Czy mógłbyś mnie pokochać? 4
Dodane przez Aquarius dnia Czerwca 29 2011 18:07:32
W tym parcie opiszę wam, windę... wiecie takie tam małe pudłowate na sznurku, zresztą-zobaczcie sami...
Ostrzegam - zdaje mi się, że będzie to coś lemonowatego, więc jeśli ktoś nie przepada za tego typu scenami, to opuśćcie ten part... No to zaczynam...





Naya akurat skończył robotę przy papierkach i całkiem padnięty wybierał się do domu. Zejście schodami byłoby gwoździem do trumny i tak będącego na wymarciu Naya, więc zdecydował się na jazdę windą.
Zostało mu jeszcze osiem pięter, na siódmym dosiadło się dwie sekretarki z działu finansów i gość z dostawczego.
Szóste...piąte...nagle coś zgrzytnęło i winda ugrzęzła między czwartym a trzecim piętrem. Nie wszczęto paniki, po około pół godzinie powinno się włączyć zasilanie awaryjne i po kłopocie.
Naya zaczął się niecierpliwić- minął już kwadrans, a winda jak stała tak stała nadal, nie dość tego - zgasły wszystkie światła i mała kabina pogrążyła się w całkowitych ciemnościach.
Nagle zrobiło się zamieszanie - w kabinie pojawiła się nagle piąta osoba. Naya wstrzymał oddech i szepnął na próbę pełen złych przeczuć:
-Ainan? - cichutki śmiech - skąd się tutaj wziąłeś?
-Ja????????? - powiedzmy, że przyszedłem cię odwiedzić...
W windzie ucichło. Każda z trzech pozostałych osób chciała się czegoś dowiedzieć o nowoprzybyłym, tym bardziej, że dosyć dużo miejsca zajmowały jego skrzydła...
Ainan się tym jednak w ogóle nie przejmował i najspokojniej w świecie zaczął się przytulać do Naya, który początkowo starał się bronić, ale delikatne pieszczoty szybko sprawiły, że zapomniał o całym świecie. Poczuł, że jedna ręka spoczywa na jego karku, bawiąc się jego miękkimi blond włosami, a druga podejmuje wędrówkę w dół poprzez plecy i ostatecznie zatrzymuje się na pośladkach, pieszczotliwie je przyszczypując. Czuł jak jego ciało ogarnia rosnąca gorączka gdy Ainan rytmicznie przesuwa palcami po rowku między pośladkami, coraz mocniej naciskając. Nie wytrzymał i wpił się mocno w usta demona rozsuwając jego wargi językiem. Ich języki spotkały się splatając w pełnym żądzy tańcu (należałoby dodać, że na szczęście Ainan przezornie okrył ich wcześniej szczelnie skrzydłami, tak, że inni mogli się tylko domyślać, co się dzieje w prawym kącie windy).
Naya nagle przerwał pocałunek i szarpnął się do tyłu.
- Ainan, powiedz mi, co ty właściwie masz na sobie?!!!!!!
- Nooooooo-Naya poczuł, jak całujący go po szyi demon uśmiecha się - raczej niewiele...
Ohiro zniecierpliwił się czekaniem na dalsze szczegóły i postanowił sam sprawdzić, w co jego nieziemski przyjaciel jest ubrany. Przeciągnął palcami po szyi i dalej przez klatkę piersiową w dół. Natrafił na zagłębienie pępka - Aha, więc nie mamy na sobie koszuli...-zamruczał, po czym kucnął i przytulił policzek do aksamitnej skóry brzucha demona. Ainan wciągnął głęboko powietrze, ale nie dane mu było długo rozkoszować się tym wspaniałym uczuciem. Nay-chan wstał i objął go mocno.
-Ainan-kun, zaczyna mi na tobie zależeć...-oczy demona rozbłysły w mroku purpurowym blaskiem.
-Mnie na tobie, Nay-chan, zależy od dawna...
Ich usta znów spotkały się w pełnym szczęścia pocałunku, a z oczu Naya zaczęły płynąć łzy radości, które otarł ukradkiem.
Nagle idyllę przerwało im głośne chrząknięcie. Nieprzytomni oderwali się od siebie - i całe szczęście - nagle coś stęknęło i rozbłysły światła, po czym winda ruszyła.
Obecni w windzie ludzie wstrzymali oddech - Ainan nie zdążył zniknąć i jego postać ukazała im się w pełnej krasie. Szczególne wrażenie wywarły pałające, czerwone oczy, ale i tak przecież wywołałby zdumienie - był przecież demonem, a takich nie spotyka się codziennie...



*********



W firmie szybko rozeszły się plotki o niezwykłych wydarzeniach w windzie. Następnego dnia wchodząc do budynku Naya aż uginał się pod ciężarem ogromnej ilości ciekawskich i zaintrygowanych spojrzeń.
Wpadł do gabinetu, ale i tam nie zaznał chwili spokoju - przez cały dzień pod byle jakim pretekstem wchodzili znajomi i w dosyć oględny sposób zahaczali w rozmowie o dzień wczorajszy, chcąc się dowiedzieć czegoś nowego. W końcu Naya nie wytrzymał i w czasie wizyty kolejnej ciekawskiej osoby wybuchnął:
-Czy nie możecie dać sobie siana?!!!!!!!!! Cholera, może kilka osób uległo zbiorowej halucynacji i stąd cały ten hałas?!!!!!!!!!
Jednakże źle wybrał sobie moment na okazywanie niezadowolenia, bo nagle ukazał się obłoczek dymu i na środku gabinetu stanął wściekły Ainan.
-Mnie nazywasz halucynacją?!!!!!!!!!!
Osłupiały Ohira w jednej chwili rzucił się przepraszać demona zapominając o obecnym w pokoju pracowniku, który dyskretnie wycofał się w kąt. W tym czasie Naya starał się przebłagać Ainana:
-Nikt bardziej ode mnie nie wie, jak bardzo jesteś rzeczywisty, ale - zrozum - nie mogę sobie pozwalać na podobne wpadki...Naprawdę, będąc w pracy myślę o tym, by jak najszybciej wrócić do ciebie i do domu i to dokładnie w takiej kolejności. Czy nie moglibyśmy porozmawiać o tym na spokojnie gdzieś, gdzie będziemy sami? - wzrokiem wskazał tkwiącego w kącie i nadstawiającego uszy pracownika. Ainan skinął głową na znak zgody i po chwili zniknął.
-To ja już pójdę...-za świadkiem całego zdarzenia właśnie zamknęły się drzwi, a nie wypadało wybiec za nim i ściągnąć go z powrotem.
Naya westchnął-chciał się dostać do domu, wejść pod kołdrę i spać, a gdy się obudzi wrócić do normalności, choć...z drugiej strony nie chciał wracać znów do pustego domu, gdzie nikt na niego nie czeka. Spróbował sobie wyobrazić demona w fartuszku do gotowania i wybuchnął śmiechem. Od razu humor mu się poprawił. Zaczął chichotać myśląc o plotkach, które niechybnie powstaną, ale w tym momencie nic go to już nie obchodziło. Wciąż w świetnym humorze wyszedł z biura nie zwracając uwagi na milknące na jego widok grupki pracowników.



*********



"Cholera, ale ja mam szczęście-najpierw wizyta szalonego demona, zamieszanie w firmie tym spowodowane, teraz guma, a na dodatek zapasowe koło też mam przebite... No pięknie, czeka mnie długi spacer do domu - tutaj chyba nie złapię taksówki..."
Samochód jak na złość staną mu dokładnie sześć przecznic od domu. Dzisiaj chciał jak najszybciej dotrzeć do domu, więc wybrał drogę na skróty przez "gorszą" dzielnicę miasta. Nie miał wyboru. Z ciężkim sercem zamknął drzwi swojej ukochanej toyoty, wiedząc, że najprawdopodobniej jej już więcej nie zobaczy i ruszył pieszo dalej.

Usłyszał, że ktoś za nim idzie. Zatrzymał się. Kroki ucichły również.
-Ainan! - zawołał na próbę, myśląc, że może to znów on płata mu kolejnego figla, ale odpowiedział mu nieznajomy, chrapliwy głos:
-Nie wiem, kim jest Ainan i gówno mnie to obchodzi, dawaj kasę ważniaku!!!
W tej samej chwili drogę zastąpiło mu kolejnych dwóch osiłków, a trzech innych obstawiło tyły. Zniecierpliwiony głos ponaglał go:
-Dawaj, albo porozmawiamy inaczej...
Na swoje nieszczęście portfel zostawił w aucie.
-Achhhhh...-stęknął po pierwszym ciosie, a wyglądało na to, że gość szykował się do zadania następnego. Naya próbował się bronić, ale nigdy nie był zmuszony używać przemocy więc nie wiedział nawet jak się zasłonić przed następnym ciosem i bez większego wysiłku ze strony przeciwnej łatwo oberwał jeszcze kilka razy. W końcu nie miał siły utrzymać się na nogach i podpierając się rękoma o asfalt resztką sił krzyknął:
-Ainan!!!!!!
Rozległ się ogłuszający huk i nagle znajoma postać pojawiła się przed Na-kunem, podbiegła do niego i delikatnie pomogła usiąść, po czym objęła go i razem znikli.
Bandyci popatrzyli się po sobie nie wierząc własnym oczom, ale zaraz zmienili zdanie. Ta sama, widziana przez nich wcześniej postać, pojawiła się znowu i z lodowatą furią w krwawych oczach wzbiła się w powietrze na ogromnych nietoperzowych skrzydłach, kierując w ich stronę.
Przerażeni zaczęli krzyczeć, ale wkrótce krzyk utknął im w gardłach. Najbliżej atakującej istoty stał ich szef, więc zwróciła się ona najpierw ku niemu.
Szybkość demona przekraczała ludzką zdolność postrzegania. Nim ktokolwiek zdążyłby doliczyć do trzech Ainan zamachnął się pazurzastą dłonią i zwrócił ku następnemu napastnikowi zostawiając herszta z rozszarpanym gardłem. Widząc to pozostali rzucili się do ucieczki, ale nie mieli żadnych, nawet najmniejszych szans w starciu z rozjuszonym demonem. Kolejny zdołał ubiec pięć kroków, gdy poczuł jak ostre pazury wbijają się w jego plecy. Odwrócił się i, nim upadł martwy, ze zdziwieniem zdążył zobaczyć swoje bijące jeszcze serce w dłoni demona. Wkrótce cała szóstka została w ten czy inny sposób unicestwiona.
Na placu boju został uspokajający się powoli Ainan. Potoczył błędnym wzrokiem naokoło czując lekki wstręt, ale nie żałował swego postępku. Ktoś skrzywdził jego Na-chana, a więc jego świętym i niepodważalnym prawem była zemsta na ludziach winnych tego uczynku.



************



Tym czasem Naya ledwo żywy wyłamywał palce w oczekiwaniu na Ainana. Nie miał pojęcia o jego morderczych zamiarach, a nie mógł uwierzyć, że ten tak po prostu go zostawił. Nie dopuszczał do siebie nawet takiej myśli.
Dowlókł się do łazienki i zrzuciwszy ubranie usiadł w wannie i odkręcił wodę, po czym pełen dobrych chęci "odpłynął" w nieświadomość.
-Jeeeeeeesteeeeeeeeeem!!!!!! - krzyknął Ainan, ale odpowiedziała mu cisza. Westchnął zirytowany.
- Słuchaj, nie mam ochoty bawić się z tobą w chowanego, więc wyjdź po dobroci, albo...-przerwał. W oczy rzucił mu się przytopiony dywan. Woda wypływała spod niedomkniętych drzwi łazienkowych.
Znalazł go. Nie oddychał - widać już od dość dawna miał głowę pod wodą.



**************



W uszach sąsiadów zabrzmiał przeraźliwy krzyk rozpaczy, blok zatrząsł się w posadach, a z okien posypały szyby.
Czyżby Naya umarł?...




******************


The End of part IV

Heyo! Jeśli ktoś czyta z choć minimalnym zainteresowaniem mój fanfic, to niech się nie załamuje. Będą części następne- to nie koniec historii-jestem w trakcie pisania części piątej
Do usłyszenia, pa!!!

Ten ficzek dedykuję mojej pokręconej kumpeli od "Fiodorka"
Pa raz ostatni!