Tylko ty 3
Dodane przez Aquarius dnia Czerwca 11 2018 08:17:10



Patrząc w wielkie, widokowe okno widział jak słońce chowa się za drzewami, które przepuszczały jego pojedyncze promienie przez swoje rozłożyste gałęzie. Odbijały się w stawie nad którym przebiegał most i taras, często używany latem do odpoczynku i rozmyślań. Obok był rząd starannie przystrzyżonych krzewów, a na barierce stały małe latarnie. Wszystko to napawało go spokojem. Odetchnął i powrócił myślami do chłopaka siedzącego naprzeciw niego. Miał czarne włosy i oczy. Smukłe ciało i piękne dłonie z długimi palcami. Poruszał się z pełną gracją. Na lewym uchu miał kolczyki, a mały palec prawej ręki zdobił srebrny sygnet, taki sam jak Kei?a. Był bardzo podobny do niego, a jednocześnie taki inny. Tanaka, czyżby zbieżność nazwisk nie była przypadkowa? Rozmawiał z jego bratem jakby znali się od zawsze. Nie mógł uwierzyć, że znają się zaledwie tydzień, a zachowują się jakby łączyła ich wieloletnia znajomość. Czasem nić porozumienia zawiązuje się w jednej chwili, a czasem po latach trudno dogadać się z kimś kogo się zna.
Eiji przeniósł swoje piękne oczy na Ryu. Chłopak mu się spodobał, był piękny o cudownych błękitnych oczach w których migotała nutka rozbawienia i ciekawości. Spodobał by się jego bratu. Wyglądał na chłopaka, który doskonale by sobie z nim poradził, a może i coś w nim obudził.
- Ryu do jakiego liceum chodzisz? - zapytał Eiji. Od godziny siedział w salonie państwa Kazama. Po przybyciu do tej posiadłości oddał dokumenty gospodarzowi domu i został zaproszony na herbatę przez Shina. Oczywiście zaproszenie przyjął z ochotą.
- Chodzę do Shitori. Jestem w trzeciej klasie.
- To pewnie znasz mojego brata Kei?a - upewniło to Ryu w swoich przypuszczeniach.
- Mam wątpliwą przyjemność go znać.
- Widzę, że już ci zalazł za skórę. Kei to dobry chłopak, ale trzeba go bardziej poznać, żeby to zobaczyć. Zdarza się, że działa zamiast wpierw pomyśleć i czasami bat nad nim trzeba by trzymać, ale potrafi docenić to co dobre i piękne.
- Niezła reklama. - uśmiechnął się Ryu. Wziął z kwadratowej ławy filiżankę z herbatą i upił łyk napoju.
- Wiesz, to mój braciszek muszę go zareklamować.
- Słyszałem o nim różne dziwne rzeczy.
- Nie będę was oszukiwał mój brat to palant, ale wierzę, że poza tą powłoką, którą pokazuje ma dobre serducho. Potrzebuje tylko kogoś kto mu pokaże czym jest uczucie.
- Eiji, a jak twoje studia? Wspominałeś, że to twój drugi rok stażu? - wtrącił się Shin.
- Trochę to u mnie jest skomplikowane. Na studiach dwa lata zrobiłem w jeden rok. Jestem na stażu podyplomowym i mam to szczęście, że mogę samodzielnie stosować, na zlecenie mojego opiekuna, metody diagnostyczne i lecznicze w takich przypadkach jak twój i podobnych urazach. Niestety ostatnio jestem naciskany przez mojego guru o wybór specjalizacji i kierunku w którym chce dalej się kształcić.
- I zdecydowałeś się już na coś? - zapytał Shin.
- Zastanawiam się nad chirurgią urazową. Mam jeszcze trzy miesiące na decyzję. Wiem tylko, że chcę pomagać ludziom.
Do salonu wszedł Atasuke Kazama. Eiji widząc go wstał z kanapy.
- Proszę, panie Tanaka to dać ojcu - powiedział ojciec jasnowłosego i wręczył mu kopertę - to kopie podpisanych dokumentów. Chętnie spotkam się z nim pojutrze i omówimy resztę spraw. Teraz zostawiam was samych chłopcy.
- To ja już pójdę, mam jeszcze trochę pracy w domu - rzekł Eiji, kiedy pan Kazama wyszedł.
- Odprowadzę cię - Shin natychmiast wstał z kanapy na której siedział z czarnookim. Zapomniał o kostce i kulach. Eiji podał mu je z uśmiechem.
Ryu obserwował ich zza filiżanki, którą trzymał przy twarzy.
?Czyżby? E nie, nie możliwe, ale wszystko się może zdarzyć?.
Następnego dnia Kei siedział na ławce przed szkołą z głową na jej oparciu. Wpatrywał się w płynące na niebie chmury. Słońce miło przygrzewało, ale mimo tego rześkie powietrze poranka nadal można było wyczuć. Poczuł jak ktoś siada koło niego. Podniósł głowę i spojrzał w bok.
- Przepraszam - szepnął Isu. Wpatrywał się w niego - Zrozumiałem co chciałeś mi przekazać. Spróbuję cię kochać jako przyjaciela. Nie wymagaj tego ode mnie, że stanie się to szybko. Oczywiście jeżeli nadal chcesz mnie jako przyjaciela.
Kei uśmiechnął się szeroko.
- Jesteś dla mnie cenny Isu - kątem oka zobaczył jak przez szkolną bramę wchodzi Ryu. Uśmiechnął się drapieżnie - A teraz przepraszam, mój kotek pokazał się na horyzoncie.
Wstał i pobiegł w jego stronę. Po raz kolejny nie widział smutnej twarzy przyjaciela.
- No, zgódź się to tylko kawa i ciacho - prosił Kei.
- Myślisz, że zależy mi na twoim towarzystwie i się zgodzę? - zapytał Ryu.
- Nie, po prostu będziemy mogli pogadać - Kei wiedział, że tym co robił nie zdobędzie chłopaka, ale może parę spotkań przy kawie, piwie sprawi, że jasnowłosy stanie się uległy - Zajęcia trwają do 15, a wiem, że nie chodzisz na dodatkowe kółka to będę czekał na ciebie o 16 w tym centrum handlowym przy ulicy Nagomi. Jest tam taka mała kafejka Moon light, powinna ci się spodobać. Mam nadzieję, że przyjdziesz. - odszedł w stronę wejścia do szkoły.
- Przyjąłeś inną strategię? To może być ciekawe. - uśmiechnął się ciepło. Miał ochotę pozwolić sobie z tym chłopakiem na więcej. Myślał tylko czy uda mu się przezwyciężyć swój lęk, może z czasem jak go bliżej pozna będzie to dla niego łatwe. Zastanawiał się czy powiedzieć Tanace dlaczego boi się dotyku, ale nie był na to gotowy. Poczuł zimny, przeszywający go dreszcz na wspomnienie tamtych tygodni. Nie chciał do nich wracać, nawet myślami.
Shin czekał na telefon od Eiji?ego. Mężczyzna miał dziś dzień wolny i mieli razem wybrać się do kina. Jednak telefon zawzięcie milczał. Po dokładnym przestudiowaniu wszystkich za i przeciw, odpowiedzeniu sobie na pytanie dzwonić, czy nie dzwonić, wziął słuchawkę do ręki. Wystukał numer i po chwili usłyszał sygnał automatycznej sekretarki. Poczekał na denerwujące go bip, bip i zostawił wiadomość.
- To ja Shin. Jak nie chcesz ze mną gadać czy iść do kina to przynajmniej mi to powiedz - przerwał na chwilę - No to tyle. Przepraszam, że taki gówniarz jak ja zawraca ci głowę.
Odłożył słuchawkę. Nie wiedział czemu zrobiło mu się smutno. Minutę później telefon zadzwonił. Shin odebrał.
- Halo.
=To ja - głos Eiji?ego był inny niż zazwyczaj - przepraszam, że do ciebie nie zadzwoniłem. Ja...
- Eiji jak nie chcesz się ze mną spotkać to mi to powiedz - zachowywał się jakby mieli iść na randkę, która nie wypaliła, był zawiedziony. Tak mało ma znajomych, którzy interesują się tym co on. Eiji lubi filmy, sport, fotografię i fajnie się z nim o tym rozmawiało.
=Shin to nie to... coś się stało dzisiaj rano i nie mam nastroju na wyjście z domu - teraz to dopiero wyczuł, czarnooki był smutny.
=Czy mogę ci w czymś pomóc?
- Sam sobie poradzę, dzięki. Do kina pójdziemy innym razem. Cześć. - Eiji rzucił komórkę na stół, a sam usiadł na kanapie. Pochylił się i schował twarz w dłoniach. Jego wiara w to, że lekarze potrafią wszystko zachwiała się dziś rano. Wyrzucał sobie, że poszedł na ten oddział, że nie mógł nic zrobić. Miał tylko zanieść te cholerne papiery i dzień należał do niego, a nie szwendać się po szpitalu. Czuł się jednocześnie rozczarowany, bezsilny i zły na siebie, świat, los. Gdzieś w głębi serca wiedział, że nadzieja była złudna, a jednak miał ją jeszcze w chwili, kiedy wchodził do tego pokoju. Potem w jednej chwili nagle wszystko prysło jak bańka mydlana.
Położył się na kanapie i zasnął. Po godzinie poczuł jak ktoś rusza jego ramieniem. Otworzył powoli oczy i ujrzał Nanako.
- Eiji masz gościa - powiedziała.
Mężczyzna podniósł się. Spojrzał w stronę drzwi.
- Co tu robisz?
- Ja naprawdę chciałbym ci pomóc - Shin pokuśtykał w jego stronę. Usiadł obok niego.
- Dziękuję Nanako. Poproś Ginko, żeby nam przyniosła coli.
- Dobrze - kobieta opuściła pokój.
- Nie myślałem, że przyjedziesz. Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam.
- Przecież twój ojciec i mój mają jakieś interesy i wyciągnąłem od niego adres. Eiji co się dzieje?
Do pokoju weszła młoda dziewczyna w uniformie pokojówki i postawiła napoje na stole.
- Dziękuję Ginko.
Po wyjściu pokojówki Eiji zaczął opowiadać.
- Dzisiaj pojechałem na chwilę do szpitala. Coś mnie podkusiło, aby odwiedzić jedną z pacjentek. Kilka dni temu przywieziono do nas piętnastolatkę z wypadku samochodowego. Jej stan był bardzo ciężki. Miała poważne obrażenia wewnętrzne, nie odzyskała przytomności. Lekarze nie dawali jej wielu szans, ale wczoraj odzyskała przytomność i pojawiła się nadzieja, że uda się ją uratować. Rano wszedłem do jej pokoju na intensywnej terapii. Była przy niej matka i pielęgniarka. Risa była usmiechnięta i wtedy jej serce przestało bić. Zaraz pojawili się lekarze, próbowali ją ratować. Niestety mimo techniki, ich wiedzy, ona nie przeżyła. - popatrzył na chłopaka załamanym wzrokiem - Shin, piętnastoletnia dziewczyna umarła na moich oczach i nikt nie mógł jej pomóc. Po co ta cała wiedza jak nie można pomóc drugiej osobie? Widziałem jak jej mama się załamuje, jak na monitorze miga pozioma linia? Jaki sens miała jej śmierć? Dlaczego Shin, przed nią było całe życie? Po co mam być lekarzem, jak nie będę w stanie nic zrobić?
Shinya widział jak w oczach mężczyzny pojawiają się łzy i nie wiedząc jak mu pomóc zrobił coś co mu zawsze pomagało. Objął go. Eiji przywarł do niego mocno. Trwali tak dłuższa chwilę.
- Nie wiem dlaczego to się stało Eiji, ale wierzę, że teraz jej jest już dobrze i nie cierpi. Lekarze nie zdołali jej pomóc, ale w tym czasie wielu innym osobom uratowali życie - czuł jak Eiji drży w jego ramionach, płakał - dlatego wierz, że wszystko czego i ty się uczysz jest potrzebne.
Poczuł jak Eiji się uspokaja i odsuwa się od niego.
- Przepraszam.
- W porządku, służę ramieniem. Zawsze mi to pomagało, kiedy byłem smutny.
Eiji pociągnął nosem i spojrzał na blondyna, miał zaczerwienione oczy i ślady łez na policzkach.
- Dzięki, lepiej się już czuję. - Tak, Shin działał na niego kojąco - szkoda, że jesteś hetero.
- Czemu?
- Mógłbym się w tobie zakochać.
Kazama poczuł się zakłopotany tymi słowami, które w jakiś sposób jednak mu pochlebiały i chcąc zmienić temat zapytał:
- Kiedy mi to zdejmiesz - wskazał na szynę na nodze.
- Zastanowię się. Miało być za tydzień, ale za dużo chodzisz to termin może ulec przesunięciu.
- Za dużo chodzę? Sam zapraszałeś mnie dziś do kina. Myślałeś, że jak mam tam dotrzeć?
- Pofrunąć? - Eiji zachichotał i poczochrał chłopaka po włosach.
Blondyn odsunął się, udając oburzenie.
- Ej układałem fryz przez dwie godziny, a ty w jednej chwili go burzysz - pokazał mu język. Ucieszył się, że Eijemu powracał humor.
Kei siedział w małej kawiarence stylizowanej na księżycowy świat. Stoliki były białe w kształcie księżyca w pełni, a siedziało się na fotelach, które przypominały połowę księżycowego rogalika. Żółty kolor opanował ściany, na których w niewielkich odstępach umieszczone były rysunki, które odwzorowywały kratery srebrnego globu. Podłogę wyłożono panelami imitującymi złoty pył, a na każdym stoliku postawiono zielone kaktusy, które w przyjemny sposób łamały siłę głównego koloru goszczącego w tym pomieszczeniu. Kei uważał to miejsce za niezwykłe i je lubił. Teraz wpatrywał się w parujący czarny napój w małej, biało żółtej filiżance. Aromat kawy przyjemnie wkradał się do wnętrza jego nosa i drażnił zmysły. Brunet czekał już pół godziny i powoli tracił cierpliwość.
?Co on sobie wyobraża olewając mnie??
Wstał, uprzednio rzucając zapłatę za kawę wraz z napiwkiem dla kelnerki i ruszył do wyjścia. Przeszedł przez pasaż handlowy i zjechał schodami w dół. Skierował się do wyjścia na przeciw schodów. W olbrzymim holu stała duża fontanna, która wyrzucała strumienie wody w górę niczym fajerwerki. Zobaczył obok fontanny szamotaninę i jego dociekliwość nie pozwoliła mu na ominięcie tego. Podszedł bliżej i nagle zatrzymał się osłupiały. Jakiś wysoki, dobrze zbudowany blondyn trzymał zgiętą w łokciu i ułożoną przy klatce piersiowej, rękę Ryu.
Ryu czuł jak serce podchodzi mu do gardła, kiedy wpadł na blondyna, był przerażony gdy zobaczył swoją przeszłość, swój koszmar.
- Co ty tu robisz Kaoru? - wysyczał - Czemu nie siedzisz?
- Uwierzysz, że mnie uniewinnili? Chciałeś mnie wsadzić za kratki, ale nie udało ci się. Masz pecha, bo moim ojcem jest komisarz policji, który zamierza kandydować na senatora naszego okręgu i syn takiej osoby musi być czysty. Uwierzysz kochanie, że jestem nietykalny? - zaśmiał się szyderczo - Nawet nie myślałem, że cię tu spotkam. Sądziłem, że siedzisz w domu z podkulonym ogonem. A tu proszę, chodzisz sobie jak by nic się nie stało. Odważny jesteś - ścisnął mu rękę mocniej, Ryu był pewny, że zostaną na niej siniaki.
- Puść mnie to boli - chłopak próbował po raz kolejny wyrwać się z tego uścisku, ale Kaoru zawsze był od niego silniejszy.
- Będzie boleć jeszcze bardziej słodziaku. Za to co mi zrobiłeś powinieneś zdechnąć - głos Kaoru był przesiąknięty nienawiścią.
- Ja ci nic nie zrobiłem. Zasłużyłeś na karę skurwysynu. Puść mnie do cholery, bo będę krzyczał i zaraz zjawi się tu ochrona.
- Nie wierzę jak pięknie potrafisz przeklinać.- ścisnął mu nadgarstek mocniej.
- Au, au, au - chłopak skrzywił się z bólu.
- Zostaw go! - Kei podszedł bliżej chłopaków. Był wściekły na to jak ten bałwan traktował Ryu.
Jasnowłosy zwrócił na niego swoje błękitne oczy.
- A ty kim jesteś? - zapytał Kaoru.
- Jego znajomym.
- Ha, ha, ha znajomy, czy kochanek? Jesteś jego ochroniarzem? Kazama co mu za to dajesz? - Ryu poczuł gorący oddech mężczyzny na swojej twarzy. Miałeś już go? - zwrócił się do bruneta - Dam ci kilka rad. Lubi jak się go długo i mocno rżnie. Ta dziwka lubi rozkładać nogi i woła o więcej, a jak kwiczy jak jej jest dobrze, muzyka dla uszu.
Ryu odwrócił twarz od obu chłopaków. Czuł ogromny wstyd, miał ochotę uciec i schować się w mysiej dziurze i już stamtąd nie wyjść. Tak bardzo żałował, że tu przyszedł. W oczach zalśniły łzy, ale przymknął powieki nie pozwalając im wypłynąć. Nie chciał im obu okazać słabości. Nagle usłyszał krzyk Kei?a.
- PUŚĆ GO, BO SPIORĘ CI TEN TWÓJ JEBANY PYSK!
- Widzę, że chcesz się bić - Kaoru puścił Ryu, który natychmiast potarł posiniaczoną rękę, drugą.
Krzyk Tanaki zwabił ochronę sklepu, która zbliżyła się do nich.
- Co tu się dzieje panowie?
- Nic, mała sprzeczka znajomych - powiedział Kaoru - Jeszcze się zobaczymy bruneciku. Kimkolwiek jesteś policzę się z tobą...
- Nazywam się Kei Tanaka, zapamiętaj, chętnie się z tobą spotkam, aby dokończyć to co zaczęliśmy kolego! I zetrę ci ten cwany uśmieszek z twojej mordy.
- Jeszcze się spotkamy!
Kaoru oddalił się od nich i ochroniarze również wrócili na swoje miejsca.
Ryu stał odwrócony do bruneta plecami. Kei popatrzył na niego.
- Co to za typ?! - Jego głos brzmiał ostrzej niż zamierzał.
- To był Kaoru Ito, mój były. Jest porąbany. Wściekł się, kiedy go rzuciłem.
- Słuchaj nie przejmuj się tym co on mówił...
- Zamknij się! Nie wspominaj o tym.
- Ok. Jak twoja ręka?
- Nic jej nie będzie.
- To jednak przyszedłeś spotkać się ze mną.
- Teraz żałuję.
- Może odwrócisz się do mnie jak ze mną rozmawiasz.
Ryu powoli odwrócił się do niego. Nie patrzył mu jednak w twarz tylko gapił się w lewo na wystawę w sklepie jubilerskim.
- To co Ryu pójdziemy na tą kawę?
- Nie mam ochoty.
- Kei widział, że Ryu był przerażony w obecności tego Kaoru. Miał ochotę, nie wiedział dlaczego, aby chłopak się uspokoił.
- No wiesz ko... - czuł, że nie była to odpowiednia chwila na nazywanie go kotkiem - Kazama, pomogłem ci to możesz w ramach nagrody wypić kawę, herbatę, sok co chcesz i chwilę pogadać.
- Poradził bym sobie.
- Taa, już to widzę - szepnął jakby do siebie Kei - Byłeś wystraszony jak mały kotek, a ja nie lubię jak tacy goście napadają na kogoś. Pozbądź się tej swojej hardości i chodź ze mną.
- Ale każdy płaci za siebie.
- Oj nie. Ja zapraszam, ja płacę. Następnym, razem będziesz ty płacił.
- Nie będzie następnego razu. - W głosie Ryu, brunet usłyszał znajomy pazur.
- Będzie.
- Jesteś pewny siebie bruneciku.
- A coś ty myślał? Idziesz? - Kei ruszył przodem.
Po chwili wahania Ryu poszedł za nim.
- Idę, idę.
Chłopak o niezwykle wygimnastykowanym ciele zjechał po rurze w dół, wyginając plecy ku podłodze sceny i kładąc się na niej zmysłowym ruchem.
- Brawo, jak dziś wieczór wykonasz ten pokaz w takim stylu, będziesz miał fanów na pęczki - powiedział Haru - dobra chłopaki to koniec próby. Wieczorem dajcie z siebie wszystko.
Nakamura był zadowolony ze swoich pięciu tancerzy. Byli wspaniali, młodzi, piękni, nasyceni erotyzmem i poruszali się na scenie w taki sposób, że ciężko było oderwać od nich oczu.
Haru rozejrzał się po sali w poszukiwaniu chłopaka, którego zatrudnił do sprzątania dwa miesiące temu. Dwudziestolatek często się spóźniał, ale ostatnio przesadzał. Za trzy godziny club miał zostać otwarty, a podłogi nadal były nieumyte.
Podszedł do baru gdzie barman właśnie pisał recepturę do nowego drinka.
- Podać coś panu?
- Nie. Widziałeś może Yamadę?
- Tak, przyszedł chwilę temu.
- Nie wiem co mam zrobić z tym chłopakiem. Notorycznie się spóźnia do pracy, a nie toleruję tego.
Do sali wszedł młody blondyn z grzywką opadającą mu na czoło i spiętymi na karku długimi włosami. W rękach niósł wiadro z wodą i mopa. Syknął w chwili, kiedy schylił się, aby postawić wiadro na podłodze. Zwróciło to uwagę Haru. Oparł się o bar i przyjrzał uważnie chłopakowi. Yamada zaczął zmywać podłogę wolniej niż zazwyczaj. Chcąc przestawić wiadro pochylił się i złapał za brzuch.
Haru podszedł do niego.
- Boli cię coś?
- Nie, wszystko w porządku.
Mężczyzna się wkurzył, widział przecież, że coś jest nie tak. Wyrwał chłopakowi mopa z ręki i rzucił na podłogę, czym wystraszył blondyna. Podniósł mu koszulkę. Na ciele Yamady były liczne siniaki, jedne wyglądały jakby były tam od kilku dni, inne były dość świeże, a spod paska spodni, wystawał siniak kształtem przypominającym podeszwę. Haru opuścił koszulkę.
- Kto ci to zrobił? - popatrzył na niego ze złością.
- To nic panie Nakamura.
- Nie pieprz mi tu głupot! Widzę, że ktoś cię pobił, a na brzuchu sądzę, że masz ślad po wojskowym bucie. Kto ci to zrobił?!
Chłopak przestraszony skulił się w sobie i kontemplował kolor swoich butów.
- Nie chcę, żeby mnie pan zwolnił.
- Dlaczego miałbym zwolnic cię za to, że ktoś cię pobił? Popatrz na mnie do cholery! - Haru został wyprowadzony z równowagi. Założył ręce na piersi i czekał na wyjaśnienia.
Katsumi zwrócił oczy ku niemu, a w nich były łzy, które zaraz popłynęły po policzku. Wzrok Haru złagodniał.
- No mów - dodał spokojnie.
- Facet mojej siostry, jak czasem popije to nie ma się na kim wyżyć tylko na mnie. Czasem jak nie dam mu pieniędzy również.
- A siostra nic nie zrobi?
- Co najwyżej mu pomoże, obwinia mnie za stracone lata młodości, bo musiała opiekować się mną, dla nich jestem śmieciem i wywalili by mnie z domu gdybym nie dawał im kasy. - Nadal z jego oczu leciały łzy. Otarł je dłonią - Przepraszam, ale muszę zmyć podłogę.
- Nic nie będziesz mył. Chodź ze mną. Yabuki zajmij się tym, niech ktoś tu posprząta - krzyknął do barmana. Zaprowadził Yamadę do swojego gabinetu. I kazał mu zdjąć koszulkę. Obejrzał dokładnie jego klatkę piersiową i plecy, krzywiąc się na krwiaki, które widział. Upewnił się również co do śladu na brzuchu.
- Ubierz się. Często ci to robią?
- Jak chcą sobie humor poprawić.... Tylko twarzy nie ruszają, aby nie było widać.
- To dlatego zawsze chodzisz w długim rękawie - bardziej stwierdził niż zapytał.
Haru był na nich wściekły, jak tak można kogoś traktować. I to rodzona siostra dawała przyzwolenie na to. Wiedział, że chłopak potrzebuje lekarza.
- Chodź zawiozę cię do szpitala.
- Nie. Nie chcę. Dobrze się czuję, naprawdę. Chwilami tylko boli, ale to minie, zawsze mija. Poza tym nie mam ubezpieczenia.
- Zapłacę.
- Nie, nie chcę mieć długów.
- Nie zażądam zwrotu pieniędzy.
- I tak bym się czuł z tym źle. Na tym świecie nic nie ma za darmo, za wszystko kiedyś trzeba zapłacić. Ja nie mam nic, czym mógłbym dług spłacić, poza... swoim ciałem.
- Nie będziesz niczym płacił za pomoc, tym bardziej swoim ciałem! Za kogo ty mnie masz? Siadaj na kanapie i nie dyskutuj ze mną. Jak nie chcesz do lekarza to on przyjedzie do ciebie.
?Oby to zrobił. Znam tylko ciebie Eiji.? - pełen obaw wziął komórkę. Miał nadzieję, że Tanaka nie zmienił numeru. Nie rozmawiał z nim od tamtej kłótni, kiedy to Eiji dowiedział się o nim i swoim bracie. Miał nadzieję, że prośba o pomoc nie zostanie odrzucona.
- Dziwne miejsce, takie pokręcone. - powiedział Ryu oglądając Moon Light.
- Optymistycznie nastraja. Możesz mi coś powiedzieć o tym Ito? - zapytał prosto z mostu Kei.
Kazama, który dotąd unikał wzroku bruneta, spojrzał na niego podejrzliwie. Nie był pewien po co Kei pyta się o tego bandziora.
- Ta wiedza nie jest ci do niczego potrzebna.
- Przeciwnie. Nigdy nie wiadomo kiedy może się przydać.
- Byłem z nim jak chodziłem do drugiej klasy. Był starszy o rok, podobał mi się. Zaczęliśmy się spotykać i wydawało mi się, że się w nim zakochałem. Dawał mi wszystko czego chciałem, poza swobodą. Bez niego nie mogłem nigdzie wyjść, z nikim nie mogłem rozmawiać, przez co oddaliłem się od znajomych. Zawsze miałem czas spędzać tylko z nim i robić to co on lubił. Nie interesowały go moje zainteresowania i marzenia. Chciał zawładnąć moim życiem, ciągle dzwonił, kontrolował mnie na każdym kroku i tym samym niszczył wszystkie moje uczucia, jakie do niego żywiłem. Zacząłem się dusić i postanowiłem odejść co mu się nie spodobało i nie podoba do dzisiaj. Nienawidzę zaborczości, jak chcę z kimś być to będę, jak chce do kogoś należeć to z własnej nieprzymuszonej woli, jestem wolnym człowiekiem i to ode mnie zależy z kim będę rozmawiał, czy co lubił.
- To w tym względzie jesteśmy podobni, też nie lubię zniewolenia. Zaborczość potrafi zniszczyć wszystko, nawet przyjaźń. Pewnie facet miał masę kompleksów i czuł się niedowartościowany. A o co chodziło z tą paką? Coś czuję, że nie mówisz mi wszystkiego.
- To już inna historia o o pewnych rzeczach nie jestem w stanie mówić. Trudno jest mówić o czymś do czego nie ma ochoty się wracać nawet myślami. Powiedzmy tylko, że w ostatnich miesiącach był czas... - przerwał.
- Jak nie chcesz nie mów - Kei nie lubił na siłę wyciągać od kogoś tajemnic, szczególnie gdy widzi u kogoś niechęć do zwierzeń.
- Poznałem wczoraj twojego brata - Ryu z ulgą zmienił temat.
- Gdzie?
- Był u nas w domu. Okazuje się, że nasi bracia się znają, a ojcowie robią jakieś interesy. Twój ojciec jest restauratorem prawda?
- Tak, restauracje to jego duma, ma ich tyle, że nie zliczę. Najgorzej, że chce, abym to ja po nim przejął biznes. Matołem nie jestem, ale jak sobie wyobrażę co trzeba wiedzieć, aby zarobić, a nie stracić głowa mnie boli. I to, że nasi bracia się znają jest doskonałym przykładem na to, że świat jest bardzo mały kotku.
- Znów zaczynasz?
- Nic na to nie poradzę. Masz czas wieczorem?
- Planujesz coś bruneciku?
- Kojarzysz klub Shidare- zakura?
- Zapomnij. Nie będę się z tobą łajdaczył nawet w takim ekskluzywnym miejscu.
- Mnie chodziło tylko o drinka.
- Nie lubię alkoholu.
- No kotku, koteczku, proszę - zrobił oczy jak kot ze Shreka. Kto by się im oparł?
- Wieczorem jestem zajęty. Dzięki za sok i ciastko. Wracam do domu. - wstał.
- No nie uciekaj. Ty mój...
Ryu pochylił się nad stolikiem.
- Po pierwsze nie jestem twój, a po drugie wracam do domu.
- Poczekaj odprowadzę cię do wyjścia.
Jasnowłosy popatrzył na niego.
- Nie jestem twoją dziewczyną abyś mnie odprowadzał.
- No, ten facet może tu gdzieś być. Wolę, abyś bezpiecznie dotarł do samochodu, taksówki, a może cię podwieźć?
- Mam samochód.
- Szkoda, chętnie bym cię podwiózł moim motorem.
- I cieszył byś się jak bym cię obejmował.
- No pewnie. Szczerzył bym się przez całą drogę - Kei rzucił kasę na stolik.
- Musiałbyś później muchy wyjmować z zębów.
- Teraz wieczorem to już komary koteczku, wiesz, że o tej porze roku są one bardzo smaczne?
- Będziesz tak stał i gadał bruneciku?
Kei przeszedł koło Ryu i przypadkiem otarł się o jego ramię swoim. Jasnowłosy poczuł przeszywający go prąd. Po raz pierwszy coś takiego poczuł i zdziwiło go to uczucie, co będzie jak pokona w sobie strach i pozwoli się mu dotknąć? Kei otworzył mu drzwi i przepuścił pierwszego. Do nozdrzy Ryu wpadł znajomy już zapach chłopaka.
Eiji po obejrzeniu sińców na torsie i rękach blondyna poprosił go o odpięcie spodni i położenie się na kanapie. Delikatnie badał brzuch chłopaka.
- Powiedz mi jak zaboli.
- Ale mnie wszystko boli.
- Jak poczujesz, będziesz wiedział o co mi chodzi - martwił go jego brzuch. Kopniak musiał być silny i mógł uszkodzić narządy wewnętrzne chłopaka. Przyjechał tu zaraz po telefonie Haru. Mimo relacji między nimi nie mógł odmówić pomocy.
Haru siedział za swoim biurkiem, bawił się długopisem i przyglądał chłopakowi z którym przyjechał Eiji. Zastanawiał się czy tych dwóch coś łączy. Chłopak był niewątpliwie w typie jaki preferował jego były kochanek.
- Au - krzyk Katsu wyrwał Nakamurę z rozmyślania. Wstał i podszedł do Eijiego.
- Dobrze, możesz się ubrać.
- Eiji jest mu coś poważnego?
- W tym problem, że bez usg nie jestem pewny czy jego stan jest poważny, czy nie. Silnie bolą go okolice podbrzusza. Dlatego trzeba zawieźć go do szpitala, chcę być pewny, że to tylko silne stłuczenie.
- Ja nie chcę do szpitala!
- Katsumi ty w tym momencie nie masz nic do gadania. Jestem twoim szefem i robisz to co ci każę. Ciesz się, bo kto inny wywalił by cię na ulicę, a nie wzywał lekarza - Haru popatrzył na niego w taki sposób, że tamten opuścił głowę i już się nie odezwał - No. Eiji czy on będzie musiał zostać w szpitalu?
- Prawdopodobnie tak.
Shin siedział sobie wygodnie w fotelu i rozglądał się po gabinecie w którym byli. Gabinet był duży, utrzymany w ciepłych kolorach brązu i beżu, podłoga z drewna Jatobe*, dwa duże okna z żaluzjami znajdowały się po prawej stronie biurka na którym stał laptop, telefon i leżało kilka dokumentów. On siedział na jednym z dwóch obrotowych, niezwykle wygodnych foteli, które stały obok biurka. Regały z książkami, płytami DVD i telewizorem ustawione były naprzeciwległej ścianie od tej przy której stało biurko, a kanapa swoje miejsce znalazła tuż przy oknach. Lampy na podwieszanym suficie i kinkiety na ścianach świeciły jasnym światłem. Drzwiom nie poświęcił długiej uwagi, jedynie zapamiętał, że były po jego lewej stronie dwie pary. Jedną tu weszli, a druga zapewne prowadziła do łazienki lub zwykłej toalety. Nie uszło jego uwadze to, że dobrze się tu czuł i mógłby pracować w takim miejscu. Przyjechał tu z Eijim prosto z jego domu. Spędzili razem kilka godzin i nie miał ochoty rozstawać się z tym facetem. Kiedy tu przyjechali, chciał wyjść z gabinetu, aby Eiji spokojnie zbadał chłopaka, ale blondynowi nie przeszkadzała jego obecność, więc teraz siedział sobie grzecznie i wsłuchiwał w męski głos Tanaki.
- Postaram się o wyciągnięcie z domu moją znajomą i jeszcze dzisiaj wykonamy badanie.
- Zobaczymy się w szpitalu? - zapytał Haru.
- Niestety, bo jakoś nie mam ochoty ciebie oglądać.
- Nie rozmawialiśmy ze dwa lata, myślałem, że ci przeszło.
- On miał 16 lat, a ty byłeś już dorosły.
- Będziesz mi związek z twoim bratem wypominał do końca życia?
- To nie był związek...
- Ekhem, co ze mną? - zapytał nieśmiało Katsumi.
- Haru zawieź go do szpitala. Ja odwiozę Shina do domu i zaraz tam będę.
- E, Eiji ja sam sobie poradzę - powiedział Shin i podrapał się po głowie.
- Odwiozę cię, to po drodze.
- Ej Tanaka, myślę, że musimy kiedyś porozmawiać.
- Nie ma o czym Nakamura - rzekł Eiji i opuścił wraz z Shinem gabinet.
Upił łyk swojego drinka i odstawił szklankę na stolik. Popatrzył na swojego milczącego przyjaciela.
- Zadzwoniłeś do mnie i zaprosiłeś mnie tutaj. Miałem nadzieję na dobre towarzystwo, a ty zachowujesz się nader dziwnie. Isu wzruszył ramionami, chciał go tylko zobaczyć.
Do Kei?a podszedł młody chłopak i kiwnął mu głową, że chce iść do dark roomu.
- Nie mam ochoty. Znajdź kogoś innego.
Isamu spojrzał na niego zdziwiony. Wcześniej chłopak nie przejmował się, że był w jego towarzystwie i szedł się zabawić. Bywało, że nie wracał, bo zabierał niektórych znajomych chłopaków do hotelu.
- A tobie co się stało, że odrzuciłeś jego propozycję?
- Słyszałeś nie mam ochoty - Kei bardzo chciał, żeby obok niego zamiast Isamu, siedział Ryu.
- Od kiedy?
- Muszę ci to mówić Isu?
- No tak, Kazama. Tak bardzo zawrócił ci w głowie, że rezygnujesz z seksu z innymi? Jesteś pewny tego, że go przelecisz?
- Jak tego, że dwa razy dwa jest cztery.
Do głowy Isamu wpadł pomysł. Miał nadzieję, że jak Kei zaspokoi w końcu swój głód pożądania w stosunku do jasnowłosego, będzie spędzał więcej czasu z nim, tak jak kiedyś. Jedno mogło nakręcić go do szybszego działania.
- Założę się, że nie zaciągniesz go do łóżka.
- Zaciągnę.
- Masz dwa tygodnie na to. Jak wygram będziesz kochał się ze mną.
Kei z przerażeniem wpatrzył się w twarz Isamu.
- Co ty pierdolisz? Nigdy się na to nie zgodzę.
- Jak wygrasz dam ci raz na zawsze spokój i będziemy tylko przyjaciółmi. Boisz się, że przegrasz?
Brunet nic nie odpowiedział.
- No jak Tanaka, tchórzysz?
Na zegarze wyświetliła się godzina 24, a on nadal nie mógł zasnąć. Zamykał oczy i widział Kaoru. Myślał, że przeszłość ma już za sobą. Do dzisiaj wierzył w to, że chłopak spędzi w więzieniu wiele lat. Teraz co, znów miał nigdzie nie wychodzić z obawy, że spotka go lub jego koleżków? To nie wchodziło w grę, zwłaszcza, że chciał ponownie wyjść z Kei?em na miasto. Dzisiaj było nawet miło i już coraz mniej przeszkadzało mu, że brunet mówi do niego kotku. Wstał i poszedł do łazienki. Stanął przed lustrem. Miał na sobie tylko spodnie od piżamy, które z ledwością trzymały się na jego wąskich biodrach. Wzrokiem powędrował do swego lewego boku na którym widać było długą bliznę, która zaczynała swoją wędrówkę w linii pasa i ciągnęła się równą pionową kreską tuż przy kości biodrowej i chowała się pod gumką od spodni. Ryu wiedział, że sięga ona uda i jak tam się znalazła. Popatrzył na swoją twarz i już nie widział pustki w oczach, która pojawiała się gdy był sam. Był w nich dawny blask i nie mógł pozwolić, aby on zniknął. Przemył twarz wodą, osuszył puchowym ręcznikiem i wrócił do sypialni. Sięgnął do szuflady przy nocnym stoliku i wyjął z niego kilka kartek. Położył się na łóżku. Popatrzył na narysowane przez siebie portrety.
- Wiem jaki jesteś i że jestem dla ciebie pewnie tylko na jedną noc, ale czy nauczysz mnie od nowa dotyku?
Po chwili zapadł w spokojny sen, ściskając w dłoni rysunki.
Kilka dni później.
- Jakie kurwa przyjecie? Nigdzie nie idę! - wydzierał się do ojca Kei - Nikt z was nie wziął pod uwagę, że mam jakieś plany na wieczór?
- Akurat tego wieczoru twoje plany się nie liczą. I tak ci ustępujemy na każdym kroku, chociaż raz ty mógłbyś coś dla nas zrobić. Jesteśmy rodziną i czasem moje interesy wymagają wyjścia razem.
- Jaką rodziną? Byliśmy nią jak żyła mama. Miałeś czas dla nas. Teraz to w tym domu mieszka tylko Eiji, Miyo i ja, bo ty i Nanako większość czasu spędzacie w podróży! Rodzina powinna być razem, więc nie pokazuj teraz jacy to my jesteśmy szczęśliwą i kochającą się rodzinką.
- Dostaliśmy zaproszenie całą rodziną do państwa Kazamów i wszyscy tam pójdziemy - Osamu zachował spokój.
- Przepraszam - Kei podniósł dłoń do góry - co powiedziałeś? Na pewno się nie przesłyszałem i powiedziałeś Kazama?
- Tak pan Atasuke Kazama został moim wspólnikiem i zorganizował przyjęcie na tą cześć.
- Powiedz mi jeszcze czy to ten hotelarz?
- Tak.
- Czy on ma syna o imieniu Ryu?
- Chyba tak, ma dwóch synów.
- Wiesz tato z tym przyjęciem to jednak dobry pomysł - Ha, zobaczy Ryu w jego domu. Bez mundurka w którym chodził wszędzie. Od kilku dni często razem wychodzili po szkole do barów lub kafejek. Ryu również polubił Moon light. Lubił z nim rozmawiać i dobrze się czuł przy nim. Jasnowłosy już nie trzymał takiego dystansu od niego, ale nadal nie pozwalał się tknąć. Kei chwilami miał tego dość, czekanie było coraz trudniejsze. Wyjął komórkę z kieszeni i wybrał numer Isamu.
- Isu nasze plany nie wypalą. Mam ważne spotkanie. Kiedyś wybierzemy się na te pokazy akrobatyczne.
=Ale one będą za rok.
- Przyjacielu no nie mogę, no... pogadamy jutro - rozłączył się - Dziś mam spotkanie u koteczka - uśmiechnął się szeroko i wbiegł po schodach na górę.

*Jatobe - Drewno Jatobe łączy w sobie barwy: pomarańczową, łososiową i brązową. Zróżnicowany, wyraźny rysunek słojów sprawia, że podłoga jest wyjątkowo dekoracyjna. Jatobe jest nazywana również diamentową czereśnią, ponieważ jest jednym z najtwardszych gatunków na świecie.