jarethowi też było przyjemnie. Bardzo.


***



Aktorzy właśnie ukłonili się i zostali nagrodzeni burzą oklasków i wiwatami. Gdy brawa ucichły i wszyscy zaczęli się rozchodzić, do sali wkroczył Czarny Kondor. Miał dziwny wyraz twarzy. Za nim wszedł zażenowany i nieco potargany Rishka.
- Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić... - zaczął spokojnie Jareth. - ....co w wannie robi ryba?



KONIEC